FiiO FT1 PRO – recenzja tanich planarów (z wciąż wadliwym pałąkiem)

Recenzja FiiO FT1 PRO mogła powstać tak szybko tylko dlatego, że w swej nieskończonej uprzejmości i ogromnym geście, p. Mateusz zdecydował się dosłać je do mnie na konfrontację pomiarową z FT1. Jak rzadko kiedy mamy szansę więc na pochylenie się nad obydwoma modelami jednocześnie. Jest to tym ciekawszy pojedynek, że opierający się w zasadzie o ten sam projekt tego samego producenta, ale dwie różne techniki reprodukcji dźwięku. Co więcej, p. Mateusz specjalnie podjął się ich sprowadzenia z niemieckiego sklepu hifi-passion.de, ponieważ w Polsce nie są one jeszcze powszechnie dostępne (a jeśli już to drożej niż w rajchu). Plus dopiero na dniach pojawiły się na Amazonie.

Kompletny zestaw FiiO FT1 PRO wraz z akcesoriami.

Jakość wykonania i konstrukcja FiiO FT1 PRO

Praktycznie wszystko, co mógłbym o nich powiedzieć, znajduje się już w recenzji FT1. Jest to dokładnie ten sam model, te same wyposażenie, ta sama rama i te same problemy z rozkręcającym się pałąkiem od nowości.

FiiO FT1 PRO mają dokładnie taką samą konstrukcję nośną co FT1

Różnice można skrócić jedynie do następujących rzeczy:

  • Otwartej konstrukcji zamiast zamkniętej.
  • Metalowych grilli zewnętrznych zamiast drewnianych puszek.
  • Przetworników umieszczonych równolegle do osi, zamiast pod kątem.
  • Padów z perforacją wewnętrzną zamiast jednorodnego materiału.
  • Zwiększonej masy, a co za tym idzie jeszcze mniejszej wygody od opaski.
  • Wyższej ceny (850 zł za FT1 w Polsce vs ok. 1000 zł za FT1 PRO w Niemczech).

Są również drobne różnice na pudełku, na którym pojawiła się tym razem informacja, jakie marki dodatkowo należą do FiiO (np. Jade Audio). Nie wiem przyznam w jakim celu ją tam umieszczono.

 

Rok tanich planarów – populacja problemów zwiększa się

Moją uwagę zwróciły poza tym jeszcze dwie rzeczy.

Nieszczęsny pałąk w modelu FT1 PRO.

Lewy bloczek z napisem „L” i „FT1 PRO” miał pęknięcie na górnej krawędzi. Prawy bloczek ma w tym miejscu skazę. Rzuciłem okiem na FT1 – oba bloczki również mają w tym miejscu skazy, bez pęknięć. Potwierdza to więc tylko moje zastrzeżenia do nadmiernych oszczędności w pałąku, które odbiją się producentowi czkawką.

Zdjęcie przetwornika planarnego w FiiO FT1 PRO.

Druga rzecz, to zintegrowany na stałe filtr gąbkowy z konstrukcją, zabezpieczający przetwornik przez zakurzeniem. Powiem tak: módlcie się, aby po paru latach to nie sparciało. Wersja z dynamikiem nie ma na szczęście takiego elementu (i tym samym problemu). Co ciekawe, na ilustracjach poglądowych pokazujących strukturę budowy muszli, widać materiał lub siateczkę:

Ilustracja budowy FT1 PRO

Tym samym karta produktu wprowadza potencjalnego użytkownika w błąd. I co śmieszne, gdyby to rzeczywiście była siateczka, nie byłoby najmniejszego problemu. Zwłaszcza, że… zastosowaną ją od strony zewnętrznej. Nie rozumiem tego kompletnie.

 

Jakość dźwięku FiiO FT1 PRO

Trochę jestem przyznam zdezorientowany FiiO FT1 PRO. Naprawdę spodziewałbym się jednoznacznie odwrotnej sytuacji, a więc FT1 grających jak PRO i na odwrót.

Wydaje mi się, że FiiO FT1 PRO powstały z dwóch powodów:

  • jako alternatywa magnetostatyczna dla FT1 na tej samej zasadzie, na jakiej funkcjonują FT3 i FT5,
  • jako propozycja dla osób wciąż wierzących w bezdyskusyjną wyższość magnetostatów lub po prostu dla zasady preferujących takie konstrukcje.

Ale może tradycyjnie po kolei…

 

Bas

Z punktu widzenia technicznego jest równiejszy niż w zwykłym wariancie FT1. Jest go jednak zauważalnie mniej. Częściowo słuchawki zawdzięczają to padom i ich perforacji, ale generalnie FiiO FT1 PRO można uznać za ograniczone basowo względem tańszego brata.

Nie ma tu już tego fajnego fundamentu basowego, nie ma przyjemnego wygaru od spodu, linia basowa nie zbiera się tak żywiołowo. Jest to sprawa tym gorsza, że cały czas mamy ten sam pałąk i ten sam lekki docisk do głowy. W efekcie często powstaje „bass leakage” i dołu jest – najczęściej przy ruchach głową – jeszcze mniej.

Z drugiej strony, basu jako takiego nadal jest na tyle dużo, że nie powinno być to poczytywane za znaczącą wadę. W muzyce, o ile nie robiłem porównań i dzień zaczynałem od razu od FT1 PRO, było naprawdę dobrze i nieczęsto spotykałem miejsca w których basu mi brakowało.

Być może więc jest to propozycja dla osób, którym niski bas FT1 oraz wybicie na sopranie przeszkadzają i preferują coś znacznie bardziej w stylu Hifimanów Arya. Jak również innych ich modeli. W większości w serii owalnej grają bardzo podobnie lub identycznie (przekładane przetworniki z podbijaną co rusz ceną).

Tak więc pod koniec dnia bardziej podobał mi się bas zwykłych „eftejedynek”.

 

Tony średnie

Znów z punktu widzenia technicznego, jest to najmocniejszy punkt programu. Średnie zakresy w FiiO FT1 PRO są czystsze niż w FT1, ale tonalnie słuchawki odpuszczają nieco pewną część środka, aby pompować wyższy środek.

Korzystnym skutkiem ubocznym jest to, że środek sprawia wrażenie delikatnie lepszej głębi na tle FT1. Sam jednak miałbym sporo problemów aby zdecydować, co lepiej mi gra. Prawdopodobnie po całokształcie jednak delikatnie skłaniałbym się znów w stronę zwykłej wersji. Przekonuje mnie jej czytelność i przewidywalność. Tu jest bardzo podobnie, ale jednak czasami mam wrażenie utracenia punktu skupienia i bezpośredniości płynących z nich emocji.

 

Tony wysokie

W przypadku zwykłych FT1 narzekałem, że jest tam tego o kapkę za dużo. FiiO FT1 PRO ciągną natomiast w drugą stronę i sopranu – wyższego – jest dla mnie o kapkę za mało.

Słuchawki grają przez to przyjemnie, naturalnie, ale tak, jakby miały włączony tryb bezpieczeństwa i nie mogły rozwinąć pełni możliwości. Analizowałem wielokrotnie pomiary, wykonywałem dużo porównań z innymi modelami i analogie brzmieniowe odnalazłem w AR5000 na zmienionych padach.

Tam również jest to takie bezpieczne granie, choć nieco lepszą barwę dźwięku przypisałbym FT1 PRO i to przy niższej od nich cenie. Sęk w tym, że założenie Aune po FiiO to jak niebo a ziemia w temacie wygody (lekkość + opaska). Pod tym względem w Aune AR5000 można siedzieć naprawdę godzinami, podczas gdy pod FiiO FT1 PRO momentalnie muszę podkładać jakieś gąbki lub pianki, wyglądając przy tym jak za przeproszeniem debil.

Tak więc sopran w FiiO FT1 PRO fajny, przyjemny, naturalny, bezpieczny, ale sprawiający wrażenie lekko zwijającego się na wysokim swoim końcu.

 

Wrażenia sceniczne

Względem FT1 powiem, że gorsze. Choć słuchawki mogą wydawać się bardziej kompleksowe pod względem osiowym, bo lepiej wyważają głębokość z szerokością… no właśnie. FT1 mają nieco mniejszą głębię, ale większą szerokość sceniczną i śmielej renderują efekty sceniczne. Jest to mieszanka dla mnie osobiście bardziej przekonująca i angażująca.

Zbliżenie na otwory wentylacyjne komór FT1 PRO.

W FT1 PRO owszem, jest poprawniej, ale po raz kolejny bezpieczniej w tym „nudniejszym” wydaniu. Jest to uniwersalne, sprawdza się tak samo dobrze we wszystkich gatunkach, ale zwykłe FT1 sprawdzały mi się po prostu lepiej.

 

Czystość i balans kanałów

W temacie balansu kanałów tym razem FiiO się nie popisało. Różnice kanałowe nie dość, że utrzymały się w dużej mierze na poziomie FT1, to jeszcze mamy dosyć duży rozjazd w okolicach 4 kHz.

Dokładając zniewagę do urazu, coś niedobrego dzieje się z prawym przetwornikiem. Przy delikatnym dociskaniu muszli do głowy, w prawej słuchawce wyraźnie słychać pracę membrany, jakby niskotonowy szelest. Pomiar potwierdza, że na prawej stronie wzbudzają się rezonanse. Tak więc mamy klasyczny problem z naciągiem membrany.

Tym samym czar z recenzji FT5 pryska zupełnie. O ile nadal jest to poziom znacznie przekraczający pułap Hifimana i to w przypadku modelu budżetowego, QC i jakość sama w sobie zaczynają niestety doskakiwać.

 

Całokształt

Choć można było sądzić inaczej i pierwotnie właśnie tak myślałem, model PRO nie jest rozwinięciem zwykłego. Oba grają teoretycznie podobnie, ale w praktyce realizują zupełnie inne cele i są kierowane do innych użytkowników.

Wszystko sprowadza się do skrajów pasma, które w FiiO FT1 PRO są bardziej zaokrąglone, niż w dynamicznej alternatywie. A to wszystko przy metalowym grillu, innym przetworniku, innych problemach i +300 zł do ceny.

Moja wielka ręka trzymająca FT1 PRO do zdjęcia wnętrza przetwornika od strony zewnętrznej.

Mimo to, po zabezpieczeniu opaski, aby nie robiła mi dziur w czaszce, z FiiO FT1 PRO korzystało mi się naprawdę bardzo dobrze. Grały równo i przyjemnie, nawet ze wspomnianym rozjazdem na sopranie w okolicach 4 kHz. Łopotania prawej strony nie słyszałem w trakcie pracy, a sam standaryzowany pomiar akustyczny słuchawki zniosły wielokrotnie dzielniej od Hifimanów. Są czystsze po całokształcie nawet od chwalonych przeze mnie HE400i, co pokazuje, że jednak da się jeszcze zrobić w miarę sensownego planara bez bolesnej optymalizacji kosztów.

 

Pozorna wyższość magnetostatów nad dynamikami

Dawniej często można było przeczytać o bezwzględnej i niepodważalnej wyższości przetworników magnetostatycznych nad dynamicznymi. Najbardziej ochoczo rozprawiali o tym handlowcy i choć nadal próbuje się forsować takie tezy, dynamiki też przecież nie stały w miejscu. Nawet w przypadku FT1 vs FT1 PRO widać, że technicznie nie są to od siebie aż tak bardzo różniące się konstrukcje. Ba, dynamik w wielu miejscach ma nad FT1 PRO przewagę.

Leżące na stole FiiO FT1 PRO z otwartymi grillami.

Owszem, można dywagować nad lepszością/gorszością jednego egzemplarza względem drugiego, ale nie jest to pierwszy raz, gdy (chiński) planar ma kłopoty. Pod tym względem FT5 stawiałem swego czasu za wzór, ale jak w każdej technice wytwarzania przetworników, mogą zdarzyć się wpadki. Producenci różnie do nich podchodzą i np. Hifiman pokazuje, jak z fatalnych technicznie i jakościowo przetworników robić na audiofilach złoty biznes. Podejście FiiO jest znacznie bardziej etyczne, ale w gruncie rzeczy obaj zmagają się z tymi samymi ograniczeniami produkcyjnymi, powtarzalnością i trwałością.

FiiO wyprodukowało dwie wersje swoich słuchawek. Model FT1 PRO to otwarty planar.

Magnetostaty mają niewątpliwie mnóstwo zalet, ale też i wad. Jeśli na koniec dnia mam do wyboru dynamika, albo planara, wybrałbym tą pierwszą konstrukcję. Ma ona pewne ograniczenia, ale też multum zalet, z których najważniejszą jest dla mnie właśnie trwałość i powtarzalność. Duży progres dokonał się też w magnesach, membranach, doszły sztywne materiały, lepsze ich właściwości, lepsza kontrola. Ostatecznie jednak, wszystko to jest jedynie jedną z metod reprodukcji dźwięku. Obojętnie której nie wybierzemy, ważne by na końcu liczyło się zadowolenie z odsłuchu muzyki.

 

Fiio FT1 PRO vs FT1 nie-PRO – które lepsze?

Stwierdzenie która para jest lepsza to trochę jak decydowanie, czy smaczniejsze są zielone oliwki, czy może czarne. Kiedyś bardzo lubiłem zielone, dziś znacznie bardziej odpowiada mi delikatniejszy smak czarnych.

Zbliżenie na perforację wewnętrzną padów w FT1 PRO.

To też mówiąc, o ile wybór rzeczywiście będzie w pewnej części podyktowany subiektywnymi pobudkami, o tyle mamy kilka obiektywnych aspektów do rozważenia:

  • Otwartość – FT1 PRO mogą sprawdzić się gorzej od wersji nie-PRO w sytuacji, gdy zależy nam na przynajmniej częściowym odcięciu się od otoczenia.
  • Zniekształcenia – FT1 PRO mają większą czystość w punkcie pomiarowym od FT1, ale gorzej wypadają na skrajach. Oznacza to, że nieco lepszą jakość zaoferują w sekcji wokalnej.
  • Wygoda – większa masa modelu PRO może być trudniejsza w akceptacji przez taką a nie inną konstrukcję pałąka, która naciska na czaszkę punktowo, zamiast obszarowo.
  • Powtarzalność i trwałość – model nie-PRO cechował się zauważalnie lepszą koherencją przetworników, zwłaszcza w temacie rezonansów. Jeśli miałbym którąś z tych par więc ocenić jako trwalszą i zaufać jej jako użytkownik, skłaniałbym się w stronę wersji zwykłej.
  • Cena – różnica między modelami wynosi tylko 150 zł. Natomiast jeśli porównywać się do cen krajowych, rośnie ona dwukrotnie, czyli do poziomu 300 zł (FT1 PRO wyceniono u nas na 1150 zł).

Bez zmian zostają się tematy wyposażenia, kabli, obić czy rozpadających się pałąków. Tak więc tutaj niczego nie zyskujemy, ani nie tracimy.

 

Podsumowanie

FiiO FT1 PRO to nadal bardzo ciekawe słuchawki, znacznie lepsze i bardziej opłacalne od propozycji Hifimana. Choć sam dla siebie wybrałbym zwykłe FT1, nie można odmówić FiiO odwagi w zakresie pchnięcia na rynek prawdziwie budżetowego planara. I to mimo, że oba modele trapią te same problemy użytkowe, a do tego dochodzi jeszcze walka z ograniczeniami technologii magnetostatycznej (powtarzalność, naciąg membrany, potencjalna żywotność).

FiiO FT1 PRO leżące w etui.

 

Jakość wykonania

Bez zmian względem FT1. Niestety również w temacie rozpadającego się (dosłownie) pałąka. 7/10

 

Jakość dźwięku

Pod względem czystości słuchawki wyrównują się całościowo z FT1. Oferują przy tym równiejszy (choć w mniejszej ilości) bas i przyjemniejszą, bardziej zaokrągloną na dalekim skraju górę. Do tego bardziej wyważona, choć nieco mniejsza, scena. Brzmi to jak tańsza (i lepsza) alternatywa dla AR5000, a także bezpieczniejsze wydanie Moondrop Para.

Wrażenia są trochę psute przez walory techniczne. Rozjazd kanałów lokalnie na sopranie, to jedno. Rezonanse na prawym przetworniku, to drugie. Słyszalne łopotanie i szeleszczenie na niskich częstotliwościach prawej strony przy docisku, to trzecie. Nie do końca na szczęście, ale zwracamy się trochę w stronę klimatów Hifimana. Pod tym względem lepiej moim zdaniem prezentuje się tańszy wariant dynamiczny. Mimo to i tak dałbym im wysokie 8/10.

 

Ergonomia i walory użytkowe

Tu również byłoby bez zmian względem FT1, gdyby nie większa masa przetworników. Ta dodatkowo jeszcze pogarsza rozkład sił na opasce pałąka. Wątpliwości budzi u mnie również zastosowanie zintegrowanego filtru gąbkowego, który może sparcieć na osi czasu. W efekcie czego może skutecznie skruszyć się do środka przetwornika lub nawet go zalepić. Powodzenia wówczas z czyszczeniem.

Konieczne będzie wtedy całkowite rozebranie konstrukcji, lub nawet uczynienie tego wcześniej dla czystej profilaktyki. Oczywiście znów kłania się gwarancja. Tak więc tutaj producent bardzo się nie popisał. Ze względu na to, jakie problemy może na osi czasu stwarzać takie rozwiązanie, oceniłbym walory użytkowe na jedynie wyjściowe 5/10.

 

Sumarycznie

Mimo pewnych kłopotów, słuchawki wykręciły i tak stosunkowo pozytywną notę 7.0/10. Definitywnie mają swój potencjał i to tym bardziej pozwalający dać się wykrzesać, że za raptem 200 zł można spróbować wymienić im cały pałąk. A także pomyśleć nad zabezpieczeniem przetworników czymś innym, niż parciejącą gąbką. Ratują się w ten sposób niczym ten pingwinek w kole ratunkowym. Ale jest to niestety spore kombinowanie, konieczność posiadania wprawy, narzędzi, czasu. No i ponad wszystkim pożegnanie się z gwarancją tylko po to, aby słuchawkom dać 300% do żywotności konstrukcji.

Zresztą gwarancja, zwłaszcza w kontekście tak zachowujących się przetworników oraz znajdowania się w wieku dziecięcym, może być bardzo przydatna. Tak więc słuchawki raczej widziałbym już typowo jako dla majsterkowiczów. Takich, którzy nie boją się wydać 1000 zł, poużywać 2 lata, wymienić pałąk i mieć na koniec super fajne słuchawki. Z takiej perspektywy są to rzeczywiście najtańsze sensowne magnetostaty na rynku.

Pytanie tylko czy wytrzymają próbę czasu? Wydaje mi się, że jednak zwykłe FT1 mają większe zadatki na przeżycie wariantu PRO. W każdym razie, moim zdaniem znów niewiele zabrakło FiiO do zbudowania budżetowego ideału i tego będę się trzymał. Zaś p. Mateuszowi jeszcze raz serdecznie dziękuję za rzadką możliwość zapoznania się z obydwoma wariantami jednocześnie.

 

7.0/10

Sprzęt na dzień pisania recenzji jest dostępny w cenie ok. 1010 złoficjalnego sklepu FiiO na platformie Amazon.de i jest to najlepsza obecnie cena za ten model słuchawek.

 

Dane techniczne

  • Przetwornik: magnetostatyczny 95 x 86 mm, otwarty
  • Impedancja: 20 Ω
  • Czułość: 95 dB / mW @ 1 kHz (112 dB / Vrms @ 1 kHz)
  • Maksymalna moc wejściowa: b/d
  • Maksymalny SPL: b/d
  • THD: b/d
  • Pasmo przenoszenia: od 7 Hz do 40 kHz
  • Waga: około 374 g (bez kabla)
  • Kabel: 2x 1,5 m z wtykiem 3,5 mm oraz 4,4 mm
  • W zestawie: adapter 6,3 mm, etui.

 

Materiały dodatkowe

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
  • Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-AD500X / ATH-AD900X / ATH-A990Z, Beyerdynamic DT1990 PRO, Philips Fidelio X2HR, Audeze LCD-XC
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *