Marki Soudarc przyznam nie znam kompletnie i pierwszy raz usłyszałem o niej tworząc zapowiedź wprowadzenia modelu Sounarc Q1 na rynek. Bardzo szybko jednak miałem okazję zweryfikowania twierdzeń producenta oraz tego, jak w ogóle słuchawki wypadają w kategoriach ogólnych dla słuchawek TWS. Okazuje się, że mimo pewnych zastrzeżeń, jest więcej niż dobrze i to przy ich niesamowicie niskiej cenie wynoszącej dosłownie 9.90 USD.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Sounarc za pośrednictwem firmy HONGKONG GEEKBUYING INTERNATIONAL TECHOLOGY LIMITED, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.
Dane techniczne (wg producenta):
- Model: Q1
- Bluetooth Version: 5.3
- Bluetooth Profile: HFP/HSP/A2DP/AVRCP
- Audio Codec: SBC
- Transmission Distance: Up to 15 meters / 49 feet
- Driver: 13mm
- Frequency Range: 20-20kHz
- Playtime: Earbuds – Up to 6 Hours (50% Volume) With Charging Case – Up to 28 Hours (50% Volume)
- Battery: Earphone – 30mAh Charging Case – 300mAh
- Charging Time: Earbuds – about 1.5 Hours Charging Case – about 1.5 Hours
- Dimension: Earbuds – 46x24x21mm / 1.81×0.94×0.82 inches Charging Case – 63x27x46mm / 2.48×1.06×1.81 inches
Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie
Wykonanie Q1 jest naprawdę dobre, choć nie obeszło się bez ścinania zakrętów tu czy tam. Etui jest super, znacznie lepsze niż w niejednych droższych słuchawkach. W rękach jest lekko matowe, natomiast korpusy to już połyskliwy plastik. Każdy z tych elementów ma jedną cechę wspólną: ostre krawędzie odlewów. O ile w etui można to pominąć, o tyle w przypadku korpusów ma to bezpośredni wpływ na wygodę, bowiem klejenie/spasowanie jest dokładnie na linii kontaktu ze skórą przy wylocie kanału słuchowego.
Słuchawki pracują do ok. 6 godzin w trybie ciągłym, zakładając, że nie przesadzamy z głośnością. Dodatkowe 22 godziny uzyskamy doładowaniami z etui.
Izolacja jest bardzo słaba, ponieważ Q1 zdaje się nie są pełnoprawnymi dokanałówkami, albo po prostu tak a nie inaczej leżą w moich kanałach słuchowych. O tym za moment powiem więcej w kontekście dźwięku.
W zestawie nie wiem czemu dano mi 2x tipsy M oraz 1x tipsy S. Jeśli miała to być zapasowa para, to miło, ale obawiam się, że tipsy przeżyją same słuchawki z racji zużywania się ogniw bateryjnych na osi czasu, a co jest normą w każdych słuchawkach typu TWS i w zasadzie każdym urządzeniu bateryjnym. Dlatego nie jestem fanem takich konstrukcji, mimo ewidentnej wygody wynikającej z braku kabli, ponieważ po paru latach będą trzymały na tyle krótko, że ich komfortowe użytkowanie stanie się niemożliwe. Wówczas w grę będzie wchodziła albo utylizacja i szukanie nowego egzemplarza bądź następcy, albo karkołomne próby wymiany ogniw, choć tutaj już chyba bardziej w ramach jakiegoś video i jako projekt-ciekawostka, jeśli czas będzie na to pozwalał.
Na pokładzie znalazł się wyłącznie standardowy kodek SBC, ale jest on w zupełności wystarczający do uzyskania bardzo dobrej jakości dźwięku, a o czym też przekonamy się za moment. Sam zasięg słuchawek jest dostateczny. Da się w nich chodzić po mieszkaniu, ale w standardowej, że tak powiem, domenie zasięgowej. Ściana potrafi być już dla nich dużym utrudnieniem.
Q1 obsługujemy za pomocą paneli dotykowych, ale są one tak czułe, że nawet poprawianie słuchawek w kanałach powodować będzie często wywoływanie jakichś komend, zupełnie niezamierzenie. Niemniej jest to nadal spora wygoda np. podczas spacerów lub jazdy na rowerze.
Faktycznie bardzo dobrze wypadają rozmowy telefoniczne, choć głos jest delikatnie metaliczny, jakby słuchawki sztucznie podkreślały mój głos. Wciąż jednak bije to na głowę lub dwie mnóstwo słuchawek, które nawet kosztując więcej, w temacie jakości rozmów telefonicznych nie są w stanie dać od siebie czegokolwiek zbliżonego. Przykładem niech będą KZ AZ10, przez które prowadzić komfortowo rozmowy telefonicznej po prostu się nie da, jest to niewykonalne. Ironia, że wiele słuchawek KZ ma lepszej jakości mikrofon na kablu, niż ich własne moduły TWS.
Podsumowując ten akapit, słuchawki sprawiają mieszane uczucia w zakresie ergonomii, nadrabiając to jednak wyposażeniem i jakością wykonania w kontekście ceny. Znów: spodziewałem się w tej cenie dostać znacznie mniej.
Jakość dźwięku
Jak pisałem wyżej, ale też w wielu innych recenzjach, ze słuchawkami dokanałowymi zawsze jest wciąż jeden i ten sam problem: anatomia. To ona powoduje, że słuchawki mogą zostać przez osobę X kompletnie skrytykowane i odradzone, a osoba Y wsadzi je w uszy i będzie piała z zachwytu oraz dziwiła się czegoż to poprzednik od nich chciał. A jeśli jeszcze do tego dodamy duży rozrzut w przypadku kondycji i ubytków słuchu, nawyki i gatunki słuchane przez każdą z tychże osób, dostaniemy tak wielki rozrzut opinii, że zaczniemy w ogóle wątpić w sens recenzji audio w ogóle. Przyznam, że ja również wielokrotnie miałem takie wątpliwości, ale jednak ktoś musi to opisać, bo skąd inaczej mamy wiedzieć jak sprawują się dziesiątki, jeśli nie setki produktów, bez konieczności ich kupowania i testowania jeden za drugim?
O anatomii wspominam tak często też dlatego, że to właśnie ona będzie odgrywać w Q1 największą rolę. Tak wielką wręcz, że nie wiem, czy aby na pewno w ogóle prawidłowo opisuję te słuchawki. Nie jestem w stanie bowiem złapać na nich tzw. „seala”, czyli należytej szczelności. Sęk w tym że nie dotyczy to jednego ucha, a obu i to w takim samym zakresie. Oznaczać to może, że albo te słuchawki są kompletnie niedopasowane do moich kanałów słuchowych już na płaszczyźnie projektu, a co zresztą zwiastowały owalne tulejki zamiast okrągłych (nigdy nie miałem do takich konstrukcji szczęścia), albo… taki był zamysł producenta. Bardzo ryzykowny, dodajmy.
Myślę sobie więc „no dobra, trudno, słuchawek nie przetestuję, będzie piskliwość i cienizna, nie pomierzę bo tulejki owalne, niech się dzieje co ma się dziać”, po czym odpalam pierwsze ścieżki testowe. Nic z powyższego nie nastąpiło.
Dostałem zamiast tego bardzo dobrze wyważony dźwięk, bez przesadzonego sopranu, z faktycznie zaakcentowanym basem, mocno przypominający mi SoundPeats H1, ale bez przemożnej izolacji i aż takiej basowej dominacji. Tą teoretycznie mogę sobie „stworzyć”, ale musiałbym wciskać słuchawki do ucha na siłę i najlepiej je w nich przytrzymywać. A nie muszę chyba tłumaczyć jak bardzo jest to pozbawione sensu, do tego jeszcze przy fakcie paneli dotykowych. No więc siedzę tak jak siedziałem, w zdumieniu słuchając kolejnych albumów. Q1 sprawdziłem na naprawdę różnym materiale, wliczając w to filmy na YT, podcasty, sporo materiałów mówionych i nagranych różnie: od profesjonalnego głosu po amatorski i z efektem echa. We wszystkich zadaniach Q1 dały sobie radę.
Wydaje mi się, że kluczem do zrozumienia tego co się tu dzieje jest przyjęcie do wiadomości, że Q1 nie są słuchawkami dokanałowymi, tylko czymś na kształt TWSów typu „earbud” (a więc jak niedawno testowane W320TN), ale po konwersji do słuchawek dokanałowych (dodanie dyszy tulejki oraz tipsów). Jednocześnie słuchawki są tak fortunnie wystrojone, że w momencie potraktowania ich jako „earbudów ze wspornikiem dokanałowym” zamiast czystych earbudów albo czystych dokanałówek, po niepełnym umieszczeniu w kanale grają najlepiej. Umieszczenie głęboko daje nam co prawda izolację, ale nieco zagęszcza dźwięk i wydatnie podnosi bas oraz wymaga posiadania przez nas bardzo małych uszu. Moje uszy niestety wymagają określonej penetracji, toteż taka aplikacja nie jest możliwa. Choć nawet jeśli byłaby, to jakość dźwięku nadal byłaby bardzo dobra i jedynie bas by mnie ilościowo męczył po dłuższym czasie.
W przypadku niepełnej aplikacji w uszy, bez problemu słyszę co dzieje się dookoła mnie, ale słuchawki o dziwo nie wypadają ani nie luzują się w kanałach, nawet podczas mówienia (ruchy żuchwą). Jednocześnie dźwiękowo bas nadal jest całkiem mocny, góra się podnosi do poziomu naprawdę świetnie wyważonej między jasnością a gęstością, wokal też jest na swoim miejscu, a nad wszystkim unosi się ta niesamowita frajda znana mi z iSine 20 czy LCD-i3, gdzie muzyka i świat otaczający stanowiły jedno. Coś podobnego było również w W320TN, ale tam jak pisałem trzeba było mi się nieco nauczyć je zakładać, aby słuchawki nie wypadały z ucha np. przy pochylaniu się, a co i tak potrafiło się zdarzyć mimo wszystko. Q1? Nic takiego się nie dzieje i słuchawki póki co ani razu mi nie wypadły. Nie doszukałem się też specjalnych przebić i jedyne, co mi się zdarzyło wychwycić, to delikatny szum własny, ale musiałem naprawdę się wsłuchiwać w nie w kompletnej ciszy.
Jest to jedna z nielicznych sytuacji, w których do ręki dostaję słuchawki tanie i skazane na porażkę, zarówno z zapowiedzi dźwięku, jak i pod względem walorów użytkowych, a na koniec dnia banan z twarzy nie schodzi, bo nie jest to kolejna z brzegu para „Made in China” sypiąca albo samym basem (jak się obawiałem pierwotnie), albo basem i sopranem (jak obawiałem się ze względu na szczelność). A o tym, że tak zagrać potrafią słuchawki innych producentów, zwłaszcza tych pochodzących z głębokich zakamarków Państwa Środka, przekonać się możecie przy np. Audictusach Dopamine PRO. O ile je dostaniecie. Takiego teatru sybilantów, pokazu niewygody oraz spektaklu artefaktów do tej pory jeszcze nie słyszałem i w sumie cieszę się z tego faktu okrutnie. Tak samo jak cieszę się z tego, że Q1, mimo wszelkim znakom, nie podzieliły ich losu.
Paradoks aplikacji to więc jedno, ale ma on swoją dodatkową, pozytywną stronę. Jeśli słuchawki siedzą płytko w uszach i nie wypadają, oznacza to brak wytwarzania niedobrego ciśnienia wewnątrz kanałów słuchowych i możliwość korzystania z nich bez specjalnych problemów przez cały czas pracy akumulatorów. To wyśmienite słuchawki do prowadzenia rozmów telefonicznych, domowego słuchania, a także spacerów po mieście. Nawet jazda na rowerze jest w nich w miarę bezpieczna. Jedynym miejscem gdzie kapitulują, jest duży hałas. A muzyka? Ich strojenie jest tak uniwersalne, że praktycznie każdy gatunek można na nich odpalić bez specjalnego zwracania uwagi na tonalność i jej dopasowanie.
Naturalnie nie ma jednak róży bez kolców. Brak izolacji to jedno, ale słuchawki jak pisałem nie są do końca wygodne w moich uszach. Problemem jest nie tyle niemożność ich głębszego umieszczenia w uchu, co krawędzie korpusów i ich spasowanie. Precyzja nie jest najmocniejszą stroną Sounarc’a i choć nie jest to też jeszcze tragedia, słuchawki mogą wymagać podszlifowania papierkiem wodnym lub nawet paznokciem, aby nieprzyjemne wrażenie pieczenia zniknęło.
Wspominałem też o zabawie tipsami i piankami. Spróbowałem. Niestety poza lekkim polepszeniem wygody po zastosowaniu tipsów z Brainwavz M1, nie uzyskałem dużo więcej, a przynajmniej nie w temacie izolacji i szczelności. To tylko wzmacnia moją teorię o „hybrydowej” konstrukcji tych słuchawek. Choć teza z indywidualnymi uwarunkowaniami kanałów nadal będzie na stole, to jakoś z innymi modelami dokanałówek problemu nie miałem, wliczając w to W320TN, choć to raczej ewenement, aniżeli dowód na cokolwiek. Ale i tak wspomniane tipsy od M1 coś tam dają na plus.
Najlepsze efekty uzyskałem na koniec z tipsami od KZ, jednocześnie z delikatną korekcją barwy. Uzyskiwałem ją najczęściej na tipsach fabrycznych, ale tutaj uzyskuję już cały czas. Niestety problemem jest wówczas etui, które nie przyjmuje założonych tak dużych tipsów. Szkoda.
Podsumowanie
Słuchawki Sounarc Q1 to przykład tego, jak można ze spodziewanej kompletnej porażki wyjść obronną ręką i z potencjalnych słabości uczynić swoje atuty. Miało być bez wygody, bez izolacji, z zepsutym dźwiękiem i ogólnie dramatem. Tymczasem siedzę w nich kilka godzin, słucham każdej muzyki jaką zobaczę na Bandcampie i wciągam się w pisanie niniejszej recenzji, zapominając o wszystkim dookoła. I choć mam świadomość, że wiele będzie zależało do anatomii użytkownika, mogę ocenić jedynie to co sam słyszę i doświadczam. A doświadczam następujących rzeczy:
Jakość wykonania i wyposażenie są jak na taką a nie inną cenę wysoce w porządku. Etui robi świetne wrażenie organoleptyczne, natomiast słuchawki z połyskliwego białego plastiku też nie są najgorsze. Przyczepiłbym się jedynie do krawędzi odlewów (paznokcie pomogły je zagładzić) i braku większej palety tipsów silikonowych (podwójny M oraz S). Biorąc pod uwagę całokształt, wciąż jest to 9/10.
Jakość dźwięku jest elementem zmiennym z racji wspomnianej anatomii, trochę też będzie zależny od tipsów, ale jeśli patrzeć na dźwięk jako efekt końcowy, Sounarc Q1 bronią się niesamowicie dobrze i dosłownie miażdżą inne rozwiązania z swojej cenie, która wynosi śmieszne 10 USD. Naturalne strojenie i wyczuwalny-do-mocnego bas dobrej jakości to najmocniejsze strony Q1. Słabe strony? W tej cenie – poza wspomnianą zmiennością – praktycznie nie znajduję. Zaś po zmianie tipsów na stare silikony od KZ, polepszyłem sobie stabilność uzyskiwanych efektów za cenę nie mieszczenia się w etui. Gdyby nie to, byłoby pełne 10, ale patrząc jednak na potencjał tych słuchawek, po raz kolejny dałbym bardzo wysokie 9/10.
Wygoda i ergonomia to z kolei elementy kontrowersyjne. Słuchawki niespecjalnie izolują – przynajmniej w moich uszach – oraz nie są do końca wygodne (krótkie szyjki, odlewy z ostrymi krawędziami). Powiedziałbym, że pod tym względem jest to loteria fantowa i albo słuchawki wpasują się idealnie w nasze małe uszy, albo będzie trzeba troszkę pogłówkować, aby się z nimi oswoić. Do tego poprawianie słuchawek w uszach najczęściej kończy się wydawaniem niezamierzonych komend. W320TN miały to zrobione sporo lepiej, a także miały trochę lepszy zasięg. AZ10 również. Tu więc słuchawki niestety wykręcają tylko 5/10.
Sumarycznie udało się Q1 wykręcić aż 8/10, co dla produktu za tak śmieszne pieniądze jest rezultatem fenomenalnym. I kto powiedział że tanie audio nie może być dobre?
8.0/10
Słuchawki na dzień pisania recenzji są dostępne m.in. na popularnej platformie e-commerce z chińską elektroniką.
Zalety:
- akceptowalne wykonanie słuchawek i ponadprzeciętne etui jak na tą cenę
- panele dotykowe
- wbrew pozorom można w nich spokojnie słuchać parę godzin bez uczucia zmęczenia kanałów słuchowych
- zadziwiająco celnie uchwycone strojenie na umiarkowano-naturalny styl
- sprawdzają się nawet przy niepełnej aplikacji
- bardzo wysoki stosunek ceny do możliwości
Wady:
- niejednoznacznie określone umiejscowienie w kanale słuchowym i przez to niska izolacja
- bardziej dopasowane ergonomicznie do małych uszu niż tych większych
- uwagi co do spasowania korpusów, które trzeba „doszlifowywać” paznokciami
- dosyć szybko wytracają zasięg podczas chodzenia po domu i oddalania się od nadajnika BT
Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem na ten wpis. Wielu autorom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę na opisywany temat, ale tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Po prostu super artykuł. Będę polecał to miejsce i często tu zaglądał, aby zobaczyć nowe rzeczy.
O ile z większością Twoich recenzji bardzo się zgadzam, tak zazgrzytał mi tu jeden fakt. Serio transmitery KZ AZ10 wypadły w Twoich testach aż tak źle? Używam ich od jakichś 2 lat. Ok, mają swoje wady, mają nosowe brzmienie, ale mimo wiatru, mimo częstokroć głośnego otoczenia nigdy nie miałem problemów w używaniu. W połączeniu z KZ ZSN X PRO spokojnie dawały sobie radę w różnych warunkach…
I tak się zastanawiam – kwestia wersji? Nierówna produkcja? Serio – ze swoich jestem bardzo zadowolony.
W kontekście rozmów telefonicznych? Tak. Było i jest tragicznie. Na szczęście wykorzystuję je głównie jako klasyczne wirelessy, a więc treningi + rower + chodzenie po domu. Bardzo dobrze komponują się z ZAXami na zmodowanych piankach. Ostatnio na jednym z komputerów potrafią po połączeniu się często nie inicjować profilu SBC i pozostają w trybie HFP. Dopiero re-pairing naprawia ten problem. Jest to jedyna para która mi tak robi, nawet Q1 są w tym zakresie bezproblemowe. Ale to w żadnym razie nie stoi w sprzeczności w Twoimi dobrymi doświadczeniami z nimi :). Może to kwestia akurat niefortunnego parowania się z moimi sprzętami, może losowość produkcji, z której KZ jest ostatnio coraz bardziej znany – trudno powiedzieć.
Twoja recenzja brzmi mi uczciwie i zachęcająco. BTW, u mnie link do „popularnej platformy e-commerce z chińską elektroniką” nie otwiera się. Znalazłem te słuchawki wpisując nr przedmiotu.
Panie Jakubie,
Czyli, bazując na Pana ocenie, rozumiem że te słuchawki są lepsze ostatecznie niż np. B&W Pi7 S2?
Bo ja rozumiem różnicę w cenie, ale to jest tylko jedna składowa całości…
Wydaje mi się jednak wielce niesprawiedliwe, że ocenianie każdego z aspektów zaczynając od „ze względu na cenę…” może mylnie stawiać niektóre produkty w jednym szeregu z dużo lepszymi graczami.
No chyba że rzeczywiście są tak dobre to już nie marudzę 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Panie Patryku,
Wszystkie oceny są przyznawane w kontekście ceny na dzień pisania recenzji produktu. Mają one za zadanie odzwierciedlić jego wartość, czyli stosunek ceny do możliwości. Nie są to oceny z przełożeniem globalnym.
Szkoda ze nie ma oceny słuchawek ze względu na jakość produktu bez patrzenia na cenę.
Wówczas dla mniej wrażliwych odbiorców byłby to cenny wskaźnik. Wg. mnie powinny być trzy oceny. Pierwsza ocena za jakość wykonania. Druga za jakość wrażeń odsłuchowych i rozmów. Trzecia nota – stosunek jakości do ceny.