iFi iCAN PRO to urządzenie należące do flagowej linii tego producenta. W pełni zbalansowany wzmacniacz nafaszerowany funkcjami, który przykuł już niejedno oko i którego nie można raczej pomylić z żadnym innym. Taki sprzęt aż chciałoby się zapewne pochwalić z automatu, ale nie wszystko złoto co się świeci i ważne też jest to, w jaki sposób zagra, z czym i dlaczego. Tym właśnie zajmować się będziemy w recenzji tegoż wzmacniacza. Za możliwość jego testów chciałbym tradycyjnie podziękować jego właścicielowi, ale w trakcie tworzenia recenzji zastrzegł, że jednak nie życzy sobie wymieniania jego osoby z imienia i nazwiska w kontekście spodziewanego wydźwięku jej treści, toteż pozostaje mi się dostosować i wolę tą uszanować. Mimo wszystko mam nadzieję, że finalna już recenzja nie spowoduje u niego awersji do swojego nabytku.
Dane techniczne
- Typ układu: wzmacniacz hybrydowy zbalansowany, klasa A/AB
- Lampy: 2 x GE 5670
- Moc wyjściowa (dla 16 Ω): 14 W (BAL) / 4,8 W (SE)
- Impedancja słuchawek: 16-600 Ω
- Impedancja wyjściowa: < 2 Ω (BAL) / < 1 Ω (SE)
- Stopień wzmocnienia: +0, +9, +18 dB
- Napięcie wyjściowe: > 23 V (BAL), > 11,5 V (SE)
- Zniekształcenia THD: maks. < 0,012 % (BAL), < 0,2% (SE)
- Pasmo przenoszenia: 0,5 Hz – 500 kHz (-3 dB)
- Pobór mocy: 50 W (praca) / 22 W (spoczynek)
- Wymiary: 213 x 192,5 x 63,3 mm
- Waga: ok. 2 kg
- Wyposażenie: zasilacz sieciowy, kabel zasilający, pilot
Jakość wykonania i konstrukcja
Wyposażenie niestety nie powala. Dostajemy tylko cegiełkę zasilającą i dwuprzyciskowego pilota. Nic więcej, a przecież płacimy sporo. W kwestii przyłączeniowej natomiast producent zaszalał w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zacznijmy od przedniej ścianki. Oczom ich ukazał się las… pokręteł i gniazd. Prawda musi się rymować, jak mawiał kiedyś znajomy z pracy.
Cały przedni panel to symetrycznie ułożone elementy. W centralnej części iFi umieściło trzy gniazda XLR, jedno 4-pinowe i dwa typu combo, mogące pracować zarówno z XLRami 3-pinowymi, jak i wtykami na duży jack. Widać wyraźnie, że praca ze sprzętem zbalansowanym jest tu priorytetowa. Ale i złącza mini-jack mamy do dyspozycji, nawet dwa: jedno pod zwykłe słuchawki, drugie pod słuchawki zbalansowane na wtyku 4-polowym.
Po bokach znalazły swoje miejsce dwa małe pokrętła. Pierwsze odpowiada regulowanemu podbiciu basu, drugie efektowi 3D. Poniżej nich mamy dwa malutkie przełączniki hebelkowe. To jedne z najważniejszych przełączników w iCANie, ponieważ lewy zawiaduje trybem pracy (tranzystor, lampa, tryb lampa+), a drugi stopniem wzmocnienia (+0, +9, +18). Skok jest tu bardzo duży i sprzęt przygotowano nie tylko więc pod pracę z balansem, ale konkretnym balansem.
Największe pokrętła to już formalnościowo selektor wejścia po lewej oraz potencjometr. Całość dopełnia włącznik po lewej i port podczerwieni dla pilota po prawej.
Tylna ścianka to solidna porcja gniazd, zarówno wejściowych (3 pary RCA, 1 para XLR), jak i wyjściowych (po jednej parze XLR i RCA). Daje to nam dodatkowe możliwości uczynienia z iCANa PRO prawdziwego centrum wzmacniającego, łączącego w sobie różne tory i źródła w ramach jednego stopnia wyjściowego. Całość dopełniana jest przez port ESL-Link na bazie HDMI do podłączenia sprzętu z linii elektrostatycznej, gniazdo zasilacza zewnętrznego oraz dodatkowe gniazdo łącznikowe dla innego sprzętu iFi z tej serii. Wszystko to z myślą zapewne o iDSD PRO.
Lampy pozostają wyłączone do pierwszego razu gdy aktywujemy tryb lampowy. Potem zostają włączone aż do wyłączenia się urządzenia. Ogólnie fajne jest płynne przełączenie się na lampę z tranzystora… minus kilkusekundowa pauza, która temu towarzyszy. Obsługa jest jednak z reguły płynna i nie nastręczająca żadnych trudności. Lampy pracują tu jako para, ale uzupełniane są przez 4 tranzystory J-FETowe. Nie osadzono ich z tego co widziałem tak głupio, jak w Cayinie HA-3, że są przylutowane na stałe do urządzenia, a umieszczono w pozycji poziomej w cokolikach. Wymiana zatem jest jak najbardziej możliwa. I będzie konieczna po określonym czasie ich eksploatacji.
Ponieważ jest to konstrukcja hybrydowa, będzie się ona nagrzewała tak czy inaczej. Dlatego producent zaopatrzył iCANa w stosunkowo nietypową obudowę. Otwory wentylacyjne ukształtowano na wzór pierścieni okalających „oczko” w stylu Chorda, zaś pokrywy są pofalowane i w pierwszej chwili sprzęt sprawia wrażenie bycia ofiarą przemocy domowej. Producent chwali się przy tym na srebrnym pierścieniu wokół „oczka”, że sprzęt wykorzystuje lampy NOS od General Electric model 5670. Nie miałem możliwości niestety sprawdzenia tego po otwarciu obudowy, ponieważ jest to sprzęt prywatny i – również tradycyjnie – tak jak przyjechał, tak miał odjechać.
Z ciekawych rzeczy które zapadły jeszcze w pamięć, jest też i stopka. Zamiast tradycyjnych nóżek, iFi zastosowało jeden ogromny płat gumy od spodu. Trochę dziwne przyznam rozwiązanie. Z dziwniejszych jest też dziwnie wysoki pobór mocy w spoczynku, wynoszący aż 22 W.
Na wyposażeniu urządzenia mamy bardzo prosty, jeśli nie powiedzieć, że prymitywny wręcz pilot zdalnego sterowania. To jest dokładnie to samo, co punktowałem na minus u NuForce czy niedawno i Hegla. Jego zasięg deklarowany to 5 m. O ile lepiej rydz niż nic, to jednak przy takiej cenie zakrawa to troszkę na śmieszność. Wolałbym już brak pilota, brak IR i zaoszczędzenie paru groszy, bo definitywnie jest tu z czego schodzić.
Przygotowanie do odsłuchów
Wszystkie moje preferencje dźwiękowe, muzyczne, posiadany w całości sprzęt oraz metodologia opisane są w ramach osobnej, specjalnie na ten cel wydzielonej i w pełni dostępnej od bardzo długiego czasu podstrony:
https://audiofanatyk.pl/sprzet-i-procedury-testowe/
W tym konkretnym przypadku wystarczy wspomnieć, że rolę systemów testowych pełniły:
Słuchawki:
- AKG K240 DF (600 Ohm)
- AKG K240 Monitor (600 Ohm)
- AKG K270 Studio (75 Ohm)
- AKG K1000 (120 Ohm)
- Audeze LCD-2F (70 Ohm)
- Audeze LCD-XC (20 Ohm)
- Sennheiser HD800 (300 Ohm)
Źródła cyfrowe:
- AIM SC808 (3x Burson SS V5i)
- Aune S6
- Burson Conductor V2+
Wzmacniacze i inne źródła porównawcze:
- Aune S7
- Chord Hugo 2
- Yamaha M35 (jako tor dla K1000)
Jakość dźwięku
Trochę wzorem Fezza, ale iCAN posiada w sobie wbudowane aż 3 tryby pracy, wykorzystując potencjał i możliwości zarówno układów scalonych, jak i lamp. Dlatego też – a czego można było się spodziewać – tniemy recenzję w tym momencie na 3 osobne akapity dla każdego z trybów, abyśmy mogli jak najpełniej zrozumieć jak ten sprzęt się sprawuje (właściwie to 4, jeśli liczyć podsumowanie całościowe).
W trybie tranzystorowym
Na pierwszy ogień wziąłem tryb operujący tylko na układach J-FET. Na myśl przywodzi mi sposób grania Fezza na najniższym trybie wzmocnienia, ale bazując na pamięci, nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że jest to sposób grania co do ilości basu identyczny (tj. Fezz był lżejszy basowo, przecząc stereotypowemu wyobrażeniu konstrukcji lampowej jako ciepłej, gęstej lub wręcz zgnuśniałej).
Brzmienie iCANa jest w tym trybie bardzo wyrównane, czytelne, nastawione na bardzo liniowe i konwencjonalne granie. Może wręcz aż „zwyczajne”, że tak to ujmę. Nie jest to scena z tą nutką wibracji w przestrzeni jak w Hugo 2, a głębia jest nieco mniejsza niż w nim i Conductorze, ale gra szerzej. Sopran słychać, że ulega rozciągnięciu, bas jest delikatnie przyspieszony i lekko skrócony, ale zmiany są dosłownie marginalne. Wokal, z racji mniejszej głębi, jest o te pół kroku bliższy w stronę słuchacza.
Pasuje to najbardziej do słuchawek o nieco ciemniejszym graniu, jak K270 S, MX4, może też LCD-4z lub LCD-2, choć te ostatnie głównie z przyciemniającymi je, niestandardowymi padami lub w rewizjach starszych, grających cieplej. Pasować będą tu również LCD-2C i nie wiem, czy też i LCD-X nie warto byłoby wymienić. Z innych par na pewno HD650 i ich podmiany, ale też patrzeć należy na cenę samego urządzenia i kalkulować, czy aby na pewno chcielibyśmy dla tych słuchawek pokusić się o aż tak duże inwestycje. Kojarzę osoby, które byłyby gotowe to uczynić i głównie dlatego, że kochają sposób grania tych słuchawek, nie widząc sensu w brnięcie wyżej i drożej w tym właśnie gronie elementów toru.
W trybie lampowym
Przełączenie się w tryb lampowy odmienia sposób grania iFi, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Brzmienie jest bowiem odtąd nastawione nie na równość i dokładną szybkość, ale na wypełnienie. W dźwięku nastaje znacznie gładsza faktura, strojenie wyraźnie przechyla się tym razem bardziej w stronę Conductora, ale z bliższą średnicą od niego i mniejszą, bardziej kameralną sceną.
Tu znów do głowy przychodzi mi Fezz Omega Lupi, ale z tą różnicą, a raczej przewagą iCANa, że wraz z muzykalnością objawia się nam bardzo fajny i pulchny bas. Zaryzykuję śmiałe stwierdzenie, że jest on najlepszy ze wszystkich trybów, jakie w iCANie zaimplementowano.
Tryb ten świetnie pasuje do HD800. Producent chwali się, że potrafi napędzić także i moje K1000. Napędzić – owszem. Wysterować – w tym trybie owszem, może też nadawać się do K1000, jeśli przełknąć scenę. Bardzo przyjemnie korzystało mi się też z LCD-XC w takim ustawieniu, ponieważ słuchawki te dobrze reagują – z racji wspólnego tu podbicia w 6 kHz – z cieplejszymi sygnaturami, choć znów na minus będzie scena i XC będą ratowały ją jak mogą co najwyżej na szerokość. Były to jednak starania dostateczne, aby sumarycznie zafundować mi bardzo przyjemny przekaz dźwiękowy. Jeśli miałbym wskazać takie swoje ulubione połączenie słuchawkowe-synergiczne z iCANem, to prawdopodobnie padłoby właśnie na XC. A co w ogóle jest zabawne, bowiem z Fezzem królowały LCD-4z, z Conductorem LCD-2F, a z NFB-28.18 najlepiej pracowało mi się z HD800, choć te ostatnie nie są tu akurat rekomendacją muzyczną, a czysto detekcyjną, roboczą, pokazującą wszystkie cechy tego układu najlepiej.
Tryb lampowy jest w iFi najbardziej urokliwym, takim stereotypowym wręcz dźwiękiem lampowym, mającym swój niepowtarzalny klimat, ale też i swoje wady, które mogą, ale wcale nie muszą kwalifikować się na wypunktowanie. Największą bolączką będzie bowiem scena. Wszystko co sceniczne będzie czuć się tu dobrze, ale z jakiegoś powodu to właśnie LCD-XC skradły tutaj show. Być może przez to, że mimo korekcyjnego względem HD800 środka, jest go z XC tu jeszcze więcej i wraz z ciepłotą po prostu człowiek czuje tą intymną aurę lampową. Nadal króluje mi tu Pathos Aurium, ale jeśli porzucić dążenie do ideału, definitywnie jest czego w iCANie posłuchać.
W trybie mieszanym (lampa+)
Właściwie to ciężko nawet powiedzieć, że to faktycznie tryb mieszany, ale podejrzewam tak patrząc po dziwnych, pokracznych czasami opisach producenta oraz tym, co sam słyszę po jego włączeniu. Producent określa go jako tryb Lampa+ z zerowym powrotem sygnału, więc teoretycznie nie ma tam żadnego słowa o tranzystorach. Ale ponieważ w odsłuchach byłem przekonany, że pojawiają się tu bas i ogólne cechy trybu tranzystorowego, posługuję się skrótem myślowym i piszę o trybie „mieszanym” lub „hybrydowym”. Ponieważ może to powodować konsternację, za co z góry przepraszam, można przyjąć, że to po prostu wzbogacony tryb lampowy.
Zacierałem ręce, że może tutaj pokaże się moim uszkom pewien przełom i iCAN mówiąc kolokwialnie „zdmuchnie mi kapcie”… ale niestety. Z jednej strony owszem, następuje mocne wymieszanie się cech jednego i drugiego trybu. Brzmienie już nie takie neutralne, bowiem jawi się teraz z obecnym fakturowaniem od lampy, ale staje się od trybu lampowego lepsze technicznie. Błyszczy umiarkowaną górą między jednym a drugim trybem, sceną znów większą na szerokość, ale po raz kolejny odbywa się to kosztem głębi i holografii.
Najbardziej zaskakującym elementem jest natomiast oszczędniejszy bas, który moim zdaniem psuje cały program. Nie spodziewałem się tego tu usłyszeć i nie mam pojęcia dlaczego w tym konkretnym miejscu tonalność jakby stała w miejscu i kompletnie nie poddawała się naciskom ze strony lampy. Bas nie zmienia tu swojego charakteru i brzmi jak kalka z trybu tranzystorowego, przeklejona bez pomysłu i koncepcji, na szybko. Oczywiście da się tego słuchać, nie ma problemu, nic się nie dzieje niedobrego, ale fakt faktem oczekiwałem więcej, pulchności, nawet umiarkowanej, ale jednak oczekiwałem jakiejkolwiek zmiany.
Tryb mieszany więc pozostaje jako opcja dla fana lżejszego basowo grania, któremu zachciało się większego wypełnienia w zakresie średnicy i gładkości góry. Dużą pomocą, jeśli nie elementem strategicznym, może okazać się tu pokrętło podbicia basu, które wyraźnie poprawia jego niedoskonałości, ale nie wiem czy w tak wysokim progu cenowym – zwłaszcza puryści audio – będą w stanie przełknąć konieczność jego stosowania. Raczej zakładałbym, że każdy chciałby, aby „od razu było dobrze”. Niemniej dokłada to dodatkowych możliwości iCANowi i ostatecznie pozostanie się nam w rękach tylko kwestia głębi scenicznej oraz holografii.
Sumarycznie
Może przy moim narzekaniu zabrzmi to trochę dziwnie, ale ogólnie uważam iCANa za ciekawe i nawet wszechstronne urządzenie, które można polecić do wyższej klasy systemów i rozwiązań negujących konieczność mozolnego dobierania elementów toru czy spoglądania nerwowo po recenzjach i relacjach innych osób, czy aby na pewno sprzęt nam się dogada ze słuchawkami lub DACiem. Naturalnie w całej jego wszechstronności znajdziemy takie sytuacje, że trudno będzie się wstrzelić w konkretne potrzeby, ale sprzęt ten ma tylko 3 tryby, a cech dźwiękowych – i tym samym możliwych kombinacji połączeń – jest bardzo dużo. Zbyt wiele, aby iCAN mógł udźwignąć, a od którego tego wcale sam nie wymagam. O tego są inne, specjalnie dedykowane temu urządzenia. Nazywa się je z reguły equalizerami.
Odrzucałbym przy tym stwierdzenia, że iCAN Pro jest dla osób, które „same nie wiedzą czego chcą”. Choć wzmacniacz ten owszem może rozwiązywać wiele zagwozdek względem osoby niezdecydowanej, to jednak jest to bardzo drogie niezdecydowanie się jak na sam segment wzmacniający i bardziej moim zdaniem kierowany jest do świadomego użytkownika, który wykazuje dużą dozę przezorności, woli dmuchać na zimne z torem, albo po prostu posiada kilka par słuchawek, tudzież często je zmienia. Może się okazać, że możliwości oferowane przez iCANa wyczerpują mu temat w zakresie kilku różnych torów trzymanych specjalnie na potrzeby różnych słuchawek. I nagle wyjdzie nam w prostej matematyce, że sumaryczny koszt takowych zrówna się lub przebije nawet koszt systemu, którego kręgosłupem będzie właśnie iCAN. Zresztą tak samo jest przy integrach lub jakimkolwiek innym sprzęcie oferującym cokolwiek w zakresie konfiguracji dźwięku podług naszego gustu – pozornie duży wydatek jednorazowy, ale w dłuższej perspektywie paradoksalnie uzyskiwana oszczędność.
iCAN, jak można wprost jego nazwę przetłumaczyć, „potrafi” się dogadać nawet z trudniejszymi słuchawkami i tym właśnie elementem notuje sobie u mnie plus. Bardzo cenię wszelaką uniwersalność i dawanie mi – jako użytkownikowi – możliwości wyboru między rybkami, akwarium i kompletem jednego z drugim. W zależności od moich potrzeb, mogę sobie na iFi lawirować między czym tylko zapragnę, jeśli tylko znalazło swoje miejsce w którymś z trzech trybów.
Najbardziej do gustu przypadł mi w tym wszystkim tryb lampowy, ponieważ daje „wprost z pudełka” najlepszy klimat i najwięcej atutów z największą ilością różnych słuchawek, ale po korekcjach basu świetnie wypada też tryb mieszany. Bez zabawy pokrętłem oraz w koniunkcji z trybem tylko tranzystorowym bardziej przygotowuje wzmacniacz na wypadek trafienia na słuchawki mające pewne ograniczenia lub własny, specyficzny charakter. Sprzęt jest więc bardzo ciekawy, zaprojektowany w interesujący sposób, ale żaden z jego trybów nie jest co do zasady bezbłędny i wynika to właściwie głównie z poczucia sceniczności, trochę mniej czystości, gdy do gry wchodzą lampy. Najbliżej ideałowi cieplejszego brzmienia jest wspomniany już tryb lampowy, a wyważonego – tryb mieszany z użyciem podbicia basu, z tym że scena w każdym przypadku redukuje się troszkę bardziej, niż bym sobie tego życzył.
I to ostatnie jest, trochę na podobieństwo recenzji Fezza Omega Lupi, czynnikiem, który wraz z ceną tego urządzenia powoduje u mnie zdjęcie nogi z gazu i wyhamowanie z ogólnym entuzjazmem. Po pierwszych wrażenia bowiem, jeśli zebrać wszystko razem, okaże się, że jednak przy niemal 10 tysiącach można już oczekiwać lepszej sceny. Nie jest to kwestia problemu na polu toru czy słuchawek, przerabialiśmy to już zresztą wielokrotnie. Nie jest to też nic związanego z oczekiwaniami nad wyraz, bo jednak trudno przy takiej kwocie nie oczekiwać tego czy owego. Zwłaszcza że mówimy o hybrydzie.
Ponad wszystkim nie jest moim zdaniem albo celem, aby sprzęt opisywać w samych superlatywach (lub negatywach, bo tak też się zdarza). Celem jest wyrazić przede wszystkim moje własne zdanie, czasami na przekór odczuciom nawet samego właściciela, ale z ich pełnym poszanowaniem. Tak też dzieje się w przypadku iCANa PRO i każdego innego sprzętu należącego do osoby prywatnej.
Dlatego rozrysowane tu scenariusze to jedno, ale jako osoba oceniająca mam do wyboru dwie ścieżki. Albo opisać sprzęt od strony bardziej obiektywnej, odcinając się od swoich preferencji, albo subiektywnej, wyrażając bardziej osobiste poglądy i interpretacje. Albo jedno i drugie. I tak też postanowiłem uczynić tutaj.
Stąd też pytanie: czy kupiłbym ten sprzęt? Jeśli miałbym słuchawki pasujące do jego sposobu grania, zapewne byłby gdzieś na liście zakupowej, bowiem mimo wszystko jeśli podsumujemy jego brzmienie i możliwości całościowe, to okaże się, że tak naprawdę jedyne, do czego realnie moglibyśmy się przyczepić, jest opisywana już wielokrotnie niedostateczna dla mnie sceniczność. Wszystko inne spełnia kryteria ochrzczenia go elastycznym i uniwersalnym urządzeniem. Subiektywnie natomiast po prostu moje własne potrzeby, podyktowane w tym wypadku również – a może przede wszystkim – właśnie kwestiami scenicznymi, wskazywałyby po prostu na inny sprzęt.
Dlaczego tak mocno uzależniam tą ocenę od sceny? Choć jest to tylko jeden element składowy, nie może być przy tak wysokiej cenie pominięty, ale nawet i przy tańszym sprzęcie, zwłaszcza kreowanym na audiofilskie cuda, których to ponoć ślepia moje niegodne oglądać, można byłoby wymagać już określonej kondycyjności, szczególnie w kontekście różnych innych urządzeń konkurencyjnych. A jeśli ma to grać specyficznie, nie ma problemu, ale chciałbym dostać coś w ramach rekompensaty, np. mocniejszy bas albo lepszą średnicę.
Co warto zauważyć, bardzo podobna sytuacja była po stronie Fezza, któremu także punktowałem taki trochę nie do końca dla mnie atrakcyjny handel wymienny. Coś za coś. Tam było bardzo równe, lekkie brzmienie lampowe z lżejszym basem, ale sprzęt mnie nie przekonał przez problem ze sceną. Nie chciał mi przehandlować takiego dźwięku w zamian za czarowanie przestrzenią. Słuchawki musiały odpracowywać lwią część tegoż aspektu. iCAN robi podobnie. Elastyczność super, dźwięk się zmienia, ale sprzęt polega zbyt mocno na pokrętłach „dopicowujących” dźwięk, czyli bas i 3D. I to jest właśnie zastanawiające, że właśnie te elementy mają i jednocześnie swoje pokrętła i są rzeczami, do których najczęściej mam uwagi (minus tryb lampowy – tam bas jest w porządku). Przypomina mi to trochę aplikację SoundWorks True-Fi, która jak się okazało celowo pogarsza jakość dźwięku w trybie wyłączonym, aby zwiększyć efekt WOW po włączeniu. To oszustwo. Tylko po to abyśmy tą aplikację kupili. iCAN nas co prawda nie oszukuje w tym względzie, ale analogia jest taka, że sprzęt został przygotowany jakoby pod to, że użytkownik będzie tak czy inaczej z tego korzystać. Znów – zrzucić możemy to na poczet zalet w ramach pojęcia elastyczności i konfigurowalności i chyba tak też trzeba byłoby do tego podejść, tj. uznać, że pozycje wyłączone dla obu pokręteł nie są pozycjami domyślnymi, a ujemnymi.
Rozwiązaniem tego byłoby po prostu inne oznaczenie, tj. np. dać pokrętła dwuzakresowe, od środka mogące pracować albo w lewo (minus wartość), albo w prawo (plus wartość). I na przykład wypośrodkować wszystko tak, aby z basem nie było problemów (nawet kosztem trybu lampowego) oraz ze sceną. No i liczyć jak pisałem na to, że przy 10 tysiącach nie wejdzie do gry bardzo często obecna purystyczna natura użytkowników, którzy nie chcą żadnych upiększaczy. Ani z konieczności, ani z opcji.
Opłacalność w kontekście porównań
iCAN PRO to z jednej strony jego bardzo duża konfigurowalność, której nie można mu w żadnym wypadku odmówić, natomiast z drugiej wysoka cena i zawierająca się w niej jakość dźwięku wraz ze wszystkimi przymiotnikami. W takich momentach często dobrze jest celowo strywializować problematykę. Na prostszych składowych lepiej się pracuje, jak również znacznie łatwiej będzie zrozumieć dlaczego oceny za jakość dźwięku oraz opłacalność, a może w szczególności opłacalność, zostały przeze mnie określone niżej i surowiej.
Załóżmy że mamy X pieniędzy i słuchawki Y grające umownie „idealnie referencyjnie” i wykorzystujące w ten sposób cały potencjał wzmacniacza z pominięciem synergii lokalnej. Teraz sprawa jest taka: chcemy zbudować sobie tor audio i wydać przy tym jak najmniej, aby mieć jak najwięcej. Zakładamy, że budujemy ten tor od zera, nie mając nic. Liczymy więc wszystko w szerszej perspektywie finansowej. iFi jest tylko wzmacniaczem, więc poza nim musimy brać poprawkę na DACa, kable, no i oczywiście same słuchawki, ale ponieważ wirtualnie je już „mamy”, pozostaje sam system stacjonarny na wokandzie.
Jeśli iCAN PRO kosztuje niecałe 10 tysięcy (dokładnie 9699 zł), to pytanie co możemy mieć w tej cenie alternatywnego o podobnych możliwościach lub mniejszych, ale za zysk w postaci jakości dźwięku?
vs Copland DAC215 (8500 zł)
Załóżmy, że na tapecie pojawi się Copland DAC215 (recenzja). Tak, wiem że to integra, a nie wzmacniacz, ale jak pisałem interesują nas tylko dźwięk, kompleksowość toru i wydana na niego kwota. Jednym słowem dostać jak najwięcej w danej kwocie – sprzętowo, funkcjonalnie, brzmieniowo. Copland jest od iCANa tańszy, jest od razu z wbudowanym DACiem na ESS Sabre. Owszem, nie ma selektora trybów, nie ma topologii zbalansowanej, nie ma trybu 3D ani regulacji basowej, ale to nie odbiera mu prawa do zagrania tak samo lub lepiej. A gra przypomnę w sposób średnicowy, bardzo przyjemny, bez stawiania na kompromisy i co najwyżej głębokość sceny mogłaby być troszkę lepsza, ale to konsekwencja bliższego wokalu. Najważniejsze, że nie odbija się to na ogólnej holografii.
Powiedzmy więc, że to odpowiednik trybu mieszanego po stronie iFi. Jak to wygląda w iCANie? Problem z głębią, holografią, wydźwiękiem basu. Mamy więc jedną wadę do trzech. Jeśli zaczniemy manipulować basem, uda nam się to zredukować do dwóch wad i to przy fakcie, że Copland gra w bardzo podobny scenicznie sposób, a więc na szerokość i z jak pisałem bliższym wokalem. Dwie podobne konstrukcje (hybrydowe) o podobnym stylu grania (po skonfigurowaniu) i podobnej scenie (elipsa + wokal), a jednak realizacji trochę lepszej po stronie nieco tańszej integry hybrydowej. I to Single kontra Balans. Plus mamy DACa. Pozostaje się więc dywagacja w kwestiach przyłączeniowej, potrzeb mocowych itd. Dopiero tutaj, na fizycznym polu właściwości, może się okazać, że i dla Coplanda będzie trzeba poszukać alternatywy. W przeciwnym wypadku obawiam się, że będzie to bardziej atrakcyjny pakiet dla potencjalnego kupującego.
vs Burson Conductor V2+ (7400 zł)
Choć uczyniłem już sporo porównań i odniesień w samej recenzji, nawet bezwiednie, bo jednak był to sprzęt dla mnie referencyjny od paru lat, to jednak szybko zróbmy sobie jakieś bardziej konkretne porównanie. Tak, to również integra, ale występująca w formie wzmacniacza (V2) bez modułu konwertera C/A. Załóżmy więc, że to, co prezentowane było przez V2+ (recenzja), zaoferowałby V2 + NuForce DAC-80. Zresztą testowałem takie połączenie i było dosyć podobne w istocie, stąd w ogóle możliwość stworzenia takiej sytuacji.
Burson przypomnę gra równym, ale organicznym dźwiękiem, którego oba skraje delikatnie przechylają się w stronę spadkową idąc od basu. Sprzęt ten kosztuje 5000 zł, ma troszkę więcej funkcji na pilocie, gra od iCANa czyściej. Nie ma możliwości skonfigurowania swojego dźwięku, ale też nie ma takiej potrzeby. Przede wszystkim ma wyraźnie większą głębię sceny i holografię. Na szerokość potrafi przegrać, ale nadrabia z nawiązką pozostałymi elementami. Bez manipulowania pokrętłami w iCANie, wygra także na basie. Sprowadza się to więc cały czas do tych samych uwag, tych samych problemów i tych samych życzeń.
vs Cayin iHA-6 (4900 zł)
Skupiając się natomiast na wzmacniaczach stricte zbalansowanych, przypomnieć należy Cayina iHA-6 (recenzja). To potężny, też konfigurowalny (w domenie prądowej) wzmacniacz, choć tranzystorowy. Trochę zapomniany, ale mający w sobie cechy świetnego drajwu i liniowości. Odpowiadałby więc trybowi tranzystorowemu iFi. Choć iCAN może ponownie ratować się pokrętłem basowym, iHA-6 nie musi tego robić. Co prawda z pamięci, ale tam sceniczność zapamiętałem jednak trochę lepiej niż na iCANie. Jeśli więc okazałoby się, że nasze słuchawki na iCANie dogadują się z nim głównie w trybie tranzystorowym, to tak samo miałoby to szansę funkcjonować z trochę lepszą sceną i czystością na iHA-6 za połowę ceny.
Oczywiście balans zawsze jest atutem co do topologii, ale nie jest też bożkiem, w którego należy ślepo wierzyć i wyznawać. Dobrze skonstruowany sprzęt niezbalansowany wcale nie musi grać gorzej od tego w pełni zbalansowanego, mimo teoretycznie gorszych walorów technicznych. Decydować będzie w każdym z nich to, czy został zaprojektowany z głową. Nie stawiam więc sprzętu zbalansowanego automatycznie wyżej ponad tym niezbalansowanym i tego nauczył mnie m.in. Burson, który w przypadku Soloista i Conductora grał obłędnie, bijąc systemy wyposażone w XLR, którego to złącza mimo wszystko też używam ze swoim drugim systemem.
O jakości iHA-6 i tym jakie wrażenie wywarł na mnie swego czasu niech świadczy fakt, że pamiętam jego brzmienie do dziś. Dokładny, precyzyjny, szybki, neutralny, bardzo referencyjny z perspektywy braku koloryzacji, o ogromnej mocy. Taki „S7 na poważnie”. Być może iFi o nim zapomniało, ale ja nie. I dlatego przy konfrontacji trybu tranzystorowego z iHA-6 jednak wolałbym wydać połowę mniej, zrezygnować z dodatków i lamp, a kupić Cayina. Zwłaszcza że potrafi być w promocji za niecałe 4000 zł.
vs Pathos Aurium (5500 zł)
Jest to wzmacniacz częściowo tylko zbalansowany, w topologii odwrotnej do np. X7s, do tego będący jak Copland i iCAN układem hybrydowym, łączącym lampy z tranzystorami (recenzja). Kosztuje 5500 zł, a więc 500 zł więcej od Conductora V2 i iHA-6, ale znacznie mniej od Coplanda, V2+ oraz iCANa.
Jeśli iFi miał problem z pokonaniem Conductora V2, to trudno oczekiwać, że także i tu będzie inaczej. Przede wszystkim Pathos to znacznie mocniejszy bas, najmocniejszy i z najbardziej konkretnym wygarem ze wszystkich opisywanych tu urządzeń. Do tego ze świetną definicją. Wygrana Aurium. Dalej mamy dużą przyjemność płynącą z sopranu, a więc podobnie jak w trybie lampowym iCANa. Powiedzmy więc że tu jest remis, bo jednak iCAN mi się w tym trybie jak pisałem podoba. Średnica w Aurium jest bardziej przestronna i odsunięta, daje więcej powietrza bez ujmowania masy, podczas gdy w iCANie zmierza w stronę bliskości i wypełnienia. Teoretycznie punkt przyznać można Pathosowi, ale będą takie słuchawki, które odnajdą się szybciej na iCANie (tak samo i z tego samego powodu jak na Coplandzie), także dałbym również i tu remis. Czystość – tutaj jednak wygrywa Pathos. Scena – bez dwóch zdań również. Znacznie większa głębia i holografia na Aurium, podczas gdy na iCANie konieczne jest wykorzystywanie jego szerokości i manipulowanie pokrętłem 3D, a więc na swój sposób „oszustwo”. Jeśli więc można mieć dobrą scenę bez pomocy dodatkowych układów, przyznam punkt idei purystycznej.
Wnioski
Jak widać iCAN PRO jest elastyczny, ma swoje zalety, ale nie znaczy to, że z automatu stawia na wszystkim kropkę i kasuje inne opcje na stole. Tylko jedno założenie musi być cały czas aktywne: że użytkownik wie czego chce i wie co będzie dla niego dobre. Często nie wie, choć zakładamy, że mając 10 tysięcy na sprzęt audio jest inaczej. Jeśli więc spojrzeć na to od tej strony, iCAN PRO nosi w sobie swego rodzaju „podatek od marginesu błędu”, że nawet mając parę, która nie do końca by się zgrywała z danym systemem, ma szansę zgrać się z tym, w którym iCAN będzie robił za stopień wyjściowy. W sytuacji gdy mamy np. iHA-6, część słuchawek może do niego wyraźnie nie pasować. iCAN nie ma takich problemów i tam ryzyko porażki synergicznej, przy jego mimo wszystko pewnej kompromisowości, jest znacznie mniejsze. To trochę tak, jakby w tych samych pieniądzach kupić samochód trochę gorszej klasy, ale zdatny do przewiezienia drzewa na opał albo wycieczki nad morze. Można w tych samych środkach kupić np. sportowe auto, ale raczej drewna nim wozić nad morze nie będziemy. Przykład może dziwny, bo po co wozić drzewo na opał nad morze, ale chodzi o to, że rzucając różnymi scenariuszami w iCANa, ryzyko trafienia może nie idealnego, co jakiegokolwiek, jest faktycznie większe niż przy innym sprzęcie.
Z drugiej strony to wciąż jest jednak 10 tysięcy i nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest to jednak trochę za dużo jak na taki sprzęt. Gdyby była tam lepsza scena, albo chociaż czystość, choć to ostanie nie musi być konieczne (Micro iDSD Black Label wykorzystywał to na swoją korzyść), podejrzewam nie miałbym żadnych specjalnych dylematów. A tak wydaje mi się, że iFi kasuje ekstra za po prostu fakt konfigurowalności i topologię zbalansowaną, same w sobie. Na niekorzyść iCANa przemawia także fakt, że jego cena sugerowana była wcześniej niższa i wynosiła dokładnie 8590 zł. A także że jeśli nie mamy problemu z różnorodnością scenariuszy, możemy kupić sprzęt bardziej wyspecjalizowany w jednym konkretnym brzmieniu za mniej lub w podobnych pieniądzach, ale robiący to lepiej.
Podsumowanie
Zdanie o iCANie PRO mam bardziej pozytywne niż mogłoby to wynikać z treści, ale mimo wszystko zachowuję względem niego zdrowy dystans wynikający z wysokiej ceny urządzenia, miejscami zbyt wysokiej jak na oferowany pakiet. Jego atutami są przede wszystkim konfigurowalny tryb pracy, w pełni zbalansowany tor wielowyjściowy, regulowany gain, tryb 3D, regulowany bas, mocne walory przyłączeniowe. Z wad, jeśli uwzględnić możliwości korekcyjne regulatora basowego, wskazałbym tylko scenę i wspomnianą cenę. Może ewentualnie jeszcze troszkę w temacie czystości. 10 tysięcy to sporo jak na wzmacniacz, nawet jeśli uwzględnimy pełną konfigurację trybu pracy, dużą moc i zbalansowaną topologię, dlatego życzyłbym sobie, aby brzmieniowo również niektórym elementom poświęcał on troszkę więcej uwagi. Uważam, tak z 3 tysiące mniej spokojnie mogłoby mu się urwać z tego tytułu.
Scenariusz w którym faktycznie widziałbym egzystencję iCANa, to taki, gdzie posiadacz tego sprzętu dysponuje różnymi słuchawkami, ale nie chce duplikować sobie torów audio. Chce posiadać jeden segment do wielu modeli. Zapalają się też scenariusze przy ewentualnym lawirowaniu słuchawkami. Tak, tutaj bardzo może się iCAN PRO sprawdzić. I za tą elastyczność trzeba będzie po prostu pogodzić się co do zapłaty ekstra. O ile więc nie mam podstaw do stwierdzeń, że nabywca iCANa PRO dokonał lub planuje dokonać złego zakupu, bo niewątpliwie wzmacniacz może się podobać, o tyle po prostu sam dla siebie nie ustawiłbym go na pierwszym miejscu listy zakupowej i spróbował poszukać jeszcze może jakiejś tańszej i nastawionej na jedno konkretne brzmienie alternatywy, zanim pociągnąłbym za spust, a jeśli już próbował pociągnąć, to przynajmniej próbował się konkretnie potargować.
Na dzień pisania recenzji, sprzęt jest do kupienia za dokładnie 9 699 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę).
Zalety:
- bardzo solidna obudowa i jakość wykonania
- możliwość pracy przelotkowej
- duże możliwości przyłączeniowe
- duża moc wyjściowa
- regulowany poziom basu
- regulowany efekt 3D
- regulowany trójstopniowy gain
- pilot zdalnego sterowania
- trzy tryby pracy: jako tranzystor, lampa i lampa+
- wymienne lampy General Electric
- brzmieniowo bardzo ciekawy tryb lampowy oraz hybrydowy po korekcji basowej
Wady:
- raczej oszczędne wyposażenie dodatkowe
- pilot bardzo prosty i nieprzystającej jakości do samego zestawu
- wysoki pobór prądu w spoczynku
- problemy z koherencją i basem poza trybem lampowym, zmuszające do korzystania regularnie z ulepszeń dźwiękowych
- scena mogłaby być lepsza jak na tą cenę
- troszkę więcej klasowości dźwięku również byłoby mile widziane
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla właściciela urządzenia za użyczenie sprzętu do testów.
Nie ma to jak testować urządzenie na super źródłach jak SC808 czy Aune S6.
Ciekawe czy jakbym sypnął szeklami to też dostałby sam 10 jak Pathos…
A po ile te gwiazdki chodzą?
Czy po prostu ma Pan kupę, a nie sprzęt i w końcu ktoś to Panu uświadomił?
Akurat Pathosa miał u siebie i to na lepszych lampach i fakt grał bardzo fajnie ale do poziomu ICana jednak mu brakowało ale żeby to usłyszeć trzeba mieć niestety z czego.
Dobrze że ICan nie jest gorszy od S7 bo pan Łopatko go nie posiada a pewnie by tak było.
Żałuję że go tu wysłałem i przestrzegam innych bo jeśli nie sypnie się kasą to się można zdziwić.
Wysyłając mi sprzęt Panie Mateuszu, jako jego właściciel, wiedział Pan doskonale jakim sprzętem dysponuję. Przemilczał Pan fakt, że dysponuję również Conductorem, który zarówno nie należy do najtańszych, jak i był wykorzystywany w przeciągu ostatnich dwóch lat we wszystkich recenzjach, włącznie z wymienionymi tu urządzeniami (z wyłączeniem iHA-6). Ponad wszystkim jednak wysyłając mi sprzęt świadomie godził się Pan z tym, że jak zwykle ocenię go w sposób niezawisły i krytyczny. Opisuję bardzo wiele urządzeń, w tym od osób prywatnych i niektóre bardzo sobie chwalę, a inne nie. Wcześniej nie przeszkadzała Panu moja S6 ani żaden inny sprzęt i nie miał Pan problemu z pozytywnymi ocenami urządzeń pochodzących od Pana, gdzie uważałem, że faktycznie na takie oceny jakie im wystawiałem zasługiwały. Tutaj przy prawie 10000 zł mam już znacznie wyższe wymagania, które opisałem i doprecyzowałem w treści recenzji w sposób jasny i klarowny. W ten sam sposób oceniane były pozostałe urządzenia znajdujące się w jej treści. Przykro mi zatem, że oczekiwał Pan ode mnie za każdym razem recenzji tylko i wyłącznie pozytywnej, wbrew temu co faktycznie bym uważał. Tym bardziej przykro mi, że publicznie nie zgadza się Pan z moją opinią w tak przykry i pomawiający mnie sposób. Oznacza to, że od samego początku nie do końca chyba zdawał Pan sobie sprawę z tego na jakich zasadach funkcjonuje mój blog.
Dla Pana wiadomości nigdy nie brałem pieniędzy od osób prywatnych Panie Mateuszu. Wobec osoby prywatnej, która obdarza mnie zaufaniem wysyłając swój własny, prywatny sprzęt i pozbawiając się możliwości odsłuchów na jakiś czas, byłoby to uważam niestosowne. Natomiast w przypadku recenzji komercyjnej treść recenzji byłaby co do formy i treści identyczna, bowiem to, co wyceniam, to swój czas i energię, jakie poświęcam na jej stworzenie, a nie werdykt czy efekt końcowy. Jedyne co by więc Pan zyskał, to możliwość wymiany sprzętu na inny, prezentujący się być może ciekawiej i lepiej niż iCAN. Po takim zachowaniu jakie był Pan uprzejmy zaprezentować, mógłby Pan oferować mi dowolną kwotę, a sprzętu na recenzję i tak bym nie przyjął. Niemniej nadal bardzo dziękuję, że zechciał Pan podesłać mi ten sprzęt na testy, a nawet że mają one taką a nie inną konkluzję. Od tej pory postaram się nieco bardziej podkreślać w rozmowach z osobami prywatnymi, że recenzja ich urządzenia może być również nie do końca pozytywna.
PS. Pathos nie był testowany na lepszych lampach, był w formie fabrycznej i w takiej też został oceniony. Natomiast Orange Globe pochodziły od osoby prywatnej i to dla niej, już po publikacji, wykonywałem odsłuchy z ich użyciem. Kolejny zatem nietrafiony zarzut z Pana strony.
Coś mi zjadło komentarz no nic…
Pisałem o sobie że maiłem Pathosa przez kilka dni z lepszymi lampami i mimo że grał bardzo fajnie to i tak nigdy w życiu nie napisałbym że ICan jest gorszy, słuchał go Pan w ogóle po wyjściu XLR bo nie wydaje mi się…
W sieci jest co najmniej kilka recenzji tego wzmacniacza i wszystkie go bardzo chwalą.
Także ludzi którzy posiadali go prywatnie na odsłuchy chwalą go ale ale niestety dla uszów Pana Jakuba Ł. to za mało.
Przeszkadzało mi to ale siedziałem cicho, teraz jednak Pana obłuda i fałsz już sięgnęły zenitu.
Na chatboxie swojej strony ciągle Pan „jeździ” po użytkownikach innych stronach audio jakby byli gorszego sortu.
Ciekawe czemu taki MrSpeaker i Focal nie chce Panu wysyłać słuchawek??
Ale ja Panie Mateuszu napisałem inaczej, bo mam własny gust i nie muszę powtarzać tego co jest w innych recenzjach. Mam własne uszy i nie interesuje mnie co jest w innych recenzjach. Nie sugeruję się nimi podczas pisania własnych, właśnie po to, aby napisać własną, całkowicie.
iCANa słuchałem niemalże wyłącznie po XLR, ponieważ wszystkie moje słuchawki mają konfekcjonowane okablowanie dwuczęściowe na XLR 4-pin. Nie licząc K1000, które mają go fabrycznie. Jeśli nie był Pan pewien, mógł Pan zapytać.
Niestety najwyraźniej za mało, szkoda że odmawia mi Pan prawa do wyrażenia takiego zdania i preferowania innego sprzętu na bazie konkretnych i podanych przeze mnie argumentów. Nie wiedziałem że muszę lubić to co Pan i chwalić to co Pan, ale niestety to tak nie działa i nigdy nie działało.
Paradoks Pana zarzutów polega na tym, że oskarża mnie Pan o rzekomy „fałsz” i „obłudę”, jednocześnie oczekując, że będę pisał recenzję przyrównaną zawartością do innych treści pisanych na portalach trzecich na temat tego wzmacniacza. A jeśli miał Pan jakiekolwiek pretensje bądź uwagi do moich recenzji, a nigdy o nich w korespondencji ze mną nie napisał, no to tym bardziej wzmacnia to zauważony tu paradoks.
Może dlatego, że nigdy nie korespondowałem z Focalem w tym temacie. A może z tego samego powodu, na bazie którego oskarża mnie Pan dziś o „fałsz” i „obłudę”, próbując łapać się wszelakich możliwych argumentów, jakie tylko mogą wpaść w ręce i tylko dlatego, że nie napisałem pozytywnej recenzji tak jak inne portale. Na razie to Pan traktuje mnie jako kogoś nawet nie gorszego sortu, a jeszcze niżej, odmawiając mi prawa do wyrażenia własnego zdania na własnym serwisie, choć w recenzji ani jednym słowem nie uchybiłem ani Panu, ani Pana odczuciom. Audio od zawsze było teatrem doznań subiektywnych i na tym też polega tolerancja, że umie się zaakceptować zdanie odmienne na temat jakiegoś urządzenia. Nie sądziłem też że jedna opinia na temat jakiegoś wzmacniacza potrafi wywołać taką agresję i tak daleko posunięte wycieczki osobiste, dlatego jeśli nie jest Pan w stanie zaakceptować faktu, że ktoś może mieć inne zdanie, to najwyraźniej ani ten blog, ani to hobby, nie są dla Pana. Proszę się uspokoić, zaparzyć sobie czegoś ciepłego na noc i po prostu słuchać swojego wzmacniacza nie przejmując się czyjąkolwiek o nim opinią. Jest Pan jego właścicielem i jeśli sprzęt Pana cieszy i zadowala, to na tym powinno się to wszystko zakończyć. Wtedy nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś pochwali Pana sprzęt, czy nie.
Źle napisałem, chodziło mi o wejścia. Był używany tylko z RCA?
„Ciekawe czemu taki MrSpeaker i Focal nie chce Panu wysyłać słuchawek?”
Główny powód jest w sumie jeden „porecenzyjny ból tyłka”, gdy ocena sprzętu nie pójdzie po naszej myśli, a który Pan przed nami w tak ładny sposób, w poprzednich komentarzach zaprezentował, bo zdaje się, że nie był Pan świadomy braku wpływu na ocenę sprzętu?
Zasadnicza różnica między Panem, a recenzją komercyjną jest taka, że dystrybutor np. Focala musiałby za niego te kilkaset zł zapłacić, zgodnie z wyceną zamieszczoną na blogu.
Widać ktoś ma ból… trochę klasy Panowie. Test jasno podkreśla zalety i wady sprzętu. Już dawno minął okres komentarzy „polecam bo mam”…
Panie Jakubie, głos niezaangażowanego czytelnika – mam do Pana recenzji bardzo duże zaufanie (być może największe ze wszystkich recenzentów), więc proszę tak trzymać i nie przejmować się tego typu krytyką.
Bardzo dziękuję za słowa wsparcia. Są naprawdę cenne. Postaram się, a przede wszystkim wyciągnąć z recenzji iCANa jakieś mimo wszystko konstruktywne wnioski na przyszłość.
Od siebie dodam tylko, że posiadam zestaw Focal Clear+Pathos Aurium+Chord Qutest+SOtM SMS-200, muzka grana z Roona i jak dla mnie jest to wybitne granie słuchawkowe
Wychodzi na to, ze kupą jest iFi skoro nie potrafi wybronić się w swojej cenie.
W moim przypadku SC808 dopakowany opampami bursona wyleczył mnie z zakupów „przejściowych” za ~3-4k PLN i uświadomił, że tu trzeba od razu iść wyżej (z LCD-2F) 🙂
Cieszę się, że mój Copland DAC215 tak ładnie się wybronił na tle iCana Pro. Jeśli Pan Mateusz jest po recenzji niezadowolony ze swojego wzmacniacza, to mogę jemu pomóc i uwolnić od tego „problemu”. 1-2 tyś zł i po kłopocie 😉 Pozdrawiam i życzę miłego dnia!
Panie Jakubie,
przykre jest to, że czasem musi się Pan spotykać z tego typu komentarzami. Współczuję ale proszę się nie przejmować. Niech Pan dalej robi swoje bo robi Pan naprawdę świetną robotę. Jak Pan sam wspomniał dział audio to niezwykły świat, w którym nie sposób aby każdy miał taką samą opinie na każdy temat. To kwestia gustu, własnych doświadczeń i różnych oczekiwań. Czasem sam nie do końca zgadzam się ze wszystkim co zawiera Pan w recenzjach i to jest właśnie piękne. Mimo to uważam Pana recenzje za niezwykle wartościowe i rzetelne. Doceniam bardzo Pana wkład jako recenzenta i bardzo cenię Pańskie opinie, chociaż jak wspomniałem nie zawsze muszę się z nimi do końca zgadzać. Proszę naprawdę się nie przejmować. Ja i na pewno spore grono innych osób, jestesmy wdzięczni za to co Pan robi.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości 🙂
Witam,
Bardzo dziękuję za budujące słowa wsparcia. Dokładnie tak, audio to teatr subiektywnych odczuć, czasami wręcz wprost uzależnionych od cech anatomicznych, i tutaj to, że w niektórych aspektach się Pan nie zgadza, jest czymś zupełnie naturalnym. W żaden sposób to jednak nie wyklucza prawdziwości tego, co Pan słyszy i doświadcza. Nieprzejmowanie się to rzecz, którą oczywiście wyrobiłem sobie przez lata, ale tylko do pewnego stopnia. Z reguły przejmuję się zawsze i próbuję w jakimś stopniu podchodzić do uwag z perspektywy merytorycznej. Będę starał się niemniej dalej działać i pisać.
Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam.
Boże, jaką małością powiało, do tej pory tylko słyszałem że tacy ludzie istnieją. Z drugiej strony jak uważa się, że posiadany sprzęt to ABSOLUT, po co poddawać go ocenie?
Bardzo słuszne spostrzeżenie. Prawdopodobnie niektórzy postrzegają krytykę posiadanych przez siebie przedmiotów bardzo personalnie. Mam wrażenie, że w tym przypadku jest podobnie. Pan Mateusz postrzega uwagi względem pewnych niedociągnięć dźwiękowych swojego iCANa, jako podważenie jego znawstwa w sprawie nabywania jedynie perfekcyjnie brzmiącego sprzętu audio, a przede wszystkim posiadania „absolutnego słuchu” (z własnej strony uważam, iż raczej coś takiego nie istnieje). Osobiście posiadam modele słuchawek, które też średnio wypadłu we recenzjach Pana Jakuba (Focale Eleary oraz Audioquesty Nighthawki) i jestem z nich bardzo zadowolony, chociaż idąc tropem Pana Mateusza powinienem… jednak tego nie zrobię, bo szanuję opinie Pana Jakuba, jako osoby zdecydowanie bardziej kompetentnej w sferze audio ode mnie, a takie pomówienia uznaję, delikatnie mówiąc, za dalece niestosowne.
Z własnej strony życzę Panu Jakubowi wytrwałości, dotychczasowego zapału do pracy i nie zrażania się takimi przykrymi zarzutami, które świadczą negatywnie bynajmniej nie o Autorze recenzji. Pozdrawiam serdecznie oraz czekam na kolejne testy sprzętu audio!
W każdej recenzji niestety ma miejsce dokonywanie oceny przez pryzmat subiektywny – indywidualnych odczuć, doświadczeń, preferencji. Przykładowo bardzo dobrze wchodzą mi osobiście stare AKG, większość Audeze, niektóre ATH i Fostexy, mam swoją grupę słuchawek preferowanych. Eleary i NH były bardzo fajne i każde na swój sposób mogły spokojnie zdobyć czyjeś uszy. To, że akurat u mnie nie otrzymały rekomendacji albo doszukałem się jakichś wad, wcale nie musi im odejmować potencjału i możliwości zadowolenia kogoś kompletnie i stania się jedynymi słuchawkami na lata. Większość z posiadanych przeze mnie słuchawek wykorzystywanych w testach było zresztą obiektem krytyki ze strony niektórych użytkowników, także to też zależy co na kogo trafi. Przykładowo osoba nie lubiąca jaśniejszego sopranu szybko odrzuciłaby HD800, ale już amator ogromnej sceny i wygody by się w nich rozpływał i rozsmakowywał. Także wszystko jest dla ludzi. Tym samym bardzo serdecznie dziękuję za słowa wsparcia, na pewno będę starał się, aby tak też było.
Wzajemnie pozdrawiam serdecznie.
Mateusz. Pracujesz w dziale marketingu Ifi? Bronisz tego klocka jak by to Twoja świętość była. Nie każda recenzja w internecie będzie pod twoje dyktando, ale personalne zagrywki i buractwo w kierunku do recenzenta uważam po prostu za dno.
Witam,
Jak również dorzucę swoje 3 grosze do dyskusji, gdyż zdzierżyć zachowanie właściciela przychodzi mi ciężko, jednak ten już sam swoim wpisem pokazał z kim mamy do czynienia, więc komentowanie wydaje się zbędne. Sprawa dziwna, bo właściciel zażyczył sobie anonimowość, po czym sam ujawnił się w komentarzu, obrzucając błotem recenzenta. Tak jak napisałem, komentarz zbędny :).
Panie Jakubie, dziękuję za ten blog, za wartościowe artykuły i recenzje. Jest w nich ukryta jakaś głębia, a niektóre teksty odbieram osobiście, na głębszych sferach, prawie jak muzykę. Poza tym artykuły są niezwykle uporządkowane i czytelne, a pomysł zdjęć sprzętu na białym tle, zlewającym się z tłem samego tekstu, daje bardzo dobre wrażenie staranności i czystości. Gratuluję i zachęcam do dalszej pracy!
Pozdrawiam,
Marcin
Witam,
Bardzo dziękuję Panie Marcinie za słowa wsparcia. Tym bardziej że sporo z nich powstało po nocach lub wręcz kosztem zdrowia. Będę starał się dalej trwać i działać, choć na pewno kilka zmian co do przygotowywania recenzji zostanie wprowadzonych.
Również pozdrawiam.
… a ja troszkę z innej beczki. Jak widać ma Pan doświadczenie z lampowymi wzmacniaczami, czy zechciał by Pan wyrazić się w sprawie wpływu samej lampy na jakość dźwięku. Właściwie przydałby by się artykuł w stylu: „Polecane lampy do wzmacniacza”. Coś podobnego było kilka lat temu z op-ampami.
To mógłby być ciekawy artykuł. Również dołączam się do prośby 🙂
Obawiam się, że określenie brzmienia samej lampy to temat mający takie same obostrzenia jak OPAMPy, a nawet większe. Po pierwsze, tak jak przy wzmacniaczach operacyjnych, efekt końcowy jest uzależniony od środowiska aplikacyjnego. Ta sama lampa może zagrać różnie w zależności od urządzenia, w którym się znajdzie. Po drugie zależy, czy pracuje na stopniu wejściowym, czy wyjściowym (lampa mocy), tutaj także różnice będą miały miejsce i np. we wzmacniaczach hybrydowych na stopniu wejściowym trudniej jest usłyszeć co dana lampa wprowadza do brzmienia. Po trzecie, bardzo dużo lamp nie jest od dekad produkowanych i rekomendacja za konkretnym modelem może powodować zarówno ogromne problemy z dostępnością, jak i wystrzelenie cen, które są regulowane na innych zasadach, niż przy produktach nowych. Po czwarte, posiadając obecnie Pathosa Aurium, który na pokładzie ma dwie lampy wejściowe 6922EH, mogę przetestować tylko tego rodzaju jednostki lub pochodne, a więc nie zapakuję tu lamp typu KT88 albo innych, ograniczając tym samym zakres próby testowej. Wreszcie – po piąte – test takich lamp, przynajmniej z perspektywy konieczności posiadania dwóch parowanych sztuk, to jednak duży koszt. Dlatego konieczne byłoby nawiązanie współpracy z osobami/podmiotami zewnętrznymi.
Na tą chwilę opis tego jak grają niektóre lampy zawarłem dotychczasowo w recenzji T1 SE: http://audiofanatyk.pl/recenzja-aune-t1-se-mk3/
Kupiłem używany za sporo niższą cenę niż obecnie nowy ze sklepu. Do tego DAC SMSL SU-9 na ES90380Pro i zasilacz liniowy. Brzmienie jest super czyste, scena całkiem spora, impakt, atak, bas i reszta pasma wzorowe. Mój ulubiony tryb to Tube+. Ether Flow 1.1 dostały mnóstwo energii i grają żywo, wręcza rozrywkowo 🙂 Rewelacyjnie też wypadają HE6SEv2 gdzie gładkość i neutralność brzmienia z wysokiej jakości basem i kontrolą nad szczegółami jest po prostu fenomenalna. Chińskie wzmacniacze z którymi miałem styczność a rzekomo na wykresach i w recenzjach bdb przy ifi iCan pro wypadały bardzo blado. Granie płaskie, wykastrowane z skrajnych pasm. Żadnej przyjemności w porównaniu do żywiołowego grania ifi.