Edifier to nawet często goszcząca marka na moim blogu, zarówno w wymiarze głośnikowym, jak i słuchawkowym. W tej drugiej sferze, producent notuje sporo sukcesów, głównie za sprawą w większości dobrze przemyślanych produktów w dobrej cenie i skupiających się mocniej na dźwięku oraz dodatkowych funkcjach. Jest też jednym z tych, którzy bardzo przykładają uwagę do czasu pracy na wbudowanych ogniwach. Jednym z takich produktów jest kosztujący prawie 900 zł model WH950NB, który mam okazję w niniejszej recenzji testować.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Edifier za pośrednictwem firmy INNPRO z Rybnika, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.
Wykonanie i konstrukcja
Słuchawki dostępne są w dwóch różnych kolorach:
- Czarnym (sprawdź dostępność i cenę)
- Beżowym (sprawdź dostępność i cenę)
Na testy przyszła wersja beżowa, która ma dosyć specyficzną kolorystykę szampańsko-kremowo-miedzianą.
WH950NB są bardzo solidnie wyposażone. Zaczynając od zestawu cech fizycznych, mamy tu bezprzewodowe słuchawki zamknięte o konstrukcji składanej, oparte o przetworniki dynamiczne kompozytowe 40 mm / 32 Ohm. Na pokładzie znalazło się też ANC, działające na bazie 4 mikrofonów zewnętrznych, mogących zostać przełączonymi w tryb pracy Ambient Sound, czyli rejestrowanie dźwięku z zewnątrz. Nie zabrakło też – w przeciwieństwie do np. Final Audio ZE8000 – opcji wyłączenia systemu ANC. Słuchawki zapamiętują też ustawienia ANC, co mnie osobiście bardzo cieszy.
Komunikacja odbywa się albo analogowo poprzez kabel jack 3,5 mm, albo bezprzewodowo za pośrednictwem wbudowanego modułu Bluetooth 5.3 z obsługą chociażby kodeka LDAC. Znów, jest to rzecz której w znacznie droższych ZE8000 nie uświadczymy, a tutaj tak i to przy słuchawkach z teoretycznie niższej klasy, przynajmniej cenowej. Niestety tryb analogowy potraktowano po macoszemu (o tym za moment), jak również nie mamy tu kabla z mikrofonem. Słuchawki nie mogą więc służyć do prowadzenia rozmów po kablu.
WH950NB są zasilane z wbudowanego ogniwa 3.7 V o pojemności 480 mAh. Wystarcza ono na ok. 55 godzin pracy przy wyłączonym systemie ANC i 34 godziny z włączonym. Słuchawki są w stanie wydobyć z siebie ok. 91 dB SPL (A), ale z tego co zrozumiałem, głośność została tu ograniczona sprzętowo do 85 dB celem ochrony słuchu. Zależy od tego z jakim użytkownikiem mamy styczność, uważam że jest to dobre rozwiązanie, ponieważ 85 dB to już wartość i tak zauważalnie szkodliwa dla naszego słuchu. Co podkreślałem już w paru recenzjach oraz artykule o bezpiecznym słuchaniu, sam osobiście pracuję na wartościach poniżej 70 dB, na ogół 68, może nieco niżej. Daje to więc ogromny zapas głośności, jednocześnie zabezpieczając słuch użytkownika przed aż tak dramatycznie dużym kaleczeniem go sobie, niż gdyby takiej blokady nie było.
Być może jest to na swój sposób nieco przykre, że to producent musi myśleć zdroworozsądkowo za użytkownika, a nie sam użytkownik, ale z drugiej strony w samochodach również mamy ograniczniki, pasy bezpieczeństwa i poduszki powietrzne. Każdy więc, kto w pierwszej chwili oburzył się na ograniczanie głośności, niech ma świadomość, że z perspektywy nieuchronnej utraty słuchu z wiekiem, jest to działanie korzystne na dłuższą metę. Natomiast ja z perspektywy nieco bardziej technicznej mogę się jedynie uśmiechnąć, że zastosowanie przez dowolnego producenta słabszej końcówki mocy, która fizycznie nie jest w stanie zaoferować większego natężenia dźwięku niż wspomniane 85 dB, będzie skutkowało „wynalezieniem” dokładnie opisywanego mechanizmu. Patrząc tylko po efektach, traktuję to jednak jednoznacznie pozytywnie, nawet jeśli w pomiarach będę musiał zwiększyć czułość aparatury pomiarowej z ryzykiem, że niechcący wzrośnie mi odczyt THD.
Idąc dalej, miło byłoby, gdyby producent zdecydował się na nie zabieranie nam płynnej regulacji głośności, implementując znacznie powszechniejszą skokową i to o całkiem sporym skoku. Co prawda nie powodowało to mi kłopotów podczas testów, ale poprzednie modele, chociażby dokanałowe TWS, tego producenta taką opcję miały i chwaliłem ją wielce w kontekście domowych odsłuchów.
Samo wykonanie WH950NB jest wyśmienite. Najgorszym, że tak powiem, elementem są miedziano-podobne plastikowe widełki muszli, które bardzo łatwo będą się przecierały. Podczas pracy nie zauważyłem też sygnalizowania tegoż faktu przez diodę LED. Może być to problem dla osób nieco bardziej roztargnionych. Reszta plastików jest natomiast rewelacyjna i mamy tu zarówno aksamitne w dotyku tekstury, jak i fakturę imitującą skórkę. Pady i obicia są wykonane z materiału skóropodobnego o dużej elastyczności, a pojemność na uszy jest w porządku. Zauważyłem, że jeden z nauszników ma na sobie plamę, prawdopodobnie od atramentu długopisowego. Widać ją na jednym ze zdjęć, ale od razu uspokajam, że sztuka podesłana mi na testy była demonstracyjną, którą ktoś już otwierał i która jest czytelnie opisana jako Demo unit.
Wygodę finalnie ustala stalowy, solidny pałąk. Jego docisk powodował niestety, że już po godzinie odczuwałem bóle migrenowe od nacisku na skronie i musiałem natychmiast przerwać odsłuchy. Jestem niestety na to wyczulony i z tego samego powodu nie zawsze mogę nosić okulary, np. przeciwsłoneczne. A przynajmniej nie wszystkie. Nie mogę też używać absolutnie wszystkich typów słuchawek, nawet tych które bardzo lubię. Poza tym uwag jednak nie miałem.
Plusem ukrytym, o którym warto tu powiedzieć, jest sam fakt oparcia się o pałąk metalowy. Istnieje bowiem szansa na jego wyrobienie się czy to na osi czasu, czy poprzez umiejętne wyginanie konstrukcji. Tak więc wspomniany docisk wcale nie musi być problemem, jeśli tylko trochę nad nim popracujemy.
Na koniec jeszcze słowo o izolacji. Izolacja pasywna jest bardzo dobra, a całości dopełnia wspomniany system ANC, który wycina głównie tony niskie. Nawet w trybie pasywnym myślę, że wiele osób będzie zadowolonych. Powoduje to duży wzrost uniwersalności zastosowań tych słuchawek.
Opis dźwięku
WH950NB to słuchawki ciekawe, ale jednocześnie „skomplikowane”. Opis dźwięku jest praktycznie niemożliwy bez rozbicia go na poszczególne płaszczyzny i perspektywy, gdyż słuchawki grają na każdych ustawieniach inaczej. Tryb ANC to nieco inne strojenie niż Ambient Sound, a ten z kolei to jeszcze nieco inne niż ANC OFF. Oczywiście jak łatwo zgadnąć, tryb analogowy również gra inaczej.
Zaczynając od tego ostatniego, czyli trybu przewodowego, podoba mi się najmniej. Słuchawki grają w nim „napompowanym” dźwiękiem z przemożnym efektem „buły”. Bas jest głównie średni i wyższy, brakuje mi tu zejścia. Wokaliści mają trochę przytłumiony głos, oparty na woalu, nieofensywnym śpiewie. Taka prezentacja jest niezwykle bezpieczna, ale przede wszystkim na utworach typowo wokalnych odbiera słuchaczowi angażu. Sopran jest ogólnie bez specjalnych wybić, ale ocieplony i z tendencją w pierwszym odczuciu spadającą. Scena jest bardziej owalna niż eliptyczna, ale rysowana na dosyć typowej odległości. Nie jest klaustrofobiczna, ale też w żadnym razie przepastna.
To co zauważyłem, a co powiela się względem innych słuchawek o takiej sygnaturze dźwiękowej, to największa przyjemność z odsłuchu w stanie dużego zmęczenia i pory nocnej. Wówczas organizm najłatwiej przyzwyczaja się do takiego brzmienia, a co wcale nie jest tutaj pisane jako przywara. Jedynie obserwacja.
Sygnatura dźwiękowa prezentowana po kablu to też automatycznie zwierciadło, w którym widać jak słuchawki grają naprawdę. Z prostego powodu: nie pracuje wówczas elektronika znajdująca się w środku. Dopiero włączenie trybu bezprzewodowego będzie powodowała modulację dźwięku. Jest to opcjonalna rzecz, na którą decyduje się każdy z producentów, w mniejszym bądź większym stopniu.
Edifier zdecydował się w stopniu radykalnym, serwując nam dźwięk mocno zequalizowany, będący wielokrotnie bardziej wyprostowaną formą tego, co dostajemy po analogu. Słowem: działa nam tu DSP wbudowany w słuchawki. Jest to też zawsze sprytny sposób na ominięcie kosztów i naprostowanie słuchawek przy praktycznie dowolnym dźwięku jaki uzyskamy z przetworników na czysto.
W trybie bezprzewodowym (ANC OFF) pracujemy na tym samym fundamencie co po analogu, ale już ze wspomnianym wpływem DSP na dźwięk. A ten jest jak pisałem dramatycznie duży, dając nam w zasadzie neutralną V-kę. Słychać to po bardzo mocnym wsłuchaniu się, bowiem szeroka equalizacja powoduje bardzo subtelne artefakty. Co ciekawe, jest ich najmniej w sopranie, a więcej w średnicy i na basie. W utworach, jeśli już jakieś będziemy w stanie usłyszeć, to raczej te ostatnie.
Bas bardzo mocno wyciągnięto, obniżając go i prostując całe lewe zbocze, wyłaniając w ten sposób wielokrotnie lepszy technicznie bas z wyczuwalnym subbasem. Pojawia się zejście, pojawia się moc, ale nie przemożna ilość i jego „bułowatość”. Ta skasowana została także – a może przede wszystkim – na średnicy, która jest już znacznie bardziej neutralna, równiejsza, absolutnie bez przebrzmień. Szok, ale to są kompletnie inne słuchawki w tej konfiguracji. Wokaliści nabrali czystości, konkretnego charakteru, ogromnego ładunku angażu i świeżości. Śpiewają nie „w skarpetę” tym razem, a do nas, dla nas, ku nam. Sopran również wydaje się bardziej wyprostowany, ale na zasadzie odejmowania pozostałych zakresów tak, aby mu nie przeszkadzały. Naturalnie powiększeniu uległa też scena dźwiękowa, która dostała nie tylko plusa do rozmiaru, ale pojawił się też ciekawy rodzaj „artefaktów”. Mianowicie w różnych partiach utworów słyszałem dźwięki, których nie powinno być. To znaczy powinny być, ale tylko jako delikatne elementy tła. Słuchawki wyciągnęły je natomiast ku mnie, w formie ultra-detali, „szeptów” słyszalnych mocno z lewej/prawej strony od frontu, trochę powyżej uszu, bardziej na wysokości skroni/czoła. Ciekawe wrażenie to było, a już na pewno w ambiencie, choć nie tylko. Tryb ten odebrałem wielokrotnie bardziej pozytywnie niż tryb analogowy i słuchawki konsekwentnie zacierały poprzednie wrażenia, nadpisując je nowymi i wpadającymi w ucho z każdym kolejnym albumem.
Tryb ANC i Ambient Sound to już wariacje powyższego, z czego największe zmiany przypadały na system ANC w pełni włączony, a najmniejsze między nim a trybem Ambient Sound, żeby nie powiedzieć, że niemal żadne i to, co dało się usłyszeć, to wpływ mikrofonów zbierających w tym ustawieniu odgłosy z zewnątrz. Tu również dźwięk całościowy odebrałem pozytywnie i idący w należytym kierunku.
W trybie ANC względem ANC OFF najbardziej modulował się głos, który robił się bardziej plastyczny, że tak to ujmę. Ale poza tym zmiany były nijak tak diametralne jak w przypadku różnicy między trybem bezprzewodowym i przewodowym. Niemniej barwa głosu i ton muzyczny były nieco lepsze w niektórych gatunkach po włączeniu systemu ANC, za cenę jedynie ograniczenia czasu pracy do teoretycznych 34 godzin.
Osobiście jeśli miałbym wybierać, to wydaje mi się iż tryb bezprzewodowy z ANC był najwierniejszym względem umownej referencji i tego jak uważam, że muzyka powinna być w słuchawkach reprodukowana. Natomiast tryb bezprzewodowy bez ANC był taki troszkę bardziej pośredni między analogiem, a ANC.
Oczywiście każdemu de gustibus i pasować będzie coś innego, ale pytanie czy na pewno będzie pasowało oraz w którym trybie. I tu dochodzimy do konkluzji, która zrodziła mi się w głowie już na spokojnie po odsłuchach po suchej analizie. Mianowicie o ile słuchawki grają całkiem w porządku w trybach wskazanych przeze mnie wyżej, o tyle za duży minus poczytuję sam fakt zmienności sygnatury dźwiękowej słuchawek. My jako użytkownicy powinniśmy mieć możliwość korzystania z tego modelu na różne sposoby, ale jedynie żonglując tym w jaki sposób słuchawki podłączamy do źródła dźwięku. Nie natomiast żonglując przy tym samą sygnaturą dźwiękową.
Załóżmy bowiem, że ktoś ma odtwarzacz przenośny pozbawiony Bluetooth’a, a na laptopie czy komputerze BT posiada. Pracuje cały dzień na głównej maszynie, korzystając przy tym z systemu ANC albo samego wireless bez niego, po czym kończy pracę, idzie do domu, wyciąga przenośnego grajka i… ten sam album który spodobał mu się w pracy brzmi kompletnie inaczej, gorzej, a tylko dlatego że po analogu. Można się tu bronić potencjalnie dwoma argumentami:
- strojenie po kablu lepiej kompensuje dźwięki z otoczenia podczas transportu masowego,
- użytkownik dostaje różne brzmienia i może sobie nimi w ten sposób lawirować.
Teoretycznie są to argumenty trafne i słuszne, ale bezsensowne w kontekście sprzętu, którego istotą jest długa praca bezprzewodowa i aktywny tryb wyciszenia dźwięku otoczenia. Dopiero trzeci argument, a raczej domysł, może to jakkolwiek usprawiedliwiać:
- słuchawki nie były projektowane aby pracować po kablu, ale zostawiono taką możliwość po to, aby w razie rozładowania baterii móc dalej z nich korzystać i radzić sobie w transporcie masowym bez ANC.
Dopiero tutaj ma to sens. Dlatego też nie powiem, że gniazdo jack w tych słuchawkach jest bezużyteczne, bo w przypadku rozładowania ogniwa albo nawet jego awarii/zużycia słuchawki nadal nie idą przysłowiowo „do kosza”. Użytkownik musi być jednak świadomy, że te słuchawki premiują ze wszech miar połączenia bezprzewodowe i gniazdo jack jest jedynie dodatkowym planem awaryjnym.
Pomiary
A co też mówiąc, rzućmy okiem na pomiary akustyczne jak to tu wygląda w rzeczywistości. Wykres tonalny dla trybu analogowego:
Widać ewidentne wybicie sekcji niskiej i średniej, natomiast cały sopran został obniżony na natężeniu. Dlatego słuchawki grają po kablu „bułą” i eksponują niskie tony wraz z częścią średnicy, powodując wspomniany efekt.
W trybie bezprzewodowym bez ANC, na basie od razu rzuca się wybicie w 40 Hz. Ciekawe jest to, że teoretycznie wykres równiejszy jest w trybie analogowym, ale to tryb bezprzewodowy odebrałem jako z lepszym zejściem. Po to właśnie jest weryfikacja pomiarami tego co się słyszy i dlatego najpierw wykonuję odsłuch subiektywny, aby potem móc sprawdzić m.in. siebie samego. Poza tym sopran został jednoznacznie wzmocniony po całości, ale z zauważalną korekcją w 6,7 kHz. Powoduje to, że pierwszy szczyt w 4,85 kHz staje się teraz dominującym.
Tryb ANC wprowadza mały zakres zmian tak jak pisałem, ale widać że cały wykres staje się równiejszy. Basu jest jeszcze mniej niż w trybie tylko bezprzewodowym, za to urosło nam (a raczej wyrównało się) w rejonie ok. 1-3 kHz. Ogólnie kierunek wyrównania tonalnego został zachowany. Czemu tak się dzieje – to już pytanie do konstruktorów. O ile zmiany poczytuję cały czas na plus (dlatego opisuję tryb ANC na końcu, jako ostateczny progres dźwięku), nie widzę żadnego powodu dla którego tryby ANC ON i OFF powinny różnić się tonalnie między sobą.
Naniesienie wszystkich wykresów na siebie objawia nam finalnie taki oto obraz:
Jeśli więc szukamy słuchawek absolutnie uniwersalnych co do połączenia, grających tak samo w każdych warunkach, to nie w tym koszyczku. Jeśli miałbym doszukiwać się realnych wad koncepcyjnych, byłoby to właśnie to. Wynika z tego jednoznacznie, że te słuchawki najlepiej czują się tonalnie w trybie bezprzewodowym, osiągają tam najlepsze rezultaty pod względem strojenia i największą umownie równość zakresów. I naprawdę wyraźnie to słychać.
Przechodząc do pomiarów zniekształceń, po analogu:
W trybie bezprzewodowym:
W trybie ANC:
Zaskakująco, najmniejsze zniekształcenia generowane są w czystym trybie wireless. Pokazuje to, że choć w trybie ANC uzyskujemy najrówniejszy dźwięk, z punktu widzenia zniekształceń jest tak samo niekorzystny dla nas co tryb analogowy, a nawet gorszy. Nagroda pocieszenia jest z kolei taka, że wysoki poziom zniekształceń tyczy się głównie basu i nie przekracza on 5%. Cały czas jest to jeszcze w granicach tolerancji naszego słuchu.
Na koniec pozostaje temat odpowiedzi impulsowej. Ponownie, analog:
Bluetooth:
Bluetooth + ANC:
Zaskoczony jestem może nie wynikami, a tym że są one bardzo podobne do sytuacji z W600BT, które testowałem jakiś czas temu. Obiecałem że przyjrzę się temu tematowi i sytuacja jak widać wraca przy słuchawkach tego samego producenta. Tu też jestem zdumiony, że odpowiedź impulsowa jest najlepsza po analogu, gorsza i bardziej „dziwna” w trybie ANC, ale najbardziej rozlatana w czystym trybie bezprzewodowym.
Przy okazji pozwoliło mi to też na zweryfikowanie jeszcze jednej rzeczy: potencjalnego problemu technicznego po swojej stronie. Co prawda słuchawki były tym razem inne, ale problem ten sam i to na zupełnie innym sprzęcie pomiarowym. Jedynym wspólnym mianownikiem był jeszcze nadajnik BT, ale to weryfikowałem poprzednio i nie okazało się to przyczyną takich a nie innych odczytów. Inne słuchawki BT również nie notowały takowych.
Wydaje mi się, że słuchawki mają problem z utrzymaniem kontroli nad membraną na poziomie własnej elektroniki. Ale ponownie tak jak w W600BT, dla słuchacza nie ma to znaczenia, bo najlepiej zachowujący się impulsowo tryb analogowy ma najmniej atrakcyjne strojenie, przynajmniej na moje ucho.
Zastosowania
Ze względu na różnice w dźwięku między trybami, a także bardzo pojemne ogniwo, pozwalające na pracę aż przez 55 godzin (oraz znajdujący się na pokładzie kodek LDAC), słuchawki moim zdaniem premiują rozwiązania bezprzewodowe i tutaj nawet pracując bez trybu ANC, uzyskujemy na tyle dobrą izolację pasywną, że można się w większości sytuacji obejść bez tegoż trybu, dodatkowo oszczędzając czas pracy na ogniwie i zbliżając nas do tego deklarowanego.
Pasywna dobra całkiem izolacja od otoczenia, wspomagana przez system ANC, powoduje iż Edifiery są dobrym wyborem dla osób szukających pary uniwersalnej: tak do domu, jak i w podróż.
Denerwujące może być jak pisałem lawirowanie sygnaturami dźwiękowymi, ale przyjmując, że w 90% będziemy używali trybu bezprzewodowego z lub bez ANC, taki dźwięk będzie bardzo uniwersalny i pasujący do wielu różnych gatunków muzycznych. Choć najgorzej będzie w chwili, gdy to tryb przewodowy najbardziej się nam spodoba z jakiegoś powodu. Wówczas tryb wireless będzie zawsze z tyłu głowy powodował dyskomfort psychiczny, że nie gra to tak jak po kablu. Choć osobiście uważam to za mało prawdopodobny scenariusz.
Czy warto kupić Edifier WH950NB?
Słuchawki teoretycznie mają mało wad i tak naprawdę to od nich najprościej byłoby zacząć. Łatwe w zarysowaniu malowanie szampańskich widełek muszli, brak sygnalizacji że słuchawki są włączone diodą LED, fabrycznie wprost z pudełka wyczuwalny docisk po pewnym czasie spędzonym na głowie, duże zróżnicowanie dźwiękowe między sposobami komunikacji analogowej i bezprzewodowej, brak mikrofonu na kablu dla trybu analogowego. Dodatkowo na basie czasami słyszalne są bardzo delikatne artefakty, głośność nie jest już płynna tylko skokowa jak w większości modeli wireless na rynku, a tryb analogowy po kablu jest zbyt bułowaty na mój gust do domowego słuchania. W wymiarze pomiarowym ponownie pojawiają się natomiast palpitacje na wykresie impulsowym.
Tyle z wad. Zalety? Wszystko inne. Wykonanie bardzo mi się podoba (minut wspomniane widełki), miękkość obić super, izolacja pasywna super, ANC działa i to nawet nieźle (+ możliwość jego wyłączenia), bardzo długi czas pracy na jednym ładowaniu, LDAC na pokładzie, dobry zasięg działania (słynny test obierania ziemniaków w kuchni zaliczony), DSP mocno prostujący dźwięk (samo w sobie jest to zaletą), wbudowane ograniczenie głośności na wypadek osób nie do końca świadomych tego że niszczą sobie słuch, składana konstrukcja, wysoka uniwersalność zastosowań i gatunków muzycznych jakie słuchawki są w stanie odtworzyć bez żadnych problemów i z należytą jakością, a także jeszcze nie najgorsza przy tym wszystkim cena, jeśli spojrzeć na nie całościowo.
Jeśli miałbym czegoś sobie w Edifierach WH950NB życzyć, to przede wszystkim metalowych widełek muszli, wspomnianej sygnalizacji diodą LED, a także zastosowania tak strojonych driverów, aby najlepiej nie było konieczne stosowanie DSP (lub tak dużej ilości korekcji obszarowych). Pomogłoby to zmniejszyć soniczny dystans między kablem a nie-kablem lub nawet go zniwelować całkowicie. Poza tym – i zakładając możliwość wyrobienia pałąka oraz preferencyjnego użytkowania wyłącznie wireless – słuchawki osobiście odebrałem dosyć pozytywnie i widzę sens w kierunku, w którym dąży Edifier, ujednolicając akustycznie swoje produkty i dając im (mimo traktowania kabla jack jako kuli u nogi) zauważalny potencjał.
Słuchawki na dzień pisania recenzji można bez problemu zakupić w większości sklepów w Polsce.
W szczególności konkretne warianty kolorystyczne dostępne są w obecnie dobrych cenach na:
Media Expert – beżowe: https://bit.ly/wh905nb-
RTV Euro AGD – czarne: https://bit.ly/
Sprzęt marki Edifier jest dostępny również na ich oficjalnym profilu w serwisie Allegro.
Zalety:
- nieco kompaktowy, ale wciąż wokółuszny format
- świetne materiały i wysoka jakość wykonania
- wyposażenie we wszystkie akcesoria i okablowanie jakich bym oczekiwał w tej cenie
- zasługujące na pochwałę etui
- składana obudowa
- wbudowany system ANC oraz Ambient Sound
- co najmniej zadowalająca izolacja pasywna
- dobra izolacja aktywna
- możliwość pracy bezprzewodowej oraz kablowej
- aż do 55 godzin pracy na baterii w trybie tylko bezprzewodowym
- spokojnie satysfakcjonująca jakość dźwięku w trybie bezprzewodowym
- dobra scena jak na słuchawki zamknięte
- duża uniwersalność brzmieniowa i sytuacyjna
- wsparcie dla LDAC i standardu Bluetooth 5.3
Wady:
- ledwo wyczuwalne, ale jednak, artefakty na basie od wbudowanej equalizacji w trybie bezprzewodowym
- docisk do głowy może po dłuższym czasie powodować dyskomfort u osób z wrażliwym unerwieniem skroni i okolic uszu
- niepotrzebnie przyoszczędzono na widełkach muszli
- brak mikrofonu na kablu
- dioda LED nie wskazuje czy słuchawki są włączone czy nie
- na każdym trybie komunikacji dostajemy inne strojenie
- tryb analogowy potraktowany mocno po macoszemu
„słuchawki nie były projektowane aby pracować po kablu, ale zostawiono taką możliwość po to, aby w razie rozładowania baterii móc dalej z nich korzystać i radzić sobie w transporcie masowym bez ANC.”
W jaki sposób? Szczątkowa instrukcja nic na ten temat nie mówi. Za każdym razem, jak podłączam słuchawki do ładowania (dołączonym kablem USB-C podłączonym do laptopa), to słuchawki się wyłączają. Bez znaczenia, czy mam włączone ANC czy wyłączone (inne tryby to „ambient sound” i „high noise cancellation”). Proszę o wskazówki jak można korzystać ze słuchawek podczas ładowania. Mocno się tym faktem rozczarowałem, nie ukrywam.
Cytowany fragment tyczy się połączenia analogowego za pomocą kabla jack 3,5 mm. Jeśli dobrze pamiętam, egzemplarz demo również wyłączał się podczas ładowania. Obecnie rzadko jeszcze które słuchawki pozwalają na pracę w trakcie ładowania.