ISK jest marką doskonale znaną na naszym rynku, m.in. za sprawą modelu HP2011. To właśnie on posłużył za bazę do stworzenia przedmiotu recenzji, czyli słuchawek Eclipse One, sprzedawanych pod submarką Elite Gear i kierowanych stricte do użytkowników gamingowych. Aczkolwiek z tym „stricte” to też nie tak do końca. Słuchawki bowiem, jak się okazało podczas testów, bazują na dobrym już budżetowym modelu i wcale nie zatraciły swoich zdolności do sprawdzania się także w muzyce. A co jest tym bardziej kuszące, że ISK zaatakował bardzo agresywnie półkę 200 zł, w której z jednej strony niby wiele ugrać się nie da w kategorii jakości dźwięku i wykonania, ale może jednak?
Dane techniczne
- Przetworniki: 53 mm, dynamiczne
- Format: wokółuszny, zamknięty
- Pasmo przenoszenia: 16 Hz – 25 kHz
- Impedancja: 60 Ohm
- Czułość: 98 dB +/- 3 dB
- Moc maksymalna: 400 mW
- Moc nominalna: 200 mW
- Przewód: 1,5 m wychodzący z jednej strony
- Wtyk: TRRS mini-jack 3,5 mm
- Waga (bez mikrofonu): 300 g
- Waga (z mikrofonem): 320 g
Zawartość opakowania:
- słuchawki Eclipse One
- przelotka na podwójny mały jack TRS 3,5 mm (mikrofon + słuchawki)
- odłączany mikrofon
- instrukcja
Jakość wykonania i konstrukcja
W przypadku modelu HP2011 było miejscami czuć, że jest to projekt jednoznacznie budżetowy. Eclipse One mocno zacierają te wrażenia i od startu należy pochwalić producenta, że przykłada się do kwestii nie tylko wizualnej, ale i użytych materiałów. Mam wrażenie, że użyto tu zauważalnie lepszych plastików, a na pewno metalowych paneli bocznych, co na tle tylko i wyłącznie plastikowych z HP2011 dobrze się prezentuje.
Konstrukcyjnie jest to cały czas ta sama rodzina słuchawek, a więc eliptyczne muszle z metalowym systemem wysuwanych widełek z pałąka wzmocnionego po bokach śrubami oraz obitego oddychającym materiałem i gąbką od strony kontaktu z głową. Od strony zewnętrznej jest to materiał skóropodobny z wytłoczonym napisem Elite.
Niestety nie poprawiono mojej największej uwagi z HP2011, a więc pojemności na głowę, toteż słuchawki pasują mi na nią na styk przy maksymalnym rozstawie. Poluzowano jednak zdaje się kabelki łączące każdą muszlę wzajemnie (kabel jednostronny), więc moje obawy co do trwałości tego elementu pod ciągłym naprężeniem nie mają na szczęście już miejsca.
W muszlach natomiast kryją się zmodyfikowane przetworniki 53 mm o wyższej impedancji niż HP2011, ale też większej skuteczności. Brzmienie jest bardzo podobne, ale głównie w ramach fundamentu, na którym zbudowano inną proporcję podzakresów tonalnych. Ale o tym później.
Okablowanie
Kabel główny nadal jest zamontowany na stałe, ale producent zastosował wzmocnienie w postaci oplotu. Choć jest to element podatny na zaciąganie się, stanowi dodatkowe zabezpieczenie na wypadek uszkodzeń mechanicznych oraz twardnienia i pękania otuliny na osi czasu pod wpływem częstego manipulowania okablowaniem (kwaśny odczyn potu i ludzkiego łoju). Kabel zakończony jest wtykiem 4-polowym na mały jack, ale możliwe jest też zastosowanie dołączonej do zestawu przelotki na dwa małe jacki TRS osobno dla słuchawek i mikrofonu. Tym samym da się z nich korzystać w pełni zarówno z laptopa, jak i komputera stacjonarnego, a nawet telefonu.
Mikrofon
Nowością jest za to wydrążenie otworu w lewej muszli, w której umieszczamy teraz mikrofon elektretowy typu omni-kierunkowego na wtyku jack. Jest on w pełni wypinany i wyginany, toteż można nim swobodnie operować lub odłączyć go, jeśli jest niepotrzebny.
Mikrofon posiada malutką białą kropkę sygnalizującą stronę, do której należy mówić, dzięki czemu nie popełnimy błędu podczas jego instalacji w słuchawkach i nie zamontujemy tak, aby pogorszyć nasze właściwości komunikacyjne.
Sam mikrofon zbiera dźwięk całkiem sprawnie i z dobrą jakością, choć mógłby to robić głośniej. Dlatego też dobrym dodatkiem będzie możliwość włączenia w naszej karcie dźwiękowej funkcji podbicia głośności mikrofonu. Mikrofon w takim trybie może jednak nagrywać sprzężenie zwrotne od pętli masy, jeśli mamy nieprawidłowe uziemienie w gniazdkach. To częsty problem z mikrofonami wszelkiej maści, także na USB, gdzie w wielu sytuacjach niesłusznie oskarża się sam sprzęt o niską jakość, podczas gdy nie jest to w ogóle jego wina.
Wygoda i izolacja
Izolacja od otoczenia po raz kolejny nie jest najgorsza, ale tak jak w przypadku ISKów nie jest też specjalnie wybitna i jest to znów pochodna umiarkowanego docisku słuchawek oraz owalnego kształtu nausznic.
W ten sposób słuchawki ponownie oferują nam dosyć dobrą wygodę, bo ani nie naciskają na żuchwę, ani głowę. Nie ma więc problemu z wizją dłuższego użytkowania sprzętu nawet przez kilka godzin bez wyraźnych oznak zmęczenia. Trudno jest wyrokować jak będzie w lecie, ale mimo zastosowania padów skóropodobnych nie wydaje mi się, aby było aż tak źle, właśnie przez rozsądny docisk.
Z drugiej strony powtórką będzie izolacja, która nie odetnie nas całkowicie od otoczenia. Ułatwi mocno rozgrywkę, odetnie od szumu komputera podczas gry, ale mało które słuchawki pozwalają na faktyczne pełne odcięcie się od tła, chyba że używamy słuchawek dokanałowych ze wszystkimi tego następstwami. Izolacja od otoczenia jest aspektem w dużej mierze też losowym, jako uzależnionym od anatomii i przez to trudnym do jednoznacznego estymowania.
Ponownie jednak Eclipse One, tak jak HP2011, pozostawiają tu po sobie ogólnie dobre wrażenie i podczas testów korzystało mi się z nich porównywalnie dobrze co z K271 MKII na padach welurowych z powiększonymi otworami na uszy.
Jakość dźwięku
Eclipse One w największym skrócie można opisać jako dostosowane pod graczy ISKi HP2011. Zmiany brzmieniowe nie są rewolucyjne, a skutkują jedynie wyraźnie mocniejszym basem oraz nieco bardziej podkreślonym sopranem.
Zaczynając może od basu, ten jest ładnie zaznaczony i bardziej średni niż niski, ale mający swoje zejście. Jego podkreślenie podyktowane było mam wrażenie kilkoma aspektami, ważnymi dla słuchawek gamingowych.
Przede wszystkim wybuchy, wygar i wynikająca z tego ogromna rzesza osób, którym wiecznie basu mało. Choć słuchawki testowane są przeze mnie na karcie mającej wbudowany wzmacniacz słuchawkowy, wydają się celować w bardzo szerokiego użytkownika, który takiego sprzętu nie posiada. Mam tu na myśli przede wszystkim układy dźwiękowe umieszczone standardowo na komputerowych płytach głównych. Tam dużej mocy i umiejętności wygarnięcia basem często się nie ma, a dodatkowe dB płynące z samych słuchawek są na wagę złota i czynią zbędnym zakupy dodatkowych układów dźwiękowych czy osobnych wzmacniaczy.
Oparcie się o HP2011 nie oznaczało tu zrobienia ich 1:1 z po prostu innymi kolorkami, mikrofonem i wyższą ceną. ISK nie miały takiego basu i jest to największa różnica jaką można usłyszeć od startu. To właśnie ona rzutuje potem na wszystkie inne odczucia i wrażenia tonalne, ale nie jest to też – mimo dużej mocy – element dominujący. Nadaje masywności, ciężkości dźwiękom, wybuchom, kreuje potęgę w takim typowo dynamicznym, ale w pełni akceptowalnym stylu.
Mam na myśli położony nacisk na podzakresy. W typowych słuchawkach z tej półki cenowej można znaleźć bas z reguły zamulony, przesadzony i nierówny. Tymczasem przebieg tonalny Eclipse One jest do ok. 125 Hz bardzo ładnym łukiem. Słuchawki stawiają najpierw na bas środkowy, jego wybrzmiewanie, pulchność, potem na zejście, na końcu na rytmikę. Utrzymuje się to dzięki temu na mocnej, zmiękczonej stopie, ale nie na tyle wolnej i pozbawionej rytmiczności, aby przeszkadzało to w muzyce. Bo w grach sprawdza się dobrze i to też jedna z cech dziedziczonych po HP2011 jako konstrukcji zdawałoby się typowo muzycznej, ale mającej wciąż świetne predyspozycje do gier i tym samym miana pary uniwersalnej.
Z tą jednak różnicą, że w ISKach z basem było oszczędniej. Rzekłbym wręcz, że zgodnie z moimi preferencjami. Niestety, ale jest to sól tematyki audio i choć w wielu recenzjach o tym już wspominałem, nie zaszkodzi przypomnieć nowym czytelnikom: każdy ma swój gust, także ja sam, a który starałem się opisać w metodologii opisowej i procedurach oraz przy posiadanym sprzęcie (wszystkie dokumentacje są w linkach w stopce). Słuchawki lubię średnicowe co do tendencji, ale co do zasady wyrównane, naturalne, a przy tym przestrzenne. O ile zawsze staram się wyeliminować własne preferencje w recenzji, niektóre rzeczy pozostają niezmienne: nadmiar basu szybko mnie męczy, a nadmiar sopranu doprowadza do migreny. Słucham przy tym muzyki stosunkowo cicho, ale za to długo, po kilka, często kilkanaście godzin. W HP2011 na pewno dłużej mógłbym przesiadywać niż w Eclipse One właśnie ze względu na bas.
Ale to moje zdanie i oparte o moje predyspozycje. W kategoriach ogólnych myślę, że każdy będzie więcej niż zadowolony, a może nawet trafi się ktoś, komu basu będzie mało. Aczkolwiek moim zdaniem Elite Gear wyciąga z tych słuchawek maksimum co można osiągnąć za te pieniądze i wszystko inne lub więcej mogłoby zakrawać już na karykaturę albo nadmierną kompromisowość.
Przez wzrost basu, średnica nieco odskakuje od słuchacza, ale nie jest to skok daleki. Tu także wydaje mi się, że Eclipse One są bardzo przemyślane i starają się nie popsuć tego, co oferował i nadal oferuje ich fundament-pierwowzór. Średnica znajduje się w punkcie bardzo wygodnym, aby opisać słuchawki jako uniwersalne. Wynika to wprost z ich właściwości scenicznych i nie da się opisać jednego bez drugiego.
Scena Eclipse One jest praktycznie taka sama jak w HP2011 i ma te same walory względem gier. Dostajemy tu wyraźnie zaznaczoną scenę na szerokość, umiarkowaną, rozsądną głębię, dobre wyważenie między kreowaniem odległości a zanikaniem dźwięku faktycznie istotnego. Dzięki temu słuchawki sprawdzały się zarówno w tworzeniu źródeł pozornych przed słuchaczem, jak i dawaniu należytej czytelności dialogom i wokalowi jako takiemu.
Z tego względu sprawiały pod koniec odsłuchów i pisania wniosków wrażenie modelu przemyślanego i wyważonego. Myślę, że jest to wręcz swego rodzaju konkluzja kluczowa dla prawidłowej oceny Eclipse One. Producent zamiast silić się na jakieś mówiąc kolokwialnie „cuda na kiju” w stylu Cooler Masterowych MH750, podjął jedyną słuszną decyzję i oparł się o model tani, ale sprawdzony i dobrze grający. Nie wstydzi się tejże kooperacji („Made by ISK”) i otwarcie przez to przyznaje, że słuchawki są robione za wiedzą i zgodą innego producenta, czy nawet wprost pod jego patronatem. Jak głęboko sięgają między nimi konotacje, nie wiem, ale jeśli miałbym oceniać poziom współpracy po wydanych z niej owocach, to wyszło im to całkiem smacznie.
Sopran w tych słuchawkach jest nosowy barwą i podkreślony, ale nie do końca i nie bez nawiązywania kontaktu egzystencjalnego z basem. I co najważniejsze, mimo podkreślenia nie męczy słuchacza (tj. mnie). Ale może po kolei.
W zależności od tego w którym miejscu alokowana będzie energia dźwięku w grze lub pliku muzycznym, tak słuchawki się nam ukażą. Sopran jest bowiem definiowany przez dwa obszary – mocny dołek w 4,5 kHz oraz mocne wybicie w 6 kHz, które jednak nas nie rani dlatego, że jego natężenie koreluje niemalże z natężeniem basu środkowego. Jednocześnie tuż za progiem 6 kHz słuchawki mają konsekwentne wytracanie się energii dźwiękowej.
Powoduje to granie jednocześnie nosowo i ciepło. Detalicznie i z tzw. „roll-offem”. Powoduje to też takie zachowanie się sceny, jak opisałem, a więc mocno na szerokość, mniej na głębię i holografię. Znów jednak podkreślić trzeba, że jak na 200 zł jest to naprawdę więcej niż adekwatny poziom i znam słuchawki niewiele tańsze oraz zauważalnie też droższe, które radzą sobie w tym zakresie gorzej. W HP2011 było też bardzo podobnie, ale w nieco równiejszym wydaniu, bo i górka była lepiej rozlana, a i też dołek mniejszy. A jeśli jest on tuż przed wspomnianym wybiciem, powoduje to efekt spotęgowania.
Na szczęście nie ma tu sytuacji jak np. w HD800, które przez swoją punktowość i równość są wyraźnie mniej tolerancyjne. Wiem, że powoływanie się w takie słuchawki jest tu nie na miejscu, ale to naprawdę bardzo dobry, wręcz podręcznikowy, przykład zachowania się akustyki sopranu w formule wybić punktowych i ich konsekwencji. Co więcej, o modyfikacjach akustycznych, zależnościach, korektach ręcznych, DSP, falach odbitych, rezonansach itd. można byłoby zrobić tu 6x tak długą recenzję, ale może kiedyś, gdy uda mi się opracować takie modyfikacje w swoich HD800 do końca, opiszę wszystko w takiej formule.
Sumarycznie, grając i słuchając muzyki w Eclipse One czułem się może i jak w budżetowych, ale przemyślanych i solidnych słuchawkach, które wszystko starają się robić co najmniej dobrze. Jest to o tyle znamienite, że posiadałem w momencie testów zarówno inne słuchawki dla graczy do bezpośrednich porównań, jak i modele typowo muzyczne z jeszcze nie tak mocno odległego przedziału cenowego. A przede wszystkim preferując grę i faktycznie jej się oddając w tym samym czasie w HD800, które przy wszystkich swoich przywarach w części gatunków muzycznych są po dziś dzień cenione jako jedne z najlepszych dynamicznych słuchawek właśnie gamingowych, przez ich dokładną, skrupulatną scenę i fenomenalny klimat. Tym samym rebrandowane (a raczej „subbrandowane”) ISKi musiały poradzić sobie z całą masą słuchawek zarówno trochę tańszych, jak i (wielokrotnie) od nich droższych.
Osobiście życzyłbym sobie w kategoriach tak czysto preferencyjnych może mniej basu i lepsze wyrównanie całego pasma tu czy tam, ale jest to tylko życzeniowe podejście z perspektywy głównie G432 oraz ogólnie doświadczeń jak pisałem z lepszymi słuchawkami, a więc w kategoriach całościowego obrazu jak sprzęt może zagrać w ogóle, bez względu na technologię czy cenę. Nie można jednak w taki sposób rozpatrywać słuchawek, zwłaszcza budżetowych, ponieważ w każdej parze znajdzie się nieskończoną wówczas ilość przywar względem jakiegoś drogiego modelu wzorcowego. Nagle może się okazać, że najlepsze są Orfeusze, a wszystko inne to nieporozumienie i nieudolność, która nie ma prawa grać, a nawet istnieć. Dla konsumenta, który dysponuje skromnym budżetem lub po prostu nie chce wydawać na słuchawki dwudziestu wypłat, albo i nawet tej jednej miesięcznej, takie brylowanie czego to się nie słuchało, za ile pieniędzy itd., jest tylko pokazem przynajmniej głębokiego niezrozumienia dla kogo takie budżetowe słuchawki są kierowane.
Z drugiej strony nadaje to pewnego dystansu i skłania do mimowolnej ewaluacji wartości sprzętu audio. Bo wartość nie jest ceną. Za 200 zł wydaje mi się, że EGEO, mówiąc skrótowo, pod tym akurat względem stoją moim zdaniem dobrze i nie są to słuchawki wycenione źle. Wręcz przeciwnie. Co prawda też nie można być zbyt pobłażliwym z powodu niskiej ceny, ale jak na moje subiektywne rzeczy postrzeganie, wycena EGEO jest adekwatna do tego, co oferują.
Szybkie porównania
Aby zachować realizm recenzji, weźmy sobie na celownik dwóch najbliższych potencjalnych rywali tych słuchawek w okolicach cenowych: OneOdio A71 (150 zł) i Logitech G432 (300 zł). Oczywiście jest ich multum więcej, ale ograniczam się zawsze do tego sprzętu, który mam pod ręką, czy to gościnnie, czy też w głowie szumiący po jeszcze niedawnych odsłuchach.
W wymienionym towarzystwie Eclipse One bronią się o dziwo dzielnie. W niemal wszystkich aspektach przewyższają A71 poza miękkością padów (choć przy gorszej izolacji od otoczenia), ceną, możliwością wyboru gniazda na kabel z mikrofonem (strony), głośniejszym w A71 mikrofonem podczas nagrywania oraz jeszcze mniejszą pojemnością na głowę i ceną (50 zł tańsze). Brzmieniowo jest to wymiana ciosów na zasadzie „coś za coś”. OneOdio mają jeszcze mocniejszy bas, bardziej wyrównaną górę i wrażenie liniowości dźwięku oraz agresywniejszą scenę na boki. W muzyce sprawdza się to lepiej, ale największą ceną za to jest jednak mocno zredukowana głębia sceny i stąd gorsze efekty w np. grach FPS. Notorycznie zdarza się, że dźwięki lokują się zbyt blisko nas i nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaka jest faktyczna odległość od źródła dźwięku oraz czy jest to znak zbliżającego się zagrożenia.
Natomiast z G432 na pewno rywalizują mocniejszym basem oraz solidniejszym kablem, a także „nie odwijaniem się” muszli podczas brania słuchawek jedną ręką. No i nie potrzebują dedykowanej karty na USB do szczęścia. Z drugiej strony Logitechy są na dłuższą metę wygodniejsze (większy zakres regulacji), równiejsze tonalnie (via wspomniana karta USB), mają lepszy mikrofon i jakiekolwiek dołączone oprogramowanie. Nie wiadomo też co z dostępnością nauszników zamiennych z racji nietypowego kształtu, co na Eclipse One nie byłoby aż takim problemem i coś na pewno dałoby się dobrać.
