Recenzja Astell & Kern AK300 + AMP380

Premiera słuchawek brandowanych marką Astell & Kern przebiegła całkiem sprawnie i z zadziwiająco pozytywnym rezultatem (zasługa kolaboracji z Beyerdynamikiem). Czas więc przejść dalej i przystąpić do dania głównego, również na swój sposób premierowego i będącego już tym poletkiem, na którym producent operuje od całkiem długiego czasu. Mowa o najnowszym dziecku A&K – odtwarzaczu AK300, będącym mniejszym i młodszym bratem modeli 320 i 380. Jednocześnie wraz z nim wystąpi w recenzji towarzystwo w postaci dedykowanego wzmacniacza przenośnego AMP380, niejako pobocznie, ale integralnie.

W zestawie mamy wszystko co trzeba, a nawet więcej.

 

Dane techniczne

  • DAC: pojedynczy AKM4490
  • Pamięć: wbudowana 64 GB + 1x microSD do 128 GB
  • Wyświetlacz: dotykowy 4″ WVGA (480 x 800 px)
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz-70 kHz
  • Poziom wyjściowy (bez obciążenia):
    – 1.8 Vrms dla stereo
    – 1.98 Vrms dla BAL
  • SNR: 116 dB dla 1 kHz
  • Przesłuch międzykanałowy: 130 dB dla 1 kHz
  • THD:
    – 0.0008% dla 1 kHz, stereo
    – 0.0007% dla 1 kHz, BAL
  • Impedancja wyjściowa:
    – wyjście BAL 2.5 mm: 1 ohm
    – słuchawkowe 3.5 mm: 2 ohm
  • Maksymalne próbkowanie: 24 bit / 192 kHz
  • Jitter: 30 ps
  • Wejście: microUSB
  • Wyjścia: słuchawkowe-liniowe-optyczne (3,5 mm), zbalansowane TRRS (2,5 mm), 4-stykowe dla dodatkowych modułów Astella
  • Obsługiwane formaty: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE (Normal, High, Fast), AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF, DSD (jako konwersja w locie)
  • Bateria: Li-Poli 3,7 V / 3100 mAh
  • Maksymalny czas pracy na baterii: ok. 12 godzin
  • Wspierane systemy operacyjne: Windows XP, Windows 7,8,10 (32/64bit), MAC OS X 10.7 oraz wyżej
  • Waga: 208 g

 

Dane wzmacniacza AMP380:

  • Dla ustawienia GAIN = LOW:
    – poziom sygnału wyjściowego: 2.1 Vrms (stereo, BAL)
    – pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz dla ±0,06 dB
    – SNR: 110 dB
    – przesłuch międzykanałowy: 108 dB (stereo), 130 dB (BAL)
  • Dla ustawienia GAIN = HIGH:
    – poziom sygnału wyjściowego: 4.1 Vrms (stereo), 8,1 Vrms (BAL)
    – pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz dla ±0,03 dB
    – SNR: 114 dB
    – przesłuch międzykanałowy: 108 dB (stereo), 128 dB (BAL)
  • Waga: 165 g

 

W zestawie AK300 prócz samego odtwarzacza otrzymujemy:

  • kabel microUSB typu B
  • komplet folii zabezpieczających ekran
  • komplet dokumentacji technicznej
  • twarde etui w kolorze niebieskim

Kupując dodatkowo AMP380, otrzymamy tylko komplet instrukcji.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Odtwarzacz przychodzi do nas w bardzo estetycznym opakowaniu, którego trudno byłoby się nie spodziewać po tym, czym legitymowały się do tej pory inne produkty z marki A&K.

Odtwarzacz wpisuje się w kanon wzornictwa Astella, a więc ostro, kanciasto, nowocześnie.

Już pierwsze wzięcie sprzętu do ręki zdradza, że nie oszczędzano specjalnie na materiałach i „AK feel” został w dużej mierze zachowany. Te same solidne materiały obudowy (aluminium) oraz całościowa wysoka precyzja wykonania to rzeczy najmocniej dobijające się do świadomości użytkownika, także plan producenta myślę został wykonany w 100%.

Odzwierciedla to również wcięcie dla pokrętła głośności.

Sercem i praktycznie całym sekretem stojącym za brzmieniem AK300 jest znany i bardzo przeze mnie ceniony układ DAC AKM4490. W porównaniu do modeli AK320 i 380, tym razem producent zastosował tylko jeden układ zamiast dwóch. Nie wpływa to jednak na możliwości samej kostki, a więc przede wszystkim bitperfectowe odtwarzanie plików o gęstości 24/192 w trybie odtwarzacza. W trybie DAC USB możliwości są już limitowane przez standard UAC1.0 do trybu 24/96 włącznie, ale trudno powiedzieć, aby była to straszna ujma.

Lubi być ono niestety bardzo podatne na trącenie podczas chwytania odtwarzacza w ręce.

Jak podaje producent, utwory o gęstości 32 bit jest downsamplingowane za sprawą konwertera próbek (SRC). Konwersja odbywa się w taki sposób, że 32 bit / 384 kHz jest sprowadzane do 24 bit / 192 kHz. Analogicznie 32 bit / 352 kHz będzie sprowadzone do 24bit / 176kHz. Ponieważ moduł SRC jest tu w ogóle zaimplementowany, to właśnie na niego producent postanowił przerzucić zadanie konwersji w locie plików DSD do PCM. W związku z tym standard DSD 64 i 128 może być odtwarzany poprzez sprowadzenie do PCM 24bit / 176kHz. Nie jest to wsparcie natywne (to zostało zarezerwowane dla AK380), ale daje użytkownikowi i tak sporo możliwości.

Co prawda na testy przybył egzemplarz DEMO, ale nie sądzę aby różnił się czymkolwiek od sklepowego.

Z zewnątrz sprzęt jest wyposażony praktycznie tak samo, jak TheBit Opus z serii 1, a więc włącznik wraz z wyjściami stereo 3,5mm i BAL 2,5mm na górnej ściance oraz zestaw trzech bocznych przycisków sterujących na bocznej, zamienionej stronami względem Opusa. Zamiast cyfrowego sterowania głośnością, Astell jest cały czas wierny klasycznemu pokrętłu, choć pracującego na tej samej zasadzie.

Prócz tego, jedyną różnicą jest dodanie pod wyświetlaczem przycisku dotykowego Home oraz specjalnych styków na dolnej ściance, które służą do połączeń z dodatkowymi wzmacniaczami i modułami, również oferowanymi przez Astella jako akcesoria dodatkowe. Łączy się je ze sobą na stałe w kanapkę, ale nie za pomocą gumek czy opasek, a bardzo sprytnie – śrubą, która normalnie służy za uchwyt do przymocowania smyczki.

Etui dołączane do zestawu rozwiązuje kwestię pokrętła. Z T8ie odtwarzacz zgrywa się zaś świetnie.

W zakresie ergonomii i intuicyjności jest bardzo dobrze, poza kilkoma wyjątkami. Po pierwsze, stylistyka Astella jest konsekwentna (kanciasta), a to oznacza, że nasza dłoń będzie notorycznie „nakłuwana” krawędziami odtwarzacza. Oczywiście w cudzysłowie, bo nie jest to nic co zagrażałoby nam w jakikolwiek sposób lub miało doprowadzić do zranienia, ale mniejsza „obłość” AK300 jest czymś, co bardziej niż w innych odtwarzaczach kwalifikuje się na etui. To zresztą przy takiej cenie byłoby nawet wskazane. Po drugie, pokrętło. Jest stosunkowo luźne, toteż łatwo można za nie chwycić podczas brania odtwarzacza do rąk i zmienić sobie głośność niezamierzenie.

Niezmiernie cieszy obsługa wszystkich ważnych formatów plików (oraz DSD, choć jak pisałem pliki są konwertowane w locie do PCM), ale też odtwarzania bez przerw (Gapless), funkcja DAC USB (z wyjściem liniowym, nie tylko słuchawkowym), komunikacja bezprzewodowa (WiFi 802.11 b/g/n, Bluetooth 4.0 z A2DP, AVRCP i aptX), aktualizacja FW poprzez WiFi bezpośrednio (OTA), aplikacja AK Connect łącząca się z PC lub NASem w celu streamingu audio (DLNA 1.0), wsparcie dla aplikacji Tidal (Astell dodaje od razu kod na 3-miesięczną subskrypcję konta Tidal Hi-Fi), a także bardzo mocno rozbudowany equalizer: parametryczny (PEQ) i klasyczny graficzny (GEQ). To wyjątkowo mocne strony tego odtwarzacza i pracujące na uzasadnienie jego ceny końcowej.

AK300 posiada tylko jeden slot na karty pamięci, podczas gdy najczęściej można spotkać dwa jako już pewien standard. Wymusza to na posiadaczu ewentualne zakupy jednej dużej karty (AK300 obsługuje wedle specyfikacji maksymalnie karty 128 GB), albo operowanie na kilku mniejszych, co jest mniej wygodnym rozwiązaniem. Tak naprawdę na samym końcu jedynie wielkość naszej kolekcji audio będzie decydowała o tym, czy jest to wada, czy też aspekt pomijalny. Osobiście na większość wyjazdów zabieram ze sobą bardzo mocno wyselekcjonowaną muzykę, tudzież nową, którą ledwo co kupiłem i przesłuchałem, a chciałbym uczynić to wnikliwiej i dogłębniej. Jest też często sporo darmowej, której jeszcze nawet nie przejrzałem. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że prócz slotu, urządzenie ma w sobie dodatkową, wewnętrzną pamięć o pojemności 64 GB. Sumarycznie da się więc osiągnąć jednorazowo 192 GB miejsca na dane całościowo. Karta jest głęboko osadzona, co z jednej strony jest dobrym rozwiązaniem w codziennym użytkowaniu, ale utrudnia wymianę osobom często wymieniającym karty, mającym je np. w większej ilości i za każdym razem z inną muzyką. Pewnym utrudnieniem może być też brak możliwości pracy z sygnałem S/PDIF w trybie DACa USB.

Od biedy można byłoby jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że AK300 nie zapamiętuje selekcji poczynionej co do sortowania utworów. Opus 2 na ten przykład nie miał z tym problemu i jeśli wybraliśmy mu wyświetlanie wszystkiego po katalogach, tak też od tej pory były one wyświetlane. AK300 zaś po starcie od razu wita nas katalogiem Home oraz (tym razem również tak samo jak Opus) ostatnio odtwarzanym utworem.

Jak pisałem, Astell oferuje całą paletę dodatkowych urządzeń w formie przystawek, mocno stawiając na wymiar mobilnego audio hi-fi. Urządzenie jest przez to kompatybilne z tymi, które do tej pory należały do akcesoriów dedykowanych AK380. Są to moduły AMP, Recorder, stacja dokująca Cradle i CD-Ripper. Ich zakup podnosi jednak wyraźnie koszt gołego odtwarzacza, toteż ostateczną decyzję pozostawiam własnemu sumieniu i poczuciu realnej potrzeby.

Urządzenie podczas pracy zachowuje się bardzo kulturalnie i nie sprawiało mi żadnych problemów. Troszkę się nagrzewa w trakcie działania, ale bardzo daleko mu do jakichkolwiek temperatur bliższych tej, jakie wydziela nasze ciało. Podczas normalnej pracy (odtwarzanie różnorodnych utworów, głośność 50, T8ie MKII w trybie stereo, WiFi i BT wyłączone, sporadyczne wybudzanie ekranu) udało mi się wykręcać na ogół czas ok. 9-10 godzin. Oczywiście będzie on zależny ostatecznie od wielu czynników, włącznie z kondycją ogniwa i użytymi słuchawkami. Tu zapewne miało ono już troszkę „wbite na zegar”, ale wykorzystajmy to na poczet jak największej wierności recenzji z sytuacjami rzeczywistymi wynikającymi z użytkowania sprzętu za tyle pieniędzy w dłuższej perspektywie.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Odtwarzacz był poddany przeze mnie zwyczajowemu profilaktycznemu wygrzewaniu dla przezornych, mimo że przybył jako model testowy. Dlatego też nie zauważyłem jednak żadnych zmian w brzmieniu na przestrzeni trwania sesji odsłuchowej, ale niech formalnościom stanie się zadość.

Aby ocenić jego walory dźwiękowe oraz możliwości klasowe, za konkurencję tym razem robiły cztery odtwarzacze:

 

Tradycyjnie też dopełnieniem było przyrównanie AK300 do jakichś stacjonarnych punktów odniesienia, które powtarzając się co rusz przy każdym odtwarzaczu dodatkowo potwierdzały odbierane przeze mnie cechy akustyczne. Ograniczyłem się tym razem tylko do trzech swoich głównych źródeł/zestawów:

 

Słuchawkami bezpośrednio używanymi w niniejszym teście były:

 

Zakres utworów standardowo już stanowiły pliki o wysokiej kompresji, ale też i formaty bezstratne, głównie FLAC 24/44.1 z wielu gatunków, w tym IDM i elektroakustycznych.

 

Jakość dźwięku

Odtwarzacz strojony jest na jak największą rozdzielczość i naturalność. Oznacza to dobre rozciągnięcie, nieprzesadzony bas, średnicę z dobrym fokusem oraz wypolerowaną górę w kolejności średnica > góra > bas. Scena zróżnicowana w każdą stronę o bardzo dobrych i poprawnych parametrach, zwłaszcza na szerokość.

 

Bas

Dla wszystkich posiadaczy basowych słuchawek, lub najlepiej tych, co do których kontroli można mieć bardzo długą listę życzeń ze strony sprzętu źródłowego, AK300 będzie bardzo dobrym w moim odczuciu rozwiązaniem. Zaskakująco dla mnie, ten odtwarzacz ma świetnie wyważony między różnymi kierunkami i priorytetami bas, nie czyniąc jednym z nich żadnego ze swoich aspektów dominujących i stawiając równoważność w zakresie precyzji, mocy, głębi i strojenia na pierwszym miejscu.

Okazuje się, że jest to strzał w dziesiątkę z takimi słuchawkami, jak MH30 czy T8ie MKII, którym nie jest po drodze z dźwiękiem basowym. Dobrym przykładem są tu odtwarzacze TheBit, a więc Opus 1 i 1LE, mające dodatkowe podkreślenie linii basowej i w ten sposób dające trochę więcej – ale więcej – oddolnego dobra, które takim słuchawkom nie jest do szczęścia potrzebne. Tak samo będzie myślę w przypadku T5p v2, które niedawno testowałem.

O ile będzie to trochę ujmą dla słuchawek basowo anemicznych (Etymotic chociażby, poza modelem XR), AK300 zdecydował zdaje się oddać zdolności decyzyjne samym słuchawkom. Jeśli mają basu tyle, ile ich posiadacz sobie życzy, odtwarzacz nie będzie w to ingerował. Ani jego ilości nie umniejszy, ani nie podkręci. Zaoferuje za to bardzo dobrej jakości parametry na wszystkim, włącznie ze świetną kontrolą. Ta jest chyba w tym wszystkim największym atutem linii basowej Astella.

 

Średnica

Taka jaką lubię, a więc naturalna, rozsądnie bliska, ze świetnym skupieniem, które przemawia do użytkownika i zarówno przybliża clou wydarzeń do niego, jak i pozostawia optymalny margines bezpieczeństwa i wrażenie otoczki dodatkowego oddechu. W skali mikro nie jest aż tak techniczna jak u Opusa i przez to wrażenie płynące z maksymalnej precyzji jest mniejsze, ale nadrabia poczuciem płynności i organiczności, choć ponownie nie tak wielkiej jak w C4 PRO.

To takie dobre, mądre i rozsądne wyważenie wszystkiego w punkcie w założeniu najwygodniejszym dla użytkownika i jego sprzętu, bez względu na jego realne wymagania. Te tylko w formie skrajnej nie byłyby moim zdaniem spełnione przez AK300, a więc albo na maksymalną bliskość (a’la prezentacja STAXa), albo dystans (a’la NightHawki). Oczywiście nie umyka mi fakt, że przyrównałem odtwarzacz do słuchawek, ale chodzi tu o wskazanie pewnego wektora, zamysłu, który każdy z wymienionych sprzętów po prostu konsekwentnie realizuje.

 

Góra

Najkrócej mógłbym ją określić jako wydanie a’la Opus 1 (w wersji nielimitowanej, na oprogramowaniu 1.16) ale podniesione na wyższy poziom. AK300 łączy sobie w praktyce dodatkową rozdzielczość sopranową modelu 1 LE ze strojeniem zwykłej jedynki. Dopiero oprogramowanie 2.00.03 przybliża sopran jedynki do LE, choć nie osiąga tego w sposób całościowy – nadal przekaz tkwi gdzieś w połowie drogi. Co by jednak się nie działo, AK300 ze wszystkich odtwarzaczy zagrał sopranem o najwyższym stopniu uszlachetnienia – zaoferowania mieszanki przyjemnego, nieofensywnego strojenia, ze zdolnością tak do zaprezentowania multum detali, jak i wygładzenia korzystnego dla uszu użytkownika i jego muzyki.

Mieszanka wybuchowa bardziej obecna była w Opusach, podczas gdy u Astella wciąż przebijał się bardziej naturalizm i jakoby machnięcie ręką na cały ten spektakl synergiczny. Tu również słuchawki decydują w dużej mierze o tym, jaki będzie finalny kształt uzyskiwanego dźwięku, choć modele faktycznie jasne zachowywały się na AK300 lepiej, kulturalniej, a co dało się odczuć przy odsłuchach długodystansowych. To one lubią właśnie wykazywać różne rzeczy z faktu długości ich trwania – a to czy góra nie męczy, a może bas, a czy sprzęt wygodny, czy przewidywalny etc.

Od razu zaznaczam, gdyż pewnie wywołałem swoim opisem iskrzenie u niektórych w oczach, że odtwarzacz nie jest z grupy modeli ciepłych. To sprzęt neutralno-naturalny, o lekko „garbatej” krzywej, oddający sporo miejsca na popisy słuchawkom bez specjalnej segregacji, a nie nastawiony na synergię bezpośrednio z jedną z grup. Przesadzonego basu nie wyzeruje kompletnie, ostrej góry nie wygładzi na płasko, jedynie trochę w obu przypadkach pomoże uczynić życie łatwiejszym. A muzykę – przyjemniej spędzonym czasem, niż może do tej pory było dane.

 

Scena

Podchodzi mi tu Bursonami SS V5i. W zasadzie to nie tylko tutaj, ale ogólnie odtwarzacz zdaje się wykazywać ku takiemu modelowi brzmieniowemu wyraźne umizgi. Co to oznacza? Bardzo typowy model sceniczny, który równoważy się w każdym kierunku, ale przez wzgląd na lepszy fokus średnicowy opisywany przeze mnie wcześniej, głębia sceniczna jest nieco zredukowana, tj. nie aż tak doniosła i łatwa w śledzeniu, jak mogłoby się wydawać. Stąd mniej skrępowane zakusy na granie na szerokość.

Mimo to odtwarzacz nie sprawia najmniejszego wrażenia klaustrofobii albo pójścia na łatwiznę, a bardziej na ponownie rozsądny kompromis między dostarczeniem słuchaczowi dźwięku tak samo intymnego, jak i przestrzennego. Przypomnę, że nawet Lambdy nie miały sceny rozpasanej objętościowo, za to kapitalny fokus i obłędną holografię. HD800 z kolei ogromną objętość i świetną precyzję, ale kosztem skupienia na wokalizie i podwyższonej dyfuzji. Astell mądrze więc postępuje, próbując łączyć jedno z drugim niczym ogień z wodą.

W ten sposób scena staje się kolejnym elementem, który ma szansę zaspokoić ogromną ilość oczekiwań o przeróżnych priorytetach. Jeszcze się bowiem taki nie narodził, który by wszystkim dogodził. Opus 1 LE na ten przykład nieco mniejszy nacisk kładzie na skupienie się na środku, a bardziej na faktycznym osiągnięciu optymalizacji scenicznej we wszystkie strony. I to też jest na swój sposób podejście słuszne, mające swoje pełnoprawne zastosowania w wielu sytuacjach.

 

Ze wzmacniaczem AMP380

Wraz z samym odtwarzaczem, podesłany został mi również dodatkowy wzmacniacz. W niniejszej recenzji jest to bardziej dodatek sparowany z samym odtwarzaczem dla czystej ciekawości, zwłaszcza że wzmacniacz AMP380 nie jest akcesorium przeznaczonym bezpośrednio do tego modelu odtwarzacza, a na co zresztą wskazuje numeracja. Mimo to jest możliwe korzystanie z niego przez posiadaczy modeli AK380, AK320 i właśnie AK300.

Nowy przepis na kanapki. Te dedykowane sobie rzecz jasna.

Posiada własną baterię i może być ładowany jednocześnie z samym odtwarzaczem. Aktywuje się je poprzez odpowiednie menu w odtwarzaczu, dezaktywując w ten sposób wyjście właśnie tego drugiego.

Po złączeniu otrzymujemy takie cudo. Ciężkie i bardzo poważne.

Sprzęt ma bardzo gustownie wbudowaną diodę (którą można wyłączyć), komplet gniazd SE+BAL tak jak sam odtwarzacz, a także własną antenę, wzmacniającą sygnał komunikacji bezprzewodowej. Całość stylizowana jest tak samo i wykonana z tych samych materiałów, nawet kształt z grubsza do siebie pasuje, także w życiu nie powiedzielibyśmy, że jedno i drugie urządzenie pochodzi z osobnych serii. Moim zdaniem jest to bardzo dobre posunięcie.

Wzornictwo pasuje do siebie idealnie. Kształt - prawie. Widać, że AMP380 pasuje w 100% AK380.

Z perspektywy T8ie dodatkowy moduł wzmacniający w zakresie jakości dźwięku wprowadza większą dynamikę i werwę na basie, a przynajmniej tyle z rzeczy słyszalnych w pierwszej chwili. Delikatnie zwiększa się jeszcze detaliczność, ale jest to już rzecz trudniejsza do wychwycenia. AMP380 przypomina jednak o tym, dlaczego T8ie nie potrzebują takowego do szczęścia: pojawia się delikatny szum w tle. Wrażenie jednak miałem ogólnie takie, że tak skręcony (dosłownie – za pomocą małej śrubki) duet kroczy śmielej w stronę sygnatury Opusa #1.

Dla pokrętła stwarza się naturalna niecka.

Wzmacniacz po aktywacji świeci niebieską diodą LED. Można ją wyłączyć z poziomu odtwarzacza.

Użycie pełnowymiarowych słuchawek potwierdziło, że sprzęt ten faktycznie i jednoznacznie dodaje dynamiki na basie. AMP380 wrzucony został bowiem przeze mnie na bardzo głęboką wodę w postaci AKG K240 DF. Mało które słuchawki są tak wulgarne i bezczelne w swoich właściwościach basowych w oparciu o moc, co DFy. Także sprzęt na taką okoliczność zdaje się, że wręcz idealny.

Brzmienie z pełnowymiarowymi słuchawkami preferuję tym samym z AMP380, ponieważ jak pisałem dodaje pewnej pozytywnej werwy całościowej oraz wibracji w dźwięku, ale też są to zmiany stosunkowo skromne w skali obserwacji. Różnica nie sprowadza się tu do rangi kontrastu między dniem i nocą, a bardziej pewnego „rozszerzenia” spektrum samego odtwarzacza. Mogę na razie podejrzewać tylko, że kierunek zmian będzie podobny w przypadku innych modeli AK kompatybilnych z tym wzmacniaczem.

Nie widać tego na zdjęciu, ale wyświetlacz ma przyjemną, ciepławą barwę.

Co ciekawe różnica w głośności między gniazdem własnym AK300 a wyjściem wzmacniacza jest niewielka w trybie Low gain. W trybie High gain też nie rośnie nagle diametralnie wyżej. Przy T8ie MKII poziom głośności oscylował w okolicach 50-40. Dla DFów było to już 130-110. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że AK300+AMP380 w duecie oferują możliwości napędowe przynajmniej na takiej samej płaszczyźnie, jak Opusy, choć nie manifestowało się to w głośności, a bardziej dynamice. Taktycznie na jego tle wypada jednak rozdanie kart przy słuchawkach takich jak wspomniane T8ie. Zawsze to lepiej mieć dwa wyjścia i dwie sygnatury, w myśl powiedzenia „double the gun, double the fun”. Oczywiście wcześniej godząc się na wspomniany wzrost kosztów tak stworzonej kanapki. Znacznie tańszym rozwiązaniem może być tu chodzący zapewne niektórym czytelnikom już po głowie Aune B1, ale też będzie to tonalnie nieco inne wyjście z sytuacji, bardziej wzmacniające naturalne cechy AK300 niż uzupełniające i rozszerzające obszary, w których 300-tka nie kładzie aż tak dużego i jednoznacznego nacisku. A także dobrowolne pozbawienie się opcji pracy z poziomu samego odtwarzacza, ładowania wspólnego oraz balansu, a to już realna strata użytkowa.

 

Różnice między SE i BAL

Korzystając z T8ie i faktu, że słuchawki te dostarczane są z dedykowanym okablowaniem zarówno pod klasyczne odtwarzacze z wyjściem stereo, jak i zbalansowanym 2,5mm takim jak recenzowana 300-tka, sprawdziłem różnice brzmieniowe względem jednego i drugiego wyjścia.

Zestaw wyjść jest praktycznie ten sam co w odtwarzaczu. Tamte zaś dezaktywują się.

Posiłkując się od razu również obydwoma Opusami #1, wyszło mi praktycznie za każdym razem, że różnica sprowadzała się do nieco lepszej separacji i wrażenia przestrzenności. Zmiany – również każdorazowo – były jednoznacznie korzystne, chyba że ktoś bardzo lubi natywny fokus na średnicy kosztem holograficzności przekazu. Może być to pozytywnie odebrane zwłaszcza w takich słuchawkach jak EarSonics S-EM6, które mają w sobie już natywnie całkiem dużo przestrzenności w średnicy i nieco lepiej łapią synergię tam, gdzie fokus mimo wszystko jest utrzymany.

Powtarzalność obserwacji notowana z innymi odtwarzaczami wykluczyła ponadto, że są one spowodowane konkretnymi układami i sygnaturą prezentowaną przez Astella. Koreluje to także mniej więcej z tym, co dawało się usłyszeć na Matriksie HPA-3B po balansie z Aune S16 i również Matriksowego Quattro II. Należy przy tym pamiętać, że nie jest to rozwiązanie na źle grające słuchawki lub brak synergii. Jeśli oba komponenty należycie dogadają się w stereo, dopiero wtedy moim zdaniem jest sens wkraczania w dodatkowe koszty związane z sygnałem zbalansowanym.

 

Całokształt

Bardzo długo zastanawiałem się, dlaczego AK300 tak bardzo mi się spodobał mimo faktu, że nie do końca rozumiem politykę cenową tego producenta w stosunku do swoich droższych wyrobów. Wyszło mi, że najprawdopodobniej sekret tkwi w przytaczanym już podobieństwie do Bursonów V5i, które osobiście lubię i używam, mimo pewnych uwag rodzących się gdy paruję z nimi zwłaszcza chudsze basowo z posiadanych przeze mnie par. Możliwe też, że wśród analogii znalazłby się też Soloist SL MKII. W obu urządzeniach bardzo do gustu podchodzi mi zachowanie się średnicy oraz wygładzona góra. Coś w ten sam deseń pichci AK300 i zwłaszcza w porównaniach z również cenionym oraz pozytywnie zrecenzowanym OPUSem 1.

Astell daje po prostu normalny i naturalny dźwięk bez udziwnień. Zwyczajny-niezwyczajny, taki jaki powinien być, nie rzucający się w uszy niczym szczególnym na pierwszy ich rzut, po czym uderzający na dłuższej mecie realizmem oraz elementarną jakością. W większości porównań moją uwagę zwracała najczęściej rozdzielczość góry i nad tym konkretnym aspektem skupiałem się w analizie brzmieniowej. To dlatego znacznie częściej sięgałem po 300-tkę niż którykolwiek z pozostałych odtwarzaczy. Tym samym wybrałbym go jako swój własny odtwarzacz w przedziale cenowym do 4000 zł, nawet mimo faktu że C4 PRO ma trochę więcej od niego organiczności i bardziej pasuje do słuchawek pełnowymiarowych, które u mnie bardzo mocno dominują.

AK300 nie tylko jednak gra nie gorzej, ale dosłownie dewastuje go w kwestii możliwości: obsługi plików, szybkości działania, responsywności. C4 PRO był po prostu zbyt toporny w użyciu, nawet bardziej niż C200, dlatego notorycznie odtwarzacze te jeśli już polecałem, czy wciąż polecam, to z mocnym zastrzeżeniem, że oprogramowanie galopuje gdzieś tam z tyłu peletonu.

Choć o Astellu można byłoby powiedzieć więcej, wydaje mi się, że dosyć skutecznie uchwyciłem jego sedno w tej recenzji. Sprzęt przede wszystkim zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie swoim dźwiękiem. Spodziewałem się sztuczności i egzaltacji pseudo-audiofilskiej na miarę odczuć z Ultrasone Edition 5 LE, a tymczasem proszę, jest dostojnie, czysto, rozdzielczo i z naturalnym strojeniem bez pajacowania i nachalności, a tym samym celowego wystawiania głowy na odstrzał potencjalnej krytyki. Zarówno subiektywnie, jak i obiektywnie, trudno jest mi AK300 cokolwiek złego zarzucić, zwłaszcza w kategoriach uniwersalnych, gdy usuniemy z równania synergię z konkretnymi słuchawkami. Ale nawet i tu margines możliwych zakończonych sukcesem połączeń jest całkiem spory. Na tyle, że aż uspokajający.

Ostatecznie sprzęt sprawił małą niespodziankę swoim brzmieniem.

Dla kogo sprzęt ten jest kierowany? Myślę, że dla osób wysoce zadowolonych ze swoich słuchawek i chcących – tak jak w przypadku Opusa – znaleźć sobie przenośną alternatywę zawierającą w ramach jednego urządzenia multum innych. Sprzęt ma na tyle możliwości i zastosowań, że w ramach swojej wcale nie małej przecież ceny, jest w stanie dosyć skutecznie wybronić się na opłacalności (a to przecież Astell). Ponieważ nie dane mi było zapoznać się jeszcze z resztą oferty tego producenta, bardzo mocno powstrzymuję się od porównań i umiejscawiania AK300 w ramach tej perspektywy względem reszty modeli AK, ale mam wrażenie, że bez względu na wszystko, sprzęt ten utrzymałby się w tym zakresie spokojnie. Na tyle, że nie widziałbym specjalnych przeciwwskazań, aby kupić go również i dla siebie, gdybym miał takową potrzebę i zastosowanie, zwłaszcza w ramach komunikacji bezprzewodowej.

Brzmieniowo bardzo trudno jest mi coś obiektywnie temu odtwarzaczowi zarzucić. Gdybym miał się czepiać na siłę, może najwyżej nieco słabszy wydźwięk basu, ale wtedy miałby on znów te same problemy, co inne odtwarzacze z tak czułymi słuchawkami, jak T8ie MKII czy T5p v2. Do tego grona zaliczyć można byłoby zapewne jeszcze i MEZE 99 Classic oraz Dharmy D1000. AK300 za dużo by na takim moim życzeniu stracił, także tak, jak jest teraz, pozostawiłbym w niezmienionej formie.

 

Podsumowanie

Astell & Kern znany jest ze stosunkowo frywolnej polityki cenowej swoich odtwarzaczy, ale wydaje mi się, że nawet zatwardziali krytycy w mniejszym bądź większym stopniu przyznają: AK300 zapowiada się bardzo ciekawie. Sprzęt wypadł zaskakująco pozytywnie, tak w sferze użytkowej, jak i jakości dźwięku. Ta okazała się być trochę lepsza od chwalonego przeze mnie Opusa #1, w paru miejscach inna, ale pasująca zwłaszcza do bardzo czułych modeli słuchawek, którym należy stworzyć bardzo dokładne warunki pracy. Przewyższa go jednak wyposażeniem w dodatkowe funkcje komunikacji bezprzewodowej, a co automatycznie usprawiedliwia dużą część różnicy cenowej między nimi.

Czy AK300 ma jakieś wady? Poza ceną, która może mimo wszystko nadal miejscami być dla niektórych użytkowników przeszkodą, ostatecznie najbardziej denerwowało mnie chyba tylko umiejscowienie pokrętła, które bez połączenia z AMP380 lub bez założonego pokrowca notorycznie trącałem i zmieniałem sobie głośność (a co przy czułych dokanałówkach jest czasami dosyć ryzykowne). Znacznie lepiej było mi z nim żyć podczas sparowania z AMP380, bowiem znajdowało się ono w naturalnie stworzonej w ten sposób niecce. Uwagę zwraca też tylko jeden slot na kartę pamięci oraz kanciaste kształty, które zwłaszcza na rogach urządzenia mogą być trochę dziwnym doznaniem podczas trzymania w rękach. Ale na tym koniec. Wszystko inne? Jak dla mnie pełna satysfakcja, gdybym miał postawić się w roli jego użytkownika.

Bardzo fajnie brzmieniowo wypadło również wspomniane połączenie z AMP380 i jeśli jest okazja do posłuchania obu urządzeń – zachęcam. Aczkolwiek opłacalność takiego duetu jest już sprawą po staremu kontrowersyjną i rywalizującą z droższymi urządzeniami nie będącymi tak ciężkimi, zintegrowanymi kanapkami. Niemniej sam odtwarzacz myślę, że przy takim poziomie, jaki zaprezentował, mogę nagrodzić wyróżnieniem odzwierciedlającym całą przyjemność, jaką dał mi podczas długiego czasu spędzonego u mnie na warsztacie.

 

 

Odtwarzacz jest do nabycia na dzień pisania recenzji w cenie 3 999 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • bardzo solidnie wykonane i z użyciem porządnych materiałów
  • należycie wyposażony w dodatkowe akcesoria
  • możliwość wygodnego parowania z firmowymi przystawkami (modułami)
  • wygodna i intuicyjna obsługa dotykiem
  • wbudowane 64 GB pamięci
  • wyjście zbalansowane 2,5 mm, optyczne i rozbudowane możliwości bezprzewodowe
  • automatyczna aktualizacja FW po WiFi
  • wsparcie dla aplikacji Tidal
  • możliwość pracy jako DAC USB
  • mnogość formatów audio i absolutnie spektakularnie rozbudowany equalizer graficzno-parametryczny
  • bardzo dojrzałe i rozdzielcze brzmienie o dużej naturalności
  • bardzo dobra kontrola basu oraz ładnie czarne tło
  • świetne efekty z czułymi i basowymi słuchawkami o bardzo dużej wydajności

Wady:

  • kanciaste kształty mogą przeszkadzać jeśli nie używamy go w etui
  • tylko jeden slot na kartę pamięci z obsługą do 128 GB i dość głębokim osadzeniem
  • pokrętło łatwo trącić i zmienić niechcący głośność, jeśli odtwarzacz nie jest w etui lub sparowany np. z AMP380
  • DSD nie jest tu do końca natywne
  • wyjście optyczne nie działa w trybie DAC USB
  • wcale nietanie moduły dodatkowe

 

Serdeczne podziękowania za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

11 komentarzy

  1. Czekałem na tę recenzję i absolutnie nie zawiodłem się informacjami jakie dzięki niej otrzymałem.

    Spodziewałem się, że gro tekstu będzie dotyczyć combo, a tymczasem jest dokładnie na odwrót, czyli tak jak tego chciałem 🙂 Zapytać jednak muszę. Czy po balansie na czulszych słuchawkach słychać jakieś szumy i trzaski na samym odtwarzaczu bez DAPa? Pytanie zrodziło się stąd, że ostatnio usłyszałem opinię, iż Ak3xx mają „skopane” wyjście zbalansowane, a dla mnie jest to jeden z priorytetów przy wyborze nowego odtwarzacza mającego zastąpić w niedalekiej przyszłości Pioneera XDP-100R.

    • Miło słyszeć Panie Damianie,

      Lubię skupiać się na clou, także opcjonalne przystawki potraktowałem zgodnie z ich rolą. Sam odtwarzacz jest jednakże DAPem, także być może miał Pan na myśli wzmacniacz. O szumie z perspektywy bardzo jakby nie patrzeć czułych T8ie pisałem w recenzji, ale nie miałem żadnych problemów z trzaskami w sztuce, która została mi podesłana, również na wzmacniaczu.

    • To są właśnie efekty pisania w pośpiechu, kiedy jeszcze trzeba zweryfikować konto… Chodziło mi oczywiście o sam DAP bez AMPa. Niemniej AK300 wyrasta na ciekawego gracza i trzeba będzie zorganizować jakieś odsłuchy celem sprawdzenia, czy warto zmieniać odtwarzacz 🙂

    • Nie ma problemu Panie Damianie. Gdy puszczałem recenzje W1000Z i MH30 też roiło się w nich od błędów spowodowanych pisaniem o bardzo nieludzkich porach, także komentarz przy tym to naprawdę detal :). Poza tym niedługo być może zrezygnuję z systemu Disqus i wrócę na standardowe komentarze WordPressowe, jako że na siłę zaczynają wrzucać użytkownikom nachalne reklamy (od razu uspokoję – wszystkie komentarze będą w 100% zachowane).

      Zależy jaką receptę końcową chciałby Pan osiągnąć i z jakimi słuchawkami. AK300 na pewno nie jest odpowiedzią ostateczną i receptą na każdą synergię, dlatego starałem się bardzo mocno określić w recenzji w jakich warunkach ma szansę sprawdzić się najlepiej. Nie miałem niestety przyjemności z XDP-100R, ale z tego co wiem to gra on równo i z tendencją do jasności. Będzie to inny sposób grania niż AK300, także warto rozważyć wyprawę do jednego ze sklepów audio w celu odsłuchu na miejscu, aby przekonać się samemu tak do wyjścia BAL, jak i ogólnie jakości dźwięku i synergii. Według mnie raczej Opus #2 byłby tu na miejscu, ale to już spore pieniądze, chyba że trafi się jakiś preorder u dystrybutora, potestówka albo okazjonalna promocja. W jego recenzji również zawarłem sporo porównań i wskazówek do AK300, także warto myślę również i tam zajrzeć.

  2. Powiem tak AK300 słucham już parę godzin i niestety brakuje mi w nim pełnoformatowości, większej sceny i wybrzmiewania zdecydowanie. No i chyba będę musiał szukać dalej :/. Stacjonarnie będę i już właściwie używam Questyle’a cma400i.
    Podobno AK Kann mógłby być dla mnie, za parę dni może będę mieć okazję posłuchać abo i porównać.

    • Acha, do słuchawek głównie Sonorous 6 i jeszcze mam np. i czasem używam HE400S.

    • By nie było – uważam, że AK300 bije Questyle’a QP2R – zauważalnie dosyć, bo jest wierny mam wrażenie.., ale na pewno nie Questyle’a cma400i stacjonarnego (który podobno czaruje, ale robi to b. umiejętnie jeśli już nawet).. DX200 to żadną konkurencją nie jest, a w Cowonie P1 to dźwięk mi zbyt pływa jakby i coś z tą dynamiką i tempem mi nie brzmi.. AK70 nie ta liga jakości, ale i cena niższa, ale to dla mnie też już nie gra. AK300 zaś z AMP-em dostaje na pewno b. dużego kopa, ale nadal pewnych cech „wielkości” nazwijmy to czuję mi w nim brak, ale mam z AMP-em zestaw na testy, więc wsłucham się jeszcze.

    • AK300 to układ grający w bardzo konkretny sposób i mający swoje zarówno mocne, jak i słabe strony. Nie wszystkie słuchawki łapią z nim bezwzględną synergię, nie wszystkie też gusta jest w stanie zaspokoić. Analogicznie rzecz ma się np. z Shanlingiem M1, który jest dla mnie wielokrotnie tańszym (i naturalnie słabszym) substytutem. Niemniej większość odtwarzaczy przenośnych będzie miała mniejsze często szczęście rywalizować z pełnowymiarowym torem stacjonarnym.

      Być może zadziwię Pana, ale z nas dwóch w tej chwili to Pan ma większe możliwości odsłuchowe niż ja w zakresie porównań do KANNa. Nie spodziewam się bowiem abym otrzymał go w najbliższym czasie na testy, jeśli w ogóle. Oczywiście jeśli jednak nadarzyłaby się taka okazja, zapewne zaowocowałaby pełnowymiarową recenzją. A tak niestety nie mam możliwości pomóc w dylematach.

  3. Dziękuję bardzo za opinię panie Jakubie. Pierwsze zdanie oddaje chyba to co myślę o AK300 – ma zalety (dla mnie np. dosyć wierne granie), ale ma i wady, które ciężko mi łyknąć – jednak brakuje tu rozmachu, sceny, wielkości dźwięku i jego formatu, ale pewnie i finezji i wyrafinowania i to brakuje przez duże B… I to wszystko mowa o połączeniu z AMP-em, bo bez niego jest dla mnie za słabo.. – brak prądu czuć, wszystko się rozłazi, nachodzi na siebie i brakuje temu życia (czasami dźwięk jest martwy wręcz) i nie brzmi to dla mnie dobrze w ogóle, a z kolei z AMP-em średnio (w ogóle nieopłacalny) jest to zestaw i nie bierze mnie i nie jest warte swojej ceny rynkowej absolutnie – a na pewno porównując pewnie z odpowiednikiem cenowym w stacjonarnym sprzęcie, bo Questyle cma400i za ok. połowę ceny tego miażdży ten zestaw – wszystko jest tam większe (…)
    AK300 to niższa liga i tyle, inna – niższa kategoria, dla mnie nie do zaakceptowania… Czuję rozczarowanie i to duże..
    I w sumie jeśli AK Kann nie brzmi jakoś wyraźnie lepiej – bardziej stacjonarnie, z pełnym dźwiękiem i prawdziwym rozmachem, sceną, przestrzenią i „pełną gębą”, to zastanawiam się w ogóle nad kupowaniem przenośnego DAP-a, bo na pewno nie zamierzam wydawać na DAP-a 8-10 tys. złotych..
    I to nie jest na zasadzie – o przyczepię się do tego czy tamtego, ale akceptowania jakiegoś brzmienia/prezentacji muzyki albo nie.. z Questyle cma400i nie mam tego problemu i mało co analizuję – słucham i jest fajnie. I gdy przechodzę potem na AK300 to mówię: „Nie, to nie gra, dźwięk jest mały, scena mała, wydźwięk malutki i nie ma czym cieszyć ucha”.

    • Najwyżej zrezygnuję może ze sprzętu mobilnego, bo może w sprzęcie mobilnym w normalnej cenie tego o czym piszę nie da się uzyskać, a może i ogólnie. I jeszcze kwestia napędzenia, mało które DAP-y chyba mają dość mocy, by odpowiednio wysterować słuchawki..
      Więc może powinienem patrzeć na sprzęt mobilny innymi kategoriami. Szkoda, że moje ucho tego nie zrobi.

  4. Dobry wieczór, Panie Jakubie, AK 120 czy 300? Lubię naturalne, muzykalne, lekko ocieplone brzmienie, takie z nutą analogową. Do skompletowania toru posłużą B. T1 V2, na zmianę z dokami S. IE 800. Który z partnerów do tanga będzie odpowiedniejszy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *