Recenzja Burson Supreme Sound V5 [Archiwalne]

Ze wzmacniaczami operacyjnymi jest często tak, że powodują one kłótnie w dyskusjach. Nie ze względu jak dokładnie zmieniają dźwięk, ale czysto egzystencjalnie – czy w ogóle zmieniają, czy też nie. Pojawiają się tezy, że z jednej strony dramatycznie je zmieniają, z drugiej, że wcale. Prawda jednak jak zawsze leży pośrodku i choć układy te mają faktycznie zauważalny wpływ na brzmienie, nie należy przypisywać im odmieniania tonalności o 180′. Tak samo jak kable winna być to „kropka nad i” i coś, co będzie docierało nam efekt końcowy, aniżeli czyniło go w pełni. Wyjątkiem stanowią sytuacje takie, jak z SC808, gdzie rewelacyjny układ DAC musi pracować z niespecjalnie wyszukanymi układami JRC. Wtedy też zmiany są najbardziej słyszalne i być może to właśnie dzięki temu powstaje taki a nie inny dyskurs. Oliwy do ognia dolewają również kwestie wyższości jednej konstrukcji nad drugą, czyli np. TO99 nad pakietami plastikowymi, ale głównie wyższości modeli dyskretnych nad wszystkimi innymi. Obojętnie kto co nie uważa, mój głos w dyskusji takiej niech zabrany zostanie poprzez warsztat praktyczny – przed Państwem recenzja kolejnego już wzmacniacza dyskretnego: Burson Supreme Sound V5.

UWAGA! Recenzja zawiera subiektywne wrażenia czysto odsłuchowe wzmacniaczy operacyjnych i pochodzi z czasów, w których dopiero nabywałem doświadczenie z tego typu komponentami audio. Nie były przy tej okazji wykonywane żadne pomiary i weryfikacje, które mogłyby na dzień dzisiejszy i przy obecnym stanie mojej wiedzy zwrócić być może kompletnie inne wyniki. Dlatego też przestrzegam, aby nie sugerować się poniższą recenzją archiwalną w perspektywie zakupowej. Niestety nie nadarzyła się dotychczas okazja aby recenzję uzupełnić o dane pomiarowe i nie otrzymałem ponownie odsłuchiwanych kości na testy pomiarowe.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

W cenie 329 zł za sztukę przyznać trzeba, że wzmacniacze są rewelacyjne pod względem konstrukcji i aplikacji. Wyciąga się je bardzo łatwo, wkłada jeszcze łatwiej, a wszystko dzięki wąskiemu profilowi i plastikowej obudowie, pełniącej rolę po części radiatora i namiastki ekranu, ale głównie izolatora. Wzmacniacz nagrzewa się mniej niż np. OPA301b, ale też nie jest to coś, co będzie pozostawało non-stop chłodne. Warto więc, zwłaszcza w przypadku użycia ekstenderów, nie upychać ich po kątach o blisko końcówek mocy lub innych radiatorów.

Burson Supreme Sound V5

Burson Supreme Sound V5

 

Jednocześnie jest to tak prosta konstrukcja dzięki obudowie, że specjalnie nawet nie da się nic powiedzieć o nich bez rozbierania, a czego naturalnie nie mogłem wykonać, aby nie niszczyć układu (obudowy są do postaw przyklejone). Mimo to jednak wzmacniacz po rozebraniu powinien wyglądać następująco:

Burson Supreme Sound V5

 

Wymiarowo wzmacniacz jest naprawdę kompaktowy jak na układy dyskretne. Wysokość co prawda nadal jest duża, bo wynosząca 29 mm, ale obudowa przyjmuje już formę kostki o wymiarach 14,5 mm na szerokość oraz 12,4 mm na głębokość. Ogromnie ułatwia to wszelakie możliwości aplikacyjne.

Supreme Sound V5 występuje w dwóch wersjach: V5-OPA-D oraz V5-OPA-S. Pierwszy jak nietrudno się domyślić jest wersją podwójną (Dual), zaś S jest pojedynczą (Single). SS V5 jest wymienialny z następującymi układami (wg producenta):

Podwójne:
– AD823
– AD823AN
– AD8066
– AD8620
– AD712
– AD827
– BA15532
– C4570
– JRC4558
– JRC4580
– JRC5532
– JRC5532D
– JRC5534
– LF353
– LM4562
– LM833N
– LME49860
– MUSES01
– MUSES02
– MUSES8820
– MUSES8832
– MUSES8920
– NE5532
– NEC4520
– NEC4570
– NJM2068D
– NJM2114
– NJM2214D
– NJM4558
– NJM4558D
– NJM4558P
– NJM4560
– NJM5532
– OP275
– OPA1612
– OPA2132
– OPA2134
– OPA2277PA
– OPA2604
– RC4558D
– RC4558P
– TL052
– TL072

Pojedyncze:
– AD711
– AD797
– AD811
– AD844
– AD8610
– LME49710
– LME49990
– LT1122
– NE5534
– OPA134
– OPA604
– OPA627
– TL071

Warto wspomnieć, że recenzowane wzmacniacze są w wersji V5 i nie mają nic wspólnego z wersją V4 lub V6. Osoby powołujące się na niniejszą recenzję w przypadku np. sprzedaży modeli V6 mogą próbować wprowadzać czytającego w błąd z racji wizualnych podobieństw między tymi układami. Wszelkie rekomendacje, uwagi i dane techniczne, jak również opis brzmienia, dotyczą tylko i wyłącznie kości V5.

 

Jakość dźwięku

Układy testowałem w zasadzie w trzech środowiskach aplikacyjnych przy założeniu jak największego zróżnicowania:
– na karcie dźwiękowej AIM SC808, ponieważ jest to mimo wszystko temat dosyć popularny,
– (już po recenzji) na karcie dźwiękowej Asus Xonar Essence STX,
– DACu zewnętrznym NuForce DAC-80, aby nie mieć wątpliwości co do pracy w takiej roli,
– zbalansowanym wzmacniaczu słuchawkowym Matrix M-Stage HPA-3B, by móc poznać zdolności napędowe także i od tej strony. W roli źródła dla wystąpiły tu Aune S16, wspomniany DAC-80, a także Matrix Quattro II.

W każdym urządzeniu zmiany dźwiękowe były bardzo dobrze słyszalne i powtarzalne w ramach tego, co Supreme Sound V5 są w stanie zaoferować. Największy zysk brzmieniowy w sensie skali zmian w ramach mojej własnej percepcji udało mi się zdiagnozować na karcie dźwiękowej, potem w kolejności wzmacniaczu słuchawkowym i DACu.

Słuchawkami testowymi były w zakresie modeli budżetowych i średnich:
– Superlux HMD660 (ciepłe i basowe)
– AKG K301 (ciepłe i pogłosowe)

W klasie wyższej:
– AKG K400 (neutralno-jasne)
– AKG K500 (basowo-średnicowo-przestrzenne)
– AKG K501 (średnicowo-jasne)

W klasie flagowej:
– ENIGMAcoustic Dharma D1000 (basowe V-przestrzenne)
– AKG K1000 (neutralno-jasno-sceniczne)
– Sennheiser HD800 (neutralno-jasno-sceniczne)

Przy tak bogatej liście słuchawek mogłem bardzo precyzyjnie określić różnice między SS V5 a wieloma innymi układami, jak również od razu zakres elastyczności synergicznej względem konkretnych słuchawek i ich sygnatur. Dharmy i bardzo dobrze znane mi HD800 występowały w roli gościnnej.

 

Burson Supreme Sound V5

 

W pierwszym przypadku wymienionych środowisk aplikacyjnych wynikało to z tego, że układy zastosowane na pokładzie fabrycznego SC808 (JRC4580D) w sposób całkiem znaczny blokują możliwości brzmieniowe tegoż urządzenia i ostatecznie wymiana na niemal przysłowiowe „cokolwiek” skutkować będzie żywą reakcją. Karta posiada zresztą możliwość wymiany trzech układów wzmacniających, toteż przy zastosowaniu dwóch kanałowo umieszczonych SS V5 istnieje szansa na dobranie stopnia buforującego grającego wobec nich komplementarnie i ostatecznie dającego najlepsze w teorii efekty synergiczne już na tym etapie.

Skala zmian obecna we wzmacniaczu słuchawkowym była mniejsza, ale powód takiego stanu rzeczy leży w fakcie oparcia się na konstrukcji wzmacniacza Lehmann Audio Linear, który już na tym etapie ma swoje naleciałości i specyfikę, przez którą trudniej jest się przebić, głównie pewną twardość średnicy, również w sensie scenicznym. Urządzenie pozwala na wymianę tylko dwóch układów (LME49860), toteż każda kość Bursona odpowiadała za jeden kanał. Nie było możliwości uzupełnienia ich o dodatkowe układy wspomagające.

Na ostatnim miejscu była skala zmian zauważona przeze mnie w DACu-80. Nie jest to jednak „wina” SS V5, a bardziej samego urządzenia, które choć reaguje słyszalnie pod względem głębi na zmianę kości (również tylko dwóch, LM4562NA), to jednak już na standardowych fabrycznych notuje kapitalne efekty własne. Mam na ten temat swoją teorię, która zakłada po prostu rzutem na taśmę tzw. „złotą synergię” względem doboru kości podle samego sprzętu. Oznacza to więc tylko tyle, że w przypadku chęci zakupu Bursonów, DAC-80 byłby w zasadzie na samym końcu listy zakupowej i z dużym znakiem zapytania, czy aby na pewno chce mi się z nim bawić, jako że jego tonalność taka jak jest pasuje już idealnie do toru, w którym pracuje (Yamaha M-35, AKG K1000). Sytuacja mogłaby się zmienić na rzecz większej potrzeby dopiero w momencie zastosowania innych modułów systemowych, które faktycznie mogłyby czerpać wyraźnie więcej z obecności Bursonów na pokładzie DACa-80.

Takim komponentem jest np. NuForce HAP-100, który sam przyjąć Bursonów nie może: układy na niskich i średnio-wysokich ustawieniach głośności wyraźnie się wzbudzają i czynią tak również pozostałe układy wylistowane w tej recenzji. Bursony V4 na ten przykład generują w nim stały szum bez względu na to, jakie ustawienie głośności HAP-100 będzie miał dobrane. Podobne zakłócenia, choć występujące tylko w konkretnych miejscach, generują również inne układy scalone, takie jak LME49720 czy JRC5532D. I choć warunkowo można ich jeszcze używać, jedynie układy fabryczne, którymi są MUSESy 8920, zachowują się nienagannie.

Przechodząc więc do konkretów i odpowiedzi na pytanie jak w ogóle gra seria Supreme Sound, jeśli ktoś z Państwa miał kiedykolwiek styczność z układami Bursona z serii 4, może być pewien, że SS V5 stanowić będą znaczący krok do przodu względem poprzedników. Burson gra ogólnie brzmieniem wychodzącym od neutralnych fundamentów i dopiero na tym planie tworzy własny dźwięk – lekko ciepły, ale nie przebasowiony, przyjazny, miły dla ucha i słuchawek. Nie uczyni ze sprzętu jazgotliwego czegoś, co będzie nagle potulne jak baranek, ponieważ żonglerka układami to najczęściej jedynie kosmetyka, ale przekładająca się potem na wyczuwalne zmiany zwłaszcza w dłuższych odsłuchach.

 

Bas

Bardzo mi się podoba, pozytywnie zwracając na siebie uwagę sprężystością i elastycznością. Nie ma tu wyrywania się do przodu, twardości czy też nadmiernej techniczności, ale czysty profesjonalizm w formie świetnej kontroli, o ile słuchawki naturalnie będą w stanie przed nami odkryć wszystkie ich walory.

 

Średnica

Prezentowana jest jako podzakres przestronny, kapitalnie przestrzenny ale wciąż skupiony i nie uciekający nam gdzieś daleko poza horyzont zdarzeń. Daje ogromne pole do zabawy, żadnego zbicia, a zamiast tego fantastyczne ułożenie dźwięków z jednoczesnym zachowaniem wektora zwrotu wszelakich wokali i głosów w stronę słuchacza. Dźwięk nie umyka nam więc w tym względzie, cały czas emanuje angażem, nie pozwala zrzucić z siebie uwagi i sprowadzić do roli albo drugoplanowej, albo wręcz pasażera na gapę.

 

Góra

Jak pisałem na samym początku jest lekko ocieplona, sprzyjająca tym samym raz, że naturalności dźwięku, dwa, braku jakiegokolwiek grzebania w prochu i popiele detaliczności lub efektów stereofonicznych. Bardzo czysto reprodukowane są tu wszelakie dzwonki i dzwoneczki, detale i detaliki, ale wciąż nie na twarz, bez krzyku, bez manifestowania. Sopran jest de facto ciemniejszy od tego, którym szczycą się układy LME49720, LME49860 i LM4562.

 

Scena

To jednak, co mnie wbiło w ziemię, to scena. Układy te dosłownie ujmują głębią, wychyleniem na osi przód-tył. To kopalnia głębinowa w tym względzie i każdy utwór, którym zazwyczaj badam ten aspekt, zwrócił mi dosłownie kapitalne efekty. Holografia Bursonów stoi na wysokim poziomie i jest to poziom wyżej zarówno względem ich własnych wzmacniaczy dyskretnych z serii 4, jak też i wysoce przeze mnie chwalonych OPA301b.

 

Burson Supreme Sound V5

 

Jak na ironię to właśnie w scenie jest jednocześnie największa „wada” tych układów, a dokładniej szerokość. O ile głębia potrafi doprowadzić do opadu szczęki, a objętość i holografia do szczerego zachwytu, tak jednak na szerokość czuć, że do czynienia mamy z „odwróconą elipsą”. Supreme Sound V5 grają bowiem nią w sposób bardzo zbliżony do np. Beyerdynamic T1.2 lub Audeze LCD-X, ale naturalnie w tym konstrukcyjnym znaczeniu. Tam przypomnę słuchawki więcej grały na głębię sceniczną, aniżeli szerokość czy objętość bezwzględną. Tak samo jest w SS V5 i z tego względu najlepsze efekty uzyskać można przy możliwości parowania tych kości z innymi układami, które tak konstruowanej sceny nie mają, ale też same z siebie jej potrzebują. Sumarycznie może to doprowadzić do kapitalnie kompletnej instalacji przestrzennej i fenomenalnego w efekcie dźwięku.

Choć też tak po prawdzie przyznać muszę, że i w ramach konieczności samodzielnego radzenia sobie w danym środowisku aplikacyjnym, SS V5 absolutnie nie wykazywały najmniejszej chęci kapitulacji. Zawsze ujmowały wysoką dynamiką, czystością, jakością oraz właśnie wspomnianą głębią. Szerokość zachowywała się tutaj po prostu należycie i choć nie aż tak spektakularnie jak głębia, zarzucanie SS V5 wąskiego grania byłoby śmiertelnym nadużyciem i oszczerstwem. W wielu sytuacjach kontrast będzie kreowany tu przez samą głębię układów Bursona i jak na ironię działać na ich niekorzyść, ale na szczęście tylko pozornie.

Można więc powiedzieć, że scenicznie SS V5 to stosunkowo dobry układ, ale z gratis dorzuconą spektakularną głębią. Wraz z dynamiką i czystością to ona mnie tutaj najbardziej ujmuje, nie tylko sprawdzając się ze słuchawkami średnicowymi, ale też wszystkimi co bardziej neutralnymi, a więc stawiającymi takim układom brzmieniowym znacznie większe wymagania.

 

Całokształt

Burson wysoko wycenił swoje kości, ale sądząc po tym, w jaki sposób grają i jak zgrabnie zachowują w miarę kompaktowe rozmiary mimo faktu bycia modelami dyskretnymi, poniekąd znajduje to nawet swoje uzasadnienie. Oczywiście zawsze z chęcią przyjąłbym informację o tym, że sprzęt zrobił się tańszy, ponieważ wizja kupna trzech układów (plus dodatkowego ekstendera) do SC808 jest dla mnie niespecjalnie atrakcyjna, choć tu sprawa może być rozwiązana (i w zasadzie powinna być) poprzez zdecydowanie się na mniejszą ilość układów – albo jeden na potrzeby buforowania, albo dwa jako kanałowe. W pierwszym przypadku odpada nam koszt ekstendera, jak też dochodzi szereg kombinacji z innymi, dobrymi kośćmi konwencjonalnymi. Burson gra wtedy rolę uzupełniającą bardziej, aniżeli główne skrzypce. W drugim przypadku – i to jest właśnie opcja przeze mnie rekomendowana – do dwóch kanałowych Bursonów sztukujemy odpowiednio dobrany układ uzupełniający, dający im to, co chcemy, aby zostało wprowadzone do ustroju. Fenomenalnie w tej roli sprawdził się MUSES 8820, a czego zupełnie się przyznam nie spodziewałem. Sumarycznie owszem, nadal balansujemy w zakresie kosztów mocno przekraczających zakup samej karty, ale jeśli wyniki brzmieniowe tak uzyskane bez problemu i żadnych kompleksów przyrównywałem do duetu Matrix Quattro II + HPA-3B po złączach zbalansowanych, to jednak chyba przyzna mi rację większość osób, że skórka może być warta wyprawki.

W przypadku wspomnianego HPA-3B, kości Bursona robią również bardzo dobrą robotę, choć faktycznie przydałby się tu układ mimo wszystko wspomagający. M-Stage zaczyna grać lepszą holografią, głębiej, dynamiczniej, bardziej wielowymiarowo i z lepszą dynamiką. Wciąż jednak słychać w nim stwardnienie średnicy, którą Bursony mocno i tak rozmiękczają, ale mimo to maniera chyba już na zawsze pozostanie manierą. Ponieważ Lehmann nie słynie jako konstrukcja z ogromnych scen, jedynym punktem zaczepienia mojej krytyki będzie szerokość. Poza tym jednak przyznać muszę, że gra to bardzo dobrze. Do kosztów należy doliczyć naturalnie dwa ekstendery.

Również i w DACu-80 obraz brzmieniowy uzupełnia się z zawartym w niniejszej recenzji opisem. Skala zmian jest tu względnie mała, ale nadal pozytywna. Fantastyczna holografia stała się jeszcze nieco bardziej fantastyczna, zaś charakter przetwornika pozostał w dużej mierze niezmieniony. Również i zawężenie sceny na szerokość znacznie trudniej się przebija do świadomości. Można więc powiedzieć, że zakup Bursonów byłby tu przysłowiową „kropką nad i”, aniżeli rewolucją na miarę opisywanego wyżej Matrixa. Także i tu do kosztów trzeba zaliczyć dwa ekstendery.

Nie we wszystkich jednak środowiskach aplikacyjnych układy Bursona sprawdzą się idealnie. Nie były bowiem projektowane do pracy bez jakiegokolwiek gaina i muszą mieć niestety wspomniany stopień podbicia większy, niż zero. Jeśli będziemy zmuszali je do działania pod ustawieniem Unity Gain, najprawdopodobniej kości zaczną nam się wzbudzać. Przykładem takich urządzeń są np. DACi marki LKS, także warto na koniec myślę o tym pamiętać. W moim przypadku na szczęście na żadnym sprzęcie nie było żadnego problemu, ale użytkownicy sprzętu LKS zgłaszali palenie się układów, najprawdopodobniej przez znacznie wyższy zakres napięciowy samego urządzenia.

 

Po dłuższym użytkowaniu

Z perspektywy czasu jaki minął od recenzji (kilka ładnych miesięcy), a także migracji ze statusu osoby tylko sprzęt recenzującej na już go posiadającą, nie odnotowałem żadnych nieprzyjemności z tymi układami. Parę miesięcy temu zakupiłem bowiem dwie sztuki modelu V5 z serii przejściowej między rewizją pierwszą a drugą. Mam więc wariant o zwiększonym napięciu pracy (z 15 do 17 V), ale wizualnie taki sam jak pierwsza rewizja (żółte zalanie). Nowsze rewizje mają czarne zalanie wewnętrzne i po tym można je obecnie łatwo poznać. Jest to też obecnie jedyna sprzedawana wersja (recenzja dot. wersji pierwszej).

Na co dzień znalazły swoje zastosowania na kartach SC808 oraz w Xonarze Essence STX, pracujących bardzo blisko różnych kart graficznych, w tym pasywnych i mocno się nagrzewających (typu HD4870) na chłodzeniu Prolimatech MK13 oraz fabrycznym. Bursony służą więc jako element sprzętu testowego wykorzystywanego na co dzień w roli źródła analogowo-cyfrowego dla naprawdę różnego sprzętu marek trzecich, często w cenach wielokrotnie przekraczających wartość samego wzmacniacza operacyjnego.

Z doświadczenia z nimi jako ich posiadacz i użytkownik właśnie z perspektywy sprzętu komputerowego mogę powiedzieć, że z moimi własnymi sztukami nic się nie działo, aczkolwiek mam zachowane elementarne podstawy termoobiegu w obudowie oraz zabezpieczenie w postaci zasilacza awaryjnego UPS, na wszelki wypadek. Takie same zasady wyznaję również w zakresie sprzętu stacjonarnego. Testy termalne ze sprzętem stacjonarnym, również takim mocno się nagrzewającym i dającym wysokie napięcie na kości (np. HPA-3B), też nie wykazały niczego niepokojącego. Żaden z elementów torów testowych nie był nigdy poddawany modyfikacjom przez osoby trzecie. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby uczynić inaczej, ale użytkownik musi mieć wtedy świadomość, że robi to na własne ryzyko i że Bursony również na własne ryzyko będą wtedy w takowe środowisko przeze niego aplikowane.

 

Porównania

vs Burson V4
Obawiam się, że nie ma tu czego porównywać. Dźwięk po zmianie na V4 momentalnie schodzi do parteru. Minimalnie obniża się dynamika i czystość, pozostając jednak wciąż na wysokim poziomie. Brzmienie jednak staje się stosunkowo „zwyczajne” i sprawia wrażenie, jakby było fundamentem V5 bez wszystkich tych cech, które tak wysoko sobie w nim cenię, zwłaszcza tej fenomenalnej głębi sceny.

 

Burson Supreme Sound V5

 

vs AudioFEEL OPA301b
Tu już porównanie jest znacznie bardziej emocjonujące. OPA301b gra od SS V5 mniejszą głębią, ale większą szerokością. Tonalnie jest bardziej agresywny na skrajach, bardziej surowy i z większą werwą, energią. Jest to pochodna tego, że układ pracuje z dużym gainem i nadaje się moim zdaniem lepiej w środowisku wzmacniającym, uzupełniając SS V5 w roli układu bazowego, a nie zastępując. Dlatego też o ile uważam Bursona za bardziej wyszukany układ, nadal dla OPA301b można spokojnie znaleźć świetne zastosowanie.

vs Sparko Labs SS3602
Drogi i posiadający bardzo wysoki gain Sparko okazał się bardziej „fundamentalnym” wzmacniaczem, coś na kształt modelu V4, dającym bardzo równy, liniowy dźwięk o bardzo dużej precyzji i poprawności. Choć na szerokość wykraczał trochę poza scenę V5, definitywnie prezentował mniejszą od niego głębię. W efekcie brzmienie było linearne, obrazowe, dokładne, profesjonalne można byłoby powiedzieć, ale bez eufonii i naturalności V5. Przede wszystkim jednak – bez tak fenomenalnie sprawdzającej się w praktyce holografii. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro Sparko przeznaczony jest z definicji bardziej pod sprzęt studyjny, podczas gdy Burson – audiofilski.

vs Sonic Imagery Labs 994Enh-Ticha
Bardzo podobne rezultaty udało się zaobserwować także przy SILu. To również przedstawiciel kasty układów studyjnych, ponownie z wysokim gainem (oraz ceną), grający najszerzej ze wszystkich tu zaprezentowanych układów, z bliską średnicą, bardzo precyzyjnymi skrajami, ale mniejszym obrazowaniem, dopuszczającym więcej dźwięku z otoczenia aplikacyjnego i dzięki temu lepiej komponującym się z manierą SS V5, jeśli całość ma pracować w duecie lub tercecie. Barwa 994Enh przesuwana jest w sopranie bardziej w stronę nosowości, dając efekt świeższego dźwięku, bardziej doświetlonego i konkretnego, mającego zarówno sporą neutralność i liniowość, jak i energię wraz z efektownością. V5 jest na tle SILa miększy na skrajach i bardziej naturalny, spokojny, z mniejszą szerokością sceny, ale za to znów najlepszą głębią i holografią. Mieszanka obu kości potrafi grać nawet ze słabszym układem DAC na poziomie najlepszych implementacji konwerterów C/A z wysokiej półki.

 

Podsumowanie

Układy Bursona zwracają na siebie uwagę nie tylko formułą wyraźnie odstającą od innych wzmacniaczy dyskretnych, ale i fantastycznym dźwiękiem, będącym na przykładzie innych urządzeń tego producenta kontynuacją bardzo konkretnej i niezwykle wciągającej szkoły grania. Naturalizm, realizm, sceniczność i holografia, przyjemność płynąca z muzyki, podkreślanie emocji bez egzaltacji i sztuczności, to właśnie cechy, jakimi legitymują się te niepozorne, czerwone kości. Zachowując się niczym stymulanty wstrzykujące konkretny dźwięk do wcześniej przygotowanego ustroju, mogą tchnąć naprawdę wiele dobra w już dawno nam znudzone urządzenia, oczywiście jeśli będą zgodnie z ich specyfikacją. W moim przypadku sprawdziły się praktycznie ze wszystkim, ostatecznie lądując w kartach dźwiękowych, ponieważ to im dawały najwięcej od siebie. Gorąco rekomenduję więc sprawdzenie ich sobie czy to ze sprzętem, który w recenzji tej wymieniłem, czy swoim własnym, a jeśli nie mamy pewności co do aplikacji – upewniając się wcześniej w sklepie, że takie połączenie będzie możliwe.

 

 

Wzmacniacze dyskretne Burson Supreme Sound V5 można nabyć w cenach:
325 zł za wersję podwójną (V5-OPA-D, 1 sztuka),
345 zł za pakiet wersji pojedynczych (V5-OPA-S, 2 sztuki),
635 zł za pakiet wersji podwójnych (V5-OPA-D, 2 sztuki).

 

Zalety:

  • świetnie wykonane i dobrane gabarytowo
  • bardzo łatwe i intuicyjne w instalacji, co redukuje możliwość pomyłki lub uszkodzenia
  • w wielu sytuacjach nie wymagają użycia ekstenderów
  • przyjemne neutralno-ciepławe brzmienie
  • wzorowa poprawność, wysoka naturalność i realizm
  • ogromna czystość i dynamika
  • kapitalna głębia sceny
  • fantastyczne jako układy podstawowe / kanałowe w uzupełnieniach z innymi kośćmi

Wady:

  • trochę większa szerokość sceny uczyniłaby z nich prawdopodobnie subiektywnie najlepszy wzmacniacz operacyjny dostępny na rynku
  • ograniczenia aplikacyjne: wymagają jakiegokolwiek gaina i nie mogą pracować w trybie Unity Gain (gain zerowy)
  • potencjalnie duży koszt zakupu gdy wymagane jest więcej układów

 

Serdeczne podziękowania za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

14 komentarzy

  1. Hi, can you please tell me if you replaced power regulators in Matrix M-Stage HPA-3B before installing Burson V5 inside? I’m asking you that because HPA-3B has +/-18V on rails and AFAIK Burson V5 doesn’t really likes voltages higher than +/-15V. Thank you!

    • Hi,

      Matrix HPA-3B was a pure stock unit without any modifications (aside changing OP-AMPs). I didn’t encountered any problems during test procedures on any kind of load or gain setting. Your information is correct though – I’ve heard that too and that Burson is planning to release new revision od their SS V5 with higher voltage tolerance (up to 17V) but honestly, I did not found it as a flaw in their current product at this point.

      Much more dangerous situation would be in 0-gain environment. I’ve read reports about failures and even fire coming from V5 just because gain was close or equal zero. I’ve experienced a failure myself few days ago with third SS V5 in my possession (one channel dead in pure 0-gain device, such as graphic equalizer).

      But since HPA-3B does provide any gain by default, there is nothing to worry about in my opinion. Both SS V5 survived working with max gain setting under K1000 flawlessly for longer sessions, which takes usually over few hours before swapping for another kind of operational amplifiers. There were also no problems with temperatures, but be advised that without DIP8 extenders, you won’t be able to put Matrix’s housing together.

      I hope my answer was in any way helpful.

    • Thank you very much for your answer! I want to try 2 x V5 duals in my HPA-3B, but I will probably change power regulators first to decrease the voltages; it’s kind of expensive equipment after all and I’m a little bit worried. Thank you again, Raul.!

  2. Świetna recenzja Panie Jakubie!

    Narobił mi Pan smaka na zestawik SC808 + V5-OPA-S + MUSES8220 jako bufor, chętnie bym posłuchał jak to gra. Może kiedyś zdecyduję się na takowy setup. Wtedy rozglądałbym się pewnie też przy okazji nad słuchawkami z szerszą sceną niż moje M50x, może DT770/250ohm. Na tą chwilę pobawię się opmap’ami w moim Prodigy Cube. Zakupiłem już polecanego przez Pana LM6172IN, więc niebawem będę testował 🙂

    PS. Miał Pan może do czynienia z takim opmapem: Sonic Imagery Labs 994Enh-Ticha ? W świecie audiofilskim jest stawiany na piedestale, chętnie bym coś poczytał o nim „z pierwszej reki”.

    Pozdrawiam.

    • Witam Panie Dawidzie i dziękuję,

      W miarę możliwości zachęcam. Te układy potrafią naprawdę zrobić duże wrażenie, chociażby głębią sceny czy naturalnością. Jeśli tylko nie będą zbyt jasne, może na DT990/600 Edition warto zwrócić uwagę. Aczkolwiek wybór sprzętu najlepiej jest przedyskutowywać na forum: http://forum.audiofanatyk.pl/ – chociażby z wygody.

      Są mi znane jako świetne układy do aplikacji w środowisku trudnym i o niskim gainie, chyba jako nieliczne, bądź wręcz jedyne z dyskretnych wzmacniaczy operacyjnych. Możliwe, że będę w stanie je przetestować, aczkolwiek wisi nad tym duży znak zapytania. Jeśli już to nastąpi, to za jakiś czas ze względu na niestety sporą kolejkę urządzeń do opisania, jaka zdążyła się spiętrzyć do tej pory.

      Pozdrawiam.

  3. Co Pan myśli o wykorzystaniu Bursonów v5 (za OPA134) w intengrze Aune S16 dla wyjścia słuchawkowego?

    • Aune S16 nie umożliwia wymiany wzmacniaczy operacyjnych. Są one wlutowane na stałe na płytce scalonej urządzenia. Jakiekolwiek manipulacje elektroniką, np. poprzez wylutowanie oryginalnych układów i zastąpienie ich stolikami dla montażu Bursonów, będzie niestety automatycznym naruszeniem gwarancji, a zastosowanie SS V5 w takich warunkach – czynnością wykonywaną w zasadzie w ciemno.

    • Owszem, nie ma. Są potem tylko te zepsute ;). Możliwość przeprowadzenia takiej modyfikacji to jedno – co zresztą widzi Pan na zdjęciu pożyczonym z innego forum moddingowego. Ale pytanie czy jest to dobrze pomierzone? Nie wzbudza się? Wzmacniacze wytrzymują takie warunki pracy? Przypomnę, że SS V5 potrzebują gaina, inaczej potrafią się usmażyć lub wręcz spowodować pożar.

  4. Dzień dobry. Od dzisiaj jestem szczęśliwym posiadaczem Senków HD 650. Czas na wymianę op ampów w SC808. Mógłbyś podpowiedzieć ile czego dokładnie muszę kupić? Jeśli to możliwe z linkiem do zakupu/sklepu. Myślałem o V5i, chyba że V5 robi dużo lepsza robotę w kwestii dynamiki.

    • Wybór wzmacniaczy operacyjnych Panie Mateuszu to sprawa bardzo indywidualna i nie chciałbym tu podpowiadać żadnych konkretnych rozwiązań ze względu na ich wysoką cenę. O ile V5i uważam za bardzo optymalne kości do SC808, do HD650 zainteresowałbym się przede wszystkim porządnym okablowaniem i powoli myślał o czymś z prawdziwego zdarzenia.

  5. Witam. Dziękuję za obszerny test. Panie Jakubie, w odniesieniu do Burson V5 (oraz generalnie wzmacniaczy dyskretnych) czy dobrze zakładam iż za generowanie sceny i holografii bardziej odpowiadają wzmacniacze na kanałach niż na buforze? Pozdrawiam

    • Niestety Panie Rafale ale recenzja ta nie jest testem i jest to treść archiwalna, która operowała wyłącznie na moich ówczesnych wysoce subiektywnych odsłuchach. Niedawno wykonałem na łamach Forum AF obszerne badania pomiarowe które potwierdziły jednoznacznie, że wszystko co znajduje się w powyższej recenzji to efekt placebo wynikający jeśli już, to ze słabych parametrów opisywanych kości lub ich wzbudzania się. Bardzo proszę nie sugerować się zawartymi w niej wrażeniami. Powyższą recenzję trzymam jedynie ze względu na bycie pewnym etapem na drodze ku budowaniu świadomości tego co faktycznie wpływa na dźwięk, a nie co nie. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *