Gdy Sennheiser wypuścił HD800, wiele osób dosłownie zwariowało na ich punkcie i okrzyknęło je najlepszymi słuchawkami dynamicznymi na świecie. Niedługo potem wielu producentów zaczęło próbować swoich sił z wypuszczaniem produktów konkurencyjnych, czy to bezpośrednio rywalizujących z 800-tkami, czy też ustanawiających kolejne szczebelki na drabinie słuchawek wysokiego lotu. W końcu przyszło co do czego i również sam Sennheiser postanowił wykonać ruch uzupełniający po 7 latach swoją ofertę. Tym samym przed Państwem okazyjna recenzja szczytowych dynamicznych Sennheiserów HD800S.

Za 1400 zł dorobiliśmy się czarnego koloru i dodatkowego kabla.

 

Dane techniczne

  • przetworniki: 56 mm, dynamiczne, otwarte, pierścieniowe
  • pasmo przenoszenia: 4 – 51000 Hz (-10 dB)
  • impedancja: 300 Ohm
  • THD: 0.02 % (dla 1 kHz @ 1 Vrms)
  • nacisk powierzchni kontaktowej: ok. 3,4 N (±0,3 N)
  • wtyk: 6,3 mm pozłacany / XLR 4-pin
  • długość kabla: 3 m
  • waga bez kabla: 330 g

 

W zestawie prócz słuchawek otrzymujemy (jedynie):

  • 2x kabel sygnałowy (jack, XLR)
  • pudełko z wyściółką z aksamitu
  • dokumentację
  • pendrive USB
  • ściereczkę z mikrofibry

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Sennheiser od czasu poprzedniego modelu nie zmienił praktycznie niczego, jeśli chodzi o jakość wykonania lub elementy konstrukcyjne, dlatego zamiast opisywać ponownie w zasadzie te same rzeczy, skupmy się może bardziej na analizie tego co zostało realnie zmodyfikowane.

Futurystycznie wyglądające HD800 są praktycznie nie do pomylenia z żadną inną parą.

Konstrukcja praktycznie nie zmieniła się względem zwykłych HD800.

Już zanim sprzęt wyjmiemy z pudełka widać, że obrodziło nam w wyposażeniu. Otrzymujemy bowiem dodatkowy kabel zbalansowany, który jest dla wielu cennym dodatkiem. Zwłaszcza gdy planowaliśmy zakupy w tym kierunku, pozwala nam to jakoby „w cenie” wykpić się z dodatkowych kosztów. Oba kable posiadają również wtyki główne pod kolor słuchawek, a więc czarne. Oczywiście ich obecność nie wyklucza późniejszych zakupów, które mogą skutecznie podnieść jakość dźwięku o słyszalny margines.

Tak samo zmianie nie uległy gabaryty, wygoda, sposób montażu nausznic etc.

Nawet numeracja na pałąku jest kontynuowana.

 

To zaś jest drugą różnicą in plus. O ile srebrne HD800 można lubić, S mają niezaprzeczalny atut w postaci zwykłego plastiku, który nie podlega uszkodzeniom lakieru. Nie ma więc problemu z elementami „obgryzionymi” ze srebrnej farby od nieuważnego odkładania słuchawek na twarde podłoże. W przypadku zwykłych HD800 musielibyśmy się kosztować albo na wersję kolorowaną przez firmę trzecią, albo szukać edycji limitowanej, która w takowym występowała. No i oczywiście w obu przypadkach też odpowiednio za to zapłacić.

Przy odpinaniu kabla należy bardzo uważać, aby nie uszkodzić delikatnej stalowej plecionki.

Czarny plastik wreszcie uwalnia nas od problemu z odpryskami lakieru.

Trzecią rzeczą jest już sama technologia przetworników. Sennheiser zastosował inne strojenie swojego „ring radiatora” w sekcji basowej, jak również uzupełnił go o dławik akustyczny będący niczym innym jak praktycznym wdrożeniem tzw. rezonatora Helmholtz’a. W środku centralnego otworu przetwornika został umieszczony pierścień, działający jak reduktor prześwitu oraz jednocześnie element absorbujący potencjalne fale odbite.

Rezonator akustyczny odpowiada za redukcję niesławnego peaku w sopranie.

