Recenzja Audio-Technica ATH-PDG1

Sprzęt dla graczy to trochę temat tabu, ale wykreowany takowym na własne życzenie producentów, wprost uznających użytkownika tej kategorii za naiwniaka i kupującego tylko swoimi oczami. Wielu producentów próbuje swoich sił w tym segmencie, najczęściej z opłakanym skutkiem. Z różnymi rezultatami chcą także wejść tu ci bardziej markowi, ale także i w ich przypadku, choć sprzęt jest spełniającym wszelakie wymagania jakościowe i brzmieniowe, na ogół trzeba sobie odłożyć na takie słuchawki dodatkową sumę ekstra. Czy warto? Badam to na przykładzie dedykowanych graczom ATH-PDG1 od Audio-Techniki.

Możliwości konfiguracji PDG1 jest przynajmniej kilka z tak przygotowanym okablowaniem.

 

Dane techniczne

  • Przetworniki: 40 mm, dynamiczne, otwarte
  • Format: półprzenośny, pomniejszony wokółuszny
  • Impedancja: 39 Ω
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • Maksymalna moc wejściowa: 1300 mW
  • Czułość: 92 dB/mW
  • Wtyk: mini jack 3,5 mm TRRS
  • Waga: 245 g (225 g bez kabla)

 

Parametry mikrofonu

  • Typ: pojemnościowy, wielokierunkowy
  • Czułość: -40 dB (0dB=1V/Pa, 1kHz)
  • Pasmo przenoszenia: 100 Hz – 10 kHz

 

Zawartość zestawu

  • słuchawki ATH-PDG1
  • przewód z mikrofonem 1,2 m (pilot, jack TRRS)
  • przewód mobilny 1,2 m (pilot, jack TRRS)
  • przedłużacz 2 m na dwa wtyki stereo 3,5 mm pod klasyczne karty dźwiękowe (2x TRS)
  • instrukcje

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki na starcie robią nawet dobre wrażenie. Rzucają się w oczy wyglądem i wyposażeniem, dużymi nausznicami jak na swoją zdawałoby się nieco bardziej kompaktową posturę. W trakcie oględzin uderza nas ich niska waga, a także dwie rzeczy warte na wstępie do omówienia: jakość odlewów oraz ogromną łatwość w zabrudzeniu. To pierwsze jest o tyle tu aktualne, że nie przeszkadzające podczas użytkowania i nie przekładające się w żaden bezpośredni sposób na żywotność, o tyle pozostawiające troszkę mieszane uczucia w kontekście ich ceny.

Każdy z kabli ma w sobie mikrofon. Niestety tylko ten grubszy i poważniejszy serwuje dźwięk bez słyszalnych strat.

Na odlewy nadziałem się właściwie zaraz po wyjęciu z pudełka – sprzęt po chwyceniu przywitał mnie ostrzejszymi krawędziami plastików przy wnękach na kołnierze padów. Przy bardzo bliskiej obdukcji ma się wrażenie, że ATH trochę przyoszczędziło na tym aspekcie. Wspomniane odlewy czy też dbałość chociażby o to, aby np. naklejki kanałów były prosto naniesione, powodują przez chwilę zastanowienie, ale mimo wszystko nie powinno być problemów z wytrzymałością. Ma to też bardzo pozytywny efekt uboczny w postaci minimalnej wagi i to ona paradoksalnie odpowiada za część tychże wrażeń.

Trapezowa wnęka utrudnia konfekcję innych kabli, ale stabilizuje mikrofon.

Ten po osadzeniu wygląda tak. Teleskopowe ramię możemy dostosować pod siebie jak tylko chcemy.

Czerwony materiał maskujący użyty w nausznicach oraz do obicia pałąka to klasyczny już można powiedzieć akcent w słuchawkach dla graczy. Tu też o ile świetnie się to sprawdza w praktyce, pozwalając uszom i głowie oddychać, o tyle pot i łzy wyciskane w sieciowych rozgrywkach na pewno będą widoczne na nich prędzej czy później.

Warto też wspomnieć o różnicach dźwiękowych w okablowaniu – zalecam używać grubszego, jako że daje lepszą jakość sygnału i większą czystość, zwłaszcza w sopranie. Szkoda że ATH nie utrzymało jednolitego poziomu okablowania w ramach obu rodzajów. Ale też na tym wszystkim można poprzestać, bo słuchawki im dalej w las, tym bardziej nadrabiają to wyraźnymi zaletami, takimi jak:

  • fantastyczna wręcz lekkość,
  • wysoka wygoda użytkowania,
  • duża praktyczność,
  • ciekawa konfigurowalność okablowania,
  • bardzo dobra akustyka do gier i nie tylko.

Choć w formie złożonej sugerują mocny docisk, w rzeczywistości są leciutkie i wygodne.

Czerwone akcenty odpowiadają dzisiejszym standardom gamerskim, ale lubią się szybko brudzić.

Sekretem tak ogromnego poziomu komfortu PDG1 jest dobranie wyjątkowo miękkich nausznic obitych welurem z aksamitnym dotykiem a’la Beyerdynamic, a także takiego docisku, żeby słuchawki siedziały pewnie na głowie oraz cisnęły w nią jak najsłabiej. Nausznice obracają się swobodnie, nie ma tu żadnego oporu, toteż przyjmują kształt głowy i uszu błyskawicznie. No i ta lekkość konstrukcji, którą zawdzięczają właśnie wspomnianemu plastikowi.

Nausznice są w tym modelu kapitalne - mięciutkie i aksamitne. Być może pasować będą także te od HM5.

Sprzęt jest w kluczowych miejscach wzmocniony śrubami oraz elementami metalowymi, zwłaszcza w okolicach uchwytów gąbki pałąka i suwadeł. Jest także bardzo ergonomiczny z racji kompletnie odłączanego modułu mikrofonowego. Na stałe przytwierdzony jest do niego kabel sygnałowy oparty o pojedynczy jack 3,5 mm TRRS wraz z pilotem mającym w sobie potencjometr oraz wyciszenie mikrofonu. Nie jest długi (1.2 m), ale też może być rozszerzony o dodatkowy kabel (2 m) z klasycznym rozwidleniem na osobny sygnał mikrofonu oraz słuchawek. Jakość głosu nagrywana za pomocą PDG1 jest bardzo dobra – rozmówcę słychać wyraźnie i czysto, znacznie klarowniej niż np. przy wyraźnie tańszych HMC-631. Tam głos jest cichszy, bardziej gardłowy i ciemniejszy, pozbawiony części sopranowej, teoretycznie przyjemniejszy, ale nadal w ramach rozgrywek może nie być to sprawa aż tak oczywista. W ATH zaś nie natrafiłem na żadne specjalne problemy w tym względzie, jedynie potencjometr był bardziej czuły na początku i końcu swojego zakresu regulacyjnego.

Żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli co to za producent.

Tym samym, choć w pierwszym wrażeniu sprzęt może wydać się za lekki i nie do końca wykończony tak, jak np. kosztujące podobne pieniądze MSR7, w ramach bilansu całkowitego ma nad nimi kilka atutów i ostatecznie wystarczy w zasadzie jedno założenie na głowę, aby zacząć budować do siebie mocne przekonanie u użytkownika. Miałem już przez lata u siebie sprzęt, który czasami po pierwszym efekcie „wow” nie był w stanie go do końca utrzymać, ale też taki, który początkowy efekt „meh” zamieniał na końcu w duży sukces, rozkręcając się obficie w ramach cech wcześniej skrywanych lub ustępujących innym. PDG1 mam wrażenie są właśnie z tej drugiej grupy. Po wyglądzie czy też wykończeniu łatwo jest je zbagatelizować w kontekście ceny, dlatego tak kluczowe moim zdaniem jest spokojne z nimi osłuchanie się i pozwolenie poleżeć na głowie przynajmniej tą symboliczną godzinkę. A skoro już o tym mowa…

 

Przygotowanie do odsłuchów

Standardowo sprzęt poddawany był procesowi wygrzewania przez 48 godzin. Nie zwrócił mojej uwagi podczas tego czasu żadnym aspektem, a wrażenie delikatnego ogólnego wygładzenia dźwięku zrzuciłbym na grzbiet zwykłego przyzwyczajenia się moich uszu do ich sposobu grania. Tym samym można go spokojnie wyciągać z pudełka i w przeciągu wspomnianej akapit wcześniej pierwszej godziny wyrobić sobie stosunkowo rzeczywisty osąd na ich temat.

Słuchawki były przeze mnie testowane na standardowych zestawach i urządzeniach znajdujących się na wyposażeniu mojej pracowni, a także sprzęcie przyjezdnym, który uznałem za przydatny w toku ewaluacji. W zakresie tego źródłowego były to:

 

Do porównania użyłem z nimi przede wszystkim bliźniaczych ATH-PG1, a także budżetowych względem nich Somiców V2 i zabytkowych K500 EP, jako że wszystko to ma w sobie sporo cech wspólnych (np. otwartość). Z pamięci będę przywoływał również doskonale zaryte w niej K702, DT990 Edition oraz MSR7.

Muzyką jak zawsze były różnorodne pliki dźwiękowe, od MP3 i OGG VBR po FLAC 24/96 z bardzo różnych gatunków muzycznych, najczęściej elektronicznych, eksperymentalnych, ambientowych i elektroakustycznych, ale z uwzględnieniem również jazzu, klasyki, bluesa czy dynamicznej muzyki filmowej.

W zakresie gier padło m.in. na takie tytuły jak Half-Life 2, Stalker: COP (+ Misery Mod), Planetside 2, Supreme Commander: FA, czy też Tomb Raider.

 

Jakość dźwięku

Słuchawki w ogólnym zarysie prezentują się jako MSR7 ciągnięte w stronę R70X, a więc na planie muzykalnego „V”. Bardzo przyjemny i dźwięczny bas, lekko wycofana, ale doskonale czytelna średnica, „jasno-ciemna” góra, spora detaliczność i świetna scena. Tak myślę najkrócej można je opisać.

 

Bas

Jest. I to bardzo fajny, nastawiony na średni zakres, z ładnym zejściem ale też nieco mniejszą rytmiką od testowanych wcześniej MSR7. W ogóle całe brzmienie PDG1 przypomina MSR7 i tak samo naciska na wszystko w podobny sposób, jedynie odpuszczając – być może z racji bezpośrednio otwartości – rytmikę basową o pół oczka. Ma się dzięki temu wrażenie że bas, mimo podkreślenia i nacisku na średni podzakres, jest miększy i bardziej aksamitny niż w MSRach.

Oczywiście MSR7 są modelem miejskim, ale też w dużej mierze uniwersalnym. W ich przypadku jest sporo argumentów za takim strojeniem, a nawet za mocniejszym, gdyby łączyło się to z większą izolacją. PDG1 nie mają takich wymagań, toteż nie muszą się specjalnie silić na tego typu zabiegi. Jedno jest pewne – bas serwowany przez recenzowane ATH, zarówno ilościowo jak i jakościowo, jest dla mnie bardzo przyjemny. Nie zalewa, nie przekrzykuje, nie dominuje, wszystko w świetnie połączonym między sobą układzie wewnętrznym.

 

Średnica

Lekko wycofana, ale bardzo delikatnie i bardziej pozycyjnie, niż wektorowo. Jest to zakres zresztą jeszcze bliższy niż we wspomnianych MSR7 (oraz M50X), dlatego tak bardzo mi się tu podoba. Nie ma najmniejszych problemów z wokalizą, a w przełożeniu na gry i filmy: nie przeszkadzając w żaden sposób dialogom. Ma to o tyle duże znaczenie, że nie zawsze przecież obcujemy z w pełni zlokalizowanym materiałem dźwiękowym i wiele rzeczy bierzemy na słuch oraz rozumienie mowy obcej bez pomocy lektora, czy nawet napisów.

Wszystko to służy wzmocnionemu wrażeniu czytelności i klarowności przekazu gamingowych Audio-Technik. Ma swoją mocną rację bytu w muzyce, sprawdza się także i w filmach. W grach jej skutkiem ubocznym jest jedynie to, że odległość od przeciwnika może być interpretowana na krótszym dystansie, niż mogłoby się to wydawać, ale też ze zwrotem wielu konkretnych informacji, pomagających nie tylko w poprawnej lokalizacji, ale dużej co do tego dokładności.

 

Góra

Ciekawy konstrukt akustyczny, ponieważ jest jednocześnie jasna i ciemna, przypominając mi tu bardziej już nie MSR7, a R70X. Wszystko za sprawą podwójnego spadku przebiegu w przestrzeni między 4 a 5 kHz, jak również zaraz zaczynającego się wyraźnego wybicia na 5,5-6 kHz. Daje to wrażenie ekstra detaliczności, a jednocześnie nie naciska na dosyć czuły dla wielu osób punkt 4 kHz. To bardzo częste strojenie u ATH i przysparzające tej firmie wielu fanów na całym świecie.

Jakościowo stoi na satysfakcjonującym poziomie, trochę tylko niższym od MSR7, mieszając ze sobą analogowy charakter typowy dla ATH z detalicznością i precyzją, jakich wymagalibyśmy od słuchawek przeznaczonych do gier. Świetne efekty odnotowuję z nią również w muzyce, zwłaszcza elektronicznej. To bardzo dobra i ważna wiadomość zwłaszcza dla osób szukających czegoś przyjemnego i w miarę uniwersalnego, a niekoniecznie o tak dużych wymaganiach jak np. DT990 Edition czy K702.

 

Scena

Tu moim zdaniem tkwi największy atut i najmocniejsza strona PDG1. Słuchawki renderują naprawdę dobrą scenę dźwiękową, znacznie większą niż wskazywałyby na to ich rozmiary. Byłoby bardzo dziwnym zresztą, może nawet dyskwalifikującym, gdyby pod tym względem Audio-Techniki nie prezentowały się okazale. W końcu mówimy o słuchawkach dla gracza, a więc często osoby albo na swój sposób zafiksowanej na tym punkcie, a jeśli nie – to na izolacji od otoczenia. Rzadziej na basie, „bo wybuchy…”.

Scena w PDG1 jest tym samym stosunkowo dobrze wyważona, ale w specyficzny dla siebie sposób przybliżająca front ponad tyłem. Z punktu widzenia poprawności akustycznej jest to działanie błędne lub potencjalnie do sklasyfikowania jako wynikające ze względów konstrukcyjno-anatomicznych. W tym jednak przypadku daje pewną ciekawą przewagę, ponieważ dźwięki znajdujące się z przodu łatwiej jest nam kontrolować i słyszeć, gdy są bliżej, zaś te z tyłu osiągają większą gradację, powiększając przy okazji spektrum występowania.

Rozbudowanie w tył daje paradoksalnie dodatkowe możliwości użytkownikowi, bo trochę lepszy wgląd w tą często pomijaną właściwość, jaką jest kontrolowanie wydarzeń za plecami, z którymi ucho ludzki radzi sobie na ogół gorzej, niż z tymi mającymi miejsce przed nami. Także w istocie w ATH W. Shakespeare się nam kłania z Hamletem i słynnym „w tym szaleństwie jest metoda”.

 

Całościowa tonalność i charakter

Ten konkretny model Audio-Technik miał przyznam na początku spory problem z wywołaniem u mnie dobrego wrażenia. Po pierwsze odezwała się moja awersja dla produktów o przeznaczeniu stricte do gier, a po drugie – kontrastujące z wysoką ceną odlewy. Ale już pierwsze założenie rozwiało sporo wątpliwości.

Brzmienie okazało się naprawdę ciekawe i mocno przypominające mi MSR7, ale też nie identyczne co one. Jakie więc? Tak samo przestrzenne i ułożone tonalnie, z należycie zaznaczonym dołem, ale też bardziej delikatne, mniej rytmiczne, a bezpieczniejsze, zwłaszcza jeśli chodzi o wyższy sopran. Sprawdzające się kapitalnie w grach, a dopiero potem w muzyce, a więc tak jak pismo nakazuje przy takich produktach.

Najważniejsze jest to, że wszystko odbywa się bez marketingowego wykładu najeżonego frazesami o strzelaniu przez ściany na słuch, bez kiczu i tandety robionej na ślepo lub też w myśl zasady „a co tam, wincyj basu”. Słuchawki Audio-Techniki są więc z tej perspektywy mocnym zaprzeczeniem tego, co oferują np. HMC681 EVO: nadmuchany, pozorancki bas zalewający wszystko, co jeszcze jako tako będzie próbowało się przez niego przebić, a co i tak będzie zbyt stłumione, aby dać się usłyszeć z jakąkolwiek jakością czy wyrazistością.

W ATH na takie rzeczy absolutnie nie ma żadnego miejsca. PDG-1 sprawiają wrażenie, że za ich brzmieniem kroczy cały czas renoma marki i stąd też duża doza odpowiedzialności, aby użytkownik był ze wszech miar zadowolony tym, co otrzyma po wyjęciu z pudełka. Jak pisałem pod względem wykończenia może mieć jedynie wątpliwości, ale wystarczy pierwsze założenie i pierwsza rozgrywka.

Suwaki są pozbawione podziałki i wyczuwalnego ząbkowania, ale stawiają duży opór przy ustawianiu.

Audio-Technikom zresztą i tak nie jest łatwo, bowiem równie dobrze w ich cenie możemy próbować szczęścia z innymi słuchawkami przeznaczonymi stricte do muzyki, mającymi być może jeszcze większą scenę (np. K702), ale też sprawiającymi więcej problemów czy to z napędem, czy brakiem mikrofonu. Paradoksalnie próbując na nich w ten sposób oszczędzić, wpędzamy się tylko w kolejne koszta, a świadomość tego, że słuchawki cały czas nie wykorzystują swojego potencjału, będzie nas później jedynie dręczyć.

Jeśli tak spojrzeć na sprawę to okaże się, że jednak takie zestawy jak PDG-1 adresują naprawdę wiele problemów za jednym zamachem. Wygoda i jakość dźwięku, nastawienie na przestrzenność, wbudowany mikrofon, a mimo to nadal zachowane parametry zarówno zdatne na znacznie tańszy, „nieaudiofilski” sprzęt źródłowy, jak i większe bezpieczeństwo tonalne takiego sparowania.

Tym samym wracając do kwestii ceny tych słuchawek, może to trochę naiwne myślenie, ale wierzę iż ma ona w sobie ujęty koszt wygody i ergonomii, jakie zyskujemy po zakupie. Biorę, wyciągam, podłączam, gram. Bez kombinowania, zastanawiania się o synergię, czy wysączę ze sprzętu maksimum, albo chociaż optimum możliwości. Takie podejście przyznam bardzo do mnie przemawia i nadaje sporego sensu. Oczywiście najwięcej będzie go z perspektywy użytkownika będącego graczem i nie chcącego zbyt głęboko wnikać w tematykę słuchawkowego audio, jeśli interesują go tylko gry komputerowe, a dopiero potem muzyka.

Plastik może wydawać się nieciekawym, ale w kluczowych miejscach zastosowano wzmocnienia konstrukcji.

Czy więc będzie bardziej stratny od wspomnianego wcześniej wirtualnego posiadacza K702, a więc słuchawek wyraźniej predysponowanych do muzyki, a jedynie adaptowanych do zastosowań gamingowych? Też nie do końca. K702 również nie zagrają wszystkiego, potrzebują pewnej dozy świadomości ze strony użytkownika, który przy źle dobranych do siebie komponentach skonstruuje tor paradoksalnie znacznie lepiej sprawdzający się właśnie z PDG-1.

Sam osobiście bardzo lubiłem w trakcie testów słuchać muzyki na tych właśnie słuchawkach, choć dookoła mnie znajdowało się sporo innych, równie ciekawych modeli. Niedaleko padają od nich np. znacznie tańsze Somic V2, ale też na wygodzie jakoś tak częściej po drodze było mi właśnie z ATH. Dawniej mocno karciłem sprzęt tego producenta, ale konsekwentnie próbuje on odrabiać straty i wypuszczać jednak bardziej przemyślany sprzęt. Możliwe że wpływ na to ma coraz śmielej poczynająca sobie konkurencja, ale tak czy inaczej jest to dla nas – użytkowników – bardzo dobra tendencja. Jedynie cena mogłaby być niższa.

 

PDG1 vs PG1

Oczywiście nie mogło też umknąć uwadze, że ATH ma także i zamknięty wariant tego modelu. Ma, a jakże, ale też warto wiedzieć, że to sprzęt grający nieco inaczej, z racji wspomnianej zamkniętości. Mając też u siebie oba modele, zdecydowałem się wybrać na recenzję ten, który uznałem za po prostu ciekawszy i jak widać padło nie bez powodu na PDG1. Co więc mają w sobie na ich tle PG1? Dźwięk podobny, ale też nie do końca godzący niektóre swoje aspekty ze sobą.

Bas w naturalny sposób jest zwiększony ilościowo, całość nieco bardziej pogłosowa, wolniejsza i ciemniejsza, jednocześnie o mniejszej scenie. Teoretycznie jest to granie bezpieczniejsze, bo jeszcze lepiej radzące sobie z jaśniejszych źródeł (a do tego głośniejsze i tańsze), ale nie idzie to w parze z izolacją od otoczenia, która jest raptem przeciętna.

Tym samym pryska potencjalna zaleta płynąca z zamkniętości, bowiem nie wszystkie dźwięki za cenę akustyki zostają nam z otoczenia wygaszone. Rozwiązanie to byłoby dobre dla osób chcących za wszelką cenę mieć słuchawki zamknięte z nausznicami skórzanymi i dającymi jakąkolwiek izolację bez grzebania w popiele wygody, aczkolwiek też warto mieć na uwadze, że w przypadku PG1 jednak bardziej preferowałbym K550 z osobnym mikrofonem.

 

Łatwość w napędzeniu i wysterowaniu

Akapit ten postanowiłem wyłuszczyć specjalnie dla PDG1 m.in. dlatego, że uważam go nie tylko za ich cechę składową, jaką opisuję praktycznie w każdej swojej recenzji nawet jeśli nie osobno, to po drodze opisu regularnego, ale też z powodu poczucia, że Audio-Technica próbuje wliczać sobie ekstra w cenę fakt bardzo łatwego napędzenia i wysterowania tego modelu.

ATH-PDG1 nie mają specjalnych wymagań co do źródła. Podłączone np. pod Xonara DX nie będą miały żadnego problemu aby zagrać dobrze, czytelnie i bez specjalnych sybilantów. Odróżnia to je od innych słuchawek polecanych przeze mnie w tym przedziale cenowym. Z K702 na ten przykład taki numer nam już raczej nie przejdzie i konieczne będą ku temu dodatkowe inwestycje. Z DT990 również staniemy przed podobnymi problemami, choć jednym z już wyeliminowanych będzie bas – model ten ma go znacznie więcej niż K702 wprost z pudełka.

To samo tyczy się wysterowania: sprzęt czuje się stosunkowo dobrze tak na tym grającym bardziej technicznie, jak i bardziej naturalnie. Zawsze jednak premiowany będzie ten wyższej klasy i z lepszą sceną, zwłaszcza przez osoby będące – parafrazując trochę nazwę mojego bloga – scenofanatykami. Oczywiście nie ma w tym nic złego i z całego serca popieram. Jak to mówią, dobra scena nie jest zła.

 

Podsumowanie

Audio-Technica ATH-PDG1 swoją siłę budują w miejscu łączenia się ze sobą trzech obszarów: użyteczności, wygody i sceniczności. Są to trzy kluczowe aspekty każdej pary słuchawkowej o przeznaczeniu dla graczy. Odpinane kable z dwoma rodzajami mikrofonów, ogromna wygoda umożliwiająca bardzo długie rozgrywki oraz wysoki współczynnik sceniczności i otwartości bez sybilowania sprawiają, że w istocie są to słuchawki mające wszelkie predyspozycje do sprawdzenia się w grach. Ale również i w muzyce są niezgorsze, zwłaszcza elektronicznej, w której ich właściwości naturalnie dają o sobie znać. To bardzo skrupulatnie przemyślana konstrukcja pod tym względem i praktycznie jedynymi punktami, w których można mieć względem nich uwagi, są surowość wykończenia plastików i wcale nie taka skromna cena, która o ile nie z brzmieniem i wygodą, to jednak właśnie z owym wykończeniem odlewów trochę nie koreluje.

Mimo że cena mogłaby być nieco niższa, to naprawdę świetne pod względem ergonomii i otwartości słuchawki.

Mimo tego faktu i już po zakończeniu odsłuchów nadal bardzo często sięgałem ręką po ATH. Powodem była nie tylko bardzo fajna scena, ale też wysoka wygoda. To jedne z najwygodniejszych słuchawek tego typu jakie dane mi było używać. Wszystko przez połączenie bardzo rozsądnie dobranego docisku oraz delikatnych nausznic z aksamitnym wykończeniem, w którym dosłownie idzie utonąć z rozkoszy przy kontakcie ze skórą. Materiał ten bardzo przypomina mi srebrne nausznice z Beyerdynamiców (oznaczenie EDT990V). A jeśli doliczymy do tego bardzo fajny bas, bezpiecznie dobraną górę oraz scenę, która przy nie aż tak wielkich rozmiarach tych słuchawek pozostawia człowieka z rozdziawioną buzią na fotelu, wychodzi nam całkiem solidny model słuchawkowy o przeznaczeniu właściwie uniwersalnym. Łatwe w napędzeniu i wysterowaniu, grają nawet ze zwykłej karty dźwiękowej całkiem sensownie. Choć płaci się tu także i za markę, to jednak też i za brzmienie + wygodę + rzeczoną uniwersalność jako coś dostępne od ręki i razem, a nie osobno.

Słuchawki są do nabycia m.in. w Top HiFi w cenie 799 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • bardzo lekka i poręczna konstrukcja
  • wysoka wygoda użytkowania nawet przy dłuższych sesjach
  • w pełni konfigurowalny, odpinany mikrofon
  • przynajmniej kilka opcji podłączenia słuchawek wraz z mikrofonem do źródła dźwięku
  • wzmocniony system regulacji i wysunięcia muszli
  • otwarte, detaliczne i bardzo dobrze wystrojone brzmienie z przyjemnym basem
  • świetna scena oraz duże poczucie otwartości
  • duża łatwość w napędzeniu i wysterowaniu
  • uniwersalne – bardzo dobrze sprawdzają się zarówno w grach, jak i muzyce

Wady:

  • wykończenie odlewów mogłoby być jednak trochę lepsze
  • czerwone materiały podatne na zabrudzenia
  • wysoka trudność w konfekcji niefabrycznego okablowania
  • cienki kabel z pilotem degraduje trochę brzmienie
  • nierówny przyrost głośności na potencjometrze
  • z racji otwartej konstrukcji: brak izolacji od otoczenia
  • cena modeli z tej serii mogłaby być mimo wszystko ciut niższa

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

16 komentarzy

  1. Witam,
    Bardzo ciekawa recenzja. Nie wie Pan czy warto dopłacać do modelu wyższego ATH-ADG1X ? Obecnie posiadam HiFiman He-400i ale potrzebuje czegoś z mikrofonem oraz dobrym pozycjonowaniem. Byłbym wdzięczny za podpowiedź.

    • Witam Panie Marcinie,

      Dziękuję. Jeszcze nie wiem, ale znając ATH niemożliwym jest, aby producent nie postarał się o scenę w wyższym modelu. Spodziewałbym się więc na tą chwilę, że ADG1X zaprezentują się jako rozwinięcie testowanego tu modelu, przynajmniej w zakresie wstępnego przekonania.

  2. Witam, co Pan myśli AKG K612 + jakiś zewnętrzny mikrofon czy nie ma się co bawić i wybrać te? Jakość dźwięku na czyją stronę?

    • Witam Panie Pawle,

      Raczej nie ma się co bawić. Aby mieć taką jakość nagrywania i ergonomię jak przy PDG1, musiałby Pan zakupić najlepiej ModMic’a, a to wraz z kosztem słuchawek wyniesie prawie 1000 zł. Zestaw taki będzie miał dwa kable zamiast jednego i będzie z racji większych wymagań AKG trudniejszy w napędzeniu. Warto byłoby mieć wtedy jakieś sensowne źródło przy boku. A i tak brzmieniowo przyznam preferowałbym PDG1 z racji wyraźnie większej sceny.

    • Dziękuję za odpowiedź, zapewne posłucham pańskiej rady i pobawię się z Audio-Technica, a tak poza tym to wykonuje Pan super robotę i proszę trzymać tak dalej 🙂

    • Również dziękuję Panie Pawle za słowa uznania. Postaram się :).

  3. Jak by Pan porównał te słuchawki z Kingston HyperX jeśli chodzi o bas, czy maja więcej basu względem wyżej wymienionego modelu czy raczej są neutralne?

    • Mógłbym takiego porównania dokonać najwyżej z pamięci, a to czasami trochę bałamutny doradca. Więcej basu przypisałbym jednak raczej Kingstonom. PDG1 mogą wydać się natomiast większości osób faktycznie bardziej neutralne, choć na niedobór basu też nie narzekają.

    • Osobiście Panie Andrzeju nie spotkałem się z taką konstrukcją, a przynajmniej nie w ramach sprzętu, który mógłbym polecić. Znacznie taniej i prościej jest dokupić mikrofon osobno i stosować razem ze słuchawkami, czy to lavalier czy stojący. Jeśli miałby to być natomiast mikrofon teleskopowy, często stosuje się Antliona ModMic.

  4. Witam,

    Jak wygląda scena w porównaniu z innymi słuchawkami, na przykład wspomnianymi w recenzji R70X albo AKG z serii K7?

  5. Witam serdecznie. Byłem szczęśliwym posiadaczem słuchawek AKG K240 Studio. Niestety pod moją nieobecność stoczyły batalię z moim dzieckiem. Ku mojemu zaskoczeniu słuchawki przegrały. Wiec postanowiłem kupic nowe. Jako że czasem też pogrywam na komputerze moją uwage przykuły właśnie te słuchawki. Ale lubię też wyjść na spacer i posłuchać muzyki, gust ogólny, teraz „gwałce” Sin Lux – Easy. Myślę właśnie nad tymi sluchawkami i alternatywą AKG K550. Zależy mi na scenie i w miarę dobrej lokalizacji. Źródłem dźwięku w komputerze jest Asus Xonar Phoebus a źródłem dzwieku na ulicy jest HTC 10(wiem że ma też jakiś wzmacniacz sluchawkowy wbudowany). Jeżeli byłby Pan miły coś doradzić będę wdzięczny. Pozdrawiam serdecznie :).

  6. Witam serdecznie,
    Po recenzji jestem zainteresowany zakupem tych słuchawek ale nurtuje mnie jedna sprawa. Do napędzenia użyję Audiotrak Prodigy Cube i mam tu osobne wejścia dla słuchawek i dla mikrofonu. Na zdjęciach zauważyłem, że kabel od mikrofonu posiada jeden jack od słuchawek i mikrofonu. Jak to podłącze? Czy może źle coś widzę?

    • Witam,
      W zestawie jest przedłużka z rozgałęzieniem. Nie powinno być żadnego problemu z podłączeniem. Pierwsze zdjęcie w recenzji po lewej stronie przy pudełku 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *