Ironia historii doprawdy. Już kiedyś miałem styczność z kartami tego producenta. Było to anno domini diabli wiedzą kiedy, ale chyba okolice roku 2007, może jakoś tak. Kartą wybraną stał się Creative X-Fi Gamer. Cirrusy, Wolfsony i takie tam, a także recenzja, za którą dawno temu miałem się zabrać, ale jakoś nie znalazłem ostatecznie w sobie dość motywacji. Była to jednak nawet sympatyczna karta o wyraźnie neutralnym brzmieniu z tendencją do jasności i suchości. Ale tak jak rozpoczęły się aktualizacje oprogramowania, a zwłaszcza systemów operacyjnych w tamtym okresie, wyszło na jaw jak wiele rzeczy nie było dopracowanych oraz w jak ślimaczym tempie na światło dzienne wypełzają kolejne wersje sterowników. Stare dobre czasy, kiedy człowiek gdyby przestał przeklinać, przez większość dnia nie wydałby z siebie ani jednego słowa. Czasy to jednak już bardzo odległe, a choć mentalność użytkowników i pamięć zmianie nie uległy, tak jednak w nowej erze cyfrowego audio firma postanowiła znów zawalczyć o niegdyś utraconą pozycję i pokazać, że ma w rękach jeszcze dobre wyczucie tematu, a stare demony już ją nękać przestały. Przed Państwem tym razem wielki powrót karty dźwiękowej z serii Sound Blaster w postaci modelu G5 (SB1700).
Dane techniczne
– Konwerter cyfrowo-analogowy: Cirrus Logic CS4398
– Procesor dźwiękowy: Creative SB-Axx1
– Układ wzmacniacza słuchawkowego: Texas Instruments TPA6120A2
– Moc wzmacniacza słuchawkowego: brak oficjalnych danych*
– Tryby wzmocnienia napięciowego: LOW (+5 dB), HIGH (+15 dB)
– Obsługa słuchawek o opornościach: 32-600 Ohm
– Maksymalny tryb próbkowania: 24-bit / 192 kHz
– Maksymalna ilość kanałów na wyjściu: stereo
– Wejścia: optyczne (mini TOSLINK), liniowe jack 3,5 mm, mikrofonowe jack 3,5 mm
– Wyjścia: optyczne (mini TOSLINK), liniowe jack 3,5 mm, słuchawkowe jack 3,5 mm TRRS
– Opór wyjściowy: 2,2 Ohm
– Odstęp sygnał-szum (DAC): 120 dB
– Wsparcie systemów: Windows x86/x64 (Vista, 7, 8, 8.1, 10), Mac OS (od OS X 10.8 w górę)
– Interfejs: micro USB
W zestawie prócz karty otrzymamy jedynie drobnicę:
– instrukcję obsługi,
– kabel micro USB,
– kabel TOSLINK – mini TOSLINK,
– kartę gwarancyjną.
*estymowane wartości na bazie E5 w treści recenzji.
Jakość wykonania i konstrukcja
Karta przychodzi do nas w formie małego pudełka skrywającego kanciastą piersiówkę. Naprawdę tak to wygląda. Nadaje to jednak karcie specyficznego klimatu i rzucającego się w oczy nowoczesnego wyglądu. Obudowa wykonana została niestety z plastiku, sprytnie imitującego aluminium, aczkolwiek jakość materiałów i sposób ich spasowania są bardzo dobre. Co do aluminium, w sumie to nawet nie można powiedzieć, że takowych elementów nie ma. Jest jeden – pasek z logo i podświetlanym znakiem X. Uroczo. Zwłaszcza, że obudowa z aluminium dałaby tu zarówno dodatkową ochronę przed zakłóceniami, o które przecież łatwo przy urządzeniach zewnętrznych (często bliska obecność telefonów i innego sprzętu), jak również lepsze oddawanie ciepła do otoczenia. G5 bowiem potrafi odnotować ok. 32-36’C w sytuacji niedostatecznej cyrkulacji powietrza w pomieszczeniu na dolnej powierzchni, pokrytej dodatkowo w całości gumową warstwą pełniącej rolę ogromnej stopki (i niestety lepiku na wszelaki brud). Nie ma jednak z tym żadnej tragedii, w obu przypadkach. Wymienić można najwyżej w wadach, ale kwestia to marginalna.
Konstrukcja jak już pisałem jest solidna i zwarta. Urządzenie sprawia wrażenie porządnie zbudowanego i odpornego na uszkodzenia, z dobrym spasowaniem elementów oraz ich wykończeniem. Także choć jest to plastik, producent tym razem unika powtórki z Jam’ów i stosuje faktycznie materiały odpowiedniej jakości.
Urządzenie wyposażono całkiem poważnie i to nie tylko w kontekście realnego asortymentu gniazd i przycisków, ale również i wnętrzności. W środku przywita nas przede wszystkim szczytowy układ DAC od Cirrus Logica, wiernego kompana większości układów Creative, a dokładnie model CS4398 z odstępem sygnał-szum na poziomie 120 dB i umiejętnością dekodowania sygnału cyfrowego do gęstości 24-bit / 192 kHz. Wtóruje mu sekcja wzmacniacza, którą wieńczy klasyczny i znany chociażby z Essence STX układ Texas Instruments TPA6120A2. Na wyjściu słuchawkowym sprzęt osiąga niską oporność własną, bo na poziomie tylko 2,2 Ohma. Rolę procesora dźwięku i głosu pełni ich autorski układ SB-Axx1. Można zwrócić uwagę, że zabrakło np. obsługi DSD, ale to urządzenie nie jest przypomnę pozycjonowane na rynek audiofilski.
Producent skąpi za to informacji na temat dodatkowych parametrów sprzętu, toteż można domniemywać, że nie chce się nimi chwalić z bardzo konkretnego powodu. Jakiż to powód? Pewnie po prostu nie powalają i boi się, że odgoni to klientów. Tyczy się to głównie mocy wzmacniacza, bowiem jak dla mnie jest to ważna informacja, ale ktoś w Singapurze uznał, że niekoniecznie. Jeśli założyć, że parametry G5 będą zbliżone do E5, to oferuje on umiarkowaną moc wynoszącą odpowiednio:
– dla 32 ohm: ~1.84V, 105 mW (low gain)
– dla 300 ohm: ~1.78V, 109 mW (high gain)
– dla 600 ohm: ~5.72V, 54 mW (high gain)
Jest to zrozumiałe, ponieważ przez USB musi obsłużyć jeszcze HUBa i komunikację własną wraz z zasilaniem, ale nadrabia to m.in. większym wzmocnieniem napięciowym (gain). A i jakby tak spojrzeć na same wartości mW, to w sumie też nie jest źle. Za uDAC’a płacimy raptem 100 zł mniej, a dostajemy ok. 80 mW dla 32 Ohm i to bez regulacji wzmocnienia. Aczkolwiek podkreślę jeszcze raz – to wartości estymowane na bazie czystej dedukcji bliźniaczego, choć bądź co bądź inaczej brzmiącego modelu, także absolutnie nie ma pewności, że są w 100% zgodne ze stanem faktycznym.
Przednia ścianka to duży potencjometr ukryty między wyprowadzeniami mikrofonowym (3,5 mm stereo TRS) i słuchawkowym, obsługującym w tym drugim przypadku również wtyki 4-dzielne TRRS (headsety) i jack sensing (tylne wyjście optyczno-koaksjalne jest wtedy dezaktywowane). Potencjometr zawiaduje głośnością systemową, a im mocniej mamy dorzucone do pieca, tym jaśniej świeci czerwone podświetlenie pod samym pokrętłem (podświetlenie reaguje skokowo, również gdy regulacji dokonujemy w systemie). Ponieważ sterowanie jest cyfrowe, na pokrętle nie umieszczono żadnej podziałki (jest po prostu zbędna). Wadą jest tu jedynie fakt, że pokrętło nie ma na sobie żadnych wyżłobień, co w świetle koniunkcji z ukryciem go wewnątrz obudowy w wyżłobieniu, może powodować pewne drobne problemy z ergonomią. Sprawy nie ułatwia również delikatny luz wyczuwalny w trakcie manipulowania pokrętłem raz w jedną, a raz w drugą stronę. Cierpi na to również E5, cierpiały FiiO, cierpiały NuForce, a także wiele innych układów. Z doświadczenia wiem kto jest winowajcą: budżetowy ALPS. Potencjometr ma także opcję wyciszenia dźwięku kompletnie – wystarczy go wcisnąć.
Tylna ścianka to złącze komunikacyjne micro USB, drugie gniazdo USB pełniące rolę HUBa (obsługa urządzeń z poborem nie większym niż 100 mA) i nie redukujące w ten sposób ich ilość np. w przypadku stosowania urządzenia wraz z laptopem, a także dwa symetrycznie umieszczone gniazda mini TOSLINK. To za ich sprawą G5 realizuje jakąkolwiek inną komunikację, a więc odpowiednio via wejście liniowo-optyczne oraz wyjście liniowo-optyczne. Warto wspomnieć, że jeśli zechcielibyśmy podłączyć G5 pod konsole, przy Sony PlayStation 4 wykorzystamy gniazdo micro USB. Przy Xbox One pozostanie nam tylko OPT-IN. Miłośnicy bitew na konsole mają więc kolejny argument w swoich dyskusjach zagwarantowany.
Creative zagospodarował prócz tego już tylko jedną ściankę boczną, na której znalazły się przyciski odpowiedzialne za sprzętową aktywację trybu SCOUT, ustawienie jednego z trzech predefiniowanych profili SBX Acoustic Engine, a także przełącznik gain L-H. Zwłaszcza ta ostatnia rzecz potrafi być niezwykle przydatna przy słuchawkach o co bardziej wymagających przetwornikach, które trzeba jakkolwiek móc wysterować. Dla ustawienia L, gain wynosi do 5 dB i odpowiada słuchawkom o oporze od 32 do 150 Ohm. W trybie H, wartość wzmocnienia rośnie do 15 dB i zakresu 150-600 Ohm.
Co do trybu SCOUT – z moich obserwacji wynika, że owa „opatentowana technologia”, to nic innego jak podręczna aktywacja efektów dźwiękowych mających za zadanie zwiększyć nasze szanse w grze na słuch i w praktyce oznacza modulację barwy na bardziej nosową + wycofanie średnicy w celu ekspozycji rytmiki basu oraz detaliczności sopranu. Ma to w teorii dawać wrażenie bardziej rozsuniętych planów dźwiękowych i lepszego wyczucia kroków, a więc kierunek, w który udał się E5 swoim brzmieniem wprost z dziurki słuchawkowej. To dosyć prosty i logiczny trik, który myślę moglibyśmy zasymulować zwykłym korektorem, także wciąż jeszcze śladowo występujący u Creative’a marketing innowacyjności na mnie niestety nie działa. Doceniam zamiast tego wyprowadzenie go w formie pojedynczej funkcji z dedykowanym przyciskiem. To faktycznie w wymiarze praktycznym spore ułatwienie, jeśli ktoś podchodzi bardzo poważnie do gier od tej strony. W przypadku muzyki zaś, póki nie mamy słuchawek grających ekstremalnie gardłowo i średnicowo, funkcja SCOUT będzie właściwie nieprzydatna.
Naprawdę fantastyczną sprawą jest możliwość uruchomienia urządzenia jako prawdziwe plug and play, a więc podpinając pod USB i zawiadując nim kompletnie z pominięciem sterowników. Czyni to G5 tak samo poręcznym urządzeniem, jak gdybyśmy mieli styczność z innym DACiem, nie będącym w żadnym wypadku kartą dźwiękową. Ale że jest, na tle każdego tego typu DACa samodzielnego, karta Creative’a ma możliwość głębokiej rozbudowy własnej funkcjonalności i brzmienia o to, co oferują jej sterowniki. Instalują się one wraz z dodatkami, informacjami i obsługą ASIO via USB (każdy z wymienionych elementów to osobna aplikacja):
Jak widać karta jest bardzo mocno wycelowana w graczy zwłaszcza pod względem funkcjonalności panelu sterowania. Odnośnie dźwięku wielokanałowego widocznego na ostatnich kartach sterownika powiem tylko tyle, że to jedynie wirtualizacja efektu przestrzennego 5.1 / 7.1. Karta natywnie nie wspiera takiego sygnału. Przykro mi.
Ze sterownikami nie miałem żadnych problemów poza jednym kaprysem. Karta była zainstalowana m.in. na dwóch komputerach stacjonarnych, jednym zbudowanym na platformie Intel, drugim na AMD. W pierwszym mam na stałe zainstalowaną kartę dźwiękową Asus Essence STX, zaś na drugim gości AIM SC808. O ile praca z perspektywy maszyny AMD była w pełni poprawna, tak na Intelu karta generowała artefakty w trybie Direct Sound, jeśli była podłączona od startu systemu. Dopiero gdy komputer został uruchomiony z wyjętym kablem od G5, po wpięciu karty wszystko działało jak należy. O ile z Xonarami jest często sytuacja odwrotna, tj. karta dostaje czkawki podczas pracy, tak z G5 odnotowałem tylko to i tylko na jednej maszynie. Przy uruchomieniu z wypiętym układem i późniejszym jego podpięciu, żadnych złych rzeczy nie stwierdziłem, ani z funkcjami, ani działaniem karty, ani stabilnością systemu. Dopuszczam więc możliwość, że problem leży bardziej gdzieś w moim systemie, ponieważ od lat go nie formatowałem i tylko ze względu na nadmiar pracy oraz brak czasu się na to jeszcze nie zdecydowałem. Być może też dlatego Creative postanowił wyposażyć G5 również w tryb „bezpieczeństwa”, a więc pracę bez żadnych sterowników – działa wtedy naprawdę betonowo i w każdych warunkach. Osobiście dokładnie tak bym jej używał, ponieważ na żaden element jej funkcjonalności nie mam zapotrzebowania (może poza EQ), a nawet jeśli, to i tak większość wciąż jest dostępnych fizycznie z panelu bocznego karty. Plus im mniej rzeczy mi się uruchamia wraz z systemem, tym lepiej się czuję.
Przygotowanie do odsłuchów
Ponieważ na testy przyjechał sprzęt już używany i wygrzany, jakikolwiek proces polegający na dojściu do siebie można było spokojnie pominąć.
Testy karty były wykonywane:
– po podłączeniu do PC za pomocą kabla USB bez instalacji sterowników
– przy pełnej instalacji sterowników (najnowsza paczka ze strony producenta, wersja 1.01.11 z 31 marca 2016 roku)
Rolę maszyn testowych pełniły ponownie dwie stacje robocze oparte o płyty główne Asus M5A97PRO i Z87 PLUS oraz laptop Asus K52DE. Do komunikacji wykorzystywane były zarówno porty USB 2.0, jak i HUBy USB i gniazda 3.0. Wszystkie komputery były zawiadywane systemami Windows 7 Home Premium x64, a żeby sprawa była dla testowanej karty dodatkowo utrudniona, w obu PC były już zainstalowane wewnętrzne karty dźwiękowe wraz z oprogramowaniem. Z racji że trzecia maszyna była laptopem, funkcjonowała na jej pokładzie tylko kostka zintegrowana (Realtek ALC160).
Rolę sprzętu porównawczego pełniły na dzień pisania recenzji zarówno zewnętrzne DACi USB, jak i karty dźwiękowe:
– Asus Xonar Essence STX (swego czasu 720 zł) z układami 2x MUSES 8820 + LME49860 oraz zestawem pomocniczym 2x LME49860 + LM4562
– AIM SC808 (550 zł) z układami 2x LME49720 + LM4562
– Creative Sound Blaster E5 (ok. 800 zł)
– NuForce uDAC-2 (500 zł)
– NuForce uDAC-3 (500 zł)
Z kolei jeśli chodzi o słuchawki, dobrałem generalnie klasyczny pakiet rozwiązań, ale podzielony na trzy grupy:
– sprzęt neutralny pełniący właściwą funkcję pomiarową (Etymotic MK5, AKG K400),
– sprzęt muzykalny bądź naturalny, symulujący odpowiednio słuchawki niższej i wyższej klasy (odpowiednio AKG K301 i K500 EP),
– sprzęt bardziej zorientowany na graczy (Superlux HMC631, HMD660 z modyfikacjami)
MK5 miały za zadanie z perspektywy dousznych monitorów zdiagnozować ewentualne problemy z wydajnymi IEMami, które przecież także trafiają się w asortymencie graczy, zwłaszcza gdy chodzi o granie w głośnym środowisku. K400 to już od wielu naprawdę recenzji para obowiązkowa w zaliczeniu, bardzo neutralna i równa, z należytą analizą.
K301 z drugiej grupy miały na pokładzie zregenerowane nausznice materiałowe oraz wkładki akustyczne, które umożliwiały osiągnięcie lekko ocieplonego dźwięku klasy średniej. Można powiedzieć, że to porządne mid-fi, mniej więcej na pułapie K550. K500 EP zaś stawiały tu największe wymagania, jako że prezentują jakość klasy przynajmniej premium.
Z ostatniej grupy wybór padł na dwie całkiem udane pary Superluxa. HMC jako dosyć równe słuchawki o przeznaczeniu zgodnym z ideą samej karty, zaś HMD jako model już dosyć wymagający, ale też oparty na podobnym celu, ale w ramach innej konstrukcji. Nie były to jednak słuchawki fabryczne, a z inaczej strojonymi portami bass reflex oraz nausznicami z AKG M220 PRO (ale też i wszystkich innych K2, bowiem są to te same nausznice, łatwo dostępne i w miarę jeszcze tanie). Ostatecznie grały ciepło i z dobrym basem, a więc tak, jak spora część stosowanych de gustibus przez graczy słuchawek.
Jakość dźwięku
Opisanie karty Creative Sound Blaster G5 nie jest rzeczą łatwą. Wcale nie dlatego, że sprzęt gra specyficznie (wręcz przeciwnie), ale z wielu względów pobocznych, o których należałoby jednak mimo wszystko wspomnieć. Może to uświadomić część czytelników, zwłaszcza tych, którzy mają wobec tego producenta mniej lub bardziej usprawiedliwione uprzedzenia, a w jakiejkolwiek pochwale wystosowanej pod jego adresem doszukują się spisku i mataczenia, przyjmując z otwartymi ramionami tylko totalną krytykę, destrukcję i wbijanie w ziemię. Proszę nie postrzegać takich akapitów jako prób wybielenia czegokolwiek, a zwrócenia uwagi na to, jak łatwo można skreślić sprzęt z błahych powodów lub przez pryzmat poprzednich doświadczeń. Bowiem sam bym w tej recenzji w taką pułapkę wpadł.
Właśnie dlatego staram się tak często i usilnie zaznaczać wartość podejścia z perspektywy czystej kartki, którą dopiero w trakcie odsłuchów i użytkowania sprzętu zacznę zapisywać notatkami. Toteż przepraszam, ale nie popłynę wraz z nurtem po dziś dzień kultywowanego hejtu. Jednocześnie ze względu na własne – również nie do końca kolorowe z kartami tego producenta – doświadczenia, nie będę wychwalał niczego pod niebiosa. Zamiast tego standardowo dam mu uczciwą szansę na wykazanie się i przekonanie mnie do siebie, a pomstować na problemy będę dopiero wtedy, gdy się faktycznie pojawią. I jak widać po wcześniejszym akapicie dot. sterowników – już pojawiły, ale na szczęście tylko na jednej maszynie i w określonych warunkach, które były łatwe do obejścia. Czemu tak się stało? Może kwestia kompatybilności, może gryzienie się z UniXonarami od Asusa, a może mój system jest już tak nadwyrężony brakiem porządnego formatu przez prawie 3 lata, że robi mu się od czasu do czasu gorzej. Fakt faktem był to naprawdę jedyny i najpoważniejszy zgrzyt, jaki trafił mi się z recenzowaną kartą i jako, że są to sterowniki, nikt nie mówi, że nie może być lepiej, jeśli producent wypuści aktualizacje. Paczka instalowana na wszystkich komputerach pochodziła z 31 marca, także jak widać pracują cały czas w tej materii. To dobrze wróży na przyszłość.
Myślę więc, że ocena realna i od strony czystej kartki, bez zacierania rzeczywistości, ale też i demonizowania na siłę, jest absolutną podstawą, aby móc mówić o swojej jakiejkolwiek rzetelności w ramach końcowego werdyktu. Tyczy się to w zasadzie każdego z nas. G5 to karta zorientowana na użytkownika komputerowego, będącego graczem, najlepiej jeszcze oddającym się tego typu rozrywce na sprzęcie przenośnym, laptopie, ewentualnie komputerze stacjonarnym, ale z pominięciem klasycznych wewnętrznych rozwiązań. To jest właśnie użytkownik docelowy, jak mogę wywnioskować po oględzinach oraz możliwościach praktycznych recenzowanego układu. Takiemu użytkownikowi zazwyczaj, z tytułu postrzegania rzeczy przez pryzmat właściwie tylko wzornictwa i światełek, tudzież efektów-efekcików pokroju Dolby Headphones etc., łatwo jest wcisnąć coś, czego bez doświadczenia nie rozpozna w pełni (lub w ogóle) pod względem realnej wartości dźwiękowej, może też użytkowej. A ponieważ sam uważam iż posiadam ku takiej ocenie troszkę może większe kompetencje, uważam swoją recenzję za jak najbardziej właściwe miejsce, aby taką wiedzę oraz świadomość posiadł.
Nie przeciągając już i idąc do sedna, czyli oceny brzmieniowej – ponieważ sprzęt jest przez producenta dedykowany graczom, największą uwagę z mojej strony poświęciłem kwestii ogólnej jakości dźwięku, łatwości napędzenia słuchawek oraz scenie dźwiękowej, która często będzie musiała pracować za dwoje, tj. za siebie oraz słuchawki, które mniej lub bardziej ułomne scenicznie będą zapewne w razie niedomagania będą być może powodowały niesłuszny nasz gniew w stosunku do karty, chociażby ze względu na opisaną przeze mnie obszernie średnio pozytywną sławę firmy z dawnych lat. No po prostu demony i diabły za nimi ganiają, ale cóż, sami sobie winni. Jak jednak jest w rzeczywistości?
Przyznam naprawdę nie najgorzej. G5 gra w sposób bardzo równy i neutralny, zbliżony do wymienianego już przeze mnie Xonara STX. To on służył w całym teście za główny sprzęt porównawczy, jednocześnie nie tylko ze standardowymi układami, ale też drobną pomocą w postaci dwóch kanałowych LME49860 i nie licząc już bardzo dużej pomocy ze strony MUSESów 8820, aczkolwiek te ostatnie grać będą główne skrzypce w starciu z E5, testowanym równorzędnie z G5. Karta Creative nie oferuje wymiennych wzmacniaczy operacyjnych według mojej wiedzy, ale i też nie próbowałem obudowy rozbierać, aby się o tym przekonać. Postawiłbym tym samym między G5 a STX dosyć mocny znak równości w zakresie tonalnym, jeśli tylko STX nie ma wymienionych układów OPA na coś z faktycznie wyższej półki.
Bas G5 nie jest ani skrajnie anemiczny, ani też wzmocniony w jakiś szczególny sposób. Jego siła tkwi w szybkości i precyzji uderzenia, aniżeli wydźwięku. Pozwala to uniknąć przebasowienia na słuchawkach, które oddolny wigor manifestują już wprost z pudełka, a przynajmniej takiego wymiaru tegoż problemu, który wynika z nakładania się różnych cech po stronie syntezy sygnatury źródła z nausznikami. Sytuacja ma się nieco gorzej w chwili, gdy do gier (lub muzyki) używamy słuchawek o chudym, anemicznym basie, którym pisane jest ze wszech miar ocieplenie, dociążenie, przyłożenie wygarem. Wtedy ratować możemy się jednak oprogramowaniem, pozwalającym na zastosowanie niezbędnych korekcji szybko, łatwo i przyjemnie. Nie jest taki stan rzeczy winą samej karty, bowiem tak jak pisałem anemii samej z siebie nie stwierdziłem, a jedynie obostrzeniem synergicznym. W przypadku problemów winne będą najprawdopodobniej nasze słuchawki, jako być może nie do końca dopasowane do naszych oczekiwań, lub nawet my sami, próbujący zmusić do pracy ze sobą coś, co w rzeczywistości średnio do siebie pasuje.
W zakresie kontroli, Sound Blasterowi pomaga przełącznik wzmocnienia, choć sprzęt sam w sobie nie jest jak już pisałem przesadnie mocny. Powtórzę, że wynika to z faktu pracy poprzez złącze USB, które jak wiadomo ma swoje limitacje i nie będzie w stanie dostarczyć takiego prądu, jak np. pełnowymiarowa wewnętrzna karta dźwiękowa, a ta zaś nie ma szans równać się ostatecznie z pełnowymiarowym sprzętem zewnętrznym wyposażonym w porządny transformator i zasilanie. Teoretycznym rozwiązaniem takiego problemu byłoby dodatkowe zasilanie poprzez zewnętrzny zasilacz stabilizowany, ale zamordowałoby to nam mobilność. Bo i ona była tu priorytetem i podejrzewam, że właśnie dla graczy pracujących na mocnych laptopach sprzęt ten był kierowany. Często zresztą to właśnie oni narzekali, że z chęcią nabyliby coś pokroju STX’a, ale najlepiej jako układ zewnętrzny i do gier.
Średnica w G5 to klasyka, a więc zakres neutralny i uniwersalny w formie oraz kształcie. Nie jest wycofany, ale też nie pcha się przesadnie na salony. Dokładnie to samo znajdziecie Państwo w STX’ie, ale stylem również w np. DX/D1. Bez mistyki, magicznego angażu, bardziej po stronie technicznej i metodycznej. Tu także Creative zdaje się postawił na typowość, uniwersalność i optymalność.
Uwielbiam jednakże z takim sprzętem parować słuchawki lubiące sobie wnieść trochę karmelu do ustroju i pierwsze na myśl zawsze przychodzą mi np. Sennheisery HD650. Może nie klasowo, ale chociażby z perspektywy underampingu uważam je za dobrego dla G5 kompana, a kto z Państwa miał z nimi styczność, zapewne od razu pojmie co mam na myśli. Taką muzykalność, gęstość, kleistość, G5 ma w zwyczaju rozmiękczać i klarować. Pomaga to bardzo dobitnie w korekcji efektu kocykowatości średnicy, zwłaszcza w wielu modelach bardzo budżetowych. Dlatego właśnie nie postrzegam tego karcie za wadę. Oczywiście wszystko zawsze zależy od tego jakie faktyczne wymagania stawiamy naszemu nabytkowi, toteż bardzo łatwo znajdzie się połączenie, które nie będzie do końca łapało między sobą chemii, np. Pionieery SE-A1000, DT880 Edition czy AKG K612 PRO. Tylko że jeśli wiemy, że chcemy kupić kombi, to czy kupujemy sedan i narzekamy, że to nie kombi? No właśnie.
Creative wybrał tu najbardziej logiczną konfigurację tonalną i czyni to właściwie na wzór całej obecnej konkurencji, jakoby starając się za wszelką cenę doskoczyć do stawki i w ten sposób złapać oddech przed kolejnym krokiem. Nie próbuje wymyślać koła na nowo, a po prostu projektuje solidną felgę, czego do tej pory jakoś specjalnie nie umiał, lub też umiał, ale ludzie przez wcześniejsze doświadczenia nie doceniali. Dlatego też nie dziwi mnie, że sopran ustawiono na ponownie bardzo neutralną i równą linię, z dosłownie mikroskopijną ekspozycją ponad nią. Również bym tak uczynił. Czemu? Z jednej strony ponownie w celu zaadresowania wszystkich tych słuchawek, które z detalami mają mniejsze bądź większe problemy, ale też z drugiej by wpłynąć pozytywnie na wrażenie przestrzenności. W porównaniu do tego, co dawno temu notowałem na X-Fi, tym razem zagrać powinno to lepiej, równiej i bez tego uporczywego dążenia do suchoty. G5 to czysta neutralność, jeszcze bez przesady.
Scena w G5 kreowana jest w sposób wyważony i obszerny, ładnie poddający się gradacji we wszystkich kierunkach. Nie jest to jeszcze poziom ich rodzimego E5, który przy cenie wyższej robi jeszcze lepszą robotę (a co jest nawet zrozumiałe, ale o tym powiem więcej przy ich właściwej recenzji), aczkolwiek oba układy opierają się na tym samym fundamencie. Teoretycznie naiwnym byłoby sądzić, że w karcie pozycjonowanej dla graczy najbardziej kluczowy element zawodzi, ale też przecież tyle do tej pory widzieliśmy i słyszeliśmy bajek, że na samą myśl człowiekowi chce się spać, od razu, bez dobranocki. Tym bardziej miło jest mi oznajmić, że faktycznie mocno popracowano nad dopieszczeniem w tym budżecie elementu scenicznego i tak, jak bardzo sobie ceniłem dawniej uDACa-2 m.in. za walory sceniczne, tak G5 również, jeśli nie bardziej, bowiem scenicznie jest jeszcze trochę więcej do zaoferowania.
Należy pamiętać jednak – ale to już z recenzenckiego bardziej obowiązku przypominam – że i najlepszy pod względem sceny układ na nic się nam zda, jeśli nasze słuchawki będą w tej materii jak ten ślepy i kulawy. Zamiast martwić się, czy słuchawki w pełni rozwiną skrzydła, sugerowałbym zwrócić uwagę, czy aby nie będą one blokowały możliwości scenicznych G5. I tak samo byłoby w wielu sytuacjach z STXem. G5 może wydać się na samym początku układem grającym monotonnie i stereotypowo, ale właśnie w chwili, gdy do głosu dochodzi pozycjonowanie, przestrzenność, zaczyna przyciągać. Tym samym Creative stawiając na ten konkretny aspekt dźwiękowy, poniekąd zrezygnował ze wszystkich osób, które mogłyby nabyć ich kartę dla tonalności. Ma być do gier, więc i do owej przestrzenności.
Zauważyłem też podczas testów, że muzyka głównie z pogranicza przestrzennej elektroniki prezentuje się na tym układzie bardzo dobrze. Bez dwóch zdań decydują o tym w głównej mierze słuchawki, ale fakt faktem sprzęt puszcza minimalne oczko w kierunku właśnie takiego rodzaju rozrywki. To też leży u podstaw wszystkich twierdzeń, że jeśli słuchawki (lub sprzęt) w przestrzennej elektronice się pięknie sprawdzają i renderują wszelakie efekty stereofoniczne ze wszech miar poprawnie, to można być całkiem spokojnym także o ich walory pod kątem gier. G5 bierze sobie za punkt szczytowy właśnie scenę i to z niej stara się wykrzesać jak najwięcej. Jeśli więc naszym priorytetem jest właśnie ten konkretny element oraz ogólna jakość dźwięku nie gorsza niż DX/D1, a najlepiej na poziomie przynajmniej pierwszego STXa i przy chęci nabycia czegoś bardziej rozbudowanego niż większość DACów USB, to wydaje mi się, że G5 ma szansę spełnić wiele z tych wymagań.
Najprzyjemniej z karty korzystało mi się na K500 EP, K301 i obu parach Superluxów. K500 EP w trybie high gain zyskiwały słyszalnie względem trybu słabszego, grając stosunkowo równo, oddając nieco swojej natywnej masywności z tytułu niższej mocy układu, ale nadal zachowując się przyzwoicie. K301 grały już naprawdę przednio i łatwiejsza była dla nich tu robota, ponieważ to przetworniki 100 Ohm o większej wydajności niż te zakopane w K500. Ich ciepława natura bardzo płynnie dogadywała się z tonalnością samego układu, jak również czyniły to obie pary SL. Teoretycznie najbardziej oporne HMD660 po modyfikacjach, ale też i bez, uwielbiają takie źródła, grając z nich w sposób rozsądny, niewymuszony, stosunkowo dobrze (po modyfikacjach) i bardzo dobrze (bez) pod względem kontroli basu.
Jak więc widać obeszło się bez rwania włosów z głowy i szamańskich tańców, a karta pokazała się z całkiem dobrej strony. Pytanie jednak czy bylibyśmy w stanie po nią sięgnąć sami z siebie? Wielu użytkowników ma swoje doświadczenia, raz lepsze, raz gorsze. I wszelakie uprzedzenia bazujące na doświadczeniach można jakkolwiek jeszcze zrozumieć – producenci różnej maści nawet nie epizodycznie, a z premedytacją i przez lata, próbowali wykorzystywać nas za pomocą marketingowych haseł i zagrywek dla perswazji w celu osiągnięcia własnych korzyści i spełnienia limitów sprzedażowych. Hasła oraz triki osiągały wprost niesamowite formy i figury, powodując ostatecznie skrajny przesyt u wszystkich, dla których stare marki jeszcze coś kiedyś znaczyły, a których produkty po zabraniu do domu okazywały się delikatnie mówiąc nie tym, co głosiły owe hasła. Okazywało się, że powalająca jakość dźwięku działa najwyżej na zwierzęta domowe, a kolejne funkcjonalności i przełomowe technologie działały albo wcale, albo niewiele lepiej od tych już stosowanych i dobrze znanych. W efekcie ludzie przestali wierzyć, że to co mówi producent jest chociażby w jednym procencie prawdą. Przestali również ufać recenzentom, głównie dzięki opłacanym recenzjom opisującym takie produkty jako albo wspaniałe, albo cudowne. Samym produktom także, odrzucając je potem z automatu. I o to mi właśnie chodzi, ponieważ gdybym podszedł do G5 właśnie w taki sposób, automatyczny – odrzuciłbym go. Ale posłuchałem, przetestowałem i okazało się, że wcale nie taki diabeł straszny.
Chciałbym więc, aby z recenzji płynął przede wszystkim pewien morał (którego być może wcześniej trudno było się doszukać, dlatego zaktualizowałem recenzję usuwając trochę zbędnego opisu tła historycznego) – że niemądrym jest negować dany produkt w ciemno bez jego odsłuchu i tylko dlatego, że w przeszłości producent, dystrybucja, sklepy i marketingowcy swoimi praktykami markę dosłownie zdewastowali. Bo i czy jednak można z czystym sumieniem każdy nowy produkt wyrzucić przez to do kosza, bez dania szansy na wspomnianą czystą kartkę? Możliwe przecież, że właśnie ten sprzęt będzie dokładnie tym, czego się szuka. Jak pokazuje z kolei przykład Jam’ów, ale też i myślę pokaże nadchodząca recenzja E5, będącego droższym i lepiej wyposażonym bratem testowanego układu, zarówno ocena z perspektywy dawnych uprzedzeń, jak i tylko aspektów wizualnych oraz wykonania, może skończyć się pominięciem być może bardzo ciekawego sprzętu i brnięciem w zaparte w światopogląd, który być może już od lat przestał być aktualny i zgodny jakkolwiek ze stanem faktycznym.
Jak owy stan faktyczny wygląda w przypadku G5? Jest znacznie lepiej, rozsądniej, ciekawiej. Jako że jestem już po testach i piszę niniejszą recenzję z perspektywy post factum, mam ten niesamowity luksus chłodnej oceny, czy moje podejście po latach do nowych kart tej firmy było obciążone sporym ryzykiem i jak bardzo okazało się ono realne w kontekście uzyskanych wyników obserwacji. Swoich dawnych doświadczeń z posiadanym dawniej X-Fi Gamerem wyrzucić przecież z pamięci do końca nie mogłem, nerwów również, aplikacji „w ostatnim gnieździe PCI bo się będzie krzaczyć” itd. Pozostało mi zachować nadzieję, że tym razem obejdzie się bez blamażu, bez problemów i żałowania poświęconego na to urządzenie czasu. Na całe szczęście mimo czkawki na jednej z maszyn w pewnych warunkach – nawet się udało, toteż ostatecznie złorzeczyć jeszcze nie mam za mocnego powodu, a i pochwalić jest za co.
G5 sprawdził się dobrze jako taki swego rodzaju „STX na USB”, ale bardziej idący w stronę STX’owych fabrycznych układów, ewentualnie drobnych kombinacji z LME49860. Brzmienie jest to więc nastawione na neutralność ponad wszystko, a osoby szukające emocji i gęstości muzycznej, po prostu jej tam nie znajdą. To dźwięk owszem, uniwersalny, ale nastawiony na gracza, dla którego bezpieczniej jest postawić na taką tonalność, a potem dopiero na niej budować np. lepszą przestrzenność. Creative podszedł więc do problemu rozumnie i opracował kartę dosyć stereotypową, ale skuteczną i z paroma bardzo przydatnymi atutami. I to chyba w tym wszystkim najważniejsze.
Porównania
vs Asus Xonar U7/Ux
W zakresie konkurencji i opłacalności, przede wszystkim mamy tu całą gamę przenośnych Xonarów, które będą wypadały w starciu z G5 bliźniaczo pod względem brzmienia, a nawet możliwości napędowych. Decydować będzie tutaj myślę najbardziej kwestia przyłączeniowa, czy aby rozwiązania proponowane przez Asusy staną się dla nas tak cenne, aby wybrać je zamiast oferty Creative’a. Mając jednak opcję pracy od razu z gniazda USB, bez konieczności stosowania sterowników, G5 zyskuje krytyczną miejscami przewagę nad strasznie kapryśnym oprogramowaniem Asusa, z którym nawet przy swoim STX’sie od czasu do czasu użeram się po dziś dzień. Owszem, G5 jest od takiego U7 droższy, ale jednak bezproblemowość użytkowania w trybie bezsterownikowym jest w przypadku układu Creative’a czymś, co na mnie osobiście działa bardzo mocno.
vs Creative E5
Istnieje również pewna opcja w postaci dopłaty do E5. Ta karta ma jeszcze większą scenę i już całkiem słyszalnie lepszą holografię (przynajmniej o oczko), ale też i wyższą cenę, w której rywalizuje z innym towarzystwem. G5 tymczasem to tonalnie dla mnie osobiście taki swego rodzaju „sceniczny STX na USB”. Oczywiście bez takiego wzmacniacza na pokładzie oraz wymiennych OPA, ale w przypadku sprzętu USB stosunkowo rzadko zdarzają się układy mające taką możliwość. Ogromne możliwości w przypadku E5 płyną z pełnienia funkcji przenośnego DACa/wzmacniacza bezprzewodowego, także jest to sprzęt nie tylko „lekko dopakowany”, także pod względem brzmienia, ale wkraczający na zupełnie inną płaszczyznę rozwiązań i zastosowań (bezprzewodowy DAC, przenośny wzmacniacz kieszonkowy, USB OTG, wbudowany mikrofon). Mimo to skutecznie pełni tu rolę „własnopodwórkowej konkurencji opcjonalnej”i jeśli jest szansa na dopłatę, byłaby z mojej strony wtedy rada za rozważeniem takiego manewru.
vs Audiotrak Prodigy Cube BE
Wracając w przedział cenowy G5, do konkurencyjnych urządzeń z zakresu układów zewnętrznych zaliczyć możemy jeszcze Prodigy Cube BE, który może być rozwiązaniem lepszym w niektórych sytuacjach, np. z faktu wymiennego wzmacniacza operacyjnego, czy też dobrego przedwzmacniacza mikrofonowego. Ale ma też na tle G5 braki: niższą dynamikę (108 kontra 120 dB), niższe próbkowanie (24/96 kontra 24/192), brak wejścia optycznego, funkcji HUBa USB, efektów wirtualizacji dźwięku i dodatkowych, typowych dla Creative’a korekcji, czy też dynamicznej obsługi profili, co także może być przydatne w niektórych sytuacjach. Po prostu Cube BE jest bardziej dla miłośnika stereo do muzyki, podczas gdy G5 celuje w miłośnika stereo lub słuchawkowego dźwięku przestrzennego pod kątem gier, choć w obu przypadkach bez negacji drugiej strony medalu, jeśli pominiemy fakt niższej ceny produktu Audiotraka.
vs NuForce uDAC-3
Ostatnią, naprawdę ewentualną, konkurencją dla G5 może być najwyżej NuForce uDAC-3, jako przedstawiciel bardziej konwencjonalnych DACów USB. Na pewno plusem będzie u niego łatwość użytkowania, analogowy potencjometr, czy też pełnowymiarowe złącze COAX. Z całego asortymentu jaki wymieniłem, będzie też najbardziej przyjemny dźwiękowo po wyjściu wzmacniacza słuchawkowego. Niestety jednocześnie dosyć szybko odpadnie ze względu na mniejsze możliwości płynące chociażby z braku oprogramowania, braku regulowanego gaina, czy też mniejszej sceny dźwiękowej ustępującej pod naporem większej muzykalności. Alternatywą jeśli więc już uDAC ma być, to najwyżej synergiczną i pod słuchawki jeszcze słabsze (tj. łatwiejsze w napędzeniu), niż te potencjalnie nadające się pod G5.
Podsumowanie
Jeszcze pół roku temu gdyby ktoś zapytał mnie o polecenie stricte karty zewnętrznej, radziłbym spojrzeć na ofertę Asusa. Z braku chociażby pewności co do innych rozwiązań. Dziś jednak, jeśli tylko nie są potrzebne nam analogowe wyjścia wielokanałowe lub wyjście koaksjalne, sugerować będę może nie zakup, ale przynajmniej rzucenie okiem na ten konkretny układ Creative’a. Nie jest to odgrzewany kotlet ani nic z tych rzeczy, a coś faktycznie nowego i być może zwiastun dobrego kierunku zmian. Oferuje całkiem dobry pakiet wyposażenia, ciekawe wzornictwo, a także brzmieniowo rzecz najważniejszą dla każdego gracza: odpowiednią scenę, okraszoną w pozostałych aspektach ogólną uniwersalnością i neutralnością zdatną dla wszystkich, którzy swoich słuchawek nie chcą w żaden sposób kolorować. Najsłabszymi elementami w nowym Sound Blasterze są dla mnie osobiście mimo wszystko umiarkowana moc, brak metalowej obudowy, luzy na potencjometrze oraz niechęć niektórych osób do każdego, kto w ogóle coś pozytywnego na pokładzie tej karty znajdzie. Najciekawszymi zaś – możliwość stabilnej pracy po USB bez sterowników, co na tle kapryśnych Xonarów zyskuje na znaczeniu, ale też regulowany gain, będący ogromnie przydatnym dodatkiem w sytuacji posiadania kilku par o różnych wymaganiach, oraz scena, która wybija się najmocniej na plus ponad innymi – całkiem solidnymi – aspektami dźwiękowymi tegoż układu. A gdyby tak cena w krótkim czasie jeszcze trochę spadła, byłoby moim zdaniem bardzo dobrze. Miałbym wtedy osobiście w nim już w zasadzie zupełną alternatywę dla nieprodukowanego uDACa-2. Także nawet jeśli tylko z ciekawości, można rzucić na G5 okiem.
Zalety:
+ mimo plastikowej konstrukcji, całkiem dobre wykonanie
+ szczytowy układ DAC od Cirrus Logic na pokładzie
+ wbudowany wzmacniacz Texas Instruments z łatwo regulowanym gainem L/H
+ szybki dostęp do ważniejszych funkcji wprost z obudowy karty
+ gniazdo USB działające jako HUB nie eliminuje nam jednego portu z użytku
+ rozbudowane, w pełni zlokalizowane sterowniki
+ niska impedancja wyjściowa ułatwia parowanie z wydajnymi słuchawkami
+ neutralne, uniwersalne i równe brzmienie o dobrej koherencji i ogólnym optymalnym wyważeniu
+ bardzo dobra scena i pozycjonowanie jak na swoją półkę cenową
+ możliwość spokojnej pracy po USB z kompletnym pominięciem sterowników
Wady:
– jakiekolwiek pochwały tego sprzętu mogą powodować agresywną reakcję otoczenia
– sprzęt nie będzie korygował wad słuchawek przez swoją neutralną sygnaturę
– delikatne luzy na potencjometrze, który jest nieco toporny w wyczuciu
– gumowa stopka bardzo łatwo łapie wszelaki brud
– szkoda, że nie znalazło się miejsce na klasyczne gniazdo koaksjalne
– szkoda też że nie ma obudowy w pełni aluminiowej
– dźwięk 5.1 / 7.1 możliwy tylko jako emulacja
– cena mogłaby być nieco poniżej SRP
Cena (SRP):
– 599 zł (sprawdź aktualną cenę i dostępność)
Serdeczne podziękowania dla firmy PowerSales International za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Dzień dobry
Mam kartę X-FI Titanium HD. Tam jest dedykowane wejście słuchawkowe. Szukam wzmacniacza słuchawkowego pod AKG K550. G5 sparuje się z K550 czy szukać czegoś innego? Może lepsza opcja E5, warto dopłacić ?
Pozdrowienia
Witam Panie Arturze,
Tak, G5 sparuje się z dosyć neutralnym efektem końcowym. Co do pytania o E5, nie wiem czy zauważył Pan akapit porównujący oba układy ze sobą, jak również osobną recenzję E5 na blogu :). Jest tam myślę dokładnie wszystko opisane, także nie powinien mieć Pan problemu z akuratną oceną.
Pozdrawiam.
Rewelacyjny sprzęt. Testuję sobie od jakiegoś czasu i to były zdecydowanie dobrze wydane pieniądze. Jakość dźwięku super – bez porównania do mojej poprzedniej karty za 150 zł. Faktycznie neutralna, bardzo mi to pasuje. Jakościowo prezentuje się super. Swoje kosztuje, to fakt, ale moim zdaniem zdecydowanie warta swojej ceny.
Dla graczy idealna opcja. Ja jestem z niej MEGA zadowolony, swoje kosztuje, ale jak dla mnie warta tych pieniędzy. Naturalna, super scena, super sterowniki, estetycznie tez jak najbardziej plus, po prostu zacny sprzęt.
Długo się w sumie zastanawiałem czy iść warto w kartę w tym budżecie, bo niby to jednak akrta do gier, przynajmniej w moim wypadku. Ale była premia, tow sumie karta tez się pojawiła. I to naprawdę dobrze wydany pieniądz (już ciut mniejszy niż 600 zł). Naprawdę robi różnicę, dźwięk świetny, neutralny i uniwersalny, plus za to wielki. I za sterowniki tez, bo jest co zmieniać 😉
Witam.
Rozważam zakup tejże karty. W zamyśle sprzęt ma zastąpić zintegrowany układ na płycie głównej w PC i niekiedy będzie podłączany do laptopa więc będzie wykorzystywany dość szeroko czyli filmy, muzyka oraz gry. W związku z powyższym mam kilka pytań do Pana.
Czy dobrze zgra się z słuchawkami Plantronics RIG 600 i co Pan myśli o takim zestawieniu?
Jak sprawdzi się w sytuacji w której wykorzystamy ją jako źródło sygnału i podłączymy do niej wzmacniacz z głośnikami o większej mocy lub zestaw głośników 2.1 z wbudowanym wzmacniaczem np. Logitech Z2500 lub coś podobnego?
Witam,
Ad. 1) nigdy nie testowałem tych słuchawek, także niestety nie mam pojęcia jak wypadną z recenzowanym urządzeniem.
Ad. 2) zależy o jakich głośnikach mowa, ale znając tonalność G5 z recenzji będzie mógł Pan przewidzieć mniej więcej efekt końcowy. Nie powinno być źle.
Posiadam ową kartę i mam pytanie odnośnie głośników jakie mógłbym zakupić do niej, nadają się wszystkie 2.0 z tego artykułu https://audiofanatyk.pl/polecane-glosniki-komputerowe-2-0-2-1-5-1/ bo rozumiem że 2.1 odpada, słaby jestem w tej tematyce i prosił bym o radę.
2.0 i 2.1, które mają pojedynczy wtyk jack. Często w tych drugich bas jest realizowany jako wycinek pasma przenoszenia z kanału głównego.
Modecom MC-MHF60U ten model wzbudził moje zainteresowanie dla moich „skromnych” potrzeb i ze specyfikacji sprzętowych produktu nie wywnioskowałem czy się nadaję do owej karty, dziękuję za odpowiedź.
Witam Panie Jakubie,
Planuję zakup zewnętrznej karty i nie mogę się zdecydować między G5 a Prodigy Cube. Używałbym jej z ATH M50X i Edifier R1600TIII. Karta zastąpi integre w laptopie, głównie słucham na nim muzyki, ale gram również w gry (używam mikrofonu) i oglądam filmy.
Co wg Pana będzie lepszym zestawem, może ma Pan jakiś inny model do polecenia?
Witam Panie Filipie,
Niestety nie mogę zdecydować za Pana. Sprzęt jaki polecam w zakresie tego typu urządzeń znajduje się w Polecanych na blogu, tu natomiast ma Pan do dyspozycji całą recenzję. Jedno i drugie urządzenie ma swoje wady i zalety, ale też każde z nich jest ogólnie dobrym wyborem. W G5 podobała mi się jego praca bez sterowników, która jest w zasadzie najmniej problematyczna przy tego typu urządzeniach.
Witam, podłączyłbym się pod dyskusję.
Szukam zewnętrznej karty dźwiękowej do podłączenia do PC.
Słuchawki DT990 PRO 250Ohm, HD650, Hyperx Cloud. Zależy mi też na dobrym wejściu na mikrofon bo często streamuję gry.
Jakieś propozycje?
Witam Panie Karolu,
Jedynie taka, że właściwym miejscem do takich zapytań jest forum, na którym słusznie założył Pan również wątek: https://forum.audiofanatyk.pl/index.php?/topic/1470-karta-d%C5%BAwi%C4%99kowa-do-pc-gry-streaming-audio/
Panie Jakubie jak wygląda kwestia porównania G5 do AIM808 i Geek-Out 450? Przymierzam się obecnie do zakupu lepszego sprzętu audio (obecnie HMC631 + Xonar DG) pod gry i muzykę. Głównie myślałem o AIM808 + AKG K550 MK II lub K702. Muszę jednak najpewniej zrezygnować z AIM (mój następny PC najpewniej będzie w formacie ITX i nie miałbym jak tej karty podłączyć a ponadto przydałoby się abym kartę mógł też podpiąć pod PS4), no chyba że nie znajdę godnego zamiennika. G5 wydaje się tutaj bardzo ciekawą propozycją (zewnętrzny na USB, podejdzie więc do nowego PC jak i PS4).
Trudno powiedzieć z GO450, ponieważ go nie testowałem, ale jeśli nie ma Pan możliwości nabycia i montażu SC808, G5 owszem wydaje się całkiem sensowną opcją. Traci Pan co prawda cały ten potencjał, jaki był obecny przy SC808, ale akurat HMC631 bardzo fajnie się powinny Panu z G5 dogadać.
Pytanko do tych którzy mają zewnętrzną kartę dźwiękową Sound Blaster G5 jak ją podłączyć i co mogę zmienic by w ustawianiach dzwięku czyli programie BlasterX Acoustic Engine gdy zmieniam na dźwięk ma 5.1 lucz 7.1 nie było w słuchawkach dźwięku z szumem? Słuchawki które mam to Creative Aurvana Live 2. Przy okazji dźwięk ustawiacie dodatkowo z włączonym przestrzennym Dolby Atmos lub Windows Sonic w Windows czy bez lepiej?
Nie zgodę się z autorem w kwestii braku natywnego wsparcia przez urządzenie dla dźwięku wielokanałowego. Na poziomie cyfrowym to wsparcie przecież jest. Procesor dźwięku miksuje owe kanały dla obu naszych uszu analogicznie jak dzieje się to w realnym pomieszczeniu, gdzie dźwięk z dowolnej liczby kanałów i tak trafia do „tylko” obu naszych uszu. Odwzorowanie przestrzeni akustycznej, jej naturalność zależy między innymi od dokładności algorytmów (hrtf). Podsumowując, dla dźwięku o dowolnej liczbie kanałów potrzeba pary uszu, algorytmów bazujących na fizycznych zasadach akustyki i dwu kanałów do zapisu zakodowanych informacji… 🙂
„natywnego wsparcia”
„na poziomie cyfrowym”
– mówimy o dwóch różnych rzeczach Panie Krzysztofie.
Witam Panie Jakubie dziś zakupiłem g5 karta jest doskonała ale aktualnie posiadam słuchawki hyperx cloud alpha które do najlepszych nie należą dlatego myślę nad zmianą. Na Beyerdynamic DT990 PRO 250Ohm ale pytanie brzmi czy będą one „pasowały” do g5? Oczywiście głównie do gier i muzyki.
Witam,
Kwestie synergiczne dokładnie opisałem w recenzji w jej treści.
tak wiem ale nie znam się zbytnio na słuchawkach a mam okazje zakupić dt990 pro po dobrej cenie ale nie wiem czy będą pasowały do g5, dlatego proszę pana o opinie. Pozdrawiam
Panie Norbercie,
Z całym szacunkiem, ale moja opinia jest w recenzji. Recenzja jest de facto w całości moją subiektywną opinią. Nie powiem Panu czy będą pasowały, bo nie znam Pańskiego gustu i, a może przede wszystkim, nie testowałem takiego połączenia z G5.
Posiadam model xg6 i słuchawki HD599. Kupiłem go z myślą o muzyce relaksacyjnej oraz przy okazji do gier na ps4. Natomiast słuchając zwykłej muzyki tryb bezspośredni daje małe różnice, a przestrzenny nadaje się tylko do niektórych utworów. Zastanawiam się czy do zwykłej, spokojnej muzyki, zwłaszcza do HD599, nie lepiej kupić innego daca do 1000 zł?