Najlepsze słuchawki dla początkującego audiofila

Po najlepszych słuchawkach dla gracza jest to kolejny temat, jakim chciałbym się zająć. Tym razem postanowiłem poruszyć problematykę modeli grających bardziej realistycznie i mających przy tym wysoki współczynnik ceny do ogólnie pojętej jakości brzmienia. Tematyka jest o tyle zdradliwa, że o ile w przypadku słuchawek dla graczy można było mówić o względnie powtarzalnym aspekcie wielkościowym sceny, o tyle tutaj dochodzimy do większej subiektywności i odbierania słuchawek przez pryzmat bardzo indywidualnego gustu. Tak samo więc trudno jest czasami mówić o czymś „najlepszym” w sensie bezwzględnym.

Mimo to chciałbym spróbować tego wyzwania i spośród znanych mi modeli, a także tych wylistowanych w Polecanych słuchawkach pełnowymiarowych oraz przenośnych wskazać takie, które moim zdaniem dają w swojej cenie najwyższą jakość dźwięku lub najlepsze strojenie, jakie mógłby docenić potencjalny fan muzyki wszelkiej maści. Ponownie proszę nie traktować tego jako konkurencji dla Polecanych, a jedynie moje bardzo osobiste wskazanie konkretnych pozycji na zasadzie preselekcji i odpowiedzi na pytanie „a co Pan by kupił na moim miejscu”. Ponieważ to pytanie pada dosyć często, być może uda się zaspokoić w ten sposób ciekawość szerszego grona oraz poszczególnych indywiduów. Tak samo też jak poprzednio będę starał się kierować do istniejących produktów na rynku i od razu podawać zarówno jakieś sensowne urządzenia źródłowe, jak też i wygodne wyszukiwanie po sklepach i cenach. Jest to powód dla którego niestety nie polecę żadnego modelu typu vintage.

[Aktualizacja 02.08.2017] – Dodano STAX SRS-3100
[Aktualizacja 04.03.2018] – Uzupełnienia do E1 i DT150

Stojaki na słuchawki w sklepie Audiofanatyk.pl

 

Jakie cechy powinny wyróżniać słuchawki „na początek”?

Audiofilia jako taka kojarzy się w dzisiejszych czasach z bardzo wysokimi cenami oraz niską wartością dźwiękową samego produktu, ubranego tylko w ładne opakowanie i chwytliwy wyciąg pseudonaukowy. Nie brzmi to zbyt pozytywnie i to do tego stopnia, że określenie „audiofil” jest wręcz celowo przez niektóre osoby zamieniane na jedną z dewiacji seksualnych. Po trochu winny jest temu marketing, dla którego słowo te było pożywką do lansowania przeróżnych słuchawek niższego szczebla, ale też i sama grupa zainteresowanych, która swoją infantylnością i brakiem umiaru w wydatkach parła na atencję za wszelką cenę i próbowała usprawiedliwiać to sobie na przeróżne sposoby, wywołując w efekcie u co bardziej twardo po ziemi stąpających użytkowników różne skrajne reakcje.

Oczywiście każdy ma święte prawo do życia i wydawania swoich środków jak chce oraz na co chce, również na ultra-drogie pary słuchawek, ale my takimi produktami zajmować się tu nie będziemy. Mało tego, postaram się unikać modeli analitycznych czy jednoznacznie rozjaśnionych, takich jak DT880, P9 Signature lub HD800. Choć słuchawki te prezentują często fantastyczne jak na swoje ceny brzmienie i w sumie mógłbym je tu spokojnie polecić (każdy z tych przykładów zresztą recenzowałem), w tym artykule będziemy poruszać się po bezpiecznym obszarze modeli, które od najniższych progów cenowych będą oferowały nam takie cechy jak:

  • przynajmniej akceptowalny współczynnik ceny do jakości dźwięku
    W ramach tego artykułu jest to dla mnie kryterium w zasadzie podstawowe: słuchawki mają grać możliwie maksymalnie na swoje możliwości i prezentowaną cenę. Nawet jeśli część aspektów dźwiękowych będzie kreowana nie do końca tak jak powinna w pojęciu ogólnym i zgodnie z prawidłami akustycznymi, jeśli całościowa jakość dźwięku będzie wciąż na plus, będę brał to w pierwszej kolejności pod uwagę.
  • preferencyjnie wysoki komfort użytkowania
    Sprzęt ma być na tyle wygodny lub podatny na modyfikacje dające większą wygodę, aby było możliwe korzystanie z niego przez naprawdę długi czas, przynajmniej kilku godzin. Wyjątki czynię w zasadzie tylko wówczas, gdy brzmienie realnie wynagradza wszelakie niedogodności związane z komfortem.
  • możliwości i czułość na tor
    Słuchawki powinny zachowywać się responsywnie na to, pod co będziemy próbowali je podłączać. Oznacza to z jednej strony wybredność co prawda, ale też emocje związane ze skalarnością modelu w górę. Im lepsze źródło, tym lepiej takie słuchawki zagrają, nadając sens dalszym inwestycjom, ale jeśli dany model jest w stanie zagrać atrakcyjnie z czegoś tańszego i przy słabszych realizacjach – będzie to także przeze mnie brane za duży plus.
  • muzykalne strojenie
    O ile przy graczach jak pisałem mówiliśmy głównie o modelach scenicznych i zastosowaniach pod gry, o tyle tutaj priorytetem jest tylko i wyłącznie muzyka, a dokładniej intymność, angaż i emocje płynące z jej odsłuchu. Słuchawki mają być przy tym na tyle uniwersalne, aby być w miarę bezpiecznym wyborem, bez względu na to, czego i z czego będą Państwo słuchać.

 

Dlaczego akurat muzykalne?

To proste: ponieważ z perspektywy wielu gatunków i nagrań, także i tych starszych (klasycznego rocka, jazzu, nawet synthpopu z lat 80-tych), takie słuchawki są znacznie łatwiejsze w akceptacji przez typowego słuchacza, który (z racji ogólnego charakteru artykułu) nie jest mi dokładnie znany. Pozwalają cieszyć się muzyką, czerpać z niej głębsze wrażenia, nie eksponują aż tak mocno błędów i przede wszystkim lubią się z największej liczby współczesnego sprzętu grającego, w którym dominują sygnatury nastawione mniej lub bardziej na sopran lub po prostu neutralność.

Często w rozmowach z innymi użytkownikami i czytelnikami padała chęć „usłyszenia tego co chciał osiągnąć autor nagrania”. Jeśli więc w danym utworze miały się znaleźć wspomniane emocje, na słuchawkach rozsądnie muzykalnych (podkreślam: rozsądnie) spokojnie się tego doszukamy – i to nawet wówczas, gdy samo nagranie było wykonywane na jakimś dziwnym sprzęcie i brakuje mu głębi lub masywności już na etapie masteringu. Model bardziej neutralny lub analityczny będzie bardziej dla takiego materiału bezwzględny. Zbyt ciepły z kolei za mocno podbarwi dźwięk i zagęści przekaz. A jeśli uwzględnimy jeszcze z założenia średnią wiedzę nt. synergii i „jakiś” sprzęt źródłowy, którego też nie można do końca dokładnie co do tonalności opisać, opcja na lekką, rozsądną muzykalność i przyjemne wygładzenie jest po prostu najbezpieczniejsza.

Dlatego też jak pisałem wyjątkowo nie będzie tu modeli analitycznych i dokładnych, bowiem choć przez większość osób są one uznawane za faktycznie audiofilskie i nawet sam wykorzystuję je najczęściej podczas testów, wymagają już odrobiny większej świadomości od swojego posiadacza, aby np. ich nie przeostrzyć lub po prostu wykorzystać zgodnie z przeznaczeniem, które najął sobie producent, że będzie chciał zrealizować. Z perspektywy modelu muzykalnego i dosyć jednocześnie bliskiego neutralności będzie można spokojnie zdecydować, czy dalszym kierunkiem mają być u słuchacza faktycznie jakieś modele studyjne, neutralne, analityczne, czy może wprost przeciwnie: grające ciemniej, głębiej, bardziej pogłosowo. Jednym słowem wygodna opcja ruchu w obie strony dźwiękowego kompasu.

 

Lepsze otwarte czy zamknięte?

Tu akurat nie ma to aż takiego znaczenia, jak mogłoby się wydawać. Preferencyjnie w zastosowaniach tego typu wskazywać będę głównie modele otwarte i półotwarte, jednak jeśli natrafię na sprzęt zamknięty, który spełni wszystkie pokładane w nim z perspektywy tego artykułu wymagania – taki również się tu znajdzie. Dla Państwa kwestią wyboru pozostanie wtedy decyzja, czy dokładać lub odejmować z kwoty zakupu dla takich właśnie formatów swoich słuchawek, czy też izolacja od otoczenia nie będzie miała aż takiego znaczenia. Fakt faktem jednak przy konstrukcjach otwartych mamy największą szansę na uzyskanie wysokiej wygody użytkowania. Ma to znaczenie także w lecie, gdzie – jeśli nie wyklucza tego sama konstrukcja komory przetwornika – możliwa jest cyrkulacja powietrza nie tylko dla niego, ale też i słuchacza.

 

Jakie więc są „najlepsze” słuchawki dla początkującego audiofila?

Wygodne, otwarte i przyjemnie brzmiące, służące do rozkoszowania się muzyką bardziej, niż analizowania każdego detalu i realizacji, choć w ostateczności najlepiej tego nie negując. W zasadzie tylko tyle i aż tyle. W praktyce chodzi więc o słuchawki bezpieczne, poprawne, nie za ciemne i nie za jasne, ale też unikające neutralności, która najczęściej jest zwykłą oschłością.

Niestety ile będzie modeli i producentów, tyle prób prezentacji takiego dźwięku. A ile głów na których spoczną – tyle rekomendacji, uwag, wskazówek i opinii. Choćby producenci zaklinali się na wszystkie świętości, nie ma na świecie słuchawek takich, które zadowoliłyby absolutnie każdego i w każdych warunkach. Dlatego też podejmuję tu pewne ryzyko wskazując słuchawki grające w sposób tendencyjny: naturalny, muzykalny i o najlepiej delikatnie spadającym wykresie tonalnym, ale z mojego doświadczenia dzięki takim właściwościom sprzęt prawdopodobnie zgra się nam praktycznie ze wszystkim, co w ramach większości budżetowych rozwiązań uda się znaleźć, ale też i ze sprzętem droższym, a nastawionym mniej lub bardziej na detaliczność.

Przypominam też, że cały czas obowiązuje zasada łączenia ze sobą sprzętu na zasadzie przeciwieństwa – muzykalne i cieplejsze słuchawki do jaśniejszych źródeł. Osoby chcące zgłębić tematykę parowania pod największą synergiczność zachęcam do przeczytania kompendium nt. samodzielnego wyboru słuchawek. Jeśli jakieś wyrażenie z artykułu będzie niezrozumiałe, z pomocą powinien przyjść słownik pojęć audio.

 

Słuchawki dla początkującego audiofila do 350 zł

Osoby uważające się za takowych będą musiały mi wybaczyć, że profanuję to słowo kwotą bez jednego czy dwóch zer, ale założenie mamy tu takie, że zaczynamy od samego dołu i kwot iście groszowych. Pozycje tu wymienione powinny zainteresować przede wszystkim te osoby, które mają aspiracje do miana bycia audiofilem, ale portfel i codzienne wydatki brutalnie sprowadzają je do porządku dziennego, kończąc wszelkie górnolotne marzenia i zmuszając tym samym do poszukiwania po prostu jak najbardziej poprawnie akustycznie grających modeli. Dlatego też skupię się na dwóch pozycjach, z których każda ma w moim odczuciu wciąż sporo sensu i pozwala uzyskać satysfakcjonujący pułap jakościowy.

 

Superlux HD330 + nausznice AKG

Typ: półotwarte, dynamiczne
Koszt: ok. 120-150 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Dodatkowy koszt nausznic: ok. 70 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Przy tak skrajnie małym budżecie na pewno rozważałbym te właśnie słuchawki. Albo po prostu cokolwiek z tej serii: HD330, HD660, HMD660. Jest to nic innego jak chiński półotwarty klon klasycznych Beyerdynamików DT770 w wersji półotwartej, wykorzystujący zupełnie inne przetworniki, ale dziedziczące sprawdzoną przez lata konstrukcję, którą skopiowano w całkiem rozsądnym zakresie.

Ich brzmienie jest w zasadzie kwintesencją tego, co napisałem w założeniach do artykułu: muzykalno-ciepławe brzmienie o bardzo dobrej barwie i jakości ogólnej jak na tylko 120-150 zł. Bas jest trochę podkreślony, ale to ten bardziej „mruczący” typ, tak samo bogata i nasycona średnica oraz nadal słyszalna i sensowna na czystości góra, z którą najczęściej przyjdzie nam pracować w celu jej rozjaśnienia.

Aby wyciągnąć ich potencjał na światło dzienne, a przy okazji poprawić przeciętną wygodę, należy zaopatrzyć się w nausznice AKG. Obejmują one całe ucho, jednocześnie bardzo korzystnie wpływają na akustykę wewnątrz kopuły. Pozwoli też rozszerzyć się trochę scenie, która na początku może wydawać się ściśnięta. Sumarycznie HD330 są w stanie dać nam naprawdę mnóstwo przyjemności z muzyki i jednocześnie troszkę lepszą scenę od zamkniętego wariantu HD660. Zwłaszcza z jaśniejszego sprzętu warto ich posłuchać, ale przede wszystkim takiego, który poradzi sobie z ich 150 Ohmami oporu. Najlepiej wypada z nimi np. Xonar Essence STX lub ST pierwszej generacji, ale w ramach współczesnego sprzętu wybrać można np. Prodigy Cube Black Edition. Świetne rezultaty osiąga się także z AIMem SC808.

Z trochę denerwujących wad wymienić można podatne na obijanie widełki malowane na kolor czarny, jak również spiralny kabel. No i oczywiście konieczność dodatkowych kosztów dla nausznic. Wciąż jednak moim zdaniem jest to para o dużym potencjale, często pomijana i niedoceniana na rynku budżetowym, ponieważ wszyscy boją się wspomnianego kabla spiralnego oraz większego oporu. Warto poczytać także o dodatkowych modyfikacjach, jakich modele z tej serii są poddawane od czasu do czasu.

Ostatecznie konstrukcje z tej serii uważam osobiście za ogólnie „najlepiej” brzmiące Superluxy na przestrzeni ogromu oferowanych przez nich modeli i dające spory potencjał na modyfikacje. Popularności aż takiej nie zdobyły ze względów stricte ergonomicznych i finalnie rozpoznawane są głównie przez „majsterkowiczów” – pasjonatów nie mających oporów przed kombinatoryką i czerpiących z wprowadzanych przez siebie usprawnień dużą satysfakcję.

 

SOMiC V2

Typ: otwarte, dynamiczne
Koszt: ok. 220 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Nawiązując do powyższego i zakładając, że użytkownik jednak nie należy do wskazanego grona osób-pasjonatów, toteż bardziej prezentując sobą postawę „płacę – żądam” i jeszcze żeby było jak najmniej, SOMiCi są najbliższą, naturalną wręcz pozycją na liście słuchawek, które warto rozważać gdy ma się zapędy audiofilskie w klasie budżetowej. SV2 to tym samym świetna alternatywa dla osób, które nie chcą bawić się (lub inaczej: męczyć) z modyfikacjami i dopasowywaniem wymienianych wcześniej HD330, a wolą mieć coś od razu na gotowo.

Tak jak pisałem, czy to w Polecanych, czy w ich recenzji, są to słuchawki otwarte i pod względem jakości dźwięku, a w szczególności barwy sopranu, praktycznie nie do ruszenia w swojej cenie, jeśli nie zaczniemy szukać w sprzęcie vintage. Barwa sopranu na w miarę dobrym sprzęcie potrafi być uchwycona niemal idealnie, mniej więcej pomiędzy starymi K240 Monitor a K260 Professional. Celowo nie wymieniam tu K240 DF, ponieważ ich prezencja skłania się już trochę bardziej w stronę monitorów studyjnych. Wszystko to są jednak rozwiązania dostępne na rynku wtórnym nawet do 500 zł, toteż jak widać w tym konkretnym aspekcie SOMiCi absolutnie nie mają się czego wstydzić.

Ale nie tylko sopran ma tu z nami o czym porozmawiać. Ogólnie jakość dźwięku tych słuchawek jest relatywnie wysoka, z bardzo naturalnym przekazem oraz świetną jak na klasę budżetową sceną, która zakwalifikowała je także jako alternatywę dla UR40 w przytaczanym tu już artykule nt. słuchawek dla graczy. Standardowe nausznice są trochę twardawe, a waga słuchawek też nie najmniejsza, także na początku na pewno będzie trzeba się z nimi jakoś samodzielnie dogadać.

Możliwe jest jednak zamontowanie im nausznic skóropodobnych dołączanych do zestawu, a co wpłynie dodatkowo na zwiększenie muzykalności, przesuwając je w stronę dźwięku rzeczonych Monitorów. Z tą tylko różnicą, że odpadnie nam poszukiwanie tych zabytków, odrestaurowywanie, potencjalna naprawa oraz znalezienie odpowiedniej elektrowni, która będzie w stanie rozruszać ich bardzo oporne przetworniki. SV2 nie mają natomiast żadnych z tym problemów – są bardzo łatwe w napędzeniu i mogą być podłączone bezkarnie z tyłu do karty dźwiękowej z wbudowanym wzmacniaczem za sprawą długiego, 3-metrowego kabla z nasadką gwintowaną na jack 3,5 – 6,3 mm. Tu również sprawdzi się większość sprzętu komputerowego oraz proste odtwarzacze przenośne.

 

Słuchawki dla początkującego audiofila do 700 zł

Troszkę wyższa półka cenowa i bardzo często też przystanek dla wielu osób szukających dla siebie sensownych rozwiązań pośród modeli bardziej mainstreamowych. Choć niezmiernie kusi mnie, aby zarekomendować tu K500 EP, jest to model tak trudno osiągalny i ryzykowny (sam widziałem już kilka razy próbę oszustwa w oparciu o poruszenie, jakie wywołała swego czasu moja ich recenzja), że niestety nie mogę tego uczynić. Poszukajmy więc ciekawych modeli z tego, co dostępne jest aktualnie na rynku.

 

AKG M220 PRO

Typ: półotwarte, dynamiczne
Koszt: ok. 450-500 zł (sprawdź dostępność na stronie dropu)

Może wciąż nie do końca „dostępne” u nas w kraju słuchawki (sprzedawane jako edycja limitowana za pośrednictwem serwisu Massdrop), ale uważam cały czas M220 PRO za najlepszy aktualnie dostępny wariant wszystkich serii K2 i tylko przemożny nadmiar starych konstrukcji z serii K2 powstrzymuje mnie przed ich ponownym nabyciem.

M220 PRO to półotwarte słuchawki oferujące dwa brzmienia jednocześnie, w zależności jakich nausznic użyjemy. Na standardowych skóropodobnych są to ciepłe słuchawki z podkreślonym basem i dobrą sceną, mocno podobne do ATH-R70X. Bardzo przyjemne i bezpieczne, z lekko pogłosową średnicą. Po dokupieniu im nausznic welurowych, zwłaszcza wysokiej jakości z Beyerdynamiców T1 pierwszej generacji, stają się otwarte, niesamowicie równe, z ogromną przestrzenią, stereofonią i ogólną poprawnością, a także ogromnym angażem użytkownika. Słuchawki grają równiej od znacznie droższych słuchawek podobnego sortu, jak np. DT990/600 Edition czy też T1 obu generacji, do tego stopnia, że wrażenie różnic potrafi być między nimi mocno zaniżone i tym samym przemawiać wysoce właśnie za M220.

Oczywiście jest też sporo analogii, jak również pewnych uproszczeń, ale nie zmienia to faktu, że opisywany model AKG uważam za jeden z najbardziej wartościowych w swojej cenie i przy okazji podatny na sporo modyfikacji czy też stosunkowo łatwy w naprawie, jak zresztą każda współczesna sztuka z serii K2. Część z nich opisywałem od razu w ich recenzji na blogu, także wszystkie ciekawe osoby zapraszam po więcej informacji właśnie tam.

 

Aune E1

Typ: zamknięte, dynamiczne z cewką berylową
Koszt: ok. 600 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Słuchawki te dosyć niespodziewanie pojawiły się na naszym rynku, ale wcześniej miałem przyjemność obcować bardzo długo z ich (praktycznie finalnym) prototypem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, a które to opisywałem obszerniej w ich recenzji.

E1 traktuję jako swoją osobistą referencję w zakresie konstrukcji dokanałowych nie tylko w przedziale cenowym do ich wartości, wynoszącej 600 zł, ale i zdrowo powyżej. Z prostego powodu: mimo wciąż prowadzonych poszukiwań nie kojarzę tak świetnie grających słuchawek dokanałowych nawet i za większe pieniądze, przynajmniej przy stanie mojej aktualnej i stale rosnącej wiedzy. Dopiero Bowers & Wilkins P7 Wireless są w stanie je pokonać, paradoksalnie grając dokładnie w ten sam sposób, acz przy oczywiście lepszej jakości ogólnej i za sprawą m.in. wysokiej klasy modułu bezprzewodowego. Jest to też bardzo podobny kierunek brzmieniowy co LCD-2F czy wspominane już przeze mnie K500 EP.

Choć jest to pierwsza konstrukcja dokanałowa Aune w ogóle, na kolana rzucają przepięknym, organicznym brzmieniem o wysokiej eufonii oraz z przyjemnym basem, który dostaje wyraźnego wigoru także na sprzęcie bardziej obrosłym w moc na wyjściu. Kapitalne brzmienie, wspomniany świetny bas, nasycona średnica, detaliczna i przy tym wybornie zestrojona góra, bardzo ujmująca scena, do tego fantastyczna wygoda i brak typowego zmęczenia kanałów słuchowych nawet przy długotrwałym odsłuchu. I właśnie ze względu na to wszystko słuchawki znalazły swoje miejsce w tym zestawieniu, jako swego rodzaju wyjątek i ciekawostka, że w przedziale cenowym bardzo często omijanym przez producentów pełnowymiarowców jest jakakolwiek szansa na zapełnienie tej luki takimi oto maleństwami.

Oczywiście nie ma róży bez kolców. Jedyne rzeczy, które mogą w nich przeszkadzać w jakikolwiek sposób, to fatalne oznaczenie kanałów oraz bezwzględna konieczność ich wygrzania, ponieważ skrywane w środku przetworniki z cewkami berylowymi są wyjątkowo oporne na rozruszanie i na początku wydają się grać znacznie ciemniej, wolniej i matowiej, niż w rzeczywistości mogą (i docelowo będą) grać. W tym względzie mogą równać się moim zdaniem spokojnie ze sławnymi DT150. A właśnie, skoro już o nich mowa…

 

Beyerdynamic DT150

Typ: zamknięte, dynamiczne
Koszt: ok. 700 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Tak. Można rzec, że stały bywalec salonów. Jest to typowa konstrukcja dla dawnych lat i tak samo długo produkowana (precyzując: od lat 60-tych), dorabiając się za względy wizualne określenia prawdziwych „słuchawek dla czołgisty”. DT150 są w zakresie zastosowania słuchawkami bardziej realizatorskimi niż odsłuchowymi, ale o dosyć długim rodowodzie i znajdowaniu się w ofercie Beyerdynamica przez lata nie bez przyczyny. To konstrukcja po prostu solidna i ponieważ producent cały czas oferuje do nich części zamienne oraz materiały eksploatacyjne – ponadczasowa. Wszystkie te aspekty podkreślałem w ich recenzji.

DT150 są nastawione na ekspozycję i angaż w formie cieplejszej, nawiązującej do znakomitych modeli o podobnym usposobieniu, ale i znacznie większej cenie. Grają ze szczególnym uwzględnieniem basu oraz średnicy, podając je w bardzo intymnej, bezpośredniej i naturalnej formie. Czytelny, ale gładki sopran oraz umiarkowana, ale spójnie renderowana scena pozwalają skupić się na tym, co dzieje się tylko i wyłącznie w słuchawkach, a czemu wtórują oczywiście zamknięta konstrukcja i pojemne na uszy nausznice. Na wygodę wpływa również stalowy pałąk, który albo na osi czasu, albo za pomocą rąk można rozgiąć i w ten sposób zmniejszyć docisk do głowy. Niemniej to własnie te cechy są w ich przypadku kluczowe przez pierwsze dni odsłuchów – słuchawki słyną z długiego dochodzenia do siebie i odkształcania się nausznic w kształt głowy użytkownika, także wszelkie ich oceny na wczesnych etapach mogą być (i najprawdopodobniej będą) nieadekwatne do ich rzeczywistych możliwości.

Choć DT150 mają odpinany kabel, mało który użytkownik skorzysta z tego udogodnienia celem recablingu ze względu na specyficzny typ wtyku wchodzącego do tych konkretnych słuchawek. Choć naturalnie wymiana okablowania nie jest do końca pozbawiona tu sensu. Ponad wszystkim, przez wiele osób o dużej świadomości dźwiękowej i doświadczeniu, słuchawki te są uważane za jedne z najlepszych zamkniętych konstrukcji dostępnych na rynku, jak również jedne z najbardziej opłacalnych oraz ze sporym potencjałem. To dlatego w wielu sytuacjach wizytują fora i katalogi na zdjęciach w towarzystwie znacznie droższego towarzystwa tak słuchawkowego, jak i elektronicznego.

 

Słuchawki dla początkującego audiofila do 1500 zł

To już etap, na którym wielu osobom wciskają się hamulce. Z jednej strony załącza się zdrowy rozsądek, ale też bardzo często po prostu potrzeby jakościowe nie skłaniają do większych inwestycji i pozwalają na spokojne zatrzymanie się w klasie głębokiego premium. Niepodzielnie panują tu konstrukcje klasyczne i uznane na rynku na przestrzeni lat.

 

Audio-Technica ATH-R70X

Typ: otwarte, dynamiczne
Koszt: ok. 1100 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Audio-Techniki R70X to rozsądnych wymiarów słuchawki wokółuszne o konstrukcji otwartej. Swego czasu szturmem wchodzące na salony, dziś trochę zapomniane, ale nadal z gatunku tych ciekawszych, łączących w sobie przede wszystkim typową, „audiotechnikową’ konstrukcję z ciekawym brzmieniem.

Tak jak pisałem w ich recenzji, brzmienie to dosyć unikalna i rzadko spotykana mieszanka przyjemnego, ciepłobasowego grania nastawionego na relaks i muzykalność z przestrzennością i eterycznością niektórych podzakresów. Mieszanka o tyle interesująca, że nie każąca użytkownikowi wybierać między scenicznością (kosztem zwiększonej jasności) a nasyceniem i gładkością (kosztem właśnie sceny). Praktycznie jedynymi rzeczami, za jakie przychodzi nam w takim połączeniu zapłacić, jest mniej dosadna wokaliza niż w typowych słuchawkach muzykalnych, jak również trochę pofałdowany sopran, w kontraście do z reguły równych modeli scenicznych o mocniej zaznaczonej górze.

Paradoksalnie właśnie takie rzeczy determinują ostatecznie ich unikalny styl i umiejętność zaintrygowania słuchacza. Nigdy się nie nudzą, zawsze mają coś, czym są w stanie go zaskoczyć: a to mocniejszym detalem, a to świetnymi efektami głębi, finalnie jednak prezentując wciąż z góry ustalony charakter, po prostu bez bezwzględnie sztywnych ram.

 

Sennheiser HD600

Typ: otwarte, dynamiczne
Koszt: ok. 1200 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Choć bardzo często wskazywaną pozycją dla początkującego audiofila są wyraźnie cieplejsze HD650, osobiście w ramach preferencji zawsze jednak skłaniałem się bardziej ku wersji równiejszej, tańszej od nich o raptem jedynie 100 zł, a jednak mającej nie mniejszy potencjał, który udowodniły dawno temu w swojej starej recenzji.

Istota sporu między HD600 a 650 sprowadza się do wyboru między dwiema nadrzędnymi koncepcjami dźwiękowymi: czy iść w stronę naturalności opartej o przyjemniejsze wydanie liniowości (HD600), czy też może nastawić na przekaz jeszcze przyjemniejszy, cieplejszy i zmiękczony, chociażby aby parować go z jasnym i co bardziej zadziornym sprzętem źródłowym (HD650). Jeden i drugi model mają z obu punktów widzenia sporo sensu, ale też wymagają od swojego nabywcy dużej dozy świadomości co do tego faktu. HD600 na niedopasowanym pod nie torze często okazują się być słuchawkami bezbarwnymi i nudnymi. HD650 natomiast zbyt powolnymi i monotonnie ciągnącymi dźwięk niczym krówka-ciągutka.

Sekretem HD600 jest bowiem zdolność dopasowania się do żądanej przez użytkownika tonalności za sprawą toru. Wykazują bardzo liniowe i jednocześnie naturalne zdolności akustyczne, na które to właśnie wzmacniaczem czy DACiem można odpowiednio wpłynąć, jak również wymianą kabla na lepszy, a który w standardzie jest zadziwiająco niskiej jakości. Jest to też dobre rozwiązanie w zakresie docelowego użycia wzmacniaczy lampowych. Natomiast przy HD650 torem docelowym powinien być dobrej klasy jaśniejszy zestaw, czy nawet integra, jak Aune S6 czy Matrix Quadro II, które wprost potraktują je niemalże jak napięciem i dostarczą dostatecznego zrywu, aby przetworniki obudziły się w kierunku szybkości i responsywności. Z tego względu zarówno pierwsza jak i druga koncepcja ma jak pisałem dużo sensu i tylko preferencje decydować będą, które podejście do tematu zostanie przez nabywcę podjęte.

Oba modele w zależności od nich są często wybierane przez użytkowników chcących mieć solidne i sprawdzone słuchawki klasy premium, jednocześnie pozwalające poznać świat tych lepszych, ciekawszych rozwiązań dynamicznych, które spełniałyby ich oczekiwania jakościowe. HD600 w sytuacji gdy nie mają wyostrzonych preferencji w jakimś konkretnym kierunku i liczy się wierność oraz naturalność, HD650 gdy liczy się przede wszystkim brzmienie ciepłe i relaksacyjne. Oczywiście jeśli tylko jest możliwość posłuchania obu modeli jednocześnie – gorąco zachęcam. A i nawet niejednocześnie też zachęcam. Ogólnie zachęcam.

 

Słuchawki dla początkującego audiofila do 3000 zł

Kwota między 1500 a 3000 zł to przestrzeń dla osób z trochę bardziej zasobniejszym portfelem, które są świadome klasyków z kategorii premium, ale są gotowe wydać więcej, aby spróbować czegoś nowego i być może bardziej dopasowanego pod ich gusta. Tu wyszczególnić mógłbym kilka – moim zdaniem – bardzo ciekawych i wartych posłuchu par słuchawek, choć w każdym wypadku nie będzie to para do końca „zwyczajna”.

 

Bowers & Wilkins P7 Wireless

Typ: zamknięte, dynamiczne-biocelulozowe
Koszt: ok. 1800 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Jeśli miałbym wymienić najlepsze moim subiektywnym zdaniem słuchawki bezprzewodowe o największej czystości i rozdzielczości dźwięku, z automatu palec mój wskazałby drugi od końca model angielskiej firmy Bowers & Wilkins, który recenzowałem w kwietniu. P7 Wireless są słuchawkami przenośnymi z racji bardzo oszczędnych gabarytów, które czasami nastręczają ich użytkownikowi pewnych problemów. Na całe szczęście konstrukcja jest oparta o pałąk metalowy, który w razie potrzeby można rozgiąć lub pozwolić, aby zajął się tym czas.

P7W skrywają w sobie kluczowy moim zdaniem sekret w zakresie dźwięku: kapitalnej jakości układ bezprzewodowy. Słuchawki sparowane tą drogą zachwyciły mnie rozmachem, głębią i realizmem, a także sceną. Mają w sobie przy tym magię i angaż, którym dodatkowo jeszcze czarują słuchacza, odchodząc trochę od poziomu jakościowego typowych słuchawek dynamicznych, choć wciąż przecież do nich właśnie należą. Słuchawki te moim zdaniem spełniają wszystkie wymagania do tytułu audiofilskich: świetnie wykonane, bardzo dobre materiały, wyśmienite brzmienie. A ponad wszystkim: możliwość pracy również po kablu, choć według mnie do pełni szczęścia wystarczy im nadajnik Bluetooth lub urządzenie wspierający takową formę komunikacji.

Osobiście naprawdę bardzo lubię te słuchawki i uważam je za najbardziej opłacalny z rodziny wokółusznych-przenośnych jeśli chodzi o całościowy koszt systemu lub możliwości płynące z ich parowania i użytkowania w różnych sytuacjach.

 

OPPO PM3

Typ: zamknięte, magnetostatyczne
Koszt: ok. 2300 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Najmniejsze zamknięte OPPO miałem okazję gościć u siebie na recenzji jakiś czas temu i choć miałem kilka uwag wynikających czysto z własnych preferencji, same z siebie dostarczyły mi swoim graniem naprawdę sporo przyjemności.

To zamknięte słuchawki magnetostatyczne (planarne), które przede wszystkim cechują świetne walory ergonomiczne oraz solidna budowa (wykorzystano tu bardzo dużo elementów metalowych). Tak samo nie mogę nic złego powiedzieć o pojemności na głowę, gdzie przy 60-70% osiągałem dla siebie regulacyjne optimum. Z tego względu jest to propozycja na ogół wygodniejsza wprost z pudełka od podobnych rozwiązań poniżej swojego przedziału cenowego.

Brzmieniowo natomiast jest w zasadzie wzorcowo względem wymagań formalnych artykułu: przyjemne, muzykalne granie o dużej naturalności i bezpieczeństwie. Ocieplone, przygładzone, potulne, ale czytelne i potrafiące błysnąć świeżością, zwłaszcza na jaśniejszym układzie dobrej klasy. Jest to jeden z tych modeli przenośnych, które spokojnie mogą pełnić moim zdaniem rolę uniwersalnego i wszechstronnego partnera, nie tylko pod wyjście, ale i do domu, żadnego gatunku nie reprodukując źle i sprawdzając się u wielu osób jako para poniekąd niezależna od właściwego gustu.

 

Audeze iSine 20

Typ: otwarte, magnetostatyczne
Koszt: ok. 2700 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Choć są to słuchawki dokanałowe, odróżniają się od praktycznie każdej innej konstrukcji tego typu swoją – jak nietrudno zgadnąć – nietypowością. Jednocześnie były to na przestrzeni wielu recenzji dokanałowych najbardziej nietypowe z dotychczas recenzowanych przeze mnie słuchawek.

W rzeczywistości są one niczym innym jak miniaturowymi przetwornikami magnetostatycznymi w formie otwartej i jednocześnie dokanałowej. Nie jest to model w jakikolwiek sposób nastawiony na izolację od otoczenia i nawet nie próbuje udawać, że mogłoby być inaczej. iSine nosi się stosunkowo dziwnie, głównie przy użyciu dołączanych do zestawu zausznic. I choć właśnie z tego powodu trzeba sobie z nimi często szukać idealnego dopasowania względem wygody, a i same korpusy też mogłyby być wykonane dokładniej, słuchawki nadal warte są uwagi jako bardzo interesująca pozycja dla początkującego audiofila. Z kilku powodów.

Przede wszystkim jakość brzmienia. Sprzęt ma swoją tonalność i jest ona nieco specyficzna (ni to detaliczna, ni to muzykalna, ni to kameralna), ale czystość z jaką ją realizuje jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Rozdzielczość i barwowość – tak samo. Dźwięk ma słyszalne rozciągnięcie, natomiast w barwie także uchwycone jest sporo jakości. Choć słuchawkom brakuje maksymalnego zejścia i mocnego basu, przy odpowiednio dobranym źródle można całkiem sprawnie przezwyciężyć te niedogodności.

Przy tym wszystkim wisienką na torcie jest scena. Ogromna scena dźwiękowa o niesamowitej swobodzie, której nigdy w życiu byśmy nie przypisali słuchawkom dokanałowym, natomiast znacznie prędzej tym pełnowymiarowym. To też czyni iSine 20 jedną z atrakcyjniejszych pozycji dla osoby, która pragnie spróbować możliwości dźwięku magnetostatycznego o wysokiej rozdzielczości, ale nie stać jej na wejście w pełnowymiarowe modele tego producenta, albo rozwiązania elektrostatyczne STAXa.

 

Słuchawki dla początkującego audiofila do 5000 zł

Słuchawki znajdujące się tutaj mogą być spokojnie przystankiem ostatecznym w wymiarze jakościowym i brzmieniowym. Od nich zaczyna się już moim zdaniem ta właściwa, pełnoprawna i świadoma audiofilia, a także pełna dowolność wyboru w tym względzie, ograniczana najwyżej tylko fantazją i zasobnością portfela. I choć modeli do 5 tysięcy jest trochę na rynku, osobiście skupiłbym się na bardzo konkretnych pozycjach (od razu zaznaczam, że obecność elementów drewnianych w każdym z nich nie była kryterium wyboru).

 

Audio-Technica ATH-W1000Z

Typ: zamknięte, dynamiczne
Koszt: ok. 3400 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Słuchawki te nie są może potworami w zakresie czystości dźwięku i definitywnie przemycają sporo analogowego charakteru do swojego grania, ale podczas recenzji okazały się być bardzo przyjemnymi w odbiorze, pozwalającymi cieszyć się muzyką bez specjalnego brania poprawek na sposób realizacji utworów, do tego czynić to długo i bez uczucia zmęczenia dźwiękiem.

Przede wszystkim jednak jest to jeden z najbardziej scenicznych modeli zamkniętych z jakimi się zetknąłem. Urok W1000Z polega właśnie na tym, że to przedstawiciele gatunku słuchawek „muzykalno-scenicznych”, a więc rzadkiej grupy, w której jedno nie wyklucza drugiego (na ogół niestety jest wprost przeciwnie). Nie dość więc, że są bezpieczne w odbiorze, muzykalne i relaksujące, to jeszcze oferują tak wielką scenę, że nie powstydziłyby się nawet stawania w szranki z uznanymi w tym względzie konstrukcjami otwartymi za większe pieniądze.

W1000Z zapadły mi w pamięć również z jeszcze jednego powodu: wygody. Audio-Technica, jak każdy inny producent, ma swoje patenty i właściwości. Jednym z takich patentów jest system skrzydełkowy zastępujący konwencjonalny pałąk, a także specyficzne nausznice, które obejmują uszy i policzki bardziej na zasadzie docisku z jednoczesnym wtapianiem się w anatomię głowy i twarzy. Co prawda nie izolują zbyt mocno z tego tytułu, ale naprawdę trudno jest o drugi tak zachowujący się (pozytywnie) model. Tym samym producent odrobił wiele uwag, które w poprzednich modelach w tym obszarze zwracałem.

W artykule ująłem je także ze względu na sporą dowolność co do sprzętu, z jakim można je parować, a co dodatkowo przemawia za ich zakupem zwłaszcza u tych osób, które lubią kupować sprzęt dobrej klasy, ale tańszy. Połączenie W1000Z chociażby z Aune S6 czy nawet X1S może zaowocować w miarę tanim i wciąż sensownie pod siebie skrojonym systemem. Naturalnie jest to tylko przykład, ale pokazujący, że u Audio-Techniki niekoniecznie nabywca jest skazany na drogie zakupy w ramach toru dźwiękowego. Wystarczy tylko że nie będzie to sprzęt o dużym zaszumieniu własnym (słuchawki są stosunkowo czułe, ale to akurat może być tak samo wadą, jak i zaletą).

 

STAX SRS-3100

Typ: otwarte, elektrostatyczne
Cena: ok. 4200 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Choć współczesne modele tego producenta różnią się od swoich starszych braci pod różnymi względami, zasada działania oraz kluczowa myśl konstrukcyjna od przynajmniej lat 70-tych pozostały niezmienione. Użytkownik dostaje do rąk słuchawki kompletnie otwarte, nietypowe wizualnie, ociekające starością samego projektu, ale przede wszystkim technologię, którą są przetworniki elektrostatyczne. I to nie tylko w formie samych słuchawek, ale pakietu wraz z dedykowanym energizerem, mającym za zadanie słuchawki napędzić. Jest to o tyle kusząca opcja, że w cenie niejednych droższych słuchawek mamy praktycznie dwa kluczowe elementy już od razu „na gotowo” w ramach jednego pakietu. Wystarczy więc dokupić im DAC i w ten sposób zamknąć cały tor w jeszcze w miarę rozsądnych kwotach.

Nie tylko pakietowość przemawia za SRSami. Jak pisałem kluczową wartością nabytą jest tu sama technologia elektrostatyczna, będąca trzecim – obok magnetostatów i dynamików – filarem słuchawkowego firmamentu. Bardzo wysoka czystość, szybkość, dokładność oraz sferyczność tworzonego dźwięku to największe zalety i wyróżniki STAXa, zaś zestaw 3100 to najtańszy sposób, aby zdobyć pełnoprawne słuchawki tego producenta i zaliczyć swoją osobę do grona bardzo szczególnego. Dźwięk jaki dostaje się tu wprost z pudełka jest niesłychanie równy, bardzo podobny w wielu miejscach do takich legend jak AKG K1000 (podobna ilość basu), ale też nawiązujący do LCD-2F (chociażby dystansem kreowanej średnicy). Barwa sopranu jest natomiast bardziej nosowa od K1000, uchwycona pomiędzy rzeczonymi Audeze, a HD800.

W zakresie obcowania z dźwiękiem wysoce intymnym i przenikliwym, ale jak pisałem jednocześnie szybkim i zbudowanym na fundamencie elementarnej jakości, konstrukcje te wraz z częścią magnetostatycznych są na dzień dzisiejszy jedynymi konkretnymi odpowiedziami na takie potrzeby. Jest natomiast jeszcze jeden powód, dla którego SRS-3100 znalazły się w tym konkretnym zestawieniu: obok starych i od dawna nieprodukowanych SRS-3030 są to prawdopodobnie jedne z najbardziej muzykalnych, współczesnych wariantów Lambd, jeśli nie pragniemy bawić się w poważniejsze modyfikacje lub dopłacać do sławnych „bondów”, a więc modelu SR-007 Omega II. Warto o tym wspomnieć, ponieważ konstrukcje STAXa od lat kojarzyły się z lekkością i swobodą, skutecznie oddając na tej płaszczyźnie pola magnetostatom, łączącym również całkiem wysoką rozdzielczość z masą i wypełnieniem w stylu słuchawek typowo dynamicznych.

Potencjalny nabywca powinien być jednak świadom wszystkich ograniczeń związanych z ich użytkowaniem. Przetworniki są bardzo wrażliwe na kurz i zabrudzenia. Energizera użyć można tylko z jedną parą słuchawek i to tylko elektrostatyczną tego konkretnego producenta. Z kolei w przypadku awarii najczęściej zdiagnozowanie problemu bez użycia innego energizera lub sluchawek – a więc de facto posiadania drugiego zestawu odsłuchowego – będzie prawdopodobnie niemożliwe, a i tak wskaże jedynie co przestało działać, a nie dlaczego. Tu kłaniać będzie się serwis, który jest realizowany u dystrybutora bezpośrednio, jedynego na całą Polskę. Słuchawki są poza tym przystosowane do mniej odstających uszu i ogólnie bardzo niszowe, a co za tym idzie trudne do dostania i tak samo potencjalnie trudne do sprzedania z drugiej ręki. Natomiast z racji dedykowanych sobie komponentów, nie jest możliwa zmiana brzmienia z tytułu modularności, jak w innych, konwencjonalnych słuchawkach, które podpiąć możemy pod co tylko sobie wymarzymy. Warto więc mieć tego świadomość przy podejmowaniu decyzji zakupowych, choć przyznam otwarcie, że gdybym szukał dziś słuchawek rasowo audiofilskich które nie puściłyby mnie z torbami i nie miał np. wspomnianych K1000 w swojej kolekcji, SRS-3100 byłyby na mojej bardzo krótkiej liście.

 

Audeze LCD-2F

Typ: otwarte, magnetostatyczne
Koszt: 4750 zł za wersję z wykończeniem Shedua Wood (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Cokolwiek by nie powiedzieć o Audeze jako marce i ich produktach, gdy chodzi o muzykalność, naprawdę trudno jest nie umieścić ich podstawowego modelu z serii LCD, który dał jej swego czasu bardzo mocną pozycję pośród innych producentów słuchawek.

Słuchawki te zrobiły na mnie ogromne wrażenie już parę lat temu, gdy trafiły do mnie na recenzję i to mimo posiadania w tamtym czasie zestawu japońskiej marki STAX, uważanej za przystanek prędzej czy później osiągany u każdego poważnego audiofila. Słuchawki dawniej dostępne były w wersji tańszej, bambusowej, która dziś oferowana jest zamiast tego na drewnie Shedua (pewien gatunek afrykańskiego drewna). Nie było natomiast przez lata zmian względem najbardziej luksusowego wariantu na karaibskim drewnie różanym (na zdjęciu, dopłata 745 zł). Nota bene to właśnie ono było pierwszym, jakiego używano do produkcji tego modelu.

Argument przemawiający za LCD-2F od lat jest ten sam: fantastycznie wyważone, naturalne brzmienie, które nadal działa na wielu ludzi uzależniająco i magnetycznie. Audeze ma w swojej ofercie jeszcze kilka innych modeli z linii LCD, ale ich sposób grania odbiega od tego, który spotkać można w dwójkach, a do którego w dużej mierze wróciła w swoim najbardziej szczytowym i najdroższym modelu z numerkiem 4, również recenzowanym przeze mnie jakiś czas temu.

Niewątpliwym wyróżnikiem LCD-2F jest połączenie wspomnianego realizmu z bardzo kompetentnym sposobem tworzenia sceny dźwiękowej, a także dużej dynamiki i responsywności, nadającym im cech przejściowych, czy wręcz bliźniaczych do konstrukcji elektrostatycznych w pewnych względach. Jakość ogólna dźwięku jest na bardzo wysokim poziomie, z należytym atakiem oraz jednoczesnym dociążeniem dźwięku w tych miejscach, w których powinien mieć swoją masywność, niekiedy wręcz monumentalność (np. na basie). Nawet wspomniana scena, choć relatywnie mała, jest realizowana rzetelnie i z bardzo prawidłową gradacją planów dźwiękowych.

Jak każde słuchawki mają jednak swoje wady, których przemilczeć nie sposób: duża waga oraz awaryjne okablowanie to najważniejsze z nich. Mimo iż sprzęt jest świetnie wyposażony, dopiero od niedawna Audeze zaczęło oferować w standardzie kable plecione zamiast 4-żyłowych taśm. To właśnie one lubiły się przerywać i czynić to na odcinku pod lub tuż za odgiętką wtyku głównego. Po zmianie okablowania nie powinno być już takich ekscesów, ale nie zmienia to faktu, że słuchawki bardzo wyraźnie zyskują na jakości, gdy zastosuje się w nich specjalnie dobierane (i niestety drogie) okablowanie 8-żyłowe, najlepiej na miedzi hybrydowej.

Choć w tej cenie można spokojnie próbować szczęścia z innymi modelami muzykalnymi, takimi jak OPPO PM2 czy Focal Elear, jest w tych słuchawkach coś enigmatycznego, co po prostu przyciąga, angażuje, emanuje eufonią i nie daje o sobie ostatecznie zapomnieć, zwłaszcza gdy zostaną sparowane z drogą, klasową elektroniką (np. Bursonem Conductor V2+).

 

Słowo na koniec

Należy zdawać sobie sprawę, że słuchawek mogących spełnić określone na początku wymagania jest znacznie więcej i za znacznie większe pieniądze, niż to co wymieniłem i określiłem w powyższym artykule. Nie to było jednak jego celem, aby popisywać się polecaniem sprzętu za kwoty rzędu 20 tysięcy, tylko wskazać taki, który może zostać uznany za atrakcyjny przez osobę dopiero raczkującą w ramach tego typu modeli, lub po prostu w ogóle prędzej czy później powinien być przesłuchany w imię poznania znaczenia słów muzykalność, naturalność i realizm. Zestawienie kończy się na produktach do 5 tysięcy złotych m.in. dlatego, że osobiście uważam to za umowną granicę, poza którą zaczyna się już ta właściwa audiofilia. Słuchawki sceniczne, analityczne, lub wciąż tak jak w tym artykule muzykalne i przyjemne. Według potrzeb i zasobności portfela, wykończone w srebrze, złocie i cudach, albo zwykłym plastiku.

Dlatego też proszę podchodzić do tematu na spokojnie i przede wszystkim dążyć do jak najczęstszego odsłuchu przed zakupem. Wszystkie wymienione tu modele są moim zdaniem dobre w ramach swoich cen, mają też często spory potencjał na dalsze modyfikacje. Każda para jednak ma swoje unikatowe cechy i określone zalety oraz wady, przez które będzie pasowała jednej osobie bardziej, a drugiej mniej. Natomiast brak obecności jakichś słuchawek, które mogłyby według Państwa przekonania pasować do tego artykułu wcale nie oznacza, że para ta jest „gorsza” od tego co tu wymieniłem. Ponad wszystkim jest to bowiem tylko moja subiektywna preselekcja z Polecanych oraz ogólnie modeli, które znam i które drogą eliminacji lub ważenia cen w tychże zestawieniach się nie znalazły.

Jednocześnie mam nadzieję, że jak zawsze wymienione modele dadzą pewien pogląd na problematykę dobrych słuchawek „na początek” całej tej przygody i pozwolą sporządzić sobie wstępną listę słuchawek do odsłuchu przed ich ewentualnym zakupem. Oczywiście niewykluczone, że zostanie ona w przyszłości rozszerzona o kolejne ciekawe modele, jeśli tylko takowe przewiną mi się przez warsztat.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.