Topping A90 Discrete – recenzja audiofilskiego wzmacniacza

Po rewelacyjnym L70, przyszła kolej na rzucenie okiem na zauważalnie droższy wzmacniacz Topping A90 Discrete. Jego nazwa sugeruje nie tyle dyskrecję, bo rzeczywiście można się takowej tu doszukać, co zastosowanie układów dyskretnych. Czuję się zupełnie tak, jakby Topping pozazdrościł Bursonowi klienteli i postanowił powalczyć o tych audiofili, którzy lubują się właśnie we wzmacniaczach operacyjnych tego typu. Może być to więc wielka uczta dla takowych, a jednocześnie zawyrokowanie, komu taka topologia udała się lepiej.

Recenzja była możliwa dzięki nieodpłatnemu użyczeniu sprzętu przez sklep Audiomagic (nie zapłacił mi za test ani złotówki) celem zaspokojenia mojej audiofilskiej ciekawości, a za co serdecznie dziękuję.

Recenzja Topping A90 Discrete

 

Jakość wykonania i konstrukcja Topping A90 Discrete

Urządzenie jest zbudowane można powiedzieć bardzo podobnie, jeśli nie niemal identycznie, co recenzowany wcześniej Topping L70. Ale kierowane jest do znacznie poważniejszego i wymagającego klienta, jakim jest pan audiofil. Bardzo trudno jest pana audiofila zadowolić, zwłaszcza sprzętem takim, jak Topping A90 Discrete. A mimo to, producent rzuca wyzwanie i – obok wersji DX9 15th Anniversary – oferuje nam konkretny wzmacniacz za konkretne pieniądze: 2600 zł.

 

Przedni panel

Przód urządzenia mocno nawiązuje mi do NuForce. Mowa o malutkich otworach na przedniej płytce frontowej, przez którą przebija światło wskazań.

Recenzja Topping A90 Discrete

Licząc od lewej, mamy dziurkę pilota, który z racji bardziej skomplikowanej obsługi jest już wymogiem. Winę za to ponosi wyświetlacz, który przez perforację serwuje mniejszą ilość informacji użytkownikowi. Sprzęt ponadto wskazuje nam zarówno wejście, jak i wyjście, które mamy aktualnie włączone.

Obok nich mamy już tylko gniazda: XLR-4pin BAL, 4,4 mm BAL oraz 6,3 mm SE. Dokładnie tak, jak w L70.

 

Tył i dodatkowe gniazdo EXT

Tył to generalnie wszystko to samo, co w L70, z tą tylko różnicą, że mamy normalne XLR-y zamiast gniazd combo. Nowością będzie gniazdo EXT. Dzięki niemu możemy A90 Discrete rozszerzyć o moduł Topping EXT90, który da nam jeszcze więcej wyjść XLR i RCA do przedwzmacniacza.

Recenzja Topping A90 Discrete

 

Regulacja głośności

Odbywa się ona za pomocą drabinki przekaźnikowej, czyli generalnie tak samo, jak miało to miejsce w L70. Pokrętło ma jednak większy luz, przez co w dół spada jego precyzja. Naturalnie tak, jak w L70, można je naciskać (MFB).

Recenzja Topping A90 Discrete

W L70 narzekano, że skok o 0,5 dB jest zbyt dokładny i nie można szybko zmienić głośności z tego powodu. Topping A90 Discrete rozwiązuje ten problem, wracając do skoku co 1 dB. W ten sposób nadal możemy ustawić sobie dokładnie żądany poziom, a jednocześnie zrobimy to 2x szybciej, niż na L70.

 

Ergonomia

Generalnie jakość wykonania jest bez zarzutu. Również temperatury w normie. Jedynie luz potencjometru i ilość informacji wpływają ujemnie na ergonomię.

Recenzja Topping A90 Discrete

Niestety, ale urządzenia trzeba się po prostu nauczyć, albo skorzystać z dołączonego do zestawu pilota. Ten jest identyczny, jak w modelu L70, więc obsługa obu urządzeń za jego sprawą jest dokładnie taka sama.

 

Jakość dźwięku Topping A90 Discrete

Na pierwszy ogień tradycyjnie rzuciłem się do odsłuchów. Topping A90 Discrete brzmiał z pierwszymi lepszymi słuchawkami (w tej roli Sennheisery HD 58X) tak, jak Topping L70, Sabaj A20h, czy Motu M4. W bezpośrednim porównaniu A-B-C-D, nie byłem w stanie na swój przytępiony i niegodny słuch, wyłuskać żadnych różnic.

Wszystko przez te zakłamane pomiary, które nigdy nic nie mówią i nie mają żadnego wpływu na dźwięk. Posługiwałem się nimi bowiem, aby wyrównać poziomy między wzmacniaczami (równanie do SPL). Dzięki temu, poziom głośności był wszędzie taki sam, a co jak się okazało, było błędem.

Dopiero, gdy robiłem to na słuch, zaczynałem słyszeć subtelne różnice, pojawiły się smaczki, szczególiki, niuanse. Cała magia poznawania sprzętu na muzyce wróciła, a wraz z nią przewspaniała dziedzina sportowa, jaką jest wsłuchiwanie się. W swej ignorancji byłbym skłonny pierwotnie stwierdzić, że popełniłbym podręcznikowy błąd poznawczy podczas oceny subiektywnej, ale wówczas nie byłbym w stanie odkryć ponownie piękna układów dyskretnych.

Te bowiem, jak sama nazwa wskazuje, są tak bardzo dyskretne, że kryją się przed naszym słuchem niczym niedźwiedź w krzakach przed wilkiem, jak w tym dowcipie o pracy dyplomowej i promotorze. Tym trudniejsza więc przed nami sztuka poznania niuansów skrywanych w Topping A90 Discrete.

 

Tonalność dnia pierwszego (piątek)

Na szczęście nie jestem jedyny. Na temat Toppinga A90 Discrete natknąłem się bowiem na naszych rodzimych platformach dyskusyjnych. Trafiłem również na przepięknie opisaną, starszą jego wersję (czyli A90 bez przejawów dyskretności). Moją uwagę przykuło natomiast to, co zwykli ludzie, sól ziemi audio, powiadają na jego temat.

Przykładowo:

Nie polecałbym A90 do żadnych słuchawek.
Nawet Magni brzmi lepiej i nie jest tak skompresowany.”

albo:

Brzmienie pokrótce nazwałbym neutralnym, wyważonym, z dobrą dynamiką, przyzwoitą sceną oraz delikatnie zaokrągloną górą przez co wkrada się fajnie nutka muzykalności.”

Mamy więc „kompresję” oraz „delikatnie zaokrągloną górę”, które – jeśli wierzyć autorom (bo przecież po co mieliby opowiadać dyrdymały?) – wcale takimi subtelnościami nie są.

Odrzuciwszy w kąt wszelakie pomiary, których wspomniane osoby nie stosują i już samo to byłoby z mojej strony wobec nich nieuczciwe, założyłem słuchawki. Rzeczywiście, coś się tam dzieje. Może faktycznie ten sopran taki podwinięty, niczym obrus na stole wygłodniałego i krzykliwego rodzeństwa. Po chwili wjeżdża na stół ogromny talerz z jadłem, a na nim wszystko tak gęsto upchane, że gęściej się nie dało.

Jest zatem i ona! Nasza kompresja! Gdy szynka na kiełbasie leży, a sałatka soki swe miesza z gotowanymi buraczkami. A gdy jeszcze wejdzie jakiś trunek mocniejszy, to już w ogóle ściska coś za gardło i twarz wykręca, grymas czyniąc podobny, jak na A90 Discrete nie nadającym się do żadnych słuchawek.

 

Tonalność dnia wtórego (sobota)

Trunki musiały być okrutnie mocne, żeby do sprawy człowiek musiał wrócić dnia kolejnego z rana. Wszak wiadome jest, że porządne jadło, zwłaszcza wędliny swojskie, najlepiej głaszczą podniebienie, gdy są wymieszane z mocnym trunkiem właśnie. A na kaca, najlepsza jest praca. Więc czym prędzej wziąłem się do pracy, założyłem słuchawki i…

Brzmienie jest o wiele gorsze niż wczoraj. Rzeczywiście, pojawiła się kompresja, a góra dodatkowo nawet się nie zwinęła, co odwinęła – wystrzeliła w drugą stronę. Jest nieprzyjemna, drażniąca, podkreślona, bardzo źle się tego słucha. Czołem trzeba bić użytkownikowi, który zaryzykowawszy własne zdaje się zdrowie, ostrzegł nas przed tym ofiarnie. Co prawda jemu wyszło zwinięcie, ale od razu jak na tacy przyniósł nam rozwiązanie: Schiit Magni. Coś, co gra lepiej.

Cóż za wspaniały człowiek, chciałoby się rzec. Nie dość, że poświęcił swe uszy, aby je okaleczyć fatalnością takiego czegoś, jak Topping A90 Discrete, to jeszcze precyzyjnie podsumował go w dwóch zdaniach. A i rekomendację za alternatywą nam od razu dał. Podziw mój zatem budzi i szacunek wydajność, z jaką częstuje nas informacjami. I broń Boże nie podejrzewałbym użytkownika o to, że to z niechęci czy męczącego go tak jak mnie kaca.

 

Trzeciego dnia na kaca, najlepsza praca (niedziela)…

Uznałem na tym etapie, że tego już za wiele. Nie może to być, że cierpiący przez ten ohydny, zły i skompresowany sprzęt użytkownicy, sami dzielnie zmagają się i przyjmują na siebie ciosy. To nie powinno być tak, że Topping A90 Discrete czyni takie zło i psuje dźwięk w tak paskudny sposób, a ja nic sobie z tego nie robię!

Czas zatem wyjąć jakieś porządne słuchawki i rozprawić się z tą jawną kpiną w sposób najbardziej dla tego urządzenia bolesny, czyli niedyskretny. Oko za oko być musi, więc rozmyślałem, jak najkąśliwiej odgryźć się Toppingowemu oprawcy. No i wymyśliłem.

Wyjąłem więc jedną z najbardziej czułych par słuchawek, jakie posiadam: Beyerdynamic DT1990 PRO MKI. Ale mógłby to być cios zbyt słaby. Więc załóżmy im twarde rękawice ze skóry wspomnianego wcześniej niedźwiedzia: modyfikacje akustyczne (Amiron MOD).

Rękawice muszą być do tego ćwiekowane, aby rwało i szarpało przy każdym ciosie. Musi więc być i porządny kabel, który będzie w pełni przekazywał sygnał elektryczny do słuchawek, a ergonomicznie nie będzie zwracał na siebie uwagi. W tej roli wystąpił opisywany już w ich recenzji kabel AC2. Swoim niebieskim kolorem oplotu, przepięknie rezonuje z kolorystyką bloga i sprawia, że człowiek czuje się spokojniejszy podczas pracy. Wszak tu też wiadomo, że niebieski kolor uspokaja.

Recenzja Topping A90 Discrete

 

…choć niedzielna praca wiadomo w co się obraca

Uzbrojony w nowy oręż, stanąłem bohatersko do walki z ciemiężycielem forów audio, który ośmiela się im uszy kaleczyć i cierpienie zadawać. Słuchawki założone, zmierzone na Sabaju, Motu, a nawet i Toppingu L70, bo przecież nic tak nie boli, jak oberwanie ciosem od tańszego brata.

Za samymi Beyerdynamicami przemawia również fakt, że były to te same słuchawki, które wystąpiły w towarzystwie wymienionych wzmacniaczy i które na 100% poprawnie z nimi działały.

Ale niestety była to niedziela, ludzie modlą się w kościele, odpoczywają, oddają cześć Bogu. Tymczasem ja się tu pracą zajmuję. Jakież było moje zdumienie, czy wręcz zszokowanie, gdy wszystkie pomiary idealnie się pokryły. Żadnego zaokrąglenia tonalnego nie było, żadnej góry podwiniętej. To dziwne, bo jeszcze wczoraj i przedwczoraj słyszałem ewidentne różnice. Przede wszystkim górę odwiniętą, czyli wyostrzoną i nieprzyjemną.

Być może winę za to ponosi wspomniana niedziela. To by wszystko tłumaczyło i wyjaśniało, czemu pomiary mi tak kłamią. Bo kłamać muszą, skoro ja to wszystko słyszałem, a przecież by mi się to nie wydawało.

Jeszcze sobie tak pomyślałem, że może to wciąż jeszcze wina alkoholu szumiącego w głowie. Ale nie sprawdzę tego alkomatem, bo przecież tu też musiałbym wykonać pomiar. Jeśli pokazałby 0.00, to by znaczyło, że to wszystko tak na trzeźwo? To może lepiej pozwolić sobie na ten luksus niewiedzy i przysiąść do tematu jutro na spokojnie.

 

Nowy dzień, nowy ja (poniedziałek)

Zatroskany całym tym niedzielnym zajściem i pomiarami, które niweczyły wszystkie moje pieczołowicie i skrupulatnie notowane ustalenia, postanowiłem wykonać wszystko jeszcze raz. Wykonałem zatem pomiary w nadziei, że mikrofony i aparatura się uspokoiły, aczkolwiek bardziej liczyłem na restart komputera i być może jakiś błąd oprogramowania.

W sumie coś może być też na rzeczy z prądem i strojeniem, bo nawet u mnie pod jedną z recenzji o tym wspominano:

Sonorousy VI nie mają własnego brzmienia. Stroi się je prądem. W zależności od tego jak „gęsty” prąd im się podłączy tak będą grały.

Patrząc na to logicznie: skoro słuchawki nie mają własnego brzmienia, stroi się je prądem i mogą zagrać różnie w zależności od jego gęstości, to inne urządzenia również mogą. Często pisałem, że słuchawki są wielokrotnie mniej czyste i czułe, niż sprzęt elektroniczny. To więc by się też nam tu zgadzało. Zbyt gęsty prąd ma trudniej z przechodzeniem np. przez uzwojenia transformatora, powodując dodatkowe wydzielanie ciepła i gorszą wydajność prądową. Słuchawki mogą być więc niedopędzone dostatecznie. To niesamowite, że tyle lat, a człowiek dowiaduje się tak podstawowych rzeczy dopiero teraz.

Zatem korzystając z tego, że jest poniedziałek, a ludzie poszli do pracy, jest nadzieja, że prąd o tej porze jest trochę rzadszy. Po raz wtóry podłączam i… nic. Pomiary kompletnie bez zmian. Przecież słyszałem zmiany na własne uszy, więc może z tymi pomiarami rzeczywiście jest coś nie tak? Może zaprawdę, jak piszą ludzie na forach, pomiary nie mówią wszystkiego i nie testuje się tak słuchawek, bo trzeba skupić się na słuchu i poszukiwaniu głębi w dźwięku?

 

Nagła zmiana w percepcji

To również zaczęło brzmieć logicznie. Przecież od słuchania mamy uszy, a nie jakieś tam fantomy czy mikrofony. Nawet zresztą na dawnym Forum AF napisano mi wprost, że:

Ufam własnemu słuchowi. Nie ma lepszego pomiaru.

Więc może naprawdę pal licho te pomiary robione mikrofonami i aparaturą za tysiące, bo wystarczy posłuchać? Skoro te mikrofony są tak fatalne, to nic dziwnego, że nie są w stanie wyłapać tej nieprzyjemnej góry. Słychać to wyraźnie i jak wyżej: nie ma lepszego pomiaru.

Zatem Beyerdynamiki zdjęte z fantomu, wszystko wyłączone, drzwi i okna pozamykane, aby nikt i nic mi nie mógł przeszkodzić w moim hołdzie wobec perfekcji ludzkiego ciała i nieomylności słuchu. Głęboki wdech, założenie na głowę i spokojny odsłuch wszystkich wzmacniaczy oraz ponowne wyrównanie ich głośności na słuch. I co? Uff, co za ulga. Słyszę różnicę! Malutką, ale jednak! Czyli uszy najlepszym pomiarem! Ale moment, co się dzieje? Teraz A90D gra zupełnie normalnie, a to L70 mam wrażenie, że jest jaśniejszy. Z kolei Motu zrobił się wręcz delikatnie cieplejszy. Może sprzęt się cały czas wygrzewa, kondensatory się formują, a ja głupi biję głową w mur niepotrzebnie?

Zarządzam więc taktyczny odwrót, a Topping A90 Discrete zostaje się włączony wraz ze słuchawkami na cały dzień. Wrócę do tematu jutro.

 

Wtorkowy chaos

Kolejny dzień, to włączenie sprzętu pomiarowego ponownie, ustawienie słuchawek na fantomie, wyrównanie poziomów i pomiar. Wszystko wygląda tak samo. Więc znów słuchawki lądują na mojej głowie. Jestem święcie przekonany, że teraz usłyszę to, co słyszałem wcześniej.

Już pierwsza piosenka testowa wykazuje brak różnic. Czyli to nie kwestia wygrzania się sprzętu. Ten pracował cały dzień i noc. Powinno to sobie już spokojnie dojść. A może doszło i nawet o tym nie wiem? Może wróciliśmy do stanu początkowego, który był właśnie tymże stanem prawidłowym i poprawnym?

Jestem już całkowicie zdezorientowany. Czułem się, jakbym ugotował sobie jednocześnie 4 małe posiłki kompletnie bez soli i dosalał je bezpośrednio na talerzu, co rusz, gdy po któryś z nich sięgam. Aż w pewnym momencie pomyślałem: ale kto tak robi? A tak, Gordon Ramsay, nagrodzony dwiema gwiazdkami Michelin, a i tak nawet jemu zdarza się albo przesłodzić, albo przesolić. Być może tym właśnie ukryta jest audiofilia. Może być przesłodzona, przesolona, ale musi mieć w sobie to coś.

Być może właśnie na tym polega geniusz Toppinga – idealna równowaga, z odrobiną pikanterii na końcu. Może nawet sam Ramsay z przyjemnością by z niego korzystał. Byłoby to uwieńczenie kuchennej drogi audiofilskiej, której nigdy ten najsłynniejszy kucharz na świecie nie osiągną (nie otrzymał ostatecznie 3 gwiazdki Michelin).

 

A po burzy nastał spokój

Można się z tym nie zgadzać, może nam nie smakować, ale kiedy go spróbujemy, zawsze będziemy wracać bez względu na cenę. A obok nas będzie siedział ze skwaszoną miną Gordon Ramsay, bo ma tylko dwie gwiazdki…

Myśl ta wypełniła mnie dziwnym uczuciem. Od tego momentu słuchałem muzyki już nic nie notując, bo nie było czego i po co. Wszystkie urządzenia zaczęły mi grać tak samo, jak na początku, czyli dobrze. Ba, nawet celowo bawiąc się głośnością, nie słyszałem już różnic. Czy było to wygrzanie, czy upłynnienie się zbyt gęstego wcześniej prądu w transformatorach, czy uformowanie kondensatorów – nie ma to już znaczenia. Nastał we mnie błogi spokój.

Czułem się zupełnie tak, jakby ktoś mi coś wyłączył w głowie. Jakby przyszedł sam Gordon, zabrał sól z ręki, zwyzywał na czym świat stoi i ugotował wszystkie potrawy jeszcze raz, ale tym razem porządnie. Dźwięk stał się taki „normalny”, ale i ja stałem się jak mówiłem spokojniejszy. Nie jadłem łapczywie, starannie żułem każdy kęs ze smakiem. Nie szukałem już oczami skompresowanej solniczki, a zaokrąglona pikanteria była jak w sam raz.

Znalazłem za to muzykę, która gdzieś w tych poszukiwaniach się po prostu zagubiła. Podana na wspaniałym talerzu przez największego kucharza świata. Smaczne, przepyszne danie, ani nie za słone, ani za słodkie.

 

Czystość wody w szklance

Czymże jest dobry i zdrowy posiłek, jeśli człowiek nie ma czym go popić? Ale tym razem odmówię alkoholu i skupię się na źródle życia, jakim jest woda.

Zweryfikowałem sobie też Beyerdynamic DT1990 PRO MKI pod kątem różnic THD+N. Wyniki zawarłem tradycyjnie na końcu recenzji. Różnice zawierały się w błędzie pomiarowym (delikatne różnice poziomów SPL oraz deformacja padów na osi czasu na fantomie, bo nie chciało mi się czekać, aż się wszystko ułoży).

Co najważniejsze, znów niczego negatywnego nie uświadczyłem. Woda w szklance była czysta i zdrowa. Tak więc nawet jeśli mnie i Gordona zaskoczyłaby nagła wizyta sanepidu, byliśmy spokojni, że kontrola nic nie wykaże.

 

Czystość samej szklanki

Dopuśćmy jednak możliwość, że kompresja w samym sprzęcie rzeczywiście istnieje. Może jest ulotna? Pojawia się i znika, niczym ból głowy po kacu? Taki nieprzyjemny, pulsujący? Może dlatego nie można owej kompresji zarejestrować czułymi mikrofonami, a dopiero komuś uszami się to udało? Byłby to swoisty ewenement, ale na całe szczęście jestem tak wymordowany kondycyjnie, że na żadne odsłuchy i mikrofony nie mam już sił.

Tu z pomocą przychodzi drugi sprzęt pomiarowy (mam ich kilka do różnych zadań), który nie będzie bazował w ogóle na mikrofonach czy słuchawkach. Tym razem będzie to sztuczne obciążenie i mierzenie analizatorem widma. Zatem niczym Niewierny Tomasz, próbować będę szukać dowodu na istnienie kompresji od strony samej elektroniki.

Ale i również tutaj Topping A90 Discrete pokazuje się z dobrej strony:

 

Distortion – Topping A90 Discrete (XLR-IN, Low Gain, Single-ended, 6,35 mm, 20 Hz – 20 kHz)
 THD + N, dB, 16 Ω, 1 mW
-76,2
 THD + N, dB, 32 Ω, 1 mW
-78,9
 THD + N, dB, 300 Ω, 8 mW
-91,0
 THD max, dB, 300 Ω, 8 mW
-102,0
 N + D, dBFS (A), 300 Ω, 8 mW
-126,1

 

Znów widać pewną dysproporcję kanałową, ale nawet na najniższej impedancji nie spadamy przy 1 mW mocy poniżej -70 dB THD+N. Tak więc zapas czystości dla słuchawek mamy zapewniony. Żadnej kompresji nadal nie widzę, a wykres nie cechował się falowaniem w czasie pomiaru. Czyli nie tylko woda, ale i sama szklanka okazały się czyste i wolne od rzekomych zarazków.

 

Opór szklanki względem wody

W tej recenzji wychodzą co rusz jakieś cuda, ludzie na forach i w recenzjach coś słyszą, mi też zaczyna się udzielać. Trudno komukolwiek i czemukolwiek zaufać.

Dlatego postanowiłem z rozpędu nie ufać nawet samemu producentowi i zmierzyć impedancję wyjściową w Topping A90 Discrete. Realnie zmierzona, osiągnęła ultra-niskie 0,24 Ohm.

Oznacza to, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem w pełni transparentnym. Szklanka nie stawia żadnego oporu wodzie, którą możemy pić bez żadnych przeszkód.

 

Osad na dnie

Woda i szklanka mogą być czyste, owszem, ale nadal mogą w niej pływać jakieś cięższe drobinki, osadzające się na dnie. Mam na myśli tu szum własny urządzenia.

Absolutnie żadnego nie uświadczyłem, a więc nastąpiła bardzo miła powtórka z L70. Topping A90 Discrete może pracować dzięki temu z praktycznie dowolnym typem słuchawek, wliczając w to IEMy i wysokowydajne modele.

Warte jest to podkreślenia również dlatego, że Topping zdecydował się na bardzo ryzykowny ruch. Zastosowanie układów dyskretnych bardzo mocno promował dawniej Burson Audio, któremu temat ten wychodził odsłuchowo fajnie, ale technicznie różnie. Do dziś pamiętam wyraźny szum na wyjściu Conductora V2+ z jakimikolwiek wydajnymi słuchawkami. Pamiętam też tłumaczenia, że „ale przecież on nie był pod takie słuchawki projektowany”. Czyli w domyśle Burson Conductor V2+ miał pracować głównie z bardziej wymagającymi słuchawkami.

Topping A90 Discrete również może z nimi pracować, a jednak Sony MH1 miały idealnie czarne tło. Czyli udało się z tego tematu wybrnąć Toppingowi lepiej i to bez tłumaczeń.

 

Całokształt

No cóż, jaki jest koń, każdy widzi. Według jednych miał być kuń, według innych miał być pferd, ale finalnie wyszło tak, jak wyjść powinno.

Mając wcześniej do czynienia z modelem L70, trudno nie mieć wrażenia, że A90 Discrete wydaje się urządzeniem z troszkę innej bajki. Bardziej przypomina mi produkty NuForce, które dawniej mocno chwaliłem za fenomenalne właściwości soniczne. Topping wciąż jednak realizuje tu filozofię czystej wody bez osadu w czystej szklance.

Mam wrażenie, że producent padł trochę ofiarą własnej polityki cenowej. Niski próg wejścia oznacza, że każdy może go zakupić i wydać o nim jakąś opinię. Każdy może napisać na jego temat recenzję. I każdy może zawrzeć w niej swoje najbardziej poetyckie nawet fantazje i wyobrażenia. Przez lata zawierałem je w swoich recenzjach i ja.

Byłem gotów jak widać zrobić to ponownie, stać się po raz kolejny częścią Stowarzyszenia Recenzentów Audio Kultywujących Audiofilię. Skrót tej nazwy jaki jest, również każdy widzi, ale nie o to mi chodziło w recenzji.

Na szczęście moje członkostwo stałoby się ponownie możliwe tylko dlatego, że wyłączyłem po drodze wszystkie bezpieczniki. Odsunąłem sprzęt pomiarowy na bok i zacząłem słuchać. Ale nie dla przyjemności, nie muzyki, a smaczków, niuansów i tylko po to, aby się wsłuchiwać. Bardzo szybko mój mózg popuścił sobie cugli, sprawiając, że zacząłem słyszeć to i owo. Wówczas te same znienawidzone pomiary przyszły, sprzedały mi „liścia” i się obudziłem.

 

Podsumowanie

Pobudka pobudką, ale sen był bardzo piękny, a ja generalnie lubię śnić. Za to chciałbym podziękować sklepowi Audiomagic, od którego nieodpłatnie otrzymałem urządzenie do testów, bez żadnych warunków progowych. Zresztą szczerze je polecam, bo jest iście audiofilskie, dyskretne, wspaniałe, mocne i w odpowiedniej cenie. Z żalem pakowałem je do pudełka i odsyłałem, patrząc na ostatni połysk przy zamykaniu kartonu.

Długo też wahałem się, czy napisać tą recenzję, gdyż nie dostałem za niego ani jednej złotówki. Ale nie mogłem zwyczajnie przejść obojętnie do porządku dziennego nad tak wspaniałym urządzeniem. Jeżeli jesteś prawdziwym fanatykiem dźwięku i posiadasz środki, które możesz na niego wydać bez problemu, to warto.

Gdybym cofnął się parę ładnych lat do czasów posiadania Bursona Conductor V2+, A90 Discrete byłby u mnie definitywnie na radarze jako upgrade. Czy tonalny? Tu chyba nie byłem na to jeszcze gotowy, gdyż wiedziałem, że szumiący i trudny sprzęt grający tylko z pewnymi typami słuchawek, to było właśnie to. Szukałem tego złotego środka i Topping A90 Discrete powoduje, że Twoje słuchawki zawsze zagrają idealnie. Bez względu na to jakiego typu są. Po prostu kosmos. Dźwiękowy.

 

Jakość wykonania

Tym razem ktoś połakomił się na wszystkie kapturki RCA. Nie wiem kim jesteś, ale tak, jak nie życzę nikomu źle, mam nadzieję, że je przypadkiem połknąłeś i dostałeś zaparcia. Ale ponownie nie mogę się do niczego przyczepić od strony tego, co oferuje fabryka. No, może poza luzami na potencjometrze, przez co precyzja sterowania głośnością nieco spadła. Wciąż jest to jednak niemal maksymalne 9/10.

 

Jakość dźwięku

Z jednej strony będąc sprzętem droższym od L70-tki, raczej spodziewałbym się przynajmniej tak samo dobrych wyników, jeśli nie lepszych. Ale choć technicznie minimalnie gorszy od L70, w praktyce nie da się tego usłyszeć na słuchawkach. Sprzęt utrzymał też wszystkie założone przeze mnie progi jakościowe, idealnie wpasowujący się w gust i preferencje audiofila, także cenowe. Stąd 10/10.

 

Ergonomia i praktyczność

Teoretycznie podobna do L70, ale z kilkoma ukłonami w stronę użytkownika (szybsza regulacja głośności). Nie zanotowałem problemów z temperaturami. Obsługa obejmuje już tylko samo pokrętło, więc pilot jest po prostu koniecznością, aby uzyskać pełnię władzy nad urządzeniem. Do tego część informacji (np. gain) nie jest podawana na przednim panelu. Znacznie dłużej zajmowało mi nauczenie się wszystkiego i finalnie preferowałem obsługę L70, dlatego tym razem muszę być konsekwentny: 6/10.

 

Sumarycznie

Topping A90 Discrete uzyskał w mojej recenzji notę końcową 9.0/10, co po raz kolejny kwalifikuje się z komfortowym zapasem na Rekomendację. Sprzęt odebrałem jako taki „półśrodek” między dwoma światami: audiofilsko-domowymi rozwiązaniami, a rzeczywistą jakością dźwięku. Kto wie, czy może było to nawet dyskretne (dosłownie i w przenośni) wyzwanie rzucone Bursonowi?

Z tej perspektywy wydaje mi się, że Topping A90 Discrete jest kierowany do osób mających w sobie wciąż tę nutę romantyka i marzyciela, ale już inaczej podchodzących do swoich zakupów.

Jeśli tak, to czapki z głów. Udała się ta sztuka pierwszorzędnie. A jedyna słuszna opcja to kupienie jej bezpośrednio u dystrybutora. Serdecznie go polecam mimo tego, że nie jest to recenzja sponsorowana, a jedynie miało miejsce użyczenie sprzętu. Są również recenzje zagraniczne, które pozycjonują ten wzmacniacz w najwyższych poziomach czystości i klasach produktów. To mówi samo za siebie i pokazuje, że wszyscy mamy rację i koń ten rzeczywiście jest jaki jest. A przynajmniej z krową go na pewno nikt nie pomyli.

 

9.0/10

 

Sprzęt można zakupić na dzień pisania i publikacji recenzji w cenie 2590 złAudiomagic.

 

Dane techniczne

Dane są dostępne w formie graficznej na stronie produktu u producenta. Zamiast je przepisywać, prościej będzie po prostu je zalinkować.

 

Materiały dodatkowe

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC: Motu M4
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h, Topping L70
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Beyerdynamic DT1990 PRO MKI (zmodyfikowane), Sennheiser HD58X, Sony MH1c
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX, ADX i AC2 (jeśli miało ono zastosowanie)
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.

Serdeczne podziękowania dla sklepu Audiomagic za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

2 komentarze

  1. Świetna recenzja. Chyba miała być to parodia tych audiofilskich elaboratów, czyż nie?
    Prośba o odpowiedź- w kwestii bezwzględnej jakości dźwięku, który model jest lepszy, A90 Discrete czy L70?

    • Ależ skąd, żadna parodia. Recenzja jest pisana absolutnie na poważnie. Natomiast konkretne wartości są podane w obu recenzjach L70 i A90D, więc nie powinno być w tym względzie problemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.