Do kotła dorzucić można też jeszcze K240 MKII jako przedstawiciela budżetowych rozwiązań typowo muzycznych, ale słuchawki te są półotwarte nie mają mikrofonu i wymagają więcej mocy. Brzmieniowo natomiast będzie to mieszanka wszystkich wymienionych, ale też potrzeba jest im skrupulatnego doboru padów i materiałów akustycznych, aby uzyskać należyty potencjał, ale nawet na padach welurowych z powiększanym otworem na ucho (wygoda, akustyka) byłem w stanie osiągnąć subiektywnie więcej. Znów jednak – więcej za więcej i przy większym nakładzie środków na tor oraz ogólnie cierpliwości. No i przy fakcie, że posiadam model Made in Austria, który uznawany jest za lepszy od produkcji chińskiej. Dlatego wybór słuchawek mających wszystko od razu jest dla wielu osób łatwiejszym pójściem ku rozwiązaniu tego problemu.
Można na koniec wspomnieć także o zamkniętym bracie 240-stek, czyli K271 MKII. W tych słuchawkach dostaniemy (z perspektywy welurów, na których moim zdaniem grają najlepiej) kompletne odwrócenie tonalne. Więcej średnicy, mniej basu, równiejszy sopran. Słuchawki wydadzą się bardziej liniowe, przyjemniejsze dla osób wyczulonych na bas, ale też nie tak spektakularne podczas wybuchów itd. Największą bolączką będzie zaś zapewne scena. Naturalna, tak jak ogólna natura tych słuchawek, równa we wszystkie strony, ale całościowo mniejsza niż w każdych wymienionych tu słuchawkach, poza głębokością A71, która jest z kolei faktycznie bardzo mała. Sprawia to jednak wrażenie, że gradacja dźwięków jest bardzo akceptowalna i realistyczna, a czym o dziwo wsławiły się kiedyś K550 MKI, które posiadałem m.in. właśnie jako zamknięte słuchawki do gier. Dziś zaś tak samo komfortowo gra mi się w K271, choć słuchawki bardziej pracują w tych samych ramach co Eclipse One, a więc zamknięte do wszystkiego. Być może właśnie dlatego doceniam takie koncepcje.
A może po prostu właśnie o to chodzi, że kupując tak tanie słuchawki, nie mamy intencji budowania kolekcji różnych modeli do różnych zastosowań i wolimy mieć jedną parę do wszystkiego…
Napędzenie i synergiczność
Prosty temat. Nie będzie najmniejszego problemu, aby Eclipse One podłączyć nawet pod układ zintegrowany na płycie głównej. Co więcej, mam wrażenie, że właśnie na takie okazje słuchawki były projektowane i stają się beneficjentami wielu układów zintegrowanych brandowanych jako „dla graczy”, np. SupremeFX.
Słuchawki są łatwe w napędzeniu, zawsze oferują podkreślony bas, nie cierpią z tytułu podkreślonej góry na wielu takich właśnie integrach napłytowych, toteż zakup nie musi generować żadnych dodatkowych kosztów.
Podsumowanie
Elite Gear Eclipse One to świetna opcja dla tych najbardziej oszczędnych, ale wciąż wymagających użytkowników, którzy szukają alternatywy dla HyperX za rozsądne pieniądze, mającej wszelakie predyspozycje do miana łatwych w napędzeniu i uniwersalnych słuchawek dla każdego.
Choć nie zwiększono np. pojemności na głowę względem HP2011 (słuchawki pasują mi na styk), jak również udano się w rejony nie do końca mojemu gustowi dźwiękowemu bliskie (mocniejszy bas), to naprawdę nie jest źle w całościowym rozrachunku i słuchawki dowożą dobrą jakość za niewielkie pieniądze, nie siląc się na coś, czym nie są i zostawiając finalnie dobre wrażenie, a miejscami wręcz bardzo dobre, zwłaszcza jak na swoją cenę oraz na tle konkurentów, z jakimi ostatnio miałem styczność, jak też w kategoriach ogólnych.
Dlatego też myślę, że spokojnie można je zarekomendować jako solidne słuchawki dla graczy, ale też opłacalny model o przeznaczeniu uniwersalnym, sprawdzający się także w muzyce i filmach. Jeśli jedną parą możemy z powodzeniem pokryć kompromisowo kilka różnych zastosowań, w każdym mieć co najmniej dobre sprawdzanie się w praktyce, a do tego nie wydać jakkolwiek większych pieniędzy i mieć całkiem dobrą konstrukcję oraz brak problemów z napędzeniem, to takie podejście warto tu nagrodzić.
Sprzęt na dzień pisania recenzji ma być dostępny za za ok. 200 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- wytrzymała rama konstrukcyjna
- zadziwiająco duża wygoda użytkowania
- odpinany mikrofon
- lepsze materiały i jakość wykonania niż w HP2011
- nawet dobrej jakości nauszniki oraz oddychająca opaska pałąka
- efektowne brzmienie na planie basowego “V”
- duża uniwersalność w zastosowaniach, tak do muzyki jak i gier
- niezgorsza scena, zwłaszcza na szerokość
- jeden z najtańszych modeli zamkniętych faktycznie nadających się dla gracza
- świetna alternatywa dla otwartych HF2010 i podstawowych HP2011
- o dziwo całkiem łatwe w napędzeniu
- wysoka opłacalność
Wady:
- mikrofon lubi opcję wzmocnienia
- niezbyt dokładne wykończenia i odlewy
- ślady poprodukcyjne mogące mylnie sugerować używany produkt
- trochę krótkie przewody prowadzące sygnał z jednej muszli do drugiej
- mały zakres regulacyjny widełek pałąka
Serdeczne podziękowania dla firmy Sunnyline za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Systemem odsłuchowym były w tej recenzji:
- Źródło analogowo-cyfrowe: Pathos Converto MKII + Pathos Aurium z lampami 6N23P-EW OC
- Transport cyfrowy: Xonar Essence STX via COAX (Native ASIO)
- Słuchawki: AKG K240 MKII, AKG K271 MKII, Logitech G432, OneOdio A71, Sennheiser HD800
- Okablowanie: interkonekty zbalansowane Fanatum Emmoni XLR, interkonekty niezbalansowane AF Signature One RCA, interkonekt cyfrowy AF Signature CX (COAX)
- Zasilanie i kondycjonowanie: Lucarto Audio LPS (dla Pathosów), kondycjoner Lucarto Audio KS300
Panie Jakubie, tak z czystej ciekawości. Jakie słuchawki są najlepsze dla graczy? Bez względu na cenę. Pana zdaniem.
Wymieniane w treści recenzji HD800.
nie wiem ile to znaczy, ale przeglądając zagraniczny internet również bardzo często spotykam się z podobną opinią.
do grania hd800 są obowiązkowym punktem list monitorów do nagrania ze względu na „imaging” (z tego względu powinny również doskonale sprawować się w filmach).
Bardzo dobrze grało mi się również w modyfikowanych STAXach SRS-3010. Fenomenalnie w AKG K1000. Jest wiele par poza HD800 zdatnych do roli słuchawek „najlepszych” dla gracza, ale każde stawiać będą jakieś wymagania i spełniać określone preferencje. HD800 są po prostu jednymi z wygodniejszych i dokładniejszych. Znaczy to tyle, że po prostu wraz z zagranicznym Internetem mam zbieżne zdanie 🙂
A gdzie można kupić te Eklipsy?
Słuchawki mają mieć dopiero swoją premierę na rynku. Powinny więc sukcesywnie pojawiać się w sklepach. Na razie widziałem że miał je x-kom, ale za 300 zł i niedostępne, kompletnie bez opisu i zdjęć. Pewnie to tylko placeholder.
Są dostępne np. w Hard-Pc za 199zł.
Topowe Audio-Technica ATH-ADX5000 także? Granie na AKG K1000 musi być bardzo ciekawym doświadczeniem. Czy rzeczywiście czuć tę wielką scenę dźwiękową?
Także. HE1000 również. Jest wiele słuchawek o dużej scenie dobrych do gier. W K1000 owszem jest to bardzo ciekawe doświadczenie, ale nie tylko w grach. Na Hobbicie podczas sceny pieśni w tawernie można było się popłakać z powodu realizmu i krystaliczności dźwięku.
Tak, aczkolwiek słuchawki mają ogromne wymagania i wymagają modyfikacji, aby móc z nich wyciągnąć faktyczną scenę i holografię. Inaczej mogą grać owszem, na dużą scenę, ale głównie na szerokość. Zajęło mi sporo czasu aby skompletować pod nie tor i zaaplikować niezbędne modyfikacje, wliczając w to samodzielnie zrobione okablowanie. W tym roku, w przeciągu paru miesięcy, dojdzie także samodzielnie zbudowany serwer muzyczny z transportem cyfrowym bit-perfect. Jeśli zastanawia się Pan więc czemu ostatnio tak rzadko wychodzą publikacje na blogu, to to oraz bieżąca produkcja kabli są ku temu powodami 😉
Oczywiście całość również będzie opisana na blogu. W tej chwili notatki i wstępnie pisana treść ma objętość 40 stron tekstu A4.
Dzień dobry. Testował Pan jakiś czas temu Kossy GMR 540 ISO, które obecnie posiadam. Niestety słuchawki te sprawiają wrażenie dość delikatnych, zwłaszcza na pałąku i przez to obawiam się o ich wytrzymałość w dłuższym okresie. Widzę, że w tym modelu zastosowano metalowy pałąk, to też chciałem spytać czy według Pana te słuchawki będą dobrym zamiennikiem dla wspomnianych wyżej Kossów? Mocniejszy bass raczej jestem w stanie przełknąć, a jak jest np. ze sceną porównując te dwa modele? Czy może Kossy są jednak w całokształcie lepszym wyborem?
Cześć, brakuje według mnie większego odniesienia do serii hyperx cloud, ponieważ te słuchawki wyglądają bardzo ale to bardzo podobnie. Oprócz innego loga i nieco zmodyfikowanego pałąka obie pary wydają się być identyczne.
Hej! mam pytanko byłem posiadaczem hyperx cloud 1 niestety wyzionęły ducha. Kupiłem hpx alphy które rzekomo miały grać lepiej niż 1 a jednak w muzyce były bardzo nierówne, główny zarzut to cichy wokal w stosunku do całej reszty.. dostawałem po uszach różnymi instrumentami a sam wokal jakby taki wycofany. W utworach bez wokalu lub spokojniejszych było całkiem nieźle ale przy rocku czy popie dramat. Słuchawki oddałem i nie wiem nawet co teraz wybrać w budżecie do 300zł. Mikrofon zbędny chodzi mi o dźwięk ale najbardziej zbliżony do tego z hyperx cloud 1. Czy te Eclipsy też bazują na takstarach pro i są dobrym następca cloud jedynek? czy to jednak niższa półka grająca zupełnie inaczej i powinienem szukać czegoś innego? mam integre ale stare hypery działały na niej idealnie co do napędzania na 20% głośności było bardzo dobrze. Pozdrawiam
Witam, Czy podjął może Pan próbę „wiwisekcji” tych słuchawek, chodzi o to jakiej jakości jest zastosowany w nich przewód i czy rekabling mógłby im „coś” dodać, czy mamy tu do czynienia z maxem jaki da się wycisnąć