Sądząc po produkcie, który będę w niniejszej recenzji przedstawiał, trend na miniaturyzację i integrację zawitał najprawdopodobniej również w sferę audio. Słuchawki, wraz z coraz śmielej kroczącą modą na bezprzewodową komunikację, stwarzają okazję do zaistnienia producentom nieznanym do tej pory, ale za to z bardzo znanego wszystkim kraju i z własną nutką inwencji twórczej. Wszystkie te właściwości prezentują Bluedio Turbine T+ trzeciej generacji, które pozwolę sobie umownie nazywać w treści jako „T3+”.
Dane techniczne
- Format słuchawek: nauszne, izolujące
- Przetworniki: 57 mm, dynamiczne, zamknięte
- Wersja Bluetooth: 4.1 + EDR (2.4GHz do 2.48GHz)
- Zasięg działania Bluetooth: do 10 metrów (na wolnej przestrzeni)
- Obsługiwane profile: A2DP, AVRCP, HSP, HFP
- Maksymalna rozdzielczość dźwięku: 24bit / 48kHz
- Impedancja: 16 Ohm
- SPL: 116dB
- Pasmo przenoszenia: 15Hz – 25 kHz
- THD: <0,1%
- Czas czuwania: do 1100 godz.
- Czas odtwarzania muzyki: ok. 20 godz.
- Czas odtwarzania muzyki z karty microSD: ok. 18 godz.
- Czas pełnego ładowania: ok. 2 godz.
- Zakres temperatur pracy: od -10 do 50 'C
- Waga słuchawek: 388 g
Strona producenta: bluedio.audio
W zestawie prócz T3+ otrzymujemy także:
– bardzo przyjemny w dotyku woreczek na słuchawki
– kabel jack-jack 3,5 mm
– kabel ładowania microUSB
– instrukcję obsługi
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas zapakowane w pół-pudełko, pół-blister, ale ogólnie dobrze w ten sposób zabezpieczone w transporcie. Pierwsze wrażenie jakie kreują T3+ przypada na ich masywność, wynoszącą dokładnie 388 gram – o 3 gramy więcej niż stare AKG K340 ES-D z końca lat 70-tych, z tym że te ostatnie to duże słuchawki wieloprzetwornikowe o bardzo nowoczesnej i upakowanej jak na tamte czasy konstrukcji – 5 membran biernych w komorze zamkniętej, 32mm dynamik + ogromne elektrety. O ile staruszkom jeszcze można wybaczyć lub zrozumieć taki zabieg, tak w Bluedio jedynym usprawiedliwieniem jest najprawdopodobniej ogólne wzmocnienie konstrukcji w stopniu znacznym.
Bo i masa Bluedio nie bierze się przecież z powietrza. Słuchawki mają w sobie komponenty elektroniczne, duże pojemne baterie, jak i elementy metalowe. Chociażby widełki – są stworzone z materiału, który albo jest jakimś kompozytem metali, albo grubo nim powlekanym plastikiem. Przekłada się to jednak na ogromne wrażenie solidności, przynajmniej przy pierwszym kontakcie. Dopiero wnikliwe przyglądanie się łączeniom ujawnia pewne niedoskonałości i widoczne punkty odlewowe. Kopuły słuchawek chodzą bardzo luźno i potrafią wydawać głuchy stukot przy dotykaniu rzeczonych widełek. Ale mimo wszystko jest i tak znacznie lepiej niż moglibyśmy się spodziewać w tej cenie, a na pewno lepiej niż ja sam się spodziewałem. Przy Turbine, inne współczesne słuchawki z tego przedziału cenowego sprawiają w rękach wrażenie wręcz prowokacji.
Ze względu na masę, system regulacyjny działa trochę frywolnie i wysunięcie każdej słuchawki nie stanowi dużego wyzwania oporowego. Ułatwia to jednak dostosowanie słuchawek pod siebie już na głowie. Turbine T3+ nie są wbrew pozorom modelem wokółusznym. To dociskowe kompakty nastawione na izolację i faktycznie z jednego wynika w nich drugie. Świadczy to o miejskim przeznaczeniu słuchawek i z naciskiem na środki transportu miejskiego. Ich wygoda przez to uzależniona jest od naszych uwarunkowań anatomicznych. Mi osobiście korzystało się z nich najwygodniej w sytuacji, gdy środkowa część mojego ucha trafiała dokładnie w otwór w nausznicach, podczas gdy one same dociskały mi do głowy resztę małżowiny.
Na wygodę mamy mimo wszystko pewien wpływ, ponieważ pałąk jest zdaje się metalowy i w stanie poddać się w pewnym zakresie. Możemy wykorzystać ten proces i albo mu pomóc, albo zostawić, aby sam dopasował się do kształtu naszej głowy wraz z upływem czasu. Obity jest materiałem skóropodobnym z podwójną amortyzacją i nie sprawiał mi najmniejszych problemów.
Słuchawki są składane do środka, a co mocno ułatwia ich ewentualny transport w dołączonym woreczku. Mimo bycia modelem bezprzewodowym, mają również możliwość pracy na kablu, przez co znacznie wydłuża się ich potencjalna żywotność oraz przydatność. Nie ma żadnego problemu z połączeniem czy to z telefonem, czy komputerem stacjonarnym, także możemy używać ich również jako headsetu nie rezygnując z komunikacji z innym urządzeniem – sprzęt obsługuje sparowanie z dwoma jednocześnie. Sterowanie słuchawkami odbywa się za pomocą panelu z prawej strony wyposażonego w przycisk wielofunkcyjny oraz trójkierunkowe przyciski sterowania.
Bliższe oględziny zdradzają dodatkową rzecz: slot na kartę pamięci microSD. Okazuje się, że słuchawki mają w sobie… wbudowany odtwarzacz MP3 z obsługą kart jak pamiętam do 32 GB.
Funkcjonalność ta jest niezależna od trybu bezprzewodowego i kablowego, zmieniając nam słuchawki w sprzęt kompletnie wolny od komputerów, tabletów czy odtwarzaczy, pozwalając w ten sposób zaoszczędzić pieniądze osobom o bardziej oszczędnym podejściu do tematu. O trybie pracy informuje pierścień dookoła przycisku wielofunkcyjnego. Kolor niebieski oznacza tryb bezprzewodowy. Dodatkowe miganie na czerwono – tryb parowania. Praca na odtwarzaczu wbudowanym – na zielono.
Ma w zasadzie tylko dwie wady. Pierwsza to brak możliwości przewijania utworów (jest tylko przeskok do następnego / poprzedniego). Druga to fakt, że tak, jak brzmi nazwa odtwarzacza, tak też jest w rzeczywistości. Słuchawki obsłużyły mi tylko pliki MP3 wgrane bezpośrednio na kartę, a np. FLAC i FLAC24 nie zostały odczytane. Tryb odtwarzacza aktywuje się wyłączając słuchawki i włączając je ponownie poprzez przytrzymanie dolnego przycisku kierunkowego (normalnie pracującego jako PLAY/PAUSE). Kartę wkłada się w szczelinę oznaczeniami na zewnątrz, a utworami możemy sterować w zakresie poprzedniego, następnego i odtwarzania / pauzy. Dłuższe przytrzymanie przycisków zmiany utworów zawiaduje głośnością.
Słuchawki mają także bardzo ciekawie wykorzystane gniazdo słuchawkowe. Działa ono dwukierunkowo – jako wejście i wyjście.
Gdy słuchawki są wyłączone, funkcjonuje jako klasyczne gniazdo do kabla słuchawkowego. Z kolei w trybie Bluetooth, sprzęt może przekazać nim sygnał na… inne słuchawki. Dokładnie za pomocą tego samego gniazda. Tak też z jednego źródła można słuchać w dwie osoby, mając połączenie wspólnym kablem, jak również przekazać go dalej na sprzęt trzeci na wejście.
Mało? To może dorzucimy do tego funkcję czytnika kart pamięci oraz pracę jako pendrive? Proszę bardzo. Gdy karta microSD umieszczona jest w gnieździe w słuchawkach, podłączenie ich za pomocą kabla USB do komputera zostanie przez tenże wykryte jako wymiana danych. Sprzęt oczywiście będzie w tym czasie również ładowany. Trzeba przyznać, że Bluedio zwariowało dając tak wiele możliwości w ramach tak małego i taniego pakietu, ale z drugiej strony wszystko to przydać się przecież może, jak również zwolnić nas z konieczności posiadania n pomniejszych urządzeń. Zamiast męczyć się z tanim odtwarzaczem z marketu i słuchawkami, dostajemy wszystko na gotowo i jedynym dodatkowym zakupem stanie się już chyba tylko karta pamięci dla trybu odtwarzacza.
Prócz wymienionych rzeczy sprzęt ma jeszcze jedną, ostatnią i bardzo ciekawą funkcję, którą możemy aktywować w trybie Bluetooth, ale o niej powiem przy okazji opisu brzmieniowego. A co tam, niech będzie że niespodzianka.
Jakość dźwięku
W ogólnej rozpisce Turbine to ciemne i basowe słuchawki o wykresie konsekwentnie spadkowym. Mocny i twardy bas, muzykalna średnica, dobrze strojona, ale ciemna góra, standardowa i satysfakcjonująca jak na takie konstrukcje scena. W trybie bezprzewodowym brzmienie znacznie równiejsze, zwłaszcza na górze, ale wciąż z mocnym i twardym basem oraz lepszą sceną (z racji podbudowy sopranowej).
Bas
Jest dokładnie taki jak opisałem w zarysie – mocny i twardy. Mający swoje podstawy w wyraźnym zejściu oraz wyższym basie przy jednoczesnym odpuszczeniu średniobasowego zakresu. W ten sposób w ramach basu nacisk kładziony jest na jego skraje, aniżeli wybrzmiewanie jako takie. Na ogół subiektywnie preferuję odwrotny układ sił, choć zejście, rytmika i zachowanie pewnej twardości mimo wszystko są cechami bardzo przeze mnie docenianymi. T3+ dodają mi to wszystko po prostu w naddatku i w sytuacjach, w których bym się podkreślenia basowego nie spodziewał.
Na pewno spodoba się to osobom, które lubią silne uderzenia bez otoczki, z pozbyciem się wrażenia misiowatości i pulchności, dla których głównymi atutami są zejście i impakt, aczkolwiek nie jest to jeszcze tłuczenie basem bez opamiętania. Kontrola zachowywana jest trochę lepiej, niż w bardziej basowych HD681 EVO II, które często są przytaczane jako słuchawki „tanie i dobre” przez osoby preferujące taki a nie inny dźwięk.
Ponieważ Turbine są słuchawkami przenośnymi i nastawionymi na poważny outdoor, duża część naddatku basowego ucieka podczas użytkowania w głośnym otoczeniu i w praktycznym użytkowaniu przestaje dawać o sobie znać. Z kolei część wyższego basu nie jest kompensowana, dlatego pozwala lepiej uchwycić rytmikę i twardość linii basowej, sprawiając wrażenie, że nie traci on precyzji. Podejrzewam więc, że to właśnie stało za ustawieniem w Turbine takiego dokładnie strojenia i jest to też czasami filozofia spotykana także i w bardziej markowych słuchawkach, czy to stricte mobilnych, czy przeznaczonych dla DJ’ów. Wspólny mianownik między nimi więc to po prostu naddatek dla kontrolowanej kompensacji basu przez otoczenie.
Średnica
Jest trochę zagęszczona w charakterze, ale o dziwo znajdująca się w standardowej, choć może bardziej na miejscu byłoby powiedzieć, że optymalnej, pozycji. Potrafi podkreślać muzykalność mimo, że nie jest umiejscowiona na tyle blisko i na tyle daleko, abyśmy uznali ją za jednoznaczną w którymś z tych kierunków. W praktyce podczas kablowych odsłuchów stacjonarnych, jedynie tendencja do bycia przykrywaną przez bas daje się usłyszeć i przejście na albo źródło słabsze (np. telefon), albo tryb bezprzewodowy, są w stanie nadać im przyjemnego poluzowania, wyblaknięcia, które odbieram korzystnie dla dźwięku i w żaden sposób nie godzące we wcześniej manifestowaną muzykalność.
Ale i tu również słuchawki tego typu można oceniać dwojako i dlatego tak ważne są testy miejskie. Można znaleźć wtedy szereg odpowiedzi na pytania, dlaczego dany zakres był strojony tak a nie inaczej. Albo chociaż próbować zgadnąć. Tyczyło się to wielu modeli przenośnych i np. bardziej równe oraz czytelne jak Noontec Zoro HD II miały problemy z tytułu niedostatecznej izolacji oraz kompensacji, gdy znajdowały się wraz z użytkownikiem np. przy silniku. Bluedio łatwiej jest się odnaleźć w takich sytuacjach i z tej perspektywy ich muzykalna średnica potrafi być dla użytkownika większym plusem, niż gdyby był to zakres znormalizowany. Pamiętam, że było z tym trochę narzekania przy rzeczonych Zoro, dlatego lepiej sprawdzały się z kolei po prostu na wolnym powietrzu, niekoniecznie w dużym hałasie, jak również z trochę cieplejszych odtwarzaczy, których T3+ nie wymagają.
Góra
Gdyby skupić się stricte na samym strojeniu i barwie, słuchawkom jakimś cudem udało się w bardzo zgrabny sposób uzyskać zarówno bardzo fajną tonalność, jak i barwową poprawność. Moje uwagi skupiają się w jej obrębie bardziej w natężeniu więc niż jakości, bowiem ta ostatnia wypada dobrze jak na słuchawki zamknięte, a ja sam po prostu preferuję słuchawki równiejsze lub nieco odstające od niej w stronę rozsądnej jasności.
Sopran traci impet przy progu już 6 kHz, notując również pewien spadek w 15 kHz, cały czas będąc linią spadkową. Powoduje to z jednej strony dociemnienie, z drugiej bezpieczeństwo i unikanie wrażenia nosowości, którą notorycznie spotykam w takich modelach. Udziela się ona chociażby flagowym Skullcandy, ale najtańsze HD669 są akurat dobrym i najbardziej namacalnym dla większości czytelników przykładem takiego sposobu grania. Także i wiele modeli tych bardziej renomowanych firm, np. Sennheisery HD380, często opisywane właśnie jako z „dziwną” górą.
A tu tymczasem proszę, ciemno, ale w miarę poprawnie akustycznie, co pokazała equalizacja. Słuchawki nie zaznaczyły podczas niej nagłego wzrostu słyszalności kompresji. Nie okazało się też, że ukrywały tam niesłyszalne wcześniej uproszczenia jakościowe, które nie byłyby adekwatne na ich pułapie cenowym. Naturalne strojenie sopranu ogromnie ułatwiało mi po kablu wszelkie korekcje, zaś w trybie bezprzewodowym premiowało gdy do akcji wchodził mniej basowy charakter całych słuchawek i możliwość ustawienia większej głośności. NE-700X miały kiedyś podobnie: odsortować bas i już się robi lepiej. Najważniejsze więc, abyśmy byli w stanie dostrzec tą zaletę przez pryzmat basu i strojenia, zwłaszcza że po fabrycznym kablu słuchawki lubią grać ciemniej.
Scena
Generalnie scena w słuchawkach kompaktowych rzadko ma szansę zaprezentować się z dobrej strony i wynika to z uwarunkowań czysto konstrukcyjnych. T3+ nie są odstępstwem od tej zasady, dlatego też scena jest mała i typowa dla większości modeli zamkniętych. Nie różni się mocno od chociażby Crusherów Wireless, ale i jest pozytywnie głębsza od Panasoniców RP-HD10. Obie pary kosztują 2x tyle co Bluedio. Pogłosy są renderowane we wszystkich kierunkach poprawnie, bez zawalania którejś z osi, ale też i bez faworyzowania np. szerokości kosztem głębi. Ot całkiem zwyczajnie i standardowo, póki nie włączymy…
Tryb dźwięku przestrzennego 3D
Funkcja ta aktywuje się poprzez naciśnięcie kombinacji przycisku wielofunkcyjnego z podgłośnieniem i wykorzystuje wbudowany w słuchawki procesor dźwiękowy, odpowiedzialny za symulację trójwymiarową. Oś przód-tył rozbudowuje się znacznie, stwarzając wrażenie faktycznego dźwięku przestrzennego, choć wychylenie lewo-prawo pozostaje nienaruszone. W efekcie wszystko kreowane jest na głębokość, a nie na szerokość, tworząc efekt wyraźnej elipsy scenicznej.
Mimo, że kradnie to intymności wokalom, to odbieram tą funkcję pozytywnie. Zwłaszcza w gatunkach nie skupiających się na nim przesadnie, a więc elektronice, rezultaty mogą okazać się całkiem obiecujące. Jest tylko jedno zastrzeżenie: tryb ten działa tylko i wyłącznie podczas pracy bezprzewodowej. Po kablu i w trybie odtwarzacza MP3 jego użycie nie jest możliwe.
Słuchawki zapamiętują jego aktywację nawet po wyłączeniu, także należy upewnić się, że jest on faktycznie wyłączony zanim rozpoczniemy testy / odsłuchy w trybie normalnym. Stan aktywowany / zdezaktywowany poznamy po rosnącym lub malejącym tonie sygnału. Dezaktywacja następuje poprzez odwrotną kombinację klawiszy: wielofunkcyjnego z przyciskiem ściszenia.
Bluetooth
Mimo, że wspominałem już parokrotnie o zachowaniu się tych słuchawek w trybie bezprzewodowym, pozwolę sobie na jeszcze jeden dodatkowy akapit, podkreślający prosty wniosek, który przychodził mi wraz z kolejnymi godzinami spędzonymi nad Bluedio: Turbine T3+ były prawdopodobnie projektowane stricte pod zastosowania mobilne również i w zakresie sposobu komunikacji. Mówiąc krótko, Bluetooth jest najlepszym sposobem ich użytkowania, ponieważ to właśnie w trybie bezprzewodowym ich brzmienie jest lepiej wyważone, niż jeśliby dostawały konkretny prąd via klasyczny kabelek. Brzmienie w tym trybie wyrównuje się, góra mocniej doświetla, a bas nie jest już tak dominujący, choć wciąż mocny i twardy. Nie wiedząc o tej właściwości, to właśnie od takiej strony rozpocząłem odsłuchy Bluedio i ostatecznie skończyło się na tym, że w trybie bezprzewodowym spędziłem najwięcej czasu.
Co ważne jest podkreślenia, podczas pracy bezprzewodowej obecny jest bardzo delikatny szum w tle. Słuchawki wolne są jednak od denerwujących przebić i jedynie w bardzo cichych warunkach podczas wzmożonej pracy nadajnika / przycisków bez grającej muzyki będzie można usłyszeć delikatne popiskiwanie. Nic jednak co zwracałoby na siebie natywnie uwagę, a bardziej coś, w co trzeba się mocno wsłuchiwać i jednocześnie operować przyciskami, które same z siebie wydają również kliknięcia słyszalne w muszli.
Tryb odtwarzacza MP3
Z perspektywy brzmieniowej nie różni się praktycznie niczym od trybu bezprzewodowego. Opis jest więc tu praktycznie tożsamy z zachowaniem, jakie słuchawki notują przy połączeniu BT.
Całokształt
Tak naprawdę Bluedio nie są słuchawkami trudnymi w interpretacji. Ich brzmienie jest dosyć stereotypowe jak na zamknięte miejskie kompakty, ale też i w paru kluczowych dla mnie miejscach pozytywnie się prezentujące. Ciepłe i ciemne brzmienie, ale barwowo ładnie chwytające w średnicy i sopranie, z odpowiednio dobranymi punktami nacisku, które były dla mnie największym (pozytywnym) zaskoczeniem.
Turbine nie są może odkryciem Ameryki, ale jak na sprzęt za tylko 300 złotych nawet mają co pokazać. Gdyby miały równiejszy, oszczędniejszy bas i były jaśniejsze, byłoby moim zdaniem idealnie i spokojnie mieszcząc się w półce dwukrotnie droższych modeli bezprzewodowych. Ponieważ tak nie jest, słuchawki im ze słabszego źródła zostaną puszczone, tym uważam dla nich lepiej. Tak samo im bardziej chętny do zabawy suwakami użytkownik, tym mocniej mogą zostać docenione.
Stąd też w trybie bezprzewodowym błyszczą dla przeciętnego użytkownika na ogół lepiej niż po kablu, gdyż słuchawki zrównują się automatycznie. W przypadku tego okablowania, jego wymiana ma mimo wszystko sens, gdyż na przewodzie marki Audeos zastosowanym chociażby w recenzji Rockmasterów OE czy SHP9500, góra okazała się jaśniejsza i ostrzejsza, brzmienie nieco się oczyściło, a scena z tego faktu – powiększyła. Zupełnie zaskakujące, ale i również pozytywne zachowanie się tych słuchawek. Nie spodziewałem się, że kabel testowy rozjaśni dodatkowo przekaz. Ani przy RMOE, ani SHP tego nie robił.
Producent sprawia nimi wrażenie, jakoby chciał zaspokoić absolutnie wszystkie potrzeby i wszystkich użytkowników. Jest to awykonalne, wszyscy to wiemy, ale też z drugiej strony miło, że takie starania mają miejsce, bo choć słuchawki nie są uniwersalnie strojone w sensie stricte, to zachowują się w dosyć szerokim marginesie całkiem elastycznie. Kto lubi ciepłe, ciemniejsze granie z basikiem bez przemożnego zaznaczania średniego jego podzakresu, będzie zadowolony od pierwszego wyciągnięcia z pudełka. Komu będzie brakowało trochę jasności, albo puści je przez inny kabel, albo w trybie bezprzewodowym. Komu nie starczyło pieniędzy na odtwarzacz – nie ma problemu, wystarczy karta microSD, aby wykorzystać ich możliwość odtwarzania plików MP3. A komu brak będzie scenicznej głębi a’la wymienione RMOE, ma jeszcze asa w rękawie: tryb dźwięku 3D po BT. O wyjściu liniowym czy czytniku kart już nawet nie wspominam.
Najwięcej jednak sprzęt zyskuje według mnie po sensownej equalizacji, podczas której okazuje się, że strojenie sopranu jest bardzo dobre, aby można było wyciągnąć całą partię słuchawek praktycznie równomiernie, może tylko z większym naciskiem na najwyższe oktawy. Jedynym ewentualnym problemem będzie do samego końca bas, któremu ubytek w średnim podzakresie należy w razie konieczności przywrócić dosyć precyzyjnym zabiegiem w odpowiednim miejscu. Oczywiście jeśli nasz gust tak zdecyduje.
Podsumowanie
Bluedio Turbine T3+ okazały się być zadziwiająco dobrze wyposażonymi słuchawkami z kilkoma dodatkowymi bajerami, których w cenie 299 zł niespecjalnie byśmy się spodziewali. To (bez)przewodowe kompakty dla oszczędnych, chcących mieć fizycznie jak najwięcej za jak najmniej. Nie są wolne od wad użytkowych i dźwiękowych, potrafią też przy dłuższych odsłuchach zmusić swojego posiadacza do robienia przerw, ale i nie są też pozbawione wymiaru praktycznego oraz pewnego dźwiękowego potencjału. W odpowiednich rękach mogą rozwiązać nam sporo problemów ergonomicznych z dodatkowymi urządzeniami oraz błysnąć właściwościami akustycznymi, jeśli mamy możliwość użycia jakiegokolwiek equalizera.
Na pewno jednak nie będą z nich zadowoleni fani słuchawek jasnych i wyważonych o dużej wygodzie i niskiej wadze. Trafić powinny za to w gusta miłośników ciepłego, oddolnego grania bez nacisku średniobasowego, którzy cenią sobie ciemną, ale jeszcze poprawną barwę dźwięku i izolację od otoczenia przy dosyć skromnym budżecie, jednocześnie sprzęt nafaszerowany po brzegi możliwościami i funkcjonalnościami.
Cena słuchawek Bluedio Turbine T+ 3rd Gen na dzień pisania recenzji wynosi 299 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność)
Zalety:
- kompaktowy, składany format
- solidna konstrukcja nośna
- dobra izolacja od otoczenia
- możliwość pracy w trybie kablowym i bezprzewodowym
- możliwość parowania z dwoma urządzeniami i wymiany okablowania
- długi czas pracy w trybie bezprzewodowym / odtwarzania
- funkcja niezależnego odtwarzacza MP3 na karty mSD do 32 GB
- funkcja konwertera C/A w trybie bezprzewodowym
- możliwość pracy jako czytnik kart pamięci
- całkiem ciekawa funkcja dźwięku 3D
- ciemno-ciepłe brzmienie z poprawną akustyką i barwą średnicowo-sopranową
- łatwe w equalizacji w tych zakresach oraz ogólnie w napędzeniu i wysterowaniu
- również poprawna kierunkowo scena
- po BT grają równiej i czytelniej
- atrakcyjna cena
Wady:
- ciężkie i z wyczuwalnym dociskiem małżowin do głowy
- nausznice wymagają znalezienia własnego punktu optymalnej wygody i ułożenia
- kopuły klekoczące o widełki
- jako odtwarzacz czytają tylko format MP3 i nie pozwalają na przewijanie utworów
- nierówny bas może powodować problemy przy equalizacji
- mała i oszczędna w napowietrzeniu scena
- tryb 3D tylko dla sygnału BT
Serdeczne podziękowania dla dystrybutora marki Bluedio za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Dzięki za recenzję ! W nadchodzącej promocji 11.11 na aliexpress te słuchawki w zwykłej wersji (t3 bez plusa czyli brak slotu microsd) mają być po ~30 $ a więc chyba sobie takie sprawię 😉
Witam i jak jesteś zadowolony?
No napiszę tak: to są słuchawki multimedialne a nie koniecznie do słuchania muzyki. Mam adapter bluetooth a słuchawki są podłączone do PC, oglądam na nich przeważnie filmy i jestem zadowolony bo nie ma kabla i działają naprawdę długo ;P Mam też Superlux HD668B i moim zdaniem grają lepiej i czyściej ale ja nie jestem żadnym audiofilem, to tylko moje odczucia. Oczywiście muzyki można słuchać i jest OK ale szału nie robią. Zresztą co oczekiwać od bezprzewodowych, niezbyt drogich słuchawek 😉
Czyli ładuje się je zwykła ładowarką od telefonu, ale czy w czsie ładowania można z nich korzystać? I jeszcze jedno: w jaki sposób sygnalizują włączony tryb 3D ?
Przyznam że nie pamiętam czy sprawdzałem je pod kątem możliwości korzystania w trakcie ładowania. Tryb 3D sygnalizują tak jak opisałem w recenzji.
Dlaczego telewizor nie wykrywa słuchawek i czy w ogóle można podłączyć słuchawki do tv przez bluetooth
Niestety nie umiem odpowiedzieć Panu na te pytania. Nie wiem też jaki model telewizora Pan posiada, ale od razu z góry zapowiadam, że nie testowałem słuchawek w takich warunkach. Wydaje mi się, że najlepiej będzie zapytać się albo dystrybutora, albo producenta bezpośrednio. Być może będą w stanie pomóc.
I jak mam ładować słuchawki podłączyć ładowarkę do gniazdka czy do tv czy gry.
Jaki kolor będzie kiedy jest full naładowane
Jak z ich trzymaniem się na głowie? Mam dokonałowe jbl j22 które cały czas wypadają, a szukam czegoś wygodnego na siłownię, do biegania, nie tyle wygodnego co dobrze i mocno trzymającego się na głowie
Dla osób aktywnych fizycznie mogą być zbyt ciężkie i nie trzymać się głowy tak dobrze przy gwałtownych ruchach. Prędzej coś pokroju Panasoniców RP-BTS50 byłoby myślę dla Pana wskazane.
Co do trzymania się głowy. Trzymają się mocno, także w czasie ruchu, ale.. Jeśli ktoś nosi okulary, musi co 15-20 minut zdjąć słuchawki z uszu i odkleić pałąki okularów od czaszki 😀 Serio, ból od dociskania jest wyraźny. Jeszcze gorzej było w zimie, w czapce.
Mam pytanie do autora. Czy gdybyś miał wybrać między tymi słuchawkami, a Creative Sound Blaster Jam, to które byś wybrał?
Jamy.
A jesli znalazłem bluedio w cenie okolo 160zł to wtedy Jamy czy te słuchawki? Pozdrawiam
Recenzje obu produktów ma Pan na blogu Panie Bartłomieju, także proszę się z nimi zapoznać i przede wszystkim samemu zdecydować. Nie czuję się na siłach decydować za innych, mogę jedynie opisywać sprzęt tak jak go słyszę i uważam za ciekawy bądź nie. Bluedio mają w sobie kilka bardzo ciekawych rzeczy, ale stricte przez wygodę nie mógłbym ich zbyt długo używać. Jamy z kolei nie nadają się kompletnie na miasto, jeśli liczy się izolacja. Wybór więc byłby to z mojej perspektywy jak między przysłowiową dżumą a cholerą. Z Pana indywidualnej perspektywy i potrzeb może zaś taki dylemat wyglądać kompletnie inaczej.
Gdybym na dzień dzisiejszy szukał dla siebie słuchawek bezprzewodowych, to przy moich wymaganiach padłoby na Bowers & Wilkins P7 Wireless, 1800 zł. Najtańsze słuchawki tego typu zaś które spełniałyby je to Beyerdynamic Byron BT, 350 zł.
Pozdrawiam.
Witam, dzięki wypowiedzi o Beyerdynamic Byron BT, zakupłem polecane słuchawki,
i muszę wyrazić kolokwialną opinie, że są zajebiste .
Dziękuje panie Jakubie.
Pozdrawiam.
Witam,
Miło słyszeć Panie Kamilu.
Również pozdrawiam.
Czy do słuchania przewodowego jest potrzebna jakaś minimalna energia w akumulatorze czy jak padnie akumulator to można bez problemu słuchać na przewodzie?
Co prawda nie sprawdzałem aż takiego ekstremum, ale nie powinien mieć Pan żadnych problemów ze słuchaniem tylko po kablu w dowolnych warunkach i kompletnie niezależnie od stanu akumulatora. Kabel to kabel, tutaj akumulator nie ma nic do rzeczy.
Mam możliwość kupienia tych słuchawek za ok.180 zł. Czy będą lepsze od JBL T450BT? Z góry dziękuję za odpowiedź.
Witam Panie Łukaszu,
Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nie wiem co może kryć się pod słowem „lepsze”, które to jest bardzo obszernym określeniem, jak również nie testowałem wskazanego modelu JBL.
Pozdrawiam.
Chodzi mi o jakość dźwięku. Budżet jakim dysponuję w tej chwili to ok 200 zł. Czytałem dużo dobrego Jam’ach Soundblastera, ale zależy mi na wytłumieniu, więc musiałem je odrzucić. Muzyka, której słucham to głównie reggae/rock/old school hip hop. Dziękuję i pozdrawiam
Witam,
Czy te słuchawki zaspokoją potrzeby graczy czy lepiej zastanowić się nad czymś innym?
Witam Panie Michale,
Różni gracze mają różne potrzeby, ale jeśli utożsamia się Pan z tym co opisałem w artykule o „najlepszych słuchawkach dla gracza”, to lepiej zastanowić się nad czymś zupełnie innym.
Zgadzam się w 100% z twoją recenzją 🙂 Jestem ich posiadaczem więc mam tylko jedno pytanie:
Jak je oceniasz w cenie 160zł, a nie 300?
Miło wiedzieć. Na pewno w tej cenie są bardziej atrakcyjne dla zwykłego użytkownika, który szuka takich cech jakie posiadają, ale ze względu na wygodę (preferuję słuchawki pełnowymiarowe) wciąż miałbym z nimi trudny żywot. 🙂
Witam, bardzo interesowałoby mnie jak te słuchawki sprawowałyby się w Metalu (konkretnie nu metalu lub symfonicznym). Bardzo zależałoby mi na odpowiedzi. Z góry dziękuję.
Witam,
Trudno powiedzieć. W metalu wiele zależy od realizacji, która z reguły nie jest najlepsza. Osobiście jednak próbowałbym z innymi słuchawkami o jaśniejszym sopranie.