Z Audinstem jeszcze przyjemności nie miałem. Dlatego tym bardziej cieszę się, że premierowa recenzja tej marki zaczęła się od najdroższego układu. Niepozornego, trzeba przyznać, ale co małe gabarytami, nie raz i nie dwa okazało się wielkie duchem. Także bez zbędnych wstępów zapraszam na recenzję bardzo ciekawego i mocnego DACa zintegtrowanego Audinst HUD-DX1.

Zestaw jest tu podstawowy, ale w zasadzie wystarczający aby podłączyć sprzęt i cieszyć się muzyką.

Dane techniczne

  • Układ DAC: ESS ES9018K2M
  • Wzmacniacze operacyjne: 4x MUSES 8920 (w tym 2 wymienne)
  • Maksymalne próbkowanie USB 2.0: 32 bit / 384 kHz
  • Maksymalne próbkowanie S/PDIF: 24 bit / 192 kHz
  • Obsługiwana impedancja słuchawek: 16 – 600Ω
  • Wsparcie dla systemów operacyjnych: Windows 7 / 8 / 8.1 / 10, Mac OS X
  • Dostępne kolory: biały, czarny

 

Zawartość opakowania

  • Audinst HUD-DX1
  • kabel USB (typu USB A-B, 1,5 m)
  • zestaw nóżek antypoślizgowych
  • klucz imbusowy (do montowania i demontowania gałki głośności oraz przednich śrub)
  • zasilacz sieciowy z nasadką EU
  • instrukcje obsługi

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Co trzeba przyznać Audinstowi, potrafi robić sprzęt naprawdę niepozorny. Jak na integrę za ok. 1300 zł otrzymujemy do rąk raptem tylko małe, czarne, stosunkowo lekkie pudełko z osobnym zasilaczem DC 12V~15V i kablem USB, choć są też i solidne nóżki antywibracyjne wykonane z poliuretanu, jakie możemy przykleić do spodu obudowy. Z racji mniejszej wagi dosyć zabawne było móc obserwować, jak sprzęt jest ciągany po stole przez długi i bardzo sztywny kabel optyczny, aczkolwiek problem ten, o ile w ogóle można go nazwać problemem, powtarza mi się co rusz i spowodowany jest bezpośrednio przez okablowanie. Zastosowanie QEDa z serii Graphite oznaczało kompletne rozwiązanie tej kwestii.

Sprzęt z zewnątrz sprawia bardzo dobre wrażenie.

W tym wszystkim najbardziej masywny sam z siebie jest przedni panel, którego grubość wynosi dokładnie 4 mm. Producent oddał nam na nim do użytku dwa wyjścia słuchawkowe (6,3 mm + 3,5 mm) działające jednocześnie i nie różniące się poziomem wzmocnienia. Zaraz obok mamy parę przełączników hebelkowych, z których jeden zawiaduje wyjściami (słuchawkowe lub liniowe), a drugi wejściami (optyczne lub USB). Przełącznik ten ustawiony na środku pełni rolę wyłącznika. Tuż obok jest dioda wskazująca nie tylko aktywność urządzenia, ale też tryb jego pracy. Standardowo świeci się na zielono. W przypadku operowania na sygnale DSD zaświeci się na czerwono, zaś na DXD – pomarańczowo.

Ostatnią rzeczą, jaka zdobi przedni panel i jako jednocześnie najbardziej rzucająca się w oczy, jest mosiężna gałka potencjometru, choć mogłaby mieć troszkę bardziej przyjaźnie oszlifowane krawędzie, które nie sprawiałyby wrażenia „surowości” obróbki. Co muszę pochwalić, nie stwierdziłem z nim żadnego problemu. Nie ma tu ani luzów jak w Iconie HDP, ani też dramatycznego rozjazdu na kanałach niczym w iFi Micro iDSD BL. Opór jest dobrany idealnie, toteż ani za ciężko, ani za lekko. Wcięcie uczynione na jego powierzchni mające wskazywać położenie jest niestety często mało widoczne i niknie pośród refleksów odbitego światła w średnio oświetlonym pomieszczeniu.

Przedni panel jest elegancki i estetyczny. W tej cenie spróbowałby nie być.

Gniazda USB i optyczne (wejście + wyjście) znajdują się z tyłu urządzenia, tak samo jak gniazdo zasilacza sieciowego oraz klasyczna para RCA. Detekcja sygnału na optyku ma miejsce automatycznie, także nie ma potrzeby ustawiania niczego więcej poza przełącznika w pozycji OPT, aby móc na nim pracować. Zasilacz sieciowy teoretycznie nie musi być używany jeśli korzystamy z bardzo wydajnych słuchawek o impedancji poniżej 150 Ohm, ale jest wymagany dla tych mocniejszych. I polepsza przy okazji jakość dźwięku z racji dostarczenia solidnej dawki energii do układu przy wymagających dodatkowego prądu słuchawkach. Testowe AKG K500 EP (120 Ohm, 94 dB SPL) nie miały specjalnych problemów aby pracować z Audinsta tylko po USB. Dodatkowo jeśli urządzenie pracuje po USB, wyłączy się automatycznie wraz z komputerem.

Tylna ścianka to kanonada wejść i wyjść, zagospodarowujących praktycznie całą dostępną przestrzeń.

Rzecz, która mnie bardzo zdziwiła przy HUD-DX1, to pierwotna niemożność pracy z sygnałem optycznym większym niż 24/96. Teoretycznie produkt ten powinien móc spokojnie pracować z pełnym sygnałem 24/192, a tymczasem nic – cisza. Zarówno S6 jak i Conductor (a nawet bardzo tani FX-Audio) nie miały takiego problemu, zaś wszystko działało na tym samym porządnym kablu (ViaBlue H-Flex) i nadajniku (SC808). Okazało się, że Audinst do pracy z tak gęstym sygnałem wymaga wtyku optycznego z bardziej wysuniętym trzpieniem niż w moim ViaBlue.

To, co zostało niewykorzystane, doczekało się perforacji w celu polepszenia właściwości termalnych urządzenia.

Tym samym tani kabel od Prolinka posiadający takowy nie miał już specjalnych problemów z obsługą próbkowania 192. Trudno też jednoznacznie przy tym powiedzieć, czy wina leży w gnieździe Audinsta, czy wtyku ViaBlue, ale faktem niezaprzeczalnym jest bezproblemowa praca tegoż kabla na trzech innych i jednocześnie tak droższych, jak i znacznie tańszych urządzeniach. Tak czy inaczej cieszę się, że udało mi się rozwikłać tą zagadkę. Szkoda że DX1 nie posiada wejścia na sygnał koaksjalny, jako że pracuję z reguły na obu, no ale cóż… nie można mieć przecież wszystkiego, zwłaszcza że urządzenie ma już kompletnie zagospodarowaną przestrzeń z tyłu.

Pozbawiony obudowy sprzęt również prezentuje się nie najgorzej.

Oczywiście nie jest to maksymalne próbkowanie, jakim pochwalić może się Audinst. Jego sercem jest bowiem znany i ceniony układ DAC od ESS: ES9018K2M, ten sam który drzemie np. w Aune X1S, ale też i w moim Conductorze. To właśnie on nadaje ostateczny ton brzmieniu tego urządzenia, choć naturalnie za moment przyjdzie na to jeszcze odpowiedni akapit. Umożliwia także obsługę natywnego dekodowania formatów DSD i DXD, co dla niektórych użytkowników również może być ważnym atutem.

Bardzo cieszy obecność wymiennych wzmacniaczy operacyjnych oraz konfigurowalnego stopnia wzmocnienia.

Do towarzystwa oddelegowano mu wzmacniacze operacyjne MUSES 8920 typu J-FET, które spotkać można było np. w starszych rewizjach wzmacniacza NuForce HAP-100. Osobiście lubię te układy, tu obecne w formie dwóch SOI8 oraz dwóch wymiennych DIL8, umieszczonych w gniazdach precyzyjnych. Bardzo ułatwia to potencjalne serwisowanie poprzez wymianę kości na nowe. Jedna para pracuje w sekcji I/V, zaś druga pełni rolę stopni LPF (ang. Low Phase Filter). Za układ wzmacniający robi stary dobry (i mocny, choć producent nie podaje konkretnych wartości mW) TPA6120A2 od Texas Instruments. Formalności dopełnia nadajnik USB cenionej marki XMOS, wspierający ASIO, WASAPI i DirectSound.

Stary i dobrze zgrany duet ESS Sabre i XMOS.

Nie testowałem urządzenia z niestandardowymi wzmacniaczami operacyjnymi. Z bardzo prostego powodu: nie posiadam żadnych informacji odnośnie specyfikacji technicznej tego urządzenia w tym zakresie, toteż jakiekolwiek zmiany mogłyby doprowadzić do jego uszkodzenia. Za wszelakie wymiany takich elementów przypomnę zabieramy się tylko przy 100% pewności co do kompatybilności układów docelowych. Poza tym same układy są J-FETowe i takich kości nie posiadam. Nie wiem więc jak Audinst zachowałby się w koniunkcji np. z bipolarnymi Bursonami i czy nie zakończyłoby się to śmiercią albo tego pierwszego, albo tych drugich, a jeśli nie od razu, to po jakimś czasie w trakcie testów. Tym samym wszelkie modyfikacje w obrębie wzmacniaczy operacyjnych wykonuje się na własną odpowiedzialność.

Urządzenie skrywa w sobie też pewien sekret, a mianowicie konfigurowalny gain. Aby jednak móc cokolwiek zmienić, należy – wzorem Lehmanna Rhinelander – otworzyć przetwornik i usunąć parę zworek widocznych na jednym ze zdjęć. Zworki są dwie i znajdują się w okolicach kości wzmacniającej. Bardzo fajnie, że Audinst posiada taką możliwość, zwłaszcza że już na starcie gra bardzo głośno, ale być może właśnie dlatego producent zdecydował się na taki krok (czyli po prostu żeby komuś głowy nie urwało). Poniekąd więc tłumaczyłoby to, dlaczego nie wyprowadzono takiej możliwości jako niezależnego przełącznika dostępnego z zewnątrz, a także czemu producent zaleca zawsze skręcenie głośności „na zero” przy pierwszych podłączeniach, przy których nie znamy jeszcze odpowiedniego dla danej pary ustawienia pokrętła.

Aby dostać się do zworek (i ogólnie całej płytki), należy w DX1:

  • odkręcić gałkę potencjometru,
  • następnie 4 śruby z przedniego panelu,
  • potem jedną przytrzymującą gniazdo RCA z tyłu,
  • następnie wysuwamy całą płytkę przez otwór powstały po odkręceniu przedniego panelu.

Ponieważ sprzęt nie posiada plomb, wyjęcie płytki a potem złożenie na powrót nie powinno zostawić po sobie żadnych śladów, jeśli wszystko będziemy robili z wyczuciem i uwagą. Przy okazji zapewne odkryjemy też, że Audinst oznacza swoje modele numerami seryjnymi, które widoczne są na spodzie obudowy.

Numer seryjny znalazł się na spodzie urządzenia. Nóżki możemy sobie dokleić sami, wedle uznania.

Troszkę ponarzekać mógłbym również na wyłącznik. Umieszczony jest w formie hebelkowego przełącznika, którego stan wyłączony zdefiniowano na środku. Przesunięcie dźwigienki w dół aktywuje tryb USB, zaś w górę – sygnał optyczny. Powoduje to sytuacje, w których łatwo o wyłączenie sprzętu tak „skutecznie”, że z jednego trybu przechodzimy w drugi i musimy wykonać korektę, tym razem z większym wyczuciem. Niemniej to miłe, że producent wyposażył swoje urządzenie w takowy.

Podczas pracy sprzęt nagrzewa się, ale nie na tyle, aby powodować u nas poczucie dyskomfortu. O tej porze roku przy 24 stopniach sam sprzęt zanotował maksymalnie ok. 33-35’C przy sytuacji w której nie było wokół niego zbyt dużej cyrkulacji powietrza. Jest to spokojnie znośna temperatura, a przy której wytracaniu pomagają zarówno niespecjalnie gruba pokrywa obudowy oraz otwory wentylacyjne znajdujące się z tyłu. Z reguły był jednak chłodniejszy niż podana przeze mnie temperatura, zaś po wyłączeniu bardzo szybko była ona wytracana. Prawdopodobnie odzywa się tu szybkość oddawania ciepła do otoczenia z racji cieńszych ścianek obudowy, które zmierzyłem na dokładnie 1,4 mm. Nie ma też żadnych niepokojących trzasków podczas uruchamiania i wyłączania dzięki obwodom zabezpieczającym i filtrom, co też jest bardzo dużym plusem.

Ostatecznie więc obudowa i jej „masywność” będzie dla mnie w całym tym urządzeniu jedynym w zasadzie elementem, który mi jakkolwiek nie pasuje do całościowego obrazu. Spodziewałbym się, że Audinst obdarzy DX1 czymś bardziej konkretnym i pod palcami sprawiającym wrażenie bardziej „premium” i tym samym troszkę bardziej adekwatnym do swojej klasy i funkcji jakie posiada, choć z punktu widzenia użytkowego w zupełności spełnia ona swoją rolę. Z drugiej strony to nie tak, że DX miałby się nam rozpaść w rękach, ale też poniekąd to właśnie niepozorność jego konstrukcji potęguje końcowe wrażenie płynące chociażby z jego brzmienia.

Zanim jednak cokolwiek o tymże aspekcie powiem, chciałbym zaznaczyć jedną rzecz. Testowany przeze mnie egzemplarz wedle mojej najlepszej wiedzy jest wersją V1 tego urządzenia i różni się od modelu V2 kilkoma elementami. W V2 zastosowano inne kondensatory (Nichicon) oraz wymieniono jedną parę MUSESów na LME49720. Trudno powiedzieć jednak jakie konsekwencje niosą te zmiany ze sobą w zakresie dźwięku i czy będzie lepiej lub gorzej, czy inaczej, a może w ogóle nie przełoży się to na brzmienie. Koszt wersji V2 producent na swojej oficjalnej aukcji na eBayu ustawił na poziomie 339 USD z darmową wysyłką międzynarodową.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak każdy sprzęt, także i Audinst podlegał obowiązkowemu wygrzewaniu przez 48 godzin. Nie zanotowałem jednak żadnych zmian w jego brzmieniu, a co może być związane jest z faktem bycia już wcześniej testowanym przez nieznaną mi liczbę godzin lub po prostu brakiem występowania w nim jakichkolwiek zmian.

Sprzętem bezpośrednio porównywanym z HUD-DX1 były inne integry z zarówno niższego, jak i wyższego przedziału cenowego oraz karty dźwiękowe:

  • AIM SC808
  • Aune S6
  • Asus Xonar Essence STX
  • Creative SoundBlaster AE-5
  • FX-Audio DAC-X3
  • iFi Micro iDSD Black Label

Bazowałem również na swojej bardzo dobrej pamięci i mnóstwie notatek nt. Aune X1S. Miejscami wystąpi też Icon HDP. W roli słuchawek obserwacje były realizowane z perspektywy różnych modeli znajdujących się w mojej kolekcji, ale ze szczególnym uwzględnieniem:

Muzyką testową jak zawsze były głównie FLAC/WAV 16-24 bit z bardzo różnych gatunków muzycznych, najczęściej elektronicznych, eksperymentalnych, ambientowych i elektroakustycznych, ale z uwzględnieniem również jazzu, klasyki, bluesa, dynamicznej muzyki filmowej oraz gatunków obfitych w bas.

 

Jakość dźwięku

Bas o dziwo prezentuje się nieźle i w pierwszej chwili przyznam miałem okres mocnego przepinania się między różnymi parami słuchawek, aby jednoznacznie móc stwierdzić czy przypadkiem nie jest to bardzo, ale to bardzo identyczny bas, co w Aune S6. Okazało się jednak finalnie że nie. O ile uważam ten drugi za punkt wyjściowy i najwyżej minimalnie podkreślony tu i ówdzie, a co wynika częściej z korelacji z daną parą słuchawek, niżeli natywną cechą samą z siebie.

Audinstowi bas zdekonspirowały dopiero moje HD800, tak chyba wręcz aż nienawidzone przez niektóre osoby, że strach się odezwać, a jednocześnie tak dobre w testach, że aż nieodłączne. Wbrew wszystkiemu i wszystkim. I bardzo dobrze. To właśnie one powiedziały, że bas DX1 ma słabszą moc od S6. Schodzi o kapkę słabiej, o oczko jest go mniej, skupiając się jednak dzięki temu na dokładności i sprężystości. Jednym słowem – technikalia, ale w rozsądnym, nieanemicznym wydaniu, co jak na tak małe pudełeczko robi naprawdę dobre wrażenie.

Faktycznie też później zdarzało się trafiać łatwiej na miejsca słabiej akcentowane basowo także i innym słuchawkom. Pamiętam że ktoś opisywał w jednej z zagranicznych recenzji, iż z parą ciepłych słuchawek magnetostatycznych, bodajże HE400i, które teoretycznie powinny pasować do DX1, brakowało mu mocy. Moje LCD sprawiają takie same wrażenie. Wydaje mi się jednak, że to nie kwestia mocy, a po prostu styl grania Audinsta daje tu o sobie znać bardziej.

Średnica wzorem S6 jest neutralna w swoim charakterze i bardzo ładnie wyważona, ale też minimalnie bliższa. Dzieje się tak ponieważ mimo, że sopran również bardzo przypomina strojenie Aune, Audinst nie posiada aż tak rozbudowanej sceny jak tam. I nie mówię tu o sygnale puszczonym po ścieżce symetrycznej, tylko o tym samym jak w DX1, a więc konwencjonalnym single-ended. Odkreślić możemy sobie zatem średnicę jako należytą i tylko z lekkim przybliżeniem wokali ponad optymalnym punktem, jaki domyślnie jest przez większość urządzeń w tym rejonie przybierany.

O sopranie już w sumie zdradziłem bardzo wiele tak prostym stwierdzeniem, że „jest na wzór Aune”, ale oczywiście mam na myśli tu przede wszystkim strojenie. Audinst idzie delikatnie ku jasności. Nie jest to dźwięk ocieplony, ale też nie ma problemów z definicją jak VMV V2, który jednocześnie jest od niego trochę jaśniejszy. Jedyną różnicą jest obserwacja, że nie wykazuje tego subtelnego, delikatnego nacisku na punkt łączenia między nim, a średnicą.

Scena jest natomiast już takim dosyć wyraźnym punktem, który odkreśla się na tle S6 i mówi: „dlatego jedno kosztuje tyle, a drugie tyle”. Naturalnie nie tylko z powodu sceny, ale przy bardzo mocnym uproszczeniu i rozważaniu wyłącznie tego elementu brzmieniowego, można byłoby jakkolwiek spróbować przełożyć cenę na słyszalną różnicę. Aune bowiem gra sceną już w trybie pojedynczego wyjścia większą, z większym oddechem i większą szerokością. Audinst z kolei sceną typową dla układu ES9018, również bardzo dobrze zbudowaną, ale po prostu mniejszą i w zasadzie pasującą tym razem do rozmiaru samego urządzenia.

Podkreślić muszę przy tym jedną rzecz, którą od czasu do czasu wspominam w takich chwilach: do sceny przykładam szczególną uwagę z racji posiadania przez lata słuchawek wysoce w tym zakresie kompetentnych. Do dziś zresztą wykorzystuję wysoce sceniczne modele i czerpię z ich odsłuchu ogromną satysfakcję. Niech więc nie dziwi moja większa w tym zakresie krytyczność, ale to tylko z korzyścią dla samego DX1, bowiem ta którą oferuje jest absolutnie w tym układzie wystarczająca. Owszem, na szerokość daje się wyprzedzić także SC808 i tym samym bliżej jej do AE-5. Ale nie samą szerokością się scenę definiuje i m.in. tego nauczyły mnie różne konstrukcje słuchawkowe, jakie przez lata miałem zaszczyt na swojej głowie gościć.

Zaletą jest tu bowiem nie tylko sam fakt, że konfrontuję ją ze sprzętem droższym lub opartym o również bardzo wysokie kości DAC, choć po cichu spodziewałem się usłyszeć tu mniej niż usłyszałem, ale też zachowanie się sceny. Równoważy ona między sobą osie główne, nie zniekształca przebiegów międzyosiowych, ani też nie ma problemów z precyzją. Czyni więc wszystko w jak najlepszym porządku i z dużą poprawnością. Na pewno jest to też lepsze wrażenie niż przy AE-5, którego scena jest również bardzo adekwatna do ceny, jaką przychodzi za nią zapłacić. Podobnie próbująca się wyważyć jak DX1, ale cóż, próbująca. W Audinście zaś faktycznie się ona wyważa w sposób jaki opisałem.

Ostatecznie HUD-DX1 zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Najbardziej demaskatorskimi słuchawkami w jego przypadku okazały się HD800. To na nich znalazłem więcej różnic między nim a znacznie cięższym dla niego zawodnikiem, jakim była moja S6. I jednocześnie tak samo wiele wspólnych mianowników.

Mianowników tych jest znacznie więcej niż kontrastów i te, jeśli już występują, sprowadzają się do większej i szerszej sceny oraz niżej schodzącego basu w S6, którego głównie na HD800 wydaje się więcej. Ponieważ samo urządzenie potrafi być bardzo głośne, nie zrzucałbym tego na ubytki mocowe – Icon HDP potrafił grzmotnąć basem, a przecież też był to sprzęt niepozornych gabarytów.

Audinstowi teoretycznie po drodze jest nie tylko z kierunkiem grania S6 (mimo zupełnie innych układów zastosowanych w środku każdego z tych urządzeń), ale też cały czas traktowałem go jako rozwinięcie nie SC808, tylko AE-5. I co ciekawe cenowo idealnie wstrzeliwuje się moim zdaniem między oba te urządzenia. Od S6 jest o połowę tańszy, od AE-5 dwukrotnie droższy. Względem obu bardzo podobnie strojony, od sekcji średnio do wysokotonowej czerpiąc strojenie od Aune, ale nieco lżejszy bas przejmując jakoby na wzór karty Creative. Klasowo również stojąc między jednym i drugim, ale stylem jednak bliżej do droższego urządzenia. Przewyższa też recenzowanego przeze mnie jakiś czas temu VMV V2, przynajmniej na czystości i przynajmniej o klasę.

Zanim ktokolwiek posądzi mnie o świętokradztwo z tytułu powoływania się także i na tańszy sprzęt przy Audinście, informuję że robię to bardzo celowo i jest ku temu bardzo konkretny powód. Od lat bowiem pojawiają się od czasu do czasu prośby o porównanie sprzętu znajdującego się u mnie na warsztacie do innego, tańszego, czasami aż do bólu tańszego. Raz, że łatwiej dokonać wtedy czytelnikowi porównania do czegoś, co zna i co znajduje się w zasięgu jego ręki. Dwa, że może wtedy próbować ocenić czy ewentualna migracja miałaby sens. Trzy, że nie zawsze sprzęt gra tak jak go cenią, w obie strony.

Największym wrogiem Audinsta są moim zdaniem dwa inne produkty Aune, bo ich T1 oraz X1S. Zarówno pod względem wykonania, jak i wyposażenia można byłoby przypuszczać, że HUD-DX1 jest na straconej pozycji. Ale i tu niekoniecznie. Po pierwsze – sprzęt ten jest wobec Aune komplementarny, bo grający względem nich bezkolizyjnie. T1 gra na większą ciepłotę, choć trochę kosztem czystości (lampa). X1S jest bardziej neutralny, zbalansowany i przybliżający o jeden punkt średnicę. DX1 z kolei prezentuje na jego tle nieco wyższą dynamikę w stronę jego droższej zintegrowanej kuzynki, brzmieniowo oferując najbardziej detaliczną górę i jednocześnie najbardziej oszczędny bas. Co prawda muszę zastrzec, że porównanie do obu tańszych układów tego producenta wykonuję z pamięci, ale obu używałem grubo ponad pół roku, więc doskonale pamiętam sygnaturę każdego z nich.

Sekretną bronią Audinsta jest moim zdaniem jego serce – DAC od ESS. Używa go podobnie jak AE-5, a więc niczym swoistego wunderwaffe, wybraniając się bardzo konkretnie z tej sytuacji i robiąc to jednocześnie słyszalnie lepiej, niż wspomniana karta, która nadal cierpi na swego rodzaju „klątwę Titanium HD”. O niej poczytać można również przy okazji recenzji X7, bowiem zdaje się, że w obecnej linii tego producenta jest to że tak powiem choroba dziedziczna i tu dopiero faktyczna zmiana topologii może wyrwać dźwięk z określonych przywar.

Wracając jednak do przedmiotu recenzji, Audinst może być całkiem ciekawym wyjściem z potrzasku finansowego w sytuacji, gdy zarówno chcemy nabyć coś, co byłoby słyszalnie lepsze od AE-5, mogłoby funkcjonować jako np. alternatywa dla SC808 wyposażonego w kości LME + LM4562, znacznie lepsze zastępstwo dla VMV V2, lub też realizowałoby się w roli tańszego odpowiednika S6 z dużymi uproszczeniami funkcjonalnymi oraz kilkoma kompromisami w możliwościach dźwiękowych. Tych ostatnich nie da się uniknąć niestety, ale też nie są one na tyle duże, aby popadać z tego powodu w depresję. Aczkolwiek przy założeniu, że Aune wykorzystywalibyśmy tylko w trybie single-ended. Bowiem przy balansie faktycznie jeszcze trochę od Audinsta odskoczy, a przy słuchawkach lubiących dostać bardziej konkretny prąd – już w szczególności. Oba urządzenia nadal więc mają sporo sensu, każde z osobna.

Na koniec zostawiłem sobie jeszcze jedną ciekawostkę. W tym samym momencie co DX1, miałem możliwość przetestowania iFi Micro iDSD BL. Choć jest to układ grający jeszcze inaczej niż niemal wszystko, co tu wymieniłem, nawiązując swoim brzmieniem bardziej do T1 oraz takich produktów jak Soloist SL MKII czy DragonFly Black, Audinst niespodziewanie wykazał nad przenośnym cudograjkiem iFi jedną interesującą rzecz. Mianowicie prezentuje lepszą od niego separację w sopranie. Coś co notowałem również we wspomnianym DFB i co sprawiało, że w iFi holografia zostawała nieco w tyle. Audinst jest tu układem pod tym względem nie dość że o oczko lepszym, to jeszcze paradoksalnie dwa razy tańszym (iFi kosztuje 2650 zł). Oczywiście oba układy mają inne zastosowanie, zwłaszcza uwzględniając w iDSD komplet możliwości konfiguracyjnych i baterię, ale w odsłuchu stricte stacjonarnym naprawdę nie wiem czy nie stawiałbym ich klasowo nawet obok siebie, abstrahując kompletnie od tego który brzmi przyjemniej czy sprawdza się z danymi słuchawkami lepiej. Ale też właśnie dlatego uważam, że jednak mimo wszystko HUD-DX1 jest układem rozsądnie wycenionym brzmieniowo.

 

Synergiczność

Praktycznie wszystkie rekomendacje z S6 możemy przepisać sobie w prostej linii także i tutaj. Wszystko co nawet lekko ciepłe, będzie grało z nim rewelacyjnie. Wszystko co ma mocniejszy bas, który może nam czasami przeszkadzać – także. Myśleć mogę tu więc o słuchawkach pokroju Meze 99, Momentum 2, OPPO PM-3, Custom One, M220 PRO na fabrycznych nausznicach, , K500 EP, K550 MKII, HP100, Sonorous III, K7XX, a nawet więksi gracze, tacy jak W1000Z czy Beyerdynamic T5p v2, dla których sprzęt ten może okazać się najtańszym źródłem zewnętrznym godnym polecenia, zanim ruszą w dalszą podróż (np. na S6 czy Quattro II), choć i to niekoniecznie. Bardzo fajnie sprzęt ten zagrał mi z LCD-2F, ale przede wszystkim ze starymi K240 Monitor, do których pasował nie tylko kolorystycznie. Słuchawek tych nie używam zbyt często, ale właśnie przy takim sprzęcie potrafią o sobie przypomnieć, a przypomnę, że to jednak 600 Ohmowe potworki o wydajności ledwo przekraczającej pułap 90 dB, zaś Audinst pracował z nimi na standardowym ustawieniu wzmocnienia. Jeśli więc mały Audinst sobie z nimi poradził w takich warunkach, to i można być spokojnym o każde inne współczesne słuchawki o takiej oporności.

Najdłużej słuchana przeze mnie kombinacja słuchawkowa - z K240 Monitor.

Jeśli natomiast ma to być źródło docelowe, ale w chwili gdy nie mamy środków na lepsze słuchawki, nie powinno być kłopotów z odnalezieniem się go na popularnych słuchawkach typu HD330 czy 660. Niemniej tego typu słuchawki widziałbym raczej ze znacznie tańszym sprzętem i tu traktował najwyżej jako tymczasowe rozwiązanie i to wtedy, gdy na siłę chcemy odwrócić prawidłową w innym wypadku kolejność konstruowana toru.

 

Podsumowanie

Choć było to moje pierwsze spotkanie z (chyba można powiedzieć że wręcz legendarnym w niektórych kręgach) Audinstem, zakończyło się ono bardzo ciekawymi wrażeniami odsłuchowymi i budującymi wnioskami. W swojej cenie sprzęt ten zdaje się idealnie wstrzeliwuje w znane mi inne rozwiązania, które miałem okazję przesłuchiwać, stanowiąc rozwinięcie dźwiękowe takich urządzeń jak AE-5, uDAC-2 czy Icon DAC oraz rywalizując z doskonale znanym Aune X1S. I choć producent niby wypuścił już drugą wersję DX1 z raptem kilkoma innymi elementami pod maską, uważam że nie przeszkadza to w żadnym stopniu aby opisać i pochwalić poprzednika jako sprzęt cały czas wart rozważenia.

Ostatecznie HUD-DX1 błysnął w dobrym świetle, choć czuje na sobie oddech X1S.

Mimo że obudowa i materiały niekoniecznie wskazują na bezwzględną klasę premium, brzmieniowo cały czas miałem bardzo pozytywne wrażenie, że HUD-DX1 leci niesiony na skrzydłach drzemiącego w nim układu od ESS. To on nadaje mu w największym kształcie ton, który można opisać najprościej jako równy i neutralny, z tendencją do jasności, a także o jakości dźwięku, która jest bardzo adekwatna do ceny tego urządzenia. Brzmienie płynące z DX1 jest słyszalnie większe, niż mogą sugerować to jego gabaryty, a o czym świadczy też fakt, że multum uczyniłem tu porównań do dwukrotnie droższej Aune S6. To też jest dla niego duży wyraz uznania sam przez się i powód, dla którego zarówno bardzo mi się spodobał pod tym względem, jak i postanowiłem wyróżnić go Rekomendacją, jako tańszą, mniejszą i gorzej wyposażoną, ale zawsze – alternatywą dla 2x droższej S6.

 

 

Sprzęt na dzień pisania recenzji można nabyć za ok. 1350 zł.

 

Zalety:

  • nawet całkiem solidnie wykonany
  • dobre wyposażenie w funkcje użytkowe
  • podwójne wyjście słuchawkowe
  • pakiet zabezpieczeń sygnałowych
  • możliwość pracy jako nadajnik optyczny
  • możliwość pracy bez użycia zasilacza sieciowego
  • znany i ceniony DAC ESS Sabre 9018K2M oraz nadajnik USB XMOS na pokładzie
  • para wymiennych wzmacniaczy operacyjnych
  • konfigurowalny gain
  • wsparcie dla plików DSD/DXD
  • bardzo kulturalny termalnie
  • jakość dźwięku wykraczająca poza swoją klasę cenową
  • nacisk na wysoką równość i klarowność brzmieniową
  • bardzo głośny, przez co radzi sobie także i z mocniejszymi słuchawkami

Wady:

  • trochę się czepiam, ale obudowa i zasilacz mogłyby jednak troszkę bardziej korespondować z faktyczną klasą tego urządzenia
  • trudno dostępne zworki przełącznika stopnia wzmocnienia (choć z racji wysokiej głośności jest to zrozumiałe)
  • ten sam poziom wzmocnienia na oba wyjścia słuchawkowe
  • kostka optyka wybredna co do długości trzpieni wtyków kabli
  • wyłącznik w pozycji środkowej wymagający trochę wyczucia aby nie przełączać urządzenia w pracę w innym trybie cyfrowym

 

Serdeczne podziękowania dla firmy Sunnyline za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

12 komentarzy

  1. Hehe, a właśnie co dopiero dostałem informacje od Sunnyline że audiofanatyk testuje tego DAC, wchodzę na stronę a tu bach – już jest recka 🙂 Zastanawiam się bardzo między tym sprzętem (może jak się uda to v2) a Aune x1s. Chciałbym napędzić Senki HD650, może Pan Jakub coś doradzi? W który z tych dwóch lepiej celować?

    • Pragnę zauważyć że w treści recenzji jest akapit porównawczy między tymi urządzeniami. Przy HD650 raczej w DX1, ale to tylko luźna sugestia.

    • Oczywiście zapoznałem się z recenzją 🙂 Dziękuję za luźną sugestię, skorzystam 🙂

  2. A ja bym chciał pochwalić za tą mnogość porównań do innych sprzętów, nawet jeżeli są to porównania z pamięci, to mocno wpływają na wyobraźnie, co w zestawieniu z opisem brzmienia pięknie wpływa na wyobraźnię, ponowne dzięki!

    • Również bardzo dziękuję Panie Kubo. Będę miał zatem na uwadze żeby na przyszłość jeszcze obszerniej podejmować kwestie porównawcze.

  3. Czy pojawi się test czegoś z iFi ? Osobiście mam iFi iDSD LE nano + K550 MKII i jest całkiem dobrze (jak dla mnie). K550 MKII napewno lepiej graja z iFi niż z Asus Xonar DG. Jak dla mnie 2650 to dużo dlatego kupiłem iDSD LE nano za 650. Ciekawy jestem jak jest różnica między tymi urządzeniami jeśli chodzi o sam dźwięk i do jakich słuchawek pasują najlepiej. Jak dla mnie najciekawsze są urządzenia, które są w rozsądnej cenie i mają dobry stosunek jakość/cena czyli np HUD-DX1. Swoją drogą dzięki za kolejny dogłębny test.

  4. Witam. Czy porównywał Pan to urządzenie z Asusem Essence STU ? Jakie są widocznie różnice poza obsługą pików DSD/DXD ?

    • Witam,
      Nie, ale z tego co wiem STU gra tak jak mój STX, różniąc się jedynie wyprowadzeniem urządzenia w formie USB. Różnice powinny opisywać więc obie recenzje znajdujące się na blogu.

    • Nie wiem przede wszystkim jak grają AD700X. Jeśli Pan wie Panie Łukaszu, może wtedy spokojnie przyrównać ich brzmienie do sygnatury sprzętu opisywanego w recenzji i dojść do odpowiednich wniosków samodzielnie. Po to zresztą poświęcam na recenzje czas i opisuję mnóstwo różnych dodatkowych wskazówek, aby było to możliwe właśnie w taki sposób.

  5. Czy jest możliwe podłączenie go do telewizora ? Kabel USB wpiąlem w celu zasilania a dźwięk kablem optycznym . Nic nie słychać 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *