Istnieje stare i mądre przysłowie, że lepsze jest wrogiem dobrego. Tym razem jednak w żadnym wypadku nie ma tu ono zastosowania. Oto bowiem do rąk otrzymujemy mocno zaktualizowany, choć niepozornie z zewnątrz, produkt Audictusa, który zaraz po modelu Adrenaline postanowił zabrać się za swoje bardzo tanie dokanałówki Explorer i wypuścić ich wersję 2.0. Nie wiem jakie modyfikacje zaszły w tych słuchawkach prócz nowego i lepszego kabla, ale mogę powiedzieć już teraz, że poszły one w bardzo dobrym kierunku i pojawiły się przy tym bardzo ciekawe właściwości użytkowe tych słuchawek, których wcześniejszy model nie posiadał.
UWAGA! Recenzja opisuje model Explorer 2.0. Nie jest to model 1.0. Obie pary słuchawek różnią się cechami fizycznymi oraz dźwiękowymi między sobą. Osoby chcące kupić słuchawki w nowej wersji powinny upewnić się jaką wersję nabywają, aby uniknąć sytuacji otrzymania innych słuchawek niż recenzowane czy to z własnej pomyłki, czy pomyłki sprzedającego.
Jakość wykonania i konstrukcja
Jak wiadomo jestem osobą mającą bardzo ograniczony czas i to, czego absolutnie nie cierpię, to powtarzania się. Tyczy się to nie tylko odpowiadania na powtarzające się pytania lub takie, które traktują dokładnie o tym, co napisałem w recenzji, ale też i opisywania dwa razy tych samych przedmiotów.
Explorery są generalnie takim właśnie przypadkiem, toteż ponieważ jest to model zaktualizowany względem poprzednika, po prostu odsyłać będę do treści poprzedniej recenzji, natomiast tutaj skupię się jedynie na różnicach. Są one o tyle ważne, że osoby cierpiące na dyskalkulię najprawdopodobniej nie rozróżniają nazw „Explorer” i „Explorer 2.0”. Ja zaś za ich pomyłki i frustrację nie chciałbym zbierać potem batów, bowiem ani to moja wina, ani zasługa.
Dość jednak powiedzieć, że korpusy mają pozostawione w formie niezmienionej, tak samo wyposażenie czy opakowanie, gdzie zachowano dobrą jakość wykonania i w zasadzie te same materiały.
Zmiany fizyczne względem Explorerów 1.0
Te zaznaczają się nam w paru miejscach. O ile słuchawki mają nowe przetworniki lub po prostu inne ich strojenie, o tyle zmienił się kabel. To jedyna zmiana optyczna, nie licząc wprowadzenia wersji na USB-C, co ucieszy wszystkich posiadaczy „bezdziurkowców”. Jednocześnie jedyna, dzięki której po otrzymaniu słuchawek i zignorowaniu wyraźnego napisu na pudełku „EXPLORER 2.0” będzie można stwierdzić który to model.
Kabel do tej pory w wersji 1.0 był w oplocie materiałowym, posiadał pilot z możliwością tylko odbierania rozmów i niklowany jack kątowy. Od teraz jest to kabel w otulinie gładkiej, z pilotem z potencjometrem wbudowanym w splitter (brak ściągacza) oraz prostym wtykiem pozłacanym. Moim zdaniem kabel jest znacznie lepszy w takiej formie, ale co najważniejsze, posiada bezwzględnie lepszy mikrofon. Jakość rozmów jest bez porównania lepsza, choć moi rozmówcy zwracali uwagę na dziwne efekty echa (słyszeli sami siebie) właśnie z tymi słuchawkami. Przełączenie się na 1MORE albo HF2 rozwiązywało problem. Co najbardziej dziwne, inny użytkownik którego prosiłem o potwierdzenie tej przypadłości, nie mógł jej powtórzyć na dwóch innych egzemplarzach, sugerując albo coś z moim telefonem (mało prawdopodobne, jeśli inne pary słuchawek działają normalnie) albo słuchawkami (już bardziej).
Na tym jednak koniec zmian zewnętrznych. Słuchawki więc najprościej będzie rozpoznać po napisie na pudełku oraz kablu i wtyku. Żadne inne cechy ergonomiczne, użytkowe czy natury budowy nie uległy zmianie. Nadal są to metalowe korpusy niemagnetyczne z odgiętkami bocznymi. Wszelakie gabaryty także pozostały niezmienione, więc jeśli dla kogoś Explorer 1.0 były słuchawkami wygodnymi, „dwójki” także nimi będą.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem, który jest przeze mnie wykorzystywany i przewijający się również i w tej recenzji. Sprzęt dla pewności zawsze zostawiam sobie włączony na 24-48h z tytułu profilaktyki przed krytycznymi odsłuchami (tzw. wygrzewanie), a do pisania przystępuję średnio przynajmniej po tygodniu testów w różnych warunkach.
Wyposażenie testowe w szczególe obejmowało:
- Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
- Wzmacniacze: Pathos Aurium
- Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2), AudioQuest DragonFly Cobalt
- Kondycjonowanie i zasilanie: Lucarto Audio LPS Custom, Lucarto Audio KS300 Custom, okablowanie własne
- Słuchawki testowe: 1MORE H1707, AKG K242 HD, Audeze iSine 20, Audeze LCD-XC, Etymotic HF2
- Słuchawki gościnne: Audeze iSine 10, DanClark Ether CX, Meze Rai Penta
Jakość dźwięku
Przechodząc do przedmiotu recenzji od strony brzmieniowej, akurat Explorery 2.0 trafiły na warsztat dokładnie wtedy, gdy miałem na nim od dłuższego czasu Meze Rai Penta i Audeze LCD-i3. Oczywiście nawet przez myśl mi nie przeszło, aby porównywać je ze sobą, bowiem w kategoriach jakości dźwięku jest to pojedynek delikatnie mówiąc jednoznacznie rozstrzygnięty na korzyść obu powyższych, ale też nie jest tak, że styczność z Explorerami była czymś nieprzyjemnym.
Wręcz przeciwnie. Słuchawki od startu błysnęły bardzo poprawnym i równo serwowanym dźwiękiem o bardzo dobrej jakości, zwłaszcza jak na śmieszne 80 zł, robiąc lepsze wrażenie niż pełnowymiarowe modele Voyager i Leader. Pozytywne odczucie pojawiło się praktycznie już po pierwszym odsłuchu, a gdzie przez wzgląd na ekstremalnie niską cenę można było wprost nawet mówić o euforii. Efekt WOW był naprawdę duży i niezwykle rzadko trafiał mi się sprzęt, który dosłownie „kosztuje grosze, a wyrywa kalosze”. Efektem tego była zapowiedź pełna owej euforii na forum, gdzie po prostu musiałem gdzieś dać upust swoim pierwszym pozytywnym emocjom.
Dopiero po dłuższym czasie i przycupnięciu do testów na poważnie, mogłem trochę bardziej na spokojnie opisać swoje wrażenia już pod kątem właściwej (niniejszej) recenzji i przede wszystkim zgłębić powód uzyskiwania tak dobrego brzmienia. Z poprzednią rewizją Explorerów łączy je w zasadzie tylko bardzo zbliżona cena (wyższa o 10 zł) i obudowa korpusów. Brzmienie jest diametralnie inne i choć daje się wyczuć nawet analogiczny fundament, słuchawki zachowują się jakby niemalże przeciwieństwo.
Niestety nie mam wykonanych pomiarów na tym samym sprzęcie między jedną a drugą wersją, dlatego nie jestem w stanie pokazać różnic na wykresach, ale poświęciłem trochę czasu na sprawdzenie indywidualnie każdego rodzaju tipsów, jakie miałem pod ręką i które uznałem za najciekawsze.
OTE / prawidłowa aplikacja
Jak pisałem, słuchawki są niemalże sobie przeciwne, tj. wersja 1.0 i 2.0, bo jeśli trafimy z izolacją i głęboką aplikacją, poznamy od razu wspólny mianownik – bas. Idąc dalej jednak, tychże mianowników będzie więcej. Ostatecznie opis brzmieniowy podzieliłem na dwie części, ponieważ drobne gabaryty słuchawek mogą i będą powodowały, że część osób zaaplikuje je prawidłowo, a część nie.
Przy prawidłowej aplikacji do ucha, słuchawki jawią się nam nie jako przeciwieństwo modelu 1.0, ale jego mocno poprawiona wersja. Explorer 1.0 były słuchawkami ciemnymi i basowymi, zaś Explorer 2.0 są słuchawkami rozjaśnionymi, ale nadal mającymi delikatny przechył po całości w stronę ciepła. Grają bardzo naturalnie i poprawnie, ale aby się do tego dokopać, trzeba przebić mur basu. Tak, słuchawki przy głębokiej i poprawnej aplikacji mają bardzo dużo basu i jest to w zasadzie jedyna rzecz, do której mógłbym się w tej cenie przyczepić.
Pozwolę sobie stwierdzić dosyć bezpośrednio, że nie obchodzą mnie w tym miejscu chińczyki z Allegro, które znikają za kilka miesięcy i pojawiają się niczym emanacja powiedzenia „nowy rok, nowy ja” i dokładnie na tej samej zasadzie: wnętrze te same, a troszkę inna obudowa i inna marka. Bez znaczenia jest, że poprzednio słuchawki nazywały się Xiang Xiung, a teraz są Xiong Xing. Oczywiście mogą się pośród takich słuchawek znaleźć prawdziwe perełki, ale osobiście preferuję taki sprzęt, który mogę bez żadnego problemu kupić w Polsce na polskiej gwarancji i bez ryzyka utraty ciągłości dostępu do niego. Nie chcę bowiem polecać produktów sezonowych, aby potem było tak jak z np. Somic V2 – całkiem dobre słuchawki, ale obecnie kompletnie nie do dostania i to jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa. W sumie te same opory mam przy modelach używanych i już nieprodukowanych (dość wspomnieć co się działo z np. K500 EP).
W każdym razie Explorery są zdefiniowane mocnym basem, którego ilość będzie zależała od głębokości aplikacji. Im głębsza, tym bardziej słuchawki będą wydawały się basowe i jednocześnie ciemniejsze. Przy najgłębszej uznałbym je za model ciepły, ale nie przecieplony czy zamulony.
Niemniej to właśnie aplikacja będzie tu kluczowa i jednocześnie powodowała największe kontrowersje, bo losowość uzyskiwanych rezultatów. Nie chodzi o umieszczanie słuchawki w kanale na „pół gwizdka”, tylko o dopasowanie się malutkiego korpusu do małżowiny. W tym scenariuszu, słuchawki opisałem i rozpatruję jako OTE dlatego, że to właśnie w tej konfiguracji mam z reguły najwięcej basu i najlepszą aplikację.
Nie jestem pewien czy bas Explorerów może równać się z tym z 1MORE E1010, bowiem nie testowałem jeszcze tego modelu, ale porównując go z H1707, okazuje się, że… to Explorery przejmują koronę po 1MORE i stają się najbardziej basowymi słuchawkami pod moim dachem. Przy czym jest to bas typowy dla większości słuchawek dokanałowych, nastawiony na średni podzakres, dający mocny wydźwięk i wybrzmiewanie. Dobra opcja na miasto, bo nastąpi nam kompensacja dźwięków z otoczenia, ale w domu preferowałbym coś trochę bardziej spokojniejszego. Nawet H1707.
Przy recenzji 1MORE narzekałem na ilość basu, ale trzeba przyznać, że Audictusy basu mają jeszcze więcej, z naciskiem na wybrzmiewanie, zaznaczenie ilościowej potęgi. Stąd noszenie ich w sposób klasyczny nie powoduje uczucia zmęczenia basem. Bowiem to nie 1MORE, a Audictusy są w stanie mnie wymęczyć i choć na początku byłbym gotów wpakować im maksymalną ocenę, muszę patrzeć uczciwie i całościowo na te słuchawki z każdej strony tak samo.
Średnica prezentuje się w optymalnej, lekko ocieplonej formule. Dostatecznie czytelna, nieco zamazywana przez bas, ale dzielnie trzymająca gardę. Ani za blisko, ani za daleko. Nic do zaraportowania, jest bardzo w porządku, z naciskiem na większą pełnię, wagę i bliskość wokalu, ale nie do przesady. Słuchanie wokali jest przyjemnym doznaniem, co najwyżej można zwrócić uwagę na to, że im głębsza aplikacja, tym wokal staje się masywniejszy, ale nie zamulony czy wprost gęsty.
Góra ma dwie twarze. W normalnej aplikacji jest jasna, ale bardziej z tego naturalnego gatunku. Jest bardzo fajnie skrojona na cieplejszą modłę, nie ucieka w ciemność, ale też nie rozjaśnia się za mocno i czasami sprawia przez to wrażenie lekko matowej, „zwyczajnej” może wręcz. Jest przez to łagodna, wciąż czytelna, ale nie męczy w żaden sposób i znów jakby idealnie nadając się na zadania wyjściowe, czyli w sumie zgodnie z przeznaczeniem tych słuchawek.
Scenicznie mamy tu klasyczny układ eliptyczny nastawiony na mocne wychylenie lewo-prawo, ale mniej przód-tył. Poziom bardzo dobry jak na takie maleństwa i to jeszcze jak za taką cenę. Absolutnie nie mam się do czego tu przyczepić.
Klasycznie / „nieprawidłowa” aplikacja
Na tym etapie można byłoby powiedzieć, że to ze wszech miar poprawiona wersja Explorerów 1.0. I byłoby to bardzo akuratne określenie, na którym recenzję można byłoby zastopować i stwierdzić, że ich naturalne brzmienie z tendencją do ciepłoty spodoba się większości osób, które poradzą sobie z ekscesywnym basem.
Niemniej to właśnie „nieprawidłowa” aplikacja jest moim zdaniem tym, co sprawia, że do tych słuchawek można podejść od zupełnie innej strony i w odniesieniu do tego, co pisałem na początku, a więc wręcz euforycznego efektu „WOW”.
Cudzysłów został przy nieprawidłowości użyty przeze mnie celowo. Sekretem Audictusa w tym wypadku jest bowiem bardzo dobre wpasowanie się w moje uszy, a co wskazuje zwiększenie się basu w konfiguracji OTE. Dlatego o ile w pierwszym akapicie starałem się trzymać neutralnej strony recenzenckiej, tak nie mogę przejść do porządku dziennego ponad faktem, że przy klasycznym założeniu Explorerów, ich odgiętki działają jak naturalne stopery, hamujące korpusy przed maksymalnym wprowadzeniem w kanał. Stąd też wspomniany cudzysłów, bo aplikacja teoretycznie jest tu jakby nie patrzeć prawidłowa – słuchawki nie wypadają, nie są wsadzone na „słowo honoru” i każdy ruch nie powoduje ruszania się w kanale.
Najpierw trochę retrospekcji. Poprzednie ich wydanie można byłoby określić pejoratywnie jako basowe mułki. Dobra jakość dźwięku, ale jednak lepiej sprawdzająca się albo u bassheadów, albo na mieście, gdzie paradoksalnie wygrały w autobusie ze znacznie droższymi Aune E1, albo na bardzo skrupulatnie dobranych źródłach o małej mocy i dużej jasności (to mój przypadek). Właśnie przez ich sposób grania, nastawiony na wysoką kompensację, trzeba było sobie radzić w odsłuchu domowym również za pomocą EQ (również mój przypadek), ale jeśli się to już uczyniło, słuchawki zaczynały grać naprawdę dobrą jakością jak na swoje skromne 60-70 zł.
Explorer 2.0 porzucają te ciągoty i z tego względu obawiam się, że nie do końca będą nadawały się na miasto (o ile nie będą użytkowane jak pisałem w trybie OTE uzyskując maksymalną szczelność i głęboką aplikację). Ale to, w czym w zamian będą brylowały, to odsłuch domowy i w nieco cichszych pomieszczeniach, ponieważ płytsza aplikacja to mniejsza izolacja. W takim trybie słuchawki stawiają na bardzo mocne wyrównanie całego pasma, zostawiając co najwyżej w pewnej części bas, ale tylko w pewnej części. W efekcie ich brzmienie rozbija się na dwa akapity, tak jak w recenzji:
- przy słabszej aplikacji słuchawki są bardzo wyrównane i rzetelne,
- przy głębszej aplikacji robią się słyszalnie bardziej basowe i trochę cieplejsze, ale wciąż dosyć naturalne.
Pisałem co by się stało w ramach konkluzji, gdybym oparł się tylko na głębokim umieszczeniu w kanale w trybie OTE, ignorując część swojej anatomii w ten sposób. Ale gdyby oprzeć się tylko na tym pierwszym, stwierdziłbym, że te słuchawki obracają w proch wszystkie modele dokanałowe jakie znam od samego dołu aż do mniej więcej poziomu FiiO FA1, gdzie można już doszukiwać się podobnego strojenia, ale przede wszystkim lepszej wygody i ergonomii.
Rozdzieliłem to dlatego, że w trybie noszenia klasycznego (kablem do dołu) uzyskałem właśnie ten fantastycznie zbalansowany dźwięk, bardzo dobrze dobrany (na moje uszy) ilościowo i jakościowo bas (któremu w trybie normalnego założenia niczego nie brakuje a wszystkie podzakresy trzymają się siebie wzajemnie), obecna i optymalnie zachowująca się średnica z tendencją do dawania jednego kroku ku nam, czytelna i zdumiewająco wolna od kompresji góra o bardzo dobrym wyważeniu między detalicznością a stonowaniem, a także szeroka i napowietrzona scena, która uzupełnia cały przekaz o odpowiednie wrażenia przestrzenne. I to wprost z pudełka, na standardowych tipsach, za 80 złotych, bez żadnych modyfikacji.
W trybie noszenia OTE, basu pojawia się wyraźnie więcej, dlatego preferuję insercję standardową, gdzie słuchawki zachowują optymalny stosunek aplikacji do szczelności. Jest to jednak moja własna cecha anatomiczna, toteż jestem przekonany, że większość osób znajdzie je grające dokładnie tak samo w trybie klasycznym i OTE, a więc na mocny bas i większe ciepło.
Czy się to spodoba czy nie, to już ich sprawa. Żadna recenzja tego nie opisze na 100% i nie potwierdzi, że określona ilość będzie dokładnie tą, która komuś wstrzeli się w gust lub oczekiwania. Tym bardziej, że jego ilość płynnie się reguluje aplikacją i rodzajem tipsów, które mogą wspomóc i wzmocnić izolację.
Jeśli bas miałby być w nich taki jak mam w niepełnej aplikacji, a więc nie anemiczny, ale po prostu wyrównany proporcjonalnie względem sopranu, to w tej cenie nie mam absolutnie żadnych uwag co do ich dźwięku. Żadnych. Jak zwiększymy budżet, nawet powiedzmy do tych 600 lub nieco więcej złotych, to i owszem, zaczniemy słyszeć uproszczenia w dynamice, detaliczności, czystości, pojawią się też i rywale.
To oczywiście czysto subiektywne odczucia i być może znalazłyby się konkretne alternatywy dla tych słuchawek, które mi akurat znane nie są. Łatwo nawet o to, bowiem jak pisałem nie interesują mnie chińskie cuda i może w ogóle słuchawki dokanałowe jako typ. Preferuję modele pełnowymiarowe, bo tak i już. Niemniej robiłoby się wtedy ciekawie, bo w tak wysokim przedziale mamy czy to wspomniane super-wygodne i praktyczne FA1, czy nieposiadane już przeze mnie E1, ale też bardzo lubiane i również nieposiadane BE-Sport3 czy NE700X. Dopiero tutaj pojawiłyby się zapewne wątpliwości, porównania, co lepsze, co gorsze, kiedy, jak, za ile.
W Explorerach to, co bardzo mi się podobało na samym początku i co okazało się, że było właśnie nie do końca ich realnym odzwierciedleniem w pełnej aplikacji, to ich ogólne wyrównanie i nautralność. Znów powtórzę się, że ocieplenie i ubasowienie przekazu stopniuje się wraz z głębokością aplikacji i izolacją od otoczenia, ale pozwala to paradoksalnie na korzystanie z nich jednocześnie na mieście (OTE), jak i w domu (klasycznie), gdzie wysoka kompensacja basem i izolacja nie są aż tak wymagane. Tak jak je założymy, tak będą nam służyły swoimi właściwościami i zaryzykowałbym stwierdzenie, że w moim przypadku mam dwie pary słuchawek w jednej. Najlepiej i najrówniej gra mi to klasycznie z kablem do dołu, ponieważ słuchawka wystaje wtedy trochę z ucha. W trybie OTE mocniej się chowa i jest szczelniej osadzona. To właśnie powoduje u mnie tą różnicę i moje zachwyty nad Explorerami 2.0. Będę to cały czas podkreślał na wypadek wspomnianej we wstępie losowości pewnych czynników anatomicznych.
Górze tak naprawdę niczego nie brakuje. Trzyma bardzo ładną barwę, brzmi przekonująco, nie syczy, nie zamula, co najwyżej lubi podawać się basowi, ale nawet wówczas jest wyraźnie jaśniejsza od Explorerów 1.0. Nie trzeba więc myśleć nad źródłem tak mocno, jak przy „jedynkach”.
Jak góra, to i scena. Scenicznie słuchawki stoją także i w tym trybie na bardzo dobrym poziomie i grają na planie elipsy z jeszcze lepszym wychyleniem na boki, bardziej w głąb, ogólnie na większym obszarze niż w aplikacji pełnej na maksymalną szczelność. To klasyczny układ tonalny, który spotykamy w sumie na każdym kroku, więc nie jest to nic negatywnego. Tym bardziej gdy odkryjemy, że te słuchawki są w stanie zarysować swoją scenę w naprawdę dużym obszarze. Nawet trójwymiarowość jest tu bardzo w porządku. W tej cenie można powiedzieć, że scena robi dosłownie 300% normy i to już nawet na podstawowych źródłach dźwiękowych, choć oczywiście im lepsza scena w urządzeniu, tym lepiej słuchawki są w stanie zagrać.
Ostatecznie, gdy kurz emocji opadł i pozostała chłodna kalkulacja, muszę powiedzieć, że pozytywne wrażenie po Explorerach nadal pozostało. Słuchawki wywołały u mnie na początku euforyczny efekt WOW, potem troszkę się szło do tego przyzwyczaić, dało się na spokojnie odkryć ich uproszczenia i limitacje, aby na końcu dojść do wniosku, że o ile nie są to zabójcy Meze czy Campfire’ów, nie gromią też Audeze lub Noble, a nawet nie będą miały na tyle siły, żeby fiknąć do E1, to jednak są to piekielnie dobre dokanałówki za swoje pieniądze, jakościowo znacznie przekraczające swoją kwotę SRP (już widzę ten błysk w oku handlarzy sprzętem audio). Ale takie są moje szczere odczucia. Za 80 zł te słuchawki robią dosłownie wszystko co jest przewidziane w programie. Zadyszka pojawia się dopiero gdy zakładam je jako OTE i aplikuję bardzo głęboko, bo bas zaczyna mi doskwierać. To takie współczesne NE700X, które mają swoje problemy (tj. właśnie ten mocny bas), ale sumarycznie lista problemów jest do policzenia na palcach jednej ręki.
Jeśli Explorery 2.0 grają zgodnie z jakimś kierunkiem brzmieniowym, który zapamiętałem ze znacznie droższych modeli, to mam na myśli tonalność, dobór basu, średnicy i sopranu w odpowiednich ilościach, ale nie ich faktyczną jakość. Jeśli powiem, że Explorery na pełnej aplikacji mocno przypominają mi 1MORE H1707 z odpowiednio przytartą górą, a na „mojej” aplikacji w kanały przypominają H1707 z odchudzonym konkretnie basem, to chodzi mi wyłącznie o tonalność. H1707 za ich 600-650 zł złoją skórę Explorerom jakościowo, pomijając też kompletnie inne różnice w budowie i sposobie użytkowania. Ale kierunek jest to podobny: też mocny bas, dobra jakość dźwięku w swojej cenie, podobna pozycja średnicy, podobna góra (wspomniana moja aplikacja). Jeśli ktoś będzie próbował stawiać tu sobie znak równości, robi to tylko i wyłącznie na swoją własną odpowiedzialność.
Bo to właśnie w H1707 mamy lepszą od Explorerów rozdzielczość, szybkość, dynamikę. To na tym tle wyraźnie daje się odczuć ograniczenia tych słuchawek i powód, czemu należą do klasy budżetowej, a nie wyższej. Bas też nie jest aż tak mocno ofensywny, jeśli zachowamy te same pryncypia doboru źródła co w Explorerach (minus aplikacja oczywiście). Mimo to Audictus moim zdaniem wycenił nowe Explorery więcej niż rewelacyjnie, bo mimo tychże uproszczeń i obserwacji, porównuję je tutaj z kompaktami wieloprzetwornikowymi za jakieś 7-8 razy więcej.
Co ciekawe, słuchawki mimo, że w dynamice w starciu z lepszymi od siebie potrafią się zdradzić co do bycia w niższej klasie, potrafią zarówno zachować sporą tolerancję na ból (tj. słabszą realizację nagrań), ale i różnicować źródła na tyle, że między Essence STX a Cobaltem zarysowuje się słyszalny dystans w jakości i czystości dźwięku, nie tylko strojeniu. W sumie właśnie po to je wykorzystuję. Skalowalność Explorerów jest zatem bardzo dobra i znacznie powyżej oczekiwań przy tak tanim produkcie.
Synergiczność
Generalnie uzyskanie efektu końcowego pozostaje się już głównie w kwestii doboru odpowiedniego źródła, aby przeciągnąć je w jedną lub drugą stronę wedle własnego widzi mi się. Słuchawki dzięki temu np. z Essence STX są bardzo neutralne i z podbudowaną średnicą. Z kolei z Cobaltem są płynniejsze, bardziej wyrafinowane i muzykalne, podnosząc poprzeczkę jeszcze wyżej.
Najlepiej sprawdzą się na sprzęcie po prostu lekkim prądowo, niekoniecznie musi to być też sprzęt od razu za krocie, a nawet zwykła integra laptopowa, choć jak w żadnych innych słuchawkach, w Explorerach 2.0 warto zadbać o to, aby źródło nie było delikatnie mówiąc odpustowe i nie kroiło jakości słuchawek. Żeby bowiem się nie okazało, że taka ignorancja będzie kosztowała ściągnięcie tych słuchawek w dół tak, że faktycznie zagrają jak te 80 zł.
Należy pamiętać, że są to słuchawki wciąż budżetowe i mimo mojego entuzjazmu będą one ograniczone tu i tam na możliwościach. Ale w ramach tejże budżetówki, będą brylowały w świetle jupiterów, jeśli tylko znajdą się w przysłowiowych „dobrych uszach”. Łatwiej będzie to poczuć na nagraniach, które mają dobrą i głęboką realizację, nastawione są na przestrzeń. Nawet w gatunku takim, jak dark ambient, jestem w stanie znaleźć utwory, które biją na głowę jakieś jutuby i inne strimy:
Na czystych i spokojnych samplach te słuchawki naprawdę potrafią to i owo pokazać. Dlatego nie bądźmy wobec nich też aż tak rygorystyczni. Albo może inaczej: sam osobiście nie zamierzam, pozostawiając innym wolną rękę i dopasowywanie co tylko się komu podoba na własny gust i potrzeby.
Referencja kontra niepowtarzalność dźwięku
Gdyby spojrzeć na nie całościowo i wypisać sobie je w punktach, to okaże się, że robią praktycznie wszystko to, czego spodziewalibyśmy się po „słuchawkach idealnych”. Okrzyknięcie czegoś referencją to jednak bardzo kontrowersyjne i jednocześnie ryzykowne stwierdzenie, ponieważ obieram je jako wprost deklarację preferowania danego dźwięku „bezapelacyjnie, do samego końca”, jak mawiał Bogusław Linda. Chciałoby się owszem je tak traktować, ale prawdopodobnie nie jest to możliwe i właśnie z faktu różnic anatomicznych. Jeśli stwierdzę, że słuchawki grają dla mnie niesamowicie równo (co zrobiłem) i de facto okrzyknąłbym je referencją, to osoby, które za każdym razem zaaplikują je głęboko i uzyskają bardzo mocny bas, na pewno nie zwrócą uwagi na to, że na co dzień rolę słuchawek faktycznie bliskich referencji pełnią u mnie czy to zmodyfikowane LCD-XC, czy zmodyfikowane K1000, którym raczej daleko do miana przebasowionych. No ale opinia przecież będzie, najlepiej jeszcze cytat wyrwany z kontekstu lub wprost czytanie wybiórcze, mające potwierdzić z góry najlepiej założoną tezę. Przykłady za takimi działaniami podawałem na wstępnie opisu dźwiękowego i zauważyłem, że jest to tendencja. Może to jakiś importer albo sprzedawca poczuł się zagrożony? Kto wie.
Dlatego nie, nie powiem że jest to referencja. Tylko w określonych warunkach mogą próbować pełnić taką rolę, ale chyba bardziej bezpieczniejsze w tej roli byłyby FiiO FA1 lub odpowiednio dostosowane Etymotic HF2. Przez powtarzalność rezultatów. W FiiO i Etymoticach nie ma znaczenia jak słuchawki się założy, jeśli tylko zrobi się to poprawnie. W Explorerach jest przynajmniej kilka kombinacji, które ustala płynna skala insercji tipsu do kanału. To zbyt luźne i niezdefiniowane warunki, aby móc się na tym oprzeć.
Hipotetycznie, biorąc Explorery 2.0 za punkt odniesienia, zawsze muszę uwzględniać ten fakt we wszelakich porównaniach i jeśli coś z nimi konfrontowanego jest jaśniejsze, np. Rai Penta, to dystans między nimi jest sztucznie przez to powiększony. Dlatego z reguły pojawiają się czasami wręcz dramatycznie duże kontrasty przy wszelakich porównaniach u ludzi, którzy np. z muzykalnego i ciepłego modelu przechodzą w ten jaśniejszy. Jeśli z Etherów Flow przejdzie się w HD800, ADX5000, HE1000 albo nawet LCD-XC, to stwierdzenie o „niesłuchalności” i „ostrości” wynika właśnie z tegoż kontrastu z wliczonym powiększonym dystansem. Każda para ma bowiem swoje naleciałości i manierę. I będzie miała, czy to się nam podoba, czy nie. Explorery też je mają i tym bardziej, że to model dokanałowy, a więc wpływa na nie więcej czynników anatomicznych niż przy konwencjonalnych słuchawkach nausznych czy wokółusznych.
Kluczem jest więc znalezienie takich słuchawek „pośrednich”, które będą mogły pełnić rolę pary resetującej nasz ośrodek słuchu w razie potrzeby. Słuchawki muszą być dobrane optymalnie na ilości basu, średnicy i sopranu. Takie właśnie są dla mnie Explorery 2.0 w założeniu klasycznym. I niestety takiego oto brzmienia jestem przekonany, że część osób nie uzyska ze swoimi uszami, choć poszukuje niczym tego mitycznego króliczka w audio nawet w tak malutkich budżetach, gdzie nikt rozsądny raczej nie szukałby dla siebie słuchawek mogących być uznanymi za „ostateczne”. Zwłaszcza że od Explorerów są lepsi i grają lepiej.
Mówiąc to wszystko należy jednak podkreślić, że nawet i ze świadomością tychże słów, ich wagi i implikacji formalnej, Explorery wciąż mogą pełnić rolę w miarę dobrych słuchawek wzorcowych za śmiesznie małe pieniądze i być w stanie dawać się przyrównywać do innych modeli dokanałowych, jeśli tylko spełniony jest warunek kontroli basu, czy to poprzez aplikację tipsów, czy jakieś nietypowe tipsy (o tym niżej, choć generalnie fabryczne były dla mnie najlepsze), czy też equalizację. Można więc oprzeć się na anatomii, na kontroli szczelności via tipsy, na maksymalnej szczelności ale z korekcjami. To wciąż sporo opcji jak na 80 zł.
Dla kogo Audictus Explorer 2.0?
Chciałoby się powiedzieć, że dla wszystkich, dar niebios dla ludu pracującego i po stopach całować, a potem śmiać się ze wszystkich wydających tysiące na dobre słuchawki. Nigdy jednak czegoś takiego nie powiem i stoi za tym znów niechęć do zadeklarowania czegoś na sztywno i ewentualne późniejsze pretensje, że coś napisałem, powiedziałem, a komuś się to po zakupie nie zgadza, bo kupował w ciemno, a nie z głową i pod siebie. Sprzęt to sprzęt, obowiązuje przy jego zakupie zasada świadomości i obojętnie, czy to zakup za 80 czy 8000 zł, słuchawki nadal będą opierały się o te same pryncypia wyboru i zastosowania.
Zatem pytanie, w jakich zastosowaniach sprawdzą się Explorery 2.0? Odpowiedź jest dosyć prosta: wszystkich. Przy niepełnej aplikacji lub – w moim przypadku – pozwoleniu po prostu naturalnego oparcia się odgiętek o chrząstkę ucha i w efekcie nieumieszczania słuchawek w kanale do końca, słuchawki spokojnie nadają się do długodystansowego odsłuchu domowego w spokojnej pozycji. Zaś przy pełnej aplikacji, preferencyjnie jako OTE, ilość basu wzmaga się wyraźnie, a brzmienie nieco ociepla, więc bez przeszkód można iść w nich do autobusu lub w jakkolwiek głośne otoczenie.
Jedyne więc czego się obawiam jest to, że nie każdy będzie w stanie uzyskać z nimi tak dobre efekty. Kluczowa będzie aplikacja, może też i dobór tipsów, ale przede wszystkim odrobina samodzielności, czytania ze zrozumieniem i zdrowego rozsądku, bo ponad wszystkim decyzyjny jest tu gust i potrzeby.
Z Explorerów 2.0 nie będą zadowolone na pewno osoby, które omyłkowo kupią 1.0. Był jeden taki przypadek, oczywiście wina była moja, a sam autor nawet nie pofatygował się z niczym więcej jak jednym postem-rantem na temat swojego zakupu i mojej osoby. Oczywiście można przypuszczać, że była to jakaś „dziwna” akcja z czymś konkretnym w tle, ale nie da się ukryć, że oba modele różni tylko kabel. Faktycznie niezadowoleni będą natomiast użytkownicy, którzy na starcie uzyskają dobrą izolację i tym samym najmocniejszy bas, choć nie jest on w ich menu na pierwszej pozycji i nie interesuje ich wykorzystywanie słuchawek poza domem/biurem w większym stopniu.
Paradoksalnie to właśnie opis mojej skromnej osoby. Dlatego w niniejszej recenzji poświęciłem ekstra czas i miejsce w tekście na opis konkretnych rad i wskazówek: w jakich warunkach słuchawki grają mi najlepiej, jak grają na niestandardowych tipsach, jak się z nimi „bawić”, aby rozwiązać ewentualne problemy, które próbuję odgadnąć i przewidzieć.
Prawdopodobnie niezadowolone będą też osoby szukające brzmienia na planie „V” lub neutralnych/jasnych słuchawek. Do neutralności Explorery owszem zbliżają się na niepełnej aplikacji, ale nie jest to żelazna i powtarzalna reguła, tj. zależna po raz n-ty od anatomii. Na pewno będą osoby takie, które kompletnie nie będą mogły uzyskać z nimi pełnej izolacji i basu mogą w ogóle nie doświadczyć, a także takie, którym słuchawki wejdą w kanały jak ulał i mocny bas będzie obecny zawsze. Wiem, że będzie to trochę demotywujące, bo wychodzi na to, że słuchawki te mają 50:50 szans na „zagranie” i „niezagranie”, ale takie są właśnie uroki słuchawek dokanałowych i tym bardziej taki jest urok sprzętu audio. Komu się to nie podoba – zachęcam albo do sklepu/salonu na indywidualne przymiarki i odsłuchy, jeśli tylko jest taka możliwość, albo na mityngi audiofilskie, jeśli tylko słuchawki tego typu się tam jakimś cudem znajdą, albo po prostu zrezygnować z zakupów czy to tego typu słuchawek, czy w ogóle jakichkolwiek.
Niestandardowe tipsy (silikonowe/Comply)
Choć jest to nadprogramowe działanie, to jednak warto pobawić się też tipsami przy tych słuchawkach. Generalnie skupiłem się na pięciu wariantach:
- Fabrycznych tipsach Medium (Default)
- Tipsach z pomniejszonym otworem (Narrow Bore)
- Tipsach z konkretnie pomniejszonym otworem (Medium Bore)
- Piankach Comply T500 M
- Tipsach od NE770X, czyli tych samych które stosowałem przy E1.
Fabryczne tipsy opisałem już praktycznie w recenzji, więc nie wiem czy jest sens się powtarzać. Moim zdaniem słuchawki grają na nich najlepiej, więc żadne zmiany tipsów od startu nie były w moim przypadku potrzebne i zapewne dla większości osób nie będą.
Tipsy z pomniejszonym otworem wykazały tendencję do przesuwania (bez modulacji) zakresu sopranowego ku spadkowi. Uzyskuję tu więcej basu i cieplejszy sopran niż na tipsach fabrycznych:
Na tipsach zielonych z konkretnie wąskim otworem udało mi się uzyskać jeszcze cieplejszą górę i jeszcze nieco więcej basu. Znów widać przesunięcie zakresu sopranowego „w przepaść”, ale z mniej więcej zachowaniem jego charakteru. Obie górki na sopranie w najwyższych oktawach wciąż są widoczne, po prostu zmieniają swoje położenie. Wniosek jest więc taki, że średnica otworu wprowadza przesunięcie częstotliwości bez ich modulacji i daje nam tym samym możliwość sterowania położeniem charakterystyki na układzie współrzędnych.
Na piankach Comply T500 uzyskamy bardziej matowe, analogowe granie + więcej basu niż na standardowych tipsach, ale mniej niż na tipsach o zmniejszonym otworze. Tu już następuje modulacja barwy i widać, że tipsy wpływają na tonalność. Niemniej jeśli ktoś chciałby Explorery wykorzystywać na mieście, sportowo (potliwość) albo po prostu miałyby dla niego o dziwo za dużo góry, byłaby to najciekawsza opcja.
Na tipsach od NE770X uzyskałem natomiast więcej basu (lepszy seal), ale z racji największego otworu z gładką krawędzią ujścia, dostałem jeszcze więcej sopranu i sceny, na szczęście bez ekscesów. Świetna alternatywa dla fabryki, zwłaszcza że słuchawki są bardziej oddalone od ucha i może to wpłynąć korzystnie na wygodę, a także jako rewelacyjna baza pod zabawy EQ. Jeśli w grę ma wchodzić korekcja APO, jest to moja ulubiona kombinacja. Niestety tipsy są na tyle specyficzne (czyt. zużyte), że przez bardzo gładką powierzchnię wyślizgują mi się ze sprzętu pomiarowego i nie mogę zrobić im wykresu.
Audictus Explorer 2.0 – wskazówki dla posiadaczy
Słuchawki dokanałowe w formie uniwersalnej (UIEM) operującej na silikonowych tipsach zawsze są na swój sposób uśrednione względem uszu ludzkich i wielkości kanałów. Jeśli słuchawki nie pasują od pierwszego założenia, należy po prostu cierpliwie się z nimi pobawić i poznać wszystkie ich możliwości, sposób zachowania, kiedy „grają”, a kiedy nie. Explorery nie podlegają wygrzewaniu (przynajmniej sam nie stwierdziłem niczego w tym zakresie), więc zmiany same z siebie raczej magicznie nie nastąpią.
Słuchawki subiektywnie „najlepiej” zagrały mi w następującej konfiguracji:
- Fabryczne tipsy silikonowe w rozmiarze M,
- Założenie klasycznie, odgiętkami do dołu,
- Essence STX z iFi EarBuddy oraz własnym przedłużaczem AF Extender3.
Dlaczego z STX? Ponieważ dobrze koresponduje z lekko ciepławymi słuchawkami, a także potrafi wzmocnić środek, który lubię. Choć klasa odsłuchu z Cobaltem jest wyższa, po prostu łatwiej jest mi się przepinać po przedłużaczu z „zawsze” działającego Essence po każdym uruchomieniu PC jako kolejne urządzenie PCIe na płycie głównej.
Co jednak jeśli efekty od startu są problematyczne? Posiadacz słuchawek może spróbować następujących rzeczy:
- Zabawa aplikacją i sposobem założenia – jeśli słuchawki mają za mało basu, być może założenie jako OTE pomoże. W drugą stronę rekomendowałbym założenie klasyczne.
- Zabawa tipsami silikonowymi i piankami – jeśli mimo wszystko nie możemy kompletnie dopasować standardowych nakładek, warto pobawić się czymś, co ma dłuższą szyjkę lub w ogóle lepszy chwyt i wypełnienie.
- Zabawa EQ i źródłem – to poniekąd ostateczność, ale jeśli np. problemem jest cały czas nadmiar basu i nasze uszy nie mają przypadłości takiej jak moje, że chrząstka naturalnie blokuje słuchawki przed pełną aplikacją, zbicie basu korekcją oraz wykorzystanie jaśniejszego źródła o mniejszym basie jest dobrym krokiem.
Co jeszcze możemy wyczarować? Np. zabawę w usuwanie sitek i/lub zastępowanie ich innym materiałem. Co prawda będzie to wiązało się z uszkodzeniem słuchawek i narażenie na utratę gwarancji oraz ingerencję brudu wprost w przetwornik, więc rekomendowałbym darować sobie takie kroki i po prostu spróbować słuchawki zwrócić do sklepu. Jeśli sprzęt nam od startu nie pasuje, nie ma sensu kopać się z koniem i próbować dojść sobie z nimi do poziomu jakkolwiek akceptowalnego, a po prostu oddać (lub przynajmniej spróbować), może dołożyć do czegoś innego, droższego. Opcje więc są.
Moim zdaniem przy tak niskiej cenie i ogólnie dobrej jakości jaka płynie z Explorerów, w przypadku najczęstszego jak przypuszczam scenariusza, a więc problemu z uzyskaniem dobrej szczelności/wygody z racji krótkich korpusów, albo otrzymania zbyt dużego basu (tudzież obu jednocześnie jakimś cudem), sugerowałbym sięgnięcie w pierwszej kolejności po EQ, bo to nie kosztuje nic, a załatwi nadmiar basu. Wygoda słaba? Jakieś pianki, inne silikony, również problem będzie rozwiązany. Wszystko to przerabiałem osobiście przy NE700X i tam taka taktyka sprawdzała się pierwszorzędnie. No, chyba że ktoś jest purystą, ale przy 80 zł powiedzmy że nie brzmi to zbyt przekonująco.
Podsumowanie
Explorery to prawdopodobnie pierwsze słuchawki, które na początku otrzymałyby ode mnie na papierze notę maksymalną. Otrzymałyby, ponieważ było to na etapie bardzo wczesnym i dopiero później objawiły się z pełniejszej perspektywy, odkrywając wszystkie swoje cechy, także i te negatywne. Niemniej wady, które jestem w stanie przy nich przytoczyć, są albo czymś normalnym dla tak tanich produktów (brak etui i pianek chociażby), albo dają się korygować innymi tipsami (penetracja, izolacja) oraz prostą equalizacją (bas). Finalnie działa przy tym suma małych, drobnych elementów, czyniących całościowo słuchawki lepszym jeszcze produktem z dużym potencjałem.
Praktycznie jedynym (prócz echa od mikrofonu) mankamentem tych słuchawek będzie (i chyba na zawsze pozostanie) dla mnie bas, ponieważ gdy uzyskuję maksymalną szczelność i głęboką aplikację, wyraźnie zwiększa mi się on ponad oczekiwania i preferencje. Taki stan rzeczy zadowoli na pewno osoby chcące mieć bardzo głęboki dół pasma lub po prostu kompensację basową na mieście. Im Explorery 2.0 także dowiozą to czego oczekują wprost z pudełka, bowiem bas stara się zachować względnie duże współgranie z całościowo wysoką jakością dźwięku tego modelu. Pozostałym osobom zaś sprawią sporą frajdę (a może i frustrację) przy doborze tipsów i prostych zabiegach z EQ. Zwłaszcza ten ostatni może się okazać, że wyniesie nas 0 zł, a dostosuje słuchawki pod oczekiwania niemal perfekcyjnie. Wystarczy bowiem tylko delikatnie zejść z basu, nic więcej nie jest potrzebne.
Jedyne, co zdradza te słuchawki co do przynależności do trochę tańszych rozwiązań, to pewne uproszczenia w dynamice na skrajach pasm, może nieco w selektywności, ale takie rzeczy punktowałbym dopiero wówczas, gdyby były droższe i miały rywalizować a choćby i z wymienianymi tu już E1. Nie ma więc co udawać, że to audiofilskie cuda, niemniej gdyby zastosować tu wyświechtane już współcześnie pojęcie „hi-fi”, czyli wysoką wierność, to nawet nie byłoby to niezręcznością. Zwłaszcza że wiele osób będzie srodze zadziwionych jak wiele jakości drzemie w tak tanich słuchawkach i być może również zgodzi się z tym stwierdzeniem, a jeśli nie, to przynajmniej przyzna, że faktycznie po odjęciu basu prezentują się one bardzo wyraźnie naturalnością brzmieniową za bardzo rozsądne pieniądze.
Na dzień pisania recenzji słuchawki dostępne są w sprzedaży w cenie ok. 80 zł (sprawdź dostępność i najniższą cenę).
Zalety:
- bardzo solidna konstrukcja rokująca dobrą wytrzymałość jak na tą cenę
- dodatkowe tipsy w zestawie
- wzmocniony konstrukcyjnie kabel
- pilot z lepszym mikrofonem i potencjometrem w splitterze
- dyskretne korpusy o niskiej wadze i małych gabarytach
- bardzo dobra izolacja pasywna w konfiguracji OTE
- przy pełnej aplikacji: basowe brzmienie o całkiem dobrej jakości
- przy opieraniu się na chrząstkach: bardzo wyrównane brzmienie o świetnej jakości
- świetne dla fanów basu i zastosowań miejskich (kompensacja dołu w konfiguracji OTE)
- świetne jako budżetowy punkt odniesienia, jeśli tylko aplikacja na to pozwala (tak jak u mnie)
- bardzo wysoka opłacalność
Wady:
- brak korpusów magnetycznych
- basu mogłoby być wciąż trochę mniej
- wyższe tipsy mogłyby zwiększyć ich aplikacyjność u różnych osób
- jednak jakimkolwiek etui (nawet woreczkiem) bym nie pogardził
- mikrofon powoduje efekt słyszenia samych siebie u rozmówców telefonicznych (prawdopodobnie przypadłość tego egzemplarza)
Serdeczne podziękowania dla firmy Audictus, za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Czy jeśli Philipsy SHE3590 mi odpowiadają (poza „trzeszczącą” górą), to te Explorery będą dobrym kierunkiem w zakupie czegoś lepiej grającego środkiem/górą pasma, ale podobnie jeśli chodzi o niskie tony?
Słuchawki posiadałem, grały bardzo fajnie, szkoda że tylko przez 4mies. potem kabel przestał łączyć. Szkoda że nie zdecydowali się zrobić go tak aby był bardziej wytrzymały.
W moim wypadku podwójne tipsy (o odpowiedniej średnicy kołnierzy – izolacja w kierunku konstrukcji półotwartych) pozwoliły zniwelować problem z basem lepiej niż zabawa z regularnymi silikonami.
Zazdroszczę uszu 🙂
Mi niestety ta sztuka nigdy się nie udała, albo udawała i po dłuższej chwili wszystko znów się uszczelniało.
Cześć, proszę napisz co to za tipsy. Kupiłem te słuchawki i nie da się słuchać, rozlany bas, buczy.
Jedynie na największych z zestawu, gdy mocno wcisnę to bas znika, ale tak, że w ogóle go nie ma, a nie o to chodzi…
>Zazdroszczę uszu ? Mi niestety ta sztuka nigdy się nie udała, albo udawała i po dłuższej chwili wszystko znów się uszczelniało.
Nie ma czego ale dziękuję 🙂 (max ~165000 Hz)
>Jeżeli chodzi o nakładki:
Tipsy (bi-flange, rozmiar prawdopodobnie M) pochodziły z jakiegoś zbiorczego woreczka z logiem soundmagic zakupionego kiedyś w sklepie muzycznym, więc nie sądzę żeby same z siebie odznaczały się jakimiś wyjątkowymi właściwościami.
Bardziej chodzi o optymalny stosunek średnicy kanału słuchowego do średnicy zewnętrznego kołnierza do średnicy wewnętrznego kołnierza (wydaje mi się że te dwie ostatnie są semi-znormalizowane ponieważ wszystkie silikony tego typu wygladają dość podobnie, najbardziej istotna będzie prawdodpobnie wzajemna relacja dwóch pierwszych wspomnianych wielkości)
Dzięki. Próbowałem z tipsami które miałem i bez efektu. Buczy zawsze. Co z tego, że ustawię gumki w miarę w dobrej pozycji, gdy przy każdym ruchu wracają do naturalnego położenia. Więcej zabawy niż pożytku. Wysokie tony za to przyjemne.
Najgorsze co miałem w uszach to audictus explorer 2.0
Nie każde słuchawki każdemu muszą się podobać. Opisałem bardzo dokładnie jak grają, wraz z dokładnymi danymi pomiarowymi. Każdy sprzęt kupowany na ślepo ma wielką szansę się nie sprawdzić. Jest sporo osób podzielających wnioski z recenzji i używających AE2.0 zakupionych po moim opisie. Takie jest audio. Dlatego zawsze zachęcam do odsłuchów samodzielnych, jeśli jest to możliwe. Jeśli produkt nie spełnia wymagań, należy go po prostu zwrócić.
Jasna sprawa. Nie twierdzę, że recenzja jest zła:) W moim przypadku te słuchawki się nie sprawdziły, mam teraz chińskie blony 03 i jest dobrze, nie muszę ciągle poprawiać słuchawek w uchu i kombinować z gumkami.
AE 2.0 może komuś się będą podobać, może moje kanały w uchu są jakieś specyficzne:) a może te słuchawki są „przebasowione” i już:)
Moje RHA MA390 po dwóch latach( uważam to za dobry wynik, a gwarancja jest na 3 lata) zaczęły zawodzić ( przestał działać pilot) więc wróciłem do Audiofanatyka. 🙂 Co aktualnie poleca…? No i trafiłem na ten test… Tak, że słuchawki są już u mnie. 😉 Zaraz po założeniu …totalna puszka – brak basu. Myślę sobie…o nie ! 🙂
Zakładam mniejsze gumki żeby wepchnąć słuchawki głębiej…to samo! Sięgam bo największe gumki i wreszcie jest …potężny bas. W porównaniu do MA390 zdecydowanie ciemniej…ale przyjemnie.
Słucham na LG G7. 😉
Witam,
Miło słyszeć, ale też widzi Pan jak niewdzięczne potrafią być słuchawki dokanałowe 🙂
Często na takie bolączki polecam zastosowanie pianek Comply. Nie są niestety neutralne co do dźwięku i mają tendencję do jego ocieplania, ale potrafią rozwiązać naprawdę wiele problemów, nie tylko aplikacyjnych. Na forum jest obecnie wątek osoby, która cierpi na efekt „zatkanego ucha” z powodu niemożności należytego wyrównania ciśnienia w CK3TW, gdzie ja sam tego problemu nie miałem i nie mam, zaś kiedyś mocno trapiło mnie to przy Etymoticach. Dziś – tylko jeśli ma miejsce zbyt raptowna i zbyt głęboka aplikacja. Także recenzja recenzją, ale to anatomia będzie ostatecznie decydowała. W Explorerach mam te szczęście, że słuchawki pasują mi na „niepełnej” aplikacji i nie są wcale ciemne. Ale też recenzję pisałem specjalnie z dwóch perspektyw, tj. „mojej” aplikacji i OTE, aby jak najpełniej ująć ich zachowanie.
Dzięki za odpowiedź. 🙂 Dołożę jeszcze kilka swoich uwag po kilkudniowych odsłuchach.
Dźwięk jest bardzo fajny z mocnym basem. Bas dodaje energii i bardzo mi się to podoba, choć momentami nieco zaciemnia lub może trafniejsze było by tutaj określenie…ociepla.U mnie ten bas jest mocniejszy jak słuchawki siedzą standardowo w uszach czyli kabelkiem do dołu. Ogólnie jestem zadowolony z tego co dociera do moich uszu i dziękuję za kolejną trafioną poradę. 🙂 Mam jednak kilka uwag co do sfery użytkowej…Po pierwsze, pilot jest za daleko od słuchawek. Mam w zwyczaju kabelek chować pod koszulkę i to powoduje, że w razie potrzeby dostęp do pilota jest bardzo utrudniony. Np. odbieranie telefonu podczas jazdy na rowerze…A jak już jestem przy rowerze to warto wspomnieć, że słuchawki są mało aerodynamiczne 🙂 i podczas jazdy generują spory szum. Jest jeszcze jedna rzecz, która nieco mnie irytuje, a mianowicie fakt, że cały pilot jest odwrócony mikrofonem i przyciskami w kierunku osoby słuchającej muzyki. Niby taki detal ale takie położenie wymusza wyprowadzenie kabelków do lewego i prawego ucha. Może to celowy zabieg ale mi wydaje się to jakimś przeoczeniem. No i jeszcze kwestia jakości. Ktoś tu pisał, że już po 4 miesiącach coś tam zaczęło przerywać…Kabelki rzeczywiście wydają się delikatne i mam co nich spore obawy.
Te audictusy nie przypadły mi do gustu, bez eq nie mam przyjemności słuchania, dopiero po zabawie z nim jest lepiej chodź nadal czegoś brakuje, a w niektórych utworach efekt też jest słaby. Głównie chodzi o górę która jest cofnięta i strasznie zatłumiona. Podobno te rha390 mają fajną górę i wciąż mocny bas. Moje pytanie brzmi, czy jesteś w stanie je polecić i czy czegoś będzie w nich brakować porównując z tymi audictusami?
AE2.0 nie mają stłumionej góry. Prędzej poprzednia wersja, która jest bardzo ciepła.
No i mamy 2021.08.17…czyli rok używania i jeden kabelek się wziął i przerwał. 🙂
Kupiłem je zachęcony recenzją. Nie podzieliłem zachwytów, dla mnie grały przeciętnie.
Natomiast po tygodniu zacząłem zauważać, że po jakimś czasie słuchania głośność leci na łeb, na szyję i przestaję cokolwiek słyszeć. Nie wiem czym to może być spowodowane i nie mam tego łatwo odtwarzalnego, dlatego waham się przed reklamowaniem. Czy ktoś doświadczył kiedyś podobnego efektu?
Jakieś 2 lata temu z Twojego polecenia kupiłam słuchawki ZERO AUDIO ZH-DX200-CT Carbo Tenore. Muszę przyznać że są świetne, naprawdę bardzo dobrej jakości realistyczny ciepły dźwięk. Niestety, niedawno urwał mi się kabelek przy samej słuchawce, chciałam kupić te same słuchawki, ale chyba są już wycofane ze sprzedaży, bo nigdzie nie mogę ich dostać. Bardzo ufam Twoim recenzjom, więc postanowiłam sprawdzić co aktualnie polecasz i tak wpadłam na recenzję tych słuchawek. Mam więc pytanie, jak wypadają te słuchawki Audictus 2.0 przy Zero Audio Carbo Tenore ? Czy warto kupić te słuchawki i czy są one tak samo dobre jak Carbo Tenore, a może lepsze? Najbardziej zależy mi na dobrej jakości dzwięku przynajmniej takiej jak w Zero Audio, i dobrej izolacji od otoczenia. Dodam że słuchawek używam głównie do słuchania muzyki i oglądania filmików z YouTube na komórce. Bardzo proszę o odpowiedź i pozdrawiam.
Niestety nie przypominam sobie Pani Weroniko abym kiedykolwiek testował Carbo Tenore i je polecał. Kiedyś może na forum wspomniałem raz czy dwa, ale nie stały za tym żadne testy i co też zawsze staram się podkreślać w miarę możliwości, gdy taka wypowiedź z mojej strony pada. Możliwe że są to słuchawki ciekawe, bo słyszałem o nich sporo dobrego, ale nie umiem ich wirtualnie porównać do Explorerów 2.0. Bardzo możliwe, że chodzi o zupełnie inną osobę i zupełnie inny portal, także choć jest mi bardzo miło z wyrażonego uznania i zaufania, mimo wszystko obawiam się iż zbieram je niezasłużenie w tej sytuacji. 🙂
@Jakub Łopatko Słuchawki jak na swoją cenę super tak jak pisałeś. Tylko po kilku miesiącach kabel nie łączy przy jacku i mam pytanie, bo tu się posłuchałem i nie zawiodłem. Jaki model/ modele słuchawek byś proponował do 200-250 zł z (jak się da, bo jak nie to wolę lepszy dźwięk kosztem tego) przyciskiem na kablu do zmiany utworu na następny? Pozdrawiam.
Kupiłem słuchawki sugerując się ta recenzją i muszę przyznać, że doświadczyłem wspomnianego efektu WOW. Niestety standardowe tipsy bardzo ciężko jest w moim przypadku ustawić/włożyć tak, aby w 100% odczuć to co te słuchawki oferują. W tej cenie chyba najlepsze.
Witam,
Explorerów używam od kilku lat, wcześniej w wresji 1.0, teraz 2.0, a świetne oceny budzących zaufanie recenzji (w tym powyższej) oraz rzadkie wizyty w sklepach muzycznych sprawiają, że z przyjemnością nie przesiadam się na nic lepszego (czyt. w budżecie do ok 300) – na miasto/sport i do roboty przed komuter (z resztą w opisanych tu dwóch ułożeniach słuchawek).
A kot mi zżera do nich kable. Każdą parę, po kolei. Średnio raz na pół roku/rok odłożę je nieopatrznie i po nich (a KOSSy Porta Pro od 10 lat zostawia w spokoju).
Stąd pytanie: czy z Pana perspektywy jakikolwiek zakup do domu, do +-300, ma w takim przypadku sens (czyli: będzie sensownym ulepszeniem dla Explorerów/Porty Pro)?
Po wstępnym naczytaniu myślałem o AKG k240 – wydaje się pasować do muzyki klasycznej/jazzu/ambientu, jest półotwarty i żywotny (wymienny kabel). Ale im bardziej czytam, tym bardziej mam wrażenie, że to może być wydawanie pieniędzy dla wydawania pieniędzy i lepiej powoli odkładać sobie na Kiedyś (i coś porządniejszego, i wzmacniacz/porządna karta dźwiękowa).
Wiem, że ostateczne zdanie mają moje uszy/gust, ale ciekaw jestem opinii kogoś, kto siedzi w tym od dawna; będę wdzięczny za odpowiedź.