Już powoli traciłem nadzieję, że Cayin mnie czymś zaskoczy. Sądziłem, że zaprezentuje mi tu zestaw diabelnie drogi, ale niespecjalnie czy to dopracowany, czy to skrojony brzmieniowo na tak wysoką półkę cenową. Na całe szczęście obeszło się bez takiego scenariusza i w efekcie na stole pojawił się duet za spore pieniądze, ale też o sporej mocy i sporych możliwościach. Z jednej strony szkoda, że dopiero za prawie 10 tysięcy było mi dane ujrzeć, dotknąć i posłuchać sprzętu, który naprawdę mogę z czystym sumieniem polecić bez niemal jakichkolwiek poważniejszych wad, z drugiej fakt faktem w tej cenie trudno o lepszy mariaż i efekt końcowy, a co najwyżej kombinatoryka pozostanie nam w zakresie DACa. Zadanie duetowi Cayina postawiłem w tej recenzji niełatwe, czy też wręcz karkołomne – poradzić sobie nie z jedną, a dwiema parami legendarnych AKG K1000, których recenzję wciąż na uboczu w wolnych chwilach piszę, ale też przebić moją osobistą preferencję, jaką jest DAC-80. Tym samym przed Państwem zestaw od zadań specjalnych, któremu żadne słuchawki ani salony niestraszne: Cayin iDAC-6 + iHA-6, okrzyknięty na head-fi jako „affordable reference”.
Dane techniczne
Cayin iDAC-6
– Układ DAC: podwójny AKM AK4490 (po 1 układ na kanał)
– Lampy (TUBE MODE): 4x 6N1B
– Wzmacniacze operacyjne (TRANSISTOR MODE): OPA604
– Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 30 kHz (-0,5 dB, Fs = 192 kHz)
– THD+N w trybie lampowym: > 0.8% (Fs = 192 kHz)
– THD+N w trybie tranzystorowym: > 0.004% (Fs = 192 kHz)
– Odstęp sygnał-szum: 105 dB (tryb lampowy) / 110 dB (tryb tranzystorowy)
– Poziom wyjściowy w trybie liniowym/PRE: 2,2V RMS (RCA), 4,4V RMS (XLR)
– Pobór mocy: 30W
– Waga: ok. 4 kg
Możliwości przyłączeniowe:
– Wejścia: USB 2.0, AES/EBU, optyczne, koaksjalne
– Wyjścia: XLR 3-pin (BAL), RCA (SE)
Obsługa częstotliwości próbkowania:
– USB PCM: do 32 bit / 384 kHz
– USB DSD: tryby DSD64 i DSD128 (DoP)
– AES/EBU/OPT/COAX: do 24 bit / 192 kHz
Cayin iHA-6
– Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 80 kHz (-0,5 dB)
– Czułość wejściowa: 620 mV (dla trybu HIGH CURRENT + HIGH GAIN)
– THD w trybie BAL: > 0.01% (1kHz, dla 32 Ohm)
– THD w trybie SE: > 0.02% (1kHz, dla 32 Ohm)
– Odstęp sygnał-szum: 105 dB (110 dB w trybie BAL)
– Pobór mocy: 60W
– Waga: ok. 4 kg
Możliwości przyłączeniowe:
– Wejścia: XLR 3-pin (BAL), RCA (SE)
– Wyjścia: 2x 6,3mm jack TRS (LOW + HIGH IMPEDANCE) / 2x XLR 3-pin (BAL), XLR 4-pin (BAL)
Możliwości mocowe (BAL):
– 2x 7000 mW RMS (32 Ohm, tryb LOW CURRENT)
– 2x 5000 mW RMS (32 Ohm, tryb HIGH CURRENT)
Możliwości mocowe (SE):
– 2x 2200 mW RMS (32 Ohm, tryb LOW CURRENT)
– 2x 1100 mW RMS (32 Ohm, tryb HIGH CURRENT)
Jakość wykonania i konstrukcja
Dużo na ten temat się nie rozpiszę, ale nie dlatego, że nie ma o czym w sensie negatywnym, ale właśnie dlatego, że (niemal) wszystko jest tu jak najbardziej w porządku.
Sprzęt sprawia bardzo dobre wrażenie. Jest solidny, ciężki, całkiem dobrze (bo jednak nie perfekcyjnie w zakresie przednich paneli) spasowany i z elementów w żadnym wypadku nie wywołujących uczucia chińszczyzny-tanizny, nawet mimo faktu, że Cayin jest marką w 100% o takim właśnie rodowodzie. Skandalem byłoby, gdybyśmy w cenie 9 800 zł otrzymali tu fuszerkę, prawda? Oj wtedy miałbym się naprawdę na czym pastwić i uczyniłbym to z nieukrywaną satysfakcją. Niestety Cayin niezbyt pozwala mi na zwyczajowe marudzenie i jedynie do delikatnych przesunięć na przednich panelach można mieć naprawdę jakiekolwiek szmery (zresztą mój NU też je ma. Wszystko je ma). Zacznijmy tym samym od skromnych wad faktycznie technicznych, jakie udało mi się tu wykryć.
Przede wszystkim po podłączeniu wszystkiego i uruchomieniu, sprzęt w osobie DACa wyraźnie długo każe na siebie czekać, zanim załączy swoje systemy i wydobędzie z siebie dźwięk. Spowodowane jest to umieszczeniem w środku czterech lamp wlutowanych na stałe. Zanim się rozgrzeją więc, musi minąć chwilka i tak samo warto dać im dłuższą na osiągnięcie nominalnej temperatury pracy. Standardowa można byłoby powiedzieć rutyna przy sprzęcie lampowym. Czemu znajdują się w DACu a nie wzmacniaczu? Trudno powiedzieć, ale Cayin bardzo je lubi, ładując dosłownie wszędzie, gdzie się tylko da, a te z kolei wymuszają takie a nie inne zachowanie się urządzenia. Czy to wada? W ramach samej technologii – bynajmniej. Po prostu nauczony jestem już oczekiwania po swoich DACach błyskawicznej lub prawie tak szybkiej gotowości do pracy. U Cayina czas przygotowania lamp do pracy wynosi tymczasem 15 sekund.
Jakiekolwiek wejście w menu i grzebanie z filtracją etc. powoduje odcięcie dźwięku dla bezpieczeństwa, co o ile samo w sobie jest dobrym i korzystnym posunięciem, tak w praktyce wymuszającym na nas bardzo dobrą pamięć dźwiękową oraz wyraźnie dłuższy czas na poznanie wszystkich zakamarków zestawu. Wszystkie dane są czytelnie wyświetlane na dużym wyświetlaczu OLED.
Oba segmenty łapią wyraźną temperaturę mimo zestawu otworów wentylacyjnych (tył + dolna ścianka). Generalnie widziałbym ich trochę więcej, bowiem mogłoby to pomóc w takiej sytuacji. O ile we wzmacniaczu jeszcze można to przeżyć (ok. 34-36’C, co jest w sumie ciekawe, bowiem z gniazdka pobiera 2x więcej prądu), ale w przypadku DACa osiąga ona pułapy wyższe od iHA-6 (38-40’C i wyżej), a co jak pisałem generują umieszczone w środku lampy. I to niestety w takim miejscu, że znajdują się blisko kondensatorów. Wedle opinii trzecich, z jakimi się zetknąłem w trakcie krótkich wymian opinii oraz wrażeń, przy lekko ponad 100-stopniowej wytrzymałości wszystkich kondensatorów wlutowanych w urządzeniu, wraz z lampami temperatura z dużym marginesem nie przekracza 80’C, a więc jest tu pewien zapas. Oczywiście im chłodniej tym lepiej, ale o ile listuję to jako wadę w moim rzeczy pojmowaniu, żaden z posiadaczy tego urządzenia ani się tym nie przejmuje, ani też nie odnotował w krótkim okresie czasu żadnych negatywnych efektów. Na całe szczęście bowiem lampy nie pracują tu jako lampy mocy i dlatego ich żywotność jest znacznie większa, niż typowych „watogenów”, które potrafią zdradzać oznaki zużycia już po dwóch latach ciągłego użytkowania. Jestem niemal pewien że w iDAC-u takiej sytuacji nie będzie.
To jednak, co mnie dziwi w przypadku (wciąż jeszcze) DACa i lamp, to takie rozwiązanie toru wyjściowego, że lampy pracują w zasadzie tylko z wyjściami XLR. Różnice na samym początku zwalałem na placebo, ale były zbyt wyraźne, aby można było je tak usprawiedliwić. Sekret różnic wyjaśnił zatem na head-fi sam Cayin i raz, że udowodnił moje obserwacje jako poprawne (na całe szczęście, bo już trochę tekstu z notatek miałem napisane), ale też w bardzo zabawny sposób przedstawił część osób w niespecjalnie rzetelnym świetle w ramach ich wstępnych deklaracji. Cayin zafundował mi tym samym totalnie ślepy test, który wbrew swojej woli musiałem przejść. Udało się, ale co zachodziłem w głowę nad wynikami odsłuchów, to zachodziłem.
Ponad wszystkim brakuje mi tu jednak może nawet nie tyle czarnej wersji obudowy (zwłaszcza, że Cayin uraczył nas srebrnymi napisami na srebrnych panelach), co pilota zdalnego sterowania. Sprzęt musiałem trzymać przy sobie przez cały czas, aby móc sterować całym majdanem, ale o ile test to test, o tyle w przypadku zakupu sprzętu pod wygodne osadzenie swojego jestestwa w fotelu, takie udogodnienie byłoby faktycznym udogodnieniem. I nie mogę powiedzieć, że brak pilota przynajmniej czyni sprzęt tańszym – nie przy tej cenie. Byłoby też miło za podaniem oficjalnie trochę więcej danych, jak np. impedancję wyjściową lub wartości i progi wzmocnienia. Domniemywać mogę na bazie niepotwierdzonych informacji, że standardowa wartość gain wynosi odpowiednio 0 dB dla wyjścia jack (LOW), 10 dB dla drugiego wyjścia jack (HIGH) oraz ponownie 10 dla wyjścia BAL. Przełącznik L-H dodaje zaś kolejne 10 dB, budując tym samym układ 10-20-20. Nie wiem jak przy opcji dual-XLR, ale mniemam, że podobnie jak przy 4-pinowcu.
Ale to by było generalnie na tyle i jak widać, dotyczy to głównie DACa. W przypadku wzmacniacza nie ma już praktycznie niczego więcej do dodania i osoby czepialskie (czyli ja, ale dzięki temu recenzje u mnie są napisane tak jak są) wylistować mogą najwyżej jeszcze raz nagrzewanie się (mniejsze niż DACa), brak czarnej wersji czy nieczytelne napisy. Generalnie więc rzecz ujmując – bzdury.
Najpoważniejszą przywarą ze strony majsterkowicza będzie już tylko umieszczenie lamp na stałe i brak możliwości wymiany wzmacniaczy operacyjnych. Aczkolwiek o ile wraz z brakiem pilota powinienem za to odjąć przynajmniej ten jeden symboliczny punkt, tak od odjęcia go za wymienność oprzyrządowania powstrzymam się z jednego powodu – bezpieczeństwa. Wymiana wzmacniaczy przy tak dużej mocy wzmacniacza może być bardzo ryzykowna i ostatecznie nieprzewidywalna, zarówno dla wzmacniaczy operacyjnych, jak i samego urządzenia bazowego. Lepiej więc po prostu zostawić wszystko tak jak jest i jeśli Cayin wystroił całość na neutralno-transparentną modłę, można puścić im to przez palce.
No ale dobrze, wiemy już co złego siedzi w środku, a pytanie co z tym dobrym? O, tu już robi się ciekawie. Zaczynając ponownie od trochę poboksowanego przeze mnie DACa, mamy do dyspozycji pełen pakiet wejść i wyjść, gdzie jedynie najwyżej wejść analogowych może komuś brakować. DAC jest w pełni zbalansowany (jest sterowanie fazą), wyposażony w porządny (i podwójny!) układ AKM AK4490 o wysokiej rozdzielczości odtwarzanego dźwięku, ale także i pełnej obsłudze DSD128. Rolę nadajnika USB pełni układ XMOS z serii XS1. Cayin dorzuca nam również w (prawie) pełni jak pisałem konfigurowalny tor sygnału, umożliwiając wybór stopnia wyjściowego na lampach, ale też i na tranzystorze. Do tego ostatniego dodano opcję wyboru filtrów cyfrowych (Sharp, Slow, Short Delay Sharp, Short Delay Slow oraz Super Slow). Sumarycznie daje to całkiem ciekawe możliwości sterowania dźwiękiem, gdzie brzmienie lampowe jest cieplejsze i przyjemniejsze, zaś tranzystorowe bardziej techniczne i minimalnie mniej nasycone. Różnice są marginalne i w pełni zgodne ze stereotypami. Filtracja w sposób w zasadzie marginalny wpływa na dźwięk i miejscami miałem przyznam spore problemy z wyłapaniem różnic. Do tej pory najbardziej słyszalne tego typu efekty słyszałem w Quattro II i X1S, najsłabiej lub wcale – w S16 i M2. Cayin plasuje się mniej więcej pośrodku tych urządzeń w tym względzie.
Świetną sprawą jest jak dla mnie możliwość pracy jako PRE / LINE-OUT z opcją wyboru między jednym a drugim trybem, dzięki czemu możemy sterować cyfrowo głośnością już samym DACiem, albo i nie. Kolejny plus leci za jednoczesne podawanie sygnału wyjściowego na zarówno złącza XLR, jak i RCA, przez co DAC może zasilić dwa źródła jednocześnie bez żonglerki opcjami.
Wzmacniacz jest jednak z tego duetu właściwie niemal pozbawiony wad. Oferuje ogromną moc, pełen balans (XLR 4-pin), podwójne wyjście konwencjonalne combo (jack 6,3mm / BAL XLR 3-pin) dla dwóch różnych fabrycznie zdefiniowanych stopni wzmocnienia oraz sterowanie wejściem A-B między XLRami a RCA. Przede wszystkim jednak największym skarbem o rozmiarze wręcz strategicznym, jest opcja dopasowania sobie nie tylko napięcia, ale i natężenia prądu. Jednym słowem sterowalny gain oraz moc.
I choć skromny jest to zakres, bo tylko między LOW i HIGH, tak pozwalający na poznanie doskonale naszych słuchawek. Czy reagują one akurat na napięcie, czy może na czystą moc, czy też na jedno i drugie, a może radzą sobie bez niczego doskonale? Takie odpowiedzi znajdzie każdy, kto będzie chciał podłączyć się pod iHA-6.
Z tego względu sprzęt ten z całego zestawu w naturalny sposób budzi moje szczere zainteresowanie w stopniu największym, bo i najbardziej teoretycznie przydatnym. Aczkolwiek oba urządzenia są bardzo ciekawe, mimo pewnych drobnych wad, jakie wylistowałem. Nadrabiają bowiem to wszystko czystym dźwiękiem, o którym za moment powiem bardzo szeroko i z wielką przyjemnością.
Przygotowanie do odsłuchów
Zestaw był poddany przeze mnie zwyczajowemu profilaktycznemu wygrzewaniu, ale ponieważ przybył jako model potestowy i już mający pewną ilość godzin w siebie wbitych, nie trwał on specjalnie długo, bo raptem 2 dni pełnogodzinowo.
Przed zestawem postawiłem generalnie dwa zadania. DAC miał pokonać u mnie trzy kolejne urządzenia typu standalone / combo:
– Aune S16
– Matrix Quattro II (+ Matrix M-Stage HPA-3B)
– NuForce DAC-80 (+ Yamaha M-35)
Wzmacniacz z kolei przede wszystkim musiał wysterować poprawnie kilka par słuchawek wraz z jednoczesnym ich napędzeniem:
– AKG K500 EP
– AKG K501
– AKG K1000 EP
– AKG K1000 LP
– Enigmacoustic Dharma D1000
– Sennheiser HD800
– Sennheiser HD800S
– Ultrasone Edition 5 Limited
Oba Cayiny testowane były przeze mnie zarówno razem, jak i osobno, ale opisać postanowiłem je razem, zaznaczając jedynie w tekście czy moje wrażenia tyczą się DACa, wzmacniacza, czy całości. Powód można znaleźć we wstępie do opisu jakości dźwięku.
Zakres utworów standardowo już stanowiły pliki o wysokiej kompresji, ale też i formaty bezstratne, głównie FLAC 24/44.1 z wielu gatunków, najczęściej IDM i elektroakustycznych, ale też sporo Dark ambientu oraz Future Garage. Ze względu na obecność K501, wplotłem także przynajmniej godzinę muzyki klasycznej.
