Audeze to producent bardzo mi bliski z racji recenzowania praktycznie wszystkich ich modeli z serii LCD oraz posiadania kilku z nich na własność przez bardzo długi czas. Nigdy jednak nie miałem styczności produktami z serii Sine, a już w szczególności dokanałowym odłamem iSine, będącym nota bene zupełnie nowym poligonem dla tego akurat producenta. Dlatego też nie byłem pewien czego w ogóle się tu spodziewać, ale na szczęście kurtyna tajemnicy szybko opadła na scenę i odsłoniła całkiem dorodny brzmieniowo produkt, który do testów podesłała sieć salonów Top HiFi.

W zestawie bardzo bogato - tipsy, zausznice i pomysłowe akcesoria.

 

Dane techniczne

  • Przetworniki: magnetostatyczne o średnicy 30 mm, Fluxor + magnesy neodymowe N50
  • Format: otwarty, dokanałowo-namałżowinowy, konfigurowalny
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz -50 kHz
  • Impedancja: 24 Ohmy
  • SPL maksymalny: >120 dB
  • THD: <0,1% przy 100 dB na pełnym spektrum
  • Moc maksymalna: 3 W
  • Waga: 20 g
  • Kabel: 1,5 m, odpinany
  • Wtyk: pozłacany mini jack stereo 3,5 mm, prosty

 

Zawartość zestawu

W zestawie znajdziemy prócz słuchawek i kabla bardzo bogate wyposażenie dodatkowe:

  • czyścik
  • 2 pary zausznic plastikowych
  • 2 pary stelaży gumowych odśrodkowych
  • 2 pary dodatkowych tipsów silikonowych
  • dowód autentyczności w postaci karty plastikowej
  • instrukcję obsługi na kluczu USB
  • etui wraz ze wsadzanym stelażem będącym częścią opakowania
  • klips do ubrania

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Przy iSine 20 przewijają się praktycznie w każdej recenzji trzeciej i oczywiście nie może również zabraknąć takowego opisu u mnie. Bardzo często wytyka się im przywary na tym polu i faktycznie – 20-stki nie kreują przy kontakcie fizycznym wrażenia, że otrzymujemy produkt hi-endowy, na co mogłaby wskazywać jego cena. Wszystko przez korpusy, które od razu nadają mu jednak dużej wyjątkowości z racji swojej ogromnej nietypowości.

Słuchawki są bardzo charakterystyczne konstrukcyjnie i wizualnie.

Przede wszystkim chodzi o jakość odlewów i spasowanie krawędzi – nie są idealne i widać to przy dokładniejszych oględzinach. Są do tego bardzo lekkie to również pracuje na takie a nie inne wrażenie. Dlatego wiele osób zarzuca im, że ich cena nie licuje z jakością wykonania.

Wylot kanaliku skrywa w sobie dyszę, niczym konstrukcje myśliwskie z czasów sowieckich.

Pomija się jednak przy nich fakt, że dzięki tak niskiej wadze jest możliwe ich użytkowanie kompletnie „na surowo”, a więc bez żadnych wsporników i wspomagaczy. Słuchawki mimo wszystko jakoś nie rozpadają się, nie trzeszczą i klekoczą, toteż zdaje się, że same materiały jedynie wyglądają na słabsze, niż są w rzeczywistości. Bardziej myślę chodzi o pewien zawód, że za ponad 2 tysiące spodziewano się po prostu jakkolwiek ekskluzywnego wykończenia, metalu itd. Może nawet drewna. Stąd też mieszanie potem tychże oczekiwań z jakością wykonania.

Dla mnie osobiście największą uwagę zwróciły właściwie głównie krawędzie i precyzja spasowania dwóch części korpusu ze sobą. Ich materiał spokojnie mogę zaakceptować jeśli sprzęt ma być przez to lżejszy. Nie wolno bowiem zapominać, że LCD wielokrotnie krytykowane były za ich ponadprzeciętną wagę, zaś przetworniki magnetostatyczne na ogół borykają się współcześnie z masą swoich membran oraz magnesów koniecznych do wprawienia ich w ruch.

Zausznice mocno poprawiają stabilność słuchawek po założeniu.

Odlewy zdradzają załamywaniem światła, że krawędzie korpusów w miejscach klejenia są bardzo solidnie uformowane. Zewnętrzne maskownice przetworników są z kolei wykonane z metalowej siatki, a co jest dodatkowym zabezpieczeniem ponad np. materiałem dampingującym-przeciwkurzowym z modelu iSine 10. Siatka znajduje się dodatkowo pod plastikowym ażurem w kształcie pajęczyny.

O wyjątkowości iSine decydują chociażby przetworniki i ogólnie topologia konstrukcyjna. Są to miniaturowe słuchawki magnetostatyczne (planarne), jednoprzetwornikowe w formacie jednocześnie dokanałowej, jak i w pełni otwartej. Łączą w ten sposób cechy klasycznych IEMów oraz konwencjonalnych pchełek. Jeśli dodamy do tego zausznice, słuchawki zaczynają przypominać konstrukcje typu clip-on. Do tego otwartość rodem z kompaktów – doprawdy pod względem różnorodności trudno jest nie wyrażać się o nich z podziwem co do cech konstrukcyjnych.

Membrany przetworników są o wiele większe niż otwór wylotowy, choć i ten nie trzyma do końca standardów (jest sam w sobie o stosunkowo dużej średnicy). Układ akustyczny pracuje w formacie całkowicie otwartym, zatem można zapomnieć o jakiejkolwiek izolacji od otoczenia – nawet szczątkowej. Dzięki temu słuchawki mogą jednak popisać się takimi samymi właściwościami akustycznymi, jak każde LCD. Pracują jednakże na nieco innej zasadzie – z racji bycia pseudo-dokanałówkami bardziej tubowej. Duża membrana przeciska więc całe swoje powietrze przez otwór wylotowy, zaś ten z racji dużej średnicy tylko potwierdza dawno zauważoną obserwację o korelacji między nią, a możliwościami scenicznymi uzyskiwanymi później przez słuchawki. W środku każdego z kanalików wylotowych są natomiast umieszczone stożki, pracujące jako nie tylko zabezpieczenie przed ciałami obcymi, ale też dyfuzory akustyczne, zapewne jako miniaturowa wersja firmowego Fazora.

Producent bardzo dobrze oznaczył polaryzację kanałów, jak również dostarczył nam możliwość wymiany okablowania. Te dostępne jest w dwóch wariantach iSine: standardowej (analogowy jack 3,5) oraz pełnej (dodatkowy kabel Apple Lightning z pilotem). Zakończone są bardzo podobnymi wtykami Westone starego typu (podwójny bolec), ale z wyżłobieniem niepozwalającym na insercję odwrotną. Jeśli więc udałoby się dostać lub dorobić takie wtyki, konfekcja dodatkowego okablowania byłaby już stosunkowo prostym zadaniem. Złączki mają również bardzo czytelnie oznaczoną polaryzację, a zakończenie tarką z jednej strony pozwala na łatwą orientację nawet bez sprawdzania wspomnianego wyżłobienia. Wystarczy zapamiętać, że duże litery kanałów mają iść do wewnątrz.

Wymienny kabel oparto na koncepcji flat-wire.

Audeze zdecydowało się zaserwować nam w obu przypadkach kabel typu płaskiego. Jest bardzo lekki, z miniaturowym i całkiem wysoko położonym splitterem oraz bardzo smukłym, malutkim wtykiem jack. Dzięki temu słuchawki podłączymy pod wiele różnych urządzeń, nawet takich, które dostęp do swojego gniazda mają skrajnie utrudniony ze względu na brak wyobraźni producenta.

Słuchawki umieszcza się w etui wykorzystując... część pudełka.

Osobnym tematem jest również etui. Świetnie wykonane co prawda, ale nie posiada żadnych przegródek na akcesoria, a także nie jest w formie klasycznie saszetkowej. Wszystko co wsadzimy do środka z drobniejszych rzeczy wypada na zewnątrz przez otwory w bocznych ściankach. Nie ma więc opcji zabrania ze sobą w nim luzem jakichś czyścików czy dodatkowych zausznic i tipsów. Wszystko musi być najlepiej popakowane jeszcze dodatkowo w woreczkach. Nie jest to etui sztywne, toteż pierwsze wrażenie jest takie, że słuchawki mimo wszystko mogą zostać uszkodzone w bardzo niesprzyjających warunkach. Tylko pozornie.

Audeze informuje już na pudełku, że jego część jest niczym innym jak demontowalnym stelażem do umieszczenia właśnie w tymże etui. Specjalnie uwzględniłem to na zdjęciach, aby nie było wątpliwości. Bardzo mi się takie rozwiązanie podoba, zwłaszcza że wykorzystuje coś, co po rozpakowaniu i rozpoczęciu użytkowania produktu na ogół ląduje gdzieś zapomniane. Tymczasem mamy przykład w zasadzie maksymalnego i bardzo mądrego wykorzystania pudełkowej formy transportowej do przemienienia w tą już typowo dla nas użyteczną w praktyce.

Bardzo łatwo przeoczyć ten fakt, ale dzięki temu sprzęt jest bardzo dobrze zabezpieczony.

Na sam koniec pozostała kwestia wygody. Jest na ogół zadziwiająco dobra, zwłaszcza jak na tak specyficzną konstrukcję. Przyznam nie byłem jedynie w stanie poprawnie używać gumowych dystansów dołączonych do zestawu, być może z racji tego, że nie są one do moich uszu dopasowane. Znacznie więcej szczęścia miałem z klasycznymi zausznicami plastikowymi (są takich samych rozmiarów ale w dwóch wersjach: bezbarwnej i czarnej). Ich kształt również dopasowany jest do większości uszu, a nie wszystkich. Przy moich, trochę odstających, po dłuższym czasie (wynoszącym kilka godzin) pojawiało się co prawda powolne i narastające uczucie dyskomfortu, ale nie powinno ono mieć miejsca u znacznej liczby użytkowników – jest to sprawa stricte indywidualna. Poprawienie lub zmiana kąta (jest możliwość rotacji) zausznic na ogół rozwiązywały problem. Na średnich tipsach byłem również w stanie używać iSine kompletnie bez jakichkolwiek „wspomagaczy” i tu właśnie na jaw wychodzi ogromna zaleta w niskiej wadze słuchawek spowodowanej lekkimi kompozytami użytymi do ich produkcji.

iSine 20 to konstrukcja w pełni otwarta - kompletnie nie izoluje od otoczenia.

Ogólnie więc słuchawki nie sprawiały mi specjalnych problemów użytkowych, toteż ich wygodę oceniam z uwzględnieniem nietuzinkowej budowy całkiem wysoko, jak również ewentualne możliwości płynące z konfiguracji różnymi zausznicami o pewnym zakresie regulacji kąta względem korpusu.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Ponieważ słuchawki przyjechały jako sprzęt używany, nie było mi dane sprawdzić ich właściwości w ramach procesu wygrzewania. Zalecam natomiast potencjalnym użytkownikom dać sobie z nimi trochę czasu na przetestowanie wszystkich możliwych ustawień oraz tipsów. Model testowy nosił numer seryjny 126.

Sprzętem źródłowym w przypadku tych słuchawek były:

W zakresie porównań bezpośrednich z innym sprzętem słuchawkowym, wspierałem się kilkoma flagowymi modelami słuchawek oraz dodatkowymi parami o różnej tonalności własnej:

Sięgnąłem również pamięcią do wielu innych recenzowanych przeze mnie słuchawek, w tym wszystkich z serii LCD tego producenta.

 

Pomiary

O dziwo na wykresie tego nie będzie widać w sposób jednoznaczny, ale są to słuchawki o ciemniejszej, „wyższośrednicowej” karnacji. Ciemność zaznacza się tylko poprzez zabarwienie najwyższych zakresów sopranowych w charakterze wygładzenia.

Przypominam, że wszystkie wykresy akustyczne są materiałami o charakterze pomocniczym i nie są w stanie przekazać całości zdolności do reprodukowania muzyki przez daną parę słuchawek, zwłaszcza dokanałowych. Jak w każdych słuchawkach tego typu, różnice względem recenzji będą spowodowane nie tylko gustem posiadacza, ale też wynikające z jego anatomii, sposobu aplikacji słuchawek, przylegania oraz doboru tipsów. W przypadku iSine 20, najbardziej z tych ostatnich.

 

Jakość dźwięku

Niestety ale nie da się tych słuchawek opisać z grubsza kilkoma słowami nie czyniąc im ujmy, choć gdyby spróbować, byłaby to „muzykalna sceniczność” nastawiona na równe granie z kilkoma odchyłami: na ciemniejszą wyższą średnicę oraz podkreśloną detaliczność. Bas umiarkowany i nastawiony bardziej na średni podzakres, natomiast scena, rozdzielczość i czystość ustanawiają poważne standardy dla innych modeli dokanałowych.

Ilość basu co prawda jest tu bezpośrednio determinowana przez wielkość użytych tipsów (dopasowanie do kanału wciąż ma tu przecież rolę kluczową), ale zaskakująco proporcje są dobrane w iSine bardzo rozsądnie, rozważnie, jakby w kontrze do pozostałych modeli tego producenta. Znacznie więcej wspólnego mają z Sennheiserami HD800, aniżeli czymkolwiek z serii LCD, oscylując w granicy optimum a sporadycznie lekkiego niedosytu. Ten wynika jednak najczęściej tylko z faktu, że w porównaniach biorą udział także i bardziej basowe słuchawki. Nawet bardzo naturalnie grające E1 mają go więcej i z tego co słyszę sprowadza się on do powolnego wzbudzania linii basowej do progu 60 Hz. To natomiast co znajduje się na wykresie iSine 20, to linia prosta.

Choć konstrukt basowy Audeze prezentuje się w pomiarach aż nieprzyzwoicie równo, w zależności od aplikacji można będzie odnieść wrażenie, że kładzie on większy nacisk na średni bas, aniżeli pozostałe zakresy, w wielu utworach słuchawki zaskakują uderzeniem na plus, którego w drugą stronę: mogłoby być nawet kapkę mniej. Basu jest więc w nich dość, ale też trzeba będzie brać poprawkę na wiatr, tj. budowę utworu, tudzież właściwości sprzętowe i aplikacyjne. Fantom pomiarowy przyjmie bowiem wszystko, ale nasze ucho wciąż będzie naszym uchem i tu już czynników warunkujących odbiór będzie więcej. Te słuchawki natomiast bardzo lubią lepszej jakości tory i poprawne zakładanie.

Średnica to od zawsze nieodzowny towarzysz wszystkich dotychczasowych Audeze i praktycznie wizytówka tej firmy tym razem nie gra już tak wyraźnie pierwszych skrzypiec. Średnicę można podzielić w iSine 20 na dwie części: niższa cały czas ma w sobie pełną i nieskrępowaną obecność, podczas gdy wyższa i zwłaszcza styczna z sopranem lubi popaść w letarg, prezentując się ciemniej niż nieco dalej, niż być może byśmy sobie tego życzyli.

Przypomina mi to trochę sytuację z charakterem LCD-X, z tym że w tym wypadku nie mamy do czynienia z problemem overdampingu i nadmiernym spowolnieniem, a po prostu modulacją tonalności. Wokale brzmią przez to najczęściej jako nasycone i pełne, a jednocześnie trochę oddalone i bez dźwięczności wylewanej nam wprost do ucha, a bardziej rozchodzącej się po scenie.

W odsłuchach bardziej jednak odbierałem to jako ciekawe podejście do prezentacji wokalu, aniżeli czynienia tego błędnie. Być może dlatego, że właśnie nie dzieje się to w sposób sztuczny, a jest wynikiem bezpośrednio tylko i wyłącznie samego przetwornika.

Przechodząc do sopranu, wysoka czystość, wyborna detaliczność i wspaniała rozdzielczość to cechy, przy których na tym etapie warto zrobić przystanek i pomijając jakiekolwiek elementy tonalne, po prostu przycupnąć i podziwiać to, co dzieje się w głowie po odtworzeniu ulubionych utworów. Oczywiście wcześniej oswajając się z jej dwuznaczną naturą.

Cały sekret unikalnego grania iSine tkwi w nacisku na odpowiednie punkty tonalne. W rejonie 2-2,4 kHz słuchawki nie kładą specjalnej uwagi na przebieg, który wytraca się dosłownie chwilę wcześniej, podczas gdy w rejonie 3 kHz – już tak. Normalizacja z lekkim wzmocnieniem następuje w przedziale 4-6 kHz i ona także potrafi być odbierana przez nas jako punkt alokacyjny. Poza punktem 6 kHz jest już mniejsza bądź większa tendencja spadkowa. W efekcie zależnie w którym obszarze pojawi się energia utworu, tak słuchawki zaprezentują się raz jaśniej, raz ciemniej, ale co do definicji – praktycznie zawsze w tej drugiej pozycji. Ocieplona i wygładzona góra o bardzo przyjemnej barwie będzie być może wymagała początkowo dopasowania się nas samych do sposobu grania iSine, ale nie ma opcji, aby kiedykolwiek słuchawki nas w ten sposób zmęczyły. Po dłuższej chwili ma się już kompletnie wrażenie, że to jedne z najbardziej naturalnych słuchawek dokanałowych jakie miało się możliwość założyć. Płynne i relaksujące granie z wciąż bardzo dużą detalicznością i wejściem w strukturę dźwięku. Przez myśl przemknęły mi co prawda w tej chwili Beyerdynamic T5p, ale Audeze są od nich cieplejsze i jednocześnie znacznie mniej basowe.

Proszę też zwrócić uwagę, że przyrównuję tu model pełnowymiarowy do dokanałowego. Tak, moim zdaniem Audeze naprawdę nie mają się czego wstydzić i traktuję je praktycznie jak model o większych gabarytach, przynajmniej jako kompaktowe. Kondycja sopranu wytrzymuje starcia w kategoriach czystej jakości z takimi modelami na tyle dobrze, że słuchawki mogą pełnić rolę skutecznego ich substytutu. Dla dokanałówek jest to chyba największy komplement, jaki jest w stanie wystosować recenzent.

W zakresie sceny otwarta konstrukcja zrobiła swoje. Choć słuchawki praktycznie nie izolują niczego z otoczenia, w zamian oferują scenę napowietrzoną, kompleksową i obszerną. Ze względu na wspomnianą cofkę na styku średnicy z górą potrafią wydać się – zwłaszcza w pierwszych sekundach – słuchawkami lekko wręcz dusznymi, ale pozory to i szybko przemijają wraz z kolejnymi realizacjami, w których do głosu dochodzi scena.

 

Ta rysowana jest jak już pisałem obszernie i kompleksowo, wyjątkowo równo i sferycznie we wszystkie strony. Słuchawki doskonale różnicują też jej kształt natywnie między źródłami. Bezbłędnie zrenderowały tym samym to, co drzemało w Bursonie, jak też i odróżniły z łatwością sceniczne możliwości duetu S6 + S7. Przypomnę że w Conductorze jest ona bardziej okrągła, zaś w Aune owalna na szerokość kosztem głębi. iSine zachowały się tu wzorcowo co do poprawnego odwzorowania jednego i drugiego.

Mamy tu więc nie tylko bardzo prawidłowy konstrukt sceniczny, ale też dużą responsywność na realne właściwości naszego toru. Jeśli doliczymy do tego taki, który faktycznie prezentuje scenę godną wielkiego formatu, uzyskujemy tu bardzo poważny dźwięk o wybornej klimatyczności. Muzykalna sceniczność to coś, za co szczodrze chwaliłem W1000Z i czynię to do dziś. Audeze mają z nimi naprawdę bardzo wiele w tym względzie wspólnego, a do tego porzucają część analogowości na rzecz elementarnej rozdzielczości, zgodnie z tym co drzemie w każdym modelu LCD. Równie dobrze mógłbym nazywać je iLCD, wyszłoby nawet bardziej akuratnie wedle tego co tu słyszę.

Przemyśleń na temat malutkich Audeze mam przyznam tak wiele, że nie wiem od czego byłoby najlepiej zacząć. Jeśli objąć je całościową perspektywą, słuchawki są jednoznacznie ciekawe i prezentujące wiele unikatowych w ramach siebie cech. Parę dni przed ich przyjazdem do mnie miałem na uszach kompaktowe i bardzo rzadkie AKG K4, ale iSine wywiały mi je skutecznie z głowy na swoją rzecz.

Z perspektywy innowacji, była to wtedy konstrukcja faktycznie pionierska, ale dziś właśnie takie modele jak iSine mogą okazać się kontynuatorami tej myśli, stroniąc od hybrydowej technologii elektretowo-dynamicznej na rzecz jednorodnej, magnetostatycznej. U Audeze unikatowość to nie tylko sposób zakładania czy wygląd, ale przede wszystkim łączenie w sobie wielu cech dźwiękowych, które można byłoby do tej pory sklasyfikować jako wobec siebie przeciwstawne lub wręcz wprost nie pasujące do słuchawek dokanałowych. Jednocześnie mając przy tym stosunkowo małą ilość wad akustycznych tak ogólnych, jak i po uwzględnieniu ich (wcale nie małej przecież) ceny.

Gdyby zacząć właśnie od wad, byłoby tym samym szybciej i prościej. Do ich grona zaliczyć mogę w zasadzie tylko ilość najniższego basu, który całościowo utrzymuje się na bardzo rozsądnym, umiarkowanym poziomie, bardziej w stylu HD800 niż LCD-2 czy 3. Być może widoczny jest pewien zwrot w tym kierunku po stronie Audeze, ponieważ ich luksusowe LCD-4 przejawiały podobne tendencje, oszczędzając bas na rzecz większej czytelności. Tu jest podobnie.

Brakuje też tej bliskości średnicy, lekko kleistej, którą tak doskonale pamiętałem ze wszystkich modeli pełnowymiarowych tego producenta. Przyciemnienie wokalizy skutkuje tym, że w do tej pory bliskiej prezentacji w niektórych utworach, np. przy śpiewie Ling Ren, zatraca się trochę wektor zwrotu w naszą stronę. Tu również kłaniają się powoli obserwacje co do kierunku z LCD-4, aczkolwiek tam najmniejszego problemu z wokalizą w żadnym wypadku nie było, tymczasem w iSine, choć nie ma tragedii, wypadałoby już mieć coś, co prezentuje przekaz bardziej bliskośrednicowy. Tudzież pozwolić nam samym na przejście procesu adaptacji do tego typu sygnatury, w której nie kładzie się już takiego nacisku na punkt 2-2,4 kHz oraz ogólnej jasności, jak w przypadku być może posiadanych przez nas aktualnie słuchawek. Przykładowo K280 są jeszcze ciemniejsze od iSine, zaś NightHawki – już w ogóle.

Mimo to ich dźwięk jest wciąż tak samo magiczny i angażujący, co w pozostałych modelach. Przede wszystkim jednak bardzo rozdzielczy i tu już dochodzimy do bardzo poważnych zalet, wręcz krytycznych dla zdeterminowania ogromu jakości prezentowanej przez iSine 20. Zwłaszcza wysoka rozdzielczość i czystość dźwięku była tym, co uderzyło mnie tak bezpardonowo od samego początku. Dokanałówki grające tak, jak niejedne pełnowymiarowe mogą pomarzyć? To przecież niemal ziemia obiecana dla fanów najmniejszych formatowo słuchawek. Zwłaszcza tych, którzy z wielu powodów nie są w stanie używać pełnowymiarowych modeli z różnych powodów, od tych najbardziej prozaicznych (ugniatanie włosów) po poważniejsze (uciski na nerwy, tamowanie krążenia itd.).

Oczywiście nie tylko do rozdzielczości cały ich urok się sprowadza. Słuchawki prezentują również bardzo dobrą dynamikę, więcej niż optymalną szybkość i wysoką responsywność na to, co dzieje się w utworze. Dominuje tu także uczucie należytej holografii i otwartości w scenie, którego doszukać się mogłem do tej pory jedynie w konstrukcjach UCIEM i najdroższych konwencjonalnych modelach dokanałowych. iSine wykraczają zatem poza temat tabu, jakim jest scena w dokanałówkach, na różnych przykładach.

Pomijając naturalnie wszelakie różnice w cenie i strojeniu, gdzie niemal zawsze decyduje, np. w E1 nie jest to w nich „ta” scena i „ta” rozdzielczość co iSine. Nieco bliżej są T20, ale im z kolei z basem nie po drodze – jest znacznie mocniejszy od modelu 20. Jest to natomiast moim zdaniem spokojnie półka brzmieniowa EarSonics’ów S-EM6 (armatury, UCIEM) czy T8ie (dynamiki, UIEM). Choć z obydwoma modelami mają swoje wspólne mianowniki, to gdybym jednak miał wskazać bezpośrednio, właśnie EarSonicsy przyszłyby mi na myśl w pierwszej kolejności, nawet mimo basu bardzo podobnego do T20. Tam bowiem zarówno z rozdzielczością jak i holografią można byłoby myślę spokojnie rywalizować.

Trudność w przypisaniu iSine alternatyw wskazuje na ich unikatowość. To coś z zupełnie innej beczki niż wszelkie dotychczasowe rozwiązania konwencjonalne. A ponad wszystkim para takich słuchawek, po które sięga się z przyjemnością. Muzyki słucha się w nich głośniej, przybiera wtedy formę płynniejszej masy i buduje ten sławny, wielokrotnie wymieniany tu już, „klimat planarny”. Tego nie da się do końca zasymulować ani przetwornikami armaturowymi, ani dynamicznymi. Tak samo jak nie na ogół bezowocne może być ściganie się z technologią elektrostatyczną.

Trudno jest mi również przyłożyć ich brzmienie do odpowiednika pełnowymiarowego z ich oferty, a co uznaję za informacje przydatne i warte osobnego poruszenia. iSine grają inaczej i przypominają mi w tym wszystkim chyba najbardziej mieszankę LCD-X z XC. Z pierwszego modelu dziedziczą kameralność, ocieploną barwę, ale też dźwięczną i lekko pogłosową naturę, natomiast z drugiego natomiast rozjaśnienie sopranowe oraz chociażby szybkość i dokładność, w tym basu. Ale też można je nazwać Sine z przesuniętym punktem ciążenia. Kombinacji jest wiele.

Wszystkich tych ostatnich cech w modelu X nie było, także pracuje to na rzecz całościowej kompleksowości przekazu. Natomiast elementem niebyłym w żadnym z tych modeli jest wyższa średnica z przełomem na niższą górę, która to mieszanka zawsze bliska, tym razem będzie częściej bardziej skryta. To takie łączenie ze sobą ognia i wody, wyższa średnica po progu 2 kHz lubiąca się obniżyć, zaś w sekcji 4-6 kHz delikatnie wznieść i iść dalej już w taki właśnie sposób ku opadowi. Dzięki temu Audeze są jednocześnie „jasne” na sopranie właściwym, ale „ciemne” na średnicy i sopranie wyższym. Może ogólnie znajdujące się bardziej po tej troszkę ciemniejszej stronie mocy, choć bardziej naturalnej barwowo.

Można równie dobrze podejść do tematu od strony odejmowania i stwierdzić, że iSine 20 to takie dokanałowe LCD-2F minus średnica i więcej na skrajach. A także doszukiwać się wielu analogii po stronie np. sławnych HiFiMANów HE-5 LE. Kombinacji jest naprawdę wiele i być może to właśnie ten ostatni trop jest tym najsłuszniejszym. Choć produktu HFM słuchałem dawno temu, wciąż pamiętam kluczowe cechy tych słuchawek oraz ich strojenie i faktycznie jakby się tak zastanowić, Audeze właśnie tu mogłyby mieć najwięcej szukanych tu wspólnych mianowników.

W zakresie innych rozwiązań niekonwencjonalnych, pierwsze na myśl przychodzą mi tzw. „Baby STAX”, a więc SR-001 i SR-002. Przed kosztującymi prawie 13 tysięcy złotych Shure KSE1500 była to pierwsza próba sprowadzenia technologii elektrostatycznej do parteru rozwiązań przenośnych, czyli w zasadzie taka sama historia, jak tutaj z Audeze. Sądząc jednak po opisach, nie wydaje mi się aby najniższe modele tego producenta mogły z tym co słyszę w iSine rywalizować. Jeśli bowiem chwalę te słuchawki za rozdzielczość dźwięku, zaś z drugiej strony czytać mogę krytyczne głosy na ten temat pod adresem SR-001/2, wynik porównania może wydawać się na tym etapie przesądzony. Oczywiście tylko estymując, bowiem jak zawsze: jeśli kiedykolwiek dane mi będzie posłuchać ich na tyle długo, aby móc opracować pełnoprawną recenzję, na pewno padnie jednoznaczna i kategoryczna na ten temat odpowiedź z mojej strony.

Bez względu jednak z czym, jak i w jakim stopniu, co lepsze lub co gorsze, w ramach gatunku słuchawek dokanałowych recenzowany model wprowadza moim zdaniem na tyle dużą wyjątkowość brzmienia i pomysłowość konstrukcji, że najprawdopodobniej przyrównywanie ich do którejś z grup jest w pewnej części i tak błędne. Słuchając iSine miałem bowiem wrażenie, że to model stojący w połowie drogi między słuchawkami dokanałowymi a przynajmniej nausznymi.

Sumarycznie, jak na debiut w tej sferze oraz ogólnie pierwsze słuchawki magnetostatyczne o takich gabarytach, plan powiódł się chyba więcej niż bardzo dobrze. Od malutkich Audeze nie mogłem się oderwać na takiej samej zasadzie, jak wtedy gdy gościłem modele pełnowymiarowe, z LCD-4 na czele. Jest w nich coś takiego, co powoduje, że nawet przy pewnym dyskursie między naszym gustem a ich sygnaturą, jesteśmy bardzo szybko skłonni pójść na kompromis i odbierać je po prostu takimi, jakimi są.

Decyduje o tym nie tylko duża adaptacyjność, ale też bardzo wysoka klasa odsłuchu. A jeśli pomóc sobie jeszcze odpowiednim torem lub tak jak w moim przypadku: korektorem analogowym, uzyskujemy wręcz nitownicę, przybijającą nas za obrania do fotela i nie pozwalająca sięgnąć po inne słuchawki. Obok takiej jakości i rozdzielczości trudno jest bowiem przejść obojętnie i żadna z posiadanych przeze mnie par dokanałowych nie była w stanie nawiązać skutecznej walki na polu ani klasy, ani rozdzielczości.

Miniaturyzacja tym samym nie wyszła im źle. Wręcz przeciwnie – Audeze prezentują jakość wykraczającą poza format słuchawek dokanałowych i bardzo lubią, gdy tak się je właśnie traktuje. Gdyby nie uczucie, że mamy coś bezpośrednio w uszach, w życiu nie przyznalibyśmy im rangi modelu dokanałowego i to chyba jest w nich najbardziej przekonującym czynnikiem skłaniającym do rozważań nad ich nabyciem.

 

Equalizacja / Reveal

Na aspekt ten poświęcić zdecydowałem się kilka osobnych słów, jako że testowane słuchawki są bardzo responsywne w zakresie equalizacji, zwłaszcza analogowej. W zasadzie wystarczy im tylko pomajstrować przy zakresie 2-2,4 kHz, a więc w tym miejscu, gdzie na ogół AKG lubi gazować aż do przesady. Delikatnie też wzmacniałem osobiście nacisk na 6 kHz, aby jeszcze mocniej skorygować barwowo na nosowość. Samo podbicie nie musi być też specjalnie duże, wystarczą dla obu progów odpowiednio 4-6 dB + nawet 2 dB, a więc w granicach korekcyjnej normy.

Z korektorem jestem niestety jednak w pewnym zakresie limitowany do konkretnych zakresów, które danym słuchawkom mogą, ale nie muszą pasować. Ciekawsze i bardziej zautomatyzowane rezultaty uzyskać można natomiast z firmową wtyczką VST od Audeze o nazwie Reveal, którą opisywałem w osobnym artykule. Pozwala ona na skonfigurowanie iSine w oparciu o predefiniowany przez producenta zestaw korekcyjny. Ten przeznaczony dla i20 jest identyczny, jak dla modeli i10, LX, VR.

Jak grają iSine 20 po włączeniu Reveal? Naprawdę bardzo fajnie, jako że wtyczka działa jako konfigurowalny tłumik akustyczny, aniżeli standardowy EQ. Słuchawki od razu się wyrównują, zatracając może troszkę swoją kameralność i emanowanie średnicą, ale zyskując diametralnie na równości i idąc tym samym w stronę kompaktowych Sine. Podczas użytkowania ich z korektorem nie miałem możliwości wyciągnięcia im najniższego basu ze względu na własne ograniczenia, ale subtelna pielęgnacja w rzeczonej wyżej wtyczce poskutkowała powrotem wielu skojarzeń ze strojeniem LCD-4. Dlatego tak jak pisałem wcześniej, słuchawek tych subiektywnie nie interpretuję jako czegoś dokanałowego, a po prostu większego i z potencjałem na walkę właśnie z czymś większym. Aby nie przesadzać z oceną ich potencjału, można zgodzić się zdroworozsądkowo z tezą, że to połowa drogi między modelami dokanałowymi a pełnowymiarowymi.

Co warte jest zauważenia, Reveal poprawia trochę barwę słuchawek przechodząc z nimi bardziej w stronę nosowości, ale korekcyjnie, nie forsownie, zaś uzyskiwane rezultaty idą trochę w stronę brzmienia firmowego jakim szczyciły się właśnie LCD-4. Ważnym jest także, że słuchawki po zastosowaniu wtyczki nieco się ściszają, a więc zmiany z DSP są wprowadzane na zasadzie odejmowania. iSine ogólnie lubią głośniejsze granie, ale z Reveal mam wrażenie, że jest to nawet słuszny sposób ich słuchania. Sama wtyczka oczywiście ma swoje limitacje, chociażby w zakresie zastosowania. Działa to jednak jako bardzo mocny substytut kabli Cypher i jest to jedyna sensowna opcja wysterowania iSine za pomocą jednego kliknięcia. Rekomenduję ustawienie opcji Mix na 70-80% w zależności od preferencji dla najbardziej wyważonego efektu. Dla najmocniejszej korekcji 100%, dla osób którym tęskno za domyślną sygnaturą iSine zaś – 50-60%. Takie ustawienie pozwala na pozostawienie ich natywnego charakteru, ale z cały czas aplikowaną korekcją tonu. Sam osobiście najczęściej słucham ich z ustawieniem 60%, równoważąc tym samym rezultaty notowane między odtwarzaczami przenośnymi a torem stacjonarnym, na którym to Reveal mogę bez przeszkód zastosować.

 

Comply T600 i Audeze Groove Kit

Obu tych elementów nie znajdziemy w zestawie z iSine 10 czy 20, ale warto napisać o nich kilka rzeczy. Groove Kit to oryginalne akcesorium oferowane przez Audeze do wszystkich modeli przenośnych: iSine 10, 20, LX, VR oraz LCD-i4. W jego skład wchodzą przede wszystkim spiralne tipsy oraz delikatnie gumowane, ale wciąż plastikowe zausznice. Brzmieniowo tipsy nie wpływają specjalnie na dźwięk, jeśli tylko w porównaniu do standardowych silikonów w ani jednym, ani drugim przypadku nie mówimy o lepszej aplikacji. Wpływają natomiast na komfort i za cenę bardziej wyczuwalnego siedzenia w kanale słuchowym powinny wykazywać się wyraźnie mniejszą tendencją do wypadania. A o to łatwo przy kilkugodzinnej pracy z tymi słuchawkami.

W moim przypadku najlepsze okazały się jednak Comply T600. Choć tipsy te są dostępne tylko w jednym rozmiarze i mogłyby być dla mnie minimalnie mniejsze, oferują bardzo ciekawe przesunięcie się brzmienia w kierunku… LCD-2C. Lepsza izolacja od silikonów, więcej basu, mniej prominentna góra w punkcie 3 kHz i ogólnie bardziej kameralny klimat. Słuchawki mają z nimi fantastyczny styl i smak. Użytkowo natomiast bardzo rzadko musiałem je poprawiać i mogłem bez przeszkód używać dołączonych do zestawu earhooksów.

 

Zastosowanie i synergiczność

Porzucając Reveal i wracając do scenariusza konwencjonalnego, porozmawiajmy sobie trochę o zastosowaniach tych słuchawek jako takich.

Ze względu na zerową izolację i otwartą konstrukcję słuchawki kompletnie nie nadają się na odsłuch wyjściowy w sytuacjach, gdy z na zewnątrz panuje jakikolwiek hałas. To bardziej słuchawki po prostu przenośne, ale albo z dala od terenów zabudowanych lub mocno uczęszczanych, albo do użytku domowego, w cichym otoczeniu i na spokojnie. Zwłaszcza to pierwsze zastosowanie okazało się w moim przypadku jednym z kluczowych dla tak pozytywnego odbioru iSine. Korzystając z nagłości weekendowego wyjazdu, miałem możliwość przycupnięcia na ławce za domem pośród pergoli i brzóz. Akurat było przyjemnie ciepło i z lekkim wiaterkiem odzywającym się jako szum liści tej ostatniej. Do tego śpiew ptaków, mimo powoli już później pory (okolice godziny 17:00 wg wskazań M1, który ma w sobie przydatny w takich sytuacjach zegarek). W normalnych warunkach (tj. słuchawki dokanałowe zamknięte lub izolujące kompakty) niczego z tych rzeczy byśmy nie usłyszeli, a tak komponowały się wraz z muzyką, nie przeszkadzając, a uzupełniając. Słuchanie 40-minutowej, ostatniej płyty Atmospheres z gry Skyrim zostało wzbogacone o najlepsze efekty dźwiękowe, jakie kiedykolwiek można było sobie wymarzyć – bo po prostu prawdziwe i pochodzące z prawdziwych dziobów oraz liści, a nie tych sztucznych, nagrywanych. Oczywiście równie dobrze mógłbym taki sam efekt osiągnąć na również otwartych K1000 czy HD800, ale przez takie a nie inne gabaryty oraz wymagania napędowe nie zabiorę ich przecież na dwór. Audeze można więc traktować tu również jako dodatkowy „pomost” łączący cechy słuchawek o wysokiej rozdzielczości z bardzo malutką wielkością i przenośnością.

Tak wysoki model słuchawek definitywnie lubuje się z lepszymi odtwarzaczami. Choć i tak zagra z wieloma na bardzo przyzwoitym poziomie.

Słuchawki nie potrzebują natomiast wzmacniacza słuchawkowego jako czegoś pilnego i krytycznie wymaganego. Premiują za to klasę dźwięku płynącą z toru oraz rzeczone korekcje. Przykładowo słuchawki zagrały moim zdaniem bardzo ciekawie z Shanlinga M1 i zrobiły to zarówno bezproblemowo (33% głośności w trybie gain LOW oraz ok. 22% w HIGH), jak i w subiektywnie bardziej dopasowany sposób niż z Opusa #3 oraz Teac’a HA-P90SD. Tu jednak też decydować będzie ostateczny gust. M1 wymienił ciekawszy bas obu wymienionych odtwarzaczy oraz ogólnie wyższą jakość ich dźwięku na kompensację sopranu i średnicy, oddając bardziej neutralną naturę swojego układu wzmacniającego na korzyść iSine w perspektywie ogólnej tonalności. Z P90 było natomiast bardziej kameralnie i cieplej niż w standardzie, choć bez jakiejkolwiek negacji detali. Takie podejście też ma bardzo dużo sensu. Niemniej jednak w obu przypadkach i przy wyraźnej różnicy w mocy tych urządzeń, iSine bardziej zwracały uwagę na tonalność niż parametry elektryczne. Podejrzewam że swego rodzaju cichym bohaterem mógłby być Astell & Kern AK300 wraz ze swoją średnicową naturą. Jedynym znakiem zapytania byłby wtedy bas, który w AK jest już na starcie o kapkę oszczędniejszy niż np. w Opusach.

Premiowanie klasy lubi iść również w parze z tonalnością. Przykładowo największą kameralność i głębię sceny uzyskałem z Conductora, podczas gdy na ogół preferowałem albo tor korekcyjny dla najlepszych walorów tonalnych, albo na czysto zbalansowanym połączeniu S6 + S7. Zadziwiająco słuchawki nie wykazały typowych oznak zjawiska tłumienia na SC808, choć jeśli chcą Państwo pracować z nimi na tej karcie, zalecam zmniejszenie głośności systemowej na 0 i dopiero wtedy regulowanie co 1 aż do żądanego poziomu. W moim przypadku wystarczające okazały się ustawienia 5-7.

 

Podsumowanie

Na dzień dzisiejszy iSine 20 mogę określić jako całościowo jedne z najlepszych słuchawek dokanałowych, jakie miałem zaszczyt gościć w swoich uszach. Dlatego też jestem bardzo zadowolony z możliwości ich przetestowania. Jako były posiadacz słuchawek tej marki od wielu miesięcy przebąkiwałem przy różnych okazjach, że wciąż chodzą mi po głowie i zdaje się, że malutkie iSine miałyby w moim przypadku sporo sensu m.in. właśnie z tej perspektywy.

Ostatecznie polecić je można fanom nie tylko marki, ale rozdzielczości i przestrzenności, której nie powstydziłyby się większe słuchawki.

Brzmienie ma bardzo mało wad, przy tym część z nich jest bardziej subiektywna i łagodzona bardziej dokładnym dobraniem im odpowiedniego toru. Budzą natomiast mój pełny podziw w kategoriach czysto jakościowych: rozdzielczości, umiejętności płynnego przekazu transjentów czy rozmachu, tendencji do prowadzenia dźwięku kompetentnie tak, jak spodziewalibyśmy się najpewniej po modelu pełnowymiarowym, a nie takich małych cudeńkach.

Choć jakość wykonania zdaje się nie dotrzymuje do końca kroku ich klasowości i człowiek oczekiwałby więcej, jestem gotów im to wybaczyć: brzmieniem wynagradzają wszelkie niedogodności. Rozciągnięciem, dynamiką, sceną, optymalnie dobranymi parametrami między szybkością, a muzykalnością. Kameralnością, a czytelnością. Tym samym za wymienione cechy należy się iSine’om zasłużona rekomendacja.

 

 

Na dzień pisania recenzji sprzęt w wersji STANDARD jest możliwy do nabycia w sklepie Top HiFi w cenie 2645 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • technologia magnetostatyczna ze wszystkimi tego zaletami
  • lekka i otwarta konstrukcja
  • mocno wyposażone w dodatkowe akcesoria i tipsy
  • wymienne okablowanie, oferowane również w wersji pod gniazdo Lightning
  • responsywność na equalizację
  • mała wrażliwość na współczynnik tłumienia
  • przez większość podzakresów bardzo dobre, wyważone brzmienie z dobrą detalicznością
  • spektakularna scena z dużym uczuciem napowietrzenia i holografii
  • wysoka rozdzielczość i ogólna jakość dźwięku
  • klasa brzmienia jak w słuchawkach pełnowymiarowych
  • świetne możliwości wynikające z zastosowania wtyczki Reveal

Wady:

  • specyficznie przyciemniona wyższa średnica i wyższy sopran mogą wydawać się w pierwszej chwili nieco dziwne i wymagać przyzwyczajenia
  • jakość wykończenia użytych materiałów może budzić wątpliwości
  • zerowa izolacja od otoczenia
  • skomplikowane nakładanie i wymaganie cierpliwego znalezienia odpowiedniego sposobu ich noszenia
  • kabel również mógłby sprawiać nieco pewniejsze wrażenie

 

Słuchawki rok po swojej recenzji zostały przeze mnie zakupione dla siebie z racji wysokiej rozdzielczości, przestrzenności, odpinanego kabla i przenośności.

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

17 komentarzy

  1. Witam serdecznie
    Poczytałem kilka recenzji Pana i chciałem zapytać o poradę. Mam Astell kern ak300. Szukam słuchawek do niego . Dużo podróżuje ale miałem już do nich oba Fostexy 610i 9000 ( nie pamietam nomenklatury te najwyższe) te droższe powalały mnie scena w symfonice etc. Ale nie dało się słuchać już stinga czy nawet Adele. Wysokie tony koliły w uszy bardzo. Obie sprzedałem . Będąc w trasie w hotelach łatwiej by było słuchawki IEM ( kiedyś miałem jerry harvey 16) brakuje mi bardzo sceny w dousznych i nie wiem w jakim kierunku mam iść. Fostexy bardczo mi się podobały ale miały swoje braki i nie potrafiłem nad tym przejść. Chyba ze jakieś modyfikacje by trzeba było w nich zapodać. Prosze w pana doświadczeniu nakierować mnie choć troszkę. Wiele lat spędziłem na scenie i w studio jako wokalista wiec mam wymagające uszy. Nie chce słuchać sprzętu tylko muzyki. Mam taki zestawik głośników zrobiony przez Jarka Waszczyszyna i uwielbiam słuchać , ciarki przechodzą przy każdej płycie. Tak kupiłem AK 300 bo chciałem coś podobnego w trasę jakościowo. Ale jakoś pudłuje. Dziękuje bardzo

  2. Panie Jakubie, z przyjemnością czytam Pańskie artykuły poświęcone wysokiej jakości sprzętowi audio. W tym artykule mój apetyt na te słuchawki rozbudziła wizja spajania się dźwięków płynących ze słuchawek z odgłosami natury. Wynika to z tego, że w okresie letnim mam przyjemność spędzać mnóstwo czasu na zewnątrz ze względu na rodzaj pracy. Okolica jest spokojna i pozwala mi na delektowanie się „śpiewem” ptaków, szumem drzew, brzeczeniem owadów… Ich uzupełnienie moją ulubioną muzyką byłoby czymś wspaniałym.

    Z własnej strony zastanawiam się nad kupnem tychże iSine 20, ale jest też tańszy model iSine 10 i perspektywa jego kupna jest dla mnie z perspektywy finansowej bardziej zachęcająca. Jednak nie wiem, czy jego dźwięk dorównuje droższemu modelowi. Czy miał Pan możliwość ich porównania. Jako wzmacniacza będę używał mojego Chord Mojo. Za odpowiedź będe bardzo wdzięczny! Korzystając z okazji życzę samych radosnych chwil w Roku 2019!!!

    Pozdrawiam,
    P.S.

    • Kupiłem już iSine 10 po zapoznaniu się z opiniami na forach zagranicznych. Widzę, że raczej nie ma co liczyć na odpowiedzi z Pana strony. Na pewno już więcej nie będę niepokoił.

    • Panie Przemysławie,
      Od zapytań co kupić mamy forum dyskusyjne, a co zresztą wskazuje czerwony komunikat podczas pisania każdego komentarza. Nie jestem w stanie na bieżąco odpisywać w takich sprawach z racji faktu, że na mojej głowie są zarówno recenzje, jak i prowadzenie forum, sklepu itd. iSine 10 nie miałem jeszcze okazji testować, także i tak nie byłbym w stanie odpowiedzieć w pełni na zadane przez Pana pytanie. Nie ma to nic wspólnego z niepokojeniem kogokolwiek.
      Pozdrawiam.

    • Panie Jakubie,

      dziękuję za odpowiedź. W przyszłości plany zakupowe będę na pewno konsultował tylko na forum. Sugerowałem się wpisami pod tym i innymi materiałami, gdzie one padają oraz często nie są nawet związane z omawianym w recenzji produktem. Warto byłoby może zmienić komunikat na „Zapytania związane z zakupem sprzętu prosimy zadawać na…”. Jest mniej uprzejmy, narzucający w przeciwieństwie do „rozważ”, ale i bardziej jednoznaczny. Poza tym ludzie mając wybór, przeważnie decydują się na opcję najmniej kłopotliwą, jaką w tym wypadku jest pisanie w sekcji komentarzy pod danym materiałem 🙂 Proszę potraktować to jedynie jako sugestię. Bardzo doceniam Pana profesjonalne podejście do udzielania wyczerpujących odpowiedzi na zadawane pytania, ale mnie w pełni satysfakcjonuje ta, którą dzisiaj otrzymałem.

      Życzę miłego dnia i serdecznie pozdrawiam!

    • Proszę uprzejmie i przepraszam, że musiał Pan na nią ogólnie trochę poczekać. Z reguły na blogu jest tak, że średnio raz na tydzień staram się znaleźć czas, najczęściej w weekend, by odpisywać zbiorczo na wszystkie komentarze jakie padają na blogu. Także myślę że odpowiedzi bym mimo wszystko Panu udzielił, mimo długiego czasu oczekiwania wynikającego z faktu, że zajmuję się wszystkim sam.
      Aczkolwiek z racji tego, że iSine 10 nie testowałem, musiałbym i tak odesłać Pana do forum, ponieważ mamy tam przynajmniej kilku użytkowników tego modelu i chyba żadnego, który miałby na stałe moje 20-stki (rok po recenzji nabyłem je dla siebie i mam do dziś). Wykonywali oni jednak porównania względem siebie przed zakupem i jednoznacznie wychodziło im, że i10 są bardzo opłacalne, a różnica względem i20 nie jest aż tak duża. Wybór zatem, którego Pan dokonał na własną rękę, nie jest wcale zły i podejrzewam, że jakakolwiek by nie była decyzja, byłaby ona słuszna.
      W moim przypadku natomiast jest tak, że na blogu staram się rekomendować przede wszystkim ten sprzęt, który mam osłuchany, pomierzony, pod którym mogę się z czystym sumieniem z imienia i nazwiska podpisać. Dlatego i20 są np. w Polecanych słuchawkach przenośnych, a i10 nie, choć są bardziej opłacalne i ewentualny test mógłby „podmienić” te pozycje w Polecanych. Wciąż – to tylko na razie moje spekulacje. Możliwe że w przyszłości uda się pozyskać ten model na testy, jeśli nie oficjalnie, to od jakiegoś użytkownika, choć na razie w tym ostatnim zakresie jedna taka próba póki co spaliła na panewce.

      Dziękuję za sugestię z komunikatem – może faktycznie warto podejść do tematu od tej strony. W sytuacjach gdy komentarze nie dotyczą komentowanej treści, coraz częściej są one po prostu usuwane, choć osobiście nie jestem zwolennikiem takiego podejścia. Niemniej czasami ilość komentarzy nie na temat w ciągu dnia jest tak duża, że nie pozostaje nic innego. Dlatego część komentarzy się została i tam albo mimo wszystko próbowałem odpowiedzieć, albo grzecznie starałem się zwrócić uwagę osobie piszącej, że to o co pyta nie ma związku z treścią komentowaną. 🙂
      W Pana przypadku komentarz jest jak najbardziej na miejscu i nie ma nic złego w zadaniu pytania w komentarzu mimo wszystko, zwłaszcza jeśli oczekuje (oczekiwał) Pan odpowiedzi bezpośrednio ode mnie. Niestety jednak jak pisałem – od połowy zeszłego roku, czyli startu sklepu, ilość obowiązków uległa zwiększeniu. Ponownie mogę więc wyrazić ubolewanie, że brak odpowiedzi z mojej strony stworzył wrażenie pozostawienia samemu sobie i konieczność podjęcia decyzji w ciemno.

      Dziękuję i wzajemnie,
      Pozdrawiam.

    • Panie Jakubie,

      proszę wybaczyć mój poranny komentarz. Nie zdawałem sobie sprawy, że prowadzi Pan to wszystko osobiście. Jestem pełen uznania dla Pana zaangażowania. Z własnej strony mógłbym przesłać Panu mój egzemplarz iSine 10 do zrecenzowania, gdyby Pan znalazł czas, aby ją zrecenzować i porównać do własnych iSine 20. Jestem osobiście bardzo ciekaw, jak duże rożnice w dźwięku między nimi dostrzeże rzetelny Audiofil. Z własnej strony zapewniam słowność. Mogę też zaoferować do testu dwa oryginalne głośniki beoplay a1. Jak znajdzie Pan czas na zrecenzowanie któregoś z produktów, to prosiłbym o kontakt mailowy, aby uzgodnić szczegóły. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

    • Zależy czy będzie taka możliwość po stronie dystrybutora. Sam osobiście z chęcią bym ten model przetestował, ale moje chęci to jedno, a możliwości i okoliczności to niestety drugie.

    • Mam nadzieję, że będzie mi temu sposobność, bo model mimo swojej dość zaporowej ceny bardzo kusi. Tym bardziej, że garstka jego szczęśliwych posiadaczy ocenia go bardzo wysoko. Jednak mnie usatysfakcjonowałoby w pełni dopiero Pana fachowa recenzja, aby móc rzeczywiście pomyśleć o nich jako lżejszej alternatywie dla LCD-4 lub Hifimana HE 1000, którego cena spadła już poniżej 9 tys. Pozdrawiam!

    • Również słyszałem, że ponoć słuchawki grają kosmicznie i zostawiają i20 w tyle. Ale też zdarzyło mi się słyszeć i czytać, że to tylko trochę bardziej wyrafinowana wersja 20-tek z horrendalną dopłatą. Na szczęście HE1000 znam, jak również LCD-4, które traktuję jako swój absolutny top, jeśli chodzi o słuchawki pełnowymiarowe, także na pewno jeśli pojawiłaby się sposobność ich przetestowania, będę na Pana prośbę również i z tej perspektywy je porównywał.

      Pozdrawiam.

  3. Witam, ja ze swojej strony mogę polecić te słuchawki w zastosowaniu z urządzeniami Apple i kablem Cipher. Osobiście nigdy nie byłem i dalej nie jestem fanem urządzeń tej marki 🙂 ale po posłuchaniu iSine na kablu Cipher zdecydowałem się na kupno tylko dla nich używanego Ipoda Touch mimo że posiadam też dobrej klasy DAP. Dźwięk poprawia się w każdym aspekcie – efekt jak przy użyciu wtyczki Reveal, zgodnie z opisem Pana Jakuba. Natomiast dla mnie sama wtyczka była zupełnie nie praktyczna, używam tych słuchawek tylko w delegacjach – nie ma jeszcze jej wersji na Androida na którym pracuje większość DAP-ów, z kolei korekcja też nie wchodziła w grę ponieważ słucham głównie z Tidal HIFI. Polecam spróbować, mimo że słuchawki urzekły mnie swoim dźwiękiem od samego początku włąśnie przy ich użyciu z DAP-em Ibasso to po próbie z Iphonem niestety nie chciało się już wracać do poprzedniego rozwiązania. Generalnie te słuchawki oferują tak dobry i uniwersalny dźwięk, że czasami zastanawiam się nad sensem posiadania nausznych i zestawu stacjonarnego 😉

  4. Panie Jakubie, czy mógłby Pan porównać scenę słuchawek iSine 20 z Hifiman HE-1000?
    Zdaję sobie sprawę, że to są dwa odmienne typy słuchawek, ale jestem ciekaw, bo wg obu Pana recenzji cechują się one dużą sceną.

    • HE1000 powinny mieć lepszą holografię i głębię sceny. i20 będą miały bliższy wokal i lepsze skupienie na środku. Na szerokość powinno być bardzo podobnie.

    • Czy mógłby Pan porównać również scenę iSine 20 ze sceną K702?

    • Mocno z pamięci, ale porównywalna. Zależy jeszcze od toru i okablowania. Na iSine będzie szerzej i lepiej na środku, poprawniej. Na K702 bardziej dookoła, ale z efektem „sceny w scenie” tak jak pisałem w recenzji Q701.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *