Z tym powszechnie znanym ze światka kolumnowego producentem nie miałem przyznam żadnej jeszcze szansy na bliższe zapoznanie w ramach sprzętu słuchawkowego. Dlatego też bardzo cieszę się, że pierwszy kontakt miał miejsce z modelem, który praktycznie od startu błysnął mi porządną jakością i stworzył solidne podwaliny pod bardzo dobrą wstępną opinię o jego wyrobach. Tym producentem jest Bowers & Wilkins, a słuchawkami: P7 w wersji Wireless.
Dane techniczne
- Przetworniki: dynamiczne, ok. 34 mm
- Format: pomniejszony wokółuszny, kompaktowy, zamknięty
- Impedancja: 22 Ohm
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 20 kHz
- THD: <0.3% (1kHz/10mW)
- Waga: 323 g
Zawartość zestawu
- słuchawki Bowers & Wilkins P7 Wireless
- etui do przenoszenia w formie sakwy
- kabel 1,2 m mini jack 3,5 mm TRS
- kabel USB do ładowania
- instrukcja obsługi
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki już na etapie pudełka robią bardzo dobre wrażenie, choć oczywiście same w sobie stanowią fizyczne clou dobrego wykonania. Dominuje tu uczucie solidności i czegoś więcej niż otrzymania do rąk kolejnych zwykłych kompaktów. Gro z tego uczucia przypada na fakt, że są precyzyjnie spasowane i z użyciem naprawdę dobrej jakości materiałów. Dziwnym byłoby zresztą gdyby taka firma jak B&W pozwoliła sobie na fuszerkę. Dominuje metal i skóra (owcza skóra specjalnie sprowadzana z Nowej Zelandii ze względu na doskonałe właściwości absorpcji potu), którą obite są również kopuły muszli. Eliptyczne puszki z logiem producenta są również wykonane w metalu.
P7 są przedstawicielami coraz modniejszych słuchawek designerskich (tu jako odłam modowo-stylowy), stawiających w pierwszej kolejności na efektowne wzornictwo, a dopiero potem zdawałoby się na kwestie ergonomiczne. Na całe szczęście odbywa się to tu w miarę harmonijnie, równoważąc wszystkie cechy ze sobą. Dlatego też słuchawki, zachowując swój dosyć charakterystyczny kształt i małe gabaryty, są w stanie pomieścić nawet moje uszy bez problemu, aczkolwiek na przysłowiowy styk.
Wygoda w P7 to swego rodzaju kameleon. Niby słuchawki są małe, niby po założeniu pierwsze na co zwraca się uwagę to docisk, niby ich waga nie jest wcale taka mała, a jednak można siedzieć w nich dłużej, niż przy typowych słuchawkach kompaktowych lub półkompaktowych. Z tej perspektywy są dla mnie wygodniejsze niż MH30, zaś z ich wyczuwalnego docisku płynie zamian dobra izolacja od otoczenia, nadając im poważnego, outdoorowego kursu. Choć docisk do głowy jest wyczuwalny i nie mogę powiedzieć, że słuchawki tego typu preferuję, nie notuję jednak u siebie na całe szczęście niepokojących objawów nacisku na nerwy i czułe miejsca, toteż pod względem komfortu słuchawki przy całym swoim ryzyku mają szansę mimo wszystko zaprezentować się pozytywnie: wiemy i czujemy, że mamy je na głowie, ale na tym na ogół koniec. Definitywnie da się żyć.
Kapitalnie producent moim zdaniem pomyślał nad sprawą kabla. Ma to swoją wadę w postaci praktycznie zamordowania jakiejkolwiek konfekcji, ale zamiast normalnego gniazda jack postawiono na microjack 2,5 mm w formie ukrytego pod nausznicą gniazda i kanału z zatrzaskiem (pod lewą. Pod prawą jest przycisk do resetu). Odchyla się gniazdo, wkłada wtyk i „zamyka” całość na płasko. Aby wykonać wszystkie te czynności trzeba zdjąć nausznicę, ale identycznie jak w MH30, także i Bowers postanowił zastosować magnetyczne talerze padów z czterema magnesami i dwoma wypustkami pozycjonującymi. Kabel możemy w dowolnej chwili słuchawkom zdemontować tymi samymi krokami, ale warto pamiętać o tym, że choć w trybie kablowym P7W nie pobierają energii z akumulatora, użytkowanie ich bezprzewodowo nie będzie możliwe – układ nie chce się włączyć (jack sensing). Dopiero wyjęcie wtyku to umożliwi. No i pozbawiamy się w taki sposób również samego mikrofonu.
Wskazuje to pozornie na mocne zorientowanie sprzętu na bezprzewodowość, ale po moich ostatnich doświadczeniach z m.in. nowymi rewizjami EP-101M czy też wyraźnie od nich droższych i lepszych RHA T20/T20i, jako wadę wylistować mogę głównie dla formalności. Powód: negatywny wpływ mikrofonu na dźwięk. B&W eliminując go z kabla pozbawia nas owszem pewnej funkcjonalności gdy zestaw się nam rozładuje, przymuszając do korzystania tylko z telefonu bezpośrednio, ale słuchawki w ten sposób bardziej zorientowane są na DAPy i czystą jakość sygnału bez mącenia. Niemniej jest to trochę robienie dobrej miny do złej gry i nie miałbym nic przeciwko dorzuceniu do zestawu dodatkowego kabelka z mikrofonem właśnie na takie sytuacje.
Troszkę problemów sprawiały mi malutkie i wąskie przyciski, także i z suwakiem pełniącym rolę włącznika. Wynika to jednak z mniejszych rozmiarów słuchawek i wielkości moich palców. Obsługę najlepiej jest zacząć od instrukcji, która dokładnie wyjaśnia jak należy włączać urządzenie i parować je z naszym sprzętem, ale też można oprzeć się i na mojej recenzji.
Producent zaleca pełne naładowanie zestawu przed pierwszym użyciem, nawet mimo faktu, że P7W mają już częściowo naładowaną baterię. Proces ten trwa najdłużej do ok. 3 godzin i pozwala na korzystanie ze słuchawek aż do 17 godzin przy średnim poziomie głośności. Korzystanie z trybu bezprzewodowego automatycznie zakończy się samo, jeśli słuchawki będą nieaktywne przez więcej niż 10 minut. W trybie parowania okres bezczynności wynosi 5 minut.
Po pełnym naładowaniu zestaw możemy zestaw włączyć przesuwając suwak i przytrzymując przez 1 sekundę. W ten sam sposób wyłączamy słuchawki, tyle że czas będzie wynosił tym razem 2 sekundy. Za każdym razem słuchawki powiadamiać będą nas o tym fakcie melodyjkami o różnej intonacji, gdzie osobiście znacznie bardziej preferowałbym jednak komunikaty głosowe. Suwak można również wcisnąć – przytrzymany przez 2 sekundy gdy słuchawki są włączone spowoduje przejście w tryb parowania.
O stanie naładowania informuje nas kolor diody, pokazywany od razu po uruchomieniu słuchawek. Zielony oznacza stan powyżej 30%. Żółty – zakres między 30 a 10%. Czerwony – jak nie trudno się domyślić – wskazuje mniej niż 10% naładowania. Jeśli dioda w tym kolorze zacznie mrugać, P7 nie będą miały w sobie dość energii by pracować i nie będzie wyjścia, konieczne stanie się ich naładowanie.
Ze słuchawkami ostatecznie nie miałem żadnych problemów natury ani o dziwo ergonomicznej, ani tym bardziej jakościowej, ani przyłączeniowej. Wszystko działało kulturalnie i z klasą, której spodziewałbym się na tą właśnie półkę cenową.
Przygotowanie do odsłuchów
Słuchawki bardzo szybko dochodzą do siebie, dlatego zwyczajowe 48 godzin okresu docierającego w zupełności wystarczą myślę każdemu do akuratnej oceny możliwości i jakości dźwięku P7W.
Sprzętem źródłowym w przypadku tych słuchawek były:
- AIM SC808
- Aune S6
- Aune S7 (dyskusja o tym wzmacniaczu toczy się również tutaj)
- Burson Conductor V2+
- Shanling M1
- Shanling UP (pierwsze wrażenia opisywane tutaj)
W zakresie porównań z innym sprzętem słuchawkowym, sięgnąłem pamięcią do recenzowanego lub ogólnie testowanego już przeze mnie sprzętu:
- Audio-Technica ATH-MSR7
- Master & Dynamic MH30
- Meze 99 Classics v1
- OPPO PM3
- Sennheiser Momentum M2
Zwyczajowo muzyką były różnorodne pliki dźwiękowe FLAC w jakości od 16/44 po 24/192 z bardzo różnych gatunków muzycznych, najczęściej elektronicznych, eksperymentalnych, ambientowych i elektroakustycznych, ale z uwzględnieniem również jazzu, klasyki, bluesa czy dynamicznej muzyki filmowej.
Jakość dźwięku
W całościowym rzucie okiem Bowers & Wilkins P7 Wireless to słuchawki naturalne, organiczne, wyrównane w proporcjach między sekcją średnio i wysokotonową oraz podkreślonym basem o także równej powierzchni, choć z mocniej zaznaczoną dominacją średniego podzakresu basowego i spadkiem w rejonie 200 Hz, wzmacniającym wrażenie wybicia średniobasowego. Wygląda to jednak groźnie na wykresie, a w utworach jest jak na ironię często pomijalne. Wszystko to uzupełnia bardzo ładna scena.
Słuchawki tak jak pisałem mogą pracować jako konwencjonalny zestaw przewodowy i tym samym będąc praktycznie tym samym, co model P7 bez dopisku Wireless. Z tego względu recenzja dzieli się na wrażenia zarówno z połączenia kablem, jak i bezprzewodowo, dopiero potem na samym końcu łącząc się w ogólny opis charakteru i tonalności.
Bas
Jest stosunkowo równy, mający przesilenie w sekcji średniobasowej, ale z ładnym zejściem i zapędami to prezentacji pełnozakresowej bez kompromisów. Przypomina mi jako żywo ten z Momentum M2, ale z zasadniczą różnicą: lepszą definicją. Nie jest sztucznie nadmuchany, a zamiast tego żywy i szczery, potrafiący zarówno głośno stuknąć, jak i mocno uderzyć, różnicując przy tym fakturę i rodzaj instrumentu. Stoi mimo to wciąż po stronie mocniejszej, zawsze podkreślonej o jedno oczko, dlatego słuchawki definitywnie uciekają od miana modelu lekko basowego, ale też nie przesadzają z natężeniem, trzymając się w efekcie poziomu mniej więcej między PM3 a M2 AEG, grając mocniej niż MSR7, ale słabiej niż – moim zdaniem przebasowione i z fatalną kontrolą – Meze 99 Classics pierwszej generacji z często komentowanymi tu i ówdzie nausznicami (wersja 2 ma już ponoć poprawione, głębsze nausznice).
Niestety nie pamiętam jak Sennheisery wypadały pod względem współczynnika tłumienia, ale taką obserwację poczyniłem przy P7 i ostrzegam: słuchawki mimo stosunkowo dobrej kontroli linii basowej z wielu urządzeń, na tych z co bardziej wydumanymi wartościami impedancji wyjściowej lubią się zgubić i przelać. Takie same cechy miały przypomnę również i Beyerdynamic T5p v2 oraz ich dokanałowe T8ie MKII przygotowane specjalnie dla Astella, ale też i pracujące w klasie mid-fi M220 PRO. Warto zatem pamiętać o impedancji swojego urządzenia, choć tragedii z P7 w żadnym wypadku bym nie wróżył i tym samym apeluję, by mojej uwagi nie brać aż tak mocno do siebie i przejmować się nią bardziej, niż to konieczne.
Bardzo ciekawą właściwością P7W jest natomiast skalowanie ilości basu względem mocy, jaką otrzymają na wejściu. Reagują na nią znacznie żywiej niż na sam gain, skutkując basem jeszcze mocniejszym i pełniejszym. To bardzo dobra informacja dla osób lubiących konkretniejszy wygar na dole, że P7W ochoczo zareagują na dodatkowe mW w momencie np. przesiadki na pełnowymiarowy sprzęt stacjonarny. Zarówno z Conductora, jak i S7 ilość basu naprawdę się podczas odsłuchów wzmogła. M.in. dlatego preferowałem późniejsze odsłuchy Bowersów przez Bluetooth i mojego Shanlinga M1, ale o tym powiem jeszcze szerzej za moment.
Średnica
Żywa i nasycona, jednocześnie czytelna i należycie szybka, w żaden sposób sztucznie spowolniona i dociążona w sposób inwazyjny lub sprawiający cień takiego wrażenia. Być może jest to naturalna właściwość przetworników (na oko z biocelulozy), że sygnatura dźwiękowa nabiera takiego powabu i jedwabistości, ale fakt faktem słuchawki grają bardzo angażująco na wokalach, z wyraźnym wektorem zbliżenia w stronę słuchacza. Tego nie da się pominąć w odsłuchach i nawet w gatunkach elektronicznych, którym trudno jest wokalizę przypisać w większości przypadków, daje się usłyszeć przybliżenie sampli, ich natywne pakowanie w format i okrasę.
Tu już skojarzenia mam bardziej konkretne z OPPO PM3, które także lubiły „pośredniczyć”. Znów jednak należy wskazać na wyrażone przeze mnie na początku akapitu przymiotniki czytelności i szybkości, nadające średnicy świeżości i nie pozwalające na to, aby przyjemność i przyjazność z naszych sojuszników zamieniły się nagle we wrogów. Trochę dziwnie wygląda za to jej styk z basem, ale w rzeczywistości ubytek prezentujący się na wykresie jest znacznie mniej słyszalny.
Góra
Jakbym AKG słyszał. Mimo zamknięcia starają się grać otwartym, szczerym dźwiękiem, jakby świata jutro miało nie być. Nie ma tu nerwowości, surowości, jest za to wspominana już jedwabistość połączona z dalej prowadzoną czytelnością i detalicznością.
Wrażenie kocyka na sopranie, a więc przykrycia jakoby części głosek i ograniczenia ich swobody w wybrzmiewaniu, miała tu miejsce na samym początku w małym zakresie i im dalej w las, tym bardziej znikało, praktycznie już po godzinie ustępując miejsca prawdziwemu sopranowi P7: miękkiemu, detalicznemu, bezpiecznemu a jednak czytelnemu i ponad wszystkim: o bardzo dobrej definicji, całkowicie adekwatnej do ceny.
P7 biorą swoją naturalność właśnie z tego, że są w stanie wymieszać ze sobą różne smaki i stworzyć potrawę, która przypadnie do gustu każdemu. To takie „80%”, gdzie choć 20 może wciąż nie być tym czego dokładnie byśmy szukali, to jednak te potężne 80 wciąż za nami chodzi, a z twarzy uśmiech zejść nie może. Bo i nawet jeśli np. chcielibyśmy mieć tu jeszcze więcej sopranu, nie ma szans aby nasze uszy nie wychwyciły tego wszystkiego co B&W mają nam do pokazania, z detalicznością i precyzją włącznie. Podczas gdy z bardziej sopranową parą być może będziemy szukać dla siebie połączenia ze sprzętem źródłowym i grzebali po albumach, które mogą ładnie zagrać, P7 już dawno by grały i błyszczały kunsztem, naturalnością i w efekcie: uniwersalnością. To dlatego mam tak wielki szacunek do słuchawek pokroju E1, K500 EP itd., ponieważ z czasem dokładnie tego człowiekowi brakuje.
Scena
To właśnie cechy tyczące się sopranu powodują ostatecznie, że sprzęt zaczyna w pewnym momencie folgować sobie z harmonicznymi, skutkując bardzo ładnie zaznaczoną sceną w stylu w dużej mierze Bursonowskim z ich trochę tańszych konstrukcji: eliptyczną, ekspansywną na szerokość, za to przybliżoną i wciąż kompleksowość na głębokość. To dlatego tak łatwo utrzymują wektor zwrotu wszelakiego clou utworu w stronę słuchacza i nie dają się głupio zamknąć w ramach typowych pułapek takiego grania i takich dokładnie konstrukcji.
Nie ma potrzeby pisania o scenie P7, że jest to coś dobrego „jak na słuchawki zamknięte”, ponieważ byłaby to moim zdaniem na swój sposób ujma wobec starań wychodzenia poza tak określane granice. Nie ma też konieczności usprawiedliwiania lepszej wokalizy ubytkami w scenie, bowiem mimo wszystko B&W także i tu cały czas trzymają fason i nie rezygnują z chęci renderowania sceny jak najbardziej holograficznej na tyle, na ile pozwala im ich własna konstrukcja.
Muszę przyznać, że naprawdę bardzo przyjemnie słucha mi się tak mocno angażujących słuchawek i przywraca mi to na swój sposób wiarę w postęp mający miejsce pośród konstrukcji bardziej kompaktowych. Do tej pory było tak, że z racji miniaturyzacji musiał zawsze mieć miejsce jakiś kompromis i padało ze wszystkiego złego na sopran + scenę. Nie tym razem, a wystarczyło dać pole do popisu producentowi kolumn, który z niejedną aplikacją już zwoje na zwrotnicy kręcił.
Połączenie bezprzewodowe
Bardzo ważną obserwacją jest też sposób zachowania się w trybie bezprzewodowym z aptX. Tu moim zdaniem P7 błyszczą jeszcze wyraźniej i porównanie ich w ten sposób np. z Shanlinga M1 skutecznie podkreśla sensowność oraz jakość modułu bezprzewodowego i przetwornika C/A wbudowanego w te słuchawki. Dźwięk wyrównuje się w bardzo kompetentny sposób, bas jest nieco słabszy, za to lepiej kontrolowany i niewrażliwy na efekt tłumienia. Sopran zaś jest jeszcze o kapkę donośniejszy, nadając jednocześnie lepszego wrażenia sceny i kontroli pogłosów. To jedne z tych słuchawek, które bardzo lubię po kablu, ale wprost uwielbiam w trybie bezprzewodowym.
W żadnym wypadku nie traktuję go również jako swoistego wyjścia awaryjnego dla P7, ponieważ w ogóle takowego nie potrzebują. Takie rzeczy zostawmy tańszym słuchawkom, które z różnym szczęściem raz zachowują się lepiej po kablu, raz bez niego. P7 kreują wyśmienite tu pole do manewru, grając kapitalnie na obu. Posiadamy lepszej klasy sprzęt stacjonarny lub przenośny? Kabel. Posiadamy gorszy, ale z BT i obsługą aptX? Szybko dogonimy peleton w trybie bezprzewodowym. Tak właśnie rzecz miała się z moim M1, na którym P7W preferowałem dźwiękowo dokładnie w takiej konfiguracji. Było na niej bardziej organicznie, jednocześnie po prostu czyściej.
O ile więc o Shanlingu M1 można powiedzieć sporo dobrych rzeczy, to jednak takie słuchawki jak P7 są dla niego bezlitosne i jednoznacznie wskazujące dlaczego ten – nota bene świetny – odtwarzacz jest wyceniony tylko na 700 zł, a nie na więcej. Zaś o Bowersach tyle, że z takim sprzętem pozwalają na skuteczne złożenie sobie zestawu grającego na wyraźnie większe pieniądze, niż wskazywałyby na to gabaryty samych urządzeń oraz faktycznie wyłożone na oba elementy kwoty pieniężne. Dobitnie unaocznia to także jeszcze raz dodatkowe pokłady możliwości, którymi produkt B&W nas raczy.
Całościowa tonalność i charakter
Bowers & Wilkins to marka doskonale znana w światku kolumnowym i mająca tam już odpowiednio dużą renomę. Tacy producenci często jeśli już wkraczają w nowe obszary swojej działalności, najczęściej przynoszą naprawdę sporo doświadczenia i wiedzy dot. akustyki. Mam wrażenie, że tak samo jest i w tym przypadku.
P7 nie jest dla mnie osobiście przyznam tak samo ciekawym rozwiązaniem akustycznym, jak OPPO PM3, ale w przeciwieństwie do swoich magnetostatycznych konkurentów, nie mam tu odczucia istnienia dwóch wartości ze sobą współistniejących, tj. mocy przetwornika i jego zdolności kreatywnych oraz dampingu. W P7 siedzi dynamik, a więc teoretycznie technologia skazana na porażkę w starciu z magnetostatykami. Ha! Nic bardziej mylnego.
Brzmienie tych bardzo niepozornych słuchawek robi naprawdę bardzo dobre wrażenie. Jest bardziej emocjonujące od wspominanych OPPO PM3, znacznie lepiej wyważone od Meze 99 Classics, wyraźnie jaśniejsze i napowietrzone od Master & Dynamic MH30, czystsze od Momentum M2 oraz z wyraźniejszym basem niż MSR7. Każda z wymienionych par słuchawek ma swoje wady i zalety, ma także i swoją cenę oraz dominujące w ramach niej konkretne atuty, promieniujące mocniej ponad innymi. Wydaje mi się, że spośród nich najbardziej przegrane mogą czuć się Meze, ponieważ P7W są nie tylko minimalnie od nich droższe, ale znacznie lepiej wyposażone, opracowane, a przede wszystkim – nie wymagające szamańskich tańców i zaklęć wokół padów.
Słuchawki prezentują mi się zatem jako bardziej energetyczne wydanie Momentum M2, poprawiające przy okazji wszystkie przywary, jakie byłbym w stanie im dźwiękowo przypisać, np. niedostateczne doświetlenie na sopranie czy małą scenę. Choć są to świetne słuchawki muzykalne, powiem wprost: P7 są dla mnie lepsze. Po prostu.
Z kolei w ramach rozwiązań dokanałowych, chyba najwięcej analogii udaje mi się odszukać wobec Aune E1, które także są aktualnie jednymi z moich ulubionych, jeśli nie faktycznie ulubionymi słuchawkami. Bowiem o ile z T20 są świetnym odpowiednikiem brzmienia na planie mniej lub bardziej zaznaczonego „V”, tak E1 wiodą prym w ramach tego bardziej naturalnego, wyważonego, czy może ryzykownie trochę mówiąc: na dzień dzisiejszy referencyjnego.
Można zatem powiedzieć, że charakter P7 mnie na swój sposób uwiódł – te ich połączenie dokładnego, kompletnego dźwięku z naturalnym, ludzkim wyrazem i szacunkiem do muzyki to coś rzadko spotykanego, ale i wysoce cenionego, bo wskazującego na projekt od stóp do głów przemyślany i dopracowany. Nie ma tu miejsca na błędy i jedynie podatność basu na efekt tłumienia płynący z impedancji mógłby teoretycznie jakieś szyki pokrzyżować. Ale jeśli tylko mamy na pokładzie możliwość sparowania ich po BT z obsługą aptX, nawet i takie obostrzenia można błyskawicznie przezwyciężyć.
Nie są to słuchawki wprost relaksujące, bowiem nie mają w sobie aż tak mocno zaznaczanej muzykalności jak MH30, ale tenże relaks osiągają ogromnym naturalizmem, przeświadczeniem, że mogę przyjść do domu, rzucić kapotę w kąt, torbę potraktować kopniakiem, usiąść z potężnym westchnięciem w fotelu i włączając nawet telefon czy odtwarzacz z funkcją bezprzewodową, lub też dowolne cokolwiek jakkolwiek gdziekolwiek, po prostu słuchać muzyki i mieć cały świat za sobą, pod sobą, ale wreszcie nie nad sobą lub – o zgrozo – na sobie. Tak właśnie odbieram „pe siódemki” i dochodzę jednocześnie do wniosku, że emocje płynące z kompleksowości i realizmu to doprawdy potężna i kusząca mieszanka.
Porównania
Ponieważ sprzęt wydał mi się mimo wszystko bardzo opłacalny jak na zakres oferowanych przez siebie możliwości, postanowiłem trochę się podeprzeć konkretnymi porównaniami do najbliższych modeli mi znanych i potencjalnie nadających się do uznania za takowe. Przy okazji rozwijając się też mocniej w ramach już wcześniej wymienionych.
vs Sennheiser Momentum M2 AEG / AEBT
Jak już pisałem wcześniej, na P7 znikają te cechy, które wcześniej u Sennheisera punktowałem: brak doświetlenia w sopranie oraz wynikającą z tego małą scenę. Choć M2 rywalizują z Bowersami pod względem jakości użytych materiałów oraz nieco mniejszą ceną, mając przy tym bardzo podobny fundament brzmieniowy, są to nadal stare dobre AEG, toteż brzmienie w całości przypisałbym jako atut recenzowanym słuchawkom: lepsza definicja, większa czystość bez żadnego efektu matowości, świetna czytelność na całym paśmie, wyraźnie lepsza scena. Tym samym nasze oczy powinny być bardziej skierowane na konwencjonalny, kablowy model AEG, który przy znacznie niższej scenie jest pozycją bardziej opłacalną, zwłaszcza przy fakcie sporadycznego występowania na rynku wtórnym.
Recenzja tych przenośnych Sennheiserów dostępna jest tutaj.
vs Audio-Technica ATH-MSR7
Recenzowana przeze mnie wcześniej MSR-ka, okupując niższą półkę cenową i nie posiadając wariantu BT, jakoby sama się stawia obok testowanych słuchawek, dając użytkownikowi większy wybór bez niepotrzebnych dylematów i konfrontacji. Brzmienie jest jednak względem Bowersów odwrócone, tj. więcej jest w nich sopranu niż basu. W P7W – na odwrót. Jest również tak jak AEG niższej klasy, bardziej chropowate, ale przez to sprawia wrażenie surowszego i bardziej żywiołowego. Moim zdaniem MSR7 można spokojnie traktować jako sensowną alternatywę dla B&W w sytuacji, gdy na te drugie nas po prostu nie stać i jednocześnie gdy izolacja od otoczenia na ich poziomie nie jest sprawą życia i śmierci. Mimo to jednak jeśli cenimy sobie ponad wszystko jakość brzmienia, uniwersalność gatunkową, nie słuchamy tak dużo elektroniki i jesteśmy gotowi zrezygnować z kabla, być może jednak zwykła wersja P7 będzie równie ciekawa, jeśli nie ciekawsza.
Recenzja tego konkretnego modelu Audio-Techniki dostępna jest w razie czego tutaj.
vs Meze 99 Classics v1
Kosztujące praktycznie tyle samo co model kablowy, słuchawki te są dla mnie chyba najbardziej „poszkodowane”. Dawniej przy cenie wynoszącej ok. 1100 zł można było się nad nimi zastanawiać, ale dziś niestety model ten w mojej skromnej ocenie przegrywa z czystymi P7. Jeśli wliczyć w to sporadyczne sygnały o nie do końca trzymanym rygorze jakościowym oraz konieczność zabawy z nausznicami, które na starcie kaleczą trochę ich dźwięk i podsadzają niepotrzebnie bas, to okaże się, że za niewiele więcej można było kupić recenzowane P7W vel „święty spokój”. Niezgorzej od nich wykonane, lepiej wyposażone, grające w o oczko wyższej klasie ze znacznie lepiej wyważonym dźwiękiem w standardzie. Dlatego też cały czas zastanawiam się czy jest jakikolwiek sens pisać recenzję Meze przy takim stanie rzeczy, bo choć to całkiem dobre słuchawki jako takie, ich obecność na rynku można było do tej pory opisać chyba najcelniej jako „trochę niefortunną”. Mam nadzieję, że nowa wersja ze zmienionymi nausznicami zademonstruje lepszy stosunek ceny do możliwości w kontekście tego, czym błysnęły P7.
vs OPPO PM3
Można debatować czy te pomniejszone magnetostatyki mają się adekwatnie do swojej ceny względem P7. Osobiście uważam je za bardziej potulne wydanie takiego dźwięku, także na wspólnym fundamencie, ale bezpieczniejsze dla muzyki i przede wszystkim – wygodniejsze. Stąd też byłby to świetny wybór dla tych osób, które celują w odsłuchy bardziej domowe i dopiero potem jakkolwiek outdoorowe, niż odwrotnie. Z jednym zastrzeżeniem, że PM3 mają dźwięk w pewien sposób zmanierowany przez damping i takiego wrażenia nie są w stanie się pozbyć. P7 go niemalże nie mają, a nawet jeśli daje się je usłyszeć, to tylko na początku, po czym praktycznie znika. Ogólna jakość dźwięku zaskakująco również jest łeb w łeb, jeśli nie minimalnie bardziej po stronie produktu Bowersa. Tym samym pojedynek między nimi a OPPO sprowadza się do formatu i wygody użytkowania, a także recepty na dźwięk z egzystencją i potencjalnym wychwyceniem wrażenia, o którym pisałem.
Recenzja OPPO PM3 dostępna jest w pełnej wersji tutaj.
Podsumowanie
Mimo swojej konkretnej ceny i paru uwag czysto formalnej, bardzo trudno jest nie mówić o Bowers & Wilkins P7 Wireless inaczej jak pozytywnie. Wysoka jakość użytych materiałów, precyzja wykonania, przemożne wrażenie solidności, wysoka izolacja od otoczenia, duże możliwości płynące ze świetnej jakości układu bezprzewodowego oraz wysokiej klasy brzmienie to mieszanka bardzo mocno usprawiedliwiająca ich cenę. Zwłaszcza za dźwięk przesyłany bezprzewodowo słuchawki muszę bardzo gorąco pochwalić i po całokształcie nagrodzić Rekomendacją.
Można się spierać, czy przemawiać będzie do nas czysto subiektywnie ich wzornictwo (sam wolę sprzęt bardziej „konwencjonalny”) i z reguły kompaktowe konstrukcje nie są tym, co zazwyczaj preferuję w zakresie formatu docelowego swoich słuchawek, ale naprawdę nie miałbym większych oporów przed ich zakupem, gdyby nastąpiła u mnie taka potrzeba. Połączenie świetnego wykonania, dopracowanego projektu i bardzo dobrej jakości brzmienia w stylu E1 mocno do mnie przemawiają, zwłaszcza w duecie z M1 i przy ich 17 godzinach pracy. Będzie to myślę fantastyczna opcja dla wszystkich, którzy szukają czegoś więcej pośród modeli kompaktowych i ponad poziomem M2, 99 Classics czy i tak wysoce sensownych PM3, ale też solidnego rozwinięcia również docenionych przeze mnie MSR7 w jeszcze nieco bardziej od nich przenośnej formie.
Słuchawki są do nabycia m.in. w Top HiFi w cenie 1799 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Wersję pozbawioną funkcjonalności bezprzewodowej można kupić z kolei za 1499 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- świetna jakość wykonania i użytych materiałów
- praktyczna, składana, kompaktowa konstrukcja z dodatkowym etui
- bardzo ciekawy sposób montażu i wymiany nausznic
- 17 godzin czasu pracy na baterii
- dobra izolacja od otoczenia
- wymienne okablowanie aplikowalne dyskretnie pod lewą nausznicą
- bardzo solidny system regulacji i wysunięcia muszli
- przyjemne, naturalne, a jednocześnie detaliczne i wyrównane brzmienie z dodatkowym sznytem na basie
- wysoki poziom ogólnej jakości dźwięku, zwłaszcza jak na konstrukcję kompaktową
- naprawdę niezła scena
- łatwość w napędzeniu i wysterowaniu
- kapitalnej jakości wbudowany układ bezprzewodowy, rekompensujący sytuację gdy sprzęt źródłowy niedomaga klasowo po kablu i zwiększający opłacalność
Wady:
- podatność na impedancję wyjściową
- nauszna konstrukcja może mimo wszystko dać się we znaki przy bardzo długich odsłuchach
- wysoka trudność w konfekcji niefabrycznego okablowania
- małe przyciski sprawiają kłopoty w płynnej obsłudze
- mało intuicyjne komunikaty dźwiękowe zamiast głosowych
- trochę toporne rozwiązanie z suwakiem wielofunkcyjnym
- w trybie kablowym nie wykorzystamy mikrofonu
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Jakubie, interesuje mnie (kompletnie nie mam pojęcia) czy słuchawki, bezprzewodowo, grają inaczej w zależności od sprzętu? Mam na myśli różne urządzenia z BT aptx.
Standard Bluetooth Panie Michale jest standaryzowany, więc teoretycznie nie powinno być problemu jeśli zarówno słuchawki, jak i nadajnik w danym urządzeniu obsługują aptX. Różnice mogą być obserwowane dopiero na sprzęcie z innymi/starszymi wersjami BT i przy braku obsługi standardu nominalnego, jakim jest rzeczony aptX.
Panie Jakubie, do jakich słuchawek pełnych, stacjonarnych porównał by Pan pod względem brzmienia B&W P7? Na uwadze mam głównie Pana zestawienie z MSR7, które nie do końca mnie satysfakcjonują (i to dokładnie w takim zakresie jaki Pan wskazał sugerując P7 jako alternatywę). P7 z kolei niekoniecznie muszą pasować na każdym froncie, choćby designersko lub pod względem wygody. Będę wdzięczny za podpowiedź.
To przyznam dosyć trudne pytanie Panie Piotrze. Słuchawki mają w sobie częściowo pierwiastki z innych modeli, np. trochę z Audeze LCD-2F i LCD-4, ale to również nie jest do końca to i na pewno nie w tej klasie (także cenowej). Bardzo możliwe że odpowiedź leży gdzieś pośród modeli, których jeszcze nie miałem okazji przesłuchiwać, np. u MrSpeakersa czy ze strony Beoplay H9. Mooooże Denon D7200 ale tu trzeba byłoby prześledzić temat dogłębniej.
Nie jestem do końca pewny ale wydaje mi się, że czytałem już gdzieś Pana opinię nt. D7200 i ta zdecydowanie nie była pochlebna (o ile dobrze pamiętam, Denon tam świadomie i potężnie koloryzuje) 🙂 Proszę nie zrozumieć mnie źle – szukam jak najbardziej słuchawek wyważonych ale – w przeciwieństwie do MSR7 – być może delikatnie ciemniejszych ale wciąż w granicach przyzwoitości; od odwróconych proporcjach. O ile np. Oppo PM-3 zostały przedstawione przez Pana jako alternatywa – myślę, że mogę tak to nazwać – średnicowa, o tyle P7 postrzegam jako alternatywę basową. Recenzja P7 + znajomość Pana upodobań dźwiękowych to dla mnie tak naprawdę wysokiej próby trop. Z ciekawością czekam zatem na dalsze plany testowe, niekoniecznie słuchawek z półki cenowej MrSpeakersa 😉
Precyzując – było to na temat D7100 i w tutejszej ich recenzji. D7200 to najnowsze słuchawki Denona i duży powrót do rozwiązań znanych z poprzedniej serii. To dwa zupełnie inne modele, także z tego co się orientowałem wstępnie w opiniach na ich temat, powinno być to zupełnie coś innego niż model 7100.
W PM3 odrzuca mnie przyznam trochę wrażenie dampingu. Pisałem o tym w ich recenzji, także przy tańszych P7 wciąż decydowałbym się na nie. Design bym przeżył, zaś na wygodę można wpłynąć pozytywnie rozginaniem pałąka. Również ich posiadacze o tym przypominają, również ci, którym na początku też to przeszkadzało. Na pewno może Pan zrezygnować z aspiracji na ich P9 Signature – to już inne granie, mające znacznie więcej wspólnego z MSR7. I jeszcze mniej wygodne od P7. Dziękuję, miło słyszeć :).
Myślę, że D7200 to może być dobry kierunek, jeśli szukamy następcy dla MSR7. Nie miałem okazji porównywać bezpośrednio, ATH słuchałem też dosyć dawno, ale z tego co pamiętam to D7200 będą w tym samym klubie jeśli chodzi o kierunek dźwięku. Bardzo zrównoważony dźwięk, bez nieśmiałej góry, jasny ale lekko ocieplony. Na pewno Denony będą miały więcej basu, będzie on bardziej potężny, a i wyższą średnicę w ATH zapamiętałem jako bardziej świdrującą, co czasami dawało się we znaki. Dodatkowo dzięki większym muszlom, dźwięk w 7200 ma lepszą scenę i generalnie jest „duży”. Polecam przesłuchać, to może być to czego szukasz.
Czy jest szansa, że przeczytamy tutaj recenzję Beoplay H7 lub H9? Nie ukrywam, że Pana teksty są najbardziej profesjonalne, jeżeli chodzi o polskie recenzje.
Witam Panie Piotrze,
Jest mi bardzo miło czytać, że tak wysoce ceni Pan sobie moje uszy i opinie wydawane za ich sprawą. Z tego co widzę B&O nie ma w ofercie żaden ze sklepów czy dystrybutorów stale współpracujących z moim blogiem, także trzeba byłoby popytać i podzwonić w wolnej chwili po zrecenzowaniu aktualnie czekającego w kolejce sprzętu.
Z tego co wiem Krzysztof Grochowski (właściciel salonów B&O w Polsce) nie ma problemu z wypożyczaniem sprzętu do testów 😉 Także można spróbować bezpośrednio u niego.
Witam Panie Jakubie,
Na początku chcę tylko powiedzieć, że bardzo podoba mi się pana strona – rzeczowa i przejrzysta.
Zatem, zastanawiam się nad P7 Wireless ze względu na mobilność jak i opcję „bezkablowości”.
Korzystam teraz z odtwarzacza sony NWZ A15 i myślę o zmianie. Jaki odtwarzacz polecił by pan do tych słuchawek? Wzmacniacza pewnie nie trzeba (22 Ohm)?
Witam Panie Tomaszu,
Dziękuję za dobre słowo, ale zdaje się, że moja strona najwyraźniej nie jest ani rzeczowa, ani przejrzysta, ponieważ w recenzji, pod którą pada komentarz z pytaniem, jest wyraźnie napisane jaki sprzęt zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie w trybie bezprzewodowym.
Witam, jaki odtwarzacz przenośny poleca Pan do tych słuchawek, do 1000 zł? Słuchawki świetnie grają i współpracują z iPhonem 7. Może to wystarczy?
Witam Panie Robercie,
A pozwolę sobie zapytać, czy czytał Pan recenzję? Wymieniłem tam model, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie 🙂 . iPhone 7 z tego co wiem nie ma wyjścia jack, więc pozostanie albo adapter, który nie wiem jak wpłynie na jakość, albo praca tylko bezprzewodowa. Tu, jeśli tylko sprzęt ten wspiera aptX, powinien wystarczyć. W razie czego niedawno publikowałem na blogu porównanie 6 różnych odtwarzaczy do 1000 zł. Można sobie tą publikację przejrzeć, z tym że tak jak pisałem w recenzji – najlepsze efekty P7W uzyskują po module BT.
Poczekam zatem na Pana recenzję Shanling M2s, bo jeżeli M1 stanowi zgrany duet, to może ww. będzie jeszcze lepszy? Pozdrawiam
Praktycznie już teraz może Pan się zapoznać z tym odtwarzaczem i moją na jego temat opinią:
https://audiofanatyk.pl/test-porownawczy-6-odtwarzaczy-przenosnych-od-440-do-1000-zl/
https://forum.audiofanatyk.pl/index.php?/topic/1355-shanling-m2s-pierwsze-wra%C5%BCenia/
Przy czym proszę pamiętać, że jeśli będzie Pan korzystał z P7W w trybie BT, nie ma znaczenia który z Shanlingów zostanie zakupiony.
Pozdrawiam.
Witam, zdecydowałem się i zamówiłem M2s, mam nadzieję, że się nie zawiodę i w połączeniu z P7W będzie to udany duet. Dziękuję za rady i Pozdrawiam. Do usłyszenia:)
Niestety, zgodnie z informacją od przedstawiciela B&W, akumulator w tych słuchawkach nie jest przewidziany do wymiany serwisowej, a jego żywotność to 300 cykli.
Czyli to samo co np. w Panasonicach BTS50. Jest to dosyć popularna z tego co wiem wartość cykli ładowania. To jednak że nie jest przewidziany nie oznacza, że nie można ew. wykonać samemu takiej zmiany, jeśli znalazłoby się odpowiednie ogniwo.
Pytanie i odpowiedź ze strony
Can I change the battery?
No. Batteries are only serviceable by your local Bowers & Wilkins distributor
Witam Panie Jakubie,
Prosiłabym o porównanie jakościowe AKG712 pro i powyższych b&w P7. Znajdują się w innych listach i nie umiem ich zestawić, czy b&w będą lepsze jakościowo?. Używane źródło to shanling m1 i dragon fly black. W późniejszym terminie zapewne aune S7. Pozdrawiam
Witam również,
Porusza Pani bardzo ciekawe zagadnienie. Niestety nie konfrontowałem obu par ze sobą i będę musiał bazować tu na pamięci, ale tak, moim zdaniem P7W grają w wyższej klasie niż K712 PRO. Scena powinna być trochę mniejsza, a także oczywiście tonalność nastawiona na inne priorytety, ale w kategorii czysto jakościowej według mnie o oczko wyżej jednak stawiałbym Bowersy. W trybie wireless – o kilka.
Pozdrawiam.
Panie Jakubie, jako że jest to mój pierwszy wpis, chciałbym zacząć od pogratulowania wspaniałego bloga i podziękowania za Pana wyśmienite recenzje. Pana opinie posłużyły mi do potwierdzenia rekomendacji przy kompletowaniu mojego pierwszego zestawu hi-fi. W tymże właśnie temacie chciałbym zadać następujące pytanie: w jakie złącze jack 3,5 mm -> 6,3 mm warto zainwestować do połączenia P7 z Rheinlanderem od LA? Czy warto Pana zdaniem inwestować w adaptery Furutech, czy też do tego zestawu w zupełności wystarczy np. Bespeco? W Top Hi-Fi polecono mi przejściówki Beyerdynamika i Kossa, jednak nie są one chyba łatwo dostępne w Polsce. Uprzejmie dziękuję za podpowiedź.
Witam Panie Jarosławie,
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i miło słyszeć, że blog okazał się jakkolwiek przydatny. Osobiście z racji posiadania różnych słuchawek i to też tych wyższej klasy preferowałbym Furutecha, ale tutaj wystarczy Panu w zupełności moim zdaniem tańsze rozwiązanie. Przejściówki stosowane przez BD i Kossa są najprostszymi i tanimi adapterami. Może Pan zacząć właśnie od takich modeli, jako że są bardzo popularne i paradoksalnie wystarczają do wszystkiego. Np. https://allegro.pl/przejsciowka-adapter-jack-3-5mm-gniazdo-6-3mm-wtyk-i6717826264.html
Przy tak tanich adapterach na pewno trafi Pan również na produkty Melodiki i Ventiona. Pierwsze to rebrand Vitalco z tego co wiem, drugie to rebrand wyżej wymienionych. Poza wyższą ceną według mojej wiedzy nie różnią się niczym.
Panie Jakubie, serdecznie dziękuję za rekomendacje. Udało mi się nabyć dwa adaptery z tego niższego zakresu cenowego, ale docelowo zdecyduję się pewnie zainwestować także w Furutecha, mając na uwadze chęć rozbudowania zestawu w przyszłości. Serdecznie pozdrawiam i życzę kolejnych świetnych recenzji. Jarosław
Świetny blog…:-) czytam często i korzystam z rad. Bardzo fajne, obrazowe opisy.
Dobra robota za którą szczerze dziękuję.
Byłem rok temu ( 2016 ) na Audio Video Show. Tam wpadły mi w ucho i w oko słuchawki Master & Dynamic MH30. Potem przeczytałem Pańską recenzję tychże. Wspomniał Pan w niej między innymi o tym, że są przecież Sennheiser Momentum M2, które są w tej same klasie , a jednak tańsze.
Tak minął rok …:-) a ja znowu wylądowałem na Audio Video Show. Spędziłem dużo czasu na słuchaniu…i zdecydowałem …M2! Już na 100%. 😉 Wysłałem nawet emaila do TOP-HIFI ( na targach Sennhiser nie prowadzili sprzedaży ) , że jestem zainteresowany zakupem i czy da się coś jeszcze uszczknąć z ceny która podana jest na stronie. Ciągle jednak miałem z tyłu głowy słuchawki mało mi znanego producenta, które polecał Pan w polecanych. 🙂 Wszedłem ponownie na AudioFanatyka…i przeczytałem jeszcze raz recenzję P7 Wireless…no i te porównanie na końcu do słuchawek, które w tym roku osobiście testowałem…po prostu mnie powaliło. O nie… pomyślałem…i kupiłem Bowers & Wilkins. 🙂
Słuchawki są świetne. Rzeczywiście wciągają swoim brzemieniem , aż trudno je zdjąć. Muzyka nie męczy nawet po długim słuchaniu, to samo dotyczy samych słuchawek.
Ja głównie do słuchania używam LG G5 ( telefon ) z modułem LG Hi-Fi Plus B&O i słuchawki pięknie z nim brzmią ale przez Bluetooth ( G5 obsługuje aptX ) to dopiero jest jazda. 🙂
Cieszę się jak dziecko…:-)
Pozdrawiam serdecznie.
Również pozdrawiam Panie Macieju, jednocześnie gratuluję udanego zakupu i cieszę się, że moja recenzja trafiła w punkt 🙂 .
Po kilku latach użytkowania…ciągle świetne. Niestety wylazł jakiś klej. Jak zdejmie się nauszniki to pod nimi coś się lepi…
Dzień dobry Panie Jakubie.
Dziękuję na wstępie za nieocenione i wielce pomocne recenzje. Dzięki nim, obrałem już kierunek jeśli chodzi o mój wybór … będą to najprawdopodobniej B&W PX. I tu moje pytanie, czy jest szansa na recenzję?
Odsłuch w salonie wypadł według mnie na korzyść PX względem P7W, ale był to odsłuch właściwie na jednym urządzeniu Galaxy S8, pliki Flac (od 16 do 24bit, 44 do 192khz), DSD64, 128 … czyli namiastka. Tym większa, że słuchawki mają być uniwersalne, z naciskiem na stacjonarkę (przeważnie bezprzewodową). Na urlopie natomiast stanie przed nimi wielkie zadanie zastąpienia Tannoy Revolution XT 8F, których raczej ze sobą nie zabiorę …
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za pańską pracę.
Witam Panie Robercie,
Trudno jest mi powiedzieć. Jeśli dystrybutor będzie miał w planach podesłanie modelu PX to jak najbardziej myślę recenzja się odbędzie. Na razie o takich planach nic mi nie wiadomo, ale możliwe że coś po nowym roku się w tej materii ruszy.
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i również pozdrawiam.
Witam Panie Jakubie,
Dzięki wpisom z tego bloga zakupiłem już Edifiery RT16000 III czy chociażby AKG K550 MKII. Pewnie inny sprzęt też ale nie pamiętam ile tego było ;). Moje pytanie brzmi: Czy pojawi się kiedyś artykuł w stylu „przegląd słuchawek BT od 500 do 2000 zł” :)? Jestem mega zadowlony z moich AKG K550 MKII za które dałem 670zł i myśl o wydaniu 1700 za B&W P7 trochę mnie przeraża. Fakt faktem tych AKG nie będę nosił z telefonem bo są po prostu za wielkie. Mam nieduże nauszne AKG Y30 ale one oczywiście nie mają Izolacji na jakiej mi zależy i do K550 się nie umywają. Wystarczyłoby mi coś co zagra jak te 550tki tylko na BT i żeby nie było takie wielkie.
W artykule pojawia się kilka alternatyw to tych słuchawek i na pewno przeczytam ich recenzje na Pańskim blogu ale przegląd byłby jeszcze lepszy 😉
Witam Panie Filipie,
Tak, taki odcinek zestawienia Polecanych jest planowany.
Panie Jakubie, na wstępie bardzo dziękuję za recenzję. Dopiero od dość krótkiego czasu czytam Pana bloga, lecz jestem pod wielkim wrażeniem zarówno poziomu merytorycznego jak i językowego tekstów 🙂 Akurat dziś miałem okazję i przyjemność testować niżej pozycjonowany model B&W – P5 series 2 podłączony do telefonu przez DragonFly’a 1.5 i urzekły mnie. Wyczytałem, że P5 s2 posiadają bardzo zbliżone przetworniki do P7, w związku z czym mam pytanie czy miał Pan styczność z P5 s2 (lub czy szykuje się może recenzja tego modelu) i jak wypadają w porównaniu do P7. Raczej nie będę korzystał z BT, także zależałoby mi bardzo na porównaniu z wersją „kablową”.
Proszę uprzejmie Panie Adamie i dziękuję za ciepłe słowa.
W zasadzie odpowiadałem już niżej na podobne pytanie o inny model B&W. Nie miałem możliwości testów tego modelu, ani tez nie wiem czy dystrybutor ma w planach podesłanie ich do mnie na testy. To myślę okaże się w kolejnych miesiącach.
Pytanie techniczno – pomocnicze… ? 🙂
Czy wiadomo jaki w tych słuchawkach został zastosowany przetwornik C/A ( DAC) ?
Niestety to pytanie bardziej do samego producenta.
Witam Serdecznie,
Dziękuję za dogłębną analizę nauszników grających w formie B&W P7 oraz AT ATH-DSR7BT. Dzięki tej recenzji wokół tych dwóch oraz Sony mdr-1000x zawężałem obszar swoich potencjalnie kolejnych słuchawek. Z tych trzech miałem okazję słuchać niestety jedynie Sony (są one łatwiej dostępne/komercyjne?) i o ile zaletą ich jest funkcja aktywnej redukcji szumów to niestety zauważalne jest pogorszenie jakości wraz z systemu tego dezaktywowaniem. To samo ma miejsce zresztą przy użyciu przewodu. Nie ukrywam, że mam możliwość zakupu tychże słuchawek w atrakcyjnej cenie. W związku z tym zwracam się z prośbą o poczynienie porównania tych słuchawek z tutaj recenzowanymi. Czy różnica w jakości (mam tu na myśli głownie detale wysokich tonów oraz odtwarzanie przestrzenne) jest warta zgromadzenia dodatkowych środków na omawiane Audio Technica czy tez B&W P7?
Witam Panie Piotrze,
Nie jest to kwestia dostępności, ale ochoty na współpracę dystrybutora z moim blogiem. Jak na razie nie miałem z nim przyjemności się kontaktować, ani też samych słuchawek jeszcze testować. Moją opinię nt. P7W natomiast już Pan zna, bo zdążył zapewne przeczytać wyżej. Co do Sony i ANC, to częsty problem przy takich systemach. Na tym etapie mogę tylko podejrzewać, że nie będzie to poziom B&W.
Czy jest szansa by ktoś pomógł mi wybrać pomiędzy słuchawkami Bowers and Wilkins p7 wireless a bang and olufsen h7? Nie wiem który byłby lepszym wyborem. Słuchalem jedynie B&O a niestety póki co z B&W mam problem by je gdzieś złapać. Nie wiem czy kupić w ciemno czy szukać możliwości przetestowania. Z chęcią jednak poczytał bym opini osoby która miała styczność z jednym i drugim modelem. Z góry dzięki i pozdrawiam
Również Panie Macieju nie wiem które będą dla Pana lepsze. Na pewno opcja przetestowania rozwiałaby wszystkie Pana wątpliwości.
Również pozdrawiam.
Panie Jakubie uważam, że na blogu powinna wyskakiwać informacja, że czytanie go poważnie zagraża grubości naszego portfela i że rozumiemy i akceptujemy ryzyko.
Bardzo niepotrzebnie zbłądziłem do zakamarka słuchawek przenośnych i trafiłem tutaj.
Miałem zamiar kupić w1000z jednak po tym wpisie sam już nie wiem które wybrać i potrzebuje podpowiedzi.
Jako że niestety wszystkie oceny daje Pan względem danej klasy, za jaką uważa Pan urządzenie a brak jest przypisania konkretnej klasy do sprzętu przy ocenie to ciężko mi w tym przypadku porównać, które z nich mają wyższą klasę dźwięku.
Prawdopodobnie, jeśli b&w to pewnie nowszy model px a jako że mamy zimę odsłuchy raczej stacjonarne.
Jak znam siebie to wyjdzie, że kupię oba modele.
Wesołych Świąt Panie Jakubie z góry dziękuję za odpowiedź.
Witam,
Tylko że de facto nie zadał Pan pytania na które mógłbym odpowiedzieć. 🙂
Zapewniam że czytanie AF nie jest obarczone takim dużym ryzykiem, a przynajmniej nie takim jak w innych serwisach, gdzie faktycznie recenzuje się regularnie sprzęt za kilkanaście/kilkaset tysięcy.
Takie przypisanie jest z reguły dosyć umowne, ale w tym konkretnym przypadku P7W uważam za sprzęt wyższej klasy z racji większej czystości.
Wzajemnie i pozdrawiam.
Chodziło mi właśnie o czystość, które z nich zagrają czyściej.
Zakupie raczej model, który zastąpił p7 o nieco zmienionej sygnaturze i konstrukcji zbliżonej do modelu flagowego, czyli px.
Niestety przede mną jeszcze 50 stron tematu na head-fi, zanim się do końca zdecyduje, bo pomimo lepszego dźwięku bolączki wieku dziecięcego tego modelu mogą je zdyskwalifikować.
Nowy beyer aventho tez zapowiada się ciekawie jednak niestety z tego, co mi wiadomo nie działa.
Co do ryzyka nie bierze Pan pod uwagę, że większość serwisów serwuje nam nudne wypociny a Pana opisy niebezpiecznie oddziałują na wyobraźnię.
W tym miejscu powstaje pytanie czy Model PX będący następcą P7W jest tak naprawdę ulepszeniem?
Postawiając na boku takie kwestie jak długość pracy na baterii oraz ANC…Miałem przyjemność obcowania z PX-ami i moje wrażenia były takie, że ich waga potrafi jednak przysporzyć trochę kłopotów przy swobodnym poruszaniu się. Ważą o blisko 50g więcej od P7W, co przy przenośnej charakterystyce ma jednak znaczenie. Ponadto waga ta w dużej mierze opiera się na małym punkcie głowy co wpływa na przesuwania się pałąka oraz mocny w tym miejscu nacisk.
Jeśli zaś skupić się na stricte muzycznej części sprzętu, choć PX są słuchawkami, które w moim odczuciu dostarczają znacznej ilości detali to jednak przy odsłuchu mocniej basowych, już znanych mi kawałków, brakowało mi tego pazura. Ponoć P7W w tm obszarze dostarcza znacznie bogatszych odczuć, przy zachowaniu nie mniejszej ilości detali.
Panie Jakubie, czy miał pan okazję może otrzeć się o model PX i mógłby odnieść się do aspektów przeze mnie poruszonych? Jestem ciekaw spostrzeżeń profesjonalisty, gdyż zastanawiam się czy tej basowej strony należałoby unikać w dłuższym okresie czasu.
Faktycznie. Niestety tak już jest z serwisami prowadzonymi nie rutynowo, tylko przez pasjonatów. Ich emocje są wtedy aż nadto widoczne 🙂 .
@Piotr
Niestety Panie Piotrze nie testowałem modelu PX. Na tą chwilę brakuje mi również informacji o tym czy będą w tym roku testowane. Na razie ze strony dystrybutora cisza…
Dzień dobry, chciałbym się dowiedzieć czy słuchawki połączone z urządzeniem w standardzie aptX HD będą z nim współpracowały?
Wiem, że P7 nie obsługują nowego standardu HD, ale czy jakość dźwięku pozostanie taka sama jak w przypadku starszego aptX?
Ciekawi mnie również to czy P7 można zaktualizować do tego aby odbierały kodek w wersji HD?
Witam Panie Arturze,
Jeśli urządzenie obsługuje aptX HD, to siłą rzeczy powinno również aptX. Słuchawki będą współpracowały. Jakość będzie gorsza, ponieważ aptX ma mniejszy bitrate niż aptX HD. Nie jest możliwe ich zaktualizowanie.
Witam Panie Jakubie
Pewnie to banalne pytanie, ale czy słuchawkami steruje się w systemie bezprzewodowym? Przy czym nie chodzi mi sterowanie typu głośniej, ciszej, zastopowanie muzyki (np z serwisu muzycznego przez smatfona) i jej wzowienie ale przesuwanie jej w przód i do tyłu o ile utworów chcemy ( tego nie potrafią Beats-y). Ciekawi mnie również czy można je sparować z każdym system (Android, IOS).