Te słuchawki to prawdziwa klasyka wśród mainstreamowych słuchawek zamkniętych i jednocześnie coś, co nigdy nie stało się zbyt popularne na tle swoich półotwartych wariantów. Te słuchawki to kwintesencja zdolności AKG do stworzenia modeli doskonałych do konkretnych zastosowań mimo swojej pozornej uniwersalności. To też dowód na to jak bardzo wybór nauszników powinien być decyzją świadomą, a nie kaprysem osoby kupującej, która kieruje się na ogół tylko wyglądem i ceną oraz utartym schematem, że jak słuchawki są zamknięte, to od razu muszą być nie wiadomo jak basowe. Przed wami najnormalniej grające słuchawki wokółuszne, jakie można kupić w cenie do 500-550zł – AKG K272 HD.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki są konstrukcyjnie starej daty, także nie będzie to nic, z czym ktokolwiek z Was by się nie spotkał do tej pory, chociażby na zdjęciach w sieci. Seria K2xx to po prostu powiększone modele K1xx, nie do końca wokółuszne, ale definitywnie nie nauszne, ponieważ z jednej strony oferują o wiele więcej przestrzeni na ucho od swoich o oczko niżej znajdujących się członków rodziny, ale też trzeba przyznać, że mimo to nigdy mi się nie zdarzyło, aby na obojętnie których poduszkach (skóropodobne, welurowe) ucho nie dotykało fragmentami małżowiny wspomnianej poduszki. Z tego względu wygoda jest większa, ale w moim przypadku jeszcze nie na tyle, aby móc mówić o naprawdę bezwzględnym komforcie. Z dociskiem ani pojemnością na głowę samych słuchawek nie było i nie ma w tej serii akurat najmniejszego problemu, a głowę mam dosyć sporą.

Ponieważ K272 HD są wariantem zamkniętym, pozwalają na dokładny odsłuch nawet w głośniejszych pomieszczeniach – mimo posiadania w tej wersji tylko padów welurowych dokładnie przylegają do głowy i izolują użytkownika od szumu komputera, wentylatora, klimatyzacji, czy biegających po domu dzieciaków. Ignorancja jest cnotą, ale w tym wypadku nabiera zupełnie nowego znaczenia.

 

AKG K272 HDAKG K272 HDAKG K272 HDAKG K272 HDAKG K272 HDAKG K272 HD

 

Skrótu „HD” nie rozwijałbym przy nich jako „High Definition”, bo jednak to wciąż nie jest ta klasa dźwięku, zresztą w tej cenie naprawdę niewiele jest pozycji mogących się takim określeniem poszczycić, ale przynajmniej K272 próbują ku temu aspirować. Bardziej akuratnym byłoby przetłumaczenie go na „Home Destination”, a więc zastosowania domowe. Udomowienie objawia się przede wszystkim minimalnie łagodniejszym brzmieniem i na stałe przymocowanym przewodem 3m zakończonym standardową gwintowaną wtyczką, na którą nakręca się nasadkę przelotki na dużego jack’a (z akcesoriów jest to jedyny element dołączany do tych słuchawek) oraz tylko jednym typem poduszek w zestawie – welurowym, co również może wpływać na wspomnianą łagodność. Osoby lubiące mieć możliwość wyboru poduszek od razu po rozpakowaniu produktu mogą co prawda dokupić sobie dowolne pady, jakie tylko chcą, ale lepiej jest rozejrzeć się za modelem K271 MKII, różniącym się również kolorem i wymiennymi przewodami miniXLR.

 

AKG K272 HDAKG K272 HDAKG K272 HDAKG K272 HD

 

Wiele rzeczy zresztą o ich konstrukcji zdążyłem opisać w starej recenzji K240 MKII i choć minęło od tamtej pory szmat czasu, to w zakresie oferty AKG, wyglądu tychże konstrukcji, gabarytów, wygody, dźwięku, nie zaszły najmniejsze zmiany (może poza faktem, że część produkcji przeniesiono do Chin), także może po prostu przejdźmy do opisu ich brzmienia, bo przecież to właśnie ono jest najważniejsze.

 

Brzmienie

Słuchawki te są dźwiękowo zupełnie poprawne, wręcz do bólu poprawne i cała „magia” tkwi właśnie w ich – jakżeby inaczej – poprawności. Nie są modelem kładącym na kolana od pierwszych sekund, nie przywalają basem wprost w mózg, nie przebijają ośrodka słuchu igłami i nie przypalają iskrami, nie wlewają miodu i lukru do głowy, zamiast tego starają się być aż do znudzenia płaskie i przewidywalne.

Bas jest w nich płaski niczym deska, wykazuje wszystkie swoje cechy z rezerwą, aby nie zabrzmieć broń Boże zbyt mocno i nie przeszkodzić wrażeniu płaskości wszystkich rejestrów oraz odbywającej się tam analizie, jakby od tego miały zależeć losy świata. Można powiedzieć, że mimo całkiem dobrej wyczuwalności, jest więcej w nim szybkości i precyzji, aniżeli mocy i wydźwięku, przez co nie przenosi ze sobą specjalnie rzucającego się w uszy ładunku emocjonalnego, nie angażuje słuchacza tak, jak zwykły robić to słuchawki typowo muzyczne i specjalnie nastawione na przekazywanie muzyki w sposób bardziej relaksacyjny. Bas jest tutaj zatem w roli analitycznej i kontrolnej, ale mimo wszystko potrafi przejąć inicjatywę w razie potrzeby i popuścić sobie cugli w cięższych utworach. Dla większości użytkowników pewnie będzie to „bezbasowie” i inne tego typu określenia, dla mnie jednak jest to umiejętne dozowany bas idealny dla każdego, kto ma z tym na ogół spore problemy. Mało tego, pokuszę się o jeszcze bardziej śmiałe stwierdzenie – w swojej cenie są jednym z przykładowych słuchawek w zakresie analitycznego, dobrego basu, gdzie precyzja liczy się bardziej, niż wydłubywanie mózgu. Ten znany z np. K24x był zauważalnie bardziej wyczuwalny i na swój sposób podkoloryzowany, przede wszystkim w rejonie midbasu i przy czym pomocna była taka a nie inna ich konstrukcja. K272 HD muszą radzić sobie same i radzą przede wszystkim na swój indywidualny sposób.

Średnica jest serwowana w postaci „in your face” – bezpośredniej i konkretnej, ale nie można o niej powiedzieć, żeby wprawiała w zachwyt z marszu tak, jak ma to miejsce np. u Grado. Nie chodzi jednak tutaj o to, że z jej jakością jest coś nie tak – wręcz przeciwnie, jest bardzo dobra, przede wszystkim czytelna, bardzo detaliczna i precyzyjna, ale zdominowana charakterem całych słuchawek, a więc ogromną dozą neutralności, wręcz asertywności. Odmawia udania się w taniec nawet wtedy, gdy jest szarpana za rękawy, choć po sprzedaniu jej porządnego kopniaka wreszcie to czyni, a gdy to robi, słuchawki wreszcie zaczynają wyraźnie angażować sobą słuchacza, nie zapominając też o swoim nadrzędnym celu, jakim jest monitorowanie. Nawet w największym wirze tanecznym nie straci nikogo z oczu, będzie podawała na talerzu wszelkie elementy wchodzące w skład tegoż zakresu, a w czym pomagać będzie konstrukcja zamknięta, izolująca zbędne „przeszkadzajki” z otoczenia. Właśnie precyzja i beznamiętność średnicy to największa zaleta tych słuchawek, będąca też jej największą wadą w oczach niektórych użytkowników.

To trochę kuriozalne, ale tego typu słuchawki można opisywać na naprawdę wiele różnych sposobów i każdy z nich będzie… prawidłowy. Można wydawać o nich osądy zupełnie skrajne, a jednocześnie wszystkie okażą się prawdziwe. Jak to się dzieje i jak to możliwe? Bardzo prosto – wystarczy, że do gry włączy się określony gust słuchacza. Jeśli do K272 HD podejdzie osoba o upodobaniach oscylujących wokół słuchawek gęstych, melodyjnych, emanujących emocjami, to jestem na 100% pewien, że szybko powędrują do pudełka i na dalszą sprzedaż. W sieci zaś pojawi się opinia, że słuchawki są „beznadziejnie nudne, nie mają basu, są płaskie” etc. Z drugiej strony podejdzie osoba o guście, czy raczej oczekiwaniach typowo neutralnych, lubiąca bawić się dźwiękiem, kontrolą, chcąca mieć przed sobą jasny i czytelny obraz utworu bez żadnej kokieterii. Tutaj już może być o wiele bardziej wesoło i słuchawki na pewno sprawdzą się w dużym stopniu, może wręcz będą idealnie tym, czego się oczekiwało. Z punktu widzenia każdej z tych osób wnioski będą jak najbardziej prawidłowe i to jest w tym wszystkim najśmieszniejsze.

Neutralność i nie opowiadanie się po żadnej ze stron to jak widać równie dobrze wada, jak i zaleta, a wszystko będzie tu zależało od użytkownika. Już w tym momencie wyraźnie wyłania się wniosek, że wspomniane wcześniej monitorowanie to faktycznie cel nadrzędny, którego nie da się w tych słuchawkach obejść w żaden sposób i tak właśnie je też należy traktować – jak monitory, nie jak słuchawki zdawałoby się do odsłuchu stricte domowego.

Góry nie nazwałbym specjalnie ciemną, co najwyżej „ciemnawą”, ale brakuje jej dwóch rzeczy: rozpiętości (co czuć już po chociażby specyficznej „wysokości” wysokich tonów) oraz zakończenia, iskrzenia, które jednak próbuje się pojawiać wtedy, gdy faktycznie utwór zaczyna wyraźnie sypać tego typu atrakcjami. To tak, jakby walczyć włócznią o grocie w kształcie wypłukanego kamyka – na ogół trudno jest mu się przebić, o ile nie nada się wprzódy odpowiedniego uderzenia i rozmachu. Ma dzięki temu swój specyficzny posmak, nie zwraca na siebie uwagi, nie próbuje w sposób sztuczny rzucać się w uszy, a bardziej akuratnie uzupełniać pozostałe tony.

Jeśli spodziewaliście się po nich spektakularnych możliwości scenicznych, to niestety się zawiedziecie, ale na szczęście nie w sposób równie spektakularny. Słuchawki mimo swojej zamkniętej konstrukcji reprezentują jak najbardziej poprawną i całkiem dobrze poukładaną scenę, w której na pewno doszukacie się odpowiednio podanych efektów stereofonicznych. Wciąż jednak będzie to brzmiało na ogół „zwyczajnie”, bez częstego wrażenia trójwymiarowości obecnej chociażby w droższych i nowszych K550, nie mówiąc o jakichkolwiek wyższych modelach tej firmy, czy nawet swoich półotwartych braciach z serii K24x, w których nie jest aż tak „duszno” jak tutaj. Takie są właśnie uroki konstrukcji zamkniętych, od których tylko 550-tki są tutaj wyjątkiem, ponieważ mimo zamkniętości bardzo rzadko o tym fakcie sobą przypominają. K272 nie stać niestety na taki luksus, to słuchawki „bezpośredniego kontaktu”, wykładające wszystko spójnie na talerzu i tyczy się to również sceny, wygrzebując naprawdę drobniutkie detale z tła (nie tak czarnego, jak młodszy i większy brat) ale bez powiewu, tego ostatecznego podniesienia się dźwięku i upadku parę metrów dalej, niż bym się tego spodziewał, rozgrywania wydarzeń na planie głębszym, niż zwykła stereofonia. Spektakularności nie ma, ale jest za to poprawność i porządek.

Brak rozmachu sceny to największa zatem rzecz, jaka boli mnie osobiście w tym miejscu i której wbrew pozostałym aspektom tychże słuchawek nie mogę do końca przeboleć. Był to ostatni kawałek układanki, ostatnia część potrzebna mi do całkowitego polubienia tych słuchawek. Gdyby popisywałyby się sceną taką, jaką miały K550, to na pewno nie kosztowałyby tylko 500zł, ale też o wiele bardziej bym je sobie cenił i jeśli tylko nie byłaby specjalnie przesadzona, to miałbym definitywnie czym ją usprawiedliwić. A tak? Cóż, absolutnie nie jest źle, ale rewelacyjnie też nie jest, znów objawiła się ich neutralność ponad wszystkim i wypośrodkowanie się, jakby jutro miało dla nich w ogóle nie nadejść.

W dużym skrócie mamy przed sobą „domowe” słuchawki studyjne o konstrukcji zamkniętej, nastawione na precyzję, neutralność, nienachalność i absolutną poprawność we wszystkim, co robią. Nie ma tu powalania ścian basem, nie ma zagęszczonej i słodziutkiej średnicy, nie ma bezkresnej przestrzenności, nie ma wielu tych rzeczy, którymi szczycą się słuchawki do delektowania się pokolorowaną muzyką. Tutaj jest wyłożenie wszystkiego na talerzu, wielka szyba rozbita na drobne kawałeczki, ale wciąż tworząca jedną całość i umożliwiająca podziwianie jej wspomniany kawałeczek po kawałeczku. Nieinwazyjny, neutralny bas, obojętna ale bezpośrednia średnica, lekko przyciemniona i jednocześnie bezpiecznie wygładzona góra oraz poprawna scena brzmieniowa bez dodatnich czy ujemnych ekscesów czynią z nich słuchawki idealne wręcz do precyzyjnego monitorowania, bez kokieterii i żywiołowości, bez agresji i nonszalancji, bez rozlatania, na spokojnie, krok po kroku, niczym wytrawny wirtuoz w swoim fachu idące do celu. Po prostu zwykłe, ale zewsząd porządne słuchawki dla świadomych.

Największy zarzut pod ich adresem – że nie zachwycają wprost z pudełka niczym specjalnym – to dla mnie właśnie ich najlepsza cecha i największa zaleta. Znalazłem się nieraz w sytuacji, że ich niezwykła równość, spójność, beznamiętność, precyzja i nieinwazyjność były tym, czego potrzebowałem. Można w nich słuchać muzyki nawet będąc na kacu i nie spowoduje to większego bólu głowy, niż ma się w danej chwili. Obojętnie jak bardzo jest się zmęczonym, obojętnie co się w utworze by nie kryło, K272 podadzą to na talerzu bez ostrych przypraw i iskierek. Będzie rutynowo, ale profesjonalnie, za to je lubię. To jakby profilaktycznie modlić się i do Boga i do diabła, bo przecież nigdy nie wiadomo, gdzie się w końcu trafi.

 

Zastosowanie

Niski opór z całkiem rozsądnym SPLem pozwoli na skuteczne uniknięcie zakupu przydomowej elektrowni jądrowej niezbędnej do ich napędzenia, ale nie oznacza to, że zagrają absolutnie ze wszystkim tak, jak powinny zagrać i wzmacniacz słuchawkowy w większości przypadków będzie zakupem mniej lub bardziej koniecznym. Nie każdy jednak sprzęt dobrze się z nimi zgra. Przykładem niech będzie chociażby chwalony przeze mnie wielokrotnie NuForce uDAC2 – połączenie z nim K272 nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ układ ten wykazuje dwie cechy w stosunku do wielu produktów konkurencji: nieco bardziej oszczędnie serwowany bas i jednocześnie podkreśloną średnicę. Przypomina to Wam coś? Dokładnie, to takie same własności brzmieniowe, jakimi cechują się K272 HD. Efektem tego jest nie będzie kompensowanie wzajemnych „wad” ze źródłem, a jedynie ich powiększanie, egzaltację do zauważalnej dysproporcji tonalnej, za której spójność na początku tak K272 chwaliłem. Przełączenie się na o wiele lepiej pod tym względem przeze mnie zestrojonego Xonara Essence STX wyraźnie balansuje te słuchawki – nie faworyzuje już tak średnicy, wyciąga przyjemny bas, jednym słowem balansuje z każdej możliwej strony. Mało? No to dajcie im np. E07K lub E17 i podbijcie sobie nieznacznie bas i górę – będziecie naprawdę zaskoczeni jak pozytywnie słuchawki na taki zabieg zareagują, jak pojawią się w nich emocje i jak ładnie się to całościowo zgrywa. Udało się, tylko trzeba wiedzieć co im dokupić, aby zagrały najpełniej i najakuratniej pod kątem swojego posiadacza.

Materiał docelowy najlepszy pod tymi słuchawkami? W zasadzie każdy, nie ma to znaczenia. Są tak beznamiętne, że mają dosłownie gdzieś Was i gatunki, które im rzucacie, w pozytywnym na swój sposób tego słowa znaczeniu. Wydaje mi się jednak, że najlepiej sprawdzają się w cięższej elektronice, ponieważ zostaje częściowo pozbawiona swojej agresji i wszystko to, co do tej pory kłuło w uszy i waliło po głowie, staje się mocne, ale bez najmniejszego śladu przesadyzmu. Jeśli słuchacie głównie gatunków operujących na żywiołowości i emocjach oraz nie są Wam potrzebne słuchawki o zdolnościach analitycznych, to naprawdę warto poszukać gdzie indziej.

 

Konfrontacje

Słuchawki są do nabycia średnio w cenie 500-550 zł, co jest kwotą stosunkowo adekwatną do jakości oferowanego brzmienia (powyżej tego progu po prostu się nie opłaca), a jeśli ktoś chce jeszcze dodatkowo zaoszczędzić, to powinien udać się na Allegro i spróbować szczęścia z modelami używanymi. Pytania jednak, jakie nasuwają się w tym miejscu brzmią:

1. Czy warto brać K272 zamiast podobnie wycenianych K242 lub K240?

Osobiście uważam, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale patrząc przez pryzmat potencjalnych użytkowników i ich upodobań oraz zastosowań, w których słuchawki te miałyby się sprawdzać, to raczej właśnie K242 wychodzą na prowadzenie (tak samo jak i ich warianty studyjne – K240 MKII chociażby). Standardowego użytkownika raczej nie interesują słuchawki monitorujące, a angażujące i dające jakikolwiek namacalny „wow factor”. K242 do takich słuchawek należą, K272 nie. Wprost z pudełka macie od razu większy bas i wysoką stereofonię, które zresztą zaważyły na popularności właśnie 40-stek.

Przypomina mi się tutaj przykład pewnego użytkownika forumpc.pl, żeby nie było w randze „Eksperta”. Otóż tenże pewien użytkownik słuchając utworów rockowych, cięższych nabył Xonara Essence STX i właśnie K272 HD. Efekty nie były trudne do przewidzenia – rozpowiadanie po forach jaki to STX jest słaby, nieopłacalny, jak nie daje mu przyjemności z odsłuchu. Nie dało się człowiekowi niczego przetłumaczyć, nic wyjaśnić, zamiast tego brnął w zaparte, bo przecież wydał tyle a tyle na słuchawki, które po prostu MUSZĄ BYĆ DOBRE ze względu na swoją cenę. I są, tyle że do ZUPEŁNIE innych zastosowań niż te, które na nie siłą narzucił, co zresztą mając rangę „Ekspert” powinien doskonale przecież wiedzieć. To nie STX był winny rozczarowania, nie były temu także winne K272, a właśnie użytkownik, który kupuje w ciemno oczami na szybko, bez analizy i zastanowienia się, padając ofiarą własnej niekompetencji. Dlatego K272 są mniej popularne na tle swoich półotwartych braci – ponieważ nie trzeba było przy tych drugich mieć aż takiej świadomości tego, co się kupuje, a potencjalne konsekwencje są sporo mniej odczuwalne.

2. Czy wobec mocno taniejących modeli K550 opłaca się dopłacić do nich te 150-200zł?

Odpowiedź również niestety nie jest jednoznaczna, ale w większości przypadków brzmi: tak. Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę wcześniejszy akapit o tolerancji na źródło. Jeśli jest się „gołym i wesołym” użytkownikiem bez słuchawek oraz odpowiedniego dlań napędu, zakup K272 HD oraz np. FiiO E07K wyniesie przynajmniej 800 zł. W takiej sytuacji zakup K550 będzie nie tylko tańszy, ale i bardziej elastyczny ze względu na bardzo małe wymagania co do napędu tychże nauszników.

Kolejną sprawą jest również wspominany przeze mnie gust i zastosowania. Jeśli szukamy tanich słuchawek stricte analitycznych o konstrukcji zamkniętej, to zakup jest usprawiedliwiony, ale jeśli mimo wszystko mają to być słuchawki nastawione na przyjemność z muzyki, trochę większy bas i scenę, czyli jakkolwiek wskazujące na wszystko inne, tylko nie monitoring, to K272 nie są najlepszym pomysłem i ponownie zakup K550 będzie opcją lepszą. Oba modele wychodzą od linii neutralności, z tym że o ile K272 w niej zostają, tak K550 oferują ogólnie „lepszy” dźwięk znajdujący się w wyższej klasie, mniej techniczny, a bardziej nastawiony na muzykę samą w sobie. Osobiście gdybym szukał słuchawek do monitorowania, jednak mimo wszystko zastanawiałbym się osobiście nad dającymi lepszą kontrolę i precyzję K272, ale w każdym innym wypadku zawsze wybierałbym 550-tki.

Trzecią i ostatnią sprawą jest kwestia komfortu. K550 zostały zaprojektowane z myślą o użytkownikach spędzających w słuchawkach koniecznie zamkniętych ogromnych ilości czasu, dlatego nie stawiano w nich na docisk ani tradycyjną regulację kątów muszli. Jeśli słuchawki będą w użyciu bardzo długo w trakcie dnia i izolacja od otoczenia nie musi być specjalnie duża, to po raz trzeci warto zwrócić się w kierunku droższego i większego modelu.

 

Podsumowanie

Ogólnie mimo swojej „zwyczajności” słuchawki paradoksalnie sprawiły mi przyjemność i choć można powiedzieć, że jestem już po tym konkretnym etapie w swoich dźwiękowych podróżach i przerobiłem nieco już analitycznej szkoły brzmienia AKG, to jednak wciąż mi się ona podoba, zwłaszcza pod względem możliwości, jakie ze sobą niesie. Mimo niemal całkowitego braku angażowania słuchacza w to, co się działo na scenie, cały czas byłem doskonale świadom wszystkich dźwięków tam się przewijających. Byłem bardziej obserwatorem aniżeli uczestnikiem, nie porwały mnie emocje, ale też mogłem dzięki temu całkowicie skupić się na tym, co było w K272 HD odtwarzane, słowem typowy monitoring. Byłbym niespełna rozumu, gdybym oczekiwał od nich grania w innym stylu i próbował je oceniać z perspektywy czegoś, czym nie są i nigdy nie będą, tak jak wspominany przeze mnie w tejże recenzji użytkownik. AKG K272 HD są słuchawkami, których zastosowaniem jest monitoring i koniec – fakt ten trzeba po prostu zaakceptować, albo rozejrzeć się za innymi słuchawkami, zero-jedynkowa sytuacja bez stanów pośrednich. To jeden z tych modeli, które się Wam podobają i potrafią być bardzo przydatne, ale jednocześnie którego normalnie byście z marszu nie polecili, a przynajmniej nie każdemu i w zasadzie tylko dlatego ich ocena jest tak niska, bo uwzględnia niestety też tą „drugą stronę medalu”, której na konieczność recenzji po prostu nie mogłem całkowicie zignorować.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

4 komentarze

    • W podobnym tonie mogą zagrać Panie Rafale współczesne KEFy z serii Q (Q100, Q500), pomijając wszelakie różnice wynikające z bycia w dwóch różnych światach sposobów reprodukcji muzyki.

    • Nie. Słuchawki nie potrzebują elektrowni jądrowej. Bas można podnieść jedynie uszczelnieniem padów i przejściem na skórki, albo odblokowując porty BR, choć nie pamiętam czy jest to w tych modelach możliwe do zrealizowania. Alternatywa to EQ albo zmiana słuchawek na inne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *