Wielokrotnie mówiłem, a raczej pisałem, że Audio-Technica najwięcej doświadczenia ma w konstrukcjach zamkniętych. To właśnie tam zdarzało mi się spotykać najlepsze modele, choć nie jest to zasadą. Nie przypadły mi do gustu bowiem np. W5000, które zamknięte wszak były, zaś ADX5000, które szczyciły się konstrukcją otwartą, okazały się być nieformalnymi pogromcami moich HD800, które to z kolei mimo uwag i niewątpliwych wad wciąż posiadam i cenię za niektóre ich aspekty. Gdzieś między modelami otwartymi a drewnianymi zamkniętymi znajdowała się od zawsze seria A, która dawno temu była przede mnie recenzowana w postaci modelu A2000X. Dziś na warsztat wpada ich współczesny, zdaje się że znacznie bardziej dopracowany brat, czyli model AP2000Ti.
Dane techniczne
- Konstrukcja: dynamiczna-zamknięta
- Średnica przetwornika: 53 mm
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 50 kHz
- Czułość: 100 dB / mW
- Impedancja: 44 Ohm
- Waga: 300 g
- Cena: ok. 6600 zł
Jakość wykonania i konstrukcja Audio-Technica AP2000Ti
AP2000Ti to wydajne, zamknięte słuchawki dynamiczne zbudowane w konwencji faworyzującej współczesny zdaje się trend za małymi torami audio i DAPami wyższej klasy, które przy mniejszej ofercie prądowej są w stanie obsłużyć takie właśnie słuchawki przynajmniej w zakresie wspomnianej klasowości.
Przetworniki to 53-mm jednostki dynamiczne z układem magnetycznym z permenduru oraz membranami DLC (diamond-like carbon) umieszczonymi centralnie i pod kątem prostym. Kątowości słuchawkom nadają miękkie skórzane pady. Obicie pałąka również jest wykonane z identycznego materiału, choć tylko środek obicia jest miękki. Na bokach czuć obudowy plastikowe, w których chowają się ramiona wykonane z kompozytu, tak jak cały system widełek, ale tylko podczas oględzin, a nie faktycznego noszenia na głowie.
Nie są to słuchawki skomplikowane konstrukcyjnie, toteż opis w tym akapicie nie będzie długi. Ale nie znaczy to też, że sama recenzja będzie krótka. Po prostu są na tyle prosto zbudowane, że oferujące wielokrotnie więcej emocji w zakresie generowanego przez nie dźwięku, niż jakiegoś ekstrawaganckiego lub kosmicznego wyglądu. Nie. Są to zwykłe, najzwyklejsze słuchawki zamknięte o typowej dla Audio-Techniki konstrukcji, bez udziwnień, za to z dużym przeświadczeniem dopracowania, wliczając w to nieoszczędzanie np. na kwestii pochylenia względem głowy użytkownika. Dawniej różnie z tym bywało i wiąże się z tym pewna dygresja.
Jak wiadomo audio to sfera subiektywnych doznań i mimo wprowadzania elementów wymiernych, jak np. pomiary akustyczne, wciąż pozostanie wiele obszarów na subiektywne i bardzo intymne doświadczenia, mogące być zupełnie odmiennymi. W przypadku ATH, obojętnie czy poczynania tego producenta chwaliłem lub krytykowałem, sam osobiście spotykałem się z tego tytułu z krytyką, czy może raczej krytykanctwem. Za niezbyt pochlebną opinię o W5000, za jakąkolwiek pozytywną inną, itp., itd. Dlatego gdy ktoś w rozmowie ze mną zwierza się, że czasami czuje strach przed napisaniem jakiejkolwiek własnej opinii gdziekolwiek, zajęcia indywidualnego stanowiska. Aby nie zostać zjedzonym z tego tytułu. W pełni go rozumiem, zwłaszcza że te same osoby potrafią wobec własnych opinii żądać pełnej akceptacji i swobody do ich wyrażania. Rozwiązania na to są dwa: albo zamknąć się ze swoimi odczuciami w czterech kątach, albo nauczyć się mówić swoje i nie przejmować się opiniami na temat opinii. Najłatwiej o to pierwsze, ale rodząc potem pretensje, że fora wymierają, ludzie znikają, jakiekolwiek doradzanie i wymiana doświadczeń zanikają.
Czy tak samo będzie z AP2000Ti? Trudno powiedzieć, zwłaszcza że to słuchawki kierowane do dosyć świadomego użytkownika. Ale właśnie dlatego najlepszym podejściem jest indywidualność: samodzielny odsłuch na własnej głowie. Słuchawki są bardzo wygodne i nie dociskają padów zbyt mocno do głowy, co jest wysoce korzystne dla dłuższych sesji odsłuchowych, ale ma też swoje konsekwencje brzmieniowe, o których powiem za moment obszernie przy opisie dźwiękowym. Wszystko to może być ocenione zarówno pozytywnie, jak i negatywnie, a czego świetnym przykładem były D8000. Tam też dźwięk wielu osobom bardzo się podobał, podczas gdy mi, również przy jego aprobacie, przeszkadzały niektóre rozwiązania konstrukcyjne, a także masa słuchawek, z którą z kolei część osób problemów nie miała. Połączenie zatem konkretnych wymagań oraz anatomii. W Ti również tak może być, choć o wygodę akurat byłbym spokojny.
Końcówka Ti pochodzi swoją drogą od Titanium, ponieważ słuchawki posiadają muszle wykonane z czystego tytanu, polerowanego na wysoki połysk, ale nie na tyle, aby uzyskać efekt lustra, a wciąż jeszcze pozostawić minimalny efekt szczotkowania. Wadą takiego rozwiązania, tj. w ogóle zastosowania kopuł metalowych, jest niestety podatność na zarysowania w przypadku niespecjalnej dbałości. Kopuły podnoszą też wagę konstrukcji, ale słuchawki pozostają mimo to względnie lekkie – tylko 308 g realnie, minimalnie więcej niż podaje producent, do tego z dobrym rozkładem na głowie.
W zestawie znajduje się nie tylko twarde etui na same słuchawki, ale też drugie, mniejsze, przeznaczone wyłącznie na okablowanie. Tu dostaniemy trzy: dwa kable 1,2 m zakończone małym jackiem 3,5 mm oraz 4,4 mm BAL, a także trzeci 3-metrowy, również na małego jacka. Wszystkie kable podłącza się do gniazd A2DC (Audio Designed Detachable Coaxial), które korzystają z takiej jakby dłuższej wersji wtyków MMCX.
Ogólnie słuchawki przez cały czas użytkowania nie sprawiały mi problemów, nie powodowały chęci ściągnięcia ich od razu z głowy, zwłaszcza po dłuższym odsłuchu, gdzie to właśnie on ujawnił ich sekrety w porównaniu do LCD-XC, ale może wszystko po kolei.
Jakość dźwięku Audio-Technica AP2000Ti
AP2000Ti grają w ogromnym skrócie jak mieszanka A2000X z ADX5000. Oznacza to, że producent postawił sobie – jak mniemam – za zadanie połączenia zamkniętej formuły A2000 ze scenicznością ADXów, utrzymując całość po stronie bardzo neutralnej, żeby nie powiedzieć dosyć podobnej do SR50BT pod względem ogólnego charakteru. Z tą różnicą, że w SR50BT mieliśmy jeszcze dosyć bliski wokal na eliptycznej scenie, a tutaj scenicznie słuchawki starają zachować się bardzo kompetentnie.
Linia basowa AP2000Ti jest uformowana na kształt neutralnej i klarownej, która daje dużą dokładność i nie stroni od tendencyjnej konturowości. Blisko mu do LCD-XC, głównie za sprawą całościowej ilości, ale konstrukcja jest tu inna – mniejszy nacisk na wypełnienie, a większy na szybkość z wrażeniem delikatnej sztywności. W pewnym momencie zacząłem nawet porównywać bas ATH z tym obecnym w moich HD800 i to z ciekawą nawet konkluzją, że w Sennheiserach linia basowa jest bardziej poluzowana, bardziej konwencjonalna, że tak to ujmę.
Poczytywać to należy w taki sposób, że zakładając czy to XC, czy HD800, bas wydaje mi się po prostu basem, z technicznego punktu widzenia. Jest, egzystuje, gra „normalnie” i równo. Zakładając AP2000Ti natomiast czuję, że usztywnia się, robi się mniej konwencjonalny, choć ilościowo podobny jest do XC, a swoim rozciągnięciem i technikaliami góruje nad HD800 lepszym zejściem i właśnie wspomnianą konturowością – umiejętnością zaznaczenia fizycznych granic kształtu źródeł pozornych operujących na basie. To bardzo ciekawa właściwość.
Wokal znajduje się tu w pewnym od nas oddaleniu, troszkę poniżej linii uszu, operując na ciekawym zjawisku dyfuzji, stając przed nami i ni to będą skupionym na środku, ale też nie mając – w przeciwieństwie do basu – aż tak mocno nakreślonych krawędzi obrysu. Może zadziwię, ale AP2000Ti utrzymywały wokalistę w większym dystansie ode mnie niż HD800. Utrzymywały przy tym na nim nieco lepsze skupienie, jakby odkształcając jedynie przestrzeń, a nie narzucając trwały dystans jak HD800.
W Sennheiserach wokalista jest bowiem otoczony efektem dyfuzji w większym stopniu, jakby w mgiełce, niknąc w oddali o ciemnym mokrym poranku. W ATH mamy zaś wrażenie bardzo cienkiej, metalowej płachty, którą w jednym punkcie naciskamy coraz to mocniej i mocniej stalowym wybijakiem o zaokrąglonej głowni wielkości piłeczki golfowej. Ani on się nie niszczy, ani też płachta nie przebija, za to odkształca się w bardzo wyraźny sposób i z wyraźnym punktem tegoż odkształcenia, choć z racji dystansu i zaokrąglenia o którym mówiłem nie na tyle, aby dokładnie móc określić położenie tegoż punktu. Co najwyżej obszar, jego zarys również, ale nie punkt centralny. To jest właśnie mniej więcej to, co towarzyszyło moim odsłuchom AP2000Ti w bardzo wielu momentach.
Góra jest także ciekawym konstruktem. Przypominają mi pod tym względem jakby zamknięte Arye, ale będąca od nich kapkę cieplejszymi. Sekretem sopranu jest to, że o ile jest on od startu nosowy, słuchawki po dłuższym czasie potrafią „usiąść” na głowie na tyle, że barwa sopranu i jego połączenie ze średnicą zmienia się na plus. Nosowość barwy nie jest sama w sobie wadą i słuchawki muszą mieć w sobie trochę tejże, ale wszystko sprowadza się do proporcji oraz preferencji użytkownika. W moim przypadku słuchawki grały słyszalnie lepiej w tychże granicach po lekkim dociśnięciu ich do głowy, toteż albo pady chciałbym mieć tu nieco miększe, albo płytsze, albo docisk większy, z naciskiem bardziej na te dwa pierwsze rozwiązania, by nie grzebać w popiele całkiem sporej wygody. Możliwe, że z czasem pady się ugniotą, może to kwestia miesięcy, ale jeśli tak by się stało, to słuchawki niczym wino mogłyby dojrzeć i zagrać lepiej z wiekiem.
Osobiście jednak interpretuję to jako ryzyko przestrzelenia się w odsłuchach z tym modelem, zwłaszcza tych szybkich na jakichś mityngach albo targach. Bardzo łatwo jest je sklasyfikować jako – być może – nieco za jasne i zbyt nosowe, odkrywając w ten sposób tylko jedną stronę monety. Problemem nie jest to, że AP2000Ti grają na sopranie źle – bo nie grają – tylko nie pokazują jakoby od startu swoich możliwości i wymagają od użytkownika albo zakupu ich „na wiarę”, że z czasem będzie lepiej, albo po prostu niech każdy zrobi tą jakże prostą czynność i lekko je dociśnie do głowy podczas odsłuchu. Jest większa intymność? Jest zmiana w barwie? No właśnie.
Tutaj też pojawia się naturalny dylemat, czy słuchawki oceniać po tym jak grają „wprost z pudełka”, czy w sposób jednak bardziej inteligentny i interaktywny z samymi słuchawkami, narażając się być może po drodze na oskarżenia o szukanie plusów w minusach. Wydaje mi się zasadna jednak ta druga koncepcja, ponieważ nie mam absolutnie żadnych szans w trwającej góra miesiąc recenzji wypożyczonego egzemplarza potwierdzić lub zaprzeczyć temu, że pady słuchawek zachowają się z biegiem czasu tak a nie inaczej. Wszystko zależy od tego jakiej producent użył w nich gąbki, jak bardzo podatnej na odkształcenia, czy forsownym dociskiem będziemy w stanie je „wygrzać” od razu na wspomnianą lepszą barwę.
Różnica między „docisk” a „bez” też może nie jest jakaś kolosalna, ale jest wyraźnie słyszalna i tak samo wyraźnie odbierana przeze mnie na plus. A może producent przewidział taki stan rzeczy i uwzględnił w konstrukcji słuchawek fakt „klapnięcia” padów na osi czasu, ryzykując pierwszymi wrażeniami na stronę większej jasności w stylu ADX5000, by potem słuchawki przepoczwarzyły się na większą naturalność? Może to jest geniusz Audio-Techniki którego mój umysł od startu nie ogarnął? Kto wie.
Scenicznie słuchawki wypadają bardzo dobrze, zwłaszcza jak na zamknięte. Wyraźne wychylenie na boki i niezaniedbywana głębia powodują jak pisałem wrażenie przemieszania się A2000X z ADX5000 i grania dosyć kompleksowym dźwiękiem eliptyczno-sferycznym. Nie jest to scena może jak z HD800, K1000 czy LCD-i4, ani też nie są tak holograficzne jak m.in. ESP/950 ale wcale w tym towarzystwie nie mają się czego wstydzić i pokazać z dobrej scenicznie strony. W ramach słuchawek zamkniętych odebrałem je więc wyraźnie pozytywnie na tym polu, choć wciąż miałbym pewne uwagi w obrębie przejść międzyosiowych.
Standardowo scenę rozpatruję w uproszczony sposób, aby każdy był w stanie – przynajmniej w mojej intencji – zrozumieć tak potem sformułowany opis dźwiękowy. W ogóle opisywanie dźwięku słowami jest trudną sztuką i nie zawsze sam jestem w stanie przekazać w 100% to, co chciałbym, aby zostało przekazane, odebrane i zrozumiane. W AP2000Ti poza wychyleniem na osi X (przód-tył) i Y (lewo-prawo), gdzie dźwięki pojawiają się w tymże układzie współrzędnych niczym jak na punktach kontrolnych wyścigu, jest jeszcze ścieżka wędrowania źródeł pozornych po obwodzie. Im bardziej okrągły, kolisty kształt, tym lepiej dla słuchawek, ponieważ są w stanie pokazać odległość i położenie bez przekłamań. W Audio-Technikach miałem zaś wrażenie, że łuk między np. punktem przede mną, a punktem po mojej prawej, jest formą bardziej przypominającą nie fragment okręgu, a wygiętą prostą. Znaczy to więc, że słuchawki troszkę sobie upraszczają wędrówkę po scenie, powodując wrażenie chodzenia na skróty.
Z punktu widzenia technicznego jest to ujma, bowiem jak pisałem im bardziej zaokrąglony przebieg, tym dla całości sceny lepiej, ale z drugiej strony wyciągnięcie idealnie takiej sceny z konstrukcji zamkniętej wcale nie jest prostym zadaniem. W muzyce objawia się to praktycznie wyłącznie w konsekwencji dla całościowego wrażenia scenicznego w każdym gatunku. Po prostu ma się uczucie, że słuchawki są mniej sceniczne od otwartych konkurentów z tego przedziału cenowego, co jest zrozumiałe i logiczne, ale też nie zawsze jest to fakt. Przykładami są np. HiFiMAN Edition X lub Focal Clear, a więc dwa modele otwarte z podobnego co AP2000Ti przedziału cenowego. Jeśli miałbym spośród nich wskazać egzemplarz dla siebie najbardziej komfortowy scenicznie, wybrałbym właśnie Audio-Technikę. Oni naprawdę bardzo dobrze czują się w słuchawkach zamkniętych i w tym momencie AP2000Ti uważam – obok W1000Z i ADX5000 – za jedne z najciekawszych słuchawek w ich portfolio z grona tego, co dane mi było słyszeć. Aczkolwiek wszystkiego też nie słyszałem, vide model L3000 czy W3000ANV. Cóż, może kiedyś, może nigdy, kto wie.
Co by nie mówić, przy pierwszym kontakcie jest to dźwięk z zupełnie innej beczki niż moje LCD-XC oraz K1000. HD800 to również nie ten styl, a już na pewno nie LCD-i4. Audio-Technica ma dosyć unikatowe granie jako całość i jej szkoła zmieniała się pod tym względem na przestrzeni lat. Starszych modeli nie wspominam zbyt dobrze – problemy z wygodą padów, z czystością dźwięku, z zachowaniem się jakkolwiek poprawnie. Lubię analogowy sznyt, żeby nie było, ale nie jeśli ma on oznaczać ewidentny „brud” w dźwięku, chropowatość, zaśnieżenie rejestrów. A2000X miały tą wadę, że potrafiły bez problemu przyciąć górą, która była po prostu za ostra, podczas gdy inne rejestry były strojone na trochę inny styl i odklejały się od reszty. ADX, mimo swojej analityczności, nie miały tejże przywary. Już chyba prędzej zwróciłbym na to uwagę w Aryach. Bałem się więc tego, co zastanę w AP2000Ti.
Na początku Titanium grały na planie sopranowo wyeksponowanego, umiarkowanego „V” o dużej neutralności, ale też pewnej sterylności w dźwięku i z „efektem puszki akustycznej”. Słuchawki te sprawiają przez to na starcie wrażenie, jakby były wyspecjalizowane w bardzo konkretnych gatunkach muzycznych i choć mają w sobie sporo uniwersalności w znaczeniu stricte, to wciąż na piedestale swoich preferencji stawiają zdaje się to, czego sam normalnie nie słucham.
Z „moich” gatunków na pewno jest to elektroakustyka i różnego rodzaju ambient. W obu liczą się cechy, w których słuchawki te są jednoznacznie mocne i sprawiają bardzo dobre wrażenie: w ekspozycji detali i sceniczności w ramach słuchawek zamkniętych. Oczywiście zaraz na myśl przychodzą sybilanty, ale na szczęście nic z tego tu nie uświadczymy. Słuchawki należą do grona jaśniejszych modeli, ale przez fakt przesunięcia barwy na nosowość i ekspozycji konkretnych fragmentów pasma odpowiedzialnych za detaliczność w skali mikro. W sumie makro też. Omijają za to „palące” punkty tonalne, nie pałują na siłę wykresu pasma przenoszenia „bo audiofile to dużo góry lubią i to stare głuche dziadki są”. Nie ma tutaj takiego wulgarnego zachowania. Słuchawki mimo wszystko podchodzą do nas z dużym szacunkiem, a przede wszystkim do muzyki, która jest w nich odtwarzana.
Z „nie moich” gatunków natomiast mam wrażenie, że to unikanie drażliwych punktów i jednocześnie realizowanie jakiejś z góry ustalonej, przemyślanej koncepcji na własny dźwięk, sprawdza się dosyć dobrze w gatunkach takich jak jazz. Nie jestem co prawda wysublimowanym smakoszem takiej muzyki, ale po AVS 2019 zaczynam rozumieć powiedzenie, że muzyka zmienia człowieka. Dobrym jazzem też nie pogardzę, choć ocenić mogę go nie po wirtuozerii władania instrumentami dochodząc do ekstremów w tym wymiarze, ale jako całościowy utwór artystyczny, kształt muzyczny. Tak samo ambientu nie słucham dla konkretnych efektów i pojedynczych sampli wplecionych w bałagan i harmider panujący na scenie, a bardziej dla całości, wrażenia, klimatu, czy wreszcie – emocji.
Słowem-kluczem jest tu wyrażenie „na początku”, ponieważ o ile dostałem do rąk słuchawki już używane, testowe, więc nie podlegające procesowi wygrzewania, o tyle duch tegoż procesu wciąż ma tu miejsce w postaci dostosowywania się padów pod wpływem docisku do głowy na osi czasu, jaki słuchawki na niej spędzą. I tak nagle okaże się, że wraz z kolejnym źródłem wyższej klasy oraz kolejną godziną i kolejnym albumem zaczynają znikać uwagi serwowane pod ich adresem i pojawia się naturalność właśnie w stylu czy to na początku wywołanych tu do tablicy LCD-XC, czy też i K1000. Oczywiście tylko w formie skojarzeniowej, nie analogicznej.
Gdy tylko słuchawki dociśniemy lekko do głowy, nagle barwa się poprawia, wysunięcie sopranu znika, te wszystkie subtelne subtelności zaczynają się wygładzać, układać, normować. Na początku grają ciekawie. Później grają naprawdę fantastycznie. I to jest niestety właśnie klątwa tych słuchawek, że muszą spędzić na głowie za każdym razem trochę czasu, aby pokazać się z lepszej strony niż na początku i tak jak na początku miałem do nich zastrzeżenia na polu naturalności właśnie, tak finalnie zaczęły one znikać, zacierać się.
AP2000Ti starają się więc zaserwować odpowiedź na bardzo konkretne zapytanie o poszukiwane dla siebie słuchawki, które są:
- bardzo wygodne i nie cisnące w głowę lub ważące tonę (przytyk do LCD-XC),
- są zamknięte i jednocześnie nadal sceniczne,
- oferują jakąkolwiek sensowną izolację od otoczenia (tu przytyk do Fostexów),
- grają w miarę równo i rzetelnie,
- na pierwszym miejscu eksponują detale i mikrodetale oraz przysuwają bliżej sopran (zwłaszcza na początku),
- po czasie zaczynają grać większym wypełnieniem i naturalnością (zwłaszcza gdy pady odpowiednio „siądą”).
Pod wieloma względami słuchawki te są więc modelem posiadającym sporą ilość cech, których poszukujemy w swoistych ideałach. Jednocześnie nie są to słuchawki faktycznie idealne i mają swoją manierę, cechy szczególne, słabości. Problemem jest jednak to, że ciężko jest je jednoznacznie zakwalifikować, bowiem coś, co dla mnie wyda się cechą ujemną, dla kogoś może być już tą dodatnią i powodującą, że to właśnie AP2000Ti trafią wysoko na listę zakupową, a nie słuchawki cenione przeze mnie osobiście.
Gdyby skupić się wyłącznie na tym, co słyszy się w nich na samym początku i wypisać to, co zmieniłbym w nich dźwiękowo, to byłoby to:
- barwa góry,
- przebiegi międzyosiowe,
- wypełnienie basu.
W tych trzech rejonach chciałbym dokonać zmian podług swoich preferencji.
Podstawową rzeczą jest sopran, któremu odjąłbym cech nominalnych: bliskości sekcji sopranowych, detaliczności na pierwszym planie. Automatycznie barwa zeszłaby trochę z nosowości, która choć jest tu wciąż umiarkowana (plasująca się między HD800 a np. K1000), to po prostu jestem przyzwyczajony do nieco bardziej gardłowo grających słuchawek.
Drugą rzeczą byłyby przebiegi międzyosiowe. Choć AP2000Ti mają bardzo sensowną scenę i zachowują się jak niejedne otwarte, to mimo to wciąż czuć ich zamkniętość (także w ramach charakteru całościowego), a źródła pozorne podczas wędrówki są trudniejsze do uchwycenia, jeśli znajdują się poza osiami głównymi.
Ostatnia rzecz to wypełnienie basu. Choć ilościowo jest go na odpowiednim poziomie, nie pogardziłbym większym mięsem na dole. Bas mógłby być po prostu bardziej masywny, ale wynika to trochę ze stereotypowego mojego podejścia do słuchawek zamkniętych, które z racji samej zamkniętości mają z reguły tendencję do mocniejszego „bulgotania”.
Jak więc widać nie są to rzeczy wcale jakieś dramatyczne. Co prawda powodują one, że AP2000Ti odebrać można jako parę bardziej specyficzną i specjalistyczną, predysponowaną w konkretny materiał, ale to też nie znaczy, że słuchawki zagrają nam tylko na przykład jazz i akustykę, a nie zrobią nic dobrego w innych gatunkach, takich jak awangarda czy muzyka eksperymentalna.
W praktyce jednak zmiany, których bym dokonał, byłyby tylko w obrębie padów, gdyż to ich profil wpływa tu finalnie na uzyskiwany i opisywany wyżej dźwięk. Także to nie sopran czy bas należy tu korygować, a pady wygnieść. Nie ma tu żadnej magii i mistycznego wygrzewania, legendarnej ilości godzin po której słuchawki niczym za kliknięciem palców zmienią się w cudo. W ogromnej większości przypadków są to właśnie pady i ustalana przez nie odległość ucha od przetwornika. Ot cały sekret i tutaj swoją uwagę w AP2000Ti bym w ramach zmian z chęcią skupił. W ostateczności spróbował innych padów. Kto by przypuszczał, że słuchawki te mają potencjał do zagrania cieplej, naturalniej, z większą obecnością po lekkim dociśnięciu? I właśnie dlatego testy takich słuchawek nie mogą trwać tych przysłowiowych 5 minut.
Finalnie AP2000Ti zagrały dwugłosem. Wprost z pudełka jak typowa Audio-Technica skierowana do fanów brzmienia na planie lekkiego „V”. Po bliższych oględzinach – z potencjałem na zagranie naturalnie, poważnie i tak jak lubię, a więc pełnie i naturalnie w bardzo umiarkowanym, wyważonym stylu. Szkoda tylko że nie robią tego, no właśnie, wprost z pudełka.
Audio-Technica AP2000Ti vs Audeze LCD-XC
Być może to tylko takie wrażenie wynikające z faktu posiadania Audeze, ale cały czas w trakcie pisania recenzji miałem nieodparte przeczucie, że słuchawki te są skierowane do rywalizacji m.in. właśnie z LCD-XC. A jeśli tak, to czy misja ta kończy się sukcesem? I tak, i nie.
Na pewno AP2000Ti roznoszą w proch LCD-XC pod względem komfortu i ergonomii. Są znacznie lżejsze od XC, wykonane z lekkich kompozytów i plastiku, podczas gdy XC to albo drewno i stal, albo stal i epoksyda na puszkach karbonowych. W obu przypadkach waga jest przynajmniej dwukrotnie większa od ATH. XC swoje ważą i nawet się z tym nie kryją, choć rozkład masy jest stosunkowo dobry. AP2000Ti nie muszą niczego rozkładać, ich wygoda jest od startu bardzo dobra i skrojona na miarę.
W temacie izolacji postawiłbym znak równości między jedną i drugą parą. O dziwo postawiłbym go także w ilości basu, choć oba niskie zakresy mają nieco inną konstrukcję. Scenicznie jedna i druga para wymieniają zaś ciosy tak, że sumarycznie wychodzi remis, ale tylko dlatego, że tu uderzą AP2000, a tam XC. I tak np. na szerokość jest dosyć podobnie. Na tym podobieństwa się kończą. AP2000Ti mają większą głębię sceny, zaś XC bliższy wokal, lepsze skupienie na środku i dokładniejsze przejścia międzyosiowe, przez co scena rysowana jest bardziej eliptyczne, a w AP2000Ti bardziej na kształt rombu, tak jak pisałem wcześniej w osobnym akapicie.
Pod względem uniwersalności i możliwości, przynajmniej od startu, jednak lepiej wypadają XC, ponieważ szybciej można je okiełznać i zmusić do płynnej i zgrabnej pracy z większą ilością gatunków, niż AP2000Ti. Wszystko sprowadza się do sopranu, który – przynajmniej w moim egzemplarzu XC – jest bardzo naturalny i dostrajany ręcznie do jak najbardziej realistycznej, może wręcz referencyjnej formy, natomiast w ATH jest on nastawiony na odkrywanie detaliczne i większą nosowość. Coś, co poniekąd można osiągnąć w XC, jeśli po prostu zostawi się je w formie fabrycznej (żadnych wkładek) i z maksymalnie dokręconymi puszkami do obudów (czyli tak jak często wychodzą z fabryki).
I jednocześnie coś, co w AP2000Ti istnieje tak jak w XC, jeśli dociśniemy słuchawki do głowy. Znów więc wracamy do tego samego problemu i tej samej zależności między profilem oraz głębokością padów, a finalną barwą dźwięku. Ciekawe jednak jest to, że w takiej konfiguracji grają… bardzo podobnie jak XC. Czyli po dociśnięciu mamy „ten” realizm, ale bez penalizacji wagą. W LCD-XC jestem o tyle tolerancyjny wobec nich, że – jak większość użytkowników Audeze – akceptuję w dużej części ich wagę w zamian za to, jak te słuchawki grają. W AP2000Ti jest natomiast coś troszkę odwrotnego, bowiem akceptuje się tu wysoką wygodę, ale za cenę tego, że słuchawki nie cisną i przez to mają bardzo długi czas adaptacji na głowie. Jakiekolwiek ściągnięcie słuchawek nawet na chwilę nie niesie ze sobą żadnych kar w XC, natomiast u ATH owszem. Gdyby słuchawki grały dokładnie tak jak po docisku, miałbym wreszcie alternatywę dla XC. Ale jak widać nie ma tak lekko i łatwo.
Niemniej wciąż jest to potencjalnie najbliższa alternatywa dla tego modelu na jaką natrafiłem. Żadne inne słuchawki zamknięte jak na razie nie okazały się takowymi i na pewno – wbrew wielu deklaracjom – nie zaliczyłbym do tego grona Etherów Flow C (a przynajmniej nie CX). Tutaj już definitywnie Audio-Techniki widziałbym ponad tym modelem.
Synergiczność i dobór źródła dla Audio-Technica AP2000Ti
Na koniec jeszcze jedna uwaga odnośnie AP2000Ti – szum tła. Słuchawki są bardzo czułe na wyciąganie dosłownie wszystkiego ze źródła i zachowują się w tym względzie jak typowy model dokanałowy o wysokiej wydajności. Bardzo łatwo jest je napędzić, ale tutaj niestety im bardziej szumne tło, tym gorzej dla nas. Słuchawki wyciągnęły sobie bez żadnego skrępowania delikatny szum własny Converto, ale też i Aurium, jednocześnie nie wymagając od nich zbyt dużej mocy, że tak powiem. Są wydajniejsze od LCD-XC, wymuszając pracę z Aurium na dosłownie pierwszej kresce, grając już na niej idealnie dla mnie głośno. Problemu nie miał jedynie Cobalt, który był jakoby od startu przygotowany na słuchawki wysokowydajne. Ta recenzja zresztą była w gronie pożegnalnych dla niego, ponieważ poza takimi sytuacjami praktycznie nie używałem go od czasu uziemienia z racji obecnej sytuacji zdrowotnej i puściłem przez to w świat.
Choć mało audiofilskie, jest na to rozwiązanie, a nawet kilka. Szum nie był w żaden sposób dla mnie doskwierający, ponieważ w zasadzie tylko Essence STX, pracujący u mnie niezmordowanie w roli najczęściej źródła cyfrowego bit-perfect (COAX) oraz neutralnego (6,3 mm), wykazywał się szumem słyszalnym w ramach tego drugiego. Znacznie lepiej, choć wciąż, było na Converto. Najlepiej zaś na Aurium. Ich szum słyszę wyłącznie na słuchawkach dokanałowych zazwyczaj, dlatego zawsze mam pod ręką dwa filtry – jeden w formie specjalnej, uniwersalnej wersji AL35i z wtykiem gwintowanym, drugi w formie stałoobciążeniowej (wariant FL63). Pierwszy działa jako detektor impedancji wyjściowej i reaguje tylko z Converto (Aurium ma zbyt niską impedancję wyjściową, więc słyszalnie nie ma żadnego efektu). Drugi jest zaś dostosowany specjalnie pod STX. Dzięki temu jakikolwiek szum udało się praktycznie wyeliminować. Jest to też w sumie powód dla którego to Converto przejął rolę źródła do IEMów po Cobalcie, bez penalizacji w dźwięku.
W każdym razie, bo nie o filtrach nam się tu rozwodzić, AP2000Ti powtórzyły to, co pisałem swego czasu o W1000Z, które także miały tendencję do wyciągania ze sprzętu najdrobniejszych szumów i co boleśnie odczułem z Bursonem Conductor V2+. Titanium są poza tym nastawione jak pisałem na sprzęt zdaje się stricte mobilny, ponieważ na trzy dołączone kable żaden nie posiadał wtyku na duży jack (co najwyżej adapter). Szczytem był jedynie Pentaconn 4.4 mm. One nie potrzebują prądu, a klasy dźwięku płynącej z samego urządzenia. Zarówno z Cobaltem, jak i Converto oraz – a może przede wszystkim – Aurium efekty uzyskiwałem wyśmienite, skalując jedynie sobie poziom wrażeń dźwiękowych. Ale nie moc to uczyniła, a klasa danego urządzenia i jego synergiczność. Converto i Cobalt mają bowiem wiele wspólnego w zakresie strojenia i nie eksponują sopranu tak, jak robił to np. S6 (obecnie STX jako substytut) czy nawet w miarę neutralny S7. Definitywnie też nie tak jak Matrixy czy Audio-GD.
Na Aurium efekty były najlepsze, bo wzmacniacz ten mam konkretnie doinwestowany (zasilanie, lampy) i ze specjalnie dosztukowanymi, drogimi interkonektami Fanatum Emmoni, które w sumie właśnie dzięki temu jak mnie zachwyciły w tym systemie, będę chciał ostatecznie wprowadzić konfekcyjnie na sklep (pierwotnie nie miałem takich planów). Wszystko to jednak wynikało z faktu sumy elementów i uzyskanej dzięki temu czystości, dynamice, scenie, a nie mocy samej w sobie czy niskiej impedancji wyjściowej. Oczywiście to też są czynniki mające swój wpływ, ale nie kluczowy.
Moim zdaniem dobry sprzęt o niskiej mocy, ale wysokiej klasie i czystości dźwięki, najlepiej bez podkreślonego sopranu i z niską impedancją wyjściową oraz czarnym tłem bez szumów to najlepszy partner dla tych słuchawek. Wszystko co jasne, ostre, szumiące, z dużą impedancją na wyjściu, brumieniem, dużą mocą już od początku skali – odpada. To nie są słuchawki na tyle jasne, aby nas cokolwiek pocięło, więc da się tego słuchać, ale będzie tu ten sam efekt, co na wyższych modelach Audeze, a więc ryzyko poczucia, że zapłaciliśmy za coś, co nie gra na takim poziomie, jakby wskazywała na to cena.
I tu właśnie dochodzimy do finalnej już uwagi w stronę AP2000Ti. Spędziłem z nimi naprawdę sporo czasu i im dalej w las, tym bardziej byłem zadowolony z ich egzystencji na mojej głowie, zwłaszcza że współdzieliły ten czas z rewelacyjnymi Audeze LCD-i4. Im dłużej ich słuchałem, im więcej albumów przerobiłem, tym bardziej byłem kontent i w grę wchodziły zarówno testy na wszystkich urządzeniach – krok po kroku pnąc się klasowo ku górze – oraz po dłuższej chwili spędzonej na głowie, gdzie delikatny docisk, grawitacja, poddawanie się materiału powodowały przybliżenie się przetworników i granie coraz lepiej i lepiej barwowo. Mówiąc więc wprost, to słuchawki dla ludzi cierpliwych i wiedzących co słyszą oraz z czego. Czas, cierpliwość i klasa toru – to rzeczy których im trzeba.
Podsumowanie
AP2000Ti to słuchawki bardzo ciekawe i przemyślane pod wieloma względami, choć mające swój sekret, który powstrzymuje mnie przed ostatecznym ich polubieniem absolutnie w pełni: barwa wynikająca z padów. Ogólnie są to słuchawki bardzo dobrze wykonane, niesamowicie wygodne, może nie jakoś super przez to izolujące, ale jednak dające w zamian poczucie ogromnego komfortu.
Siedzenie w nich kilku godzin to żaden problem, a nawet konieczność, ponieważ o ile od startu grają na planie zrównoważonego „V”, o tyle wraz z lepszym ułożeniem się padów na głowie i zmniejszeniu dystansu uszu od przetworników następuje polepszenie basu, modulacja barwy na większy naturalizm i ogólne urealnienie przekazu w formę fantastycznie zbalansowaną, żeby nie powiedzieć: referencyjną. I do tego bardzo podobną do moich XC, ale bez konieczności użerania się z ich wagą, która mi osobiście nie przeszkadza, o ile słuchawki nie spędzają na mojej głowie 4+ godzin.
Z tego względu słuchawki pod koniec odsłuchów pozostawiały po sobie wielokrotnie lepsze wrażenie niż na początku, kreując się na bardzo wygodne, zamknięte nauszniki z ogromną łatwością w napędzeniu i potencjałem na zagranie obłędnie i nienagannie. Wady? W tej cenie życzyłbym sobie, aby jednak zagrały w taki sposób od startu, bez konieczności odkrywania z nimi tego jakoby sekretnej opcji i możliwości nie do końca od początku oczywistych. Gdy je0dnak się to uda, słuchawki grają naprawdę dobrze i podczas odsłuchów rekomenduję, aby nie krępować się, tylko przycisnąć je lekko do głowy i ocenić wtedy ich realizm.
Słuchawki można nabyć na dzień pisania recenzji w salonach Top HiFi za 6599 zł.
Zalety:
- solidna i przemyślana konstrukcja
- odpinane kable
- podwójne twarde etui w zestawie
- świetna wygoda, nawet przy długich sesjach odsłuchowych
- duża ergonomia i uniwersalność w codziennych zastosowaniach
- od startu: interesujące granie na planie zrównoważonego „V” z nosową barwą w stylu HiFiMAN Arya
- po spłyceniu się padów lub przy ręcznym docisku: bardzo rzetelne i naturalne granie w stylu podobnym do moich spersonalizowanych LCD-XC
- zadziwiająco dobra jakość dźwięku jak na słuchawki dynamiczne w tej klasie, jeśli będą sparowane z odpowiednim klasowo torem
- bardzo dobra scena w ramach modeli zamkniętych
- duży potencjał i możliwości, zwłaszcza w zakresie dopasowania padów
- łatwe w napędzeniu: nie potrzebują dużo mocy aby pokazać co potrafią
Wady:
- tendencja do wyciągania szumu tła ze źródła dźwiękowego
- wymagają spędzenia na głowie troszkę czasu dla nabrania odpowiedniej barwy dźwięku (dopasowanie padów do głowy)
- przydałby się przez to albo lepszy docisk, albo najlepiej płytsze/inne pady
- jak na zamknięte słuchawki, izolacja nie jest aż tak duża jak może się wydawać
- tytanowe kopuły lubią się rysować i palcować
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Dear Mr. Lopatko, I read several reviews of yours (using Google translate) and let me express all my appreciation for your style, always clear and well thought, never impulsive. Some of the best reviews I’ve read online. Very well done! You have a new follower for sure, and I’m going to share Audiofanatyk web site among the audio enthusiast communities that I attend regularly.
I have few questions for you:
1. What kind of equipment do you use for measurements? Is raw data or do you apply some kind of compensation?
2. Has your opinion on the AP2000TI changed after this review? Maybe after listening to other headphones?
3. I come from the Audio-Technica ATH-MSR7b closed-back and I’m looking for a new closed-back headphone that represents a sound upgrade and is also portable and durable. I don’t like veiled, recessed or distant sounding headphones, but I don’t like a thin sound either. I prefer a slightly forward presentation. I mostly listen to classic rock, folk/singer-songwriter, classical (especially baroque), blues, country and to a lesser extent jazz. No electronic or synthetic music, no commercial pop, no rap/hip-hop, no metal, no ambient, etc… I prefer the sound of real, natural instruments. In order to have a common reference, I had the chance to try the Hifiman Sundara at home for a month, but I returned them. I was expecting a thin, bright, monitor-like sound, but instead to my ear and with my system (a balanced desktop DAC/amp) they sounded thick, full-bodied, with an excellent bass to low-mids, but the upper mids and treble were rolled-off too much, imho. Switching to the MSR7b it was like turning on the lights in a dimly lit room. Switching from the MSR7b to the Sundara I felt something was definitely missing up there. How do you compare the AP2000TI with respect to the Sundara?
Thanks in advance and happy new year!
Pier
Hello Pier and thank you very much for your kind words. It is very heart-warming and I am very happy that – even if my clumsy reviews are written in different language – you still found them valuable.
Ad.1 All measurements are raw data only. As I mentioned in other comment, the problem with compensated measurements is that there are different standards, concepts and metodology around them, which can be much more confusing. The raw data are easier to understand by applying the individual and proper Fletcher–Munson curves. Other reviewers are using (mostly) their ideal tonality as target. Some, like Crinacle, use partial curves as I mentioned before. The truth is, it all depends on the volume which we are listening at. For example, in my case it is about 68-70 dB of SPL. But the person who is listening on lets say 80 dB (which is too loud anyway) will percieve the tonality differently (different curve = different sensitivity). We should also add here some personal curves which can represent hearing loss over the years (it is a natural process or due to i.e. working in loud environment over the years). To receive the most accurate frequency measurement data, we have to go back to raw data anyway, and then apply all of these, step by step. I know this is very discouraging and may sound as all of the measurements are pointless, but I believe when reader is able to apply even the basic knowledge about hearing curves and know exactly how loud he is listening, this kind of data in its raw form is indeed the most usefull to work with. Of course we can do both (raw + compensated), but I think the more simplified the data is – the better, and combined with descriprions like in any other text reviews, it can show us much more complete picture of the sound.
Ad.2 No I didn’t changed my opinion about them. After the review, they went back straight to the dealer. I had no other occasions to listen them. I still think they should have earpads redesigned to achieve the best they can offer. The distance between the driver and our ears is the key factor here.
Ad.3 You need to identify which version of Sundara you were listened to. Judging from your description, it probably was the older revision, as it indeed tends to sound dark and veiled, much more similar to older LCD-X than anything else. The one that the reader sent to me was probably newer version and it was clearly „V”-shaped sound signature. To be honest, AP2000Ti should be much more similar to your MSR7b and with potential to play just like mine modified LCD-XC when playing with earpads and their profile. What is more, you are looking for portability and durability – both can be delivered by AP2000Ti, not by Sundara. The Sundaras are leaned more towards home indoor listenings, and for quiet environment at that (since they are open-back). But if your Sundaras were brand new and from recent year-two, then it suggests yet another serious change in their tonality or some massive deviations between the drivers for this model, much worse than in Audeze’s case.
Thank you and likewise Happy New Year 🙂
Thanks for your quick reply!
1. As far as I understand your measurement rig uses an artificial ear, so some kind of concha gain is taken into account, right?
2. It’s an interesting thing anyway, imho. Given how well the FR curve behave (there seems to be no noticeable dips (null) or peaks due to resonances, does it?), it means there’s room for experimentation, being it pads compression/swapping or EQ.
3. Sorry, I forgot to specify it was the 2020 (latest?) iteration of the Sundara open. I mentioned these cans because we both had the time to properly evaluate it, so that we have a common reference in order to compare the AP2000TI.
Thank you so much again.
Pier
Ad.1 Yes. I am using the EACS system (Ear and Cheek Simulator) so there will be natural resonances here and there, just like with our own ears.
Ad.2 Indeed. These headphones have great possibilities for modifications, but you can gain the most with the pads. They don’t really need anything else. The problem is with the distance of the ear from the driver, which is too large and invite many reflections. The driver has a very specific vanishing point, after which it becomes bright and timbre-shifted. However, it is enough to press the headphones just a little to the head for the situation to change dramatically. So, by using the shallower pads, we could have (in theory at least) similar results.
Ad.3 Then if that is the case, then you should have the latest iteration. There are few possibilities then:
– the pair I have reviewed was not representative enough for these models or modified/serviced with non-Sundara drivers without my or owner knowledge,
or
– HIFIMAN is not sticking to their own specification and introducing the driver lottery. This is also one of the most common issues reported with this brand of headphones. Similar situation is with other Chinese brands, like KZ, but also with Audeze. I used to call it „what we get is what you receive” attitude. Although, there should not be any cases when they are reverting back to their previous tunings.
Your welcome.