Recenzja Audio-Technica ATH-R70X

Bez pomocy z zewnątrz prawdopodobnie recenzja ta nie miałaby miejsca ze względu na wyrażoną już parokrotnie niepochlebną lub nie do końca pochlebną opinię o droższych modelach tego producenta. Wyrażoną z całą mocą, powagą i na przekór innym recenzjom, pisanym bardziej frywolną i poetycką literą. Ale przede wszystkim podejrzewam na przekór woli dystrybutora. Oczywiście nikt nikomu nie zabrania, a i rynek też nie jest głupi i sam zweryfikuje ostatecznie każdy produkt i każdą opinię, ale konsekwencje danej recenzji dla ewentualnej sprzedaży są nader oczywiste, jak również i te wiszące później nad głową recenzenta. Audio-Technica jest tu na tyle sympatycznym przykładem, że podczas wykonywania testów widzi się totalną mieszankę wszystkiego ze wszystkim. Widać jak mieszają się tu interesy sprzedawców, dystrybutorów, nabywców, jak produkt jest wyceniany, jak powinien być wyceniany, jak użytkownicy sądzą, że powinien. Wreszcie też dlaczego podobają im się modele tego producenta, dlaczego drugim się one kompletnie nie podobają, jaką trzeba być też osobą, by móc z czystym sumieniem opowiedzieć się po jednej ze stron. Za każdym razem jednak mimo wszystko przyjemnie się patrzy na to jak producent próbuje rozwijać swoją ofertę i stara się konkurować z bardziej utytułowanymi rywalami, którzy swoją pozycję budowali przez lata. Zapraszam tym samym na podróż z najnowszym dzieckiem Audio-Technici – modelem ATH-R70X, który na potrzeby testów i poznania synergii ze sprzętem firmy Aune udostępnił Pan Maciej Kirkicki, a któremu bardzo serdecznie dziękuję zarówno za sam ten fakt, jak też przy okazji aranżacji całego testu odbytą bardzo miłą i kulturalną rozmowę.

 

Dane techniczne

– przetworniki: dynamiczne, otwarte, 45 mm
– pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz
– impedancja: 470 Ohm
– czułość: 99 dB
– maksymalna moc wejściowa: 1000 mW dla 1 kHz
– kabel: odpinany, microJack 2,5 mm – jack 3,5 mm (z nasadką gwintowaną na 6,3 mm), dwustronnny
– długość kabla: 3m
– waga bez kabla: 210 g

W zestawie otrzymujemy:
– słuchawki
– kabel z nasadką
– pokrowiec do przenoszenia
– dokumentację

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki przychodzą do nas w estetycznym pudle otoczonym nasuwaną kartonową okładką z wizerunkiem słuchawek oraz wszelakich danych technicznych z nim związanych. Właściwie to niemal wszystko zostało tam wypisane, bo i informacji o oporności mi zabrakło. I tu ciekawostka, bo na stronie producenta widnieje 470 Ohmów. To ciekawe, ponieważ przy 99 dB czułości słuchawki te są głośniejsze od wszystkich, które w dniu testów posiadałem na wyposażeniu redakcyjnym. Nawet podpięte bezpośrednio do DACa, a więc z pominięciem wzmacniacza, zachowywały się głośniej i ogólnie lepiej od K240 MKII i M220 PRO. Przypadek? Nie sądzę. Wydaje mi się więc, że jedno zostało tam postawione niepotrzebnie, ale cóż, mogę tylko domniemywać.

 

Audio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70XAudio-Technica ATH-R70X

 

Słuchawki w rzeczywistości mają mniejsze muszle, niż mogłyby sugerować zdjęcia. Materiałowo wykonane są tak jak każde inne ATH, gdzie największą uwagę zwraca ich przemożna podatność na wszelakie uszkodzenia. Pałąk nie jest już w formie dwóch stalowych taśm, a metalowej opaski w formie drabinki. Jako że jest malowana na czarno, należy mieć na nią baczenie przy odkładaniu słuchawek. Ze względu na klasyczny system łopatkowy będący szalenie wygodnym rozwiązaniem, odpadają niestety wszelakie stojaki na słuchawki, o ile nie mają wyraźnego gumowego pokrycia i istnieje maksymalna pewność, że nie będzie w żaden sposób niszczył nam lakieru. O ten możemy się również martwić na maskownicach, które będą się obijały dokładnie tak samo, jak w przypadku HD600 i HD650. Różnica między nimi jest taka, że te z HD600/650 są milsze w dotyku i nie tak surowo wykończone, jak w ATH.

System łopatkowy wymusza poniekąd w tym modelu kładzenie większego nacisku na naszą głowę za pomocą nausznic. Te wykonano z materiału przypominającego zamsz. Nie jest to klasyczny welur a’la AKG, ani też materiał pokroju Philipsów. Docisk muszli do głowy jest generowany za sprawą wspomnianej drabinki, ale przez standardowy już brak regulacji kąta nachylenia słuchawek w osi poziomej, część nausznicy tworzy większy nacisk na czaszkę, głównie w okolicach skroni. Same nausznice są jako tako na szczęście pojemne, toteż nie ma problemu z dociskiem małżowin, a jedynie ze wspomnianym wyżej na głowę, ale jest to rzecz, do której dosyć szybko idzie się przyzwyczaić.

Miło jest widzieć, że ATH zastosowało wymienne okablowanie na bazie wtyków microJack 2,5mm wraz z systemem blokady przed przypadkowym wyszarpnięciem. Utrudnia on jednak jakikolwiek recabling tych słuchawek, jak też producent zapomniał kompletnie o oznaczeniu który wtyk do której muszli ma być przeznaczony. O ile z samymi słuchawkami jest podobny problem, bo polaryzację potraktowano po macoszemu i najszybciej jest się zorientować po kątowaniu nausznic, tak w przypadku kabla naprawdę zachodzę w głowę komu zależało na takim zagmatwaniu spraw i w jakim celu. Plusem jest, że zastosowano gwintowaną nasadkę mogącą łatwo i pewnie przekonwertować wtyk na pełnowymiarowy odpowiednik. Generalnie jest to jednak tylko kurtuazja i dodatek – R70X radzą sobie doskonale nawet ze słabszego sprzętu.

Podsumowując więc, w wielu miejscach ATH widać, że zaczyna solidnie pracować nad swoimi konstrukcjami, ale nadal nie wiem czemu producent popełnia wręcz szkolne błędy. Mam wrażenie czasami, że słuchawki te są projektowane z myślą tylko i wyłącznie o projektancie, na jego gust i preferencje. Samo w sobie nie jest to złe, o ile uwzględnia naturalnie także i innych odbiorców. Przy tym co oferują R70X dałoby się spokojnie żyć w zakresie ergonomii i codziennej praktyczności, ale konsumenci mam wrażenie są tu bardziej zdawani na łaskę samych sobie i loterię podle wygody, aniżeli gdyby producent chciał załatwić jak najwięcej punktów już na etapie samego projektu. Przykład gdzie takie działania są brane pod uwagę? Chociażby AKG K702, które będę w recenzji przytaczał w celach porównawczych na samym końcu. W wersji pozbawionej wypustek mamy automatycznie dopasowującą się opaskę do głowy, niezależne zawieszenie dla każdej muszli we wszystkich kierunkach, kątowe i pojemne nausznice z możliwością wymiany na inne, odpinany kabel o konkretnej orientacji i możliwości łatwej wymiany na coś z wyższej półki, bardzo czytelnie zaznaczoną polaryzację. Słuchawki na dzień dzisiejszy potrafią kosztować poniżej 900 zł nowe, także proszę mi nie mówić, że się nie da, bo da i daje już od dawna. Tym bardziej tylko upór Audio-Technici w forsowaniu własnych pomysłów mnie dziwi. Ale może powiedzmy sobie po prostu, że dzięki temu na tle innych producentów ATH jest „oryginalna” w swoim dążeniu do okrajania słuchawek z możliwości dostosowania ich pod swoich nabywców.

Zobaczmy zatem, czy brzmieniowo również będzie co im zarzucić.

 

Jakość dźwięku

Sprzęt testowy wykorzystany w recenzji:
– słuchawki: AKG K240 MKII (2008), AKG K240 DF (1995), Beyerdyamic DT990/600 Edition, STAX SR-303,
– sprzęt źródłowy: AIM SC808, Aune S16, Aune X1S, NuForce DAC-80, STAX SRM-313,
– okablowanie analogowe: NuForce IEC Power Cord,
– okablowanie cyfrowe: Prolink GOLD USB (U), QED Performance Graphite (O),
– oprogramowanie: Foobar2000 1.3.1 w trybach DS, DSD128 (DSDIFF decoder) i WASAPI.

 

Bas

R70X oferują bardzo przyjemny i urozmaicony bas, z naciskiem na swój środkowy fragment. Wyraźny, ale kompletnie nieprzesadzony, zupełnie. Bardzo zgrabnie dobrana ilość, nie czyniąca muzyce ani krzywdy, ani specjalnego przekoloryzowania. Nie jest może skupiony na szybkości i precyzji, ale w zamian oferuje pluszowość bez bycia rozlazłym i leniwym, kluchowatym towarzyszem każdego utworu. R70X nie wypychają nam go w gardło, nie wymiotują w uszy i tylko część sekcji basowej wpływa na charakter średnicy. Standardy ATH więc absolutnie zachowane.

 

Średnica

Nabiera pewnego subtelnego dystansu zarówno tonalnego, jak i scenicznego. Wydarzenia odbywają się „do wewnątrz” przedniego planu sceny znajdującego się przed nami. Dzieje się tak dlatego, że od środkowego basu słuchawki notują konsekwentny spadek natężenia z punktem kulminacyjnym mniej więcej w rejonie 2 kHz. Daje to nam wrażenie, ze wokale są rozmazane na krawędziach nawet bardziej, niż w przypadku również dystansujących się DT990 Edition. Nawet o ponad połowę tańsze M220 nie miały problemów tego typu.

Przykładem niech będzie Storia i Lirica Kalafiny. Najlepiej z wokalem poradziły sobie DFy. Te słuchawki to dynamiczni mistrzowie wokalu w tych przedziałach cenowych i znacznie ponad nimi, przynajmniej w moim skromnym mniemaniu. Zagrały wyraźnie, klarownie, blisko, namacalnie, świeżo. M220 z welurami zagrały z delikatnym tylko skropleniem krawędzi i oddaleniem, sumarycznie lepiej niż mógłbym po nich oczekiwać mając w pamięci MKII. R70X z kolei zagrały już mniej przekonująco, z dystansem odbierającym wrażenie, że wokalistki zwrócone są ku nam, a przez to z mniejszym angażem. Oba utwory wykorzystuję w testach głównie dlatego, że prócz problemów z sopranem na granicy 1-2 kHz lubią wykazywać wszelkie ułomności związane z wokalem co do jego kształtu i pozycyjności. Jeśli słuchawki grają za blisko i małą sceną, od razu daje się to wyczuć, bowiem same w sobie prezentują się z lekkiego oddalenia. Potęgowanie owego dystansu z kolei wskazuje na działanie odwrotne.

Ciekawostką jest, że dopiero na instrumentalnej wersji Storii udało się pozbyć tegoż wrażenia. Co zresztą jest oczywiste, jako że nie ma tam już wokalu. Także niestety dla mnie, jako osoby kładącej wielki nacisk na śpiew i ludzki głos od czasu nabycia pierwszych STAXów, R70X nie są w stanie dać większej przyjemności płynącej z ludzkiego głosu i zaoferować bardziej poprawnej wokalizy niż zabytkowe AKG oraz nawet ich młodszy limitowany braciszek za mniejsze pieniądze. Za to samo zdarzało mi się ganić jednak DT990 Edition, ale też i HD800, także wszystko sprowadza się do preferencji i oczekiwań.

Nie jest bowiem tak, że wokal na R70X nie istnieje, oj nie. Po prostu należy mu pomóc. Jak? Może okablowaniem, które potrafi czasami dostroić efekty końcowe mniej lub bardziej w pożądaną przez nas stronę, ale głównie torem. Słuchawki są dosyć wydajne, także zastosowanie układów o bardzo poprawnie umiejscowionej średnicy będzie tu wskazane. Aune X1S do takich układów jak najbardziej należy, ale nie widziałbym oporów w zastosowaniu nawet SC808 czy SC8000, jeśli ktoś by się uparł. Przy SC808 wystarczy ustawić kości korekcyjne co do średnicy, np. LM6172IN i już powinno być lepiej. Aune S16 to definitywnie dla nich przerost treści i potrzeb, bo i choć ładnie wyciąga sopran oraz nadaje wspaniałej sceny tym słuchawkom, tak jej moc i właściwości klasowo-soniczne ogółem są dużym w moim odczuciu naddatkiem. X1S z kolei zgrywa się z nimi najlepiej, jako że przywraca prawidłową pozycję średnicy, nawet w trybie Minimum Phase.

 

Góra

Typowy sopran Audio-Techniki chciałbym powiedzieć. Słuchawki eksponują przesunięty nacisk znany z serii 700 AKG, a więc lekkie wybicia w rejonie ok. 3 i 7 kHz. Pozostałe rejony pozostają przez nie trochę ignorowane, toteż między jednym a drugim wybiciem tworzy nam się równy dołeczek z kulminacją w rejonie 4-6 kHz. No fajne cyferki i w ogóle, ale o czym świadczą i jak przekłada się to na dźwięk?

Wszystko sprowadza się do utworów, jakie odtwarzamy. Wielokrotnie w recenzjach zwracałem uwagę na wrażenie, że dane słuchawki nie są „stabilne” lub „przewidywalne”. Jest to nic innego jak ubranie w słowa powyższych wyliczeń, przy których określeniu bardzo pomogły mi o dziwo M220 V. Jeśli energia sekcji sopranowej utworu alokuje się w obszarach, które słuchawki eksponują swoim przebiegiem częstotliwościowym, kompletnie nie mamy wrażenia, że cokolwiek jest schowane, ukryte, przymglone lub nieobecne. Jeśli jednak utwór wpada w dołek, tworzy się kontrast i wspomniane wrażenia zaczynają wyrywać nas z transu muzycznego. Coś nie jest tak i my to wyczuwamy.

Automatycznie więc przekłada się to na brak konsekwencji sopranu. W jednym utworze będzie idealnie, nie za jasno, nie za ciemno, w drugim jednak trąci nieco mroczkiem. Tego typu rzeczy notowane były przeze mnie w innych modelach ATH, dlatego też (nie wspominając o wyssanej z palca polskiej cenie) nigdy nie stałem się ich pełnoprawnym posiadaczem, a swoje kontakty ograniczyłem jedynie do recenzji. W przypadku R70X muszę jednak przyznać, że całość sekcji sopranowej sprawia wrażenie bardziej wyrównanej, niż miało to miejsce w zakresie droższych modeli ATH, takich jak np. W1000X. Zjawisko jest więc tutaj w pełni przeze mnie akceptowalne i chyba po raz pierwszy byłbym w stanie Audio-Technicę kupić, gdyby jej tonalność leżała w zakresie mojego zainteresowania. Ale nawet i mimo tego, że nie leży, bardzo przyjemnie się ich słucha.

 

Scena

Bardzo ładnie zakreślona objętościowo, a na co również pozytywnie wpływa eteryczność w średnicy. Ze względu na miejscami przydymiony nieco sopran R70X dają sumarycznie wrażenie słuchawek ocieplonych i przestrzennych, a co nazwać mogę unikatowym. I być może właśnie dlatego potrafią się tak innym osobom spodobać.

Scenicznie jedna rzecz rzuciła mi się w uszy. Mianowicie słuchawki bliższe plany są w stanie nakreślić bardzo akuratnie, ale z najdalszymi pogłosami (znów ukłon podzięki w stronę przebiegu sopranu) słuchawki potrafią iść raz to na czytelny przebieg, a innym razem na zbyt szybkie wygaszenie. Starałem się przeanalizować tenże aspekt zachowania się ATH i okazało się, że słuchawki w najdalszych oktawach również mają wzrost. Po progu 10 kHz przebieg nie jest jednorodny, ani nawet spadkowy, a opadający, aby tylko po to, aby w punkcie ok. 14, może 15 kHz znów wzrosnąć do pułapu wcześniej odnotowanego natężenia w rejonie 10 kHz. Oczywiście to już rejony harmonicznych, ale mające mimo wszystko wpływ na brzmienie. Póki bowiem piłka (słuchawki) w grze, a boisko (ludzki słuch) ma obszar od 20 Hz do 20 kHz, wszystko może się zdarzyć. Nie zmienia to faktu, że scenicznie R70X wypadają najczęściej nad wyraz dobrze i pochwalić należy je za to jak najbardziej.

 

Całokształt

Jak na swoją cenę całkiem dobrze, choć mają bardzo trudne towarzystwo na karku o dużym utytułowaniu. Przede wszystkim jest to dosyć unikalne i rzadko spotykane połączenie ciepłobasowego grania z przestrzennością i eterycznością niektórych podzakresów, które właśnie z tego względu tak wiele osób urzekło. W ramach brzmienia ze szkoły ATH muszę przyznać, że póki co jest to jedna z najsolidniej zrealizowanych sygnatur przez tego producenta, bowiem choć wciąż trudno mówić o pełnym wyrównaniu specyficznych dla jego przetworników miejsc tonalnych, to jednak wreszcie przestają być słyszalne jako wady. Teraz stają się bardziej cechami, które choć dochodzące do ucha, to jednak nie przekreślające muzyki i przyjemności z niej płynącej. W tym względzie faktycznie przyznać trzeba Audio-Technice pochwałę.

 

Konfrontacje

vs AKG M220 PRO
Wbrew pozorom porównanie obu par ze sobą nie jest bezzasadne. R70X pracują w wyższej klasie od M220, ale zachowują się bardzo podobnie co do kierunku brzmieniowego. R70X oferują nieco mniej punktowy bas od AKG, bardziej oddaloną średnicę oraz całościowo większą scenę. AKG z kolei bronią się wyraźnie niższą ceną, bardziej wyrównanym basem, bliższą średnicą i znacznie bardziej wyrównanym sopranem, który nie powoduje wrażenia niestabilności tegoż zakresu w kontekście różnych gatunków muzycznych. Można powiedzieć, że M220 to nieco niższe wydanie Audio-Technici i z tego względu atrakcyjne dla tych z Państwa, których nie stać na zakup produktu z Japonii, ale za to ma możliwość nabycia konstrukcji Austriaków w dobrej cenie.

vs AKG K702 (wersja Made in China)
Bardziej wyrównany pojedynek kształtuje się z kolei z atrakcyjnie wycenianymi ostatnio K702. Pierwsze wrażenie to większa wygoda i kompletna odwrotność tonalna K7, wyraźnie jaśniejsze brzmienie z ogromną sceną i mniejszą ilością basu. Na tle R70X wydają się chude i pozbawione słodkości, podczas gdy R70X bardziej apetyczne, nasycone, bezpieczne brzmieniowo i uniwersalne w zastosowaniu. Bardzo subiektywną kwestią będzie rozstrzygnięcie które słuchawki są w stanie zagrać lepiej i czy bardziej irytować będzie nas dołowanie ATH, czy też szczytowanie AKG.

vs Beyerdynamic DT990/600 Edition
Brzmienie bardziej moim zdaniem od R70X ciekawe, z klarowniej ułożonym dźwiękiem, poprawną konstrukcyjnie sceną oraz jaśniejszą i wyraźnie równiejszą górą. To brzmienie miesza ze sobą zarówno R70X, jak i cechy prezentowane przez K702. Biorąc pod uwagę szansę na niższą cenę zakupu i ogólną renomę słuchawek z tej serii, moim zdaniem całościowo jednak mimo notorycznej jasności w przebiegu do 10 kHz, DT stawiałbym jednak wyżej. Na taką opinię pracują u mnie również dlatego, że ich 600-ohmowe przetworniki zdążyły wykazać się do tej pory wyraźną czułością na podpinany pod nie tor. ATH w tym kontekście faktycznie są bardziej bezpiecznym wyborem.

vs Sennheiser HD650
To ostatecznie chyba największy dylemat z mojej strony, aby móc stwierdzić z całym przekonaniem który sposób grania wejdzie mocniej w ucho. Sennheisery to przede wszystkim równiejsze, bardziej przewidywalne granie o dużym stopniu koherencji i przyjemności. Bardzo podoba mi się ich całościowe wyważenie tak tonalne, jak i sceniczne na tle R70X, choć w ramach sceny to właśnie tym drugim dałbym plusik. Ze względu na większą łatwość w doborze toru, średnicę oraz poprawność, jednak mimo wszystko przychyliłbym się bardziej w stronę Sennheiserów w tym pojedynku, aczkolwiek obie pary naprawdę mają swoje zalety i nie jest łatwo zdecydować sobie z palca które słuchawki miałyby się zostać. Powiedzmy, że subiektywnie bardziej tradycyjne podejście do dźwięku tym razem zwyciężyło.

vs Audeze LCD-3 (edycja 2014 z Fazorem)
Ponieważ pojawiły się głosy porównujące R70X do (byłego) najwyższego modelu Audeze, uznałem, że na miejscu będzie również ustosunkowanie się do tegoż modelu i ze swojej strony. Wykorzystywać będę tu również fakt, że słuchawki przybyły do mnie ponownie przy okazji testów firmowej integry słuchawkowej Audeze Deckard. Pomijając już ogromną przepaść cenową, jaka dzieli te dwa modele, Audeze prezentują kompletnie inny wymiar wrażeń dźwiękowych. Wyraźnie większa czystość i dynamika, dosłownie referencyjny (równiejszy, szybszy, z lepszym zejściem i formatem) bas, bliższa i jeszcze smaczniejsza średnica, ale też i równiejszy, choć ciemniejszy i mający własne unikatowe problemy sopran. Scena w ATH jest co prawda większa, ale wrażenie holografii i trójwymiarowości wszystkich dźwięków jednak nadal pozostaje po stronie produktu z USA. ATH w żaden sposób nie są w stanie tak gwałtownie zareagować na tor jak Audeze, nie odróżniając od pewnego pułapu cech źródłowych, lub też czyniąc to ociężale i niemrawo, utrudniając jednocześnie ocenienie skali zmian, jakie tor w dźwięk sobą wprowadza. Obie pary co prawda idą w bardzo podobnym do siebie kierunku i zdumiewające jest w pozytywnym tego słowa znaczeniu jak dobrze ATH starają się zagrać na tle (byłego już) flagowca Audeze, ale mimo wszystko hi-end pokazuje tu z całą mocą swoją bezwzględność i ustawianie słuchawek niższych klas do pionu. To jednak, czy się na to będziemy godzić lub ostatecznie kosztować, jest już sprawą indywidualną i patrząc z perspektywy po prostu zwyczajnej opłacalności, to właśnie ATH dzierżą tu należyty laur zwycięzcy.

 

Podsumowanie

ATH-R70X można potraktować jako rozwinięcie AKG M220 PRO grające w wyższej od nich klasie, a którą wskazywałbym na niższe premium. I choć sposób ich grania różni się również ujemnie na tle znacznie tańszego produktu z Austrii (np. w kwestii wyrównania sopranu), a także odbiega trochę od pułapu innych konstrukcji ze swojego przedziału cenowo-klasowego, to mimo wszystko są to nadal niegłupie słuchawki warte posłuchania. Może sumarycznie to właśnie to, czego się do tej pory szukało, czego brakowało w dotychczas poszukiwanych słuchawkach. Może rzeczy, o których tu piszę, wcale nie muszą okazać się specjalnymi wadami. Wszystko bowiem zależy od człowieka i tego, z jakich słuchawek oraz jakiego sprzętu próbuje podejść do tematu R70X, a czego dowodem jest powoli rosnący fanklub posiadaczy tego modelu, z ich właścicielem na czele.

Jako że mam ten luksus (choć to też dosyć względne pojęcie) bycia tu nie użytkownikiem, a recenzentem, mogę pokusić się o bardziej krytyczne spojrzenie w kontekście wymagań, jakie stawiałbym słuchawkom za taką cenę. Technicznie ATH brakuje jedynie bardziej przemyślanej warstwy ergo, a brzmieniowo wyrównania sopranu względem siebie samego. To naprawdę mało rzeczy, które należałoby poprawić i poczytywać można je za duży sukces ATH. Jeśli miałbym wyrazić o nich zdanie osobiste, to do pełni szczęścia brakuje mi również przybliżenia wokali i doświetlenia sopranu, aby całość grała bliżej neutralności. Nie pogardziłbym też nieco większymi muszlami na moje zmęczone po całym dniu uszy. Przy całym moim marudzeniu, jakie obecne było przy modelach W1000X czy W5000, zabawnym trochę jest, że model najtańszy póki co z tych, jakie dane mi było w pełnym wymiarze czasowym recenzować, okazał się mieć najmniej wad i jednocześnie najwięcej zalet.

Zalety:
+ całkiem sensowna wygoda jak na ATH
+ bardzo wygodny system łopatkowy pałąka
+ dobre spasowanie wszystkich materiałów ze sobą
+ nausznice mają swoją głębokość, także osoby o większych uszach nie powinny mieć problemów
+ wymienne okablowanie z systemem blokującym i gwintowaną nasadką
+ dobre walory napędowe
+ przyjemne, klimatyczne brzmienie z ładnym basem, ciepłotą i sceną
+ na ogół duże bezpieczeństwo podle realizacji w kontekście sybilantów
+ tym razem o dziwo znośna polska cena

Wady:
– jak zwykle darowano sobie pochylenie horyzontalne, co częściowo wpłynęło na komfort i docisk
– brak polaryzacji na okablowaniu
– kiepskie oznaczenie polaryzacji samych słuchawek
– matowy plastik podatny na otarcia powierzchniowe, tak samo jak lakier na maskownicach
– nadal słyszalne charakterystyczne dla ATH fałdki w sopranie, którego mogłoby być subiektywnie trochę więcej
– jak również wokal mógłby być bardziej dosadny

 

Słuchawki Audio-Technica ATH-R70X są dostępne na dzień pisania recenzji już od ok. 1050 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

Serdeczne podziękowania dla Pana Macieja Kirkickiego za udostępnienie Audiofanatykowi słuchawek do testów.

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

15 komentarzy

  1. Witam napisał pan „brak polaryzacji na okablowaniu”. Proszę pana recenzenta nie ma
    żadnego problemu z oznaczeniem na kablu, ponieważ sygnał do każdego kanału jest dostarczony STEREO i to gniazda decydują o tym który kanał pobrać !!. Oznacza to że może pan wybrać kabel 1 lub 2 i nie ma to żadnego znaczenia bo słuchawki będą grały poprawnie !!! Jest to wielką zaletą tych słuchawek a nie wadą.

    • to znaczy co sie okazalo :)?
      btw to w koncu jaka impedancje maja te sluchawki?

    • Ja bym powiedział ze to bardziej kwestia wygody, indywidualnego ułożenia się padów po jakimś czasie, więc żeby ich nie zamieniać miejscami dobrze by mieć oznaczenie stron. Oczywiście u każdego inaczej to wygląda.

  2. Z R70x są dwa problemy.
    Pierwszy to nieliniowy przebieg impedancji, te słuchawki w żadnym miejscu nie mają deklarowanych 470 ohm.
    Stawia to dość duże wymagania względem wzmacniacza słuchawkowego, nawet mimo ich stosunkowo dużej skuteczności.
    Impedancja tych słuchawek przez większość czasu dobija do niemal 500 ohm (no niby nie duża różnica).
    Ale skrajnie potrafi osiągnąć prawie 1100 ohm (ma to miejsce na ok. 85Hz), impedancja od 20Hz to 85Hz rośnie.
    A od 85Hz do ok. 600Hz powoli spada po czym się stabilizuje.
    Na ok. 3,5Khz jest słyszalny rezonans, a od ok. 5,5Khz impedancja znów rośnie (ale już nie tak drastycznie) i zamyka się przy ok. 620 ohm na 20Khz.

    To pokazuje, że te słuchawki są dość specyficznie zbudowane, ale też wymagają wzmacniacza który napięciowo podoła, w dobie urządzeń zasilanych z USB albo niewielkich pakietów bateryjnych parowanie takich słuchawek z tego typu sprzętem nie ma sensu.
    Mam też obawy czy aby nie jeden stacjonarny sprzęt sobie z nimi poradzi, szczególnie, że największe skoki impedancji są w zakresie basu.

    Tak więc te słuchawki mogą być zgubne brzmieniowo i bardzo wredne dla słabych czy średniej klasy wzmacniaczy projektowanych z myślą o słuchawkach z powszechną impedancją rzędu 25-100 ohm.

    • Po połączeniu z moimi dapami, wnioskuję, że będzie to nie więcej niż 100 ohm.

    • Witam,

      HD600 są równiejsze i spokojniejsze od R70X, z lepiej artykułowaną średnicą i bardziej szczerym przekazem, który nie różnicuje się w zależności od utworu i skupienia jego energii w sopranie. Z drugiej strony R70X mają mocniejszy bas, mniejsze wymagania sprzętowe oraz większą scenę. Osobiście HD600 stawiałbym wyżej od nich w wielu aspektach, mimo faktu, że przez część osób są one traktowane i opisywane jako słuchawki „nudne”.

      Pozdrawiam.

  3. Dzień Dobry. Jestem zainteresowany tymi słuchawki aktualnie dysponuje karta dźwiękowa Asus u7 xonar MKII. Czy ta karta „uciagnie” te słuchawki
    Za odp z góry dziękuję ^^

  4. Mi te słuchawki super się zgrywały z telefonem z ak4490 i charakterystyka jakimś cudem była całkiem płaska i przypominała mi fiio fa7 czy dt990pro 250ohm jednak cenowo dt990pro teraz rządzi.

  5. Te słuchawki grają gorzej od k140 to wiem bo poruwnywałen bardzo gorzej od k280 i gorzej od k 340 lepiej od k 240 w nowych lipnych wydaniach gdy je miałem chwalone takie na forach okazały się zwykłymi sluchawkami tak to określę . Zakładając je zawsze brakowało mi wokalu poza tym ok ale nie za te pieniądze k 140 cardan pierwsza wersja jepiej zagrały z topinga dx3 pro niż ath r70x ten dac wzmacniacz też ma braki za to mocna strona to bardzo emocjonalny wokal pierwsza klasa mniejsza z tym akg wygrał sprzedałem ath obecny dac to i amp to jds rev B z rca trochę stary ale lepszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *