Wzmacniacze słuchawkowe to temat szeroki i obejmujący multum urządzeń, z których każdy ma swoje wady i zalety. Producenci prześcigają się w oferowaniu swoich rozwiązań pod przeróżne słuchawki, mając na względzie także kwestie bardziej uniwersalne, łączące się synergicznie z jak największą pulą modeli. Recenzowany tutaj Erzetich Bacillus jest najbardziej podstawowym wzmacniaczem z oferty tego producenta i jednocześnie w swojej cenie wygląda na wyjątkowo wyważony pod wieloma względami komponent audio. Zapewne wynika to z faktu istnienia reszty oferty Erzeticha obejmującej większe i droższe modele, ale tutaj jak zwykle mgła niewiadomej spowija te urządzenia i jedynym sprzętem, jaki udało mi się posłuchać, jest na razie właśnie Bacillus, za którego wypożyczenie bardzo serdecznie dziękuję p. Tomaszowi.
Dane techniczne
- Impedancja słuchawek: 8-600 ohm
- Moc wyjściowa: 181.5 mW (8 ohm) / 161 mW (600 ohm)
- Pasmo przenoszenia: 3 Hz – 500 kHz, -1dB
- THD (1 kHz): 0.0002 %
- IMD: 0.025 %
- Pobór mocy: >3 W
- SNR: >102 dB
- Waga: 850 g
- Cena na dzień pisania recenzji: 2200 zł
Jakość wykonania i konstrukcja
Choć Erzetich kosztuje swoje, przychodzi do nas w bardzo prostym pudełku z praktycznie zerowym wyposażeniem dodatkowym, bo jako sama jednostka + kabel zasilający + instrukcja. W niej najcenniejszymi informacjami są co najwyżej dane techniczne i sugestia, aby dać urządzeniu wygrzać się przez 15 godzin. Z racji że jest to sprzęt używany, procesu tego nie musiałem przechodzić, choć oczywiście w ramach całej recenzji przepracował znacznie więcej.
Sprzęt jest niesamowicie prosty w budowie, skupiając się na bardzo małej ilości złącz. Mamy tu bowiem metalową puszkę z aluminiowym frontem, prosty włącznik hebelkowy z tyłu, jedną parę wejść RCA i wyjście na jack 6,3 mm. Zasilacz na całe szczęście zintegrowano z urządzeniem, co jest bardzo wygodne i pomija w ten sposób konieczność zastosowania „chińskich cegiełek”. Zintegrowane zasilanie daje też z reguły szansę na lepszą jego jakość i tym samym lepszą jakość dźwięku.
Erzetich poszczycić może się bardzo malutką dysproporcją kanałową na początku skali regulacji potencjometru, notując ją jedynie do 5% skali. Poza słuchawkami dokanałowymi nie ma szans, aby normalnemu użytkownikowi normalnych słuchawek w normalnych warunkach to przeszkadzało.
Niestety wzmacniacz ma jedną, zasadniczą wadę – bardzo dużą impedancję wyjściową. Nie wykonuję co prawda takich pomiarów, a wykorzystuję do tego celu własne adaptery IEM-Guard AL35i, które automatycznie dostosowują się do impedancji wyjściowej źródła, ale fakt faktem tłumienie na Erzetichu jest wyraźnie większe niż przy Essence STX, który ma udokumentowane 10 Ohm na wyjściu. AL35i generuje z nich ok. -12.00 dB tłumienia. Erzetich notuje zaś tłumienie przynajmniej -24.00 dB. Zakładam więc, że impedancja wyjściowa Bacillusa wynosi 20+ Ohm. Oznacza to, że wzmacniacz dedykowany jest do słuchawek o konkretnej impedancji. Choć w teście K240 MKII (55 Ohm) nie zwróciły wprost oczywistych błędów w pierwszych chwilach, faktycznie coś mi przeszkadzało w zakresie basu, jakby taka delikatna bułowatość, a co też stało się przyczynkiem do użycia AL35i. Po wsłuchaniu się i potwierdzeniu moich przypuszczeń przez AL35i, mamy zdaje się winowajcę.
Zanim zaczniemy wieszać na Erzetichu psy, pozwolę sobie nieśmiało przypomnieć, że Aune S6 również miało 20 Ohm na wyjściu XLR (10 Ohm dla jack 6,3 mm), zaś taki Burson Conductor V2+, 3 Ohm na wyjściu. Oba urządzenia szumią z czułymi IEMami. Erzetich zaś nie wydaje z siebie żadnego szumu na normalnych (i znacznie większych niż normalne) poziomach głośności jak już pisałem, a ze swoim IEM-Guardem mam tu już w ogóle kompletną ciszę i tylko 1,6 Ohma na wyjściu.
Sęk w tym, że przy Erzetichu – poza tematem impedancji wyjściowej – nie ma potrzeby jego stosowania. W przypadku Aune i Bursona taka potrzeba byłaby słyszalna (szum). Takie filtry, czy to mój czy jakikolwiek inny, stosuje się nie „na pałę”, a w określonych sytuacjach i potrzebach. Czy może po prostu, lub aż, urządzeniach. Nie po to kupuje się takie wzmacniacze, aby je ściągać w dół, choć wciąż może być taki wymóg jak pisałem. Ale wtedy być może lepiej byłoby zainteresować się innym wzmacniaczem lub sprzętem zintegrowanym, który posiada dostatecznie mocne wyjście słuchawkowe, aby konieczność stosowania wzmacniacza zminimalizować lub wprost wykluczyć.
Przykładowo nie zastosowałbym Erzeticha w sytuacji, gdybym posiadał np. Finale z serii Sonorous, przez wzgląd na ich bardzo niską impedancję. Nie zastosowałbym go też do LCD-i3, którym takie urządzenie i o takiej mocy nie jest potrzebne w żadnym wypadku. Ale już przy HD650 bym myślał. Także mierzmy siły na zamiary.
Jakość dźwięku
W odsłuchach Erzetich objawił się jako sprzęt z gatunku – tak, użyję tego nadużytego już niestety wielokrotnie w tym hobby słowa – referencji, ale nie jakościowej, a tonalnej. Nie wiem czemu, ale bardzo mocno kojarzy mi się z HUD-DX1 i kreuje jako przeciwieństwo dla Rhinelandera, choć nie ma ani tej zwiewności pierwszego, ani skonsolidowanego fundamentu drugiego. Niemniej łączy jeden z drugim, czyniąc z siebie sprzęt „naturalnie neutralny”, grający równo i poprawnie, rzetelnie, bez naciskania na jakieś szczególne swoje aspekty i co najwyżej skłaniając się trochę w stronę jasności. Przechylenie nie jest jakieś duże, ale po prostu prędzej widzi mi się ze słuchawkami trochę cieplejszymi niż jaśniejszymi.
Choć na początku wzmacniacz sprawiał mi problem aby dokładnie ująć jego cechy i właściwości (wszystko brzmiało „poprawnie” i „normalnie”), ostatecznie okazał się sprzętem grającym bardzo prosto i z łatwością dając się opisać.
Bas jest serwowany na dobrym poziomie. Konkretny, niczego mu nie brakuje, bowiem łączy w sobie techniczność z nasyceniem. Tak jakby próbował połączyć harmonijnie różne cechy skrajne, tj. technikalia, szybki i krótki bas z tym bardziej pełnym, nasyconym i spowolnionym. W efekcie wychodzi mu to nieźle, optymalnie można powiedzieć.
Średnica jest delikatnie bliższa względem punktu optymalnego. Wzmacniacz ma dobry punkt skupienia na środku, nie utwardza i nie przybliża mocno dźwięku, ale też nie kreuje wrażenia dyfuzji. Bardziej powiedziałbym, że jest to lekkie przesunięcie w stronę bliskości.
Sopran jest także nieco podkreślony, choć podatny na kształtowanie źródłem i kablami. W praktyce jest to na tyle subtelne podkreślenie i jednocześnie na tyle duża podatność (nie jakaś przemożna, ale powiedzmy tak z 50%), że sumarycznie jest to „neutralność ze wskazaniem” na lekką jasność. Wzmacniacz wydaje się być w tym względzie cieplejszy niż np. Aune S6 czy S16, zwłaszcza ten ostatni. Wciąż bazując na pamięci, ale też i bardzo zbliżonym do tego pierwszego strojeniem Essence STX. Czyli znów: neutralność ze wskazaniem.
Scena bardziej eliptyczna niż obła i tak naprawdę chyba tylko tutaj mogę zwrócić uwagę na fakt, że wzmacniacz gorzej radził sobie z przejściem międzyosiowym dźwięku. Mam wrażenie, że wzmacniacz ma pewne ograniczenie w harmonicznych.
Powyższe łączy się z uczuciem pewnej redukcji w dynamice, aczkolwiek ujawnia się ona względem doinwestowanego Aurium. Gdy przywołuję sobie z pamięci np. HPA200, nie byłbym skłonny tej uwagi wypisać z racji sporego (podkreślam: z pamięci) podobieństwa klasowego między tymi urządzeniami. Dlatego też może najbardziej na miejscu byłoby napisać, że o ile oczywiście są lepsi, to finalnie nie jest źle i w tej cenie nawet bardzo dobrze.
Sumarycznie, nie odczułem niedosytu w tej cenie, ale też wzmacniacz nie zakasował rynku i nie przekroczył moich oczekiwań niczym ten mityczny audiofilski czarny koń. Generalnie wszystko jest tu na dobrym poziomie, należycie, odpowiednio, bez krytycznych wad, a ze sporą dozą atutów, jeśli tylko dobierze się tu odpowiednie słuchawki. Jeśli nie, wciąż będzie rzetelnie i równo, ale sprzęt nie będzie po prostu pełnił roli jakkolwiek korekcyjnej. Nawet przy zachowaniu swojej dużej porcji neutralności.
Wspomnę zaś jeszcze o szumie własnym. Nie stwierdziłem takowego i jedynie Etymotic HF2 go wykazały, gdy pokrętło głośności zawędrowało niemal na sam koniec skali. Na standardowych dla mnie poziomach była w tle błoga cisza. To duży plus.
O synergii nadmienię jeszcze parę słów za moment, ale moim zdaniem Erzetich zdecydował się w Bacillusie na najprostszy scenariusz gwarantujący sukces parowania, a więc wspomnianą równość i uniwersalność zastosowań. Drugim scenariuszem mogłoby być nastawienie się na konkretne gamy słuchawkowe i uważam, że to też nie byłoby złe posunięcie. Tak zrobiło iFi Audio ze swoją serią Zen, która bardziej widziała mi się od np. znacznie bardziej neutralnego iDSD Nano Black Label.
W ogóle Bacillus sprawia wrażenie sprzętu takiego dosyć fundamentalnego. Wzmacniacz słuchawkowy ma co do zasady po prostu wzmacniać dźwięk i być jak najbardziej neutralny dla sygnału. Tak byłoby idealnie, ale to wizja utopijna. W praktyce bardzo ciężko jest spotkać wzmacniacz, który zachowywałby się w taki sposób. Producent musi więc skupić się na mniejszych lub większych kompromisach i półśrodkach. Erzetich właśnie takie odczucia u mnie wywołuje, jako sprzęt kompromisowy na wielu płaszczyznach. Dźwiękowo mógłby zrobić tak wiele rzeczy źle, a tymczasem realizuje je przynajmniej dostatecznie dobrze, aby nie być kulą u nogi, a faktycznie sensownym dodatkiem do ustroju.
Szybkie porównania
Z jednej strony swego czasu Soloist SL MKII zrobił na mnie z pamięci lepsze wrażenie ze względu na swoją przyjemną organiczność, ale nie jest już oferowany, więc w cenie 2500 zł przestał być konkurencją jakkolwiek na rynku dla Bacillusa dostępną. Nowsze modele, poczynając od Play, z kolei przewijały się tu i tam w kontekście awaryjności, wymian płytek scalonych itd. Można powiedzieć, że „coś się popsuło” po drodze, niestety. Choć naturalnie do pełnych i w pełni wiarygodnych danych serwisowych dostępu nigdy będzie.
Erzetich nie jest też tak przyjemny w odbiorze – przynajmniej w pierwszym kontakcie – jak Cavalli Tube Hybrid, ale to już nieco inna technologia i do tego opcja tańsza (choć i gorzej wykonana).
Tu z drugiej strony rzetelność dźwięku Bacillusa stawiałbym już wyżej. CTH był bardziej analogowy, może też „brudny” patrząc tylko i wyłącznie na parametr czystości dźwięku. Co prawda bez DACa na pokładzie, ale Bacillus jest też bezwzględnie dla mnie lepszy (znów: czystszy) od Cayina HA-3. Z Cayinem HA-1A można byłoby polemizować, bo jednak jest tam sporo mocy i przyjemność dźwięku, ale znów słyszalny szum własny. Tego Erzetich nie ma.
Ciekawy pojedynek będzie natomiast przy Lucarto HPA200, który ma na pokładzie DACa i jest urządzeniem zdaje się bardziej kompleksowym, ale też 2x droższym i mającym nieco inny rozkład sił. Bacillus dedykowany jest mocniej w stronę słuchawek cieplejszych, podczas gdy HPA200 przeciwnie skłania się w stronę tych jaśniejszych modeli. HD 800 podłączyłbym z większą przyjemnością pod produkt Lucarto, ale już takie MX4 czy może LCD-3 już widziałbym bardziej z Erzeticha.
Niestety nie porównam Erzeticha do Aune S7 PRO. Nie testowałem tej wersji, nie wiem jak gra, toteż co najwyżej można się będzie przyrównać do starej wersji, która nie jest już produkowana, a która z pamięci wydaje się dosyć porównywalną klasowo opcją. Przewagą Erzeticha na pewno jest potencjometr, który nie ma efektu „rozjechania w dwie strony”, typowego dla sprzętu zbalansowanego. Jest też znacznie mniejszy gabarytowo. Z drugiej strony nie jest beneficjentem wspomnianego balansu.
Na koniec zostawiłem porównanie do doinwestowanego Aurium. Przyznam, że nie chce mi się rozbierać całości toru, aby przepiąć się na standardowy zasilacz, fabryczne lampy i szukać jakichś zwykłych kabli RCA, aby wykonać to porównanie na równym gruncie, ale nawet gdybym to uczynił, pojedynek byłby i tak nierówny. Aurium kosztuje obecnie 6000 zł i jest wzmacniaczem hybrydowym. Bacillus tylko 2200 zł i klasycznym modelem solid-state. Dysproporcja byłaby więc nadal wyraźna.
Będąc zasilanym z tego samego źródła przez – nieporównywalnie lepsze w takiej konsekwencji od jakichkolwiek standardowych – kable Signature One, Bacillus przejmuje na siebie częściowo charakter Converto MKII, choć nadal zachowuje się bardziej neutralnie od Aurium. Minimalnie krótszy bas, jaśniejsza góra, mniejsza holografia, gorsza dynamika, gorsze przebiegi międzyosiowe i neutralny ogólny charakter własny – to różnice które udało mi się zaobserwować. Jednocześnie na obronę Erzeticha należy podkreślić fakt, że to, co oferuje, wciąż jest na bardzo dobrym poziomie w kontekście ceny i nie wiem czy nie zaryzykowałbym nawet stwierdzenia, że współczynnik ceny do jakości dźwięku jest tu jednoznacznie korzystniejszy. Aurium jest lepszy, owszem, ale za tą lepszość się płaci, a potem jeszcze inwestuje kolejne środki w ulepszenia, dające znów ową lepszość, ale nadal za dopłatą. W Erzetichu niespecjalnie możemy w cokolwiek zainwestować, najwyżej w kable RCA i może kabel zasilający, jeśli najdzie nas kaprys.
Zastosowania i synergiczność
Poprzedni akapit dosyć akuratnie obejmuje obszar zastosowań Bacillusa. Osobiście najlepiej widziałbym go w koniunkcji z cieplejszymi słuchawkami, ale nie bezwzględnie ciepłymi. Do NightHawków bym go nie wybrał, prawdopodobnie do LCD-X też nie, ale już do takich MX4 znacznie prędzej, a już najlepiej do czegoś w stylu LCD-2 czy też HD 660S. To tylko przykłady, ale jak zawsze chodzi o pokazanie z jakimi słuchawkami sprzęt ten ma szansę się dogadać. Uzyskanie synergii z Erzetichem nie jest trudne, ale wymaga jakiegokolwiek zaznajomienia się ze swoimi słuchawkami i wiedzy jak grają. Dlatego też najlepsze efekty udało mi się uzyskać właśnie z HD 660S, ale też i K240 MKII, czyli najcieplejszymi słuchawkami w moim posiadaniu, ale jeszcze nie aż tak bardzo ciepłymi, aby konieczne było wejście z bardziej specjalistycznym sprzętem.
Identyczną rekomendację stosowałbym przy doborze odpowiedniego DACa. Choć Bacillus przejmuje częściowo charakter źródła, własnym wciąż będzie operował i szybciej zrobimy z niego wzmacniacz jasny niż ciemny. Dlatego też jaśniejsze lub neutralne DACi mogą okazać się ciekawszym rozwiązaniem dla tego urządzenia.
Co do możliwości prądowo-mocowych, HD 800 nie przekroczyły u mnie 20-25% regulacji głośności. K1000 z reguły trzymały się zaś na pułapie ok. 40%. Dla porównania na Aurium było to dla obu par odpowiednio 33% i 55%, na oko oczywiście. Mocy więc na pewno nie zabraknie. Naturalnie z adnotacją, że słucham dosyć cicho i szanuję w ten sposób swoje zdrowie oraz słuch. Osoby z lubością wykonujące ruch obrotowy, z pewnością docenią większy zapas głośności Erzeticha.
Podsumowanie
Wzmacniacz Erzcetich Bacillus na początku okazał się być dla mnie osobiście dosyć trudnym przeciwnikiem, jeśli chodzi o akuratne zdiagnozowanie jego mocnych i słabych stron. Ale tylko na początku. Ostatecznie udało się go wpisać w konkretne ramy i nieocenione okazały się w tym zadaniu jak zwykle HD 800. Wzmacniacz zrobił na mnie sumarycznie wrażenie dosyć dobre i pod koniec odsłuchów lepsze niż na początku. Tak to czasami jest, że od startu nie ma efektu „wow”, ale im dalej w las tym człowiek docenia jego walory i odkrywa silne cechy użytkowe oraz charakteru. Synergia ze słuchawkami i ich wybór okazały się tu kluczowe. Choć ze wszystkimi wzmacniacz o dziwo bardzo dobrze sobie radził, z tymi cieplejszymi było mu bardziej po drodze. Słowo-klucz w jego przypadku to „całkiem”. Wzmacniacz jest całkiem neutralny, całkiem czuły, mający zarówno swoją własną manierę tonalną, jak i czerpiący ją ze źródła pod które jest podłączony. Preferencyjnie sam z siebie z cieplejszymi słuchawkami paruje się w stosunku umownie 60:40 lub przynajmniej 55:45 względem jaśniejszych, ale widać że balans jest tu całkiem dobrze uchwycony.
Ponarzekam sobie w tej cenie na brak większej ilości złącz czy regulowanego poziomu wzmocnienia. Włącznik i jedna para RCA to troszkę takie ledwo minimum. Urządzenie wydaje się przez to „aż za proste” jak na 2200 zł. Niemniej robi lepsze wrażenie niż np. Cayin HA-3, który za dokładnie 2490 zł ma na pokładzie jeszcze DACa i teoretycznie powinien jako pakiet z Erzetichem wygrywać. Ale jeśli miałoby to prowadzić do komplikacji, zwłaszcza takich jak w Cayin’ie, to może i lepiej, że nie zdecydowano się na takie dodatki i postawiono na prostą konstrukcję. Im jest ona prostsza, tym większa szansa na prawdziwość względem sygnału źródłowego i bezawaryjną pracę. Z cech brzmieniowych chyba jedynym punktem zaczepienia będzie dla mnie życzenie, aby przebiegi międzyosiowe były lepiej zaznaczone, choć i tak nie jest tu źle w całościowym rozrachunku.
Czy więc małego Erzeticha można polecić? Na pewno nie do wszystkich scenariuszy, ale do tych cieplejszych słuchawek o większej impedancji myślę, iż warto się nad nim zastanowić, zwłaszcza jeśli pojawia się problem z niedostateczną mocą, a nam zależy na jak najbardziej neutralnym i dokładnym wzmacniaczu słuchawkowym za jakkolwiek rozsądne jeszcze pieniądze. Pod tym względem czytam sobie opisy producenta w instrukcji obsługi i… faktycznie z wieloma rzeczami można się zgodzić. W czasach bełkotliwego marketingu, jakim darzą nas różni producenci, Erzetich jako marka zyskał przez to moją sympatię.
Wzmacniacz Erzetich Bacillus można zakupić na dzień pisania recenzji w cenie 2200 zł.
Zalety:
- ciekawa stylizacja
- prosta konstrukcja bez udziwnień
- brak nawijania makaronu na uszy przez producenta (przynajmniej jeśli chodzi o instrukcję i zawarte w niej opisy)
- sensowna czułość na okablowanie i jakość źródła
- bardzo liniowe i dokładnie granie o dużej neutralności
- dobra uniwersalność i synergia z różnymi słuchawkami
- aczkolwiek wyraźne skłanianie się ku synergii z cieplejszymi modelami o większej ilości ohmów
Wady:
- przejścia międzyosiowe w scenie mogłyby być lepsze
- bardzo oszczędne wyposażenie
- brak dodatków w postaci np. regulowanego poziomu wzmocnienia
- przełącznik umieszczony niewygodnie z tyłu
- duża impedancja wyjściowa
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla p. Tomasza za użyczenie sprzętu do testów.
Systemem odsłuchowym były w tej recenzji:
- Źródło analogowo-cyfrowe: Pathos Converto MKII + Pathos Aurium z lampami 6N23P-EW OC
- Transport cyfrowy: Xonar Essence STX via COAX (Native ASIO)
- Słuchawki: AKG K240 MKII, AKG K1000, Audeze LCD-i3, Audeze LCD-XC, Sennheiser HD800
- Okablowanie: interkonekty zbalansowane Fanatum Emmoni XLR, interkonekty niezbalansowane AF Signature One RCA, interkonekt cyfrowy AF Signature CX (COAX)
- Zasilanie i kondycjonowanie: Lucarto Audio LPS (dla Pathosów), kondycjoner Lucarto Audio KS300