W tym roku premier nowych marek jest naprawdę sporo. Były zarówno powroty do starych dobrych znajomych brandów, jak i debiuty czegoś całkowicie świeżego i niewidzianego przeze mnie jeszcze na oczy. Jednym z takich właśnie debiutów jest marka Airpulse, której to aktywne głośniki stereo przywędrowały na testy pod postacią podstawkowego modelu A200.
Dane techniczne
- Topologia: 2.0, aktywna, tylny port bass-reflex
- Sumaryczna moc wyjściowa: 130W (2 x 55 W + 2 x 10 W)
- Odstęp sygnał-szum: ≥90 dB(A)
- Pasmo przenoszenia: 46 Hz – 20 KHz
- Skuteczność wejść:
– BAL: 1000 ± 50 mV
– Bluetooth: 1000 ± 50 mV
– AUX: 550 ± 50 mFFs
– OPT/COAX: 350 ± 50 mFFs - Waga: 19 kg
- Wymiary: 203 × 355 × 295 mm (W x H x D)
- Gwarancja: 24 miesiące door-to-door
Zawartość zestawu:
- głośniki Airpulse A200
- kabel RCA-RCA
- adapter RCA-jack stereo 3,5 mm
- kabel optyczny TOSLINK-TOSLINK
- kabel sygnałowy DIN-5 (ok. 2,2 m)
- kabel zasilający IEC
- instrukcja obsługi
- pilot zdalnego sterowania
- zapasowe nóżki gumowe
Jakość wykonania i konstrukcja
Materiały i precyzja z jaką wykonano A200 są naprawdę bardzo, ale to bardzo dobre. Zaskoczyły mnie tym bardziej, że spodziewałem się otrzymać tu typowy produkt w po prostu wyższej cenie. Całe szczęście więc, że koreluje z nią jakość forniru, spasowanie elementów, precyzja wykonania oraz skręcenia wszystkiego ze sobą, a także sumarycznie uzyskana przez to spora waga zestawu. Ale może po kolei.
Choć jest to kwestia bardzo subiektywnych wrażeń estetycznych i nie do końca czuję abym mógł tu podejmować pełnowymiarową polemikę, nie mam jednoznacznych skojarzeń ze stylem retro względem A200 i przez to odbieram je po prostu jako zwykłe, współczesne konstrukcje o należytym, poważnym wzornictwie. Nie ma tu futurystyczności czy wymyślnych kształtów, a to z kolei przekłada się na płynne wtapianie w otoczenie. Rolą porządnych kolumn jest przede wszystkim porządnie grać, a przynajmniej tak to powinno wyglądać w praktyce.
Na przedniej ściance znalazły się dwa przetworniki: dynamiczny z kopułką aluminiową o średnicy 5,5 cala i mocy 55 W oraz wstęgowy o mocy 10 W. Ten ostatni posiada ją o długości 65 mm oraz 0,12 mm grubości. W głośnikach zdecydowano się na rezygnację z maskownic, a co tylko wzmogło dążenia do nadania im głębszego osadzenia i bardziej tubowego profilu obudowy. Zaowocowało to przy okazji całkiem dobrymi właściwościami kierunkowymi.
Wstęga także została wykonana z aluminium i będąc zawieszoną między dwoma magnesami zachowuje się jak typowy przetwornik wysokotonowy znany z bardziej konwencjonalnych konstrukcji głośnikowych. Głośnik dynamiczny obsługuje natomiast częstotliwości nisko-średniotonowe i uzupełnia się z wyprowadzonymi z tyłu portami bass-reflex w kształcie spłaszczonego lejka.
Niestety głośniki wszelakie wyprowadzenia pokręteł regulujących (bas, sopran, głośność) posiadają kompletnie z tyłu. Z jednej strony to dobrze, bo dyskrecja itd. Z drugiej jednak wymaga zapamiętania położenia pokręteł w sytuacji, gdy regulacji musimy dokonywać bez patrzenia. Na szczęście w bezwzrokowej obsłudze pomaga za to wyczuwalne centrowanie pokręteł basu i sopranu.
Z tyłu znajdziemy także wszystkie potrzebne do uruchomienia głośników złącza. Przede wszystkim jedną i drugą kolumienkę łączymy za pomocą bardzo grubego kabla miedzianego na złączu typu DIN-5. Jego zastosowanie łączy się z faktem, że sprzęt ten jest aktywny i wszelakie zmiany mogłyby wpłynąć na tonalność tylko jednego kanału.
Głośniki możemy podłączyć pod sprzęt zewnętrzny (DAC lub przedwzmacniacz) zarówno kablem RCA, jak i poprzez złącza zbalansowane. Możemy również użyć wbudowanego układu cyfrowego za pomocą złącza koaksjalnego lub optycznego, minimalizując w ten sposób koszt toru oraz oszczędzając miejsce. W praktyce więc wystarczy nam zwykła karta dźwiękowa lub jakiekolwiek inne urządzenie wyposażone w jedno z tych złącz. Oba wejścia analogowe obsługiwane są przez chipy ADC PCM1802 oraz PCM1804 od Texas Instrument, natomiast wspomniane złącza cyfrowe pracują pod kontrolą układu PCM9211.
Oczywiście czym byłyby nowoczesne głośniki bez opcji bezprzewodowej, dlatego producent wyposażył głośniki w opcję pracy po BT. A200 zawiaduje się również z wygodnego, smukłego pilota, choć jest to trochę uciążliwe ze względu na pewne opóźnienie w zakresie przełączania się między źródłami dźwięku, jeśli używamy do tego celu właśnie jego. Dioda A200 nie rozróżnia też na którym złączu pracujemy, tj. jeśli np. mamy wybrane wejście analogowe, to zarówno RCA, jak i XLR będą kryły się pod diodą zieloną.
Po wciśnięciu pokrętła głośności zmieniane jest źródło dźwięku w sposób cykliczny. W przypadku zgubienia pilota nie będziemy mogli dokonywać wyboru selektywnie i będziemy zmuszeni do wciskania pokrętła, które w przypadku usadowienia głośników w mało dostępnym miejscu może powodować dodatkowe jego przekręcanie podczas prób wciskania. Swoją drogą po wyłączeniu pilotem (Soft Power OFF) głośność nie jest niestety zapamiętywana i sprzęt gra od środka skali regulacji. To również warto mieć na względzie.
Sekcja zasilania umieszczona z jednej z kolumienek Airpulse zachowuje się natomiast wzorowo. Żadnych szumów własnych podczas braku sygnału, żadnych niepokojących dźwięków, do tego wzięty pod uwagę aspekt profilaktyki w postaci stabilizacji zasilania po włączeniu i wyłączeniu kolumienek. Zawsze jest kilkusekundowy odstęp między wyłączeniem ich za pomocą pilota a pełnym wygaszeniem sygnału. Analogicznie rzecz ma się przy włączaniu. Dopiero po chwili usłyszymy dźwięk, podczas gdy wcześniej transformator dostanie czas na „uspokojenie”. Nie ma mowy o ekscesach jak z tanich głośników komputerowych, ale nie oszukujmy się – w tej cenie naprawdę trudno byłoby oczekiwać, aby było inaczej. I tak samo trudno przy „małych głośniczkach z komputerowego za rogiem” wymagać takiej jakości, z jaką obcujemy przy A200.
Airpulse tym samym pozostawiają po sobie dobre wrażenie użytkowe, ale przede wszystkim rewelacyjne jakościowe co do wykonania. Czas więc zobaczyć co w ich obudowach drzemie już typowo akustycznie.
Przygotowanie do odsłuchów
Głośniki przed odsłuchami został poddane standardowej, całkowicie profilaktycznej procedurze 48-godzinnego dotarcia.
Sprzętem źródłowym w przypadku testowanego sprzętu były:
- Aune S6
- Asus BT400 (nadajnik USB)
- Burson Conductor V2+
Mocnym punktem odniesienia był poziom prezentowany przez zestaw kolumn KEF Q80 napędzanych Yamahą A-S201. Rolę pomocniczych słuchawek kontrolnych obrały natomiast zwyczajowo dwa symulatory monitorów bliskiego pola: AKG K240 DF i K1000.
Dodatkowo wykorzystałem dwie pary słuchawek mogących być uznane za typowo pogłosowe na środku: AKG K280 Parabolic oraz Sennheiser HD800.
Zwyczajowo muzyką były różnorodne pliki dźwiękowe FLAC w jakości od 16/44 po 24/192 z bardzo różnych gatunków muzycznych, najczęściej elektronicznych, eksperymentalnych, ambientowych i elektroakustycznych, ale z uwzględnieniem również jazzu, klasyki, bluesa czy dynamicznej muzyki filmowej.
Jakość dźwięku
W ogólnym zarysie jest to brzmienie na planie „V” z oszczędną sceną na boki, za to rewelacyjną głębią. Granie nastawione na efektowność i uzyskanie jak najszerszego pasma przenoszenia w obie strony – tak na basie, jak i sopranie.
Bas
Całkiem ciekawie łączy umiejętność niskiego zejścia wynikającą z nisko strojonych portów BR z precyzją i dokładnością. Rzadko miejsce mają momenty, w których słychać pogłosy lub rezonanse i bardziej są one uzależnione w A200 od akustyki pomieszczenia – zwłaszcza odległości od ściany tylnej – niż natywnych właściwości samych kolumienek.
W sumie jest dla mnie przednią zabawą zachodzenie w głowę, skąd w tych małych głośniczkach tak wiele basu formatem przypominającym większe gabaryty. Nie są to ani jednostki strojone na bardzo mocny bas, ani też precyzyjne i lekkie „stukawki”. Konstruktorom udało się za to dobrać takie strojenie między portami BR a przetwornikiem niskotonowym, aby całość grała ze sobą maksymalnie koherentnie jak na skromną ilość miejsca. Choć też z drugiej strony nie są one aż takie małe, bo niewiele ustępują na szerokość moim Q80 i przewyższają je jednocześnie pod względem głębokości. Z tym że tu pomieścić musiały przecież jeszcze sekcję zasilającą.
Średnica
Głośniki grają diametralnie różnie od tego, do czego sam jestem przyzwyczajony w ramach zarówno tego umownego punktu odniesienia, wykreowanego przez doświadczenie z innymi zespołami głośnikowymi, jak i namacalnego, który ma się pod ręką. W kolumnach muzycznych średnica bardzo często jest prezentowana blisko, czasami nawet plastycznie. W zastosowaniach bardziej studyjnych, spotkać można ją neutralną, ale obrazową. Airpulse z kolei stawiają na efektowność kosztem efektywności i w niektórych gatunkach, zwłaszcza tych mocno operujących na wokalu wmieszanym w inne partie utworu, sprawiają wrażenie dominacji średnicowej syntetyki ponad organicznością lub plastycznością.
Z drugiej strony to właśnie one lubią często jako konsekwencja sklejać ze sobą dźwięk i choć jest to coś, co nasze ucho może odebrać jako przekaz naturalny, z punktu widzenia technicznego nie jest jednoznacznie pozytywne. No, chyba że kolumny są w stanie zachować jedno i drugie, ale tu już trzeba będzie niestety głębiej sięgnąć do portfela i to w ramach marek faktycznie na rynku uznanych przez lata swojej obecności.
Góra
Bardzo detaliczna, szybka, prowadzona daleko i ze słyszalnym zadziorem. Wszystko to przekłada się na prezentację dokładną, ale też i nosową w barwie. Co ciekawe pokrętłem Treble nie ujmuje się ilości sopranu, a bardziej wprowadza swego rodzaju odcięcie, redukcję rozciągnięcia. Przyznam że preferowałem i nadal preferuję jednak zostawienie go w spokoju, ale sam sposób działania jest tu bardzo dobry i wolny od zniekształceń, także można zarówno bas, jak i sopran możemy stroić w zasadzie bezkarnie i wedle uznania.
Sam sopran wykazuje też bardzo wysoką separację. Głośniki nie mają tendencji do uplastyczniania dźwięku i sklejania źródeł pozornych ze sobą. Łączą się w tym względzie co prawda z jego szybkością i detalicznością, ale uważam, że ta konkretnie cecha akustyczna winna być dodatkowo w A200 podkreślona na poczet zalet, jakie niesie ze sobą zastosowanie głośników wstęgowych.
Scena
Tu dałem się tym głośnikom kompletnie zaskoczyć. Na szerokość niespecjalnie chciały wyjść ponad zdrową normę poza najbliższe sąsiedztwo skupione wokół bazy, na której spoczęły, ale gdy tylko weszły efekty dźwiękowe operujące na głębi, wrażenia były naprawdę niesamowite. Dawno się tak pysznie nie bawiłem, choć jest to trochę wrażenie podszyte świadomością, że nie ma róży bez kolców i tak spektakularne efekty sceniczne mają swoją cenę w bezpośredniości średnicy.
Śmieszna sprawa, ale mogę z marszu wymienić przynajmniej kilka par słuchawek, które zachowują się dokładnie w rytm tego samego prawidła (zrobię to za moment). Także choć mówimy tu o głośnikach, ich zachowanie teoretycznie nie jest czymś nowym. Takowym jest może bardziej po prostu spotkanie pary głośnikowej, która była w stanie to sobą zademonstrować. Powoduje to natomiast u mnie automatycznie oddelegowanie głośników do muzyki scenicznej i nagranej w taki sposób.
Ogólne wrażenia
Airpulse A200 przypominają mi przynajmniej kilka par słuchawek o podobnej sygnaturze, ale jeśli miałbym wskazywać którąś mu jakkolwiek w moim odczuciu najbliższą, byłyby to prawdopodobnie Beyerdynamic T1 v2. Oczywiście jest to kontrowersyjne z racji niemożności porównania ze sobą dwóch zupełnie różnych konstrukcji, ale czynię to z kilku powodów, a raczej pewnych analogii, jakie mimo wszystko zaobserwowałem.
Po pierwsze – bas. T1 wykazywały naprawdę duże kompetencje w tym rejonie i nie gorzej mógłbym opisać A200, zwłaszcza że są to kolumienki aktywne w systemie stereo, bez dedykowanego przetwornika basowego. Prężnie działają tu nisko strojone porty BR i tym samym bas jest realizowany w sposób nazwijmy go „maksymalny jak na swoje możliwości”. W Beyerdynamikach starano się również problem niedostatecznego basu rozwiązać czysto akustycznie, ale też z naciskiem na konstrukcję nausznic, które tu naturalnie nie występują.
Po drugie – średnica i głębia. Z racji tego, że pierwsza jest oddalona w swojej wyższej partii, ma się wrażenie zarówno nie do końca realizowanego przybliżenia pierwszego planu, jak i ogólnie większej głębokości scenicznej. Ta ostatnia jest bardzo duża jak na typowe zestawy kolumnowe i A200 ukazują tą cechę z całą mocą wówczas, gdy nie pracują jako monitory bliskiego pola, a bardziej jako kolumny pokojowe na większy dystans.
Po trzecie – sopran i detal. T1 oferowały go w formie trochę nosowej i bardzo mocno uszczegółowionej. Poniekąd odnajduję także i w A200 wspomniane cechy. Zasługi płyną w tym względzie dla przetworników wstęgowych, które serwują bardzo mocno rozciągnięte pasmo sopranowe i reprodukcję zadziorną, nie bojącą się ataku detalem, ale jeszcze w granicach rozsądku, którą dodatkowo można „przyciąć” tylnym pokrętłem regulacji góry. Nie ma tu natomiast zjawiska „overdetailingu” a więc przedetalizowania go do tego stopnia, że po dłuższym czasie staje się męczący i prowadzi do bólu głowy.
Sumarycznie więc receptura na dźwięk A200 płynie z trzech głównych obszarów:
- dobrze prowadzonego basu,
- ponadprzeciętnej głębi sceny,
- szybkiego i detalicznego sopranu z dobrym rozciągnięciem.
Są to jako żywo bardzo poszukiwane cechy pośród głośników używanych w szeroko pojętych zastosowaniach „home entertainment”, a także wszelakiej muzyce elektronicznej. To właśnie w niej głośniki sprawdzają się najlepiej.
Cięższe chwile mogą mieć za to miłośnicy muzyki wokalnej i ogólnie nastawieni na plastyczność średnicy. Głośniki posiadają jak pisałem bardzo rozbudowany plan przód-tył i w połączeniu z mniejszą od niego szerokością tworzą efekt dyfuzji. Coś w stylu rzeczonych T1 v2 czy też HD800, jeśli znów miałbym powołać się na jakiś przykład słuchawkowy inny niż Beyerdynamic, a posiadający podobne w tym względzie zjawisko. O ile przy T1 różnie ludzie są w stanie je odebrać, przy HD800 powinna być o tyle jasna sprawa, że każda osoba mająca z nimi styczność bez trudu będzie w stanie sobie wyobrazić o czym mówię.
W A200 wygląda to w efekcie tak, że głośniki lepiej prezentują efekty pogłosowe niż skupiskowe, zależne od umiejętności uchwycenia dźwięku w dokładnych, punktowych ryzach i zaprezentowania w jednym miejscu w przestrzeni jako zwartego źródła pozornego. Na scenicznych nagraniach ich głębia robi naprawdę piorunujące wrażenie i to bez względu, czy pracują z własnego układu cyfrowego, porządnego DACa czy też małego przenośnego odtwarzacza (lubię sprawdzać takie głośniki w każdych warunkach). Uboczną cechą będzie niestety wtedy wspomniana wokaliza, która prezentowana jest często ciszej i dalej niż sekcja sopranowa. Zwłaszcza gdy pracujemy na szerokiej bazie.
Na bazie wąskiej jesteśmy w stanie kosztem sceny sprawić, że dźwięk stanie się bardziej zwarty i poprawny w szerokim tego słowa znaczeniu, choć nadal będzie zachowywał swoje główne właściwości akustyczne i charakter, dlatego rekomendacje co do potencjalnych zastosowań pozostają niezmienione.
Opłacalność i możliwości
Prócz tych typowo dźwiękowych zastosowań, które omówiłem myślę dosyć obszernie, A200 przede wszystkim nadają się wszędzie tam, gdzie nie ma intencji kupowania dodatkowych urządzeń (lub miejsca aby je postawić). W zasadzie jedyne, czego im brakuje do pełni szczęścia, to złącze USB do komunikacji już bardzo tym razem bezpośredniej, np. z laptopem. W pozostałych przypadkach oferują pakiet złącz bardzo kompleksowych i dających możliwości znacznie większe, niż przy innych zestawach. Brak USB bowiem załatwimy nawet zwykłym modułem BT i sparowaniem ich właśnie tą drogą, bez kabli i w pełni cyfrowo. Z poważniejszym sprzętem także będą współpracować, jak również po złączach zbalansowanych, które są zarezerwowane na ogół stricte dla monitorów studyjnych.
Tym samym, choć kosztują swoje, dają nabywcy duże pole manewru i niekoniecznie wymagają jakichkolwiek zakupów dodatkowych, a co mogłoby mieć miejsce gdybyśmy zdecydowali się na tańsze rozwiązania o gorszych właściwościach przyłączeniowych. Wydaje mi się, że zwłaszcza fani systemów zbalansowanych będą z nimi szczególnie zainteresowani, choć oczywiście tu akurat wymagane byłoby już posiadanie czegokolwiek, co w taki sygnał będzie potrafiło A200 zaopatrzyć i niekoniecznie musi to być użyta w teście Aune S6.
Osobnym pytaniem pozostaje, czy A200 są w stanie zastąpić monitory bliskiego pola w takich zastosowaniach do jakich są one z reguły projektowane. Moim zdaniem nie do końca. Airpulse bardziej trzymają się natomiast środka między tymi właśnie zastosowaniami, a sprzętem typowo odsłuchowym, nie będąc w pełni żadnym z nich, ale mieszając w sobie sporo cech obecnych w ramach jednego i drugiego kręgu zastosowań.
Podsumowanie
Airpulse A200 to sprzęt robiący największe wrażenie przede wszystkim wysoką jakością wykonania. Widać to w precyzji i dbałości o detale. Ogólna jakość przetworników również jest bardzo dobra. Dźwięk płynie z nich żywiołowy, z dobrym basem, detaliczną górą i o wysokiej separacji, ale przede wszystkim z ponadprzeciętną głębią sceny. Ceną za to jest trochę nosowa barwa sopranu oraz słabszy nacisk na wyższą średnicę, zwłaszcza w ramach należytego skupienia na wokalach, który lubi oddać pola cyknięciom, dzwoneczkom i ogólnie efektom wysokotonowym.
Dlatego też moim zdaniem głośniki sprawdzą się najlepiej w kinie domowym oraz przy wszelakiej muzyce elektronicznej, w których wspominana głębia nas najpewniej mocno zachwyci. Sprawdzą się też w sytuacji, gdy nie chcemy kosztować się specjalnie na dodatkowy sprzęt elektroniczny w postaci amplitunera lub wzmacniacza (a także DACa), a chcemy zamiast tego mieć coś, co w sposób bardzo oszczędny posiadanemu w pokoju miejscu zastąpi nam większe kolumny stereo.
Głośniki są możliwe do nabycia w cenie 3 799 zł.
Zalety:
- bardzo dokładnie wykonane i z precyzyjnym spasowaniem elementów dobrej jakości
- bogate wyposażenie, w tym niemal kompletne okablowanie
- więcej niż wystarczające wyposażenie w złącza i funkcjonalności z racji obecności wbudowanego przetwornika C/A
- możliwość dodatkowej komunikacji bezprzewodowej Bluetooth
- wejścia zbalansowane
- wygodny pilot zdalnego sterowania i odpinany kabel zasilający
- bardzo fajny i równy bas ze względu na dobre strojenie portów BR i przetwornika low-mid
- wysoka detaliczność i separacja
- fantastyczna głębia sceny, zwłaszcza przy szerokim rozstawie
- korekcje realizowane bez wprowadzanych do brzmienia zniekształceń
- szansa na dodatkowe oszczędności względem źródła dzięki aktywnej topologii, komunikacji bezprzewodowej i złączom cyfrowym
Wady:
- ze względu na dużą głębię, średnica często zostaje trochę z tyłu, zaś szerokość sceny pozostaje w cieniu osi przód-tył
- sopran mógłby być mniej nosowy w barwie
- powyższe cechy mogą powodować w niektórych gatunkach spadki naturalności przekazu
- na początku trzeba się z nimi też nieco natrudzić by znaleźć optymalny punkt wysokości odsłuchu
- resetujące się po wyłączeniu ustawienie głośności bez względu na położenie jego pokrętła
Serdeczne podziękowania dla dystrybutora marki AIRPULSE za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
wejście balanced oznacza -> symetryczne i to jest poprawna wymowa, zbalansowane to nijakie spolszczenie..tak dla ścisłości 😉