Audio-Technica ATH-S300BT to ostatnia pozycja z listy ATH, jaka wlatuje na blog praktycznie na samą końcówkę roku. Słuchawki prezentują się nieporównywalne lepiej od niedawno testowanych modeli innych markowych firm, ale też na tle innych modeli wireless wypadają rewelacyjnie dobrze. Mając swoją manierę i styl, im dłużej mi się ich słuchało, tym bardziej chciało to czynić. Zatem zapraszam serdecznie na recenzję zdumiewająco opłacalnych i bardzo długo działających na baterii słuchawek przenośnych Bluetooth. A przynajmniej póki jeszcze mam prąd, gdyż pogoda w tej chwili jest w moim rejonie jaka jest i o ile S300BT sobie poradzą, o tyle niestety mój UPS nie ma 90 godzin pracy tak jak one.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy realizowanej za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt. Celem było wydanie niezawisłej opinii na jego temat i wykonanie rzeczywistych testów użytkowych oraz pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Jakość wykonania i konstrukcja ATH-S300BT
Niedawno jeszcze narzekałem na wykonanie Sennheiser HD 620S w stosunku do ceny, którą zaproponowano wg cennika na 1499 zł. Dorzucając obrazę do krzywdy, ośmielę się stwierdzić, że ATH-S300BT są wykonane od nich lepiej i z większą starannością, kosztując – w promocjach po obu stronach – średnio 1/3 ich ceny. Mamy więc już na starcie jeden poważny plus.
To zresztą tylko potwierdza moje wnioski z recenzji odnośnie kompletnego odklejenia producentów od realiów rynkowych. Nie wszystkich rzecz jasna. Owszem, mamy tu inny typ słuchawek, ale paradoksalnie używając tego argumentu, S300BT dowożą jeszcze więcej cech użytkowych. Konstrukcja jest tu również plastikowa, również wzmocniona w miejscu suwadeł metalem, również zamknięta, a jednak projekt zrealizowano znacznie bardziej z głową i przede wszystkim adekwatnością do ceny.
Nie wymagajmy od słuchawek, aby były zawsze wykonane jak haj-endy. Wystarczy, że będą wykonane dobrze, adekwatnie. Za 100 zł oczekujemy jakości jak za 100 zł, za 400 jak za 400, za 1500 jak za 1500. To mówiąc, jakoś nie złapałem S300BT na niedopasowanych częściach, ani na nierównomiernym obrocie, ani na skrzypiących elementach. Dziwi tylko bardzo skromna identyfikacja wizualna. Niemal nie jest możliwe rozpoznanie tych słuchawek jako produkcji ATH. Choć ma to swoje zalety (dyskrecja) w środkach transportu. Skromność więc niepotrzebna, ale też trochę podejrzana, więc jedziemy z inspekcją dalej.
Obudowa – plastikowa z wątpliwościami na osi czasu
Również i w tym projekcie producent postanowił wymieszać ze sobą trzy rodzaje plastiku: zwykły, zmatowiony oraz wzbogacony jaśniejszymi drobinkami, wyglądającymi jak płatki popiołu (druk 3D?). W przeciwieństwie do HD 620S, wszystko wygląda tu jak z jednej parafii i nie sprawia wrażenia, że jest to zlepek części z różnych fabryk/modeli. A przynajmniej takie są moje odczucia estetyczne. Nawet wspomniane elementy z drobinkami popiołu wyglądają jak coś ozdobnego, a nie uproszczonego celem ścinania zakrętów na produkcji.
Wątpliwości mam natomiast do zmatowienia plastiku zewnętrznej obudowy. O ile w dotyku jest ono super, boję się – tak samo jak w ichnich TWSach – jak będzie się to zachowywało po paru latach. Może zajść reakcja chemiczna, może to wyglądać nieestetycznie, a może będzie wszystko w porządku, kto wie. Trudno, będzie trzeba wówczas słuchawki rozebrać i wykąpać w spirytusie oraz porządnie powycierać.
Efekt będzie tego zapewne taki, że jedyne logo producenta ze słuchawek już kompletnie zniknie. Słuchawki wizualnie staną się wręcz no-name’m. Naprawdę lepiej można było to zrobić, np. w formie wycisku loga na muszlach. Poza tym naprawdę nie mam uwag. Jednak dało się taniej, a wciąż lepiej niż u Sennheisera.
Sterowanie i obsługa – bezproblemowe
Przyciski umieszczono po obu stronach muszli. Na lewej znajduje się cały komplet sterujący słuchawkami, wraz z gniazdem jack 3,5 mm oraz ładowania (USB-C).
Na drugiej muszli umieszczono tylko przycisk sterowania działaniem ANC (wyłączone, ANC, Hear-Through).
Obsługa jest banalnie prosta i jedyną ukrytą funkcją, której trzeba było się doszukać, był tryb Low Latency. Duży plus za oddzielenie od siebie kształtem przycisków. Można je przez to zidentyfikować nawet po omacku. Sygnały przekazywane to drobne muzyczki tonowe oraz lektor żeński, więc dosyć intuicyjnie. Słuchawki mogłyby informować na starcie głosowo o poziomie baterii, ale to tylko moje drobne życzenie. W Soundcore Q20i sprawdzało się to bardzo fajnie.
Czas pracy na baterii – BARDZO długi
Audio-Technica ATH-S300BT oferują nam do 90 godzin pracy (ale uwaga: bez ANC). Podczas pisania recenzji nie byłem w stanie ich zajechać – dosłownie. Nie byłem w stanie wyklepać baterii do zera, a już miałem gotową recenzję. Uwielbiam long-runnery i zawsze preferuję mieć pod ręką jakąś parę tego typu. Do tej pory były to Haylou S35 z bardzo komfortowymi 60 godzinami bez ANC, ale absolutnie nie obraziłbym się z przesiadki na S300BT. Pisząc te słowa, słuchawki wymordowałem na jedynie 70%. Przecież to jest fantastyczne. Wreszcie wirelessy w których można bezkarnie nie zwracać uwagi na baterię.
Mam przy tym wrażenie, że system ANC nie wpływa na zużycie baterii aż tak bardzo. Podejrzewam, że przynajmniej te 60 godzin (szacunkowo) będziemy mieli zagwarantowane, choć wiele zależeć będzie od głośności słuchania. Im większa, tym większe zużycie baterii. Tryb Low Latency również może się przyczynić do większego zużycia. Ponieważ, zdradzając to już teraz, najlepiej pasowały mi brzmieniowo w trybie Bluetooth bez ANC, w warunkach domowych wykorzystać mogłem pełną pojemność ich baterii.
Choć może dziwić, czemu nie wyczerpałem baterii do zera podczas testów, ale słuchawki te okazały się na tyle ciekawe, że chciałem zdążyć z publikacją jeszcze przed Świętami, abyście nie musieli podejmować decyzji w ciemno. Nie spodziewam się z baterią najmniejszych problemów.
Korzyści z dużej baterii w dłuższej perspektywie
To też mówiąc, osobom nie znającym moich preferencji z poprzednich recenzji, przypomnę iż nie lubię z reguły sprzętu, którego nie da się naprawić, lub który posiada elementy samoczynnie się degradujące. Takimi są ogniwa bateryjne. Preferuję również sprzęt nagłowny, a nie dokanałowy, toteż z perspektywy użytkowej znacznie rzadziej sięgam po TWSy niż normalne wirelessy.
Im większa bateria, tym większy dla mnie komfort, bo rzadziej trzeba ładować. A to z kolei oznacza mniejszą ilość cykli ładowania. A to z kolei oznacza większą żywotność. W S300BT prędzej zużyją się nam pady i obicia (i to kilkukrotnie), niż ogniwo. A gdy to nastąpi – wystarczy słuchawki rozebrać i wstawić podobne parametrami ogniwo samodzielnie. W TWSach taka sztuka – z racji miniaturyzacji – niestety nie przejdzie. Dlatego mając do wyboru świetne TWSy, a dobre pełnowymiarówki, doceniając te pierwsze wolę na ogół te drugie. Chyba, że mam wymienne moduły (np. TRN BT20 Pro, KZ AE01), wtedy można się bawić. Jeśli padają ogniwa, to tylko one. Słuchawki, wciąż sprawne, zostają się w ręku.
Pady i obicia
Eko-skórkowy standard, można powiedzieć. Na początku zdziwiło mnie, że producent zastosował litery L i R w formie laminowanych wprasowań, które nie są transparentne akustycznie. Być może to wpływa troszkę na pasmo przenoszenia w porównaniach kanałów podczas badania balansu.
Pady są bardzo wysmuklone, owalne, powodując wrażenie, że obcujemy z modelem pomniejszonym-wokółusznym, niż pełnym wokółusznym. I tu od razu ważna rzecz: słuchawki można założyć dwojako: dobrze i źle.
Jak poprawnie założyć ATH-S300BT?
Źle zakłada się je wtedy, gdy traktujemy je jak nauszne i poduszki częściowo naciskają na tylną część naszej małżowiny.
Poprawne założenie jest wówczas, gdy małżowina wchodzi bezpośrednio w środek muszli, a pad okala całe ucho. A więc tak jak w słuchawkach pełnowymiarowych.
Dziwny kształt padów ma jednak to do siebie, że frontowa ich część działa jak ściana akustyczna, swego rodzaju deflektor. Nie wiem czemu ATH wpadło na taki pomysł, ale przez to słuchawki te nosi się trochę inaczej niż typowe wirelessy.
Część specyfiki zakładania tych słuchawek może wynikać z faktu, że tak jak w seriach A czy AD, przetworniki są skierowane pod kątem. Nie tak agresywnym jak w wymienionych, ale są to drivery umieszczone kątowo.
Producent nie podaje jakie przetworniki są umieszczone w środku, ale na pewno nie są to jednostki 53 mm. Raczej skłaniałbym się ku 40 mm.
Wygoda oraz izolacja
Spodziewałem się, że wygoda będzie mocno obniżona przez taką a nie inną konstrukcję słuchawek. W rzeczywistości połączenie gabarytów z sensownym wciąż dociskiem powoduje, że ATH-S300BT nie różnią się specjalnie od innych słuchawek wireless.
Izolacja pasywna jest w porządku, choć bardziej po tej umiarkowanej stronie.
Włączenie systemu ANC powoduje oczywiście wzmożenie się szumu, jeśli nic dookoła się nie dzieje, ale w innych przypadkach układ sam dostosowuje charakter i natężenie tłumienia. Mamy bowiem tu do czynienia z systemem adaptacyjnym. Skuteczny jest głównie wobec niskich tonów, co jest w zupełności wystarczające do takich zastosowań, do jakich S300BT były projektowane.
Komunikacja i stabilność połączenia
Słuchawki błyskawicznie łączą mi się z komputerem i czynią to w zasadzie chyba najszybciej ze wszystkiego, co do tej pory tu parowałem. Prędkości jakie zanotowałem z ATH-S300BT (Arch Linux, Bluez):
- AAC: 31,36 KB/s (251 kbps)
- SBC: 45,13 KB/s (361 kbps)
- SBC-XQ: 64,10 KB/s (513 kpbs, wymagane przełączenie w tryb LL)
S300BT mają problem z pracą na kodeku SBC-XQ, ale tylko jeśli nie jest aktywowany tryb Low Latency. Przez 99% czasu słychać wówczas ciszę, która jest bardzo sporadycznie przerywana przez ułamek sekundy muzyką co jakiś czas.
Po włączeniu trybu LL (przytrzymanie jednocześnie włącznika i przycisku od redukcji szumów), pozwala na bezproblemową pracę w trybie SBC-XQ.
W temacie stabilności i ogólnie jakości (SBC, bez trybu LL):
- Lagowanie na linii dźwięk-obraz: brak problemów.
- Przebicia: brak problemów.
- Szum własny (tryb BT, ANC OFF): minimalny w tle.
- Łączenie się z hostem: brak problemów, błyskawiczne.
Jakość dźwięku ATH-S300BT
S300BT na pewno nie są słuchawkami równymi. Ale mimo to robią dobrą robotę i wpadają w ucho znacznie bardziej, niż czyniły mi to HD 620S. W zasadzie można powiedzieć, że ATH-S300BT mieszają w sobie sporo cech HD 620S z A990Z. Oczywiście nie będąc ani jednymi, ani drugimi. Takie były moje pierwsze wrażenia, ale im dalej w las, tym coraz lepiej mi „siadały”. Porównywałem je przy tym z droższymi modelami, takimi jak np. Soundcore Space One Pro, na tle których naprawdę dzielnie się broniły.
Tonalnie można powiedzieć, że to takie „przenośne A550Z z naturalniejszym środkiem oraz mocniejszym basem”. Słuchawki robią naprawdę świetne wrażenie z perspektywy przenośności, ale też nie gardzą zastosowaniami domowymi. Audio-Technica genialnie przy tym manipuluje ich specyfiką brzmieniową, aby uzyskać coś za coś. Nigdy nie jesteśmy tu stratni z niczym.
Bas
Podkreślony i mający swój autorytarny charakter, często nadający ATH-S300BT bardzo fajnego smaku. Słuchawki lubią budować na basie resztę elementów, czyniąc z niego solidny fundament muzyczny.
Nie jest to jednocześnie bas przemożnie dominujący, bo takowego bym po prostu nie zniósł. Jest zauważalnie lepiej dobrany ilościowo i proporcjonalnie względem własnych podzakresów niż np. w Soundcore Q20i. Choć są to słuchawki tańsze. Ale już względem wielokrotnie droższych Space One Pro robiło się bardzo ciekawie i tu również bardziej pasowało mi zachowanie ATH-S300BT.
Tony średnie
Średnica jest bardzo interesująco zrealizowana w S300BT. I to właśnie w tym miejscu słuchawki najbardziej mi dojrzewały (pady / ułożenie). Słuchawki swój charakter budują na przełomie średnicy po obu stronach: w zakresie niższych-średnich i wyższych-średnich. Bardziej podobają mi się w tym względzie w trybie non-ANC, ponieważ są wówczas równiejsze. Za to w trybie ANC czytelniej słychać mowę ludzką, co też nie jest myślę dziełem przypadku.
Tony średnie mają przez to specyficzny smak jak pisałem nawiązujący do efektu pomieszczenia z A990Z, ale też bliżej mu do tego, co słyszeć można w A550Z. W wielu gatunkach muzycznych daje to naprawdę ciekawe efekty „pokoju odsłuchowego”, trochę jakbyśmy słuchali muzyki wraz z pomieszczeniem, czyli na głośnikach.
Tony wysokie
Łączy się to naturalnie z górą. Słuchawki są czytelne i detaliczne, mimo iż barwa jest nieco obniżona w niektórych fragmentach pasma. S300BT serwują przez to bardzo unikatową dla Audio-Techniki mieszankę podniesionej, ale nieofensywnej góry z efektami przestrzennymi w formie wręcz jakby fundamentalnie w nie wtopionej.
Oczywiście z punktu widzenia bezwzględnej równości nie jest to sytuacja idealna. Tylko problem polega na tym, tak jak przy różnorodnych debatach o targetach, Harmanach itd., że nie musi nią być. Słuchawki mają prawo realizować dźwięk określony przez swojego producenta, czy też pojedynczego inżyniera-projektanta. Tak jak każdy z nas ma inny słuch i inną czułość, anatomię etc.
Ważnym jest, aby różnica na tle umownego wzorca trzymała się rozsądku i była jedynie cechą charakteru, a nie defektem. Może się bowiem okazać, że to właśnie te czy inne odstępstwo od wspomnianego wzorca czyni słuchawkami wpadającymi w ucho. Tak mam właśnie czy to z A990Z, czy tutaj z S300BT. Obu par po prostu aż chce się słuchać, bo grają ciekawie, przyjemnie i zwracają na siebie uwagę sposobem prezentacji.
Wrażenia sceniczne
O dziwo bardzo dobre. Słuchawki są duchowymi spadkobiercami niższych modeli z serii A, prezentując bardzo ekspansywną scenę na szerokość. Holografia i głębia są natomiast – trochę sztucznie, ale jednak – podbijane przez tonalny charakter słuchawek. To jest właśnie to, o czym mówiłem wcześniej, że S300BT oferują nam coś za coś. Tonalność nie jest równa, ale w zamian „defekty” strojenia słuchawki są w stanie przekuć w atuty.
Mi osobiście scena ATH-S300BT bardzo się podobała ze względu na przebłyski epickości i immersji w zdawałoby się budżetowym i marginalnym projekcie. A jednak ATH robi z tego dużą sprawę. Nie jest traktowana po macoszemu, nie jest pozostawiona sama sobie, a jej kreacja nie jest dziełem przypadku.
Całokształt
Scena to też jeden z powodów (obok wspomnianego charakteru czy wygody), dla którego w ostatnich latach bardzo polubiłem się ze sporą częścią modeli ATH i to do tego stopnia, że bez żadnego problemu korzystam z nich na co dzień. S300BT spodziewałem się, że będą grały bardziej w stronę serii ANC, tudzież SR50BT, ale myliłem się.
Patrząc po A550Z czy AD500X, S300BT lądują generalnie w tym samym koszyku słuchawek grających w obrębie pewnego schematu, który do mnie osobiście przemawia. Choć jak mówiłem nie są to słuchawki bezwzględnie równe, mają swój charakter, to słuchało mi się ich bardzo ciekawie, a z głowy nie schodziły przez długie godziny. Zwłaszcza, że pozwalała na to ogromnej pojemności bateria.
Nie dość więc, że świetnie sprawdzają się wyjściowo, a określone tryby modulują dźwięk w sposób logiczny, to jeszcze w warunkach domowych są bardzo sensownym kompanem.
Czystość i balans kanałów
W trybie BT ANC w oczy rzucają się dość spore poziomy THD na skrajach pasma, choć środek jest utrzymywany na schludnym wciąż poziomie -57 dB. Punktowo słuchawki są w stanie nawet wykręcić -64 dB.
W trybie BT bez ANC osiągamy zauważalnie lepsze parametry basowe, a całościowe THD spada nam jeszcze troszkę, bo do poziomu -58,5 dB. Jak na taniutkie semi-overy jest to naprawdę przyzwoity wynik. Jedynym problemem słuchawek są zakresy 3,5 kHz oraz 4,5-5 kHz. Tam słuchawki mają zauważalne wybicia, które sięgają nawet 1,2% THD (-38,5 dB), a więc jesteśmy na poziomie lampy. Tu już niestety widać, że mamy do czynienia z modelem budżetowym.
W balansie kanałów różnica jest i tak bardzo mała w trybie BT, a w BT ANC – wręcz marginalna. Producent nie podaje impedancji słuchawek, ale z pomiarów wyszło mi:
- Lewy przetwornik: 50,3 Ohm
- Prawy przetwornik: 51,1 Ohm
Można więc powiedzieć, że tu mimo bycia budżetówką, słuchawki wychodzą znacznie lepiej niż Sennheisery HD 620S. Wiem, będzie to wyglądało na pastwienie się nad tymi słuchawkami, ale chciałbym po prostu uczulić Was dramatyczny wręcz kontrast w jakości wykonania tych dwóch producentów i fundamentalnie odmiennym podejściu do klienta. I nie ma znaczenia, że 620S były od osoby prywatnej. To są rzeczy, które po prostu widać. Na zdjęciach i w pomiarach. Fakty i liczby.
