Beyerdynamic T5 Gen 3 to brat bliźniak modelu T1, ale w formie zamkniętej. Choć od czasu recenzji T1 minęło odrobinę czasu, pamiętam je jak dziś. Solidny fundament basowy, ogromna głębia i holografia sceniczna, efekty robiące szczere „WOW”. Tonalność może nie jakaś super z perspektywy równości, ale definitywnie czuć było, że producent wiedział w którą stronę idzie i po co. Czy z zamkniętym wariantem będzie dokładnie tak samo? Czy i tu uda się rozszyfrować istotę rzeczy? O tym przekonamy się dzięki serdecznej uprzejmości p. Przemysława, który wsparł mój skromny blog faktem wypożyczenia swojego prywatnego egzemplarza T5 Gen 3. A za który to fakt pięknie mu dziękuję. Tym bardziej, że preferencyjnie coraz częściej mój blog recenzuje sprzęt pochodzący z rąk prywatnych oraz zakupiony specjalnie na okoliczność wykonania testów. W tym kierunku zapewne coraz bardziej będzie się rozwijał w nadchodzących miesiącach i latach, zwiększając tym samym swoją niezależność.
No i oczywiście Wesołych Świąt. 🙂
Jakość wykonania i wyposażenie Beyerdynamic T5 Gen 3
Klasycznie w takich recenzjach, nie widzę najmniejszego sensu powtarzać się na temat tej samej konstrukcji. Dlatego odsyłać będę szanowne grono do recenzji T1 Gen 3, czyli konstrukcji identycznej, a jedynie otwartej.
Tu zaś skupimy się wyłącznie na różnicach.
Otwartość vs zamkniętość
To chyba najbardziej oczywista różnica między obydwoma modelami. W Beyerdynamic T5 Gen 3 producent zastosował identyczny „myk”, co w poprzednich wersjach, a więc niemal taki sam wygląd słuchawek. Tym razem jednak zamiast plecionki mamy solidną blaszkę metalu, na której wygrawerowano „ślady” otworów z T1 Gen 3. Sprytny zabieg.
Pady skórkowe zamiast weluru
I co więcej, dostajemy tu tylko jedną parę – tą zamontowaną na słuchawkach. Pady mają 6 dużych otworów od wewnątrz i są dosyć twarde. Trochę negatywnie wpływa to niestety na wygodę.
Kabel – tym razem krótki i bez gwintu
Nagłówek mówi wszystko. Do dyspozycji otrzymujemy jedynie krótki kabel pozbawiony gwintowanej końcówki. Jest ona dołączona do zestawu, ale tylko w formie nasadzanej. Nie ma tu ani dodatkowego okablowania, ani wersji dłuższej. Niczego takiego nie uświadczymy. To już lepsze wyposażenie mają moje DT1990 PRO. Uwaga z mojej strony, że termokurczki widoczne na zdjęciu jako osłona na wtyki, były zastosowane tu fabrycznie. Tak to przyjechało od producenta. Nie jest to rzecz dodana specjalnie przeze mnie na potrzeby zdjęć. Rozwiązanie może i banalne, ale całkiem skuteczne.
Wszystko inne generalnie bez zmian
Nie zmieniło się nic innego w konstrukcji tych słuchawek. Obicie pałąka, sposób wysuwania się widełek, a nawet etui są identyczne. Tu jedyne, co zauważyłem, to strasznie ciasne ich wysuwanie się. W T1 Gen 3 tak nie było. W DT1990 PRO już w ogóle. Może kwestia sztuki, a może wyrobienia się.
Cały czas mamy te same drivery pod kątem, jak też identyczne pakowanie. Nie zmieniła się również cena. Słuchawki kosztują tyle samo co T1 Gen 3, czyli równowartość 3500 zł. Nie jest to mało, ale trzeba pamiętać, że słuchawki te są najwyższym modelem flagowym z linii zamkniętej u tego producenta. Na pewno jest to bardziej atrakcyjna oferta niż np. zamknięte modele Hifimana. Na tym tle być może nawet można mówić o okazji? Zobaczmy.
Jakość dźwięku Beyerdynamic T5 Gen 3
Zakładając T5 Gen 3 na głowę miałem cały czas w niej wrażenia, jakie towarzyszyły mi przy T1 Gen 3. Ale nie tylko, bo i jeszcze T1 Gen 2 oraz DT1990 PRO. Były w tym wszystkim też między wierszami DT1770 PRO MKII. Spodziewałbym się więc otrzymać naprawdę wysoki poziom jakościowy i kontynuację dobrej passy z T1 Gen 3. Albo przynajmniej bycie lepszymi od T5 Gen 2.
W praktyce, o ile T5 Gen 3 uważałbym za słuchawki rzeczywiście lepsze niż DT1770 PRO i poprzednie T5 Gen 2, nie jest to poziom T1. Niestety więc, jeśli ktoś liczył po cichu na to, że otrzyma T1 Gen 3 po prostu w wydaniu zamkniętym, przeliczył się. Oto bowiem, co tu dostajemy, gra bardziej jak… HD 620 S. I nie, nie jest to jakiś ukryty mariaż Sennheisera z Beyerdynamikiem.
Bas
Poziom i jakość basu są trochę bardziej dyskusyjne, niż miało to miejsce w przypadku T1 Gen 3. Choć mogłoby się wydawać, że Beyerdynamic T5 Gen 3 są rzeczywiście mocno basowe, ich linia basowa jest zauważalnie nierówna. Widać to nie tylko na pomiarach, ale też słychać na utworach rzeczywistych. Część energii jest nienaturalnie wybita w ok. 100 Hz. Albo może nawet inaczej: słuchawki dziwnie odpuszczają energię w 50 i 350 Hz.
T1 Gen 3 były wszędzie tutaj równe. Nigdy nie słyszałem na nich takiego efeku, że w jednym utworze basu jest niedobór, a w drugim nadmiar. W Beyerdynamic T5 Gen 3 jest to absolutnie możliwe. Nierówność basu wynika oczywiście z zamknięcia i podobnie działo się czy to w HD820, czy – a może zwłaszcza – w DT1770 PRO. Co ciekawe, przypomnijcie sobie tamtejszy pomiar FR. Też był taki śmieszny uskok na ok. 60 Hz i 250 Hz. Tu mamy to bardziej rozlazłe, mniej słyszalne, ale nadal.
Basu więc pochwalić niestety nie mogę poza tym, że jest bardzo czysty.
Tony średnie
Mam z nimi ten sam trochę problem, co w SRH1440, ale może bardziej właśnie w wymienianych wyżej HD 620 S. Tam bowiem było to prezentowane trochę portretowo, studyjnie, ale z efektem lekkiego pudełka. DT1770 definitywnie miały bardziej ten efekt wzmożony, w sumie A550Z również. Niemniej spodziewałem się nadal po Beyerdynamic T5 Gen 3 lepszych efektów.
Średnie tony brzmią tu po prostu dziwnie. Raz wydają się w zupełności normalne, innym razem robią się dziwnie sztuczne, dosłownie plastikowe. Jak mawiają audiofile, nie ma tu tej „faktury” i „substancji” w dźwięku. Jeśli ktokolwiek słuchał T5 Gen 3 i natrafi na taki opis, być może od razu pojmie o co chodzi.
Tak, jest trochę lepiej niż w poprzedniej generacji T5, ale nadal czuję ogromny niedosyt. Tym bardziej, że całość jest pomiarowo zbliżona do T1 Gen 3, a po prostu obniżona (przez zamkniętość).
Tony wysokie
Owe obniżenie akurat wyszło tym słuchawkom w dużej części na dobre. Nie ma tu emanowania przesadzonym detalem, nadmiernymi iskrami, wbijaniem gwoździ w ucho. Definitywnie da się tego słuchać i jeśli chodzi o stonowanie tonalne, T5 Gen 3 są bardzo w tym względzie ogarnięte.
Wrażenia sceniczne
Sceniczność uważam z kolei za bardzo słabą stronę T5 Gen 3. Nie powinienem porównywać ich może do słuchawek jakkolwiek otwartych, ale zakładając je na głowę czuję nieporównywalną różnicę względem T1 Gen 2 BE albo DT1990 PRO. Zupełnie tak, jakby ktoś dosłownie „włączył” scenę. Nagle pojawia się czar, powab, dźwięki wirujące wokół słuchacza. W T5 Gen 3 natomiast jest jak na stypie. Atmosfera jest ciężka, sterylna, pozbawiona życia i eteryczności.
Słuchawki po prostu nie czarują scenicznie. Owszem, szerokość jest całkiem niezła, ale głębia jest mocno zredukowana, a holografia też ma spore problemy. Ze słuchawek udaje się wykrzesać w miarę jeszcze sensowne przebłyski dopiero na naprawdę dobrych realizacjach. Beyerdynamic T5 Gen 3 dają się w tym względzie przegonić sporo od nich tańszym ATH-A990Z, a niech obelgą do urazu będzie stwierdzenie, że ogólnie miałem wrażenie poziomu K271.
Naprawdę, założenie tu A990Z to jak przejście o poziom-dwa wyżej. A wspomniane T1 Gen 3, to już w ogóle skok w nad-przestrzeń. Tak wielkie różnice daje się tu zaobserwować, że w życiu nie powiedzielibyśmy iż są to modele z tej samej serii. I choć oczywiście T5 da się słuchać, to w ogólnym rozrachunku ich zamkniętość staje się dla nich automatycznie pułapką.
Czystość i balans kanałów
Balans kanałów mógłby być troszkę lepszy, ale wiele zależy od samych padów. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to ich (nie)równość może za wiele rzeczy tu odpowiadać. Za to za THD mogę Beyerdynamic T5 Gen 3 tylko chwalić. To cały czas Tesle, te same co w T1 Gen 3, z tą samą czystością i klasowością, co tam. I to widać.
Całokształt
Beyerdynamic T5 Gen 3 grają ciekawym, ale jednak zbyt mocno zmanierowanym dźwiękiem. Odchodzi on od typowego „charakteru” i narzucania przez słuchawki określonej wizji muzyki. Zaczyna za to wkraczać powoli w sferę taniego kiczu i improwizacji. Tego od razu nie słychać, ale im więcej wyciągnie się słuchawek na stół, tym bardziej poobijane T5 Gen 3 wyjdą z większości konfrontacji.
Piszę te słowa siedząc w DT1990. Przesłuchuję dokładnie te same utwory, ten sam album, który przed momentem zaliczyłem z T5 Gen 3. I odkrywam go ponownie na nowo. Na słuchawkach tego samego producenta, 2x tańszych, nieprodukowanych już i zmodyfikowanych za drobne pieniądze.
Ktoś może powiedzieć, że słuchawki zaliczyły podobny blamaż, co DT1770 PRO MKII. Z jednej strony T5 Gen 3 grają mi od nich lepiej i dopłata nie jest wcale duża. 2500 zł vs 3500 zł to teoretycznie dobry interes jak za zamkniętego flagowca z mniejszą ilością wad. Tu na pewno bardziej wybrałbym z obu par T5-tki. Ale postawienie mi przed nosem T1 Gen 2, T1 Gen 3 albo DT1990 PRO po modyfikacjach kompletnie by zmieniło temat. Na ich tle tym razem nigdy nie wybrałbym T5 Gen 3 w pierwszej kolejności.
Zabawa padami i światełko w tunelu
No przecież nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował jakiegoś numeru w tym stylu. Pytanie więc, jak grają T5 Gen 3 z padami od DT1990?
Odpowiedź: beznadziejnie.
Góra podniesiona i pocieniona strasznie, a bas stał się pustym stukaniem. Jeśli ktoś więc planował po cichu zakup padów do nich i eksperymenty, to niestety, ale nie tędy droga. A przynajmniej nie na welurach Balanced. Grało to tak źle, że odpuściłem nawet robienie pomiaru.
Znacznie więcej szczęścia miałem za to z padami od AR5000. Tu było to dosyć podobnie do fabryki, ale przyciśnięcie słuchawek do głowy… bardzo naprawiało dźwięk! Czyli trzeba bawić się typem padów (musi to być skórka) i najlepiej o kątowym, niskim profilu, aby mieć przetwornik bliżej ucha.
Tylko że właśnie, musimy się tu bawić w zgadywankę w ciemno przy kwocie 3500 zł. Jest w tych słuchawkach potencjał, owszem. Ale wymaga on ogromnej cierpliwości i skrupulatnego dobierania padów metodą prób i błędów. Szczerze: nie wiem czy jest sens.
Opłacalność całościowa
Już pomijając warianty otwarte, ale jeśli nawet w A990Z czy S300BT mam lepszą scenę od T5 Gen 3, to wydaje mi się, że trochę to poszło nie w tą stronę. Dłużej bym jednak posiedział nad projektem tych słuchawek, bawił się akustyką, strojeniem, dampingiem. Słowem, zrobił wszystko, aby podnieść ich naturalność barwy i wrażenia sceniczne. Tylko że powinien zrobić to producent, nie ja jako użytkownik końcowy.
Tak więc niestety za 3500 zł lepiej jest rzucić się na temat T1 Gen 3, niż T5 Gen 3. Jeśli koniecznie, bezwzględnie, absolutnie i bezapelacyjnie muszą to być słuchawki zamknięte, trzeba się zastanowić. Określić najpierw priorytety, czego oczekujemy od słuchawek, z czym ma to nam zagrać, pod jakim materiałem.
Jeśli brać pod uwagę, że flagowce Beyerdynamika za 3500 zł porównuję tu do budżetówki za 400 i 800 zł, to można sobie wyobrazić jak bardzo w dźwięku T5 Gen 3 odczuwam niedosyt. Również FiiO FT1 za 750 zł okazują się być lepsze.
Być może problem leży w tym, że jestem skażony wiedzą i świadomością. Słyszałem T1 Gen 3, słyszałem DT-ki, wiem jak to gra, wiem co potrafi. A być może właśnie przez to jestem w stanie spojrzeć na nie rozsądnym okiem?
Teoretycznie da się ich słuchać we wszystkim na wielu rzeczach, ale brakuje mi cały czas tego „WOW”, które usprawiedliwiłoby ich zakup.
Zastosowania
Choć producent usilnie stara się nas przekonać, że są to słuchawki mobilne, w rzeczywistości jest to model stricte domowy. Łatwy w napędzeniu tak samo, jak T1 Gen 3, powinien mieć normalny, długi kabel. To słuchawki moim zdaniem tylko i wyłącznie do domu, ale do jakich zastosowań – trudno powiedzieć. Na pewno nie do produkcji muzycznej.
Najlepiej sprawdzają się w muzyce syntetycznej, ponieważ tam właśnie najmniej czułem problem z tą ich lekką sztucznością środka a’la HD 620 S. Jednocześnie najlepiej, aby były to utwory z bardzo dobrym masteringiem i scenicznością, bowiem wtedy mamy szansę usłyszeć przebłyski T5 Gen 3 w scenie. Ale nie chciałbym, aby były to okoliczności łagodzące lub wymówki.
Tak więc nie zamierzam szukać im na siłę zastosowań i rzucać kół ratunkowych. Rzucić można natomiast okiem na pomiary, aby zobaczyć z czym dokładnie te słuchawki mają problem. Oczywiście zawsze jest jeszcze EQ, ale równie dobrze mogę kupić po prostu tańsze słuchawki.
Podsumowanie
Naprawdę trzymałem kciuki za Beyerdynamic T5 Gen 3. Wykonanie super, polityka części i wszystko ogólnie jest super, cena jak za zamknięty flagship też wydawałaby się super.
Niestety czar pryska na naturalności tonów średnich oraz porównaniach z innymi słuchawkami, zwłaszcza w temacie sceny. Tu zakładane zaraz po nich DT1990 PRO AMOD z moim AC2 to jak wylanie kubła zimnej wody na głowę. Również T1 Gen 2 Black Edition to ogromny kontrast na niekorzyść T5. Ale nawet FiiO FT1 czy ATH-A990Z nawiązują z nimi konkretną walkę.
Choć słuchawki wykazują obiecujący potencjał w przypadku zabaw padami, konieczne jest naprawdę skrupulatne ich dobranie. Może nawet zlecenie uszycia ich na zamówienie (custom DIY). Znów jednak pytanie, czy warto pruć sobie żyły dla tych słuchawek do takiego stopnia? Nawet ja, fanatyk słuchawek, który uwielbia czasami coś podłubać i zmodować, mam pewne wątpliwości, gdy pod ręką są słuchawki tańsze, a robiące to i owo zauważalnie lepiej.
Polecić więc można je chyba tylko wiernym fanom marki, zadowolonym właścicielom T5 Gen 2 oraz majsterkowiczom, którzy nie baliby się rzucić im rękawicy. Sam gdybym miał do nich pady, a przede wszystkim czas, pewnie bardzo byłbym zainteresowany spędzeniem nad nimi czasu. A tak, jako że nie są moje, muszą wrócić do prawowitego właściciela w stanie nienaruszonym.
W każdym razie…
Jakość wykonania
Ponownie bardzo wysoka. Wszystkie elementy wykonane z dbałością, a do tego te ich przepiękne puszki z estetyczną grawerką nawiązującą do T1 Gen 3. Tym razem kabel dołączony do zestawu jest krótszy (i tylko z nasadką, bez gwintu). Obicie pałąka nadal podatne na zużycie, ale to oczywiste. Zauważyłem dziwne ocieranie na widełkach, którego nie było w T1 Gen 3. Może kwestia sztuki. W każdym razie za wykonanie i wyposażenie dałbym im 8/10, ponieważ innych aspektów producent nie stara się nadrabiać chociażby lepszym/bogatszym wyposażeniem. A powinien.
Jakość dźwięku
Nadal piekielnie czyste, ale już znacznie mniej immersyjne granie z ograniczonym rozmachem scenicznym. Mają wielokrotnie więcej wad od wariantu otwartego, z których najbardziej rzuca się w uszy nierówny bas, barwa w stylu HD 620 S oraz mocne uproszczenia w scenie. Są lepsze od DT1770 PRO i wskazałbym je również jako trochę lepsze od T5 Gen 2, ale na przykładzie T1 Gen 3 wiemy już doskonale, że te drivery stać na znacznie więcej. Duży plus za stonowany sopran (wreszcie!). Prawdopodobnie potencjał na lepsze granie od padów mógłby coś tu nadgonić, ale producent nic takiego nie zaoferował sam z siebie i zostawia nas samych z problemem. A przy fakcie bycia flagowcem i to już w trzeciej z rzędu rewizji, uważam iż nie powinno być tu okoliczności łagodzących. Było tu dość czasu, aby popracować nad tym projektem. O ile dopieszczenie w T1 Gen 3 się udało, o tyle dla T5 wykonano zbyt małą pracę, aby przyniosło to efekty jakkolwiek wyraźnie lepsze na tle poprzednika. Dlatego w tej cenie dałbym jedynie 5/10. Ewentualnie uwzględniając estymowany potencjał z padów, podciągnąłbym to jeszcze jak cię mogę na 6/10.
Ergonomia i wygoda
Dosyć wygodne, choć trzeba przyzwyczaić się do skórkowych padów. Znów wszystkie części możemy sobie wymienić, jeśli mamy problem techniczny. Odpinany kabel mógłby być lepszy/dłuższy lub zostać dołączony do zestawu drugi. Bez zmian w temacie bezproblemowo wymiennych padów. Słuchawki można modować tak jak T1 Gen 3, ale tym razem nie jest to potrzebne, bo sopran jest już ogarnięty wprost z pudełka. To z barwą i sceną są tym razem problemy, a do tego potrzebna jest poważniejsza ingerencja. Oceniłbym je tu po raz kolejny na takie uczciwe 8/10.
Sumarycznie
Poza DT150 i może DT770, jak na razie Beyerdynamic zachowuje się tak, jakby nie potrafił zrobić solidnych zamkniętych słuchawek. Na pewno jest tu jeszcze trochę modeli, których nie znam, a które mogą przeczyć tej tezie, ale najnowsze wypusty jednak są jakie są. Ocena 7.0/10 na pewno nie jest tym, czego się spodziewałem tu zobaczyć, choć wciąż jest bardzo wysoka. Beyerdynamic T5 Gen 3 nie były w stanie powtórzyć sukcesu T1 Gen 3, przegrywając niemal wszędzie tam, gdzie T1 uzyskiwały przewagę i dobre rezultaty.
Był płynny przebieg basu? Teraz już nie ma. Była scena jak nie z tej ziemi? No to się sklepało. Wygoda była bardzo wysoka? No to twarde pady na złość. Był fajny długi kabel z gwintowaną końcówką? To masz teraz krótki z nasadką. Zapasowe pady? A po co? Drugi kabel może dołożyć? A na co to komu.
Bastionem obrony ostała się cała otoczka: dobre wykonanie, materiały, polityka części zamiennych oraz czystość dźwięku. Tu cały czas czuć, że obcujemy z flagowcem i to właśnie te elementy sztucznie „budują” tak wysoką notę końcową. Szkoda, że tym razem reszta elementów nie dotrzymuje kroku.
I choć nadal nie są to słuchawki „złe” w sensie stricte, w kluczowych miejscach są moim zdaniem zbyt „przeciętne”. T1 potrafiły do siebie przekonać, miały to „coś”, ten autorytet, aurę flagowca. T5 zaś to już chyba bardziej taka zabawa na siłę, która powstała z przyzwyczajenia, niż rzeczywistej wiary w jakąś konkretną sprawczość. Naprawdę szkoda, bo potencjał był (jest) spory.
7.0/10
Sprzęt na dzień pisania recenzji jest najtaniej dostępny na Amazon.pl bezpośrednio od Beyerdynamica w cenie ok. 3323 zł oraz w krajowych sklepach w kompletnie nieopłacalnych już cenach 3800 – 4000 zł.
Dane techniczne
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 50 kHz
- Skuteczność: 100 dB / 1mW
- Maksymalny SPL: 124 dB (300 mW)
- Impedancja: 32 Ohm
- Maksymalna moc wejściowa: 300 mW
- Waga bez kabla: 360 g
- W zestawie: etui, kabel 1,4 m z adapterem nasadzanym 6,3 mm
Materiały dodatkowe
- Uśrednione pasmo przenoszenia (zmierzone)
- Balans kanałów (zmierzony)
- Wykres CSD (zmierzony)
- Implus dla lewego kanału (zmierzony)
- Impuls dla prawego kanału (zmierzony)
- Wykres zniekształceń THD+N (zmierzony)
- Porównanie tonalności T5 Gen 3 vs T1 Gen 3
- Porównanie tonalności T5 Gen 3 vs DT1770 PRO MKII
- Symulacja padów o niskim profilu na przykładzie tych z Aune AR5000
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD PRO
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Philips Fidelio X2HR, Audio-Technica ATH-A990Z, Austrian Audio Hi-X60 (mod), Aune AR5000, Beyerdynamic DT1990 PRO (mod), FiiO FT1
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX i AC2
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.