Philips Fidelio X2HR to słuchawki doskonale znane w światku budżetowego audio. Wstyd się trochę przyznać, ale dopiero teraz, u schyłku ich dostępności, trafiły w moje ręce, za co bardzo ślicznie dziękuję p. Jakubowi. Ale być może właśnie dlatego tak się stało, że wcześniej szturmem wdarły się na salony i nie potrzebowały dodatkowych recenzji, skoro wszyscy wiedzieli z czym mają styczność. Albo po prostu bano się, że coś pójdzie nie tak i wyjdzie to w pomiarach.
Myślę jednak, że jeśli nawet takie obawy miały miejsce, były kompletnie niepotrzebne. Dobry sprzęt zawsze bowiem obroni się sam, a ja sam uważam siebie jedynie za posłańca dobrych (lub złych) nowin. W przypadku X2HR są to akurat nowiny więcej niż bardzo dobre.
Jakość wykonania i konstrukcja Fidelio X2HR
Słuchawki przychodzą do nas w pudle ze zwykłym wypełnieniem typu PET, ale co do zasady dostatecznie dobrze zabezpieczone do transportu. W zestawie mamy tylko jeden kabel 3,0 m, do którego dołączono odpinany „organizer” oraz nasadzaną przelotkę na duży jack.
Ta ostatnia nie będzie nam w ogóle potrzebna, ponieważ słuchawki są banalnie proste w napędzeniu i nie wymagają niczego specjalnego. Konstrukcja wykonana jest z elementów metalowych i plastiku, ale widać, że ktoś nad projektem trochę czasu spędził.
Pady oraz obicie i opaska pałąka – twardo, bardzo twardo
Obicie pałąka jest wykonane z bardzo sztywnej skóry. Opaskę wykonano z gąbki obszytej siatką kaletniczą oraz materiałem. Jej regulacja jest automatyczna i oparta o dwie gumki ściągające ją na plastikowe języczki. Nie da się niestety tego łatwo zdemontować, jeśli w ogóle. Bok opaski powleczono materiałem gumopodobnym, który niestety w moim egzemplarzu (używka) jest w paru miejscach dyskretnie nadpęknięty. Cóż, nic nie jest wieczne.
Prawdziwym rodzynkiem są jednak pady. Mają dedykowany system zatrzaskowy, a same z siebie wykonane są z weluru. Lubi on strasznie zbierać brud, ale ponad wszystko pady są piekielnie twarde. Mija z tego powodu trochę czasu od założenia (30 – 60 min), zanim uzyska się na nich optymalne parametry dźwiękowe.
Wygoda oraz izolacja
Łatwo przewidzieć, że izolacji nie będziemy mieli jakiejkolwiek. Jest ona po prostu żadna.
Wygoda to z kolei temat trochę dyskusyjny. Na moją głowę pasowały dobrze, ale docisk wynikający z dużej głowy połączony z twardością padów jednak robił swoje. Uszy trochę się grzały, co było nawet miłe z racji pory zimowej, ale spędzenie w nich paru godzin wiązało się z czuciem ich na głowie.
Na mniejszych głowach natomiast myślę, że będzie znacznie lepiej. Tym bardziej, że słuchawki nie posiadają w ogóle możliwości obrotu muszli. Jedyny zakres regulacyjny jest w osi poziomej, ale nie pionowej. Słuchawki próbują wykorzystywać z tego powodu samą swoją konstrukcję opartą na dwóch prętach. Mimo iż są metalowe, mają pewien „flex” i pozwalają na uzyskanie delikatnego kąta nachylenia.
Można było to zrobić lepiej, może nawet drożej, nie obraziłbym się.
Masa słuchawek – nie najmniejsza
Definitywnie czułem za to wagę słuchawek podczas długich sesji odsłuchowych. Słuchawki również negatywnie wpływają przez to na wygodę. Może dlatego producent nie podał wagi na pudełku? W końcu Hifiman również tego nie robi dla THD czy maksymalnego SPL i wszyscy doskonale widzieliśmy czemu.
Odpinane okablowanie – świetne rozwiązanie
Fidelio X2HR posiadają wygodnie odpinany kabel jednostronny. Sam w sobie jest on średnio elastyczny, ponieważ wbito go w ciasny oplot. Strasznie przez to mikrofonuje. U mnie problem nie było, ponieważ – rad nie rad – mam możliwość stworzenia sobie od ręki własny kabel, na którym wszystko to nie występuje.
Dużym plusem jest umieszczenie gniazda na lewej muszli Fidelio X2HR pod kątem. Beyerdynamic w swoich DT1770 i 1990 do dziś się na to nie zdecydował.
Różne rewizje i troszkę historii
Philips swoje słuchawki, z tego co udało mi się pokątnie dowiedzieć, produkował częściowo na pod-zleceniu. Niektóre wypusty były lepsze, inne gorsze. W efekcie może się zdarzyć tak, że mieliśmy styczność z egzemplarzem z tego gorszego wypustu. Takie podejrzenie mam również wobec testowanych sporo czasu temu Philipsów Fidelio X3, które grały po prostu słabo i z pamięci gorzej nawet niż X2HR.
W przypadku Fidelio X2HR, za produkcję odpowiadała przede wszystkim firma Gibson Innovations. Była ona w latach 2014–2018 co ciekawe właścicielem marki Philips Audio, czyli dywizji Philipsa odpowiedzialnej za produkcję tej gałęzi produktów. Gibson Innovations była częścią Gibson Brands, znanej z chociażby z produkcji gitar Gibson. Natomiast sama konstrukcja i projekt modeli Fidelio był wcześniej rozwijany przez inżynierów wewnętrznych Philipsa, zanim Gibson przejął nad wszystkim kontrolę.
Po bankructwie Gibson Innovations w 2018 roku, prawa do marki Philips Audio wróciły do firmy TP Vision, która od tego czasu nadzoruje rozwój i produkcję produktów audio marki Philips, w tym kontynuację linii Fidelio. W przypadku innych modeli słyszałem jeszcze jednym wykonawcy z Hong Kongu, ale nie jest to potwierdzona informacja. A jak wiadomo, bardzo dużą uwagę przykładam do nie bycia kolporterem niesprawdzonych informacji.
Jakość dźwięku Philips Fidelio X2HR
Bez silenia się na wstępy wypalę od razu prosto z mostu: nie ma lepszego strojenia za 350 zł. A przynajmniej mojej skromnej osobie nie jest takowe znane.
Bas
Nie jest przesadnie mocny, ale anemią również bym go nie nazwał. Zamiast tego jest rewelacyjnie wyważony i umiarkowany we wszystkim. W żadnym utworze nie doświadczyłem jego ubytku, ani nadmiaru. Wszystko przez otwartą konstrukcję i welurowe pady, które mimo wszystko będą przepuszczać trochę dźwięku.
Bas ma też to do siebie, że więcej jest tego średnio-niższego, ale z wyraźnym odpustem w subbasie. Daje to uczucie pełnego i przyjemnego, ale nieprzesadzonego jak pisałem basu. Towarzyszy on naszej muzyce, ale nie wysuwa się na przód jak np. w TH616 jako „ten” fundament, na którym wszystko ma być budowane i basta.
Jedyna rzecz, na jaką można jakkolwiek zwrócić uwagę, jest czystość linii basowej. Delikatnie dochodzi do nas lekka matowość tego zakresu. Ale prawdopodobnie gdybym tego nie napisał, część z Was by się nawet tego nie doszukała. Chociaż kto wie. W tej cenie bym jednak odpuścił i Philipsów za to nie ganił. Tym bardziej, że mówimy o padach welurowych, a nie szczelnych skórkach.
Tony średnie
W średnicy też się sporo dzieje ciekawego. O ile sama średnica jest równa i delikatnie tylko opadająca, o tyle na duży plus barwowo pracuje wybicie w 1,67 kHz. Słuchawki brzmią przez to bardziej intymnie, a przełom średnicy i wyższej średnicy jest nam bliższy.
Wokaliści śpiewają pełnym, czystym i świeżym głosem, któremu jakościowo absolutnie nic nie mogę zarzucić. To koncert serwowany nam, dla nas, w głowie, blisko, przed nami. Coś, co osobiście bardzo lubię w słuchawkach jako ogóle. Dlatego także i tu nie mogę doszukać się wobec Fidelio X2HR przywar subiektywnych.
Tony wysokie
Fantastycznie dobrane tak proporcjami, jak i właściwościami. Choć ich THD jest wyższe niż w średnicy, nadal utrzymuje się to na sensownym poziomie, którego nie powstydziłyby się wielokrotnie droższe modele.
Barwowo jest tu po prostu miód i orzeszki. Góra strojona jest świetnie, niczego jej nie brakuje, nic się od niej nie odkleja, nic nie zaczyna szorować po dnie. Jest czytelnie, z detalem, ale przede wszystkim naturalnie i realistycznie. Fidelio X2HR grają wyjątkowo przekonująco i już na tym etapie widać, że przy 3x na „tak”, mamy bardzo dobrego kandydata na tonalną referencję.
Wrażenia sceniczne
Dobra passa w dużej mierze przechodzi również na odczucia sceniczne. Słuchawki grają ponadprzeciętnie dobrze na szerokość i zupełnie akceptowalnie w temacie holografii. Jedynie obiektywnie w zakresie głębi sceny można byłoby mieć jakieś uwagi. Nie każdy lubi wokalistów mieć tak blisko siebie i wolałby trochę więcej efektów w dźwięku.
Tu dobrym rozwiązaniem tego problemu są Audio-Techniki AD500X, które są bardzo podobne do Fidelio X2HR, ale oferują właśnie takie efekty głębi sceny. Odbywa się to jednak trochę kosztem barwy, stąd moje preferencje, aby AD500X mieć założone z przetwornikami nieco bliżej uszu (przesunięcie ku tyłowi). Jest to też od razu podpowiedź, czym zaowocowałaby taka zmiana w Fidelio X2HR.
Dlatego po raz kolejny zostawiłbym Philipsy w spokoju i poza ogólnym „życzeniem”, które znam z innych słuchawek, nie chciałbym tu nic zmieniać. Więcej można tu popsuć niż polepszyć. Tak więc po raz czwarty daję im „fanatykową okejkę”.
Czystość i balans kanałów
Na Fidelio X2HR często narzekano, że słuchawki mogłyby być czystsze. W rzeczywistości w testach pomiarowych wyszło mi, że jedynie do basu można byłoby takową uwagę wystosować. Pozostałe kluczowe zakresy pasma trzymają się poniżej lub na granicy 0,5% THD+N, a w punkcie pomiarowym schodzimy nawet poniżej 0,1%. Jak na 350 zł są to wyniki jak z high-endu.
Balans kanałów również nie jest zły. I to mało powiedziane. Owszem, pełnej perfekcji nie ma, ale jesteśmy jej bardzo blisko. A przypomnę, że to model z kablem jednostronnym. Nawet Beyerdynamic nie był w stanie tego w DT1770 PRO MKII należycie ogarnąć. A tutaj mamy przecież również przetworniki niskoohmowe. Tak więc robota wykonana wybornie po stronie Philipsa.
Mamy więc piątą i szóstą „okejkę”.
Całokształt
Fidelio X2HR robią to, czego wiele słuchawek audiofilskich nie jest w stanie zrobić. I nigdy nie będzie w stanie, ponieważ kierowana jest do zupełnie innego grona odbiorców o odmiennym słuchu. Dosłownie. Natomiast budżetowe X2HR kierowane są do zwykłych użytkowników, często dopiero na początku swojej dźwiękowej drogi.
Fidelio X2HR są dla tych osób, które wymagają od słuchawek absolutnej uniwersalności, bezwzględnej wszechstronności, ale też zakusów do miana sprzętu rzeczywiście Hi-Res. Filozofia Philipsa polega tu na tym bowiem, aby zaoferować maksymalnie naturalne słuchawki z maksymalnie szerokim pasmem przenoszenia. Bez wybić, bez dołków, ma być po ludzku i realistycznie. I to im się udało, choć przy założeniu, że posiadana obecnie rewizja jest tą rzeczywiście finalną.
Bardzo przyjemny i optymalnie dobrany ilościowo bas. Bliski, namiętny i czytelny wokal, który wybrzmiewa do nas, a nie gdzieś głucho w salę. Perfekcyjnie uchwycona barwa sopranu nie mająca ani nic dodane, ani odjęte. Szeroka scena dźwiękowa, nastawiona na klasyczne słuchawkowe portretowanie dźwięku. O dźwięku Philipsów mogę pisać tylko w superlatywach.
Zatem całokształt, jako siódma „okejka”, załatwia nam oficjalnie temat dźwięku.
Budżetowa referencja wszech czasów?
Brzmienie Philipsów po kolei wyczerpuje wszystkie punkty na mojej liście słuchawek idealnych. A po spędzeniu na głowie dłuższej chwili, aż się pady dostosują do głowy, wręcz powiedziałbym referencyjnych. Robią tyle rzeczy dobrze, że trudno jest doszukać się w nich rzeczy złych. Chyba po raz pierwszy, obok paru innych – choć zmodowanych – par słuchawek, mogę mówić o trafieniu strojeniem w punkt.
Oczywiście pewne uwagi nadal będą się utrzymywały. Wszak to budżetówka nie bez powodu. Ale będą to bardziej kwestie życzeniowe i wrzucone do koszyka tego, co spotykamy raczej w słuchawkach o jedno zero więcej. Philipsy Fidelio X2HR grają mi po prostu referencyjnie i lądują przez to w bardzo malutkim koszyku takich modeli. Obok CASE, DT1990 Amiron MOD i LCD-XC 2018 (również po modach), są uważam najbardziej wyrównanymi słuchawkami do muzyki jakie (na ten moment) znam.
Napędzenie i wysterowanie
Słuchawki nie potrzebują żadnych szamańskich obrzędów typu „200 godzin wygrzewania”, „bardzo dokładnie dobrany tor”, „bardzo dokładnie dobrana muzyka”, „nie wolno ich mierzyć”, „nie wolno porównywać z innymi modelami” itd. Nie trzeba z niczym się hamować, limitować, ani też na nic silić. Poza po prostu daniem im się „wgryźć” padami w głowę, więcej nic nie musimy robić. Nie potrzebują też żadnego specjalnego napędu. Polecą z dowolnego sprzętu i jedyne, na co należy zwrócić uwagę, to niska impedancja wyjściowa oraz duża czystość.
Najtańszym dobrym rozwiązaniem jakie mogę polecić, jest np. Tempotec Sonata BHD Pro. Co prawda jest to koszt równy słuchawkom, ale dla symetrystów cenowych mam pewną informację. Otóż jeszcze niedawno Fidelio X2HR latały u nas w kraju po 450-600 zł. A w tym momencie słuchawki na polskim Amazonie chodzą za 350 zł. Ta cena + Sonata = łącznie 700 zł. Za kompletny zestaw.
Jeśli ktoś naprawdę bardzo chce (lub musi) zaoszczędzić, dowolny sensowny dongle na USB-C powinien załatwić mu temat. Będzie dostatecznie czysto i mocno, aby nie poczuć żadnych negatywnych rzeczy w dźwięku. Taniej naprawdę się już chyba nie da.
Podsumowanie
Właściwie na tym etapie recenzję można konkludować jako kompletny szok. Choć Fidelio X2HR nie są mistrzami wygody, a ich konstrukcja wydaje się trochę toporna, brzmieniem i jego stosunkiem do ceny nadrabiają wszystko z nawiązką. Kontynuują w ten sposób świetne wrażenia innych słuchawek uważanych przeze mnie za umowną referencję. I to taką, którą można (jeszcze) kupić za naprawdę śmieszne pieniądze.
Jakość wykonania
Materiały całkiem dobrej jakości, choć plastik głównych muszli jest bardzo podatny na rysy i uszkodzenia. Philips mocno postarał się o design, ale obeszło się bez innych ofiar. W tej cenie w zasadzie nie mam zastrzeżeń jako takich. 10/10
Jakość dźwięku
Za tak śmieszne pieniądze przekraczają wszelkie moje wymagania i oczekiwania. Naprawdę, nie mam uwag innych niż drobne życzeniowe, ale już bez oglądania się na cenę. 10/10
Ergonomia i obsługa
Dopiero tutaj Philipsy dopada ich własna masywność i trochę twarde pady. To one rzutują mocno na czas, jaki możemy w nich spędzić. Docisk do głowy jest wyczuwalny, a twardość i masa w ogóle nie ułatwiają pracy z tym modelem. Do tego brak obracania muszli w osi pionowej, problematyczna wymiana opaski i dedykowane pady. Tak więc odjąć muszę, ale na szczęście rekompensujemy to trochę plusami pokroju łatwości napędzenia czy odpinanego kabla jednostronnego. Dla osoby o mniejszej głowie możliwe, że trzeba będzie dopisać +1 do oceny, niemniej na mojej będzie to „tylko” 7/10. Na szczęście z czasem jest szansa że coś się w konstrukcji „wyrobi” i będzie lepiej.
Sumarycznie
Mimo zastrzeżeń do ergonomii, a co jest zrozumiałe przy większej głowie jak moja, Philips Fidelio X2HR i tak bez żadnego trudu wyszarpały ekstremalnie wysoką notę 9.3/10. Na mniejszych głowach myślę, że problemów będzie jeszcze mniej, więc dla takich użytkowników ocena końcowa byłaby wirtualnie jeszcze wyższa.
Co tu dużo mówić, doskonale wiem już dlaczego tak wiele osób dosłownie zwariowało na punkcie tego modelu. Całkowicie zasłużenie zbierał on pochwały i był stawiany na piedestale jako kwintesencja „tanie a dobre”. I nadal to robi. Dowodem tego jest fakt, że sprzęt został przeze mnie z miejsca odkupiony od Właściciela, aby zasilić w ten sposób kolekcję referencyjnych punktów odniesienia. Takie bowiem jest ich u mnie zastosowanie: ustawianie innych słuchawek do szeregu, a Wam dostarczenie w recenzjach odniesienia, które wiecie jak gra.
Oczywiście mimo uwag odnośnie wygody, jestem zawsze chętny aby je założyć na głowę i posłuchać. Taka okazja może się jednak w przypadku innych użytkowników już nie powtórzyć, ponieważ model ten nie jest już produkowany i za moment ich po prostu nie będzie. Dlatego powiadam: brać póki są i to w tak niskiej cenie.
9.3/10
Na dzień pisania recenzji, Philips Fidelio X2HR w cenie dokładnie 349 zł wciąż są jeszcze dostępne na polskim Amazonie.
Dane techniczne
- Przetworniki: dynamiczne 50 mm, otwarte
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz
- Skuteczność: 100 dB / 1mW
- Impedancja: 30 Ohm
- Maksymalna moc wejściowa: 500 mW
- W zestawie: kabel 3 m, organizer nakablowy, przejściówka na 6,3 mm
Materiały dodatkowe
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-AD500X / ATH-A990Z, AKG K240 DF, Beyerdynamic DT1990 PRO (Amiron MOD), Fostex TH616, Audeze LCD-XC
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX oraz AC2
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Miałem je u siebie, ale zwróciłem. Porównywałem je właśnie z audiotechnikami 500x. Są bardzo duże, pady są twarde, a opaska wykonano z sitaki do plecaka 🙂
Dźwiękowo mi nie podeszły. Miały dziwną prezencję dzwięku z kłującymi wyższymi tonami. Mój słuch przyzwyczajony był wtedy do somików v2. Zdecydowanie wybrałem 500x.
Proszę brać pod uwagę, że X2HR były produkowane łącznie przez chyba 3 podwykonawców. Może zrobię aktualizację w recenzji na ten temat w celach informacyjnych.
Jeśli mnie pamięć nie myli, jak one wychodziły wiele lat temu, to kosztowały 1500zl, czy coś koło tego, więc ta konstrukcja nie jest tak do końca budżetowa. Każdy producent po prostu przestał by to produkować wiele lat temu, a Philips z jakiegoś powodu zdecydował się zjechać z ceny i klepać to dalej. Nie wiem czemu to zrobili, ale dla nas to świetna sprawa, bo dostajemy doskonały produkt w śmiesznej cenie.
Mam je od 3-4 lat do pracy przy komputerze. To moje pierwsze i jak na razie jedyne słuchawki nauszne. Prze pracy, w zapamiętaniu zapominam włączyć muzyki i spostrzegam się dopiero po jakimś czasie, że nic nie gra. Dla mnie bardzo wygodne ale nie mam porównania. Kupiłem na podstawie rankingów cena/jakość z zagranicznych portali. Wykonanie jak za 350 zł bardzo dobre (przynajmniej u mnie). Jeśli chodzi o brzmienie to też mnie zadowala (nie nazwałbym siebie audiofilem), choć przymierzam się do jakiś planarów.
Dzień dobry Panie Jakubie! Mam je od ponad dwóch lat i sprawują się świetnie. Jak dla mnie są mega wygodne i nie czuję ich na głowie, mimo że potrafię w nich spędzić nawet i do 6 godzin. Brzmienie fantastyczne. Słucham wielu gatunków: rock, folk, pop, jazz, blues, new age, ambient, muzyka klasyczna, elektroniczna i w każdym ze wspomnianych gatunków grają bardzo dobrze. Są naprawdę uniwersalne. Kiedy pojawiły się na rynku, ich cena była jak dla mnie zaporowa i nie do przełknięcia. Miałem wtedy już słuchawki Philipsa SHP 9500. Ich recenzja na Pana blogu utwierdziła mnie o słuszności ich zakupu. Ale chciałem mieć drugie słuchawki. Jak zobaczyłem Fidelio X2, to bardzo mi się spodobał ich design, taka klasyczna elegancja bez zbędnych jarmarcznych ozdobników. Przez jakiś czas „chodziły” za mną te słuchawki, ciągle miałem je z tylu głowy. Ale ta cena …. Kupiłem je na Allegro za …. hm … żeby nie skłamać …. 450 zł. Teraz jak Pan pisze są o 100 zł tańsze. Wreszcie doczekałem się recenzji na Pana blogu, bo nie ukrywam, że dziwił mnie brak ich recenzji. Jak zwykle recenzja obszerna i szczegółowa. Malutka moja uwaga: proszę nie używać słowa dywizja tylko dział firmy. Division to dział firmy ale też dzielenie jako jedno z działań matematycznych. Pozdrawiam serdecznie. Niech Pan trzyma poziom tak dalej. 🙂
Dzień dobry. Dziękuję za uwagi i ciepłe słowa. Ukazały się dopiero teraz, ponieważ dopiero teraz ktoś zdecydował się je podesłać. Mój blog jest blogiem niezależnym i rzadko współpracuje z komercyjnymi podmiotami. Teraz zresztą czyni to jeszcze rzadziej, a znacznie częściej zdarza mi się testować sprzęt od osób prywatnych lub kupiony samodzielnie specjalnie na testy. To mówiąc, gdyby podesłał je Pan na testy dwa lata temu, byłaby tu ich recenzja od dwóch lat. 😉 No ale ważne że w końcu się udało, a za co wypada jeszcze raz podziękować p. Jakubowi.
Przecież te słuchawki mają fatalnie zestrojone wysokie tony. One wręcz kują po uszach, niezależnie od użytego źródła. Nie wiem jak tak osłuchany recenzent może rozpływać się nad jakością dźwięku tak przeciętnego modelu. Te słuchawki ze swoim strojeniem nie mają nic wspólnego z referencja…
1. w recenzji zawarte zostały dokładne pomiary dokumentujące jak gra testowany egzemplarz.
2. w recenzji jest zawarty czytelny opis informujący odnośnie różnych rewizji tych słuchawek.
3. w recenzjach zawsze opisuję stan faktyczny, subiektywne odczucia oraz popierające je obiektywne pomiary. Wszystko jest więc bardzo łatwo weryfikowalne na konkretnych egzemplarzach słuchawek.
4. jeśli posiada Pan w swoim odczuciu lepiej grające słuchawki, z wielką chęcią przyjmę je na testy i konfrontację/weryfikację z posiadanym egzemplarzem X2HR. 🙂