Różnice tonalne w zależności od podłączenia
Oczywiście istnieją i oczywiście najgorzej wypada tryb analogowy. W nim to słuchawki robią się troszkę bułowate, ale chyba wiem skąd to wynika. Gdy pomacamy wnętrze muszli, zauważymy wypustki przed przetwornikami, które są częścią systemu ANC. Prawdopodobnie to one odpowiadają za tenże efekt. Ale i naturalnie sam brak korekcji cyfrowej będzie miał tu znaczenie. Ciekawostką jest za to wybity sopran na wysokiej górze.
W trybie ANC, tak jak pisałem, eksponowana jest bardziej średnica (w punkcie 1 kHz), co pozwala lepiej radzić sobie z mową i w warunkach dużego hałasu. Natomiast w trybie zwyczajnego Bluetooth jest nie dość, że równiej, to jeszcze ciut tego basu mamy więcej. Jest to częsty zabieg, mający na celu kompensację linii basowej w kontekście owego hałasu.
Mi osobiście najbardziej podobał się tryb zwykły bez ANC, jako że najrówniejszy (+ dający najdłuższą parę na baterii). Basu wcale nie było na moje uszy dużo, gdzie przypomnę fanem specjalnie mięsistego basu nie jestem (i nie będę). Co najważniejsze, każdego trybu dało się słuchać bez problemu. Dla najbardziej zdeterminowanych zawsze opcją jest parametryczny EQ (np. via Qudelix T71/5K albo programowy), ale nie oszukujmy się, takich słuchawek nie kupuje się dla trybu kablowego.
Pomiarowa różnica jakości kodeków
Nie zdążyłem niestety finalnie zrobić takiej weryfikacji przy Pi8, ale mimo wszystko chciałbym uhonorować prośbę jednego z czytelników wyrażoną w komentarzach i spróbować podejść do problemu tutaj. Na razie co prawda tylko w ramach AAC vs SBC vs SBC-XQ, ale poniżej prezentuję uzyskane parametry czystości na ATH-S300BT (tryb BT bez ANC, Low Latency):
- SBC-XQ = -61,2 dB THD+N
- SBC = -61,1 dB THD+N
- AAC = -61,2 dB THD+N
Zaokrąglając, mamy wszędzie cały czas -61 dB THD+N, czyli 10 bitów rozdzielczości. Oznacza to, że zmiana na którykolwiek z kodeków nie wpływa w jakkolwiek słyszalny sposób na czystość dźwięku.
Przeprowadzona analiza tonalna wykazała również, że wszystkie kodeki mają identyczny przebieg tonalny. Jedyna bezsporna różnica następuje w 17 kHz, gdzie pasmo przenoszenia jest w przypadku AAC forsownie odcinane. Nie ma jednak szans aby to fizycznie usłyszeć.
Wniosek jest więc prosty: żaden z tych kodeków „nie gra” i ATH-S300BT mają identyczną jakość dźwięku w każdym z trzech przypadków. Jedyne, czym będą się one różnić, to latencja (największa zmierzona na pakietach była dla AAC, najmniejsza dla SBC-XQ).
Podsumowanie
Bałem się tutaj o naprawdę wiele rzeczy, ale z S300BT na głowie dosłownie z każdą godziną sytuacja zmieniała się coraz bardziej na lepsze. Spodziewałem się dostać tanie materiały, plastikowe granie i marną wygodę ze względu na wizualnie małe pady i potencjalnie duży docisk.
Tymczasem spotkałem się z wykonaniem lepszym niż w znacznie droższych Sennheiserach HD 620S, dobrą wygodą, bardzo umiarkowanym dociskiem i brzmieniem zupełnie nie kapitulującym nawet przed droższymi modelami BT. Wiele rzeczy naprawdę mogło tu pójść nie tak, a jedyne, na czym się skończyło, to na specyfice średnicy nawiązującej do A550Z. A co dla wielu osób subiektywnie będzie wręcz kluczowym atutem.
W każdym razie…
Jakość wykonania
Trochę martwię się o materiał z którego są wykonane (zmatowiony plastik) na osi czasu, ale generalnie słuchawkom naprawdę ciężko jest zarzucić coś poważnego. Wszystko jest tu super i wykracza pozytywnie poza swoją przestrzeń cenową. 9/10
Jakość dźwięku
Naprawdę fajnie się ich słucha, z czego najlepiej wypadł mi tryb BT bez ANC, a zaraz za nim z ANC. Tryb analogowy pozostawiony sam sobie, ale również bez problemu słuchalny. W uszy rzuca się trochę typowa dla niższej serii A średnica, która nadaje im specyficznego charakteru i intrygującego wydźwięku pomieszczenia. Technicznie wypadają również bardzo dobrze, zwracając na siebie uwagę jedynie w temacie THD. Dopiero tam widać, że to budżetówka. Duży plus za tryb LL i możliwość pracy w trybie SBC-XQ. Całościowo dałbym im 8/10.
Ergonomia i praktyczność
W tej cenie naprawdę nie dało się lepiej. To znaczy może w temacie gabarytów muszli, ale mi osobiście bardzo dobrze się w nich pracowało. Za potężną baterię mega plus. Obsługa bezproblemowa. Nawet SBC-XQ dało się ogarnąć bez specjalnego trudu i po chwili lektury instrukcji. Błyskawiczne łączenie z hostem to miła odmiana na tle niektórych propozycji np. KZ. Tutaj daję pełne 10/10.
Sumarycznie
Słuchawki finalnie zdołały skończyć z rewelacyjną notą 8.8/10. Naprawdę dobrze się ich słucha, są całkiem wygodne, a do tego mają sporo dodatków, jak adaptacyjne ANC czy potężnej wielkości baterię dającą prawdziwe 90 godzin pracy. Są to rzeczy, które u mnie w kajeciku wpisywane są nie długopisem, a markerem.
Naprawdę cieszę się, że mogłem odkryć wartość tego bardzo niepozornego i przystępnego cenowo modelu jeszcze przed końcem roku. Top HiFi prawdopodobnie doskonale wie już jaki mam gust i preferencje, dlatego nie dziwi mnie to, że na ręce trafił mi się po raz kolejny dobrze wytypowany i wpadający w ucho model.
Cieszy mnie również, że producent samych słuchawek stara się trzymać względną konsekwencję tonalną w ramach swoich niższych serii, choć nie zawsze jest to u ATH oczywiste. W każdym razie mogę bez problemu zarekomendować ATH-S300BT jako bardzo uniwersalnego „long-runnera” wireless na każdą kieszeń.
8.8/10
Na dzień pisania recenzji, słuchawki są dostępne w cenie promocyjnej 399 zł w salonach Top-Hifi, ale można je też kupić w polskim Amazonie i u naszych krajowych sprzedawców. (sprawdź aktualne ceny i dostępność).
Dane techniczne
- Wersja Bluetooth: 5.1
- Kodeki Bluetooth: SBC, AAC
- Czas pracy: do 90 h
- Czułość: 103 dB/mW
- W zestawie: kabel jack-jack 1,2 m, kabelek ładowania
Materiały dodatkowe
- Ogólne dane pomiarowe:
– Zbiorcze pomiary pasma przenoszenia dla wszystkich trybów
– Zestawienie porównawcze tonalności podczas pracy różnych kodeków - Tryb ANC:
– Zniekształcenia THD+N
– Wykres CSD
– Balans kanałów
– Impuls dla lewego przetwornika
– Impuls dla prawego przetwornika - Tryb Bluetooth:
– Zniekształcenia THD+N
– Wykres CSD
– Balans kanałów
– Impuls dla lewego przetwornika
– Impuls dla prawego przetwornika - Tryb analogowy:
– Zniekształcenia THD+N
– Wykres CSD
– Balans kanałów
– Impuls dla lewego przetwornika
– Impuls dla prawego przetwornika
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD PRO
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-A550Z, Audio-Technica ATH-A990Z, Austrian Audio Hi-X25BT, Sennheiser HD 620S, Haylou S35 ANC, Soundcore Q20i, Soundcore Space One Pro, KZ-ZSX + TRN BT20 Pro
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Świetna recenzja, jak zwykle. Dzięki!
Dzięki za recenzję, zamówione, przetestuję przez święta.