Jakość dźwięku
Opisanie Cayinów nie jest zadaniem łatwym, ani jako pojedynczych segmentów, ani też zespołu. Wpływ bowiem na finalny kształt dźwięku mają tu chociażby użyte kable połączeniowe, nie mówiąc o teoretycznie dużej palecie konfiguracyjnej samego DACa. Ze względu jednak na bardzo zbieżny sposób grania między segmentami, postanowiłem opisać oba urządzenia zbiorczo w ramach jednej, spójnej recenzji.
Ogólne sumaryczne wrażenie Cayiny zrobiły na mnie bardzo dobre, faktycznie aspirujące do miana określenia, jakim obdarzono je na łamach head-fi. Zarówno DAC jak i wzmacniacz starają się budować wszystko na typowym dla Cayina fundamencie solidności i koherentności, ale wreszcie robiąc porządną, słuchawkową robotę.
Ponieważ nie lubię bawić się w półśrodki, od razu wrzuciłem Cayina na głęboką wodę i kazałem mu poradzić sobie z dwiema parami K1000, zarówno EP, jak i LP. Można powiedzieć, że od startu sprzęt musiał wykazać się szczytowaniem jakościowym, bez taryfy ulgowej czy jakiejkolwiek gry wstępnej. W końcu sprzęt kosztuje sporo i myślę całkiem naturalnym jest, żebyśmy my – jako konsumenci – oczekiwali zrobienia nam w domu furory od razu po wyjęciu z pudełka.
Bas
W zespole Cayinowskim bardzo przyznam mi się podoba, bo i w domenie samego wzmacniacza jest świetny: dobrze rozciągnięty, z należytą rytmiką i niezapominaniu o wypełnieniu. Dzięki temu powstaje ogromne wrażenie równości tonalnej i kompleksowości przekazu. Nie można przyczepić się do zejścia, które jest słyszalne, wypełnienie także jest obecne, choć brakuje mu do typowo „muzykalnego” basu zarówno ilości, jak i gęstości. Wspomniana rytmika także w ustroju pojawia się w ilościach należytych, okraszona ponownie dobrą kontrolą, trzymającą nawet trudne słuchawki w ryzach.
Zasługę mają w tym oba segmenty, gdzie DAC gra w sposób bardziej naturalny i spokojny, zaś wzmacniacz okrasza wszystko delikatną nutą techniczności i dodatkowej precyzji. Układ siły nacisku na dźwięk rozkłada się tym samym od nadania brzmieniu wyrazu i tonu ze strony źródła, a dopiero potem nałożeniu na nie mocy i kontroli idącej od stopnia wyjściowego. Różnica często sprowadza się do charakteru i nie jest to kontrast tak mocno widoczny, jak przy pierwszej generacji Quattro od Matrixa.
Nie ma więc w iHA-6 emanowania wszystkim jak podczas musztry paradnej, układ stara się zaprezentować nam spektakl teoretycznie surowy w dyscyplinie, ale pozwalający na dużą dozę frywolności, ucieczki, grubszych pociągnięć pędzlem i zaciągania kresek na rzecz konkretnego stylu, jaki akurat pojawia się w gatunku muzycznym i charakteru, jakim emanują nasze słuchawki. Warto zapamiętać te słowa, ponieważ dokładnie taki właśnie styl towarzyszył mi przez cały okres obcowania z tymi segmentami.
To jest zaś zasługa iDAC-a, który ową grubszą kreskę kładzie, choć nie zapomina także i o tej musztrze. Choć różnica jak pisałem nie jest między tymi urządzeniami duża, świetnie miesza się w spójną całość jako zestaw, ale i rozróżnić się wprawnym uchem da między sobą. Bez względu na to czy akurat użytkowałem DACa z innymi wzmacniaczami i końcówkami mocy, czy też może żonglowałem wzmacniaczem pomiędzy różnorodnymi źródłami, cały czas czułem „wybaczającą dyscyplinę” szkoły Cayina, jakoby surowego, ale kochającego ojca. To chyba najlepsze określenie, jakie pasuje w moim słowniku do tego urządzenia, nie tylko w ramach basu.
Średnica
Podawana jest w iDAC-u 6 w sposób klasyczny, troszkę wręcz po „Lehmannowemu”, a więc neutralnie w fundamencie, rzetelnie, stabilnie i bez niespodzianek. To ostatnie zagwarantowane jest przez swego rodzaju stwardnienie dźwięków w średnicy, czyniąc je mniej frywolnymi, ale też i mniej podatnymi na kaprysy płynące ze strony słuchawek. Zabieg ten poczytuję jako celowy, głównie kłaniający się ku bardzo często traktowanym za słuchawkowy benchmark HD800, ale też i ich naśladowcom, jak T1.2 czy D1000. Robi to sam wzmacniacz, ale też i wypływa to mocno z DACa. O ile we wszystkich innych aspektach wzmacniacz i przetwornik grają wyjątkowo spójnym dźwiękiem, tak jedynie w średnicy udało mi się wychwycić między ich sposobem grania najczytelniejszą różnicę, jeśli rozpatrywać oba segmenty osobno.
Dlaczego tak uczyniono? Z jednej strony aby sam segment wzmacniający miał możliwość obronienia się w każdych warunkach. Z drugiej aby po dodaniu DACa do ustroju, sprzęt utrzymywał wrażenie dyfuzji obecne w tak wysokich słuchawkach (bo to im właśnie jest on dedykowany) w ryzach. W dźwięku jest dzięki temu zawsze miejsce, w którym każdy wokalista wraz ze swoim zespołem mogą się pomieścić, ale też na innych słuchawkach czasami chciałoby się im delikatnie uchylić okno oraz dolać nieco wody, aby minimalnie odczuwana parność mogła znaleźć swoje ujście, a twardość w poruszaniu się pojedynczych dźwięków zniknęła.
Jest to dla mnie całkiem w sumie zrozumiałe, jeśli owa rzetelność ma być (i jest) u Cayina priorytetem – przesuwanie środka ciężkości w jedną bądź drugą stronę mogłoby skutkować mniejszą lub większą tragedią, jeśli użylibyśmy co bardziej koloryzujących słuchawek. Do tego osoby o „złotych uszach” zaczęłyby wtedy najpewniej doszukiwać się tam jeszcze drugiego i trzeciego dna, którego najpewniej nie ma. Zaś o „Lehmannowości” bardzo łatwo jest mi mówić z perspektywy chociażby HPA-3B, który wykazuje dokładnie taki sam charakter. Czy to więc kwestia użytych układów, czy też podpatrywania tego, co już zostało osiągnięte, wnioski Cayin zdaje się wyciągnął słuszne.
Góra
Prezentuje się w sposób naturalny, nieprzesadzony, ale też dobrze rozciągnięty i nasycony odpowiednio detalem. Znów pierwszy zakres cech wypływa nieco bardziej z DACa, zaś drugi ze stopnia wyjściowego. I znów różnica między nimi w takim podziale nie jest jakkolwiek znaczna. Z perspektywy duetu sopran nie prezentuje ani karnacji ciemnej, ani też nie jest to zakres rozjaśniony w sposób szczególny, co pozwala na osiągnięcie jeszcze raz bardzo kompetentnego brzmienia i swego rodzaju punktu zerowego, który dobrze brzmi ze wszystkim. Wiele osób jak widziałem zwraca uwagę na dużą referencyjność zestawu Cayina i możliwe, że po wszystkim, co do tej pory napisałem, to właśnie ostatecznie przez sopran serwowany naturalnie i nienachalnie udało się osiągnąć takie wrażenie.
Można zinterpretować go jako czynnik dobitnie już wpływający na wysoką uniwersalność uzyskiwanego brzmienia, na którym nawet słuchawki tendencyjne lub czułe na tonalność wyjściową będą w stanie się odnaleźć i nie przesadzić z jasnością czy detalicznością. Nie skoryguje to słuchawek grających nadmiarem sopranowej energii, a więc np. wspomnianych T1.2, dla niektórych może też i HD800, ale też niczego nie popsuje. Gorzej, jeśli będziemy oczekiwali przygładzenia charakteru typowo muzykalnego – Cayin nas nie poratuje i przyjemniej być może zagra u nich HA-1A, choć na wyraźnie niższym poziomie jakościowym. Ten obecny jest na całej rozciągłości, jeśli jeszcze raz przelecimy oczami po tonalności zestawu. Każdy zakres jest renderowany u Cayina w sposób naprawdę solidny, należyty, kompletny. Sprzęt w cenie prawie 10 tysięcy złotych faktycznie aspiruje do miana, jakie ludzie za oceanem próbują mu nadawać, a więc „niedrogiej referencji”. Cóż, może dla amerykanów, bowiem dla nas jest to wciąż 10 k.
Scena
Dochodzimy tym samym do sceny. Scena jest dla mnie zawsze miejscem, w którym niemiłosiernie dewastuję w swoim subiektywizmie sprzęt odsłuchowy. Słucham, wymagam, żądam, bo w końcu płacę przecież niemało. Tak jak kiedyś moim ulubionym sprzętem w zakresie próbkowania sceny były rewelacyjne elektrostatyki STAXa, tak ostatecznie zastąpione zostały podwójnym testem przestrzenności na konwencjonalnych K500, które czasami niewiele potrafią ustępować nawet takim tuzom, jak uznane w branży HD800, a także znacznie mniej konwencjonalnych K1000, które także notują status legendy w zakresie inżynierii dźwiękowej i pionierstwa akustycznego.
Generalnie scena jest naprawdę niezła, rzekłbym „optymalna”, ładnie skrojona we wszystkich kierunkach zarówno w ramach DACa, jak i wzmacniacza. A więc ponownie zwrócić należy uwagę na to, że oba Cayiny grają bardzo podobnie względem siebie, ale też i całkiem komplementarnie. Scenicznie iDAC-6 jest też pierwszym przetwornikiem, który zagrał przynajmniej na takim samym poziomie, jak mój DAC-80. Aczkolwiek mimo to udało mi się zauważyć, iż pod względem ogólnej holografii, a także delikatnie szerokości, DAC-80 potrafi celnie i boleśnie oddać Cayinowi w twarz, bez względu na to, czy pracujemy w trybie BAL (lampowym), czy SE. Znów daje o sobie znać wspomniane „stwardnienie” dźwięku, które choć czyni zestaw tak okrutnie uniwersalnym i bezpiecznym, potrafi dać się usłyszeć, gdy próbujemy grać z nim na określony precyzyjnie efekt końcowy.
Nie zmienia to jednak faktu, że różnica jest tak czy inaczej stosunkowo mała, a każdy segment, zarówno NuForce, jak i Cayin, w połączeniu z innym sprzętem odsłuchowym niż tylko iHA-6, prezentował się rewelacyjnie, tak pod względem czystości, jak i ogólnej klasy odsłuchu. Co do moich preferencji o dosłownie ułamek procenta wciąż ciut mocniej przemawiał NuForce, jako że z K1000 robił minimalnie lepszą robotę, ale ze względu na znacznie ograniczone względem Cayina możliwości podłączeniowe, to właśnie iDAC-6 jest z mojej strony rekomendowanym wyborem, jeśli chcemy albo parować go ze stopniem wyjściowym iHA-6, albo jakimkolwiek innym zbalansowanym.
Z NU takich sytuacji nie było, bo i tam wybór był trywialnie prosty: mamy jedną parę wyjściową RCA i koniec, nic więcej. Żadnej konfiguracji, przełączników, prostota, żeby nie powiedzieć prostactwo. A jednak grające fenomenalnie. Cayin również właśnie w taki fenomenalny sposób gra, troszkę równiej, troszkę bardziej korekcyjnie w zakresie wspomnianej dyfuzji, ale koherentnie, spójnie, bez rozjazdu, niespodzianek, dziur i czkawek.
Całościowo o dźwięku
Cayin iDAC-6 + iHA-6 to dla mnie zestaw właściwie zrywający ze wszystkim, co do tej pory zaprezentował ten producent w ramach tańszych produktów. Najszybciej byłoby go opisać jako połączenie HA-2i z HA-3 podniesione klasowo do kwadratu. Neutralność dwójki w połączeniu z naturalnością i spójnością trójki faktycznie ma szansę zaowocować czymś, co jakkolwiek zbliżyłoby się sposobem grania do stylu szóstek. Sumarycznie swego rodzaju szara maść, dobra na wszystko i sprawdzająca się w każdych warunkach swoją określoną, przewidywalną i równą manierą. Uczynienie z zespołu Cayina własnej referencji w żadnym wypadku nie jest koncepcją chybioną – tu naprawdę można się spokojnie na nim oprzeć w swojej ocenie, a także za sprawą konfigurowalnego stopnia wyjściowego z powodzeniem poznać swój sprzęt, jego zachowanie, reagowanie na określone parametry.
K1000 na ten przykład zaczęły grać dopiero wówczas, gdy Cayin iHA-6 dołożył im w garnek na dosłownie wszystkich polach – zarówno wzmocnieniu prądowym, jak i napięciowym. W żadnej innej konfiguracji efekty nie były tak dobre, a sam segment wyraźnie ustępował stanowi idealnemu, za jaki uważam przy tych słuchawkach pełnowymiarowe moduły kolumnowe. Świetnie więc dało się usłyszeć skalarność tego konkretnego modelu i możliwości, jakimi legitymuje się ostatecznie iHA-6. A także pokryć finalnie z obserwacjami z poprzednich dni, tygodni, miesięcy, podczas których dwie pary K1000 były podpinane pod wszystkie możliwe urządzenia, jakie przewinęły się przez moje ręce.
Przy tych konkretnych słuchawkach oraz ustawieniach „bezprądowych” i „beznapięciowych” wszystko siadało, znikała dynamika, werwa, umiejętność magnetycznego wręcz angażu użytkownika i wciągnięcia go w wir wydarzeń dźwiękowych. Zaczynały się powtarzać uwagi z wielu słabszych urządzeń, którym raz brakowało jednego, raz drugiego, albo w ogóle wszystkiego. Mając w rękach np. HPA-3B i iHA-6, naprawdę miałbym duży dylemat, aby stwierdzić opłacalność tego drugiego w takich warunkach. Tymczasem po zmuszeniu iHA do pracy na wszystkim, co ma, potencjał jego możliwości uderza niczym raptowne pocałowanie pociągu towarowego na przejeździe kolejowym. Choć wielokrotnie opinie, że jakieś słuchawki o nieco większych wymaganiach „nie zagrają” są przesadzone, a w niektórych przypadkach wręcz skrajnie (i do tego celowo), to akurat przy takich tuzach faktycznie można powiedzieć, że napęd jest kluczowym elementem determinującym poziom wrażeń estetycznych przypadających na próbę użytkownika z ich dźwiękiem, zwłaszcza mającą miejsce po raz pierwszy. Tu rzeczywiście nie ma przesadyzmu.
Czy i wysterowanie również było tak wyborne? W dużej mierze tak, choć subiektywnie uważam za przyjemniejsze korzystanie z K1000 z cieplejszych segmentów głośnikowych. Wynika to stąd, że K1000 należą do sprzętu bardzo neutralnego w swoim charakterze, toteż muzykalność ostatecznie determinowana jest po ich stronie za sprawą np. kabla odpowiedniego typu plus tonalności i możliwości samego urządzenia źródłowego. W tym ostatnim w stopniu oczywiście największym. Tak właśnie było w moim przypadku, ale równość i rzetelność Cayinów nie pozostawiała złudzeń co do tego, jak grają K1000 w sytuacji idealnej prądowo, ale generycznej tonalnie. I właśnie o to chodziło.
Dlatego wraz z całą transparentnością i możliwościami mógłbym wskazać iHA-6 jako cichego zwycięzcę tej recenzji. Jest bardzo blisko ideału wzmacniacza słuchawkowego. Ale i iDAC-6 nie pozostaje mu dłużny w jakości. Nie limituje nam niczego, a zapewnia ogromne pokłady mocy, które są w stanie napędzić nawet ten najwyższy punkt na szczycie słuchawkowej tabeli pożeraczy prądu i napięcia. Zagra z balansem, zagra i z konwencjonalnymi, zagra z napięciem, zagra i z prądem, a jeśli sytuacja tego wymaga – z jednym i z drugim. Grzejąc się wyraźnie, owszem, ale też i mniej niż iDAC-6, a i swoje przecież na wyjściu też do pieca dokładając, bo te 7W w trybie zbalansowanym z nieba się przecież nie bierze.
Proszę pamiętać jednakże, że choć iHA-6 ostatecznie zrobił na mnie największe tu wrażenie, zwłaszcza przy parowaniu z innymi urządzeniami, nie tylko tym dedykowanym stricte przez producenta, wciąż jest to wrażenie subiektywne. Oznacza to, że operuję na ocenach w kontekście mojego własnego punktu odniesienia. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że coś nie może być od iHA lepszego, albo że testowany razem z nim iDAC jest gorszy jakościowo lub brzmieniowo. Ani tak nie jest, ani też odnotowana różnica w tym zakresie nie była między nimi specjalnie duża. Nie oznacza to również, że iDAC lub iHA nie mają racji bytu jako samodzielne produkty – to naprawdę wysoka klasa dźwięku w obu przypadkach. Jedynie moja subiektywna ocena i preferencje podle posiadanego sprzętu wskazywałyby na ewentualną alternatywę prędzej dla DACa niż wzmacniacza, grającą na tym samym pułapie brzmieniowym, niższym cenowym, ale przy znacznie gorszym pakiecie złącz i możliwości przyłączeniowych, których iDACowi akurat nie brakuje.
Najważniejszym jest w tym wszystkim, że Cayin, jako całość, jedność, ogół, prezentuje się w sposób nie tylko doskonale podle siebie skrojony i dający ogromne możliwości, ale też zachowujący tą unikatową opcję skutecznego zaprezentowania się z jak najlepszej strony również w pojedynkę i w każdej innej konfiguracji. Nie ma więc tu sztucznie kreowanego wrażenia przynależności, że albo Cayina do Cayina dostawimy, albo się przeliczymy. Równie dobrze można nabyć sam DAC i sparować go sobie z czymś, co już uznaliśmy za doskonały synergicznie element naszej dźwiękowej układanki. Możemy też nabyć sam wzmacniacz i cieszyć się z pełnego pakietu na dosłownie każdą parę słuchawkową, jaka by się nam przez ręce nie przewinęła, jeśli tylko mamy dla niego kompana przynajmniej na tym samym poziomie klasowym, co iDAC-6. Bo i najlepszy nawet wzmacniacz będzie limitowany przez kiepskie źródło, a co postawi skutecznie pod znakiem zapytania sensowność takiej inwestycji.
Fakt, to sprzęt drogi, powodujący wątpliwości natury opłacalności, sensowności. W wielu sytuacjach możliwe, że skutecznie zostałby zastąpiony przez zestaw STAXa albo sprzęt tańszy, mocno odstający od jakiejkolwiek liniowości, czy względnego pojęcia „referencji” w zamian za sumarycznie dobrą synergię i odpowiedni koloryt podle naszych wymagań. Z tym że tak samo wiele będzie sytuacji, gdzie jakakolwiek zmiana w systemie odsłuchowym będzie wymagała od nas poważnych migracji, sprzedaży, rezygnacji, kompromisów. Takim samym bowiem faktem, że to sprzęt drogi, będzie fakt niemożności podpięcia czegokolwiek innego do energizera STAXa, ograniczając nas tym samym w palecie słuchawek do właściwie słuchawek tego producenta i niczyich innych, jeśli nie będziemy mieli do dyspozycji specjalnych przelotek. A i tu ponownie będzie to mógł być tylko sprzęt elektrostatyczny. Tak samo nic nie zrobimy, jeśli sprzęt wcześniej dobrze pod siebie skrojony zaczniemy wymieniać i to, co wcześniej było atutem, a więc wzajemne korygowanie słabości i naddatków, stanie się naszym przekleństwem, zmuszającym do wymiany całości systemu, a nie tylko jego części, jak pierwotnie zakładaliśmy. Z tego względu toteż sprzęt taki jak Cayin ma swoje bardzo mocne zalety, które tylko od nas będą zależały podle wykorzystania w praktyce.
Dla kogo iDAC, dla kogo iHA?
Cayina iDAC-6 można polecić przede wszystkim osobom, które cenią sobie dużą konfigurowalność i oczekują grania klasowego po balansie. Zwłaszcza fanom grania kompleksowego i technicznego, ale z naturalnym i lekko muzykalnym zabarwieniem, którzy czasami chcieliby odejść od tranzystora na rzecz posmaku lamp i na odwrót. No i oczywiście tym, którym brak pilota jest niestraszny.
Cayina iHA-6 z kolei widzę wszędzie tam, gdzie liczy się klasowe granie, uniwersalne, o bardzo dużej mocy oraz elastyczności względem słuchawek docelowych. To już tak wysoka klasa i spora uniwersalność, że trudno jest zarekomendować tu gotowe połączenia ze słuchawkami. K1000 EP, HD800S, HE-6, LCD-3 i można tak wymieniać do końca dnia. Będzie to świetny dodatek do systemu zbalansowanego oraz single-ended, gdzie posiadacz nie ma wiedzy co tak naprawdę wysteruje i napędzi mu słuchawki, tudzież nie jest na nie jeszcze zdecydowany i nie wyklucza poszukiwań w naprawdę dzikie cenowo rejony pod same szczyty cenników.
Jako zestaw zaś powinien znaleźć się na liście systemów do indywidualnego odsłuchu u wszystkich tych z Państwa, którym nie dane było się jeszcze zdecydować na słuchawki wyższego lotu, albo po prostu nie macie wiedzy nt. tego, jak dane modele grają, a chcielibyście doświadczyć brzmienia, któremu nic względem siebie nie brakuje. Jeśli szukacie czegoś, co da Wam ogromne możliwości konfiguracji, ilości prądu i napięcia wyjściowego bez względu na to, czy będą to super wydajne konstrukcje współczesne, czy prądożerne do granic możliwości klasyki, to przede wszystkim iHA-6, a dopiero potem całość z iDACiem-6 będzie w mocy spełnić Państwa oczekiwania.
Podsumowanie
Cokolwiek by się o zestawie „szóstek” Cayina nie powiedziało, brzmieniem wybronią się z każdej przywary. Jako zestaw to trochę drogi, ale dobry i solidny sprzęt dedykowany, od razu skrojony względem siebie (i bez siebie), pełniący rolę w swoim przedziale cenowym jakkolwiek faktycznej referencji, dający nam pełną elastyczność pod względem słuchawek wykonanych w różnych technologiach i o różnych wymaganiach, zapewniający porządną klasę odsłuchu, a także realny obraz tego, jak faktycznie grają nasze słuchawki. Choć technicznie jest kilka rzeczy, do których mogłem się przyczepić, pod względem ogólnych możliwości oraz przede wszystkim klasy brzmienia Cayiny wyszły spokojnie obronną ręką i godne są rozważenia w wielu sytuacjach jako coś, na czym można spokojnie oprzeć swoje dźwiękowe obserwacje, nauczyć się niuansów zależności danych słuchawek od prądu lub napięcia, a także uniezależnić się od oporności podpinanej pary oraz jej wymagań. Tym samym przyznaję Rekomendację dla zarówno całego zestawu, jak i iHA-6, który zrobił na mnie z niego największe wrażenie.
Cayin iDAC-6
Zalety:
+ dobra jakość materiałów i wykonania
+ wysoki DAC od AKM z obsługą wysokiej rozdzielczości oraz DSD
+ dużo możliwości przyłączeniowych zarówno WE jak i WY
+ pełna obsługa sygnału zbalansowanego wraz z korekcją fazy
+ XLR i RCA działające jednocześnie
+ konfigurowalne filtry cyfrowe oraz tryb pracy (lampa-tranzystor)
+ możliwość pracy jako PRE (po odpowiednim skonfigurowaniu)
+ fantastycznie równe, a przy tym naturalne i przestrzenne brzmienie
+ bardzo dobra scena
Wady:
– stopień lampowy działa tylko z wyjściami XLR
– srebrne napisy na srebrnej obudowie?
– mocne nagrzewanie się segmentu podczas pracy
– lampy wlutowane na stałe i umieszczone blisko kondensatorów
– brak pilota, który przy tej cenie powinien być standardem, ale powiedzmy że przeżyję
– na upartego mogę utyskiwać na brak wersji czarnej
Cena:
– 4 900 zł
Cayin iHA-6
Zalety:
+ dobra jakość materiałów i wykonania
+ dużo możliwości przyłączeniowych zarówno WE jak i WY
+ pełna obsługa sygnału zbalansowanego
+ ogromna moc wyjściowa
+ możliwość zarządzania osobno prądem i napięciem
+ w efekcie bardzo wysoka elastyczność napędowa
+ bardzo dobry sprzęt do pełnych testów A-B
+ transparentne, bardzo równe, klasowe brzmienie
+ przekazywanie bardzo dużej ilości informacji ze źródła
+ bardzo dobra scena
+ wysoka opłacalność segmentu w ramach samego siebie
Wady:
– nagrzewanie się segmentu podczas pracy
– znów srebrne napisy na srebrnej obudowie
– ponownie szkoda że nie ma wersji czarnej
Cena:
– 4 900 zł
Witam.
„Po” XLR możemy wybrać lampę lub tranzystor, a „po” RCA – działa tylko tranzystor ?
Witam,
Tak.
Witam.
Czytając Head-Fi post #11 i kolejne ( http://www.head-fi.org/t/797581/cayin-iha-6-us-tour-and-reviews ) wywnioskowałem, że jedynym trybem dla połączenia po XLR jest lampa, a tylko dla RCA jest wybór: tranzystor lub lampa.
Gdy miałem okazję posłuchać Cayinów, wydawało mi się, że słyszę różnicę po przełączeniu tranzystor/lampa na XLR. Niewykluczone, że to jednak audio-sugestia.
Pozdrawiam
Witam Panie Miłoszu,
Przepraszam najmocniej, moja pomyłka faktycznie. Nawet sam w recenzji napisałem to co Pan przed chwilą :).
Co do różnicy to pocieszę: w pierwszej chwili również mi się wydało, ale później na spokojnie naprawdę nie słyszałem już nic na żadnej z par testowych.
Pozdrawiam.
Bardzo dobra recenzja Panie Jakubie, przyjemnie się ją czyta.
Bardzo ciekawi mnie wzmacniacz. Właśnie zamierzam zbudować tor dla słuchawek innych niż elektrostatycznych i jestem na etapie czystego teoretyzowania.
Z recenzji wynika, że to wzmacniacz klasowy i raczej uniwersalny, a cytując Pana: „Będzie to świetny dodatek do systemu zbalansowanego oraz single-ended, gdzie posiadacz nie ma wiedzy co tak naprawdę wysteruje i napędzi słuchawki, tudzież nie jest na nie jeszcze zdecydowany i nie wyklucza poszukiwań w naprawdę dzikie cenowo rejony pod same szczyty cenników” – dokładnie w tym położeniu obecnie się znajduję.
Zastanawiam się czy byłby dobrym kompanem dla Final Audio D8000 lub Grado PS2000e kiedy w roli źródła będzie Hegel HD30 lub Lumin T1. To słuchawki pozornie bardzo łatwe do napędzenia o niskiej impedancji i wysokiej skuteczności. Stąd moja obawa czy wzmacniacz nie będzie po prostu za mocny i czy jakaś synergia w takim zestawieniu ma w ogóle racje bytu.
Pozdrawiam serdecznie.
Panie Adrianie,
Bardzo mi przykro, ale nie miałem możliwości testowania żadnego z wymienionych przez Pana urządzeń. Obie pary słuchawek znam jedynie z lektury innych osób, przy czym do D8000 powinien akurat pasować tonalnie. Czy impedancją i mocą – tu już przyznam nie wiem. Należałoby sprawdzić w dokumentacji technicznej czy impedancja wyjściowa jest na tyle niska, a także obsługa tej po stronie słuchawek, aby takie sparowanie miało sens.
Również pozdrawiam.