Skutek tego był taki, że słuchawki wyraźnie się uspokoiły w zakresie punktu 6 kHz, w którym to na ogół występowały problemy u różnych użytkowników i konieczność takiego strojenia toru, żeby punkt ten był umiejętnie zredukowany i najlepiej bez rzutowania na pozostałe zakresy. Poniekąd na podobnej zasadzie operował sławny Anaxilus mod, polegający na umieszczeniu w środku słuchawek wkładek absorbujących fale odbite pochodzące od pierścienia i cokołu zawierającego gniazdo wtyku, sklasyfikowane jako elementy powstałego w ten sposób (najprawdopodobniej bezwiednie) deflektora akustycznego. Aby lepiej pokazać sam dławik, wszystkie zdjęcia słuchawek wykonywałem ze ściągniętymi filtrami przeciwkurzowymi, na koniec wykonując zbliżenie bezpośrednio na niego.

Pozostałe elementy słuchawek pozostały już zupełnie bez zmian. Nawet pałąk posiada cały czas nazwę HD800 i numerację kontynuowaną po poprzedniku. Także bez przeciągania przejdźmy do dalszych analiz.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Ponieważ przyjechały jako sprzęt używany, nie jestem w stanie powiedzieć niczego o ich wygrzewaniu lub czasie, jaki jest na ten proces w nich potrzebny. Słuchawki były przeze mnie porównywane głównie z:

 

W roli źródeł i wzmacniaczy wystąpiły zaś:

 

Jakość dźwięku

HD800S to wciąż stare dobre 800-tki pierwszej generacji, ale tym razem wydane bardziej użytkowo, „po ludzku”. Jednocześnie za cenę cech, jakie do tej pory ceniłem sobie zwykłe 800-tki. Brzmienie zyskało basu, ciałka, wygładziło się na górze w niesławnym punkcie 6 kHz, przez co stało się przyjemniejsze i bardziej praktyczne w codziennym użytkowaniu, ale za to zrzuciło troszkę scenicznego rozmachu, zgubiło nieco szybkości, klarowności i zniekształceń na basie.

Taki scenariusz znamy i z innych słuchawek. Dla bardzo namacalnego przykładu niemal zza miedzy wystarczy przytoczyć Beyerdynamica i jego T1.2. Tam dławik akustyczny wraz ze zmianą nausznic dał tyle samo dobrego, co i złego. Niby w HD800S również nie ma sytuacji bezwzględnie białej i czarnej, ale może po kolei.

 

Bas

Basu przybyło. Tak, to na co wszyscy posiadacze pierwszego modelu czekali z utęsknieniem. HD800S wyraźnie więcej basowego animuszu prezentują w zasadzie w każdej formie i podzakresie, a także każdym utworze. Dzięki temu zyskują znacząco na uniwersalności gatunkowej, uderzając w miejsce, jakie do tej pory wiele osób przypisywało w tej klasie Beyerdynamicowi. Wszystko jest serwowane tu ze słowem przynajmniej „należycie”.

Nie jest to wciąż tłusty bas a’la Audeze, ani też mistrz szybkości a’la STAX, ale jest swój, porządny, świetnie dobrany, względem siebie równy i przemyślany. Zwłaszcza ta ostatnia cecha jest warta zaznaczenia, ponieważ udziela się w zasadzie wszystkim innym aspektom brzmienia tych flagowych Sennheiserów dostępnych dla zwykłego śmiertelnika. Tak, nadal nazywam je flagowymi, ponieważ sprzęt ten jest jeszcze dla nas jakkolwiek dostępny. Dawny Orpheus jest już nieprodukowany i poza rzadkimi okazjami – niedostępny, zaś nowy Orpheus mimo faktu obecnej produkcji również jest niedostępny – tym razem cenowo. I ostatni kurs dolara w zasadzie i tak niczego w tej materii nie zmienia.

Z czasem jednak zaczęło rzucać mi się w uszy coś, czego do tej pory nie sądziłem, że z jakichkolwiek 800-tek uświadczę – zniekształcenia, dochodzące spokojnie do ok. 10% w tym rejonie i kontrastujące z deklaracjami o „wysokiej rozdzielczości” oraz „dalszym progresie w ramach słuchawek referencyjncych”. Być może gdybyśmy mówili o strojeniu w sensie stricte, byłaby to prawda. Rzeczywistość pokazuje jednak, że nie musi być zero-jedynkowa.

Cały ambaras polega w HD800S na tym, że w sekcji basowej wraz z podbiciem ilościowym stwarzają wrażenie lekkiego przyprószenia i zatarcia. W ten sposób handlują mocą basu za jego czystość. Coś jak w K7XX kontra K702, a więc większa analogowość i troszkę „rozlazłość” zamiast szybkości i lekkości, ale też i czystości. O ile w przypadku AKG było to akceptowalne, ponieważ trzymające się mocno w ryzach klasy premium, o tyle już przy tak czułych i faktycznie leżących na wysokiej półce słuchawkach zmiany niekoniecznie muszą być przez nas akceptowalne z marszu. Zwłaszcza że znika trochę szybkości, responsywności, precyzji. Niewiele, ale tli się to cały czas wraz z rzeczonymi zniekształceniami, najbardziej ze zmian słyszalnymi.

Gdybyśmy porównali ze sobą HD800, HD800S i chociażby moje K1000, wyszłoby nam najprawdopodobniej sparowanie się basu po dwóch biegunach: z jednej strony HD800 z K1000, z drugiej osamotnione „Eski”. Bliżej starym flagowcom AKG do krystalicznego i sterylnego charakteru basowego, aniżeli cieplejszego i bardziej misiowatego, ale też i „brudniejszego” basu HD800S. Definitywnie jest to dylemat rybek i akwarium, powodujący u fana serii 800 problem wyboru słuchawek albo przyjemniejszych w odsłuchu, albo bardziej rzetelnych jakościowo.

Choć marudzę w tym akapicie, muszę od razu dodać iż różnica w czystości linii basowej i precyzji nie jest mimo wszystko kolosalna. Słyszalna, ale nie deklasująca i degradująca słuchawki z pozycji, którą zajmują. Znacznie szybciej dociera nam do uszu korzystne zwiększenie ilościowe na basie, niż strata jakościowa, ale prędzej czy później to zrobi i biada nam, jeśli mamy ze sobą pierwsze 800-tki. Wpadniemy wtedy w wir testów A-B do tego stopnia, że nie będziemy mogli dojść do żadnego rozsądnego konsensusu i zdecydować się na jedną prezentację. Czy słabszą, ale czystszą i szybszą po stronie zwykłych, czy mocniejszą, ale brudniejszą ze strony nowych. Rozsądzić będzie to mógł najprawdopodobniej basowy i dobrej klasy tor, który moim zdaniem prędzej dogada się z podstawowym wariantem niż nowym.

 

Średnica

HD800S czerpią z wyżej opisywanego przyprószenia analogowością jedną, znaczącą rzecz: unikają w bardzo zgrabny, wręcz dostojny sposób wrażenia utraty koherencji przekazu w stosunku do zamierzeń i – de facto – wprowadzonych w nowym modelu zmian. Teraz średnica nabrała cieplejszego charakteru, który do tej pory my – jako użytkownicy tych słuchawek – staraliśmy się nadrobić charakterem toru. Nadal słychać pewną dyfuzję, nadal jest oddalenie, ale trochę więcej masy to miód na uszy i języki tych, którym na tranzystorach było wiecznie za mało, za daleko, za nudno, za sucho.

Nadal jest tak, że aby poczuć większą obecność w średnicy, słuchawki muszą pracować na trochę większej głośności i tym samym podkreślać skraje. Może się zatem wydawać wręcz, że HD800S grają na planie „V”. To jednak wrażenie złudne.

 

Góra

Uległa pewnemu przygładzeniu. Stała się spokojniejsza, mniej nerwowa, nadal czuła na tor i nagranie, ale już nie na poziomie paranoicznym. Słuchawki wciąż należą jednak do modeli relatywnie jasnych i przy zignorowaniu tego faktu, nadal będziemy mogli stracić w pewnych sytuacjach kontrolę nad ich brzmieniem w sekcji sopranowej.

Niektórzy się ucieszą, inni zapewne rozczarują, ale fundament tworzenia sopranu to w zasadzie identyczna sprawa w przypadku obu modeli, tj. starego i nowego. Również słychać, że słuchawki potrafią sypnąć szczodrze detalem, głównie jednak tym razem dzieje się to przez bardzo czytelny zakres 11-16 kHz. Mniejsza analiza płynąca z formy kreowania przekazu powoduje, że pochylenie się ku rozwiązaniom lampowym nie jest już sprawą tak oczywistą, jak do tej pory było. To krok w generalnie tą samą stronę, co u Beyerdynamica – pod publiczność, pod użytkownika, pro publico bono. Chyba też nie trudno jest zgadnąć, kto mógłby być tą publicznością w zakresie największego grona. Widok HD800 podpinanych na surowo na pewnym zagranicznym forum namiętnie pod iPody i iPhony dawno już przestał mnie dziwić.

 

Scena

Również uległa pewnej redukcji, a co było pochodną wygładzenia sopranowego. Jest mniejsza w swojej objętości, wytracając niestety im z rąk dotychczas posiadany bardzo mocny atut: wielkość sceniczną. Wiele osób lubiło jako ogromną zaletę wskazywać właśnie ten element posiadanych przez siebie srebrnych HD800. Słuchawki były scenicznie niemal bezgraniczne, z daleko prowadzonymi pogłosami, echem, efektownością. Bez może takiego poczucia wolności jak w K1000 czy holografii a’la STAX, ale w elektronice do dziś uważam je za jeden z tych modeli, które każdy fan ambientu, psychillu, IDM i innych gatunków operujących bardzo często na przestrzenności i właśnie owej efektowności, absolutnie doceni.

HD800S zachowują się także i tutaj jak przywoływany przeze mnie przykład z K7XX i K702. Tam również ocieplenie dźwięku miało swoje konsekwencje w zredukowanej sceniczności. Pogłosy wybrzmiewały krócej, łatwiej było je zgubić, jakby szybciej ogarniał je mrok, a one same latały nam w nocy przed maską bez odblasków. Myślę że po takim opisie każdy, kto choć raz musiał uważać podczas nocnej jazdy samochodem, będzie wiedział jak zachowuje się scena w HD800S.

 

Całokształt

No cóż, HD800S nie są odkryciem Ameryki ponad znanymi już lądami i krainami występującymi w HD800. Nie jest to nowa odsłona i podniesienie poprzeczki, a odpowiednie wykorzystanie dostępnego już projektu i strojenie go ściśle w ramach klasy i jakości, jaką do tej pory serwował. Póki więc Sennheiser nie zaprezentuje nam np. HD900, konsumencki TOP tego producenta oscylować będzie nadal na dwóch wariantach modelu 800 (Orfeuszy nie liczę).

HD800S kosztują jakby nie patrzeć ponad 6 tysięcy złotych i w tej cenie na pewno użytkownik końcowy będzie mocno tłukł się z myślami na temat oszczędności oraz opłacalności nabycia starego wariantu. Sennheiser dobrze i roztropnie postąpił, że nie kazał nam szukać poprzednika po rynku wtórnym, zastępując go modelem S. To samo mógł zrobić Beyerdynamic, ale jak widać byli tak pewni swojego, że zagrali vabank. Czy słusznie – to już pozostaje w ocenie użytkowników. Moja jest taka, że w wielu miejscach raczej preferowałbym poprzedników.

Bardzo podobnie układa się to również i u Sennheisera. Z tą różnicą, że oba modele są równie dobre. Kolorystyka obu praktycznie odpowiada ich charakterowi. Srebrne 800-tki jako słuchawki jaśniejsze, analityczne i przestrzenne, zaś czarne S-ki jako ich subtelnie cieplejsza, analogowa modyfikacja do słuchania bardziej muzyki, aniżeli realizacji.

Obie pary mają swoje wady i zalety, dlatego wybór jednej z nich jest naprawdę trudny. Zwykłe 800-tki bardzo sobie cenię na tle S-ek za większe wrażenie czystości, nieco większą precyzję, czułość, kontrolę i przede wszystkim większą scenę. S-ki za większy ilościowo bas i mniejszą tendencję do męczliwości na progu 6 kHz, wyciągając większą przyjemność z muzyki i bezpieczniej korelując z większą ilością sprzętu źródłowego. Jako osoba testująca sprzęt i posiadająca podobne klasowo słuchawki o podobnych zakusach scenicznych, teoretycznie w naturalny sposób skłaniam się ku zwykłemu wariantowi, ale też nie mogę przejść obojętnie wobec bardzo praktycznych walorów, jakimi legitymuje się model S względem zwykłego użytkownika. Nie jest w żaden sposób tak, że HD800S nie mają sceny lub wybicia w 6 kHz, ani też grzmocą basem jak oszalałe. To nadal są stare dobre HD800, po prostu doprawione odpowiednim sosem, który myślę sprawdzi się w smaku u niejednej osoby.

Przekonanie to zrodzone jest z doświadczenia i obserwacji jak odbierane są dane słuchawki przez osoby trzecie. Jestem stosunkowo pewien tego, że docenią Państwo znacznie szybciej większą ilość basu i przyjemniej strojoną górę nowego wariantu, niż ubytki w dotychczas analitycznym charakterze, tak wybornie sprawdzającym się w roli scenicznych, dokładnych ewaluatorów i słuchawek pod gatunki elektroniczne. Z kolei osoby ceniące sobie bezwzględnie najwyższy poziom czystości i sceniczności, jaki można uzyskać w ramach tych modeli, mogą zdecydować się na wariant zwykły i walczyć o jego finalną tonalność torem.

 

Opłacalność ponad HD800

Rzutuje to naturalnie na kwestię opłacalności z nadrzędnym pytaniem: czy łatwiejsze sparowanie słuchawek ze sprzętem i większa przyjemność płynąca z bardziej analogowej, mniej technicznej maniery, są warte dopłaty aż 1400 zł? Tu każdy musi już sobie sam odpowiedzieć. Zwłaszcza że różnica między tymi słuchawkami nie jest duża i tyczy się to obu kierunków: tak nabrania wspomnianej analogowości, jak i utraty do tej pory trzymanych walorów. HD800S nie stawiają znaku zapytania nad tańszym poprzednikiem, nie przekreślają jego sensowności, nie czynią tego również wobec tych wszystkich z Państwa, którzy z wypiekami na twarzy czytają o modyfikacjach Anaxilusa i SuperDuponta. Obie modyfikacje nadal mają sens, choć ten drugi patent niesie ze sobą również i ryzyko niepowodzenia (tj. uszkodzenia słuchawek). Mimo to możliwość nabycia tanio używanych HD800 i poświęcenie ich na rzecz zaoszczędzenia sporej kwoty kusi niczym wąż. Nawet w świetle faktu, że HD800S nie sprowadzają się tylko i wyłącznie do obecności rezonatora, ale i faktycznie innego strojenia w sekcji basowej. Także nie jest to też tak, że modyfikacjami można się w pełni „wycwanić”. Nadal bowiem może być za mało, za jasno i nie tak jak trzeba. W HD800S w skrajnych wypadkach również może tak być, ale podkreślam: skrajnych. W pozostałych mimo wszystko kontrast będzie już słyszalny. I pod koniec dnia robił faktyczną różnicę.

Ale i HD800 mają swoje dobre i złe strony, gdyby nabyć je i wzorem wszystkich tonować torem. Dobre – bo potencjał dźwiękowy uzyskanego w taki sposób zestawu może być bardzo duży. Złe – bo może wiązać się z kosztownym procesem dopasowywania do siebie różnych urządzeń i koniecznością ich późniejszej sprzedaży, a nie sposób będzie przecież przetestować n urządzeń jednocześnie. A przynajmniej dosyć trudno dla większości z nas. Odpowiedzi więc jednoznacznej nie ma.

Jak do tej pory subiektywnie najlepsze efekty w stronę muzykalności udało mi się uzyskać z HD800 na lampowym Cayine HA-1A i było to bardzo porównywalne, może bardziej nawet realistyczne, niż próbując swoich sił z HD800S z perspektywy iHA-6. Jest jednak dosyć duża cena, jaką przychodzi nam za takie mariaże zapłacić: wyraźny wzrost szumu i zniekształceń. Dźwięk robi się po prostu zbyt analogowy (matowy, zaprószony) i kilkakrotnie przekraczający ledwo tlące się gdzieś w tle wrażenie, jakie odnotowałem na HD800S z układów tranzystorowych. Może się więc okazać, że gra z HD800S, jeśli oczekujemy efektów bardziej w stronę muzykalności i jednocześnie z zachowaniem jak największych walorów pierwowzoru, jest jednak warta świeczki. A lekkie kompromisy, jakie słuchawki te czynią, będą ostatecznie w pełni akceptowalne w świetle „popsucia” wszystkiego torem owszem i przyjemnym tonalnie, ale poniżej oczekiwań klasowo i technicznie. Warto o tym pamiętać.

Osobiście gdybym miał wybierać i podejmować decyzję w oparciu o moje własne doświadczenia oraz tory docelowe, raczej skłaniałbym się jednak ku poprzedniej wersji. Większa klarowność, mniejsze zniekształcenia, lepsza kontrola całego pasma i scena – to rzeczy na których na ogół bardzo mi zależy i nie potrafię do końca z nich zrezygnować na poczet przyjemniejszego strojenia. Wolę realizować je po stronie toru i nie boję się strojenia słuchawek jaśniejszych na cieplejsze tą drogą, a co skutecznie udało mi się zrealizować z K1000. Ale jak zawsze, jest to tylko i wyłącznie mój subiektywny wybór jako osoby częściej słuchającej dźwięku niż muzyki i dopiero na koniec dnia czyniącej na odwrót.

 

Podsumowanie

Mój werdykt potwierdza zdaje się wiele obiegowych opinii o tym modelu, a wrażenia jakie opisałem przewijają się jak widziałem także i pośród zdań osób posiadających poprzedni wariant HD800. Oto za cenę bardziej analogowego grania oraz nieco mniejszej precyzji i sceny zyskujemy bardziej naturalne, przyjazne granie. Wciąż w rytm genezy HD800, ale jednak inaczej, bardziej w stronę muzyki niż techniczności. Z przyjaznym gestem w stronę użytkownika, jego sprzętu, ale też i za odpowiednią dopłatą. W ramach niej na szczęście pojawia się znacznie trwalsze malowanie oraz dodatkowe okablowanie, pomagające po balansie odzyskać dużą część scenicznego wigoru.

W kontekście HD800, model S bardziej traci dystans do K1000 niż poprzednik. Niestety.

Z testów HD800S wyszedłem bogatszy o dodatkowe doświadczenia, ale też z delikatnym niedosytem. Ten leży u podstaw tego, co pisałem na samym początku z wrażeniem mniejszej czystości i sceniczności, których choć ubyło w małym stopniu, to jednak gdzieś tam się z tyłu głowy takie wrażenie tli i nie chce zniknąć zbyt łatwo. To właśnie rzeczy, które tak bardzo ceniłem sobie w oryginalnych 800-tkach i mam wrażenie, że model S jakoby próbował iść mi na łatwiznę, choć zupełnie go o to od samego początku nie prosiłem. Doceniam za to bardzo mocno, że jest z nimi od teraz łatwiej, szybciej i prościej w zakresie znalezienia odpowiedniego kompana do tańca. Gdyby tylko zachowana była przy tym ta malutka, przysłowiowa kropka nad i, którą stawiały 800-tki w scenie i wrażeniu klarowności, byłoby naprawdę rewelacyjnie. A tak… pozostanie bardzo dobrze.

Sennheisery HD800S można zakupić na dzień pisania recenzji w cenie 6 400 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • nowoczesny, nowatorski design
  • wzmocnione newralgiczne elementy konstrukcyjne
  • wymienne okablowanie fabryczne BAL/SE w zestawie
  • fenomenalna wygoda
  • wysoka praktyczność codzienna mimo przynależności do kasty „flagowców”
  • mocniejszy bas od wersji zwykłej
  • nadal neutralna, ale mniej poddająca się dyfuzji średnica
  • bardzo dobrej jakości góra o wygładzeniu i stonowaniu
  • nadal duża w rozmiarach scena
  • wysoka refleksyjność toru ale z większym niż dotąd bezpieczeństwem

Wady:

  • ostre krawędzie plastikowych elementów
  • widoczne punkty odlewowe oraz wszelaki kurz, który na słuchawkach w trakcie użytkowania się gromadzi
  • nadal trochę zbyt sztywny kabel fabryczny
  • metalowa siatka kopuł oraz plecionka bardzo podatne na uszkodzenia
  • brak jakiegokolwiek kuferka do przenoszenia
  • mniejsza precyzja, szybkość i czystość basu
  • nadal dla niektórych może być trochę nienaturalnie oddalona średnica
  • scena po zmianach nie zapiera dechu tak mocno jak w podstawowej wersji

 

Serdeczne podziękowania dla pana Jarosława Lisieckiego za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

17 komentarzy

  1. Witam ,
    Jesli mozna pytanie zadac, to czy integra Hegel h-80 z wlasnym dac jest wystarczajaca do zestawu Stax 3100, czy trzeba poszperac za innym rozwiazaniem?
    Dziekuje z gory za pojasnienie.

  2. Witam Pani Jakubie,
    Szukam słuchawek lepszych od AKG K550 (MK1) ale podobnych. Trochę bardziej „dociążonych” (nie przebasowionych), może minimalnie ciemniejszych. W K550 brakuje mi wielkości/mocy/potęgi/monumentalności przekazu – nie wiem jak to precyzyjniej określić, tak aby bębny były bębnami, a nie bębenkami, a trąby trąbami, a nie trąbkami. Po przeczytaniu recenzji i licznych przemyśleniach wydaje mi się, że HD800s powinny być słuchawkami, które spełnią moje oczekiwania, ale czy na pewno? Czy słuchawki HD800S to dobry kierunek, zgodny z cechami jakie opisałem?

    Słucham z Aune S6 podłączonej do komputera.

    Pozdrawiam

    • Witam Panie Adamie,

      Tak naprawdę tego nie wie nikt, prócz Pana. Mi jakoś niezbyt się to widzi przyznam. HD800S, choć cieplejsze i łatwiejsze w podejściu od HD800, nadal jednak dziedziczą większość ich cech i wciąż są to słuchawki o ostrzejszym sopranie. Byłoby to co prawda rozwinięcie K550, ale osobiście i zwłaszcza do S6 szukałbym Audeze LCD-2F. W zestawie co prawda nie mają kabla zbalansowanego, ale można dosztukować sobie takowy jako akcesorium fabryczne lub konfekcjonowane (polecam miedź hybrydową) i nadal trzymać się poniżej pułapu cenowego 800S. Dostanie Pan natomiast prawdopodobnie wszystko to, o czym pisze, jedynie za cenę mniejszej rozmiarowo sceny i dużej wagi słuchawek.

      Pozdrawiam.

    • Dziękuje za odpowiedź,

      Przeczytałem recenzję słuchawek Audeze LCD-2F i nie umiem sobie wyobrazić jak by się zachowały w muzyce klasycznej/poważnej/filmowej oraz elektronicznej, czy niewielka scena, którą Pan podkreśla w recenzji nie wyklucza ich w tych gatunkach? Wydaję mi się ze powinny sprawdzić się w jazz’ie czy soul’u. Pytanie, które chce zadać brzmi: na ile te słuchawki są uniwersalne ?

    • Scena nie jest niewielka. Po prostu nie jest przepastna, a przynajmniej nie taka jak w HD800. Rozmiarowo pokrywa się np. z tą z HiFiMANów HE-4. Wielkość jest tylko jednym z elementów składowych sceny. Liczy się jeszcze chociażby holografia, umiejętność poprawnego umieszczenia źródeł pozornych na scenie, gradacja, precyzja itd. W tym wszystkim jest w LCD-2 bardzo dobrze, zwłaszcza po balansie na odpowiednio dobranym torze. Dla mnie osobiście są bardzo uniwersalne.

    • Po przemyśleniach postanowiłem, że wstrzymam się z wydawaniem dużych (jak na moją kieszeń) pieniędzy na słuchawki i spróbuję czegoś w rozsądniejszej cenie – tym bardziej, że nie mam jeszcze dużego doświadczenia w świecie słuchawkowym. Decyzja już zapadła i zamówiłem HD6XX. Zgodnie z Pana opisami LCD-2F są rozwinięciem tych słuchawek więc może po kilku miesiącach obcowania z HD6XX zdecyduję się (bardziej świadomie) na LCD-2F, a może spróbuję czegoś z zupełnie innej beczki aby wzbogacać się o kolejne doznania.

      Przy okazji chciałem bardzo gorąco podziękować za prowadzenie bloga i profesjonalne recenzje. Kilka lat temu po spędzeniu wielu wieczorów na czytaniu audiofanatyka zdecydowałem się na K550 i Fiio e17, z których jestem bardzo zadowolony po dziś dzień i, które to przeniosły moje postrzeganie muzyki na zupełnie inny poziom. Jeszcze raz wielki dzięki !

  3. Witam
    Mam pytanie czy hd800s maja podobna charakterystykę dźwięku jak hifiman arya – z obiegowych opini można odnieść takie wrażenie ale pewnie tak do końca nie jest, jakie sa roznice między tymi dwoma modelami ? Czy jedne sa jednoznacznie lepsze od drugich w konkretnych kategoriach ?Pozdrawiam serdecznie

    • Witam Panie Piotrze,

      Prędzej HD 800 non-S. Arya są stosunkowo jasnymi słuchawkami, jaśniejszymi od obecnie oferowanych 800 S. Trudno obiektywnie określić które są jednoznacznie lepsze, gdyż jest to mocno uzależnione od gustu i preferencji słuchacza, ale jeśli miałbym wybierać między Arya a obecnie oferowanymi HD 800 S, które grają inaczej niż opisywana w recenzji rewizja, wolałbym S-ki. A co się obecnie ziściło, bowiem nie posiadam już od tego roku modelu non-S, a S właśnie.

  4. Dziekuje za odpowiedz, a czy ma Pan jakies doświadczenie Ile wygrzewają się HD800S ?
    Oraz jaki kabel by Pan do nich polecił, na razie są podłączone do bursona conductor performance 3 ale docelowo maja być z Coplandem 215,- jak Pan mysli będzie to znaczący król naprzód w stosunku do bursona ?
    Pozdrawiam

    • W modelach z tej serii nie spotkałem się z wygrzewaniem, a bardziej z ugniataniem się padów. Są one kluczowe dla tych modeli z perspektywy akustyki komory.
      Swoje HD 800, a obecnie HD 800 S, użytkuję z dużym powodzeniem z Emmoni Reference na odpowiednich wtykach pasujących do tychże słuchawek: http://audiofanatyk.pl/sklep/produkt/kabel-sluchawkowy-fanatum-emmoni-do-audeze-kennerton-meze-zmf-miedz-4-zylowa-2x-mxlr-4pin/

      Przede wszystkim proszę poczytać opinie użytkowników o Bursonach, zwłaszcza w temacie problemów technicznych, szumów czy awarii. Sam osobiście wolałbym na dzień dzisiejszy pod każdym względem Coplanda albo Aurium, ale oczywiście są to wyłącznie moje preferencje, choć dążące do ogólnego wyważenia dźwięku, jego zbalansowania na równość i przyjemność.

  5. Rozumiem, nie chce już Pana męczyć ale mam jeszcze pytanie czy aurium +topping d90 powinien lepiej zagrać całościowo od integry coplanda, chodzi mi o to czy jak amp i dac gdy są osobnym urządzeniami to daje to z reguły lepsze rezultaty niż integry bo każdy element toru audio lepiej jak jest niezależnym urządzeniem, zawsze mnie zastanawiało dlaczego niektórzy producenci maja integry oraz osobno w portfolio wzmacniacze i przetworniki. Pozdrawiam

    • Nie ma tu reguły. Liczy się wyłącznie to oferuje dany sprzęt. Integry są wygodniejsze, bo mają wszystko w jednym, nie zajmują przez to dużo miejsca, nie generują kosztów w postaci dodatkowego okablowania itd. Sprzęt modularny ma z kolei przewagę w tym, że można wymienić w nim każdy element w razie konieczności, dopasowując go bardziej pod zmiany słuchawek i innego sprzętu towarzyszącego. W tym wypadku jeden i drugi tor będzie miał swoje atuty i zalety. Tonalnie wręcz można byłoby powiedzieć, że będzie to odwrotność, bo Aurium z D90 zaoferują więcej basu i bardziej przestronną średnicę, z kolei Copland więcej średnicy, szerokości sceny oraz wynikającego z tego bardziej analogowego klimatu. Kwestia która prezentacja będzie się Panu bardziej podobała.

      Producenci posiadają różny sprzęt, bo mają różnych klientów. Są tacy którzy szukają tylko wzmacniacza, bo dobrego DACa już mają. Są też tacy którzy mają DAC, ale dobierają wzmacniacz. A i będą też tacy którym potrzeba wszystkiego jednocześnie i nie chcą bawić się w osobne urządzenia, ich dobieranie, synergię, szukanie miejsca. To ma być, włączyć się, działać, grać dobrze.

      Taka też drobna uwaga, że na każdy komentarz może Pan odpowiedzieć w ramach jednego „wątku”. W tym momencie mamy już trzeci. 🙂

      Pozdrawiam.

    • Dziekuje za odpowiedzo i przepraszam za bałagan 🙂 W międzyczasie pojawiła się okazja kupić integre Ifi Pro Idsd troche taniej nawet niż Coplanda i niewiem czy może miał Pan styczność z tym sprzętem ? Jest tam tryb normalny (Solid State) jak i 2 lampowe (Tube i Tube+) jak i przeróżne filtry więc mnogośc ustawień dzwięku wydaje się spora ale niewiem czy akurat by przypasował względem powiekszenia sceny i basu do HD800S a nie moge go też nigdzie odsłuchać. Pozdrawiam

    • Nic nie szkodzi.
      Owszem, miałem styczność na AVS, a także pisałem recenzję wzmacniacza iCAN PRO, po której miałem bardzo dużo nieprzyjemności. Moim zdaniem sprzęt nie jest wart pieniędzy. Nie był to sprzęt ani czysty, ani przestrzenny. Copland jest po prostu lepszy i bardziej dopracowany. Tak samo Conductor V2+, Pathosy itd. Osobiście wolałbym Coplanda nawet w przypadku możliwości nabycia iDSD PRO za połowę ceny tego pierwszego.

    • Ok, dziękuje – taki opis odnosnie ifi mi w zupełności wystarczy. Więc zostaje: Aurium i Copland, w sumie dzięki Panu bardziej skłaniam się ku Coplandowi dzięki wiekszej scenie i wzmocnieniu tonów średnich natomiast jedyna rzecz którą się obawiam to jego mniejszy bas w stosunku do Aurium – pewnie fajnie go wzmacnia w HD800S, choć chyba nie jest tak źle z basem w Coplandzie prawda ? Pozdrawiam

  6. Witam. sprawdzał Pan różnicę na przewodach zbalansowanych i niezbalansowanych? mam gniazda zbalansowane we wzmacniaczu MF ale trzypinowe więc nie mogę zastosować przewodu xlr – 4 pin. pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *