Hifiman HE400i to planarne słuchawki będące numerycznie następcą modelu HE400. Temu z kolei towarzyszyła „doprodukcja” w postaci HE4XX na łamach serwisu Massdrop. HE400 nie testowałem, HE4XX tak, ale model HE400i powinien być lepszy od obu. W końcu – a przynajmniej takie jest moje życzenie – „i” chciałbym widzieć jako „improved”. I to tym bardziej, żeby zmyć złe wrażenia, jakie pozostawiły po sobie Ananda Nano i Arya Organic. Nie wierzę bowiem, że tak utytułowanego producenta nie stać na coś lepszego. Cud jednak, że moja mała wiara okazała się trafiona.
Jakość wykonania i konstrukcja Hifiman HE400i
Model ten jaki jest, każdy widzi. Hifiman ma nawyk wykorzystywania wielokrotnie tych samych elementów, toteż muszle żywcem pożyczone od HE5LE, a pałąk z HE1000. Do tego pady kątowe, sztywny niczym pejcz kabel i mamy nasze HE400i. A nie, przepraszam, to jeszcze te czasy, gdy Hifiman starał się słuchawki pakować solidnie. Dlatego też pudełko jest naprawdę niczego sobie.
Obecnie niestety już nie uświadczymy takiego traktowania. Choć tak naprawdę pytanie, czy warto robić z tego powodu awanturę? Być może przy drogich modelach premium owszem, przydałoby się jednak coś lepszego. Recenzowane Hifiman HE400i są po serwisowej wymianie driverów. Prawdopodobnie jest to brzmieniowo model 2020, ale w obudowie z wariantu wcześniejszego. Niestety nie jesteśmy w stanie tego ustalić z Właścicielem słuchawek.
Spora wygoda
Na tym jednak można poprzestać i powiedzieć, że przynajmniej wygoda jest całkiem niezła. Słuchawki mają swój docisk, troszkę czuć je na głowie, ale absolutnie bez dramatu. Mógłbym w nich bez problemu siedzieć praktycznie cały dzień.
Pady w Hifiman HE400i są nieco twarde. Ma to swoje zalety oraz wady. Bardzo długo uszy wtapiają się w nie, przez co słuchawki dopiero po dłuższej chwili są optymalnie ustawione względem nich. Nie ma za to wrażenia, że po czasie ma miejsce kolizja małżowiny z wnętrzem słuchawki. Takie uczucie dyskomfortu towarzyszyło czasami Audeze (małżowina opierająca się o fazor).
Kabel z marszu do wymiany
Jedyne, co naprawdę od razu kwalifikuje się na wymianę, to kabel. Jest koszmarny. Sztywny, krótki i mikrofonujący, kompletnie nie przystający do słuchawek takiego kalibru (dźwiękowego, o czym powiem więcej za moment). Dlatego też dosyć szybko wymieniłem go na swojego ACX-a, aby móc komfortowo i w spokoju ducha o okablowanie testować ten intrygujący model słuchawek. Nie wiem czemu Hifiman upiera się na tak sztywne i niepraktyczne kable. Co więcej, nie dawało się go wyprostować. Gdy stosuję oplot w swoich kablach, staram się zawsze zostawić odrobinę luzu. W ten sposób ani nie jest to kabel sztywny, ani mikrofonujący. Być może producent zapomniał o tym, ale Hifiman HE400i to nie żadna nowość, a model sprzed paru ładnych lat. I do tej pory jakoś niewiele się zmieniło, bowiem takie kable nadal są czasami dołączane do niektórych ich modeli.
Gorąco bym więc zachęcał producenta do przejścia na wygodniejsze okablowanie. W przeciwnym razie każdy użytkownik musi liczyć się z dodatkowym kosztem okablowania, które jest po prostu normalne.
Jakość dźwięku Hifiman HE400i
HE400i objawiły się paradoksalnie jako najlepsze Hifimany w subiektywnym i obiektywnym tego słowa znaczeniu. I to nawet na tle znacznie droższych od nich słuchawek, takich jak Arya Organic. Zaryzykowałbym stwierdzeniem, że spokojnie można postawić je naprzeciw dowolnych owalnych Hifimanów, wliczając w to HE1000.
Sekret HE400i tkwi w tym, że są to słuchawki po prostu normalne. Zachowują się normalnie. Grają normalnie. Mierzą się normalnie. Są dokładnie tym, czego oczekiwalibyśmy od porządnych słuchawek.
I tu zaryzykuję drugie stwierdzenie: gdyby Hifiman wydał je jako model droższy, wszyscy by się nimi zachwycali oraz usprawiedliwiali ich cenę możliwościami technicznymi i brzmieniowymi. Słowem, zaakceptowalibyśmy wszyscy taki stan rzeczy jako coś logicznego i normalnego.
Dlaczego więc Hifiman robi tak nielogiczne i nienormalne rzeczy, aby jego starsze słuchawki grały po prostu lepiej od tych nowych? Nie mam pojęcia. Naprawdę nie wiem.
Wiem natomiast, że to, co mam w tej chwili na głowie, jest piekielnie rzetelne, równe tonalnie i lekko tylko na moje uszy przechylające się w stronę jasności. Typowa naleciałość Hifimana, można powiedzieć. Ale jeśli przełożyć to na przestrzeń kulinarną, dostajemy tu absolutnie kompleksowy obiad, mający w sobie bezwzględnie wszystkie składniki odżywcze. Wszystko jest tu w porządku, nic nie jest przypalone, nic nie jest przesolone, nie dosypano nam niczego śmiesznego. Co najwyżej gotowana marchewka jest słodsza, a mięso nieco ostrzejsze w smaku, ale to wszystko.
Tak właśnie odbieram HE400i. Jako danie „powszednie”, normalne, robocze wręcz. A jednak podane na czystych talerzach, z których jemy ze smakiem i obficie, ale bez przesady. Jest kultura, jest sytość, jest wszystko. Nikt nie odchodzi od stołu głodny, nikt nie narzeka że było mu za dużo, za mało albo za słono.
Czy mógłbym żyć z HE400i jako ze słuchawkami codziennego użytku? Oczywiście, że tak. Są wspaniale uniwersalne, grają absolutnie wszystko co im wrzucam na ruszt, wszystko pięknie mi podadzą, z jakością i smakiem. Zobaczmy sobie to dokładnie.
Bas
W żadnym wypadku nie można zarzucić HE400i, że są przebasowione albo brakuje im basu. Jest on ze wszech miar optymalny. Świetnie skrojony ilościowo i strukturalnie. Niczym solidny fundament, z którego ani jedna cegła nie ośmiela się odlecieć, a tynk wytrzyma przynajmniej dekadę.
Rzucałem w nimi wszystkimi wyzwaniami i klątwami, jakie przychodziły mi do głowy. Wliczając w to albumy Boston 168. Ani razu nie zagrały mi agresywnie, ale też nie było w nich anemii. Założone zaraz po nich AR5000 miały basu minimalnie mniej, czasami tyle samo. Z kolei AD900X były słyszalnie chudsze basowo. Więcej basu miały dopiero zamknięte A990Z albo Aurvany SE. Zdumiewająco, ale również AD500X uznałbym za bardziej basowe, ale tu głównie przez ich ocieploną nieco naturę.
Tony średnie
Szczere i neutralne, z bliskim wokalem o delikatnie – naprawdę delikatnie – obniżonej barwie. Głos jest przez to jednocześnie świeżutki niczym bułeczki prosto z pieca, jak i treściwy, bo najeść można się nim pierwszorzędnie. Takich porównań mógłbym tu uczynić doprawdy mnóstwo. Jeszcze ktoś byłby gotów pomyśleć, że to słuchawki idealne dla kucharza. Kto wie, może coś w tym jest.
Tony wysokie
Kapkę jaśniejsze na charakterze, kontynuują moim zdaniem neutralno-optymalny charakter HE400i. Mógłbym sobie jedynie życzyć, aby taki sopran był w każdych wyższych modelach Hifimana. Współtwórcą dobrych odczuć w tym zakresie jest bez wątpienia warstwa techniczna, bowiem HE400i mogą poszczycić się bardzo dobrą czystością. Nie ma tu rezonansów, niekorzystnych wybić i niespodzianek, które widziałem wcześniej. I to naprawdę słychać.
Oczywiście jak zawsze w żaden sposób nie neguje to tego, że komuś wyższe modele z linii owalnej mogą się podobać. Zwracają na to na ogół jedynie uwagę te osoby, które na siłę starają się uczynić z tego argument personalny. Niemniej faktycznie HE400i stawiam wyżej niż pozostałe modele tego producenta.
Tu również zaryzykuję jeszcze jedno stwierdzenie: na ten moment 400i są najczystszymi Hifimanami jakie miałem na głowie i jedynym modelem, który sam dla siebie bym zakupił jako użytkownik.
Wrażenia sceniczne
Słuchawki mają o dziwo bardzo dobrą immersję. Angażują słuchacza bardzo kompetentnym rozłożeniem planów dźwiękowych. Równoważą między sobą szerokość, głębokość i holografię. Grają po raz kolejny w bardzo optymalny i przewidywalny sposób. Dzięki temu muzyki aż chce się na nich słuchać.
Nie jest to scena olbrzymia rozmiarem, Sundary są pod tym względem lepsze, ale niesie to tam ze sobą odpowiedni koszt w postaci wybitego sopranu. HE400i go nie mają i są przez to znacznie bardziej jadalne dla osób nie lubiących nadmiaru góry.
Całokształt
Ten rysuje się w o dziwo sensacyjnych i bardzo pozytywnych barwach. Doprawdy, to nie są słuchawki za te pieniądze, które swego czasu za nie wołano (ok. 1000-1100 zł). Bardzo fajnie strojone, jednocześnie po „hajfimenowemu” i po ludzku. Do tego uniwersalne, praktyczne, pozbawione problemów technicznych i przede wszystkim czyste.
Być może to jest właśnie w nich największym problemem. Te słuchawki są za dobre, a już na pewno jak na swoją cenę. Dlatego zakończono ich produkcję. Śmiała teza, ale patrząc po pomiarach nic innego mi się nie nasuwa. A i słuchając kolejnych albumów, rzeczywiście nie pamiętałem takiego poziomu wrażeń płynącego z równości, jak w modelach owalnych. Być może więc to właśnie w tych modelach – tj. okrągłych – powinniśmy szukać największej jakości nawet i u obecnego Hifimana (HE400se, Susvara)?
Niestety obecnie nowych HE400i można ze świecą szukać. Ale i używanych również. Ludzie być może wiedzą, co mają w domach, dlatego chuchają, dmuchają i trzymają je pod kloszem. Nie dziwię się. Za takie pieniądze dostać tak rasowy i klasowy dźwięk, to albo okazja, albo pomyłka, albo prowokacja.
Podsumowanie – czy warto polować na używane HE400i?
Z jednej strony jest to Hifiman, a więc mimo wszystko istnieje spore ryzyko awaryjności. Z drugiej mając jak liczę ponad 2 lata już na wypożyczeniu opisywane tu HE400i (za wiedzą i zgodą Właściciela, który sam się już z własnym stanem posiadania nie mieści), nic się im nie stało. Może więc nie taki diabeł straszny jak go malują? A może po prostu modele okrągłe z dawnych lat są nie dość, że lepsze, to jeszcze trwalsze? Ponownie nie mam niestety możliwości udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na takie pytania.
Odpowiedzmy sobie zatem na te tytułowe. Hifiman HE400i nie są dokładnie tym samym, co HE400se, dlatego można myślę spokojnie się za nimi rozglądać zakupowo. Naprawdę bardzo fajnie grają i to na tyle fajnie, że nowsze modele przestają wydawać się aż tak bardzo ciekawe i atrakcyjne.
Niestety ponieważ nie jest to model już produkowany, powstrzymam się od wydania oceny punktowej, aby nie wpływać na rynek egzemplarzy używanych. Gdybym jednak miałbym ją wydać, byłaby bardzo wysoka, a same słuchawki wisiałyby już w Polecanych. Dlatego możemy je przynajmniej nagrodzić Rekomendacją.
To też pisząc, serdecznie gratuluję p. Piotrowi nabytku i życzę, aby jego sztuka służyła mu jak najdłużej. Kto wie, być może przeżyje jeszcze niejedne Anandy i Arye?
Zalety:
- nawet niezła wygoda
- bardzo dobrze zapakowane w transporcie
- wymienne okablowanie
- ogromna uniwersalność zastosowań
- brzmienie wielokrotnie lepsze niż we współczesnych modelach owalnych
- całkiem niezła scena
- wysoki współczynnik (sugerowanej) ceny do możliwości
Wady:
- typowo dla Hifimana tańsze materiały użyte przy ich konstrukcji
- okablowanie jest absolutnie fatalne
- nie obraziłbym się za nieco miększe pady
- sam montaż padów typowo problematyczny w tych modelach
Dane techniczne
- Konstrukcja: pełnowymiarowa, wokółuszna
- Przetworniki: magnetostatyczne, otwarte
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 35 kHz
- Impedancja: 35 Ω
- Czułość: 93 dB / mW
- Złącza: 2,5 mm stereo
- Waga: 370 g
Materiały dodatkowe
Sprzęt testowy użyty do napisania tej recenzji
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- Konwertery C/A: Motu M4
- Wzmacniacze: Sabaj A20h (BAL)
- Słuchawki testowe: Audio-Technica ATH-A990Z, Audio-Technica ATH-A900X**, Austrian Audio Hi-X60**, Audeze LCD-XC**, Creative Aurvana SE, Sennheiser HD800S
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli AF ACX oraz Fanatum Skevoria
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48
**zoptymalizowane akustycznie
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla p. Piotra Bielskiego za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
To ja pozwolę sobie trzy grosze wtrącić. Z końcowej fazy zdobywania rynku jeśli chodzi o 400i to były 400i 2020, budową muszli i pałąka identyczne do obecnie sprzedawanych 400 se tylko całe czarne. Jeżeli chodzi natomiast o opłacalność zakupu używanych egzemplarzy tych słuchawek, to w kontekście obecności na rynku właśnie 400 se w obecnej wersji stealth magnets (V.2022) za niecałe 400 zł (słownie – niecałe cztery stówy) jest owa opłacalność wielce problematyczna. To bardzo podobnie grające słuchawki, ale to 400 se grają moim zdaniem odrobinę bardziej organicznie.
Wydaje mi się, że recenzowany model to nie wersja 2020. W innych recenzjach wyglądają całkiem inaczej.
Rzeczywiście Panie Łukaszu. Obudowa pochodzi z modelu wcześniejszego. Słuchawki były serwisowane i istnieje jednak szansa, że wnętrzności (przetworniki) są nowsze niż same słuchawki. Skonsultowałem tą kwestię z Właścicielem i wprowadziłem korektę do recenzji.