Recenzja słuchawek Sennheiser HD800

Nie ukrywam, że długo czekałem na możliwość przeprowadzenia tego testu w spokoju i pełnym wymiarze godzinowym. Oto bowiem nastąpiła możliwość oficjalnego już dopełnienia filaru słuchawkowego z kategorii rozwiązań dynamicznych o kluczowy model, niezbędny do złożenia sobie całości dźwiękowej, może wręcz życiowej w tym względzie, układanki. Oto bowiem bez zbędnych wstępów flagowy, najdroższy (zanim wyszły HD800S i HD820) model dynamiczny w ofercie producenta z Niemiec: Sennheiser HD800.

W zestawie dostajemy to co widać. Przez lata doszedł pendrive z danymi i indywidualnym wykresem FR.

 

Dane techniczne

  • przetworniki: dynamiczne, otwarte
  • pasmo przenoszenia: 14 – 44100 Hz (-3 dB) / 6 – 51000 Hz (-10 dB)
  • impedancja: 300 Ohm
  • THD: 0.02 % (dla 1 kHz @ 1 Vrms)
  • nacisk powierzchni kontaktowej: ok. 3,4 N (±0,3 N)
  • wtyk: 6,3 mm, pozłacany
  • długość kabla: 3 m
  • waga bez kabla: 330 g

 

Zawartość zestawu (stan na rok 2017):

  • słuchawki Sennheiser HD800
  • kabel sygnałowy
  • pudełko z wyściółką z aksamitu
  • dokumentacja w kilku językach
  • szmatka do pielęgnacji
  • indywidualny wykres przenoszenia częstotliwości
  • pendrive z materiałami w formie cyfrowej

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki przybywają do nas w zwykłym, do bólu standardowym pudełku w formie kartonowego pudło-kufra z zawiasami. O ile słuchawki w środku bardzo dobrze zabezpieczono, przyznam, że spodziewałem się znacznie więcej. W cenie 5 tysięcy konkurencja oferuje środki pielęgnacyjne, dodatkowe nausznice, okablowanie, kufry podróżne i pudła o znacznie lepszym wykończeniu, tymczasem Sennheiser prócz słuchawek i kabla oraz zwykłego opakowania nie daje nam w żaden sposób poczuć, że nabywamy słuchawki światowego formatu.

Ten kształt znają wszyscy, którzy choć trochę orientują się w tematyce wyższego audio.

No dobrze, powiedzmy że nie sądzimy książki po okładce, zatem skupmy się na clou. W rękach po wyjęciu słuchawek zostaje nam się niesamowicie nowoczesny i kompletnie odstający od powyższej formuły produkt, którego nie powstydziłby się żaden realizator z planu Star Treka.

Na pierwszy kwartał 2017 roku powoli dochodzimy do liczby 50 tysięcy egzemplarzy. To najlepiej świadczy o skali popularności tych słuchawek.

HD800 są bardzo lekkie, zbudowane głównie z plastiku, zaś jedynymi metalowymi elementami są:

  • czarne maskownice przetworników od strony zewnętrznej,
  • srebrna plecionka stalowa tworząca komorę akustyczną dla ustroju,
  • gniazda wtyków sygnałowych,
  • osie systemu obrotowego,
  • opaska pałąka.

Zwłaszcza dwa ostatnie elementy ze względu na wzmocnienia są bardzo odporne na zużycie, chociażby dlatego, że HD800 w kapitalny wręcz sposób rozkładają siłę na głowie i nie przenoszą naprężeń na swoją własną konstrukcję. Niektóre jednak z wymienionych rzeczy nastręczają pewnych trudności użytkowych – głównie siatki. Czarne maskownice przetworników to generalnie u Sennheisera standard i sytuacja jest więc na swój sposób analogiczna jak w HD600/650, aczkolwiek słuchawki nie mają ich wyeksponowanych na tyle, żeby byle odłożenie powodowało problem, tak jak w tańszych modelach. Znacznie gorzej sprawa ma się z plecionką.

Konstrukcja jest w nich plastikowa i do tego malowana. O odpryski lakieru jest w nich bardzo łatwo.

Jeśli ktokolwiek z Państwa będzie starał się nabyć HD800, raczej nie rekomendowałbym zakupu sztuki używanej. Z bardzo prostego powodu: sam tak swego czasu uczyniłem.

Oczywiście samo w sobie nie jest to niczym złym, zwłaszcza uwzględniając atrakcyjną na ogół cenę poniżej 3000 złotych, ale jakiekolwiek stuknięcie lub „spudłowanie” wtykiem kabla może skutkować trwałymi śladami, które bezpowrotnie będą od tej pory szpeciły wizualnie HD800. Wygląda to co najmniej tak, jakby ktoś zarył się w nią płaskim wkrętakiem. AKG w swoich K812 PRO wybrnęło z problemu w klasyczny dla siebie sposób – bardzo charakterystyczną ażurową maskownicą o charakterze stałym. Beyerdynamic w T1 także nie ma z tym problemów, ponieważ słuchawki są wykonane znacznie bardziej klasycznie. Tutaj zaś niestety plecionka wymaga od nas baczenia na to jak słuchawki traktujemy, gdzie odkładamy, w jaki sposób itd. Niedopuszczalne jest więc rzucanie słuchawkami jak śmieciem, kładzenie ich na stole pełnym rupieci, kluczy, pilotów i innych szpargałów, a zwykłe odstawianie na stojak, bez pośpiechu i niedbalstwa. Ze swojej strony mogę rekomendować stojaki ROOM’s Design, opisywane chociażby w artykule nt. przechowywania i pielęgnacji słuchawek, ale naturalnie każdy inny dostosowany pod tą konkretną konstrukcję będzie dobry.

Lekkość konstrukcji i ogromne nausznice przyjemnie otulają zmęczone głowy ich posiadaczy.

U konkurencji problemy z zachowaniem wizualnej świeżości występują na trochę innej zasadzie. O ile w T1 słuchawki położone na płasko na podłożu opierają się na plastikowych łącznikach widełek, toteż nie będzie tam najmniejszego problemu, tak w K812 ze względu na srebrne pierścienie będące zakończeniem kopuł tuż przy nausznicach niestety każde uderzenie i rysa będą widoczne. Warto prześledzić tą kwestię w używanych AKG K340 ES-D, K260 czy np. K270, ze względu na zastosowanie tam dokładnie takich samych pierścieni. Także proszę Państwa – na spokojnie i z uwagą.

Z racji bycia konstrukcją bezwzględnie otwartą, izolacja od otoczenia jest zerowa.

Ponarzekać mogę na widoczne łączenia i odlewy elementów plastikowych, których obecność i wrażenia organoleptyczne pozostawiają mieszane uczucia. Sytuacja co prawda jest znacznie lepsza niż w przypadku AH-D7100, ale mimo wszystko ponownie jest to problem otrzymywania czegoś, co nie sugeruje każdym nanometrem topowej jakości. Podkreślić warto, że cały czas mowa jest o wrażeniach i opisywaniu ich z perspektywy moim zdaniem bajecznie wykonanych Audeze, ale już znacznie tańsze i również plastikowe Level OVER potrafiły zrobić na mnie wyraźnie lepsze wrażenie jakościowe niż HD800. Tak samo Beyerdynamic T1 wydawały się oczami i palcami trwałymi i ponadczasowymi konstrukcjami wykonanymi z najlepszych materiałów. HD800 takiego wrażenia w aż tak dużym stopniu nie robią, chociaż patrząc na niektóre rozwiązania konkurenta z Niemiec – a dokładniej wycięcie litery T1 w miejscu najbardziej narażonym na naprężenia – ostatecznie szala długowieczności może przechylić się jednak w stronę Sennheisera.

Konektory mają zapadki magnetyczne. Trzymają wtyki jak diabli.

Co ciekawe wiele osób dokładnie tak samo czepia się konstrukcji STAXa, zwłaszcza serii Lambda. Tam pojawiał się opór posiadaczy oraz osób w ogóle mających je w rękach, że faktycznie widoczne są odlewy, faktycznie plastik wydaje się tandetny, ale tylko wydaje i w rzeczywistości bardzo rzadko są z nim problemy (wzmocnienia w newralgicznych miejscach). Nadrzędnym pryncypium było uzyskanie mieszanki o jak największej wygodzie, tj. najmniejszej masie i bez złośliwych przerzutów na kwestie wytrzymałościowe. HD800 w tej materii osiągnęły akurat mistrzostwo, mimo takiego a nie innego wrażenia.

Przetworniki są zabezpieczone podwójnie - przez zdejmowalny filtr i mikrosiateczkę.

Dziwić mogą nausznice, które są alkantarową nakładką przypominającą wysokiej jakości gąbkę o bardzo dużej płytkości i perforowanej siateczce zabezpieczającej z wytłoczonym logiem S w środku bardzo pojemnej na ucho muszli. Jednak po założeniu HD800 wszystko staje się od razu jasne: docisk słuchawek jest minimalny, a wygoda po prostu bajeczna. Słuchawek niemal nie czuć na głowie, bardzo szybko „znikają”, zaś miejsca na uszy faktycznie jest bardzo dużo. Zaryzykować muszę stwierdzenie, że są to jedne z najwygodniejszych słuchawek, jakie miałem przyjemność zakładać, a przypomnę że głowę i uszy mam sporych rozmiarów. Może pójdę nawet dalej i stwierdzę kategorycznie – to najwygodniejsze słuchawki ze wszystkich, z jakimi miałem styczność. Wielogodzinne sesje dźwiękowe bez jakichkolwiek problemów natury dyskomfortu tym samym mamy gwarantowane. Warto jednak pamiętać, że jest to model otwarty i kompletnie nieizolujący od otoczenia. Wyciek dźwięku na zewnątrz jest znaczny i słyszalny, tak samo te dookoła nas będą nam przeszkadzały i podnosiły ostatecznie poziom szumu, który przypisać będziemy mogli niesłusznie słuchawkom.

Dużym plusem HD800 jest wyposażenie ich w wymienne okablowanie o bardzo dobrej jakości, wyglądające jak porządna „fabryczna konfekcja”. Umożliwia ono nie tylko ewentualną wymianę na model wpływający na brzmienie wedle naszego uznania, ale też użycie kabla w pełni zbalansowanego i dostosowanego pod konkretny sprzęt. To bardzo duży plus ponad pozostałymi konkurentami. W T1 co prawda Beyerdynamic stosuje okablowanie od Sommera, ale jest ono przymocowane na stałe. AKG z kolei preferuje okablowanie własne z wtykiem LEMO, ale na jego jakość i walory akustyczne narzekają w zasadzie wszyscy co bardziej zorientowani i osłuchani w temacie.

Wtyki wyposażone są w cypel pozycjonujący oraz polaryzację. Nie ma mowy o pomyłce przy podłączaniu.

System regulacyjny znajduje się niemal w pałąku na samej górze, dzięki czemu tam właśnie alokowane są siły generowane przez słuchawki. Oznaczenie kanałów jest bardzo czytelne, zaś same słuchawki nie cierpią tak mocno z tytułu złego założenia, jak Beyerdynamic T1. Tam zjawisko to było wręcz niemożebne i bardzo łatwo było sobie przekreślić odsłuch niefortunnym założeniem ich na głowę. W HD800 jest to znacznie mniej prawdopodobne, ale ze względu na niezaprzeczalny fakt umieszczenia przetworników pod kątem – nadal w pewnym stopniu możliwy.

Największą innowacją w HD800 w ramach ich konstrukcji, są w zasadzie przetworniki. Mimo bowiem przynależności do słuchawek dynamicznych, starają się wykorzystywać naprawdę innowacyjną technologię i podejście do dźwięku zupełnie odstające od konkurencji. To też dlatego ze wszystkich „teslowych” słuchawek to właśnie HD800 brzmią najbardziej kontrastowo i niekonwencjonalnie.

Wymiana kabla w tym modelu nie jest na gwałt potrzebna, ale bardzo często jest wysoce korzystna.

Dzieje się tak za sprawą generowania fali niemal planarnej za sprawą przetwornika owalnego zamiast kopułkowego, wykorzystującego bardzo dużą powierzchnię i każdy cal komory akustycznej znajdującej się w środku. Cewka zajmuje wyraźnie większą średnicę niż te u konkurencji, tak samo więc musiano zastosować magnesy pierścieniowe, aby przetwornik był należycie prowadzony i operował dokładnie w zadanym przez producenta zawieszeniu. Konstrukcja skutkowała bardzo wysoką spójnością fali akustycznej między przetwornikami, ale przede wszystkim tym, o czym już wspominałem – brzmieniem.

Ponieważ nie lubię się specjalnie rozpisywać nad technikaliami, jeśli nie widzę takiej potrzeby, pozostaje mi tylko zaprosić Państwa do lektury jak HD800 udało się zaprezentować pod kątem brzmienia i czy są to słuchawki przynajmniej z tej perspektywy warte swojej (niemałej) ceny.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Słuchawki pierwotnie przyjechały w 2015 roku jako używane (S/N z puli 26000). Później zostały nabyte przeze mnie w jego końcówce, sprzedane parę miesięcy później oraz ponownie zakupione – tym razem na stałe – w marcu 2017 roku jako kompletnie nowe wydanie o innym numerze fabrycznym (S/N bardzo blisko 48000). Tenże egzemplarz był przeze mnie potem wygrzewany i posłużył się jako źródło aktualizacji i uzupełnień do recenzji, a także szansa na wykonanie porządnej sesji zdjęciowej. Różnic między nimi z pamięci i po przeprowadzonym procesie wygrzewania kompletnie nie stwierdziłem.

Sennheisery były przeze mnie porównywane z naprawdę wieloma modelami słuchawek na przestrzeni lat oraz w ramach konieczności napisania tejże recenzji.  Kto wie, czy nie jest to obecnie para mająca za sobą największą liczbę różnorodnych konfrontacji. Ponieważ wymienić wszystkich modeli nie sposób, umówmy się, że punktami odniesienia na wielu różnych płaszczyznach były głównie:

 

W roli źródeł i wzmacniaczy wystąpiły zaś:

Utworami testowymi była jak zawsze cała gama plików muzycznych z różnych gatunków (od elektroniki, przez klasykę, po rock alternatywny) i pod wieloma formatami (od MP3 320kbps po pliki FLAC 24/192, zgodnie z możliwościami odtwarzania danego urządzenia).

 

Pomiary

Przebieg obu kanałów już zdradza, za co Sennheiser każe sobie tyle płacić. Za niemal idealne parowanie przetworników. Do dziś jest to jedna z najlepiej zestrojonych pomiarowo par jakie testowałem:

Scenicznie natomiast mamy ogromną scenę o wielu bardzo poważanych w branży właściwościach akustycznych, a które postaram się dokładnie opisać w treści recenzji:

 

Jakość dźwięku

W ogólnym zarysie są to przestrzenne, neutralno-jasne słuchawki o wysokiej analityczności, detaliczności i właściwościach odkrywających zarówno wobec utworów, ich jakości, jak też i sprzętu towarzyszącego. Skupiają się bardzo mocno na efekcie dyfuzji i wymuszaniu w mniejszym bądź większym stopniu wrażenia przestrzenności w utworach.

Muszę przyznać, że jestem wyraźnie bardziej usatysfakcjonowany basem serwowanym z przetworników HD800 niż również wyposażonych w tego typu magnesy Beyerdynamiców T1. Zaczynając od najważniejszej rzeczy – ilości – jest go w zasadzie idealnie. Dosłownie idealnie, dokładnie tak, jak być powinno i ani o kapkę mniej lub więcej. Bardzo rzadko zdarza mi się okazja do takiego stwierdzenia wobec przesłuchiwanych słuchawek, ale tutaj HD800 zasługują na nie jak mało które. A przypomnę, że korzystam na co dzień z modeli, które nie mają z nim najmniejszych problemów, toteż trudno jest zarzucić mi ustawienie sobie preferencji pod chudsze jego wydania.

Konstrukcyjnie bas wygląda tak, że na bardzo równej strukturze większy nacisk kładziony jest na jego średnie partie. Taki manewr jest prawdopodobnie celowym zabiegiem ze strony Sennheisera, aby zamiast technicznych i twardych analizatorów mimo wszystko podnieść muzykalność basu i jego ogólną przyjemność odbioru. To jest też największa różnica między HD800 a T1. Zresztą nie tylko bas, ale całe brzmienie HD800 jest bardzo przyjemne i z tego co jest mi wiadome odchodzi w ten sposób od pierwszych rewizji, grających bardziej analitycznym i chłodnym dźwiękiem. Nie miałem niestety okazji zweryfikować tej rzeczy nausznie, toteż podkreślić pragnę zasłyszenie owej rzeczy, a nie jej potwierdzenie lub zdementowanie.

Słuchawki już od najniższych rejestrów starają się grać do neutralnej bramki, ale z własnym, subtelnym i bardzo przyjemnym nalotem. To jednak nie wszystko. Rozciągnięcie basu, jego jakość, rozdzielczość, szybkość i ogólne właściwości są jak na dynamiki naprawdę imponujące, a także prezentujące pod każdym względem klasę nieco wyższą, niż w przytaczanych T1 uruchamianych z tego samego co one źródła. Tam bas był ogólnie równiejszy i bardziej precyzyjny, podczas gdy w HD800 jest wydany po prostu bardziej „po ludzku” i przypomina w tym względzie to, co czyniły mi swego czasu Lambdy. Większemu naciskowi na środek basu towarzyszy również częściowe zaokrąglenie krawędzi. Potęguje to wrażenie przyjemności i nadaje relaksującego rozluźnienia w dźwięku, ale też nie grzebie ogólnych możliwości basowych najwyższego modelu Sennheisera. Zejście do progu 20 Hz jest w nich jak najbardziej realne, zresztą co tu mówić, bas HD800 jest wprost z pudełka po prostu wyśmienity i naprawdę trudno – czy wręcz niemożliwe – jest mu cokolwiek zarzucić bez bezpośredniej konfrontacji z czymś, co jest uznawane za przejaw prawdziwej basowej jakości i za większe pieniądze.

Myślę tu głównie o przebiegu najniższych częstotliwości oferowanym przez wyraźnie od nich droższe Audeze LCD-3, słuchawki traktowane przeze mnie jako solidną referencję w tym obszarze. Oczywiście trochę nie w porządku jest porównywać słuchawki planarne do dynamicznych, ale jeśli skupić się tylko i wyłącznie na uzyskiwanym dźwięku bez względu na środki i sposoby, jakie temu celowi służą, nabiera to moim zdaniem sporo sensu. Sennheiserom zaprojektowano bas pierwszej próby i słychać, że miało to miejsce „z głową”, ale na finiszu brakuje im swego rodzaju kropki nad i, ostatecznego wykończenia prowadzącego do poczucia absolutnej monumentalności i maksymalnego impaktu, zwłaszcza gdy tym szczytowym planarom zapewni się sygnał nie tylko potężny mocowo, ale też zbalansowany. W takich samych warunkach (ogromna moc, sygnał BAL) Sennheisery owszem i reagują, ale w wyraźnie mniejszym stopniu. W ich przypadku technologia po prostu nie stawia aż takich wymagań podle osiągów sprzętu źródłowego.

Wracając jednak do basu w bezpośredniej konfrontacji z LCD-3 – wypada to więc tak, że na przykładzie Creation Choral Hansa Zimmera to właśnie w modelu amerykańskim czuć większą podniosłość i monumentalność bębnów. Ich obecność i moc są świetnie zaznaczane w obu parach, zarówno LCD jak i HD, ale to te pierwsze lepiej ukazują ich potęgę, charakter i format. Na tym właśnie polega różnica między basem bardzo dobrym, a basem wybitnym. Podobny wydźwięk między jednym a drugim basem daje się usłyszeć w ścieżkach dźwiękowych z The Legend of Iya Philtera. Co prawda minimalnie ciemniej nagrane utwory są teoretycznie lepiej dopasowane do HD800, ale pod względem basu, może w ogóle całokształtu, taka muzyka wypada moim zdaniem nieco lepiej na LCD-3.

Nie zmienia to jednak faktu, że nie są to ani uwagi poważne, ani krytyczne, a jedynie oscylujące wokół ogólnej prezentacji i charakteru. Jestem głęboko przekonany, że radość płynąca z odsłuchu będzie miała miejsce bez względu na to którym typem basu zostaniemy obdarzeni. W sytuacji bowiem, gdy z obu emanuje on w tak samo ogólnie przyjemny sposób, wszelakie detale i cechy specyficzne będą do rozsądzenia już przez konkretny gust słuchacza. Ponieważ HD800 są słuchawkami prezentującymi określone pryncypia i zachowania swojego gatunku, wiele rzeczy prezentowanych przez ten model wywodzi się z nich w linii prostej. Dzięki temu z jednej strony trafniej jest estymować nasze oczekiwania wobec docelowych cech sonicznych, ale też łatwiej jest nam je potem zaakceptować. W HD800 naprawdę nie wiem jak wydumane lub niestandardowe musiałyby być wymagania potencjalnego nabywcy, aby nie był z ich basu zadowolony.

Najciekawszą rzeczą w przypadku basu okazało się dla mnie zatem to, że kompletnie odstaje od sporej części opisów, które kreowały HD800 na słuchawki chude basowo, anorektyczne, pozbawione większości cech godnych nazwania linii basowej może nie tyle referencją, co czymś po prostu bliskim temu określeniu. W rzeczywistości ilość basu jest idealna i nawet stojąc obok basowego potentata, jakim są dla mnie osobiście Audeze LCD-3 – tak bogato opisane i porównane wyżej, a także w swojej własnej recenzji – flagowce Sennheisera dzielnie trzymają gardę i nie dają się wybić tak łatwo ze swojej pracy. Bas jest tu typowo dynamiczny, tak, wciąż i nadal, ale wydany „zgodnie ze sztuką” i ani nie odstający od konkurencji, ani też nie tracący aż tak wiele do basowej czołówki. Tu właśnie też pozostawiają pole do popisu dla sprzętu źródłowego, ale w mniejszym znacznie stopniu, niż czyniły to T1. Produkt Beyerdynamica nie oferuje na tle HD800 żadnego „pakietu gwarantowanego” i mocno uzależnia się od charakteru źródła. HD800 tymczasem czynią to częściowo i dzięki temu wyważają się między różnymi torami lepiej.

W HD800 średnica odchodzi od powyższych schematów i tym razem nie wyłamuje się już z kanonu cech, których spodziewalibyśmy się po tej konkretnej grupie słuchawek. Jest podana w sposób neutralny i klarowny, ale jednocześnie mniej dosadnie niż miało to miejsce w T1. Znajduje się w pewnej odległości od słuchacza i trochę ponad osią uszu. W zasadzie nigdy, nawet w bardzo bezpośrednich utworach, nie przybliża się do nas w sposób absolutny. Nie ma sytuacji, aby HD800 zagrały „do mózgu”, zawsze starając się prezentować średnicę z perspektywy pokazu, a nas traktując jako widza. Nie powoduje to jednak w najmniejszym stopniu zdziwienia, bowiem jest to na swój sposób naturalna sytuacja przy bardzo przestrzennym charakterze tego modelu – pogłosowym, scenicznym, dyfuzyjnym i… mającym wiele wspólnego z kolumnowym, gdzie średnica podawana jest na ogół właśnie w podobny sposób.

Jakościowo prezentuje się bardzo dobrze, starając się w sposób neutralny i poprawny nakreślić wszystkie informacje ukryte w utworze, włącznie z detalami siedzącymi pomiędzy wierszami i (niestety) defektami. Mimo neutralności również i ona jest zakresem przyjemnym w odbiorze, choć przez wspomniany dystans specyficznym w zachowaniu pod względem nadawania dźwiękom odpowiedniej wagi, kształtu i pozycji w muzyce operującej przede wszystkim na wokalach. Na tego typu dźwięk jesteśmy najbardziej w wielu przypadkach wyczuleni i tam też najszybciej można poznać wszystkie zachowania HD800 w tym względzie.

Ponieważ HD800 legitymują się wspominaną już przeze mnie ogromną sceną, zdarza im się często rozmywać kontury wokali, czy też umieszczać je w takiej pozycji, że trudno jest precyzyjnie określić ich odległość od słuchacza. Tego typu zachowanie zdarzało mi się notować również w znacznie tańszych słuchawkach, także nie jest mi ono obce per se. Warto jednak mieć je na uwadze, bowiem automatycznie wywiera to w ramach docelowego sprzętu źródłowego preferencję – może też nawet wymóg – w kierunku grania średnicowego lub po prostu przybliżającego nieco wokale tak, aby przynajmniej odległość stała się bardziej namacalna.

Powyższą uwagę można również przełożyć na kwestię masy i dociążenia dźwięku. Zdarzało mi się usłyszeć średnicę HD800 trochę aż nazbyt transparentną i powściągliwą tak w pozycji, jak i nasyceniu. Podobną przejrzystość mogłem usłyszeć w elektrostatykach STAXa z serii Lambda, z tym że tam na ogromny plus pracowała niemal domózgowa prezentacja średnicy, a więc cecha, której HD800 na swój sposób unikają. U STAXa, mimo zwiewności i lekkości, średnica pozostawała się mimo wszystko intymnym i namacalnym zakresem właśnie przez wspomnianą bliskość. W przypadku HD800 ową zwiewność również możemy uświadczyć i jest to zupełnie pozytywne zjawisko, świetnie uzupełniające się z całościowym charakterem tych słuchawek. Problem w tym jednak, że ze względu na brak tak specyficznej jej pozycji, jaką opisałem wyżej w przypadku Lambd, na ogół oddala się od nas i nie nawiązuje aż takiej interakcji. Tą możemy przywrócić bardziej skupiając się na dobraniu tak jak pisałem odpowiedniego dla nich toru pod względem bliższej i bardziej nasyconej średnicy. Jeśli tylko spełnia się ten warunek, w HD800 zaczynają dziać się małe cuda.

Na koniec pozostaje wspomniana kwestia konturowości dźwięków średnicy. W pewnych chwilach dawało się odczuć subtelne ich rozmycie i przez to w pierwszej chwili trudność w objęciu słuchem takimi, jakimi są w rzeczywistości. Brzmi to tak, jakby (dajmy na to np. wokale) znajdowały się w swego rodzaju chmurze i skraplały w pewnej od nas odległości, formułując tym samym dźwiękowy twór. Bardzo dobrze słychać to w przypadku FKA Twigs – Video Girl, gdzie odróżnienie, czy też w ogóle ustalenie pozycji wokalistki przychodzi w przypadku LCD-3 czy nawet T1 łatwiej, niż w HD800. W tych ostatnich trzeba się na swój sposób nauczyć to rozpoznawać, przyzwyczaić się do pogłosowego sposobu grania tych słuchawek, ale na całe szczęście nie jest to awykonalne, a w dalszej perspektywie – wręcz pomijalne. Wiele zależeć też będzie od słuchawek, z perspektywy których będziemy próbowali do HD800 podchodzić. Jeśli do tej pory użytkowaliśmy modele średnicowe, ciepłe, basowe, mocno wokalizujące, będzie nam trudniej. Jeśli jednak czynić będziemy kroki ku nim z modeli oscylujących wokół genezy gatunku, wtedy mamy wysoce ułatwione zadanie i przepis na miłość od pierwszego odsłuchu.

Mimo, że uważam te konkretne cechy średnicy HD800 za swego rodzaju minusy z perspektywy po części możliwości samych słuchawek, a po części preferencji, mam jednocześnie ogromną tolerancję do takiego stanu rzeczy. Bierze się ona głównie z doświadczenia z takimi słuchawkami, wieloletniej obecności modeli tego typu w mojej kolekcji i na mojej głowie, a zatem ze świadomości, że właśnie na tym polega całościowy sposób grania tego modelu, bardzo odmienny od wszystkich tańszych i będący z tego powodu państwem w państwie – klasą samą dla siebie. Jeśli producent zacząłby manipulować średnicą, prawdopodobnie popadłby w takie same kompromisy, jak Beyerdynamic ze swoimi T1. Tam pozycja średnicy była niemalże idealna, bezpośrednia, ale nadal neutralna. Wszystko to jednak odbywało się kosztem niektórych cech dźwiękowych, również i sceny, która ustępuje HD800 w zasadzie pod każdym względem (głównie rozmiarem) i jedynie w zakresie precyzji pozwala na ewentualne jeszcze dywagacje.

To zadziwiające, ale góra, mimo wyraźnego wybicia w 6 kHz, jest w nich spokojniejsza, niż w konkurencyjnych zdawałoby się Teslach T1. Bierze się to głównie z faktu, że T1 notują wystrzał na styku średnicy i góry wynikający z kompletnej rezygnacji dampingu w środku muszli. HD800 mimo, że kroczą po stronie charakteru neutralnego, wykazują pewną tendencyjność do podkreślania niższych górnych zakresów i wyciągania z dźwięku dodatkowej porcji detali oraz światła. Reagują w tym względzie z torem, pod jaki są podpinane i tu również bardzo ciekawe efekty udało się uzyskać z Iconem HDP, powtarzając tym samym schemat dokładnie taki sam, jak w przypadku T1. Nie dostają jednak takiego szału jak one w świetle „złego” ich nałożenia i z tego względu uważam HD800 za produkt znacznie lepiej zaprojektowany pod klienta końcowego.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie naprawdę wysoka jakość sopranów oraz całościowa rozdzielczość tego modelu, już nawet ze standardowego kabla czyniąc powabne gesty w kierunku wszystkich, którzy są spragnieni prawdziwej jakości i wierzą w sensowność konstrukcji dynamicznych, nie dając się skusić ani magii i kameralności planarów, ani eteryczności i krystalicznej jakości elektrostatów. Nie zaskoczyła mnie za to jak pisałem pod żadnym względem jakakolwiek siarczystość czy też nadmierna ostrość tych słuchawek. Aby HD800 tak się zaczęły zachowywać, musielibyśmy im w tym pomóc dobierając dokładnie tak grający tor. Sennheisery nie są może aż tak bezwzględne jak T1 względem niego, ale swoją wybredność i humory również posiadają, a co lubią pokazać od czasu do czasu bez patyczkowania się czy to z nami, czy w skrajnych przypadkach naszym portfelem. Po prostu z byle czego „nie zagrają”, ale nie chodzi tu może tyle o sprzęt drogi, bowiem cena nie zawsze odbija się na faktycznej jakości otrzymywanego sprzętu, ale po prostu wybrania go z głową. Przykładem niech będzie tu rzeczony Icon HDP, który jest względem tych słuchawek układem teoretycznie nastawionym na odstrzał z marszu bez pytania. Gra natomiast z nimi bardzo dobrze. Przypadek? Nie, logika – a dokładniej rzecz ujmując po prostu świetnie dobrana tonalność mimo niższej klasy samego sprzętu względem słuchawek. Identycznie rzecz się miała z T1, więc trudno mówić tu o faktycznym przypadku.

Oczywiście takie teorie są nie w smak wszystkim zawziętym fanatykom tego modelu, którzy raczą twierdzić, iż z niczym poniżej 5k zł sprzęt ten nie ma prawa grać. Tak samo myślę nie w smak jest to pracownikom salonów audio, którzy w ten sposób będą próbowali albo lansować swój sklep, swoją osobę, albo po prostu utrzymywać stereotypowe podejście klienta do zakupów. Właśnie dlatego tak bardzo jestem usatysfakcjonowany tytułem niezależności, bo bez koneksji z tym światem i za cenę minimalnej w efekcie dostępności do sprzętu mogę spokojnie wyrazić swoją opinię, czy to się komukolwiek podoba, czy nie. Prawda jest proszę Państwa więc taka, że owszem HD800 bardzo ładnie się skalują i co wykazywało bardzo celowe podpinanie ich pod tańszy sprzęt, by później pod czymś lepszym oberwać jakością prosto z pieca, ale nie należy popadać w histerię. Każde słuchawki, nie tylko HD800, zawsze będą miały swój własny charakter i sposób grania. HD800 nigdy nie zagrają jak LCD-3 czy T1, tak samo z obu tych par niemożliwym będzie zrobić HD800. Torem oczywiście można każdą parę dostrajać pod swój gust, ale tylko do pewnego stopnia, tak samo jakość wyciągać będziemy mogli tylko do określonego momentu, gdzie sprzęt będzie już odmawiał nam potencjału, wcześniej dostatecznie już wyeksploatowanego. Podłączanie zaś tak drogich słuchawek pod jak największy wachlarz rozwiązań z różnych przedziałów cenowych pozwala na bardzo naukowe podejście do odpowiedzi na zagadnienie „od jakiego pułapu słuchawki są w stanie satysfakcjonująco zagrać”. Sennheisery mają w tym względzie spory potencjał.

Ponieważ HD800 należą do gatunku modeli w pełni otwartych neutralno-jasnych, nie ma niestety możliwości oczekiwania po nich efektu czarnego tła, ani też wyciągania dźwięków z mroku. Sennheisery serwują dźwięk z maksymalnym detalem, nieprzejaskrawiony do granic możliwości, ale pokazujący wszystko jak na talerzu. Pod tym względem potrafią być w wielu miejscach bardzo brutalne wobec nagrań zrealizowanych z gorszą jakością lub po prostu nagranych w dziwny sposób, ale do skrajnej bezwzględności, jaką charakteryzowały się T1 jeszcze im na szczęście brakuje.

Dochodząc wreszcie do sceny muszę przyznać, że dawno się tak nie bawiłem. Scena jest ogromna, ze świetnie zdefiniowaną głębią i percepcją, a także bardzo dobrym obrazowaniem. W zasadzie jedyną jej wadą jest wspominany przy okazji średnicy efekt rozmycia się dźwięku w naszym najbliższym otoczeniu i w ten sposób rozlanie się źródeł pozornych na większym obszarze, niż byśmy się spodziewali. To, co powinno znaleźć się niemal w naszej głowie, co do zasady będzie usilnie prezentowane tak, aby odległość od nas mimo wszystko była co najmniej zachowana, ale najczęściej dodatkowo nadana i w ten sposób powiększona. Traci na tym nie tylko intymność przekazu, ale też poprawne renderowanie kształtu instrumentów i tylko na bardzo kompetentnym sprzęcie będziemy w stanie wycisnąć tu z jego średnicy ostatnie soki również z pewnym przekładem na scenę.

Ze względu na słabiej artykułowany punkt skupienia środka sceny, większy nacisk kładziony jest na całościową spektakularność i efektowność przestrzenną. Nie jest jednak tak, że taki stan rzeczy jest dobrem uniwersalnym – ma to swoje wady, jak i zalety. Dla przykładu w muzyce operującej mocno na wokalach i średnicy HD800 mogą brzmieć trochę nienaturalnie. To jednak co te słuchawki wyprawiają w przestrzennej elektronice jest z kolei totalną odwrotnością poprzednich wrażeń. Efektowność w takich utworach po prostu nie mieści się w głowie i przyznam się było to doświadczenie dla mnie wyborne, którego nawet w przypadku przytaczanych tu już Lambd nie pamiętałem.

Lambdy miały jednak nad HD800 dużą przewagę w jednej rzeczy: scenicznym realizmie. Nie grały tak obszernie jak 800-tki, nie miało się w nich wrażenia aż takiej wolności i bezkresu, ale nie znaczy to, że były one go pozbawione. Mało tego że nie były, ale też cechowały się czymś takim, jak niesłychanie poprawne adresowanie średnicy i bliskich dźwięków dokładnie w takiej pozycji, w jakiej zostały nagrane i w dodatku bez jakiejkolwiek negacji najdalszych, najbardziej oddalonych źródeł pozornych oraz przy zachowaniu pełnej, wręcz w trójwymiarowym, sferycznym kształcie sceny. Była to prezentacja tak doskonale zbalansowana i zrównoważona, że po dziś dzień uważam ją za czystą referencję. HD800 w tym względzie brakuje zatem raptem jedynie wspomnianego punktu zbiegu.

Jest jednak też pewna kwestia uzyskiwanego w ten sposób charakteru. Przykład Lambd przywołałem tutaj bardzo celowo. Są one bowiem w swojej prezentacji tak wyjątkowe, że odchodzą od sposobu jej kreowania przez słuchawki i bardziej skłaniają się w stronę tej serwowanej już przez kolumny. To jest też powód, dla którego często w recenzjach STAXa w prasie branżowej padają porównania do systemów kolumnowych za nieporównywalnie większe pieniądze. HD800 w pewnej chwili odebrałem jako słuchawki próbujące osiągnąć dokładnie ten sam cel, ale niestety po drodze wychodzi im to trochę bardziej sztucznie. W efekcie charakter prezentacyjny słuchawek zmienia się i nie jest to ani sposób kreacji dźwięku typowo słuchawkowy, ani też kolumnowy. Zdarza się to jednak niezmiernie rzadko i co ciekawe – na określonym typie sprzętu, bliższym ogólnie pojętej neutralności aniżeli tonalności mogącej być przywitaną przez HD800 z otwartymi ramionami.

To jednak mówiąc wciąż nie można zaprzeczyć, że w kwestiach objętości scenicznej te słuchawki są niesłychane. Urzeka mnie swoboda, z jaką kreują scenę muzyczną, rzuca mnie na kolana ich bezkres, brak jakichkolwiek granic. Są tak otwarte, rześkie i zwiewne, jak tylko się da i pod tym względem uważam, że Sennheiser wycisnął z tego modelu w zasadzie maksimum. Bez zmiany technologii lub głębszych w niej modyfikacji prawdopodobnie nie będą grały w tym względzie lepiej. Gdyby zrobiono porządek z centrum odległościowym sceny, HD800 byłyby słuchawkami w przypadku sceny bezwzględnymi i mającymi generalnie wszystkie możliwe karty z talii w ręku, ale nawet i bez tego są one godne wszelkich pochwał.

Słuchając na nich elektroniki pod postacią chociażby M-Seven – World in a Rain Drop, w połączeniu z wygodnym fotelem naprawdę nie pamiętam, kiedy tak głęboko odczuwałem ten utwór, choć nawet na LCD-3 nie narzekałem na brak wrażeń. Z tym że o takiej scenie, jaką legitymują się HD800 w tego typu utworach, Audeze mogą jedynie pomarzyć, nawet po modyfikacjach ustępując im zwiewnością i eterycznością. Zresztą co tu ukrywać – Audeze są słuchawkami od innych zadań i gatunków, także nie należy mieć do nich za to pretensji, że specjalizują się w przeciwnym biegunie. Dawniej zdarzało mi się elektroniki słuchać w znacznie większych ilościach, wręcz tylko i wyłącznie. Dopiero później nastąpiło pewne otwarcie i tym samym poluzowanie preferencji, bowiem słuchawki analityczne, przestrzenne czy neutralne, jakkolwiek brylujące wcześniej w takich gatunkach, stawały się zbyt oschłe i zobojętniałe w innych. Z tego względu należy moim zdaniem porzucić mrzonki o słuchawkach „dla wszystkich i do wszystkiego”, bowiem coś, co jest na ogół dobre we wszystkim nie będzie bardzo dobre w czymś jednym. Toteż fakt specjalizacji jest tu czymś naturalnym i zrozumiałym, a także powodem dlaczego tak wiele osób posiada więcej niż jedną parę słuchawek flagowych w swojej kolekcji. Nie ze snobizmu i zbytku, a często właśnie dlatego, że używają każdej w zależności od materiału, nastroju czy innych czynników. Widok starych Lambd Professional w towarzystwie HD650 już dawno przestał mnie dziwić.

Powyższymi akapitami chciałem wskazać jako mimo wszystko największą zaletę najwyższych słuchawek Sennheisera jedną kluczową rzecz – specjalizację. Tonalność służącą wyciąganiu detali, zachowując z jednej strony wierność kanonowi słuchawek wywlekających dźwięk za fraki na ulicę, z drugiej utrzymując jeszcze w paru kluczowych punktach status quo. Przede wszystkim jednak scenę, która zamiast zapierać dech w piersiach, sama wtłacza go nam do płuc. W Audeze dźwięk w przesmaczny sposób w nas wsiąka, wchłaniamy go, nasycamy się nim, zaś u Sennheisera po prostu nim oddychamy i to chyba najlepszy sposób na zobrazowanie Państwu tego, jakie różnice dzielą sposób serwowania dźwięku obie te konstrukcje.

Nie uczyniłem tego jednak bez powodu. Było to potrzebne do zadania paru fundamentalnych pytań: który sposób prezentacji jest „lepszy”? Który wierniej prezentuje muzykę? Który jest bardziej poprawny? Które słuchawki są w stanie „przebić” całościowo HD800? Na takie pytania niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi i chciałem to podkreślić na sam koniec opisu brzmieniowego w kontekście uwag odnośnie chociażby basu czy średnicy w słuchawkach jakby nie patrzeć szczytowych w ofercie Sennheisera i kosztujących 5 tysięcy złotych, uznawanych za jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy model dynamiczny na świecie.

To też sprowadza się do ogromnej relatywności pojęć „lepszy”, „najlepszy” itd. Bas w HD800 jest bardzo dobry, ale w LCD-2F i LCD-3 uważam ten zakres za lepszy, pełniejszy, równiejszy, bardziej nasycony. Średnica Sennheiserów ucieka trochę do przodu, toteż moim zdaniem mimo świetnej realizacji w ramach swojego ogólnego charakteru, gubi po drodze to, czym są w stanie urzec użytkownika domenowe T1 i SR-303, dające tak samo transparentną i zwiewną średnicę, tylko że znacznie bliżej, poprawniej i bardziej wokół pojęcia umownej „referencji”. O gardłowej wokalizie z ciężkością a’la ponownie Audeze celowo nie mówię, bowiem z owej domeny taki kształt średnicy się wyłamuje. Góra również jest zrealizowana fantastycznie, ale nie będzie to taka czystość i sparkling, jak u STAXa. Scena to ogrom i przestrzeń, ale znów konstrukcyjnie (i przez średnicę) nie będzie to grało tak poprawnie i trójwymiarowo, jak w Lambdach. Klarowność i rozdzielczość HD800 ponownie będzie na ich rzecz troszkę ustępowała, nie będzie też takiego wyrafinowania jak w LCD-3, o ile nie użyjemy bardzo drogiego toru dobieranego z głową. Teoretycznie więc HD800 mają w sobie niemal wszystko i grające w idealnej ze sobą zgodzie, wciąż jednak subiektywnie znajduję w pamięci i pod ręką słuchawki, które coś tam potrafią zrealizować lepiej. Odbywa się to kosztem czegoś i niestety (albo i stety) HD800 zachowują na swojej głowie laur zwycięzcy w kategorii ogólnego wyważenia różnych cech oscylujących wokół neutralności. Ale i tu znów uważam, że subiektywnie lepsze (naturalniejsze) strojenie tonalne przypada w udziale LCD-2F.

Możemy się tak licytować bez końca, ale nie o samą licytację chodzi co kto ma, co jest lepsze, co jest gorsze, a o sam fakt, że tak wiele „asów” z dźwiękowej talii jest rozsianych po tak wielu parach słuchawek i każda z nich ma w sobie pierwiastek ostateczności. Brak tymczasem pary, która miałaby wszystko w ręku, zawsze jest to coś za coś, handel wymienny. Lambdom przydałaby się taka otwartość sceniczna, jaką mają HD800, a także strojenie z LCD-2F i bas z LCD-3. T1 brakuje dołu i góry HD800, LCD-3 wygody i ponownie góry z HD800 itp., itd. Gonimy i gonimy, ale na dobrą sprawę nie wiemy czy obiekt gonitwy w ogóle istnieje.

HD800 starają się zatem dać jak najwięcej i na zasadzie kompromisu okraszonego maksymalną otwartością, stwierdzając swojemu użytkownikowi prosto w uszy, żeby nie szukał już dalej i poprzestał na tym, co ma na głowie. Ma na szczęście wiele, może nie same asy, ale bardzo wysokie karty, z którymi spokojnie może dokończyć rozgrywkę i nie stracić. Żadna zatem z wymienianych przez ostatnie akapity uwag w jakikolwiek sposób nie przekreśla brzmienia recenzowanych słuchawek, nie rzutuje też na ich ocenie końcowej, ponieważ dźwięk zachowuje wysoką spójność tak tonalną, jak i charakteru. A ponieważ słuch każdy z Państwa posiada swój własny, wyjątkowy, dlatego ostatecznie mimo nawet odnotowania tych samych cech brzmieniowych podczas Państwa odsłuchu HD800, nie jest powiedziane, że zinterpretujecie je Państwo w ten sam sposób, co ja. Tym samym mimo wybornej kondycji sonicznej tych słuchawek nie można powiedzieć, że to właśnie one dzierżą bezwzględny monopol na prawdę i to właśnie ich prezentacja jest najwierniejszą, najlepszą itd. Póki branża audio będzie opierała się o nas – subiektywnych odbiorców mających własny gust – żadne słuchawki nie będą mogły być nazwane tak w sposób kategoryczny. Trzeba będzie je zawsze odkrywać samemu i tak samo samemu przechodzić wraz z nimi przez audiofilskie drzwi.

Mówiąc tym samym całkowicie subiektywnie z własnej perspektywy, jestem niesamowicie rad w duszy, że wreszcie udało mi się postawić znaczek zaliczonego odsłuchu tych – naprawdę szczytowych – słuchawek dynamicznych. W ich dźwięku faktycznie daje się poczuć inżynierskie podejście do odtwarzania muzyki, a zetknięcie się z nimi na ogół będzie faktem bardzo przyjemnym i budującym. Tego typu słuchawki mają ogromny posłuch i poważanie zwłaszcza u tych osób, które ponad wszystko cenią sobie zjawiska przestrzenne na najwyższym możliwym poziomie, ale też preferują mocniejszy przechył w stronę dźwiękowego ekshibicjonizmu ponad lukrem i kameralnością. Ze względu na to, że brzmienie takie przerabiałem od wielu lat z naprawdę wieloma słuchawkami, dźwięk HD800 okrutnie mi się podoba i wraz z najdroższymi konstrukcjami elektrostatycznymi traktuję go jako szczytowy w ramach opisywanego nurtu. Nie przekreśla on jednak sensu tej drugiej strony, nie rozsądza o byciu w błędzie posiadaczy słuchawek z „ciemnej strony mocy”, dzięki czemu będąc modelem wyspecjalizowanym po „jasnej”, może z nią z powodzeniem koegzystować w ramach jednego użytkownika. Wszystko bowiem ostatecznie zależy od tego, czego szukamy.

Dlatego też do HD800 nie należy podchodzić z perspektywy jedynej pary, która ma wszystkimi rządzić w każdych warunkach i na każdym utworze i być odpowiedzią na wszelakie kwestie akustyczne niczym sławetna szara maść. Zamiast tego należy patrzeć na nie jak na słuchawki trochę bardziej specjalistyczne o określonym nacechowaniu i spełnianiu konkretnych potrzeb klienta. Jeśli naszym celem jest znalezienie słuchawek zbalansowanych, w dużej mierze neutralnych, z tendencją do jasności, wysoką detalicznością i maksymalną w swych rozmiarach sceną, która rzuci nas na kolana w elektronice i ambiencie, to HD800 powinny być koronną pozycją na liście zakupowej. Jeśli szukamy bardziej monumentalnego na charakterze basu, przepięknie nasyconej średnicy i kameralnej aury okraszonej bardzo realistycznym strojeniem, raczej pisane nam będą nieco inne słuchawki. Tak samo będzie w kwestii szybkich i do kości neutralnych analizatorów o bezwzględnym stosunku do utworów i sprzętu, od których HD800 również odchodzą w bardziej ludzkie, przyjazne strony.

Odsłuchy kończę tym samym z ogromnym poczuciem satysfakcji, a także dużą dozą nostalgii do brzmienia, które kiedyś było mi jedynym i do którego dzierżę po dziś dzień nieopisany szacunek. Jestem zadowolony, że HD800 potrafią zagrać pięknie nawet z tańszego sprzętu z przyjemnym dla uszu efektem, o ile jest on w ramach tonalności dobrany do nich z głową. Że nie wymagają od nas, jako od ich użytkowników, kosztowania się na równie drogie, jeśli nie wielokrotnie droższe od nich dźwiękowe fundamenta. Cieszę się, że mogę w ten sposób napsuć krwi handlowcom próbującym pod postacią osób prywatnych w różnego rodzaju komentarzach wciskać ludziom sprzęt sztucznie drogi i niekoniecznie wart swojej ceny, jak np. właśnie za taki przez wielu uważany Sennheiserowski HDVD800. Cieszę się naprawdę z wielu rzeczy wynikających z powyższej recenzji. Ale przede wszystkim jestem pod wrażeniem rzetelności w reprodukcji dźwięku oferowanej przez te słuchawki, ich barwy, tonalności utrzymanej mimo wszystko w ryzach i wygody nie tylko konkurującej z najlepszymi, ale samej z siebie ustanawiającej standardy dla innych. I choć nie ma ideałów, Sennheiserom jest do nich definitywnie bliżej, niż dalej.

 

Zastosowanie

Sennheisery są w tym względzie słuchawkami zadziwiająco uniwersalnymi, ale to właśnie gatunki elektroniczne, akustykę i muzykę poważną wskazywałbym jako ich naturalne środowisko i tak samo, jak w przypadku znacznie tańszych, ale też bardzo dobrych w swojej cenie K712 / 7XX, słuchanie tego typu muzyki jest na ogół zapowiedzią długiego i bogatego w efekty stereofoniczne seansu, w którym największą troską będzie długość playlisty oraz miękkość fotela i zawartość kieliszka (tudzież jego pojemność).

Słuchawki mają w sobie naprawdę sporo różnych zastosowań. Wychodzić będą one podczas różnorodnych konfrontacji z innymi parami i przeradzać w przewagę raz to jednej, raz drugiej pary konfrontowanej z 800-tkami. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że odbywałoby się to bez względu na to, czym przeciwnik HD800 by nie był i z jakiej półki cenowej by nie pochodził. Niemniej mam wrażenie, że to właśnie z HD800 można i spokojnie przysiąść przy grach komputerowych, a to zastosować tak jak w recenzji do celów stricte odsłuchowych i nie tylko muzyki jak pisałem elektronicznej czy elektroakustycznej, ale też traktować jako sprzęt stricte pomiarowy, a więc narzędzie pracy zdatne dla osób takich jak ja. Paradoksalnie to właśnie ich wysoka czułość na sprzęt źródłowy oraz umiejętność pokazywania na wierzchu wielu różnych smaczków definiuje ich okrutnie wysoką przydatność w takich właśnie funkcjach. Podczas gdy z np. T1 byłbym przykuty stricte do tego właśnie rodzaju aktywności, z HD800 nie mam problemu posiedzieć sobie zwyczajnie w trakcie pracy nad innymi rzeczami, zanurzając się w głębinach scenicznych kolejnego z rzędu albumu.

 

Synergiczność

Twierdzi się, że wybór odpowiedniego wzmacniacza jest sprawą dla HD800 niezwykle trudną. Jestem jednak skłonny ku opinii, że jednak dla takich słuchawek jak LCD-3 czy T1 sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. HD800 nie odnotowują problemów z tonalnością wymagających działań stricte korekcyjnych, toteż wybór sprzętu źródłowego winien być podyktowany pożądanym konkretnym efektem końcowym. No i oczywiście świat tylko na samym wzmacniaczu się nie kończy, bowiem do głosu dochodzi jeszcze DAC oraz na samym końcu – okablowanie.

Osobiście uważam, że najlepsze efekty można uzyskać łącząc HD800 z takimi elementami toru, które skupiać będą się przede wszystkim na średnicy i nie eksponowały nadmiernie góry. Skutkować będzie to przybliżeniem się wokali, nabraniem przez nie masywności i nasycenia, a także brakiem negatywnego odbicia na sopranach, które na przejaskrawionych torach mogą sporadycznie wykazywać tendencję do sybilizacji. Jeśli udałoby się uzyskać przy okazji porządną scenę i dobrą kontrolę basu wraz z zachowaniem odpowiedniej szybkości – uzyskalibyśmy sprzęt zasadzie idealny i mający wszystkie ważniejsze karty z talii.

Jeden z najbardziej opłacalnych systemów zbalansowanych od Aune. Z HD800 osobiście rekomendowałbym coś cieplejszego.

Dlatego też kluczowym jest dobranie odpowiednich właśnie w tym konkretnym punkcie elementów toru, bowiem chociażby naprawdę spora scena 800-tek zacznie wtedy pracować nawet w mniej sprzyjających dla niej warunkach na naszą korzyść. Warto także rozważyć podle nich zakup sprzętu zbalansowanego. HD800 zyskają dzięki temu jeszcze kilka dodatkowych punktów w zakresie holograficzności sceny, a co moim zdaniem bardzo im się przyda w uszach wszystkich, którym albo po drodze będzie jednocześnie z ciepłymi źródłami, albo którzy chcą wydłubać z tych słuchawek maksymalny potencjał sceniczny. Liczyć będzie się tu bardziej klasa samego urządzenia i sam fakt sygnału odseparowanego aniżeli moc. Jakie to będą urządzenia – pozostawiam własnej decyzji i ocenie.

Pokazane na zdjęciu Aune S6 i S7 są dobrymi urządzeniami tego typu w sensie ogólnym, ale niestety uzyskiwana z nimi synergia jest w zakresie mojego gustu niewystarczająca: wciąż nieco za jasno, aby można było uznać HD800 za słuchawki grające z nimi uniwersalnie i wolałbym tu już połączenia bardziej z HD800S niż klasyczną wersją. Znacznie lepszym, ale też i droższym kompanem będzie chociażby Burson Conductor V2+.

Z Conductorem słuchawki – zwłaszcza po S/PDIF – otrzymują przede wszystkim brak wpływu układu USB i sterowników na zdolności dźwiękowe. Ma to swoje podwójne zalety. Po pierwsze: scena się trochę konsoliduje, a więc teoretyczna wada zmienia w praktyczną zaletę. Po drugie: Conductor nie ma wtedy aż tak zaznaczonego obszaru niskiego i średniego sopranu. To zmiana akurat bardzo subtelna, ale przez HD800 (i K1000) po kilku przełączeniach wyczuwalna. Burson wyśmienicie odpowiada barwą tym słuchawkom i choć nadal nie koryguje ich tak, aby zrobić z nich potulne baranki, charakterem im odpowiada.

Wyraźnie większą korekcyjność i realnie słyszalną potulność udało mi się uzyskać z zestawu NuForce DAC-80 + Cayin HA-1A. Obficie opisywałem to połączenie w recenzji tego wzmacniacza, ale jego lampowa konstrukcja bardzo wydatnie wpływa na dociążenie i docieplenie HD800. Tracimy co prawda znaczną część techniczności, sporo sceny oraz czystość brzmienia (słyszalny szum), ale analogowość tego wzmacniacza i muzykalność są w stanie nadgonić wspomniane przywary.

Wartym odnotowania innym wzmacniaczem, a raczej integrą hybrydową, jest Cayin HA-3. O ile przeżyjemy fakt, że sprzęt potrafi (z Dharmami najbardziej słyszalnie) brumić, jak również słabe wyposażenie i przestarzałe sterowniki dołączane do zestawu, to efekty soniczne były również obliczone na przyjemny, wygładzony rezultat.

 

Modyfikacje i okablowanie

O tym, że Sennheisery HD800 mają w sobie sporo potencjału, świadczyć może nie tylko wysoka skalarność w kontekście toru, ale i zmiany, jakie wprowadzane są przez różnego rodzaju modyfikacje oraz niefabryczne okablowanie.

 

Modyfikowanie HD800

W ramach tego tematu wchodzi naprawdę wiele różnych patentów, od prostych wkładek akustycznych, przez legendarny Anaxilius mod (tudzież Annax mod), po modyfikacje takie jak rezonator SuperDuponta, mający za zadanie naśladować zmiany, jakie wprowadzał sobą model S. Zdarzają się także przypadki recablowania słuchawek na sztywno, z pełną rezygnacją z gniazdek, wymiana ich na duże gniazda mXLR, modyfikacje wewnętrznego okablowania (interwiring). Niektóre z tych modyfikacji są bardzo ciekawe, choć inne, zwłaszcza te zmieniające słuchawki wyglądem na przysłowiowe „ulepy”, przypominają mówiąc kolokwialnie druciarnię rodem z naszych rodzimych warsztatów samochodowych.

Osobiście preferuję modyfikacje nieinwazyjne, a jeśli już to takie, na których nie można nic stracić, a jedynie wygrać, zaś wizualnie aby nie zmieniało to kompletnie wyglądu samych słuchawek. Stąd też jedyne modyfikacje jakie finalnie stosowałem w 2021 roku, to:

  • wymienione okablowanie wewnętrzne
  • talerze antyrefleksyjne (creatology mod)
  • wkładki antyrefleksyjne (anax mod)

W latach wcześniejszych skupiałem się jedynie na różnorodnych wkładkach. Udało mi się w ten sposób słuchawki przyciemnić, ale niestety miało to swoją cenę w scenie, szybkości i holografii. Słuchawki grały znacznie zwyczajniej i neutralniej. Choć teoretycznie było to dobre zjawisko, moim zdaniem koszt jaki ponosi ich nabywca wyrażony w dźwięku jest niestety zbyt duży. Podobny problem miały również Beyerdynamic T1 i T1 v2, które wraz z neutralizowaniem wpływu deflektora akustycznego gubiły też ich urokliwość i iskrzenie.

Ostatecznie każdy musi przetestować swoje własne pomysły i patenty. Wśród tych ostatnich mam na przykład własne nauszniki welurowe zamiast oryginalnych, ale do takich zabaw jeszcze długa droga i przede wszystkim konieczność posiadania masy wolnego czasu.

 

Niestandardowe okablowanie

Pierwotnie słuchawki pracowały na robionym na moje specjalne zamówienie kablu na bazie 8-żyłowej miedzi OCC 7n. Był to kabel dwuczęściowy, oparty o wiązkę główną zbalansowaną oraz dodatkowy długi adapter na wtyk jack 6,3 mm. Dzięki temu możliwe było użytkowanie ich z dowolnym sprzętem audio i badaniem m.in. różnic między wyjściami realizowanymi w ramach tego samego urządzenia.

Przede wszystkim powodem zmian w dźwięku, o których zaraz powiem, są zmiany w samym przewodniku. W fabrycznym kablu mamy miedź posrebrzaną jeśli dobrze pamiętam, do tego jej przekrój jest bardzo mały. Niemożliwym jest więc, aby tak dramatyczne zmiany w ramach przewodów nie wpłynęły na parametry transportowanego sygnału.

Z takim dwuczęściowym kablem ani wzmacniacze SE, ani BAL nie są HD800 straszne.

Już na starcie daje się odczuć wygładzenie na całym przebiegu pasma, ale jeśli się wsłuchać, najmocniej zaznacza się ono w zakresie 4-10 kHz. W porównaniu do fabryki zniknęło delikatne wrażenie surowości brzmienia, a to zaś łączy się w dużym stopniu z modulacją barwy ku bardziej przyjemnemu, gardłowemu kierunkowi.

Zyskały również na czułości, bowiem lepiej reagują teraz na zmiany między torami, źródłami, wyjściami. Wszystko robi się nagle oczywiste i słyszalne, chociażby w sytuacji gdy przełączam się między Conductorem V2+ a duetem Aune S6 + S7 w trybie BAL. Na tym pierwszym, mimo pracy tylko jako single-ended, jest przyjemniej, zaś na Aune od razu słychać więcej światła. Słuchawki nie starają się już unormować wszystkiego na jednorodną jasność mimo różnic między testowanymi za ich pomocą urządzeniami.

Wielu osobom zapewne zależy na tym, aby móc przeczytać o bardziej opanowanym peaku w niesławnym punkcie 6 kHz. Choć zmiana nie jest jakaś kolosalna, daje się poczuć że słuchawki wygładzają ten fragment i odsuwają troszkę sekcję sopranową od nas, zmniejszając kontrast między jej lokalizacją, a wokalizą (duży pozytyw). Wcześniej miały tendencję do przysuwania pewnych partii instrumentów, zaś teraz zaczyna się to normować. Niemniej zaznaczę: HD800 wciąż są słuchawkami jednoznacznie jasnymi, także kabel nam tego w magiczny sposób nie odmieni i absolutnie w żadnym wypadku nie zastąpi porządnego, synergicznego toru. Jednocześnie w ich przypadku na efekt końcowy pracuje suma malutkich zmian i detali, ostatecznie przesądzając o efekcie końcowym. Jest to powtarzająca się domena słuchawek typowo czułych na wszelakie parametry i warunki elektryczne.

Czy kabel wprowadził też jakieś efekty uboczne? Niestety tak. Przede wszystkim daje się poczuć, że ocieplenie ma miejsce nie punktowo, a obszarowo, przez co o ile peak nadal występuje o tyle jego otoczka przyciemnia się wraz z nim, pozostawiając wciąż kontrast tonalny i powodując coś zgoła przeciwnego, czyli wrażenie delikatnego efektu „koca” na sopranie. Jednocześnie słuchawki wraz ze stratą swojej surowości gubią też nieco sceny i szybkości.

Spowodowało to, że ostatecznie kabel postanowiłem sprzedać. Z dużą stratą bo dużą, praktycznie zaraz po fakcie zajęcia się samodzielnie tematem okablowania słuchawkowego. Nie miałem wtedy jeszcze żadnych planów co do jakiegokolwiek własnego kabla, tym bardziej plecionego, a także jakiegoś większego pomysłu na to, na jakim przewodniku można było oprzeć nowy kabel.

W wypadku poprzedniego kabla teoretycznie efekt synergiczny był dobry, a jakość dźwięku mocno się podnosiła, ale intencją jednak było zachowanie ich „benchmarkowego” charakteru i przede wszystkim zdolności scenicznych. To zaś wynikało z faktu przesiadki na system Pathosa, który o ile nie miał przeogromnej sceny (przynajmniej względem Conductora V2+), o tyle miał ją bardziej dopieszczoną na precyzji. A to przecież ogromna zaleta HD800.

Moja koncepcja więc zmieniła się na następującą:

  • zostawić zmiany tonalne w rękach źródła
  • stworzyć kabel wyważony brzmieniowo
  • skorygować możliwie jak najwięcej wad słuchawek, jednocześnie nie negując zalet

Troszkę karkołomne zadanie, a przynajmniej tak mi się wydawało, aż nie zrealizowałem wcześniej już planowanego projektu z rekablowaniem swoich K1000 kablem Fanatum Emmoni. Okazało się bowiem, że zastosowany tam kabel zachowuje się bardzo, ale to bardzo podobnie do wypunktowanych wyżej celów. Jednocześnie w precyzyjnym wymiarowaniu wydawał się niemalże perfekcyjnie skrojony pod wtyki od HD800, wręcz na styk żeby go zbudować. I choć na stole miałem jeszcze temat np. hybrydy 16-żyłowej, zakładając że udałoby mi się z nią zmieścić we wspomnianych wtykach, decyzja zapadła – powtórne wykonanie kabla do K1000, ale tym razem pod HD800, wykończonego wtykami rodowanymi oraz drewnem egzotycznym Bodo Etimoe.

Recenzja Sennheiser HD800

Choć na K1000 byłem bardzo zadowolony z tego kabla, na HD800 nie ukrywam, że byłem bardzo sceptycznie nastawiony i tak naprawdę nie wiedziałem czego się spodziewać. A spodziewać można było się wszystkiego, bo jednak K1000 jakby nie patrzeć grały inaczej, zaś względem poprzednio używanego kabla 8-żyłowego, bodajże 8 x 26 AWG, przeszedłem na 4 grubsze wiązki, a więc grubsze przewody w mniejszej ilości. Niby niewielki skok, a jednak, zwłaszcza biorąc pod uwagę zauważalnie większą sztywność, m.in. właśnie przez wypełnienie wnętrza maksymalnie przewodnikiem i tym samym ledwo zmieszczenie się we wtykach. Stąd też konieczność zastosowania wytrzymałego oplotu typu PET, który jest znacznie trudniejszy w uszkodzeniu niż klasyczny nylon, ale też o mniejszej grubości i braku tendencji do brudzenia się.

O ile więc ergonomia była gorsza, to w zamian okazało się, że brzmienie idealnie pokrywa się zmianami z tym, co notowałem na AKG. Kabel zachował szybkość i dokładność tych słuchawek, dołożył mam wrażenie basu, uczynił średnicę jeszcze bardziej przestrzenną i trójwymiarową niż na fabrycznym kablu, a do tego wygładził i uszlachetnił górę nie ruszając mikrodetali oraz umiejętności wejścia w tor i utwory niczym nóż w masło. Względem poprzednio posiadanego kabla było dokładniej na dole, z większą precyzją, responsywnością, a także większą sceną. Choć pamiętałem, że scena sprawiała wrażenie głębszej, to jednak nie z tak rozbudowaną holografią. Na pewno zaś było cieplej na górze, zaś w Emmoni było po prostu „normalniej”. Nie jest to więc zakres zmian o charakterze jednoznacznie korekcyjnym, a bardziej lekko korekcyjnym i przede wszystkim wyraźnie rozszerzającym. Komponuje się również wykonaną znacznie wcześniej modyfikacją wewnętrznego okablowania, także identycznym przewodnikiem i także „na styk”.

Do okablowania fabrycznego wracałem jeszcze parokrotnie, aby przekonać się, że nie ma on praktycznie ani jednego atutu poza większą giętkością w użytkowaniu, nawet jeśli jest ona realizowana kosztem tendencji do samoczynnego skręcania się, a czego w moim kablu nie odnotowałem (wręcz przeciwnie – do samoczynnego prostowania się). Nawet scena na szerokość pozostawała mniej więcej bez zmian, a jeśli udawało się wyczuć, że na danym utworze jest minimalnie szerzej na fabrycznym okablowaniu, od razu po uszach uderzały braki w holografii. Po prostu jest to mocno eliptyczny kabel, podczas gdy Emmoni jest zdaje się bardziej sferyczny.

Naturalnie łatwo będzie powiedzieć, że po prostu zachwalam swoje, ale naprawdę nie wiedziałem czego się tu spodziewać i liczyłem jedynie, że zmiany będą takie jak na K1000. Nie miałem pojęcia w jak dużej będzie to skali i czy cały trud poświęcony na opracowanie tegoż kabla w ogóle przyniesie jakiekolwiek owoce. Ba, nawet nie miałem w planach go pierwotnie w ogóle oferować (!), ponieważ przewodnik ten rezerwowałem głównie do interkonektów (korzystam przy Pathosach właśnie z Emmoni XLR). Ale sprawdził się tu dwa razy pod rząd tak dobrze, że postanowiłem uczynić go modelem wyjściowym i najbardziej referencyjnym także w kategorii kabli słuchawkowych. Aż kusi, aby zrobić go także do LCD-XC, ale tam na razie używam prototypu, który wykazuje się podobnymi właściwościami, co posiadany wcześniej 8-żyłowiec, nota bene także będąc 8-żyłowym kablem. Tu jednak nie dam się już namówić na wprowadzenie, ponieważ uważam swój drugi projekt 8-żyłowy za jednak lepszy, zarówno brzmieniowo, jak i konstrukcyjnie. Tym bardziej jestem jednak zaskoczony pozytywnie faktem, że przy tylko 4 żyłach dało się osiągnąć tak dobre efekty.

Recenzja Sennheiser HD800

Podkreślić jednak chciałbym też, że nie jest to „jedyne słuszne” podejście do tematu HD800. One mimo wszystko pozwalają na manipulowanie okablowaniem tak, aby osiągnąć także i te cieplejsze strojenie, zwłaszcza jeśli komuś wspomniany efekt „koca” na sopranie nie przeszkadza. Ale o tym, że osiągnąć udało się z teorią wyważonego okablowania sukces, niechaj świadczą dwie obserwacje i fakty.

Pierwszy: przed zastosowaniem Emmoni, korzystałem jedynie z fabrycznego okablowania, ale same słuchawki miały dwie modyfikacje. Był to wspomniany interwiring (modyfikacja twarda – czyli na stałe) oraz specjalne talerze antyrefleksyjne w środku muszli (modyfikacja miękka – czyli odwracalna). W sumie coś na kształt tzw. „creatology moda”. Efekty były bardzo dobre, ale ze zdumieniem stwierdziłem, że po podłączeniu się na Emmoni talerze te psuły mi bardziej dźwięk niż pomagały. Coś działo się nie tak z barwą sopranu i dopiero wyjęcie ich przywróciło wszystko do normy. Oczywiście cały czas biorąc pod uwagę nosowy sopran HD800.

Drugi: opowiadałem w recenzjach Audeze o pewnej przypadłości, którą notowałem na LCD-4 oraz LCD-3, mianowicie problem „nadmiernej separacji”. Objawiała się ona tym, że w utworach z przesuniętym balansem lub efektami przejścia z jednego kanału na drugi, miało się wrażenie, że to nie wcale cecha utworu, a defekt słuchawek. Umysł był tak mocno oszukiwany tak mocną holografią sceny, że zwracał to jako oczywisty błąd, uszkodzenie techniczne. Ze wszystkich trzech kabli jakie testowałem – fabrycznego, obcej konfekcji i własnej – tylko na swojej stwierdziłem taką cechę, choć jak pisałem większą głębokość sceny miała teoretycznie konfekcja obca.

Nie znaczy to też, że średnica w tych słuchawkach ucieka i wycofuje się. Ale od razu powiedzieć trzeba, że dyfuzja pozostała zachowana. Słuchawki nie są korygowane na pozycjonowaniu średnicy względem reszty i kabel nie przybliża wokalu w sposób bezpośredni. Takie właściwości ma np. AC3B, ale też odbywa się to kosztem wspomnianej głębokości i bardziej skupienia się na studyjnym charakterze całości w takim typowo industrialnym klimacie. Tu natomiast jest szlachetność, klasa, a przede wszystkim staranie się by robić wszystko tak jak należy, pozostawiając jak pisałem szerokie pole do manewru torowi audio. Tym zaś w przypadku HD800 są nie tylko moje doinwestowane Pathosy, ale też budowany przeze mnie (na dzień pisania tejże aktualizacji) serwer muzyczny DIY z osobną sekcją analogową z wymiennymi OPA właśnie pod cieplejsze, średnicowe granie na większą przyjemność. A przynajmniej takie mam ku temu intencje. Z tym kablem naprawdę nie mogę się doczekać efektów końcowych jak to zagra, choć raczej w gorszej mimo wszystko klasie niż Pathosy. Ale o tym będzie jeszcze okazja, aby porozmawiać obszernie innym razem.

 

Porównania

Na koniec zostawiłem sobie kilka przykładowych porównań ze słuchawkami, które moim zdaniem nawet mimo odwrotnej natury do tej prezentowanej przez HD800, będą bardzo ciekawymi przeciwnikami z perspektywy poszukiwania tych jednych, jedynych słuchawek.

 

vs Audeze LCD-2F (2015)

Co prawda nie jest to porównanie z przedstawicielem tej samej rodziny, ale LCD-2F nawiązują do HD800 chociażby ceną. Brzmienie Audeze to generalnie przeciwległy biegun, choć bardziej adekwatnym stwierdzeniem byłoby stanie w tym samym miejscu, co HD800, ale po przeciwnym brzegu jednej rzeki. Bas nieco bardziej wyrównany w Audeze, średnica wyraźnie bliższa i bardziej dociążona, ze smakiem i powabem, góra przyjemnie i aksamitnie strojona. Scena mimo, że nieporównywalnie mniejsza od HD800, jest bardzo poprawna w ramach swojej prezentacji. Jest to przekaz bardziej pod przyjemne i uniwersalne strojenie, aniżeli techniczne popisy HD800, mimo to jednak muszę przyznać, że to słuchawki Sennheisera okazują się mieć więcej ogólnych atutów, przede wszystkim ulokowanych w scenie oraz wygodzie. LCD-2F szanuję i wspominam po dziś dzień jako słuchawki niebywale ludzkie, znacznie bardziej naturalne niż HD800 i osiągające optymalne efekty wszędzie tam, gdzie z Sennheiserami robi się zbyt jasno. Jednocześnie 800-tki potrafią zabłyszczeć okrutnie tam, gdzie na muzykalnym torze „dwójki” nie do końca potrafią się odnaleźć.

 

vs Audeze LCD-3 (2015)

Zadziwiające, ale i tutaj sytuacja się powtarza. Standardowe LCD-3 przegrają z tańszymi HD800 tym razem (poza oczywiście wygodą) głównie w kategorii otwartości i jasności góry, trzymając w rękach atuty referencyjnego basu oraz przebogatej na tle HD800 średnicy, jak też i całościowej wysokiej rozdzielczości o mały margines. Mimo uroku i kameralności 800-tki wydają się być po prostu bardziej opłacalnym i nieco bardziej wartościowym dźwiękowo produktem. Ciekawostką jest, że również i w rankingu Davida Mahlera z head-fi HD800 plasują się wyżej ponad standardowymi LCD-3. Piszę o standardowych, ponieważ istnieje trochę patentów na modyfikacje tychże słuchawek, ale i wówczas można byłoby debatować nad konkretnym wyborem. Moim skromnym zdaniem, LCD-3 mają ogromny potencjał na elementarną jakość i czystość dźwięku. HD800 o ile grają bardzo klinicznie i dokładnie, znacznie trudniej są w stanie osiągnąć pułap jakościowy takich słuchawek jak LCD-3, zwłaszcza doinwestowanych. Płynność transjentów, monumentalność brzmienia, przejścia sceniczne, to wszystko w Audeze czaruje, choć dzieje się w ramach bardzo ciężkich i dosyć ciemnawych ich ramach.

 

vs Beyerdynamic T1 (Gen 1)

Pojedynki z najwyższym modelem Beyerdynamica są jak zawsze ekscytujące z tego względu, że teoretycznie obu słuchawkom jest bardzo po drodze. Teoretycznie oczywiście. Większość osób zalicza Tesle T1 w takich konfrontacjach jako model „tuż za” HD800 i przyznam się, że pierwotnie faktycznie udzieliło się to i mi. O ile Tesle T1 robią naprawdę dobre, iście profesjonalne wrażenie, uważam HD800 za trochę bardziej dopracowany produkt dla typowego konsumenta, który ma szansę mniej się do nich zrazić wprost z pudełka. Basu T1 mają co prawda nieco mniej od HD800 i w nieco mniej przyjemnym wydaniu, ale o lepszym wyrównaniu i minimalnie większej precyzji. Średnica jest lepsza w T1 – neutralnie referencyjna, bliższa, intymniejsza i bardziej adaptacyjna w zakresie różnych gatunków muzycznych. Również góra jest nieco bardziej od HD800 detaliczna, choć za cenę minimalnie większej jasności (wybicie na styku średnicy z górą). Scena z kolei mimo mniejszego rozmiaru od HD800 jest renderowana moim zdaniem z należytą tej klasie poprawnością i gradacją odległości oraz położenia lepszymi sumarycznie, niż bardzo obszernie grające HD800 (pin-point accuracy). Wiele osób preferuje te wartości na odwrót i właśnie stąd bierze się przewaga HD800. Atutami, jakimi może pochwalić się jeszcze T1, jest nieco lepsza ogólna jakość wykonania oraz możliwość dopasowania sobie własnych nausznic w razie konieczności, jak też zabawa w wytłumianie komory słuchawkowej, czego z HD800 niestety nie można w dużym stopniu uczynić (tj. da się, ale tylko w określony sposób i na bardzo krótką metę). Beyerdynamic oferuje do tego swój flagowy model za cenę o ponad 20% niższą od konkurenta, toteż ogólnie bardzo trudno jest wyłonić z tego pojedynku zwycięzcę jednoznacznie. Obie pary to bardzo podobny pułap jakościowy, techniczny i barwowy, dlatego w zależności od tego czego oczekujemy po naszych słuchawkach, werdykt raz będzie na rzecz Sennheiserów przemawiał, raz to w kierunku Beyerdynamica, a innym razem wyjdzie remis. I chyba tym ostatnim należałoby ten pojedynek skwitować.

 

vs STAX SR-303 Lambda Classic (SRS-3030)

Porównanie z tym konkretnym modelem znalazło się tutaj jako ciekawostka z paru względów. Przede wszystkim zestawy zawierające te słuchawki lokowane były cenowo w obszarze właśnie HD800. Co prawda zawierały już w sobie „wzmacniacz” pod postacią energizera (SRM-313 i SRM-323 dla odpowiednio zestawów SRS-3030 II i SRS-3050 II), także dostawało się jakoby „więcej” sprzętu w tej samej cenie, ale uznałem mimo wszystko takie porównanie za interesujące. Przede wszystkim SR-303 charakteryzować się będą jeszcze większym naciskiem na średni bas kosztem najniższego, a także domózgowo grającą średnicą o podobnej do HD800 transparentności, aczkolwiek dającej jej jeszcze więcej i w sposób wyraźnie bardziej intymny. Góra w SR-303 składa się z innych pierwiastków, jest bardziej świetlista i mniej ociężała, pozbawiona mechanicznego ogranicznika. Scenicznie jednak – zwłaszcza po zastosowaniu niestandardowych nausznic – będzie pokazem sferyczności i holografii rysowanej na mniejszym od HD800 planie, jednak z wrażeniem większej kompleksowości. Można byłoby powiedzieć, że 303 mają całościowo więcej wspólnego z T1 niż HD800, z tym że produkt Beyerdynamica nie jest w stanie im specjalnie zagrozić. HD800 trudniejszą sztukę miałyby z modyfikowanymi SR-202, które niektórzy ze znawców japońskiej marki uważają za jedne z lepszych, jakie STAX ostatnio produkował.

 

vs AKG K872

Słuchawki od AKG są konstrukcją zamkniętą i z tego tytułu trochę niesłuszne jest porównywanie obu modeli ze sobą. Mimo to warto to uczynić, bowiem podobno ma to być ulepszony i wygładzony model względem swojego poprzednika: K812 PRO. Model ten prezentuje się w pierwszej chwili wyraźnie ciemniej od HD800, a także z mniejszą całościowo sceną. Ta nadrabia swoje ubytki w trakcie wygniatania nausznic z przodu, aby przetworniki posiadały lepszy kąt nachylenia ich względem naszych uszu, ale i tak nie będzie w stanie zbliżyć się do poziomu czy to właśnie 800-tek, czy też najbardziej na dzień dzisiejszy dla mnie przestrzennych słuchawek zamkniętych, jakimi są ATH-W1000Z. W ramach tonalności i wspomnianej ciemności również zostaniemy na swój sposób oszukani, ponieważ sopran K872 nadal posiada w sobie ostrze szpile przebiegu odpowiedzi częstotliwościowej. Jeśli energia utworu skupi się na sopranie i dokładnie w tym miejscu – którym paradoksalnie jest również tak jak w HD800 punkt 6-7 kHz – zostaniemy przywitani nie tyle jazgotliwością, ale przede wszystkim bardzo mocnym przesunięciem barwy na nosowość oraz niską rozdzielczością, cienizną i matowością. W 800-tkach jest zaś zupełnie inaczej, bowiem o ile sopran także jest tu gorący i podatny na przekłucie się przez resztę brzmienia, to jednak zarówno barwa jest wciąż trzymana w ryzach, jak i ogólna jakość stoi na znacznie wyższym poziomie. K872 mają sopran po prostu znacznie niższej klasy. Jeśli dodamy do tego wysoką cenę, wyższą niż za HD800 i równającą się modelowi S, wynik takiego pojedynku jest praktycznie przesądzony. K812 PRO także.

 

vs STAX SR-507

Ze względu na nowe przetworniki oraz nausznice i filtry przeciwkurzowe, uważam najnowsze serie tych słuchawek wraz ze szczytową Lambdą za modele pod niektórymi względami gorsze od poprzedników. Zaczynając od plusów, ponad HD800 na pewno odnotować będzie można szybkość i precyzję, które to w Lambdach będą dobijać się do naszych uszu mocniej. Pod względem tonalności będą jednak ustępowały i zbyt mocno wysuszały brzmienie, oddając 800-tkom pole chociażby z tytułu dobrania sobie w razie konieczności bardziej odpowiedniego stopnia wyjściowego. Scenicznie pod każdym względem uważam, że HD800 grają od nich lepiej, obszerniej i bardziej poprawnie.

 

 

Podsumowanie

Sennheiser HD800 na dzień dzisiejszy są najlepszymi słuchawkami dynamicznymi, jakie moja głowa miała zaszczyt nosić, broniąc tym samym honoru i sensowności tej technologii na tle konstrukcji elektrostatycznych i planarnych. To słuchawki naprawdę fantastyczne, śmiało kroczące środkiem układu sił pomiędzy jasnymi i ciemnymi modelami, choć z tymi pierwszymi mając definitywnie znacznie więcej cech wspólnych i – chociażby w ramach góry – właśnie w ich kierunku się pochylając. Podczas testów słuchawki „najgorzej” radziły sobie z poprawnym artykułowaniem wokali oraz najbliższą konstrukcją sceny tuż przy twarzy słuchacza, ale nie oznacza to, że grały jakkolwiek źle lub poniżej oczekiwań. Wręcz przeciwnie, zaprezentowały naprawdę świetny pułap jakościowy, wysoką rozdzielczość , fantastycznie przyjemny i perfekcyjnie dobrany ilościowo bas, jasną, ale wciąż rozsądną górę bez chodzenia na skróty, a także fenomenalnych rozmiarów scenę, która stanowi w zasadzie wizytówkę tego modelu. Jeśli dodamy do tego idiotycznie wysoką wygodę oraz całkiem duże możliwości to okaże się, że przy rozsądnie dobranym pod nie torze można uzyskać słuchawki mające naprawdę wiele cech bliskich określenia „ideałem”. Naprawdę szczera i gorąca zachęta do odsłuchów.

 

 

Cena słuchawek Sennheiser HD800 na dzień pisania recenzji wynosi dokładnie 4 999 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność)

 

Zalety:

  • nowoczesny, nowatorski design
  • wzmocnione newralgiczne elementy konstrukcyjne
  • bardzo dobry, wymienny kabel fabryczny w zestawie
  • fenomenalna wygoda
  • wysoka praktyczność codzienna mimo przynależności do kasty „flagowców”
  • możliwość pracy w trybie zbalansowanym
  • bardzo przyjemny bas o świetnej rozdzielczości
  • neutralna i klarowna średnica
  • bardzo dobrej jakości góra
  • kapitalna w rozmiarach scena
  • wysoka szczegółowość i refleksyjność toru
  • fantastyczne do akustyki i przestrzennej elektroniki
  • jedne z najlepszych słuchawek dynamicznych na rynku

Wady:

  • ostre krawędzie plastikowych elementów oraz widoczne punkty odlewowe
  • plastik miejscami sprawia negatywne wrażenie w dotyku
  • trochę zbyt sztywny kabel fabryczny
  • lakier muszli, metalowa siatka kopuł oraz plecionka bardzo podatne na uszkodzenia
  • brak jakiegokolwiek kuferka do przenoszenia
  • drobne braki w zakresie wypełnienia
  • trochę nienaturalnie oddalona średnica o czasami aż nazbyt dużej transparencji
  • góra w rejonie 6 kHz podatna na wyciąganie sybilantów
  • scenie brakuje punktu skupienia na środku
  • stawianie wymogu odpowiedniej klasy i ciepłego grania ze strony toru oraz dodatkowego kosztu kabla

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

33 komentarze

  1. Nie mogę doczekać się testów czegoś od Audeze, ciekawe jak by wypadły na tle bardziej popularnej konkurencji.

  2. Klarowniej będzie, jeśli posłużę się punkami:
    1. Najlepsza recenzja hd-800 w języku polskim, jaką czytałem; w pełni profesjonalna i „prawdziwa”.
    2. Co do zarzutów innych użytkowników dotyczących użytego toru. Po pierwsze, to obok słowa „użyty” powinien wystąpić również przymiotnik „dostępny”. Recenzent użył tego, co miał i tyle – taka jest cena niezależności 🙂
    3. Słuchałem może z 7 sztuk hd-800 z różnymi sprzętami, włącznie z Lebenem, Bakoonem hpa-21, accuphase itd.itp. i one zawsze zachowywały swój charakter. Wiadomo, z bakoonem grały super, ale inne słuchawki, typu grado gs1000i, akg-812 też grały super i dużo lepiej niż z tańszymi wzmacniaczami.
    4. ja bardzo lubię te słuchawki, uważam je za bardzo uniwersalne i prawdziwie hi-endowe słuchawki. Zakładasz, włączasz muzykę i jest ok., nie ma marudzenia. Nie są doskonałe czy pozbawione wad, ale prezentują w miarę kompletny dźwięk.
    5. co do sceny – ja mam dodatkowy zarzut; jest duża i mieszcząca w sobie wszystko, ALE : uważam, że jest ona – co może niektórych zaskoczyć – sztucznie wykreowana; nie chodzi o to, że jest ona za duża czy nierzeczywista (co czasem się czyta przy ich recenzji), ale odnoszę wrażenie, że jest ona z góry założona (jej wielkość, ale też właśnie ona
    sama) i przybierająca zawsze ten sam rozmiar, jakby ktoś na zapas, z góry wybudował duży garaż czy pomieszczenie, aby w nim wszystko pomieścić; i niezależnie od repertuaru umieszcza słuchacza w tej samej sali, na tym samym krześle. Prowadzi to do tego, że scena w hd800. mimo że wielka, jest ograniczeniem, bo to ona wyznacza dźwiękowi swoje granice, a nie odwrotnie; dźwięk w nich nie jest tak lotny, tak otwarty,jakbym chciał czy jak przyzwyczaiły mnie do tego gs1000i (choć rozpiętość sceny hd800 mają większą), przez co tracą dla mnie te słuchawki na naturalności przekazu, który podporządkowany jest z góry jego poprawności i właśnie uporządkowaniu czy idei uporządkowaniu/poprawności. Ordnung muss sein. Może przez to występuje w nich paradoksalny na pierwszy rzut ucha efekt – przy tak gigantycznej i katedralnej scenie występuje w nich kotara, woal (serio, potwierdziły to inne osoby porównujące te słuchawki łeb w łeb). Ta scena ma dla mnie w sobie coś z soków w kartonach – smakuje, czasem nawet lepiej niż prawdziwy, ale moje kubki smakowe, czy w tym przypadku moje uszy od razu wyczuwają, że jest to sztuczny sok i gorszy od prawdziwego.
    6. Pozostaje mi tylko przesłać grado 🙂

    • 1. Naprawdę bardzo dziękuję za komplementy i słowo wsparcia Panie Marcinie. To zawsze większy spokój i ogromna przyjemność czytać, że osoba posiadająca recenzowane słuchawki znacznie dłużej zgadza się z wnioskami z recenzji i docenia włożony w nią trud, również samym faktem odbycia wnikliwej jej lektury.
      2. Ma Pan rację, niestety taka jest cena niezależności.
      3. Widać świetne słuchawkowe pary o bardzo dobrej skalowalności. Pozostaje również przy okazji ukłonić się przed Pana doświadczeniem i osłuchaniem.
      4. Również podzielam Pana zdanie na ich temat.
      5. W zasadzie już sam opis z recenzji o braku punktu skupienia środka to sugeruje. Tu również pozostaje się tylko z Panem zgodzić, także i ja miałem takie wrażenie. Bardzo dziękuję też za precyzyjny, obszerny i ciekawy opis porównawczy, a także oba post scriptum.
      6. Być może kiedyś nadarzy się okazja testów ze strony ich dystrybutora, także myślę jeszcze wszystko przed nami :).

      Pozdrawiam serdecznie.
      J.

  3. P.S. A propos różnic pomiędzy hd-800 z pierwszej produkcji i tymi z obecnej. Porównywałem ostatnio na bardzo zamożnym torze parę z pierwszej roku produkcji i z roku 2015. Obie pary miały ten sam customowy kabel od Forzy Audio Works. Porównanie było krótkie, ale wyłapane przeze mnie różnice były na granicy autosugestii. Też słyszałem i wielokrotnie czytałem, że one się różnią, że te z pierwszej serii miały jeszcze większą scenę, z bardziej płaską, matowa w barwie średnicą. Jak powiedziałem, ja takich różnic nie usłyszałem. O ile różnice w średnicy mogłyby zależeć od jakości słuchu to wielkość sceny jest czymś bardziej wymiernym i dotkliwiej odczuwanym. Ja takich różnic nie stwierdziłem, a jeśli już coś tam słyszałem to było to na granicy autosugestii i nie podpisałbym się swoim imieniem i nazwiskiem pod recenzją, w której wskazywałbym na jednoznaczne i wyraźne różnice pomiędzy hd800 pochodzącymi z różnych lat produkcji.

    Można także dla różnicy i uczciwości postującego zacytować przywołanego już w recenzji DavidaMahlera z head fi:

    „I
    own two pairs of the HD800: serial #297 and serial #10333. Serial #297
    was made during the first production run while serial #10333 was
    manufactured approximately two years later. Initially, I purchased a
    second pair because the headband of my original pair encountered a
    recurring squeak issue. Despite several repair attempts, this problem
    has never been resolved to my full satisfaction.

    However,
    what I’ve found is that the two HD800s have some very noticeable sonic
    differences. The earlier pair (#297) has a fuller tone and is slightly
    more laid-back in the highs. This is, in my opinion, not a result of
    burn-in; I’ve owned the later pair for nearly two years and I still
    maintain this view. While many people are of the belief that there will
    always be differences from model to model (a belief I most certainly
    don’t disagree with), I have had the opportunity to hear several early
    models and several later models of the HD800; in my opinion, the earlier
    ones have a slightly fuller tone. I am not certain as to when the sonic
    transition took place or what may have caused it.

    Despite the earlier model’s fuller
    tone, if I had to pick which of the two pairs was my preference, I would
    choose the later. I feel that the later model (#10333) offers a greater
    degree of transparency and puts more air around the instruments. The
    noted differences are not so drastic, but I have done several blind
    tests and I always know which headphone is which.”
    David miał obie pary na własność, tor z kosmosu, słuch muzyka i wiele wolnego czasu, więc trudno nie ufać jego słowom; dlatego je tu przywołałem.

    pozdrawiam,
    Marcin (Samuel_)

  4. p.s. nr 2 🙂 co do tej sceny hd800. jest fantastyczna i ogromna; największa, jaką w słuchawkach poza akg k1000 i grado gs1000i słyszałem, ale tak jak już napisałem, odnosiłem za każdym razem wrażenie, że nie ma ona naturalnego charakteru głównie z tego powodu, że została z góry zdefiniowana; niezależnie od tego, czego słuchałem, zawsze miałem wrażenie, że słucham muzyki, „siedząc” w tej samej sali, w tym samym rzędzie i na tym samym krześle.

  5. Witam Panie Jakubie.

    Czuję się nieco dziwnie, zostawiając komentarz pod tekstem, którego główny, słuchawkowy bohater, jak i pozostałe towarzyszące mu muzyczne postacie, znane są mi tylko z teorii. Jednak ciekawość zwyciężyła. W kilku miejscach na blogu, jak i (jeśli pamięć mnie nie myli) innym miejscu w internecie spotkałem Pana, krótkie odniesienia do topowego produktu Austriaków z AKG, czyli K812pro. Sugerując się tym, zakładam, że miał pan przyjemność przeprowadzenia ich odsłuchu. K812 cenowo przebijają HD800, oraz pochwalić mogą się, często bardzo dobrymi recenzjami. Zastanawia mnie to, szczególnie w kontekście dosyć popularnej opinii, że to Sennheiser dzierży obecnie koronę najlepszych słuchawek na świecie, a przynajmniej tych w konstrukcji dynamicznej. Teraz moje pytanie, czy Pana zdaniem K812 mogą stanąć z nimi w szranki i zagrozić ich pozycji? Może pokusiłby się Pan o chociaż krótkie zestawienie ze sobą tych słuchawek, tak jak powyższej recenzji z innymi topowymi modelami? Pozdrawiam serdecznie.

    • Witam również Panie Dawidzie,

      K812 PRO jeszcze przez kilka dni są do nabycia w bardzo atrakcyjnej cenie za pośrednictwem serwisu Massdrop w cenie 799$, aczkolwiek trzeba byłoby sobie zorganizować ich transport do Polski. Także można powiedzieć że epizodycznie to HD800 są na tą chwilę droższe. Niemniej jednak cena topowych AKG utrzymuje się jakby nie patrzeć wciąż na wysokim poziomie i w połączeniu z ogólną niechęcią dystrybutora do wysyłania takich słuchawek recenzentom (konsekwentne ignorowanie maili w tej sprawie z mojej strony) pracuje na niskie zainteresowanie finalnym produktem.

      Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona, bowiem wymusza określenie na słuchaczu własnej perspektywy, z której do słuchawek stara się podejść.

      K812 są słuchawkami dla osób ceniącymi sobie bardziej wymiar muzykalny danych słuchawek, niż techniczny. Brzmiały podobnie do HD800, ale inaczej, z bardziej obecnym basem i substancją w dźwięku. Duży wpływ na to mają obecne w wielu pomiarach zniekształcenia, które wybijają się ponad przyjęte dla tej klasy słuchawek normy. Ze względu na niższą czułość na tor, zastosowanie niskooporowej cewki (36 Ohm, to dlatego THD zaczyna w nich wariować) i ogólną skuteczność potrafią odnaleźć się nawet na odtwarzaczu przenośnym, np. DX90. Z drugiej strony nadal są bardzo wrażliwe na jakość nagrania, głównie w rejonach 1-4 kHz, a więc jest tu pewna analogia do ich bardziej znanych konstrukcji studyjnych z dawnych lat. Mimo to jest to model, który generalnie można wyjąć z pudełka, dać mu się wygrać przez te powiedzmy 100 godzin i użytkować z powodzeniem i przyjemnością na co dzień. Martwią mnie jedynie słyszane tu i ówdzie raporty o awaryjności, głównie prawego przetwornika. Prawdopodobnie problem leży w drukowanej ścieżce w formie kabelka, która doprowadza sygnał dźwiękowy. Nawet jeśli produkt wreszcie dostałbym na regularną recenzję, nie byłbym w stanie zdiagnozować problemu w tak krótkim czasie. No i faktycznie warto im wymienić okablowanie na lepsze, co dodatkowo podnosi koszty.

      HD800 z kolei mają już bardziej normalny opór na poziomie 300 Ohm, wyraźnie większą czułość na tor, a także grają całościowo czyściej, precyzyjniej i z większą sceną. Basu jest troszkę mniej, ale i on również kieruje się w stronę lepszej precyzji oraz kontroli. To słuchawki wygodniejsze i bardziej transparentne od K812 PRO, dlatego też mam o nich bardziej pozytywne zdanie, bo z lepszym sprzętem skalują się lepiej (choć to miecz obosieczny: z gorszym zagrają od K812 gorzej) i na bardzo drogim torze ogólna jakość brzmienia potrafi przebić produkt AKG w podobnych warunkach. Z jednej strony może być to wada, bo mocniej reagują na okablowanie i tor, a co może wymuszać dodatkowe wydatki w przyszłości (choć też nie jest to powiedziane, bo nawet z Iconem HDP zgrały się o dziwo bardzo przyjemnie). Z drugiej łatwiej jest je dostroić zmianami w torze i okablowaniu, a które głównie skupiać będą się najczęściej na poprawieniu wokalizy (bliższa średnica), ilości basu oraz redukcji lekkiego wybicia w punkcie 6 kHz. Dla osób takich, jak ja, które operują na sprzęcie jak najbardziej pokazującym wszystko, co dostaną na wejściu, byłaby to pozycja bardziej atrakcyjna podle wyposażenia bloga niż K812 PRO.

      Dźwiękowo więc dobrą analogią między nimi byłoby porównanie lamp z tranzystorami. Pierwsze będą mniej czystsze i dokładne, ale przyjemniejsze w odbiorze. Drugie bardziej precyzyjne i technicznie dopracowane. Mimo wszystko i przy całej swojej sympatii do produktów AKG, analogicznie do Beyerdynamiców T1 cały czas miałem przeświadczenie, że to jednak nad HD800 producent bardziej się postarał i produkt dopracował, aniżeli u dwóch pozostałych. Może ujmę całą sprawę następująco: osobiście mimo wszystko pewniej bym się czuł zarówno jako słuchacz, jak też i recenzent, mając na głowie HD800 niż K812 PRO.

      Mam nadzieję, że jakkolwiek moja opinia była dla Pana pomocna. Postaram się w wolnej chwili ją przepisać do recenzji, aby nie trzeba było szukać jej po komentarzach.
      Pozdrawiam.

    • Bardzo dziękuję za rozbudowaną odpowiedź i poświęcony czas. Przyznam się, że moje pytanie miało też kontekst ewentualnego zakupu. Miałem okazję kupna nowych Sennheiserów za około 800€, niestety jest to już nieaktualne, ale wciąż aktualna jest oferta z K812, w podobnej cenie (być może są sztuki odsprzedawane po zakupie w serwisie Massdrop). W każdym razie jest to już mój problem:) Jeszcze raz dziękuję, za pana wyczerpującą i jak zawsze merytoryczną, pisaną chłodnym analitycznym spojrzeniem, odpowiedź.

    • Proszę uprzejmie Panie Dawidzie.

      Aktualnie K812 PRO są do kupienia na wciąż trwającym dropie z tego serwisu za 799 USD przy jedynym obostrzeniu, że produkt nie będzie wysyłany do nas do kraju bezpośrednio. Jeśli udałoby się Panu zaaranżować wysyłkę pośrednikiem, może być to ostatecznie bardzo dobra oferta zakupowa i szansa na ewentualną odsprzedaż bez straty.

      Pozdrawiam.

    • Witam ponownie Panie Jakubie.

      Jednak skusiłem się na słuchawki AKG K812 za mniej więcej połowę ich ceny. Tak jak pisałem wcześniej nie jestem słuchawkowym ekspertem, ani nie silę na wnikliwe analizy, bardziej odbieram dźwięk na zasadzie ogólnych wrażeń, niż na rozbijaniu go na szczegóły. O ile na początku miałem jeszcze cień nadziei, że tak drogi sprzęt zgra się z tanim modyfikowanym OPA301, AIM-em SC808, o tyle, nadzieje te szybko musiałem porzucić, ale przy zakupie słuchawek, brałem pod uwagę dodatkowy wydatek w postaci lepszego sprzętu. Padło na Aune S16, a także inny kabel do słuchawek. Pierwsze wrażenie względem K712 – „to gra zupełnie inaczej”, nie tyle w sensie uderzającej na plus zmiany jakościowej, ile „tonalności”. K812 grały z pozoru „mniej ciekawie”, jakby bardziej neutralnie z bardziej wyraźną górną (na tle innych pasm), a z mniejszymi emocjami na średnicy i dole, mimo że dół jest bardziej szczegółowy, schodzi niżej. Przestrzenność i „powietrze” za to są wyraźnie większe. W toku kolejnych godzin odsłuchów, właściwie wszystko wydaje się poprawiać – kwestia wygrzewania/przyzwyczajania się do brzmienia. Można się w tych słuchawkach zauroczyć, ale czy to przekuje się w miłość? Tutaj ciekawa rzecz, jak ważną rolę w postaci katalizatora uczucia do słuchawek może odegrać zmiana kabla.

      Noir Hybrid HPC, bo o nim tutaj mowa, jest prawdziwym gwoździem programu. Dla mnie to jest zaskakujące, podwójnie. Po pierwsze jak zmiana kabla, potrafi zmienić ogólną jakość brzmienia słuchawek. Wcześniej podchodziłem do tego tematu nieufnie, jak do audiofilskiego mitu. Jednak rzeczywiście, właściwie wszystko przy K812 ulega poprawie, od bardziej nasyconej średnicy, przez bardziej spektakularny, ale perfekcyjnie kontrolowany, bas, przez na tym tle mniej wybijającą się górę, po większą scenę i ogólną czystość dźwięku. Oczywiście, cały czas biorę poprawkę na to, że nie mam porównania z żadnymi innymi topowymi modelami słuchawek, więc mój entuzjazm wynika po części z ignorancji i jest czysto subiektywny. Po drugie, zaskakuje mnie, jak do tak drogich, reklamowanych jako flagowy model, słuchawek, producent może użyć tak słabego stockowego kabla? Patrząc na przedział cenowy i pułap „top”, sama rywalizacja o klienta wymaga stosowania jak najlepszych rozwiązań. Np. zamiast drewnianego stojaka do słuchawek (lub mniejszej marży), lepszy kabel. Fakt, miło jest znaleźć w pudełku coś więcej poza słuchawkami i gwarancją, ale Sennheserowi przy HD800 dość szybko wybaczono ascetyczną zawartość opakowania, bo liczy się przede wszystkim dźwięk.

      Jest jeszcze jedna kwestia o której chciałem wspomnieć, a tyczy się konkretnego, przeze mnie posiadanego, modelu (sztuki) K812. Niestety po kilku dniach użytkowania, zauważyłem nieprzyjemną rzecz. Mianowicie scena przy odsłuchach przesunięta jest wyraźnie, względem środka głowy, w prawo. W prawym kanale „więcej się dzieje”. Nie wiem do końca co jest przyczyną, podejrzewam, że nie jest to efekt ostatnich wyników wyborów w naszym kraju. Odejmując głośność w prawym kanale o około 8-9%, lub mocniej dociskając lewy pad do głowy, wszystko powraca do normy. Nie jest to wina kabla, ani źródła, to już zweryfikowałem. Może wadliwy lewy przetwornik, ale nie wiem, czy nie jest to wina profilowania lewej „poduszki”, której nieco inny wygląd od razu rzucił mi się w oczy (w niektórych miejscach jest grubsza, a w innych cieńsza niż prawa). Aczkolwiek przeglądając w internecie zdjęcia różnych użytkowników, zauważyłem, że niektóre modele również mają podobny kształt poduszek, chociaż przyznam, że nie wygląda to zbyt „estetycznie”, szczególnie gdy kupujemy nowy produkt.

      To właściwie wszystko czym chciałem się podzielić, odnośnie moich ostatnich słuchawkowych wrażeń. Pozdrawiam serdecznie.

    • Witam Panie Dawidzie,

      Bardzo dziękuję Panu za opis, jednocześnie współczuję problemów. M.in. dlatego właśnie zdecydowałem się na szczytowy model Beyerdynamica zamiast AKG, potwierdzając tym samym wspominane przeze mnie raporty o awaryjności oraz drobnych psikusach jakościowych. Kabel AKG zastosowało naprawdę słabej jakości, dlatego słyszy Pan tak wielką różnicę. Ja również brałem dawniej wszelakie opisy o znacznym wpływie okablowania na dźwięk za treści mocno podszyte placebo, ale w rzeczywistości faktycznie wpływa ono na pracę przetworników, bo i także okablowania tyczą się różnorodne parametry elektryczne, jak np. pojemność czy oporność. Moim zdaniem jakość okablowania jest najgorsza ze wszystkich modeli klasy Tesla właśnie w K812 PRO, na drugim miejscu umieściłbym HD800, zaś generalnie najlepsze jako tako stosuje Beyerdynamic. Tam wymiana okablowania daje teoretycznie najmniej, ale wciąż jest to zjawisko w nich pozytywne.

      Możliwe, że to jednak wina nausznicy. Najczęściej awarii ulega prawy przy tego typu konstrukcjach. Warto sprawdzić, czy słuchawki dociskają się symetrycznie do głowy, w razie potrzeby wyregulować też jedną stroną niżej, drugą wyżej w zakresie opaski ściągającej.

      Również pozdrawiam.

    • Na szczęście jest to kwestia regulacji opaski ściągającej, a konkretnie tego jak słuchawki leżą na mojej głowie, kiedy lewa strona jest niżej, scena się wyrównuje. Przetestowałem tą kwestie na kilku znajomych, większość nie musiała kombinować z opaską, ale zdarzały się i takie przypadki, więc słuchawki są sprawne pod tym względem. Jednak po kolejnych kilku dniach stwierdzam, że nie będę trzymał tak drogich słuchawek i rezygnuję z nich. Ironią jest fakt, że wracam do k712, a ściślej ich limitowanego wariantu z Massdropa – K7xx. Pozdrawiam.

    • Ponownie bardzo dziękuję za wieści jak się u Pana sprawy potoczyły. Przykro mi słyszeć, że przygoda z K812 PRO okazała się nieudaną. K7XX to jednak bardzo dobre moim zdaniem słuchawki, solidna klasa premium.

      Ironią Panie Dawidzie jest również fakt, że będzie nas w tej chwili dwóch – ja również zrezygnowałem z T1 2nd Gen, aczkolwiek nie miałem z nimi absolutnie żadnych problemów jakościowych czy też związanych z ergonomią.

      Również bardzo serdecznie pozdrawiam.

  6. Witam,
    wiem, że nie istnieją idealne słuchawki do wszystkiego, ale poszukuję modelu słuchawek, który byłby możliwie najbardziej zbliżony do uniwersalnego, tj. b.dobrze sprawdzał się w każdym rodzaju muzyki, w grach komputerowych, filmach. Z wielu przeczytanych recenzji ten model wydaje się być kandydatem na takie słuchawki. Niestety nie mam możliwości ani czasu prowadzenia odsłuchu wielu modelów by wybrać ten najbardziej idealny dla siebie, więc muszę wybrać coś na wyczucie lub oprzeć się o doświadczenie innych.

    Panie Jakubie, przetestował Pan wiele modeli słuchawek, które z nich określiłby Pan jako najbardziej uniwersalne, high-endowe ? Czy jest to Sennheiser HD800? Do rozważenia jest również ich następca model HD800S, ale z tego co wyczytałem dopłacanie 1400 zł niekoniecznie przekłada się na poprawę jakości brzmienia.

    Mój drugi problem to dobór DACa, rozważałem Nuforce DAC-80, jako produkt mający świetny stosunek jakości do ceny, jednak poleca Pan tego DACa głównie do słuchawek elektrostatycznych, którymi HD800 nie są. Jaki DAC poleciłby Pan do nich?

    Czy taka konfiguracja w ogóle ma sens? Mam na myśli Nuforce DAC-80 + Sennheiser HD800 ? Czy potrzebny będzie wzmacniacz słuchawkowy?

    • Witam,

      W tym przedziale cenowym co prawda HD800 są jedną z moich najbardziej ulubionych par (zwłaszcza do elektroniki), ale za najbardziej uniwersalne uznałbym Beyerdynamic T5p v2, które wybrałbym spokojnie zamiast HD800S. Póki co sprzęt jeszcze jest u mnie na testach, ale został dopisany w Polecanych Słuchawkach Nausznych wraz z dotychczasowymi obserwacjami, jakie udało mi się w nich poczynić. Co do zwykłych 800-tek, są od T5p wygodniejsze, bardziej sceniczne, nastawione na płynącą z tego faktu efektowność brzmienia, więc to również nie jest kierunek jakkolwiek zły, zwłaszcza w grach. Prócz modeli elektrostatycznych STAXa, naprawdę trudno o lepszy sprzęt do gier niż 800-tki.

      Paradoksalnie to właśnie DAC-80 nadaje się wg mnie najbardziej właśnie do HD800. Sennheisery współdzielą z modelami elektrostatycznymi wiele cech, w tym tendencję do refleksyjności sopranu. DAC-80 wygładza go, ale bez efektu zamglenia czy redukcji sceny, uzyskując unikatowe połączenie naturalności i sceniczności, którego nie można przy takich słuchawkach nie docenić (i nie tylko tych).

      Niestety tu będzie potrzebny koniecznie wzmacniacz słuchawkowy. Do DACa-80 może Pan dobrać np. NuForce HAP-100, ale też bardzo polecam Bursona Soloist SL MKII. Oba grają w korzystny dla HD800 sposób: pierwszy z analogowym charakterem, który nie eksponuje wad 800-tek, drugi z bliską średnicą, z której 800-tki skorzystają i nadrobią własną głębią sceniczną. Niektórzy idą jeszcze dalej i poświęcają czystość 800-tek w zamian za znacznie mocniejszą analogowość pod postacią wzmacniaczy lampowych. Tu całkiem sprawnie wypadł swego czasu Cayin HA-1A, ale osobiście wyraźnie bardziej preferowałbym Sennheisery z po prostu rozsądnie dobranymi tranzystorami. Zresztą byłem ich posiadaczem przez dłuższy czas, póki nie przesiadłem się na AKG K1000.

      W razie czego aktualnie duet DAC-80 i HAP-100 posiadam, wykorzystując w praktycznie każdej recenzji, ale że powoli myślę o migracji na dwukrotnie droższy sprzęt w kontekście testów słuchawek przede wszystkim wyższych lotów, teoretycznie zestaw byłby przeze mnie do odstąpienia.

    • Burson Soloist SL MKII zdaje się naprawiać główny mankament HD500 – przybliża średnicę. Czytając opisy mam wrażenie, że są jak dwa pasujące do siebie puzzle.

      Jednak do HAP-100 może mnie skłonić ewentualnie lepsza cena, czy myślał Pan nad kwotą odstąpienia takiego zestawu? 🙂

      Czy standardowe kable w HD500 dają radę, a może zaleca Pan wymianę?

      Zapytam jeszcze o Beyerdynamic T5p v2. Czy do nich również byłby potrzebny wzmacniacz?

      Dodam jeszcze, że co prawda słucham różnych gatunków muzyki, szeroki wachlarz, jednak najczęściej jest to elektronika (np. ambient, downtempo, trip hop, drum and bass, electro swing, trance) oraz gitarowe brzmienia – metal / rock. Po inne gatunki jak jazz, muzyka klasyczna sięgam zdecydowanie rzadziej. Tak więc najczęsciej będzie to elektronika + rock + gry komputerowe. Czy w takiej konfiguracji HD800 nie wysunie się na prowadzenie?

    • Takie wrażenie miałem podczas jego testów. Nie jest to co prawda ten sam poziom co Conductor, ale akurat pod takie słuchawki tego typu wzmacniacze wypadają korzystnie tonalnie i znacznie taniej od rzeczonego. Z tym że pytanie: czy w grę wchodzą HD800, czy HD500? 500-tki to model znacznie starszy i już nieprodukowany.

      Pozwolę sobie zatem odezwać kanałami prywatnymi :).

      Nie jestem pewien jak sprawa wyglądała w HD500 od strony kabli. Moim zdaniem okablowanie w 800-tkach nie jest najgorsze i spokojnie można na nim pracować. Dopiero z czasem przy dodatkowych środkach być może będzie warto temat podjąć, jako już te finalne prace „wykończeniowe” dla dźwięku uzyskiwanego z dobrze złożonego toru. Będzie to jednak duży koszt ze względu chociażby na specyficzne wtyki idące do słuchawek, które mają swoją cenę.

      Teoretycznie nie. Słuchawki spokojnie radzą sobie z nawet słabszego sprzętu. W praktyce ważnym jest jedynie, aby sprzęt miał bardzo precyzyjną kontrolę basu i niską oporność wyjściową. T5p są na te dwa elementy czasami bardzo rozkapryszone.

      Tak. W takich gatunkach i zastosowaniach definitywnie trzymałbym się HD800.

    • Dziękuję za pomoc, oczywiście miałem na myśli cały czas HD800, literówka. Czekam zatem na propozycję na e-mail 🙂

      A propos Conductora, model V2+ nie odbiega tak mocno cenowo. Po opłatach celnych wyniesie około 7300 zł i jest to cena za DAC i wzmacniacz w jednym urządzeniu, podczas gdy Nuforce DAC-80 kosztuje 3400 zł, Burson Soloist SL MKII 2500 zł, co da razem kwotę 5900 zł. A może chodziło Panu o wersję Conductora samego wzmacniacza + Nuforce DAC-80?

    • Proszę uprzejmie, już podesłałem na adres z którego aktualnie Pan pisze.

      Dokładnie tak, miałem oczywiście na myśli połączenie V2 bez plusa (czyli bez DAC) z DAC-80. Przy cenie 7300 zł za V2+ decydowałbym się mimo wszystko jednak na krajową dystrybucję, ponieważ różnica w cenie jest wtedy faktycznie nieduża, a gwarancja i trudy ewentualnej wysyłki sprzętu do Australii realizowane po stronie sklepu/dystrybutora.

  7. Witam.
    Mam do Ciebie Jakubie prośbę o poradę, ponieważ po przeczytaniu recenzji HD800, HD800S oraz LCD-2F mam niezły mętlik w głowie. Obecnie używam HD600 z Bursonem Lycanem+V5D oraz CD, w którym też pracują dwa V5D [taka rozrzutność :)]. W przyszłości chcę nabyć kolejną parę słuchawek, które w stosunku do HD600 zejdą choć trochę niżej na basie i zagrają głębszą sceną, pisząc bardziej obrazowo, żeby scena przesunęła się nieco przed nos (można się śmiać z porównania) o ile to w ogóle możliwe. Może szukam czegoś co jest nieosiągalne? Zdaję sobie sprawę, że moje CD jest kiepskie, choć z V5D jest lepiej a i z Muses 8820 też całkiem dobrze(zamiast NE5532SD). Które z powyższych słuchawek zasugerowałbyś do Lycana?
    Pozdrawiam.
    Sławek

    • Witaj Sławku,

      W zakresie Twojego opisu najbardziej pasują tu do opisu moim zdaniem LCD-2F. Aczkolwiek warto byłoby, abyś zapoznał się jeszcze przedtem z LCD-3. Wiem że ich cena aktualnie powala (dlatego wypadły ostatecznie z Polecanych), ale modele używane powinny być znacznie bardziej dostępne. One właśnie grają w taki sposób jaki byś chciał – z bardzo nisko schodzącym basem, głębszą sceną oraz przesunięciem obrazu przed słuchacza z efektem lekkiej dyfuzji. Nie wiem jak zareagujesz na ich zakres 7 kHz, ale to akurat uwaga tycząca się starszej wersji. Najnowsze mają podobno wprowadzone zmiany w przetwornikach i grają inaczej od starszych wersji (równiej).

      Również pozdrawiam.

    • Dziękuję Ci za poradę. Jednak to czego szukam jest osiągalne:) Nie pozostaje nic innego jak wypożyczyć LCD lub udać się do sklepu z Lycanem i wybrać któryś z tych modeli. LCD-3 może być faktycznie lepszym wyborem w kwestii głębokości sceny, tym bardziej, że nawet Blondie na swoich LCD-2F potwierdził moje spostrzeżenie o przybliżeniu sceny po zalecanym przez Bursona usunięciu dwóch kondensatorów. A cena faktycznie zwala z nóg. Trzeba wielu wyrzeczeń, żeby kupić te słuchawki. Dziękuję i pozdrawiam.

    • Proszę uprzejmie. Na 100% będziemy to wiedzieli po wykonanych odsłuchach. Audeze mają to do siebie, że są to słuchawki znacznie cięższe od HD800/S, a także znakomitej większości innych modeli. Swoją drogą jest jeszcze jeden model, którego można byłoby spróbować – Beyerdynamic T5p v2. Ich recenzja jest na blogu i przyznam sam jestem zdziwiony jak fajnie zagrały (przy fakcie przestrzału jaki wykonały T1 v2). Być może pokażą coś jeszcze TH900 lub K872, o które usilnie ostatnio zabiegam, ale tu nie chcę zapeszyć i obie pary dla mnie osobiście bez odsłuchów na razie „nie istnieją”.

      Również pozdrawiam.

  8. Witam, mam do Pana pytanie, ze zakup Sennheiser HD800 do odtwarzacza z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym Marantz SA 7003 ma sens, dla miłośnika muzyki klasycznej i rocka z lat 70-80-90? Zakładając w przyszłości zakup wzmacniacza słuchawkowego do 2500zl.

    • Witam,

      Co prawda nie wiem jak sprawuje się wyjście słuchawkowe w SA7003, ale do muzyki klasycznej, jeśli zależy Panu na efekcie hali, słuchawki powinny nadać się wybornie. Jeśli Marantz nie ma podkreślonego sopranu, wtedy także i do starego rocka, jeśli tylko realizacje nie będą zrobione po macoszemu. Inaczej słuchawki nie będą im wybaczały błędów.

  9. Witam.

    Mam pytanie, czy porównywał Pan modyfikowane AKG Q701 (odblokowane bass porty, kabel z miedzi beztlenowej, wkładki akustyczne opisywane przez Pana w artykule o modyfikacjach tych słuchawek) bezpośrednio ze stockowymi Sennheiserami HD800? Czy w takim zestawieniu są wyraźne różnice warte 3500 zł dopłaty? Oraz czy warto same HD800 modyfikować, np. kablem? Pozdrawiam.

    • Witam,

      Chyba kiedyś się zdarzyło że porównywałem. Na moje uszy (i głowę, bo dochodzi kwestia wygody) tak, również kabel który zakupiłem wprowadził sporo dobra, z tym że uzasadnienie za jego zastosowaniem jest opisane bezpośrednio w recenzji. Jeśli komuś pasują Q701, powinny w prostej linii także i HD800, z tym że odblokowane Q mają więcej basu i trzeba będzie się z tym też tutaj liczyć.

      Pozdrawiam.

    • Dziękuję za odpowiedź. Zakupiłem słuchawki – z drugiej ręki, ale stan trafił się mi idealny.

      Muszę przyznać, że jestem ogromnie pozytywnie zaskoczony tym jak grają HD 800, scena rzeczywiście jest bardzo duża, większa niż w tuningowanych Q701. Mój tor to Nuforce dac-80 i HAP-100.

      Paradoksalnie to co najbardziej mnie uderzyło na początku to… bas. Jest świetny, najlepszy jaki słyszałem – angażujący, muzykalny. Jest to dla mnie spore zaskoczenie, powszechna opinia daje łatkę flagowym Sennheiserom, słuchawek neutralno-jasnych. Kompletnie tego nie czuję, dla mnie to słuchawki zrównoważone i przyjemnie naturalne z kapitalną sceną i basem (nie chodzi tu o ilość, a jakość, ale i na to pierwsze nie mogę złego słowa powiedzieć, jest kapitalnie). Jednak moja opinia co do tonalności z pewnością nie jest w pełni kompetentna – nigdy nie miałem do czynienia ze słuchawkami Audeze (które uważane są za badową referencję), oraz zawsze gustowałem w produktach AKG. Role pewnie gra też źródło – np. przy Aune S16 bas jest mniej „muzykalny” oraz średnica staje się mniej transparentna i oddala się od słuchacza.

      Natomiast moja poważna uwaga tyczy się jednej rzeczy – wokale. Co prawda słuchawki mam dopiero od trzech dni, ale jak do tej pory jest to najsłabszy ich element. Pomijam kiepskie realizacje studyjne i formaty stratne etc. Czasami wokale, które (na również wybrednych co do realizacji) Q701 brzmią bardzo dobrze, a na HD800 potrafią „iskrzyć” – podejrzewam, że pod tym kryje się ukuty termin „nosowa wokaliza”. Nie jest to reguła – i w tym zakresie Sennheisery potrafią zagrać bez zarzutu i surowości – ale w mniejszym zakresie realizacji niż Q701.

      Poza tym jeszcze jedna rzecz jest dyskusyjna, ale to nie musi być wada i jej tak nie poczytuję. Wokale, szczególnie w utworach realizowanych w taki sposób, że to wokal zajmuje pierwsze miejsce na scenie i jest obszerny – np. Tori Amos. Lub instrument na średnicy, który realizacyjnie jest eksponowany, obszerny. Taka realizacja na Q701 zawsze daje się „zmierzyć”, potrafi zachwycić, instrument czy wokal na scenicznym planie potrafi być monumentalny, ale zawsze da się jego ramy określić, precyzyjnie wskazać granicę. Natomiast przy HD 800 jest nadal wrażenie wielkości, a nawet ogromu, ale ciężko określić ramy, granice, tak jakby dźwięk na średnicy był złożony z puzzli które nie są ze sobą do końca połączone i jest między nimi prześwit, przez to zajmują wiekszy obszar, ale nie są zwarte. To pozostawia wrażenie efekciarstwa, ale powiem szczerze, że ciężko tego nie polubić! Całościowo HD800 są słuchawkami zdecydowanie lepszymi od modyfikowanych Q701.

      Obecnie czekam na kabel 8-żyłowy z czystej miedzi od Forzy, mam też na koniec jeszcze pytanie. Czy dobrym posunięciem jest zastąpienie HAP-100, Bursonem Conductor V2 (bez DACa) parowanym z DAC-80? Zamówiłem ten wzmacniacz, ponieważ pojawiła się okazja odkupienia go za atrakcyjną cenę. Pytam, ponieważ widzę (w recencji Bursona V2+), że i w tej konfiguracji testował pan sluchawki HD800.

      Pozdrawiam.

    • Miło słyszeć.

      Również i ja przyznam daję im taką łatkę, ale w Pana przypadku ma Pan bardzo dobry sprzęt pod takie słuchawki. Bardzo dobrze oba segmenty zgrywają się tak z Q701, jak i HD800 moim zdaniem, a mowa jest tu o korygowaniu ich naddatków sopranowych. HD800 wypadają mi w pomiarach jako słuchawki o bardzo masywnym szczycie w rejonie 6 kHz i to właśnie jest powód, dla którego ludzie często je brandują wspomnianą łatką. Wokale natomiast to już taki urok tych słuchawek i wynikają z ofensywnie kreowanego efektu dyfuzyjnego. Jeśli chciałby Pan im przywrócić bliską wokalizę i przy okazji odjąć jasności, prawdopodobnie ucieknie przy tej okazji scena, w mniejszym bądź większym stopniu. Chcąc przywrócić scenę, wokal znów ucieknie. Dlatego sztuką jest przy HD800, aby dobrać im sprzęt taki, który zachowa należyty bas, scenę i mocny fokus na średnich, a do tego utemperuje trochę sopranowe zapędy.

      Kabel na pewno tu Panu pomoże i oczyści oraz wygładzi obszar w okolicach wspomnianych 6 kHz. Mój kabel prawdopodobnie będzie nieco ostrzejszy, ale jednocześnie bardziej sceniczny, także efekt korekcyjny względem fabryki będzie jak podejrzewam mniejszy. Co do zastąpienia HAP-100 Conductorem, dla samej klasowości dźwięku jest to definitywnie bardzo dobra opcja, aczkolwiek z tego co pamiętam HAP-100 trochę mocniej wygładzał sopran w takich słuchawkach. Niewiele, ale jednak. Nie wydaje mi się jednak, aby taka decyzja była obiektywnie pod jakimkolwiek względem czymś, czego by Pan potem żałował. Obecnie swojego CV2+ używam jako głównego źródła dla HD800, K1000 oraz LCD-2F i z każdą z tych par się na swój sposób dogaduje, ale akurat DAC-80 spokojnie może pełnić rolę zamiennika wbudowanego w Conductora układu Sabre.

      Pozdrawiam.

  10. Witam,
    Mam do Pana pytanie, jaki odtwarzacz cd wprzedziale cenowym 5000-10000zl bedzie wpasuje sie w Sennheiser hd 800, aby poprawic brzmienie srednicy i wokali? Moze poleci Pan, z jakimi odwarzaczami posluchac tych sluchawek przed ewentualnym zakupem? Pozdrawiam milo

    • Witam Panie Tomaszu,
      Bardzo mi przykro, ale nie testuję tego typu urządzeń. Sam osobiście odtwarzaczy CD również nie używam.
      Również pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *