G1 jest najmniejszym przedstawicielem rodziny zewnętrznych kart dźwiękowych dedykowanych graczom. Jednocześnie najtańszym i zawierającym w sobie bezwzględne minimum przyłączeniowe, ale dzięki temu kwalifikującym się wybornie dla wszystkich tym, którym sprzęt maksymalnie mały, tani i przenośny jest na rękę. Odpowiedzieć pozostanie wtedy już tylko na pytanie, czy warto, nawet za tak małą kwotę interesować się tego typu produktami i w jakich okolicznościach mają one szansę sprawdzić się w użytkowaniu.
Dane techniczne
- Procesor dźwiękowy: Sound BlasterX Acoustic Engine Pro
- Tryby wzmocnienia napięciowego: LOW, HIGH
- Obsługa słuchawek o opornościach: 32-300 Ohm
- Maksymalny tryb próbkowania: 24-bit / 96 kHz
- Maksymalna ilość kanałów na wyjściu: stereo
- Wyjścia: słuchawkowo-mikrofonowe jack 3,5 mm TRRS
- Odstęp sygnał-szum: 93 dB
- Wsparcie systemów: Windows x86/x64 (Vista, 7, 8, 8.1, 10), Mac OS (od OS X 10.8 w górę)
- Interfejs: USB
Zawartość zestawu
- karta Creative Sound Blaster G1
- instrukcja obsługi
- adapter kablowy TRRS – 2x TRS
- karta gwarancyjna
Jakość wykonania i konstrukcja
Urządzenie przychodzi do nas w prostym, wąskim pudełku i zawiera w sobie praktycznie samo urządzenie. W takiej wersji też znalazło się na testach, aczkolwiek obecna wersja oferowana jest od razu z adapterem, który pozwala podłączyć słuchawki z mikrofonem w formie dwóch wtyków Jack 3,5 mm TRS. Wiąże się to z tym, że G1 ma tylko jedno gniazdo (faworyzujące ich własny model headsetu o nazwie H5) i obsługuje albo zwykłe słuchawki na pojedynczy wtyk TRS, albo z mikrofonem na wtyku 4-polowym TRRS.
Sprzęt podłączymy do komputera lub konsoli PlayStation 4 za pomocą gniazda USB, wyprowadzonego w formie wtyku z krótkim, ok. 5 cm kabelkiem w otulinie plecionej. Do niego przymocowane będzie same urządzenie – w plastikowej obudowie, z logiem Sound Blaster na metalowej blaszce wierzchniej i otworem w kształcie litery X świecącej na czerwono podczas pracy. Niestety G1 nie posiada funkcji takiej jak np. E5, gdzie jasność podświetlenia zdradzała od razu natężenie dźwięku. Poziom głośności jest regulowany w pełni cyfrowo i za pomocą zasobnika systemowego, premiując tym samym np. klawiatury z oddelegowanymi do tego celu przyciskami multimedialnymi.
Choć może nie wydawać się to zbyt oczywiste, zwłaszcza w tak niskiej cenie, ale ogólnie całość wykonana jest naprawdę bardzo fajnie, bez wrażenia że plastik się uszkodzi, połamie czy wygnie od samego patrzenia. Z kolei zastosowanie odcinka grubego, dosyć sztywnego kabla w materiałowym oplocie mimo wątpliwości może być bardzo korzystne przy np. laptopach, zapobiegając wyginaniu gniazda/wtyku USB (jak np. niektórzy użytkownicy obawiają się przy urządzeniach w formie jednorodnego „klucza” USB w stylu DragonFly) i przenosząc na siebie wszelkie naprężenia mechaniczne. Plus tym samym dla producenta, że faktycznie przysiadł i pomyślał nad tym projektem od tej strony.
Urządzenie może działać bez sterowników i bezpośrednio z gniazda USB, od pierwszego podłączenia oferując nam maksymalny gain. Jednakże należy pamiętać, że praktycznie wszystkie mechanizmy dodatkowe oferowane przez tą kartę nie będą działały, póki nie zainstalujemy faktycznych sterowników producenta. Po ich zainstalowaniu, nadal nie będziemy mogli zarządzać kartą z zasobnika systemowego, także aby cokolwiek ustawić poza oczywiście głośnością główną, musimy zawędrować w stronę zasobnika i kliknąć podwójnie na ikonę „X”, jaka pojawi się zaraz po udanej instalacji.
Sterowniki
Po jego kliknięciu oczom naszym ukaże się panel sterownika. Jest stosunkowo prosty, ale czytelny i dający tym razem dostęp do wszystkich możliwych opcji.
W zakresie dodatków (Scout mode, Acoustic Engine itd.) oraz ich funkcjonowania, aktywacja każdego z nich to decyzja w ramach określonych potrzeb danego użytkownika. Z własnej perspektywy, a więc osoby zorientowanej głównie na stereo, aktywacja np. symulacji przestrzennej jak zawsze skutkowała brakiem przestrzenności w ramach mojej indywidualnej percepcji. Dlatego nie ma czegoś takiego jak „dobre ustawienie karty”, jak również pytania „jak ustawić EQ i efekty żeby było dobrze” są delikatnie mówiąc nie na miejscu. Ustawienia należy dobierać indywidualnie i tak, aby faktycznie samemu być zadowolonym. W moim przypadku praktycznie zawsze wszystkie ustawienia dodatkowych efektów są wyłączone i jedyne, w czym lubię siedzieć, to korektor wraz ze specyficznymi parami słuchawek, które wiem jak ustawić i na jakim zakresie.
W temacie jeszcze efektów dźwiękowych chciałbym odnotować, że Crystalizer zachowuje się w sposób symulujący jakby zabezpieczenie przeciwko clippingowi, a więc przyciszanie się muzyki w sytuacji wejścia partii z podkręconym natężeniem dźwięku. Poza tym jednak nic innego w zakresie negatywnym nie stwierdziłem. Smart Volume czy podbicie basu działały jak trzeba, nie było żadnego efektu zniekształconego dramatycznie stukania w karton itp. rzeczy. Dlatego też myślę, że układ można za swoje programowe dodatki pochwalić.
Jedynym wyjątkiem będzie tylko niestety niedziałające w moim przypadku ASIO, zwracające błędy częstotliwości próbkowania. Tylko tryb WASAPI okazał się receptą na pracę karty w stanie wyłączności. Co ciekawe, ASIO dostarczane wraz z AE-5 działało.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Testy wykonywane były z perspektywy najnowszych dostępnych sterowników w chwili jej przeprowadzania (wersja 1.02.16 + najnowsze dostępne oprogramowanie układowe). Podczas testów skupiłem się głównie na słuchawkach niższych klas, ponieważ taki właśnie sprzęt jest dla G1 dedykowany. Choć nie znaczy to, że nie sięgnąłem po droższe rozwiązania dokanałowe i pełnowymiarowe. Sumarycznie były to przede wszystkim modele:
Za punkt wzorcowy służyły głównie układy zintegrowane wymienione w recenzji, ale też inne urządzenia marki Creative, takie jak Omni Surround 5.1 czy G5 z wcześniejszych odsłuchów.
Jakość dźwięku
Urządzenie gra w sposób naprawdę przewidywalny i najprościej można je opisać jako uproszczoną wersję Sound Blastera Omni Surround 5.1 lub mocno uproszczoną G5 (to do tej pory najniższy model z tej serii jaki testowałem). Oznacza to granie nieskomplikowane i typowe dla współczesnego Creative’a: na planie umiarkowanego, rozsądnego „V”, z neutralną średnicą i lekkim naciskiem na skraje: bas oraz sopran. Przy czym co jest warte zaznaczenia, ten najwyższy sopran, ulokowany w bardzo wysokich oktawach, nie jest aż tak przemożnie podkreślany i układ nie stara się tam cudować na siłę. Ma to w efekcie przełożenie trochę na scenę, która jest akceptowalna i dostateczna, renderowana na planie eliptycznym, bardziej na boki niż w na osi przód-tył. W zakresie tonalności na tym tak naprawdę możemy zakończyć opis szczegółowy. Ważniejszym jest moim zdaniem ten bardziej ogólny i dlatego forma recenzji będzie tym razem bardziej płynna oraz wymieszana z kilkoma dodatkowymi aspektami i tłem porównawczym.
Ogromnie interesującym myślę dla większości czytelników zagadnieniem będzie możliwość ewentualnego taniego wykpienia się z tematu zastąpienia lub ulepszenia właściwości układu zintegrowanego na płycie głównej. Łączy się to ze wspomnianym opisem ogólnym, klasyfikacją G1 między różnego rodzaju rozwiązaniami. Być może więc pewnym zaskoczeniem będzie stwierdzenie, że Creative wcale nie deklasuje układów zintegrowanych, a bardziej plasuje się w początku peletonu, jaki biegnie ku jakościowej mecie. Krótko mówiąc: G1 gra na poziomie lepszej jakości układów zintegrowanych z komputerami przenośnymi i płytami głównymi.
Oczywiście mnogość kości stosowanych w komputerach PC na przestrzeni lat powoduje, że nie do końca można ze 100% pewnością stwierdzić bezwzględną „lepszość” G1 nad tego typu rozwiązaniami (i na odwrót). Sytuacja zmienia się bowiem w momencie, gdy trafimy na lepszej klasy płyty główne, w których spotkamy lepszej jakości układy zintegrowane. Zresztą już od pewnego czasu obserwować można inwestowanie przez producentów dodatkowych środków w sposób implementacji takich układów. Cele są proste: mniej przebić, mniej szumów, lepsza jakość dźwięku, większa głośność, a sam temat przewija się praktycznie co rusz po różnych forach.
W trakcie testów posłużyłem się trzema układami zintegrowanymi: VIA VT1608S, ALC892 oraz SupremeFX (ALC1150). Badałem przede wszystkim ich korelację względem G1 pod kątem nie tylko jakości dźwięku jako ogółu zdolności akustycznych, ale też poziomu zaszumienia oraz głośności maksymalnej.
Sound Blaster okazał się być ze wszystkich najgłośniejszy i w trybie wysokiego wzmocnienia pewnie zajął pierwsze miejsce. Drugie przypadło SupremeFX (skrótowo będę go nazywał SFX). W trybie niskiego wzmocnienia, głośność utrzymywała się mniej więcej w okolicach ALC892.
W zakresie jakości dźwięku zaskoczę ponownie: SupremeFX okazał się układem grającym całościowo „lepiej” od G1. Co to dokładnie znaczy w praktyce? G1 legitymował się trochę gorzej wypełnionym basem, mniejszą dynamiką oraz lekką „cyfrową” naleciałością na sopranie, a także mniejszą sceną na szerokość. Przełączenie się tymi samymi słuchawkami pod SFXa słyszalnie natomiast przywracało większe nasycenie barw i oczyszczało sopran, także barwowo. Oczywiście wszystko to działo się w granicach rozsądku. Podejrzewam że tak samo będzie z układami z serii Crystal Sound na płytach Asusa z rodziny PRIME. Jak natomiast sprawy mają się u innych producentów na ich płytach – to już pytanie otwarte i wymagające sprawdzenia. W kontekście pozostałych rywali, poziom jakościowy znacznie mniej kontrastował już z ALC892, jednocześnie przebijał wyraźnie układ VIA.
Ostatnią płaszczyzną z wymienionych był szum i podatność na przebicia. Znów najlepiej wypadł SupremeFX. Można do pewnego stopnia założyć, że ekranowane układy oparte o lepszą elektronikę na innych płytach Asusa będą zachowywały podobny pułap, jeśli nie lepszy. Zaś inne układy, np. po stronie MSI, będą przynajmniej próbowały osiągnąć podobne rezultaty. SFX charakteryzował się najmniejszym szumem własnym oraz podatnością na zwracanie przebić. Pod tym pierwszym względem niestety Creative wypadł najgorzej, szczególnie ze słuchawkami wysokowydajnymi i dokanałowymi, a już w ogóle szczególnie w trybie wysokiego poziomu wzmocnienia. Natomiast w zakresie przebić nie było źle i tu najgorzej wypadł ponownie układ VIA. Jak więc widać – jeśli ktoś spodziewał się deklasacji układów zintegrowanych, nie do końca ta sztuka się udała. Ale też osoby liczące na potknięcie G1 i pozwolenie by „integry” go zadeptały, muszą obejść się smakiem. Czym więc tak właściwie jest G1 i kiedy wykorzystamy maksymalnie jego potencjał?
Zastosowania
Sound Blaster G1 jest dla mnie osobiście urządzeniem, które próbuje walczyć o klienta głównie prostotą techniczną, dodatkowym oprogramowaniem i ceną, a także walorami, na jakie spora część użytkowników nawet w tak niskiej cenie zwraca uwagę (np. głośność maksymalna). Jego nabycie nie kwestionuje sensu nabycia droższych urządzeń audio, nie musi też oznaczać bezwzględnej ewolucji dźwięku już posiadanego w kontekście jakości całościowej. Ze swojej strony traktowałbym go więc bardziej jako po prostu zewnętrzny substytut dobrego układu zintegrowanego, a także dobrą alternatywę i wyjście z trudnej sytuacji w kilku konkretnych scenariuszach:
- gdy głośność układu zintegrowanego jest absolutnie niewystarczająca i chcemy zwiększyć ją jak najmniejszym kosztem,
- gdy układ zintegrowany jest bardzo niskiej jakości, uległ on uszkodzeniu lub nie jest możliwe jego użytkowanie (problemy ze sterownikami, blokowanie się dźwięku itd.),
- gdy zależy nam na możliwościach oferowanych przez sterowniki Creative (np. Scout Radar czy EQ),
- gdy posiadamy słuchawki o większej oporności (a co wynika z pierwszego punktu tej listy).
W takiej sytuacji G1 generalnie przebije większość tego, co możemy dostać na USB do 100-120 zł. Z racji bardzo małych rozmiarów zwłaszcza posiadacze laptopów będą mogli się nim nacieszyć, gdyż dla nich możliwości wymiany układu na inny praktycznie nie istnieją. W innych scenariuszach bardzo szybko natomiast trafimy na wyczerpanie się pokładów jakościowych G1.
Układu tego unikać powinny głównie osoby pracujące na wydajnych, dokanałowych słuchawkach o dużej czułości. Na nich sprzęt ten będzie obawiam się zbyt mocno szumiał i niemożliwe jest, aby nam ten fakt nie przeszkadzał. Osoby mające problem z przebiciami również niekoniecznie mogą je rozwiązać za pomocą G1, choć powinno dać się je zminimalizować. Tu znów problemem mogą być głównie słuchawki dokanałowe o dużej czułości. Przykładowo, zarówno Aune E1 jak i Audeze iSine 20 zwracały szum nawet w trybie Low Gain. Całkowicie odporne na to były natomiast Etymotic MK5, aczkolwiek są to jedne z najbardziej wymagających Etymoticów i tym samym podpierają tylko schemat zachowawczy dot. G1. Na większych słuchawkach, takich jak M220 BLACK czy HD800, nie słyszałem specjalnych problemów.
Podsumowanie
Najtańszy układ producenta z Singapuru jest ciekawą alternatywą dla osób, które posiadają niskowydajne słuchawki i nie są zadowolone z głośności uzyskiwanej na układach zintegrowanych. Jednocześnie nie definiuje na nowo pułapów jakościowych, mieszając się w tłumie wielu rozwiązań tego typu, a nawet z niektórymi wprost przegrywając na uzyskiwanym na wyjściu brzmieniu, będącym w zasadzie uproszczonym wydaniem tego znanego z Omni Surround 5.1 czy też droższych wariantów z serii G. Niemniej są sytuacje, w których układ taki jak G1 może okazać się nieoceniony, a które wymieniłem w odpowiednim akapicie w tejże recenzji.
Wykonanie i wyposażenie – w zasadzie trudno jest się do czegoś konkretnego w małym G1 przyczepić. Chyba jedynie do tego, ze jego obudowa typu gloss daje się dosyć łatwo zarysować od typowego użytkowania. Poza tym brak uwag.
Jakość dźwięku – jak pisałem, sprzęt nie redefiniuje jakości per-se i trzyma się raczej czołowej stawki układów zintegrowanych, zarówno pod względem strojenia, jak i klasy dźwięku. Przebija sporo takich układów i daje się wyprzedzić tylko tym najlepiej zaimplementowanym.
Możliwości i ergonomia – w kontekście cech fizycznych zastanawia forsowne nastawianie się na ich rodzime słuchawki H5 poprzez zastosowanie pojedynczego gniazda TRRS, ale to kontruje dołączony do zestawu adapter. Cieszą regulowany gain i całkiem dobrze rozbudowane sterowniki. Bolą kapryśne ASIO i szum własny obecny tylko podczas odtwarzania, ograniczający zastosowanie do słuchawek wymagających trochę większej mocy i mających trochę większą oporność.
Opłacalność – posiadacze dobrze zaimplementowanych układów z serii SupremeFX czy Crystal Sound mogą spokojnie pozostać przy swoich rozwiązaniach lub zastanawiać się nad lepszym sprzętem, np. G5. Natomiast w przypadku słabszych i tańszych układów zintegrowanych G1 na pewno będzie ulepszeniem, zwłaszcza mocowym. To właśnie takie scenariusze – obok połączenia z konsolą PS4 – nadają jej ostatecznej opłacalności.
Sprzęt na dzień pisania recenzji można nabyć za ok. 130 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- całkiem solidne wykonanie mimo niskiej ceny
- poręczny i nie wyginający gniazda USB
- możliwa współpraca z PS4
- konfigurowalny gain
- dołączony adapter do zestawu dla słuchawek z podwójnym wtykiem
- profilowanie i dobrze rozbudowane sterowniki
- możliwość pracy bez instalacji sterowników
- bardzo fajne zarządzanie EQ
- jakość dźwięku dosyć adekwatna do swojej klasy cenowej
- bardzo głośny w trybie 300 Ohm, przez co radzi sobie także i z mocniejszymi słuchawkami
- opłacalny układ, jeśli spełnione są warunki opisane w recenzji
Wady:
- nie do końca jest w stanie konkurować z wyższej klasy układami zintegrowanymi
- delikatne wrażenie „cyfrowości” na górze, typowe dla wielu budżetowych układów
- słyszalny szum podczas odtwarzania na słuchawkach dokanałowych
- niespecjalnie działający tryb ASIO
- zdaje się, że Crystalizer nie działa poprawnie
Serdeczne podziękowania dla firmy PowerSales International za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Do recenzji wkradł się drobny błąd. Mianowicie w specyfikacji na początku recenzji maksymalna podana impedancja to 600 omów, podczas gdy jest to 300 omów, co widać w zrzucie ekranu z panelu kontrolnego z ostatniej zakładki.
Dziękuję za czujność, poprawione.
Na słuchawkach isk HD9999 (32 OHM) denerwujący szum. Na słuchawkach od telefonów komórkowych również.
Słuchawki reklamowałem. Dostałem drugie z tym samym problemem. Żałuje że je kupiłem. Szum jest naprawdę uporczywy jak z kasety magnetofonowej.
Niestety G1 również i u mnie szumiał, a co punktowałem mu za wyraźną wadę. Pewnym rozwiązaniem może być iFi iEMatch, ale to zbyt drogie akcesorium aby był sens rozważania jego zakupu do G1. Lepiej zsumować wtedy cały budżet i kupić coś sensownego, np. FiiO E10K albo nawet i K3. Oba są na sklepie w razie czego. Można też kupić dowolny inny układ, byle tylko spełniał wymagania.
Cześć,
Będzie może kiedyś recenzja tego Creativa Omni? Często jest przytaczany w recenzjach.
A szukam wstępnie DAC pod DT990 32 Ohm. Najlepiej z wzmacniaczem mikrofonowym i raczej bardziej ciemnym niż jasnym (Fiio, Black Cube odpadają chyba). Jakoś też do Dragonfly nie jestem przekonany (brak wzmocnienia mikrofonowego, brak regulacji manualnej).
Witam Panie Krzysztofie,
Nie, recenzji nie będzie. Problemy z firmware oraz awaryjność. Słuchać słuchałem i tylko stąd się na to urządzenie od czasu do czasu powoływałem. Pytania zakupowe natomiast należy zadawać na forum.