Kali Audio LP-UNF – świetne monitory gdy miejsca brak

Rzutem na taśmę tuż przed świętami lądują na wokandzie głośniki Kali Audio LP-UNF. Nie ukrywam, że byłem bardzo zainteresowany testami tego zestawu. Choć też nie wiedziałem tak do końca czego się spodziewać, pomny chociażby tego, co z Kanto YU4 zrobiły M-Audio. Byłaby to też chyba pierwsza recenzja czegokolwiek studyjnego z perspektywy posiadania tych ostatnich, a więc wreszcie solidny punkt odniesienia. Problem w tym, że większy od Kali Audio, mocniejszy, bardziej studyjny w tym znaczeniu, że gabarytowo prawdziwego zdarzenia. Czy o połowę skromniejsze Kali Audio dadzą tu radę? Mimo koniecznych w takich konstrukcjach uproszczeń staną na wysokości zadania w cenie 1400 zł? A może jest to również na swój sposób panaceum w sytuacji, gdy mamy biurko.zippokój.rar? Przekonajmy się.


Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Kali Audio za pośrednictwem firmy ESS Audio z Łomianek, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.

Monitory Kali Audio LP-UNF z całym wyposażeniem

Jakość wykonania i konstrukcja Kali Audio LP-UNF

Kali Audio modelem LP-UNF (Ultra-NearField) zdaje się celować w segment, który do tej pory był zdominowany przez konstrukcje typu iLoud Micro Monitor. Może też trochę przez budżetowe propozycje od Presonus oraz nowalijki w stylu Kanto.

Otrzymujemy zestaw dosyć kompaktowy, wręcz biurkowy, ale zaprojektowany z myślą o profesjonalnej kontroli dźwięku w warunkach domowych nie grzeszących przestrzenią. Z tego względu wywalono zasilanie na zewnątrz w formę typowej laptopowej „cegły”.

Wyposażenie zestawu głośnikowego

Kali wepchnęło tutaj dzięki temu sporo dobra:

  • 1,25” kopułki bawełniane,
  • 4” woofery celulozowe (błędnie podaje się 4,5″, zmierzyłem),
  • frontowe porty Bass-Reflex (choć ich kształt może sugerować częściową TL-kę),
  • dotykową regulację głośności ze wskaźnikiem LED.

Z tyłu (i w środku) też ciekawie:

  • przełącznik DIP do konfigurowania rozmieszczenia oraz tonalności (proste podbicie bas-sopran),
  • wejścia RCA i zbalansowane TRS,
  • gniazdo USB-C (pokładowy DAC),
  • Bluetooth.

Obsługa jest dość intuicyjna, a głośniki same sobie wybierają aktywne źródło. Albo pracują po analogach, albo po USB, jak również mogą wyłącznie po Bluetooth. Naciśnięcie ikonek – oraz + wycisza głośniki, zaś ich przytrzymanie przez 3 sekundy aktywuje BT.

Jednostki Kali Audio LP-UNF

Idea stojąca za tymi głośnikami, to stworzenie wysoce ustawnego zestawu w klasycznej konfiguracji matka-córka. Lewy głośnik jest aktywny i skrywa całą elektronikę, podczas gdy prawy jest tylko wiernym sługą. Oba łączymy kablem na gnieździe 4-pinowym, ale jest on dość krótki. W pełnym naprężeniu pozwoli na rozstawienie Kali Audio LP-UNF na stole o szerokości 160 cm. Producent zaleca rozstawienie bazy na 80 cm i aby odległość naszej głowy od każdego głośnika również była taka sama. Ucho pozycjonujemy na wysokości przetwornika wysoko-tonowego w zakresie +/- 15 stopni. Wszystko więc jest tu proste i wiadome. W razie czego dostaniemy w zestawie małą ściągę z instrukcjami, jak również zapasowe stopki samoprzylepne i kabel zasilający.

Tylne ścianki głośników

Na koniec drobna uwaga na plus: nic się tu nie nagrzewa. Ani głośniki, ani zasilacz.

 

Jakość dźwięku Kali Audio LP-UNF

W sieci znalazłem informacje, jakoby brzmieniowo Kali Audio LP-UNF były kontynuacją szkoły grania znanej z serii Lone Pine, ale w skali mikro. Niestety z racji pierwszego kontaktu z głośnikami tego producenta, nie mam możliwości tego potwierdzić, albo zaprzeczyć.

W tymże pierwszym kontakcie głośniki zostały uruchomione dokładnie tak, jak pismo nakazuje. Skonfigurowane na standy głośnikowe, na których spędziły praktycznie cały swój okres testowy. Wyrównane brzmieniowo na linię prostą, bo ktoś bawił się wcześniej w konfigurowanie ich od tej strony. Wszystko po to, aby wytworzyć jak najbardziej „czyste” pierwsze wrażenie.

No i wytworzyły wrażenie – sprzętu bardzo, ale to bardzo neutralnego. Bas krótki i dokładny, środek neutralny, sopran również o liniowym charakterze. Taki jakby tryb „ultra-linear”. W warunkach studyjnych sprawdzić się to może bardzo dobrze, a całość odebrałem jako adekwatną do litrażu.

Wrażenia były jednak zauważalnie lepsze, niż na Kanto YU4. Tam, choć pierwotnie też byłem zadowolony, im dalej w las, tym coraz bardziej doskwierały mi ich ograniczenia. Tutaj mam zaś wrażenie, że Kali Audio nie próbowało przesadzać i poszło klasykiem. Bardzo dobrym – trzeba dodać.

Barwowo było bowiem bardzo poprawnie, a na pewno znacznie bardziej niż bym się tego spodziewał. Znów kłaniają się rzeczone Kanto YU4, które mimo już nieobecności na warsztacie, po prostu by poległy. Kali Audio LP-UNF miały poza tym zauważalnie trudniej, bo w późniejszym czasie zakupiłem M-Audio i to z nimi właśnie, a nie z Laudbergami M1, głośniki musiały rywalizować.

Z tej perspektywy nie było już niestety tak różowo – kompletnie nie ten bas i wolumen dźwięku. Audiofile wymyśliliby tu multum dziwnych słów, kilka anegdot i porównań do motoryzacji, tymczasem sprawa jest bardzo prosta. Te głośniki to połowa tego, co Laudbergi czy M-Audio. Uczciwość nakazuje więc bardziej skupiać się w kierunku propozycji Kanto, bo tutaj nie ma z czym pogadać…

 

Jakość dźwięku po konfiguracji za pomocą przełączników DIP

A przynajmniej tak sądziłem, póki nie pobawiłem się nastawami brzmienia. Bas na dzień dobry w górę, sopran w dół. Czyli tak, jak mam mniej więcej ustawione M-Audio. I co się dzieje? Nagle Kali Audio LP-UNF zaczynają grać bardzo sensownym dołem. Nie za mocno, nie za słabo, czuć zejście i wydźwięk. Wreszcie mamy tu porządny dół, bez anemii i przesadnej liniowości.

Instrukcja konfiguracji przełączników DIP

Środek? Pozostał na swoim miejscu, niewzruszony i niepodatny na gimnastykę z przełącznikami. I bardzo dobrze, bo świadczyłoby to o Kali Audio tylko źle, gdyby ustawienia nie dotyczące środka pasma miały na niego wpływ. Średnica pozostaje zatem neutralna, bez zbędnego wypchnięcia czy ocieplenia, pozwalając nadal na bezbłędną diagnozę barwy instrumentów.

Wysokie tony nadal pozostały detaliczne, ale za sprawą delikatnego odpustu, również trafiają w punkt pod mój słuch. Dzięki wspomnianemu falowodowi, unikają agresywności i sypania „piachem”. Wręcz powiedziałbym, że to poziom spokojnie tego, co mam w M-Audio.

Największym zaskoczeniem mimo wszystko będzie dla mnie cały czas bas – mimo tylko 4” woofera, dół pasma jest zwarty, czytelny i schodzi teraz słyszalnie niżej, niż sugerowałyby to wymiary.

Zestaw gniazd wejściowych głośnika-matki

Bardzo ciekawie wypada też stereofonia. LP-UNF potrafią „zniknąć” w pomieszczeniu, kreując przed słuchaczem szeroki obraz dźwiękowy, co przy odległości odsłuchu rzędu 0,5-1 metra jest osiągnięciem wybitnym. Fakt, że osiągnąłem to na dosyć szerokiej bazie, ale starałem się mieć je w takim dokładnie ustawieniu, jak swoje robocze monitory.

Gniazdo sygnałowe głośnika-córki

Oczywiście nadal nie są to głośniki do nagłośnienia imprezy, ale jako precyzyjne narzędzie do miksu lub krytycznego odsłuchu przy komputerze, oferują liniowość rzadko spotykaną w klasie budżetowej. Mało tego – robią to rzeczywiście z pozycji bardzo bliskiego pola. Są w tym względzie zauważalnie wygodniejsze w konfiguracji niż M-Audio, bardziej ustawne i mniej rygorystyczne. Więcej wybaczają, lepiej dają się ustawić np. na biurku, po prostu ideał do małych pomieszczeń i trudnych setupów.

 

Szumy, brumy i inne dziwy

Głośniki miałem podłączone pod niedawno opracowany „audiofilski kondycjoner” w postaci niespecjalnie audiofilskiego UPS-a od APC. Koszt malutki, a przynajmniej zapewnione porządne zasilanie dla zarówno M-Audio, jak i Kali Audio.

W tej konfiguracji stwierdziłem w spoczynku następujące rzeczy:

  • z kopułek wysoko-tonowych wydobywa się cichy szum (cichszy niż w M-Audio),
  • z wooferów wydobywa się stłumiony szum, bez brumu (w M-Audio jest na odwrót: cichy brum, bez szumu),

Zapowiada się super. Jednak nie do końca.

W momencie uruchamiania głośników, słychać kilka „chrupnięć”. Zakładam, że to ładowanie się kondensatorów lub aktywowanie kolejnych sekcji końcówki mocy.

W trybie analogowym stwierdziłem dziwnie wysoką podatność Kali Audio LP-UNF na siłę sygnału wejściowego. Pojawia się sporadyczne losowe „szarpanie” dźwięku, takie lekkie „chrupanie” jak przy starcie. Głównie na utworach testowych z ogromną ilością basu (mam taką jedną ścieżkę, specjalnie przygotowaną pod testy basu). Działo się to w obojętnie jakim ustawieniu samych głośników przełącznikami, obojętnie na którym wejściu, ale tylko, gdy były ustawione same z siebie na minimalnych głośnościach. Gdy głośniki pracują na własnej głośności ustawionej na maksimum i to interfejs zawiaduje głośnością, problemu magicznie nie ma. Zszedłem na głośność do połowy – też nic się nie dzieje. Trudno jest mi więc określić dokładną przyczynę problemu. Być może jest to defekt układu sterującego cyfrową głośnością, ale nie wiem jak to się zachowuje od strony topologii układu.

Na pewno nie jest to jakikolwiek problem u mnie, gdyż w takich momentach sprawdzam wszystko po kolei. M-Audio nic takiego nie objawiają, a interfejs jest sprawny. Dla pewności poleciał też ten sam sygnał po LINE OUT na HA500, który na CASE nie przejawił żadnych tego typu dolegliwości. Są więc pewne niedociągnięcia, może kwestia sztuki, ale nic krytycznego.

Przy okazji sprawdziłem sobie terkotanie głośników i mogę z ulgą odtrąbić, że nawet przy dużym natężeniu nie ma problemów z zawieszeniem wooferów.

 

Porównanie względem Kanto YU4

W głowie tlą mi się jeszcze trochę te głośniki, toteż uznałem, że powiem jeszcze parę słów, zanim będę miał czas na wykończenie sobie ich recenzji na spokojnie.

Chociaż o honorze trudno mówić, bo o ile Kanto YU4 to całkiem fajne głośniki, Kali Audio są od nich znacznie bardziej dopracowane. Wyższe, pełniejsze basowo, lepsze w konfiguracji, zauważalnie bardziej ustawne. Kanto miały spory problem aby zagrać poprawnie na środku pasma. Co jest dość dziwne zresztą, bo okolice średnicy i wyższej średnicy zauważalnie lepiej zagrały mniejsze ORA. Obawiam się jednak, że użytkownik będzie strasznie zdenerwowany tym, że z YU4 wydobywa się słyszalnie bardziej „pudełkowy” środek pasma, niż ze szczerych i otwartych LP-UNF.

Trochę to taki dramat w trzech aktach.

  • YU4 wydawały się fajne, póki nie przetestowałem ORA. Te, choć mające swoje uproszczenia względem nich, łatwiej wpadły mi w ucho, zwłaszcza przy ich gabarytach. Bo tak, jak Kali to „połowa” M-Audio, tak ORA to „połowa” Kali.
  • Drugi cios przyszedł ze strony M-Audio. Nie dość, że były tańsze, to powycierały YU4 podłogę.
  • Trzeci cios właśnie się zaś objawił tutaj. Kali przyjść, Kali zagrać i po sobie zgliszcza zostawić. Gdybym miał do wyboru wszystkie cztery komplety głośników jednocześnie, pojedynek tyczyłby się wyłącznie między Kali Audio i M-Audio.

Przy cenie 1800 zł za Kanto YU4, przy ich skrajnie irytującym wyłączaniu się po chwili nieużytkowania, bo ktoś zapomniał przeprogramować elektronikę, jest to walka przegrana. Kali Audio wygrywają na wszystkim, również na opłacalności, jeśli nie mamy miejsca na M-Audio. Niestety, fizyki nie oszukamy, a ekonomia jakoś też nie stoi specjalnie po naszej stronie.

 

Porównanie względem M-Audio Forty Sixty

Mam świadomość, że jest to trochę nieuczciwe, ale warto powiedzieć na ten temat kilka słów. Z dwóch powodów.

Po pierwsze – abyście wiedzieli co tracicie/zyskujecie względem znacznie większych gabarytowo jednostek.

Po drugie – bo M-Audio również paradoksalnie na obecności Kali Audio zyskały.

Zacznijmy od pierwszego zagadnienia. Co zyskujemy na LP-UNF?

  • Większą ustawność (np. dzięki portom BR od frontu).
  • Możliwość skrócenia dystansu od głośników (producent zaleca jak pisałem 0,8 m, dla M-Audio jest to już 1,5-2,0 m).
  • Dobre parametry dźwiękowe wprost z pudełka (łatwiej uzyskać poprawność barwy).
  • Brak konieczności posiadania nawet jakiegokolwiek interfejsu (oszczędności na osprzęcie).
  • Większe kopułki wysoko-tonowe (1,25” vs 1”).

Co tracimy (nawet przy poprawnym rozstawie i dopieszczeniu dźwięku przełącznikami)?

  • Dokładniejszą konfigurowalność za pomocą aplikacji (M-Audio mają 5-stopniowy EQ + dwa ustawienia fabryczne).
  • Zauważalnie mocniejszy i pełniejszy bas (6” woofer vs 4”).
  • Lepsze właściwości akustyczne pod muzykę elektroniczną.
  • Jeszcze bardziej immersyjną (ulubione słowo audiofilów) scenę.
  • Swobodę w ustawianiu szerokości bazy (brak kabla łączącego matkę z córką).
  • Headroom dla głośności i możliwości nagłośnienia większego pomieszczenia.

Aczkolwiek i tak jestem pod wrażeniem ile dobra można wyciągnąć z LP-UNF.

Drugi aspekt to już taka trochę ciekawostka. Zmierzyłem sobie niezobowiązująco obie konfiguracje i okazało się, że efekt dźwiękowy Kali Audio może posłużyć za fajną wskazówkę przy strojeniu. Poprawiłem więc swoje nastawy EQ w M-Audio tak, aby uzyskać nie klon LP-UNF, a kierunek – większą równość względną. Świetnie wypadły zwłaszcza korekcje szeroko w okolicach 2,5 kHz, które powodowały, że pierwotnie to Kali wydawały się mieć przewagę w barwie. Dopiero po bardziej dopieszczonych korekcjach wszystko wróciło na swoje miejsce. Aczkolwiek pomiarowo tak jak mówiłem, są to szybkie, niezobowiązujące pomiary z wciąż jeszcze mocnym wpływem pomieszczenia.

 

Podsumowanie

Poprzednim razem chwaliłem bardzo malutkie Kanto ORA za ich ustawność i gabaryty. Choć wciąż stawiały pewne wymogi użytkownikowi, było naprawdę fajnie. Mimo iż większe od nich Kanto YU4 też nie wypadały źle, to jednak nie tylko M-Audio Forty Sixty je zaorały, ale zrobiły to teraz jeszcze Kali Audio LP-UNF. Mimo ogromnych wątpliwości, czy aby M-Audio nie pokonały ich czysto litrażem, Kali uczyniły to już na równych zasadach.

Moim zdaniem Kali Audio LP-UNF to obecnie jedna z najciekawszych propozycji dla osób dysponujących ograniczonym miejscem, ale nieuznających kompromisów w kwestii neutralności. W cenie oscylującej wokół 1400 zł otrzymujemy tak naprawdę kompletny system audio. Wbudowany DAC, Bluetooth, prosta korekcja brzmienia, konfigurowalne ustawienia położenia. Wszystko opisane jasno i czytelnie.

Odnotowałem tylko drobne potknięcia, typu „pukanie” po uruchomieniu głośników czy niewystarczająco długi kabel łączący kolumnę-matkę z córką. To wciąż dużo za mało, aby głośniki skrytykować do ziemi.

Największą zaletą jest tu przewidywalność – te monitory są bardzo szczere dźwiękowo, dobrze kontrolowane, a ich uproszczenia są pomijalne i wynikają głównie z fizycznych ograniczeń wielkości (i ceny). Dla użytkownika szukającego poprawnego brzmienia do warunków mieszkaniowych dalekich od idealnych, LP-UNF są propozycją niemal bezkonkurencyjną. Jeśli priorytetem jest analityczność, kontrola i poprawna scena, a nie potężne ciśnienie akustyczne, trudno o lepszą rekomendację. Dopiero gdy miejsce na to pozwala, można myśleć o czymś większym w stylu M-Audio. Ale tam, gdzie M-Audio nie damy rady wepchnąć, Kali Audio umoszczą się jak u siebie.


Sprzęt można zakupić na dzień pisania i publikacji recenzji w cenie ok. 1400 zł w naszych krajowych sklepach audio. (sprawdź najniższą aktualnie cenę i dostępność)


 

Dane techniczne

Specyfikacja pochodzi z jednego ze sklepów:

  • Typ: Aktywne monitory odsłuchowe (para)
  • Moc całkowita: 160 W (2 × 80 W, bi-amp)
  • Wzmacniacz: Klasa D
  • Woofer: 4” o długim wychyleniu
  • Tweeter: 1” kopułka tekstylna
  • Pasmo przenoszenia (-10 dB): 39 Hz – 25 kHz
  • Pasmo przenoszenia (±3 dB): 54 Hz – 21 kHz
  • Crossover: 1950 Hz
  • THD: < 2% przy 85 dB @ 1 m
  • Maksymalny SPL: 103 dB
  • Złącza: USB-C, Bluetooth 5.1, RCA, TRS
  • Konwersja cyfrowa: 24-bit / 48 kHz
  • Regulacja tonów: LF i HF ±2 dB
  • Wymiary (W × S × G): 25,4 × 16,4 × 18,6 cm
  • Waga: 3,2 kg i 3,0 kg

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF HA500, AF DA500, Loxjie D40 Pro
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Słuchawki testowe pełnowymiarowe: Audio-Technica ATH-AD900X (zmodyfikowane), Creative Aurvana SE (zmodyfikowane), Austrian Audio Hi-X60 (zmodyfikowane), Audeze LCD-XC (zmodyfikowane)
  • Słuchawki testowe typu IEM: KZ ZVX, Sony MH1
  • Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli Audionum
  • Kondycjonowanie prądu: instalacja dostosowana już specjalnie pod audio, APC Back-UPS 1050
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.

Serdeczne podziękowania dla firmy ESS Audio za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

3 komentarze

  1. Czołem. Fajnie, że zaczynają się pojawiać takie artykuły. Miałem nawet pisać do Ciebie na fb z wnioskiem o przetestowanie jakiegoś systemu z rodowodem studyjnym. W sumie to bardzo jestem ciekawy porównania nieco poważniejszych sprzętów. Ale może trochę kontekstu. Ze względów lokalowych, tego, że urodził mi się kaszojad itd zdecydowałem się sprzedać mój audiofilski zestaw (całkiem porządny on był). Uznałem, że na ten przejściowy czas przed przeprowadzką, na dorastanie synka z niszczycielskimi łapkami wolę mieć coś bardziej topornego (do KRK są metalowe maskownice ;)) Już wcześniej miałem do czynienia z monitorami powiedzmy pół profesjonalnymi czyli M-audio (modele bx5 i bx8) i uważam, że to wyjątkowo opłacalna alternatywa do zwykłego HIFI. Postawiłem na w sumie wcale nie jakieś drogie, raczej startowa półka monitory KRK RP8 czyli naprawdę spore – głośnik 8 cali. Steruję je przedwzmacniaczem grającym w klasie A zrobionym tylko na elementach dyskretnych (żadnych wzmaków operacyjnych itd) i raczej ciepło brzmiący – Aune S17 Pro – co niweluje nieco surową liniowość. Nie licząc DACa to zestaw za ok 5,5 tyś złotych – czyli szukając analogi w tradycyjnym HIFI za 5,5 tyś złotych szukamy mocnego wzmacniacza i podłogówek lub naprawdę dużych monitorów. Jak to gra? Moim skromnym zdaniem podgryza już poważne audiofilskie zestawy. Nic tu nie jest zepsute jak to bywa w tradycyjnym HIFI. A to brak średnicy a to lejący bas a to krótki bas a to dziury w przebiegu i tysięcy innych problemów. Zestaw gra z takim wykopem nagłaśniając 22 metrowy salon, że trudno uwierzyć. Tu nie ma miejsca na legendy, audiofilskie pierdu pierdu. Tu musi być poprawnie, prawdziwie, mocno, dokładnie. Brakuje tu może nieco takiego wyrafinowania, ostatecznego szlifu no i fatalne realizacje nie są przykrywane jakimiś sztuczkami – tylko czy tradycyjne hifi w podobnej cenie uraczy nas tym? Wątpię. Nie ma co liczyć, że któryś z recenzentów, blogerów piszących o zwykłym audio weźmie się za ten temat bo mam wrażenie, że to zakazane rewiry. Ale mam nadzieję, że mógł byś wziąć kiedyś na tapet jakiś poważniejszy zestaw – taki nie na biurko a do nagłośnienia salonu czyli pełnowymiarowe monitory średniego pola i zestawił je z jakimś HIFI w podobnej lub wyższej cenie. Czytając twoje wpisy widzę, że jesteś po stronie rewolucji. To mogło by być naprawdę ciekawe. Zainteresowany? 🙂

    • Myślę, że to wcale nie jest rewolucja. To po prostu normalność. Bo ileż można czytać tych słodzących wiecznie wszystkiemu jak leci recenzji, bez względu czy sprzęt na to zasługuje czy nie. Cukrzycy można dostać. 🙂

      Jako, że recenzuję głównie sprzęt prywatny, tylko od czasu do czasu mając na warsztacie coś komercyjnego, na ogół staję przed opcją albo właśnie skorzystania z oferty jakiegoś czytelnika (tak jak w Twoim przypadku), albo kupienia sprzętu za własne pieniądze. Ostatnio niektóre sklepy i dystrybutorzy nawet nie odpisują mi na zapytania, gdy oferuję testy na swój koszt, bo mnie coś interesuje. Pozostają się więc zakupy kontrolowane lub opcja pierwsza. Tak więc wniosek o więcej testów tego czy owego to jedno, a walka z ograniczeniami i przeszkodami w tym zakresie to niestety drugie.

      To też mówiąc i od razu odpowiadając – jak najbardziej mogę przetestować KRK RP8. Aune S17 Pro, jeśli chcesz, też mogę pomierzyć. Najlepiej jednak umówić się na spokojnie po Nowym Roku (najbezpieczniej dla paczek) i mailowo. Teraz jest sporo fanów mundialu z łapanki, próbujących grać paczkami w piłkę nożną. 😉

  2. Nie mógł bym zostać bez muzyki 🙂 Ale…. jak dobrze pójdzie to w tym roku przeprowadzę się do nowego domu i z racji większego salonu wlecą może większe monitory typu Adamy A8H lub Dynaudio Lyd 48 może na jesieni się uda realizacja. Wtedy z przyjemnością poślę KRK. Z pre nie będzie problemu, bo zawsze można z DACa wysterować takie monitory przez chwilę.
    Nie dziwię się, że masz bana na wypożyczenia sprzętu. Najwyraźniej robisz dobrą robotę. Niestety w naszym kraju ta branża ma ostrą grypę jak nie gorzej… Chociaż niezależni dziennikarze motoryzacyjni nie chodzący na pasku koncernów też mają bana od wielu firm.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.