O marce Audictus przyznam jeszcze do tej pory nie słyszałem. Być może dlatego, że powstała ona dopiero w tym roku i choć oferta obejmuje na razie po trzy produkty z dwóch linii, skupienie się na modelach dokanałowych i kompaktowych sugeruje obranie priorytetów w zastosowaniach mobilnych oraz aktywnościach fizycznych. A ponieważ nic mi o ich produktach nie było wiadome, z tym większą ochotą przywiałem na premierowych testach najdroższe kompakty z oferty. Tak oto na testach znalazł się kosztujący raptem tylko 200 zł flagowy model Achiever.
Dane techniczne
- Przetworniki: 40 mm, dynamiczne, zamknięte
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
- Impedancja: 32 ohm
- Czułość: 103 dB
- Waga (bez kabla): 138 g
Zawartość zestawu:
- słuchawki Audictus Achiever
- odpinany kabel 1,2 m jack-TRRS jack 3,5 mm
- pokrowiec do przenoszenia
- twarde etui do przenoszenia
- instrukcja
Jakość wykonania i konstrukcja
Pierwszy kontakt z Achieverami jest więcej niż pozytywny. Wszystko za sprawą bardzo ładnego pakowania, które rzadko spotyka się i w słuchawkach z wyższych sfer. Audictus bardzo mocno przyłożył się do tego aspektu, aż miałem w pewnym momencie wątpliwości, czy aby nie powtórzy się sytuacja z WESC Chambers, które poza ładnym opakowaniem pasującym do sportowych butów nie prezentowały sobą nic szczególnego. Tu jednak od razu odpowiem – na całe szczęście nic z tych rzeczy, ale dokładniej naturalnie rozwinę się w odpowiednim akapicie.
Achievery po wyjęciu robią dobre wrażenie. Ich konstrukcja jest lekka, plastikowa, oparta o tańszy model Dreamer, ale wzmocniona w zakresie systemu wysuwania każdej z muszli paskiem metalu (jednostronnie) oraz o aluminiowe kapsle zewnętrzne. Co ciekawe są one w innym odcieniu niż wspomniane paski. Słuchawki nie posiadają żadnej blokady otwarcia nausznic w pozycji maksymalnego odchylenia, ale sam mechanizm nie jest luźny i nie ma zjawiska majtania się obu muszli do środka i na zewnątrz.
Przyjemność w dotyku zapewnia zmatowienie elementów plastikowych, a także niezgorsze nausznice skóropodobne o dużej miękkości, przekładające się w połączeniu z nieprzesadzonym dociskiem na zarówno umiarkowaną-do-dobrej izolację, jak i większy komfort, niż mogłoby to wynikać z formuły kompaktowej.
Bardzo cieszy odpinany kabel, który pozwala na bardzo łatwą konfekcję w razie konieczności. Od razu jednak podpowiem, że nie jest ona potrzebna, a nawet w pewnych sytuacjach niewskazana. O tym jednak dlaczego, opowiem później.
Nausznice można bardzo łatwo odpiąć – montowane są na 4 zatrzaski, a dokładniej pierścienie, na które zachodzą ich miniaturowe kołnierze. W ten sposób ich ewentualna wymiana jest znacznie łatwiejsza, a także możliwość dobrania zamienników od innych słuchawek, jeśli mamy ochotę troszkę sobie poeksperymentować. Z racji braku takowych (z kompaktów posiadam tylko niekonwencjonalne na nausznicach K4 oraz K70) oraz konieczności wykonania testów jednak tak jak każdy z nas będzie je trzymał w rękach po wyjęciu z pudełka, nad tą kwestią pozostanie się tym razem mgiełka tajemnicy.
Obicie pałąka jest oszczędne, ale też z racji niespecjalnie dużej wagi – niewymagane. Nie miałem żadnych problemów z tym konkretnym elementem i dopiero przy poprzednio testowanych W855BT jakkolwiek mogło się to dać we znaki. Model wbrew pozorom nie jest duży i przy maksymalnym rozstawie mieści mi się jeszcze na głowie.
Osoby o większych niż moja mogą jednakże mieć z tym pewne problemy. Choć oznaczeń poziomu wysunięcia brak, nie przeszkadzało mi to – i tak zawsze musiałem ustawiać maksimum.
Ogólnie całość więc wygląda nawet nieźle i to zwłaszcza z uwzględnieniem całości pakietu, a więc także i wyposażenia. Słuchawki założone na głowę nie rzucają się w oczy zbyt mocno, także jest to całkiem dyskretna opcja, zwłaszcza dla osób nie chcących w żaden sposób się wyróżniać i jednocześnie nie mogą używać słuchawek dousznych lub dokanałowych z jakiegoś powodu.
Ich największym atutem jest przede wszystkim mobilność, zajmowanie jak najmniejszej ilości miejsca tak po, jak i przed rozłożeniem w praktycznym, twardym etui, do którego do pary dostajemy też klasyczny woreczek.
Polemizować można jedynie przy zastosowaniach domowych, ponieważ tam z reguły sprawdzają się modele pełnowymiarowe i mobilność przestaje mieć aż tak wielkie znaczenie, chyba że użytkownikowi bardzo zależy, aby wybronić się z obu tematów jedną parą słuchawkową. Z Achieverami jest nawet ku temu spora szansa. Przejdźmy zatem do inspekcji dźwiękowej i zobaczmy jak sprzęt radzi sobie w praktyce z materiałem muzycznym.
Przygotowanie do odsłuchów
Ponieważ słuchawki przyjechały jako sprzęt nowy, zostały poddane profilaktycznemu dotarciu się przez kilka dni. Nie dosłyszałem się jednak żadnych kluczowych zmian brzmieniowych i moim zdaniem znacznie więcej wpływu na to będzie miało ich odpowiednie dopasowanie oraz sama anatomia posiadacza. Egzemplarz przeze mnie testowany jest modelem z regularnej oferty producenta.
Sprzętem źródłowym w przypadku tych słuchawek były:
W zakresie porównań bezpośrednich z innym sprzętem słuchawkowym, wspierałem się jak zawsze kilkoma modelami słuchawek, zarówno tymi uznanymi przeze mnie za jakkolwiek podobne lub mogące służyć precyzyjnemu określeniu tonalności recenzowanego egzemplarza, jak i tymi służącymi do zresetowania sobie ośrodka słuchu:
- AKG K70
- AKG K260 Professional
- Audeze LCD-2F (Rosewood)
- Aune E1
- Creative Jam
- Encore RockMaster Live
- Master & Dynamic MW50
Jakość dźwięku
Z racji bycia konstrukcją kompaktową tradycyjnie pragnę uczulić, że ułożenie takich słuchawek na głowie jest z reguły bardzo ważne dla uzyskania z nich pełni brzmienia. W moim przypadku w zakresie ułożenia ich na sztucznej głowie dokładnie tak, jak leżą na mojej własnej, ich wykres prezentowałby się następująco:
Bas jest całkiem zgrabny i wyczuwalny, choć bardzo dużo czasu zajmuje mu wzbudzenie się od najniższych partii i co gorsze dodatkowo wpływ będzie miało tu ułożenie słuchawek na głowie oraz – a może przede wszystkim – docisk. Im większa szczelność, tym więcej basu wpadnie nam do uszu. Linia basowa potrafi całkiem ładnie oddać zwłaszcza średni i wyższy bas, jednak z tym niższym będzie z reguły miękko, ostrożnie. Jeśli jednak postaramy się, aby nasz sprzęt źródłowy nie miał ubytków w tym względzie, a założenie słuchawek na głowie było poprawne, na poziom basu na pewno nie będziemy narzekać.
Średnica mimo pewnego spadku w swoim wczesnym sektorze prezentuje się w pełni i bez większych problemów. Podkreślona i zagęszczona, w której dźwięki mają swoje solidne osadzenie i nie są zbyt skore do tańcowania. Wpływa to na duże poczucie koherencji. Wszystko ma tu swoje miejsce i jest połączone z sąsiadującymi dźwiękami jakby spoiwem, które choć potrafi rozciągnąć się do pewnego momentu, nie pozwoli źródłom pozornym się rozlecieć. To bardzo częsta obserwacja w klasie budżetowej, ale bardzo cieszę się, że producent postawił na przybliżenie średnicy. Dzięki temu wokal jest bardziej bezpośredni i namacalny, a przez charakter samych słuchawek – także i należycie dociążony.
Świetnie sprawdza się to zwłaszcza z tymi źródłami, które nie są skore do wspomagania słuchawek w ich średnicowych rejonach i konieczność prezentacji wokalistów zrzucają w pełni właśnie na nie, a czasami nawet w tym przeszkadzają, zwracając niekiedy w nagrodę trochę sceny w głąb. Tak właśnie było z Shanlingiem M2 i moim zdaniem odtwarzacz ten może właśnie z Achieverami pokazać się od dobrej strony, jednocześnie podpowiadając wszelakie tego typu rozwiązania w zastosowaniach domowych i półprzenośnych. Choć te pierwsze nie do końca są raczej domeną tego konkretnego modelu (kompakty to kompakty i jednak coś wokółusznego może być na dłuższą metę wygodniejsze), to już to drugie – jak najbardziej.
Góra mimo, że czytelna w rejonie 6 kHz, wykazuje tendencję spadkową i przez to lubi o pół kroku stanąć z tyłu reszty zakresów tonalnych. Sprzyja temu zwłaszcza jej mniejsza intensywność w wyższych oktawach. Dzięki temu słuchawki artykułują sopran, ale na bezpiecznym, zaokrąglonym od szczytowego skraju pasma poziomie. Dzięki temu sprawdza się z różnymi gatunkami i choć uniwersalność osiąga się tu trochę poprzez kompromisowość.
Może będzie to zaskakujące, ale rzadziej spotkać można muzykę, która na Achieverach się nie odnajduje właśnie przez to, że jest może w danej chwili aż nazbyt bezpiecznie, na… niefabrycznym okablowaniu. W tej roli wystąpił ponownie Cordial CFM i produkt Audictusa będzie prawdopodobnie pierwszym w historii tego kabla, że nie sprawdził się on tonalnie tak dobrze jak fabryka. Jednym z takich przykładów jest Benn Jordan – Farther Out, który uważam za jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy utwór z jego albumu Cosmic Wonder:
Obserwacja polega tu na tym, że cały utwór skupia się na tych fragmentach spektrum, które w Achieverach są mocniej artykułowane. Wygładzony na wyższej oktawie sopran nie ma więc de facto czego tu wygładzać i powoduje, że słuchawki brzmią nieco cieplej niż powinny, choć wciąż całkiem dokładnie co do detaliczności wykończenia słyszanych w utworze dźwięków. Wprowadza to trochę konfuzję, czy to utwór został tak nagrany, czy słuchawki tak go prezentują. Okazuje się, że i jedno i drugie po odsłuchu weryfikacyjnym, ale wątpliwości jednak wcześniej były. Mniej ich było zaś na cienkim, standardowym kablu i podejrzewam, że albo jego przekrój nabrał tu znaczenia, albo przewodnik.
Bez względu jednak na jakim okablowaniu słuchawek byśmy nie testowali, Achievery świetnie radziły sobie po przeciwnej stronie furtki – gdy podłączane były pod neutralne i jasnawe urządzenia, może niekoniecznie chudsze basowo, ale też bez wykluczenia także i tych konkretnie jasnych. Wszystko przez wspomnianą najwyższą oktawę, którą niektórzy producenci zarówno muzyki jak i sprzętu lubią piłować do granic rozsądku.
Scena również cierpiała trochę na niestandardowym okablowaniu, ponieważ z racji trochę przybliżonej średnicy lubiła się na osi przód-tył przykleić do słuchacza. Powstawało mylne wrażenie, że dźwięk nie ma w sobie selektywności, jaką moglibyśmy poczuć z droższych bądź po prostu większych słuchawek. Wrażenie to może nie w 100%, ale słyszalnie się zacierało po przejściu na fabryczne okablowanie i dlatego tym razem nie będę rekomendował CFM do tego modelu. Spróbowałbym natomiast ze srebrem lub miedzią hybrydową. Ponieważ akurat takich kabli nie posiadam, nie jestem w stanie powiedzieć jakie dałoby to efekty, niemniej byłby to kierunek moich poszukiwań.
Ale wracając do sceny, wokale w Achieverach są dobrze słyszalne, zaś odległość źródeł pozornych na głębokość potrafi być spokojnie zadowalająca. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to konstrukcja tylko kompaktowa, radzą sobie całkiem dobrze na tym polu. Atutem Achieverów jest również szerokość – tu słuchawki prezentują się ze słyszalnym wysunięciem dźwięku na boki i po części nadrabiają to, czego w głębi może nam czasami brakować. Większość gatunków również częściej reaguje właśnie z tą osią, toteż jeśli trafimy na taki właśnie utwór, słuchawki odwdzięczą się eliptyczną, ale w zupełności wystarczającą sceną, zwłaszcza jak na tak niski przedział cenowy.
Zbierając wszystkie te obserwacje razem do siebie wychodzi na to, że Audictus Achiever to słuchawki bardzo niepozorne i łatwe do przeoczenia w gąszczu innych rozwiązań. A i nawet podczas pierwszego odsłuchu mogą wydać się po prostu słuchawkami zwyczajnymi. Byłaby to moim zdaniem zbyt powierzchowna ocena.
Właśnie w tym bowiem tkwi ich siła, że we wszystkim są dobre. Tak po prostu. Dobre na wyjście na miasto, dobre do chodzenia po domu, dobre konstrukcyjnie, dobre pod względem wygody i izolacji, aż wreszcie dobre w kontekście brzmienia i przeznaczenia pod konkretne gatunki muzyczne. Oczywiście jest też starożytne już powiedzenie, że coś co jest dobre we wszystkim, nie będzie bardzo dobre w czymś jednym i poniekąd ma ono w pewnej części zastosowanie także dla produktu Audictusa.
Słuchawki są bowiem bardzo elastyczne i jednocześnie kompromisowe na tyle, aby prezentować wszystko w rozsądnych proporcjach. Bas jest wyczuwalny, ale ani on za słaby, ani za mocny. Średnica z dodatkowym nasyceniem, ale ani nie zagęszczona przesadnie, ani rozwodniona niczym rozcieńczone dziesiąty raz z rzędu piwo w przydrożnym barze o wątpliwej reputacji. Sopran z lekkim wygładzeniem, ale też – ani on ciemny, ani też przesadnie jasny, choć preferujący właśnie tak grający sprzęt. Scena jest natomiast elementem z reguły wypadkowym w kompaktach i zarówno głębia jest na dostatecznym poziomie, jak i nie ma problemów z szerokością, znacznie częściej słyszalną przez użytkownika.
Jeśli podliczymy do tego nawet niezłą jakość wykonania, niezgorszą wygodę, dodatkowe akcesoria, odłączany kabel oraz przystępną cenę, wychodzi nam obraz solidnych słuchawek kompaktowych o dużej atrakcyjności, przy których nie trzeba godzić się na rezygnację z jednych cech, aby zyskać inne. Audictus wyraźnie postawił na uniwersalność i to do tego stopnia, aby mieć pewność, czy też może aby po prostu nie musieć się bać, że słuchawki na uszach użytkownika się nie przyjmą.
W przypadku np. starych AKG K450, słuchawki miały wiele pozytywnych cech, włącznie z wykonaniem i wygodą, ale aby osiągnąć na nich odpowiednią akustykę, należało nagimnastykować się dosyć mocno z torem i equalizacją. Przeszkadzało przede wszystkim ich gęste, ciemne granie, które nie miało się zbyt mocno do K420. Trochę podobna historia była też z Sennheiserami z serii Precision. Z kolei Encore RockMaster Live, które recenzowałem niedawno, mimo robienia wrażenia WOW swoim brzmieniem, nawet po uwzględnieniu niższej ceny mogą przy Audictusach sprawiać wrażenie znacznie mniej solidnej konstrukcji, przynajmniej organoleptycznie. Są to więc dwa skrajne bieguny, w których jeden stawia na jakość wykonania ponad dźwiękiem, a drugi na dźwięk ponad wrażeniem jakości wykonania (przynajmniej teoretycznie). Audictus zdaje się więc, że sprawnie lawiruje między obydwoma tematami. Kompletnym zaskoczeniem jest dla mnie tym razem negatywne zareagowanie z niefabrycznym okablowaniem i Achievery są pierwszymi jak na razie, którym się on nie spodobał. Ale nie poczytuję w tym ich winy, a jedynie uczynić pragnąłbym sugestię zakupową, aby nie zaprzątać sobie tym tematem głowy w ich przypadku – fabryczny kabel w zupełności im wystarcza i jest najlepszym medium transmisyjnym aby móc je ocenić odsłuchowo.
Synergiczność
Z racji tego, że tonalność odbierana przeze mnie jest tu jako lekko opadająca po obu skrajach, najlepiej wypadać będzie ze sprzętem nieco jaśniejszym, aczkolwiek nie ma żadnych przeciwwskazań, aby parować go także i z tym grającym bardziej na planie „V”, jak np. Shanling M2s czy Cayin N3. Na obu dostaną zastrzyk dodatkowego wigoru na sopranie oraz basie, jednocześnie przy M2s ładnie skomponują się pozycyjnie na średnicy. Myślę, że to najlepsze w tym wypadku kierunki, a przynajmniej najbardziej obiecujące i warte przesłuchania.
Trochę gorzej wypadło tym razem przypasowanie do Shanlinga M1. Dźwięk na M2s jest od niego żywszy i bliższy temu, co udawało się zarejestrować na torze bardziej stacjonarnym. Głównie uwagi moje oscylują wokół basu, toteż ratować można się podwyższonym gainem (a nawet trzeba). Niemniej na obu wyżej wymienionych urządzeniach uzyskiwane efekty są w tym wypadku po prostu ciekawsze. Tym samym M1 pisane są raczej inne modele słuchawek, którym uspokojenie basu lepiej sprzyja.
Przykład M1 pokazuje, że słuchawki – choć stosunkowo łatwe w napędzeniu w kategoriach ogólnych – mają swoje preferencje prądowe i lubią, gdy dostaną dodatkowe napięcie tu i tam. Nie musi być to czynnik przekreślający od razu odsłuch, ale o ile słuchawki grają z wielu urządzeń dosyć głośno i stosunkowo łatwo jest je napędzić, ich ostateczne wysterowanie może zależeć właśnie od m.in. regulowanego napięcia.
Podsumowanie
Obok takich słuchawek jak Audictus Achiever łatwo przejść niezauważenie, ponieważ na ogół szukamy w słuchawkach jakichś elementów szczególnych, które rzucą nam się w uszy na zasadzie wybicia ponad stan pożądany. Achievery są przeciwieństwem tego podejścia i grają w sposób bezpieczny, zrównoważony, przewidywalny i przez to bardzo uniwersalny. Z perspektywy strojenia nie mają w zasadzie żadnych przekreślających je wad jak na kompakty. Być może najwyżej brak efektu WOW wprost z pudełka i trochę zaokrąglone skraje są jedynymi elementami wartymi wzmianki, ale są to rzeczy, o których się zapomina wraz z kolejnymi utworami i albumami.
Pod względem wykonania i wyposażenia w kwocie 200 zł również ciężko jest mi się do czegoś przyczepić. Mimo uproszczeń i drobnych oszczędności nie widzę w ich konstrukcji specjalnych uchybień, a całość stara się sprawić wrażenie droższej pary słuchawkowej niż jest nią w rzeczywistości. I z pozytywnym rezultatem. Jedynie większe mogłyby być, jako że na moją głowę pasowały na styk. Ale taki jest już urok konstrukcji kompaktowych.
Ostatecznie więc słuchawki w bardzo sprawny sposób łączą ze sobą zarówno normalne, sensowne brzmienie, jak i dobrą jakość wykonania, należyte wyposażenie, możliwości, wygodę, a także atrakcyjną cenę. Kompakty może nie perfekcyjne, ale sumarycznie na pewno bardzo dobre. I opłacalne.
Słuchawki Audictus Achiever na dzień pisania recenzji są dostępne do nabycia w cenie 200 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- lekka i składana konstrukcja wykonana z sensownych materiałów
- wzmocnienie w newralgicznych miejscach
- podwójne etui w zestawie
- odpinany kabel z mikrofonem umieszczony tylko po jednej stronie
- bardzo łatwa konfekcja dodatkowego okablowania
- metalowy pałąk podatny na ewentualne korekcje docisku
- dosyć łatwe w napędzeniu
- całkiem rozsądna wygoda i chwyt wprost z pudełka
- dosyć zrównoważone brzmienie o dobrej jakości
- niezgorsza scena dźwiękowa jak na kompakty
- wybaczają błędy i niedoskonałości utworów bez odbijania się tak mocno na wierności
- wysoka opłacalność
Wady:
- subiektywnie więcej niższego basu głowy by nie urwało, tak samo nieco więcej najwyższych oktaw
- w zakresie wysterowania lubią sprzęt o trochę większej mocy wyjściowej
- okablowanie niefabryczne nie zawsze jest tu w 100% pozytywnym dodatkiem
- krótki kabelek może oznaczać konieczność dodatkowych zakupów, jeśli będziemy chcieli używać ich również stacjonarnie
Serdeczne podziękowania dla firmy Audictus, za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Wykres częstotliwości bardzo przypomina kształt W – tak jak w Focalach Listen, które dzięki temu są zarówno efektowne, jak i bliskie neutralności. Wygląda na to, że spadek pomiędzy środkiem i sopranami pomaga uniknąć nadmiernej ostrości, a spadek w górnym basie – „zmulenia”. Listeny maja jednak spadek w basie bliżej środka, więc zupełnie nie brakuje im subbasu, ale za to gdy w nagraniu dominuje basowe „mięso”, utwór brzmi chudo.
Witam, nurtuje mnie pytanie, jak się mają te słuchawki brzmieniowo do SoundMagic P30S, które dla mnie z racji wygody, uniwersalności, lekkości i łatwego napędzenia są idealnym rozwiązaniem przewodowym (bezprzewodowo uwielbiam SoundMagic BT20 niestety jeszcze z kikutem do mikrofonu).
Pozdrawiam.
Witam,
Niestety nie testowałem wspomnianych modeli SM, toteż nie mam możliwości rzetelnego przeprowadzenia takiego porównania.
Pozdrawiam.
Czesc Jakub,
Jakbys mial porownac Audictus Achiever do Akg Y50 badz Beyerdynamic Custom Street. Na ktore bys postawil ?
Szukam sluchawek z mikrofon z racji prowadzenia duzej ilosc rozmow przez komorke.
Witam,
Aby coś ze sobą porównać, przede wszystkim warto byłoby tego posłuchać 🙂 . Niestety AKG nie współpracuje ze mną w tym zakresie, toteż musiałbym Y50 po prostu kupić, ale znając życie zastanawiałbym się zapewne nad ofertą Beyerdynamica. Jedynie miałbym wątpliwości co do wygody spowodowanej wielkością nausznic, ale to u mnie problem zawsze z kompaktami występujący i powód, dla którego dysponuję jedynie kilkoma modelami tego formatu.
Mając do wyboru Audio-Technica SR5 i Audictus Acheiver, które lepiej wybrać jeśli potrzebuję słuchawek do podróżowania, słuchania muzyki i podcastów, w miarę tłumiących dźwięk z zewnątrz, z odpinanym przewodem, nie cisnących w głowę, wytrwałych i o dobrej jakości dźwięku?
Odrzuciłam już AKG k518 ze względu na długość przewodu.
Dzięki
Przecież Pani Anno K518 są w wersji LE z krótkim kablem. Próbuje Pani poza tym połączyć ogień z wodą. Słuchawki muszą cisnąć aby izolować poprzez dużą szczelność. Prędzej coś w stylu Y40 się tu kłania, ale kwestie wygody tak czy inaczej ostatecznie musi Pani sprawdzić na swojej głowie.
Jak stoją w porównaniu z CAL! oraz ISK HD9999?
CAL! miałem kilka lat temu, pamiętam, że były dla mnie takie jak trzeba, ale niestety nie miałem możliwości porównania ich z ISK, które używam na co dzień przy PC.
ISK naturalnie średnio nadają się w trasę więc potrzebuję alternatywy, źródłem jest oczywiście telefon. Zależy mi na tym by nadawały się (jakotako) do muzyki klasycznej i musicali.
Chyba, że wpadło Ci w ucho coś innego, co mogłoby zadowolić moje spragnione wokali i z reguły dźwięków pianina czy skrzypiec uszy. 😀
Pozdrawiam.
Owszem Panie Arkadiuszu, wpadło, ale obawiam się, że ponad 10-krotnie przekroczyłoby budżet 🙂
Achievery i HD9999 są opisane na blogu dosyć dokładnie, więc porównanie recenzji między sobą nie powinno być problemem. Sam osobiście posiadam Achievery i jest to para dla mnie wzorcowa, jeśli chodzi o porównania z innymi słuchawkami.
Pozdrawiam.
Kabel masakra, kiepskiej jakości przetarł sie po niesałym miesiacu nie styka , dobrze że jest odpinany z tego co przeczytałam w sieci , wiele osób miało problem z kablem w tym modelu
A jednak Pani Izabelo korzystałem z Achieverów przez ponad 2 lata bez problemów z kablem. Choć oczywiście jest on bardzo cienki. Jeśli potrzebuje Pani kabla zastępczego, służę pomocą: http://audiofanatyk.pl/?s=ac1+ath&post_type=product