Audio-Technica ATH-A990Z – recenzja słuchawek studyjnych

Audio-Technica ATH-A990Z to kolejna pozycja ze stajni tego producenta, a o którą pytano już wielokrotnie pod kątem możliwości przetestowania na blogu. Wreszcie nadarzyła się taka okazja i mogę powiedzieć już teraz, że absolutnie było warto.

Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Audio-Technica za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.

Zdjęcie pudełka od słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Dane techniczne

Informacje zaczerpnięte głównie z pudełka produktu:

  • Przetworniki: dynamiczne, zamknięte
  • Średnica przetwornika: 53 mm, z magnesami neodymowymi, CCAW
  • Pasmo przenoszenia: 5 – 42 000 Hz
  • Maksymalna moc wejściowa: 2000 mW
  • SPL: 100 dB /mW
  • Impedancja: 44 Ohm
  • Waga: 335 g bez kabla
  • Przewód: 3 m
  • Połączenie: pozłacany jack 3,5 mm stereo + przejściówka jack 6,3mm stereo

Cena: ok. 800 zł (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)

 

Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie Audio-Technica ATH-A990Z

Opakowanie słuchawek jest bardzo estetyczne, a kolor zielony odpowiada stylistyce tego modelu. W środku znajdziemy tylko tyle, co widać na zdjęciu. Same słuchawki bez żadnych akcesoriów. W tej cenie powiedzmy, że jest to wystarczające. Gorzej, gdyby producent wypalał budżet na rzeczy, które nie mają znaczenia, a pokpił temat jakości dźwięku.

Model Audio-Technica ATH-A990Z w cenie niecałych 800 zł jest droższym wydaniem A550Z (450 zł) i jednocześnie stojący „tuż za” A1000Z (ale nie cenowo: 1700 zł). Słuchawki są oparte o doskonale znany nam już szkielet ATH-W1000Z. Podesłany egzemplarz został wyprodukowany w 2022 roku.

Zdjęcie wnętrza pudełka od słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Oczywiście bez drewnianych kopuł, w miejscu których pojawiły się metalowe (aluminium), malowane na delikatnie zielony odcień (na zdjęciach może wydawać się bardziej intensywny). Są jednak przez to lżejsze niż w wydaniu drewnianym, co pozytywnie odbija się na wygodzie.

Zdjęcie słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z ze zwiniętym kablem

Nauszniki to tym razem powrót do tego, co miały na sobie A2000X, a więc stary TOP z tej serii. Mieszanka zatem minimum dwóch modeli, jeśli miałbym powoływać się na doświadczenia z przeszłości. Aby uprzedzić pytania, ATH-A2000X były bardzo jasnym modelem, a z wariantem Z nie miałem później już styczności, więc nie wiem, czy zostało to sprowadzone do parteru, czy też nie. Prócz padów ze skóry proteinowej, producent zastosował także gąbkowe o-ringi przyklejone na stałe dookoła przetworników. Prawdopodobnie chodziło o dodatkowe uszczelnienie komory podczas pracy. Seria AD nie ma takiego elementu.

Zbliżenie na słuchawki Audio-Technica ATH-A990Z

Całość to doskonale nam znana konstrukcja pełnowymiarowa, oparta na 53 mm driverach dynamicznych umieszczonych pod kątem i z dodatkowym kątem nachylenia samych padów. Pałąk na dwóch drutach transmitujący sygnał do prawej słuchawki, czyli znów klasyka. Brak jakichkolwiek opasek zastępuje tutaj dobrze znany mechanizm 3D-Wings, który przez jednych jest uwielbiany, a przez innych znienawidzony ze względu na słaby docisk do głowy i tym samym opadanie słuchawek. Pomagają ponoć domowe patenty z gumką recepturką. Cały pałąk został zapożyczony z modelu ATH-W1000Z.

Zbliżenie na słuchawki Audio-Technica ATH-A990Z

W moim przypadku na szczęście dopasowanie do głowy jest świetne. Nic nie spada, wszystko trzyma się idealnie, a komfort użytkowania jest wyborny i ustępuje jedynie otwartym AD500/700/900X. Jest to o tyle zabawne, że AD-ki nie posiadają regulacji kąta nachylenia słuchawki w osi poziomej, a jedynie w pionie, więc w teorii Audio-Technica ATH-A990Z powinny być w tym kontekście lepsze. W praktyce masa też robi swoje, bo o ile ATH-A990Z można uznać za słuchawki obiektywnie lekkie, w porównaniu z AD-kami są cięższe (to zrozumiałe). Metalowe puszki zewnętrzne są wykonane z aluminium. Warto na nie uważać, bo łatwo można je zarysować.

Zdjęcie mechanizmu 3D-Wings słuchawek ATH-990Z

W praktyce jednak myślę, że Audio-Technica ATH-A990Z sprawdzą się tam, gdzie AD-ki będą właśnie przez wspomniany stały kąt powodować uczucie niedokładnego przylegania. Ponownie, u mnie nie było z tym problemu, więc szczęście w nieszczęściu że mam taką a nie inną głowę.

Słuchawki Audio-Technica ATH-A990Z leżące na boku.

W zakresie fizycznych cech słuchawek, jedyne, co zwróciło moją uwagę, to dwie rzeczy. Pierwsza, to umiarkowana izolacja od otoczenia wynikająca trochę z (dużej) wygody. Choć jest to model zamknięty, zamkniętość to bardziej cecha komory, aniżeli gwarant absolutnej izolacji od otoczenia. Choć i tak słuchawki pozwalają się sensownie skupić na pracy.

Druga, to wzmożony efekt mikrofonowania na kablu, który jest sztywno owinięty oplotem (jest też niestety niewymienny). Niestety kabel nie jest odpinany. Nadal jest to konstrukcja jednostronna.

Zdjęcie Audio-Technica ATH-A990Z leżących bokiem do użytkownika.

Z tych dwóch o ile pierwsze możemy traktować jako po prostu cechę tego modelu (coś za coś: wygoda w zamian za absolutną izolację), o tyle drugie (też jako coś za coś – mikrofonowanie w zamian za dodatkową ochronę kabla) może troszkę irytować podczas użytkowania. Seria AD nie miała tego efektu, ponieważ tam zastosowano kabel tylko w samej w otulinie.

Zbliżenie na mechanizm obrotowy słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Ponad AD-kami jest tu również i ten plus, że wtyk jest gwintowany i otrzymujemy nasze słuchawki już z nakręconą przejściówką. Jest to rzecz, której brakowało mi w serii AD i cieszę się, że tutaj się ona znalazła. Często przy przepinaniu się nasadka bez gwintu zostawała się we wzmacniaczu.

Zbliżenie na przetwornik w słuchawkach Audio-Technica ATH-A990Z

Innych akcesoriów tradycyjnie tu nie uświadczymy. Nie ma żadnych etui ani woreczków, nie ma zapasowych padów. Niemniej słuchawki pozostawiają po sobie bardzo dobre wrażenie organoleptyczne i ergonomiczne. A i pady nie są potrzebne, przynajmniej welurowe. Sprawdziłem dla ciekawości jak ATH-A990Z zagrałyby z tymi z AD900X i nie byłem powalony na kolana efektami. Oznacza to, że słuchawki są najpewniej strojone stricte pod taki rodzaj padów (tak samo AD-ki).

 

Platforma testowa

Sprzęt użyty do napisania tej recenzji:

  • Konwertery C/A: Motu M4
  • Wzmacniacze: Sabaj A20h (BAL)
  • Słuchawki testowe: AKG K240 DF*, Audio-Technica ATH-AD900X, Austrian Audio Hi-X60**,  Audeze LCD-XC**, Creative Aurvana SE, Sennheiser HD800S
  • Okablowanie analogowe: AF Balancer3, AF Connector2
  • Okablowanie słuchawkowe: AF ACX Ultra, Fanatum Skevoria
  • Kondycjonowanie: sieć elektryczna zaprojektowana i przystosowana specjalnie do pracy z audio

*odbudowane, zmodyfikowane i rekablowane
**zoptymalizowane akustycznie

 

Jakość dźwięku (pomiar)

Standardowo zaczynamy od danych pomiarowych. Uśredniony wykres pasma przenoszenia Audio-Technica ATH-A990Z na tle części prób pomiarowych:

Pomiary pasma przenoszenia słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

 

Psychoakustyczny wykres pasma przenoszenia:

Pomiary pasma przenoszenia słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

 

Charakter konstrukcji słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z utrudnia nieco zebranie akuratnego pomiaru balansu kanałów, ale jest naprawdę bardzo dobrze. Oba przetworniki grają jak z jednej parafii:

Pomiary balansu kanałów słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Słuchawki mają nienaturalne wybicie w okolicach 3-4 kHz, ale tylko na jednym przetworniku wchodzi to w potencjalnie słyszalne obszary. Trudno powiedzieć skąd się ono bierze. Lewy przetwornik:

Pomiary THD+N słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Prawy przetwornik wykazuje tylko szczątkowe cechy lewego przetwornika. Ciekawostka, że w odczytach notorycznie wypadał mi minimalnie gorzej w punkcie pomiarowym niż lewy. Prawdopodobnie to właśnie ten kanał winien być wyznacznikiem jakościowym ATH-A990Z:

Pomiary THD+N słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Zaskakująco, ale słuchawki w pomiarach nie wykazują się nigdzie żadnymi problemami, jedynie w THD i tylko na jednym przetworniku. Prawdopodobnie dlatego umknęło to QC. Przypomina to jakiś defekt membrany (wystarczy nawet zgrubienie na wytłoczeniu). Na kilkanaście pomiarów, powtarzalność obserwacji wynosi 100%. Ale warto zauważyć, że mimo to, słuchawki w punkcie pomiarowym są i tak wręcz bezczelnie czyste oraz lewy kanał, a więc nasz problematyczny, jest co do zasady czystszy niż ten niby pozbawiony problemów (-64,7 dB L vs -63,8 dB R). Bardzo interesujące.

CSD wygląda dobrze, żadnych problemów:

Pomiary CSD słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Wykres impulsowy lewego przetwornika:

Pomiary impulsowe słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Tu wykres impulsowy prawego przetwornika:

Pomiary impulsowe słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Wykres spektrograficzny lewego przetwornika. Nie widać ani śladu jakichkolwiek problemów pokrywających się z odczytem THD:

Pomiary spektrograficzne słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Analogicznie wykres spektrograficzny prawego przetwornika:

Pomiary spektrograficzne słuchawek Audio-Technica ATH-A990Z

Dla osób ciekawych, mierzone od razu AD900X jako para kontrolna, nie wykazały żadnych problemów przy rejestrowaniu lewego kanału. Nie wykazały też nic pozostałe pomiary (w przypadku np. Quad Era-1 czy Hifimanów problemy były znacznie poważniejsze i przeplatały się w innych pomiarach niż THD/FR).

 

Jakość dźwięku (odsłuch)

Pierwsze, co rzuca się w uszy po założeniu Audio-Technica ATH-A990Z, to specyficzny sposób kreowania akustyki. Słuchawki stawiają bowiem na budowanie „efektu pomieszczenia” i na samym początku może się to wydać dość dziwne. Bardzo szybko jednak można dojść do wniosku, że nie są to kolejne z brzegu słuchawki strojone kolokwialnie „na pałę” i serwujące nam pudełkowe, plastikowe granie, a coś znacznie ciekawszego i zrobionego z głową.

ATH-A990Z mają przy tym identyczną cechę, co ostatnio testowane przeze mnie AD500X czy AD900X. Mianowicie grają znacznie lepiej, gdy są nieco bardziej przesunięte do tyłu, a tym samym uszy znajdują się bliżej przetworników.

Ze względu na stosowanie tu cały czas przetworników skierowanych pod kątem, wydaje mi się, że nie tyle dystans od ucha staje się kluczowy, co kierunkowość (zbieżność osiowa) między przetwornikiem, a uchem. Dodatkowo utrudnieniem będzie tu naturalnie nasza anatomia, bowiem inny kąt ucha może generować inaczej fale odbite na nieco innym dystansie.

Z reguły bardziej od efektu pomieszczenia preferuję w odsłuchach krytycznych bardziej konwencjonalnie brzmiące słuchawki monitorowe, które dają dźwięk, no właśnie, „słuchawkowy”. W praktyce czasami trudno jest osiągnąć efekty mogące rzeczywiście symulować pracę w studiu na monitorach, czyli pojawienie się dystansu. A990Z są jednymi z niewielu modeli jednak, które mogę wpisać na bardzo krótką listę słuchawek potrafiących zagrać dobrze zaprojektowanym efektem pomieszczenia i nie powodować przy tym problemów i sztuczności.

To brzmi tak, jak gdyby do dobrych słuchawek monitorowych, dajmy na to LCD-XC albo Hi-X60, zaimplementowali wysokiej klasy DSP, który emulowałby nam efekt echa i uwydatniał pogłos w nagraniach, ale tylko i wyłącznie tam, gdzie go to konieczne.

Choć w pierwszej chwili nie spowodowało to u mnie efektu WOW, to im dalej w las, tym z większym zaciekawieniem przysłuchiwałem się temu, co A990Z mają do zaoferowania. Rzeczywiście słuchawki grają jak porządne trójdrożne głośniki z sensownym bass reflexem i sekretem było tak naprawdę to, abym od początku nauczył się je poprawnie zakładać – tak jak AD500X (i AD900X). Lawirowałem między nimi bardzo obficie i muszę przyznać, że dźwięk modeli 900 i 990 jest do siebie bardzo podobny fundamentem, ale nie identyczny. Nawet po modyfikacjach AD900X mają wyczuwalnie większą lekkość w dźwięku i swobodę kreowania sopranu. A990Z są z kolei bardziej dociążone w stronę mocniejszego basu i góry zbliżonej ilościowo do AD500X. No właśnie, tak jakby w ogóle były to zamknięte AD500X, ale grające w klasie AD900X.

Tych słuchawek naprawdę aż chce się słuchać i nie wiem, czy nie przemawia teraz przeze mnie ogólna sympatia za konstrukcjami zamkniętymi oraz szacunek do dobrze zrobionych słuchawek closed-back. Niemniej przewaga A990Z nad nimi zawiera się chociażby w tym, że obok regulacji nachylenia (w końcu nowsza konstrukcja) nie trzeba ich modować. AD900X bardzo prędko zmodyfikowałem tak, aby naprostować ich wysoką górę, a przynajmniej do czasu, aż od użytkowania pady nie dostosują się do mojej głowy. A990Z natomiast mam wrażenie, jakbym w ogóle nie musiał. Kształtują się akustycznie gdzieś pomiędzy AD500X a zmodyfikowanymi AD900X, jednocześnie mając tyle basu, co Creative Aurvana SE i pozwalając skupić się na dźwięku tak samo, jak LCD-XC. Oznacza to, że nie mają przemożnej izolacji od otoczenia, a które to w nałożonych na głowę słuchawkach wybrzmiewa również z lekkim pogłosem, jakby efekt pomieszczenia wynikał wprost z samej konstrukcji A990Z, np. sposobu rezonowania kopuł jak również zastosowanych padów.

Oczywiście będą też rzeczy, których A990Z nam nie zaoferują, ale zrobią to AD900X. Chociażby scena. Wrażenie otwartości i sceniczności jest w tych słuchawkach bardzo dobre i A990Z muszą niestety uznać wyższość otwartego brata, a co jest dosyć zrozumiałe. Co więcej, na potrzeby tej recenzji pokusiłem się o cofnięcie wszelkich modyfikacji z AD900X (mod jest tak prosty, że można to zrobić w dwie minuty), a co jeszcze bardziej pokazało ich scenicznego pazura. Tak jest uczciwiej, ale też zwiększa się przez to dystans między jedną, a drugą parą.

Z drugiej strony Audio-Technica ATH-A990Z prezentują się naprawdę dobrze na szerokość, nawiązując trochę walkę i manifestując scenę w sumie typową, jak Hi-X60 czy XC, a więc szerszą, niż głębszą. Głębia jest tu realizowana w nieco bardziej stonowany sposób, bo nadając też charakter dźwiękom, a nie tylko pozycjonując je w przestrzeni. Przez to scena A990Z jest bardziej, jak to się obecnie mówi, immersyjna. Z kolei AD900X robią to wyłącznie pozycyjnie, idąc w obszerność i wielkość sceny, a dopiero potem zaczynając pracować z resztą elementów z listy.

Nie znaczy to, że A990Z są gorsze scenicznie. Wręcz przeciwnie. Po prostu nie jest tu jej podporządkowane wszystko inne. A przynajmniej nie tak jak w AD900X czy nawet HD800S, jeśli przywołać jakiegoś innego scenicznego potworka. I tak, jak AD900X wykręcają bardzo obszerną scenę, wręcz masakrycznie wciągającą jak na swoją cenę, tak A990Z też nie mają się czego wstydzić, bo stojąc z tyłu też pochwalą się ciekawymi efektami tu i tam, zwłaszcza na szerokość.

Słuchawki do tego stopnia wciągają, że zdarzyło mi się rozgotować makaron do zupy. Tak więc straty w tej recenzji zostały z tego powodu również odnotowane. Większy nacisk jednak stawiany będzie na basowy wygar, który jest mocny, a także wspomniany efekt pomieszczenia, który nadaje im specyficzny smak i styl grania, otoczony zewsząd jednak – na całe szczęście – poprawnością i rzetelnością. I chyba wiem skąd to się bierze u Audio-Techniki w wymiarze ideowym.

Pisałem wcześniej o tym, że Hi-X60 oraz LCD-XC serwują inną prezentację. Realizują w ten sposób nieco inną koncepcję swoich producentów. Zarówno Audeze, jak i Austriacy, mają – nazwijmy to – linearne podejście do kontroli dźwięku. Ma być on równy, liniowy, a każdy dźwięk równomiernie słyszalny. AKG dawniej również miała takie podejście, ale tam, z racji studyjnego rodowodu i daleko bardziej zakorzenionych tradycji marki, oscylowano mimo wszystko wokół wokalu. Stąd K270 Studio i Playback zawsze – mniej lub bardziej – faworyzowały tenże zakres, a słuchawki AKG często można spotkać wszędzie tam, gdzie pracuje się z wokalem. W studiach radiowych są to zawsze albo K240, albo K271, albo nawet mniejsze K141.

Audio-Technica ma natomiast nieco inne spostrzeżenia w temacie monitoringu i zamiast wypuścić słuchawki, które grają równo, płasko i są suplementem w procesie kontrolnym, po prostu stara się uczynić z nich miejscami wprost substytut dla monitorów bliskiego pola. Dlatego ATH grają znacznie większym dźwiękiem, niż mogłoby się to wydawać. Bardziej masywnym, wręcz czasami monumentalnym w proporcjach i rozmachu. Do diabła z liniowością, jeśli można się tu tak pysznie bawić!

Najlepsze w tym wszystkim na koniec jest to, że każda z tych koncepcji ma swoje uzasadnienie i nie jest ani jedyną słuszną, ani fundamentalnie błędną. Jedynie my, jako użytkownicy potem takich słuchawek, musimy wybrać, która z tych koncepcji bardziej się nam sprawdzi. Trzeba rozważyć przede wszystkim, czy chcemy na takich słuchawkach rzeczywiście pracować z dźwiękiem, czy może traktować je wyłącznie jako zwykłe słuchawki do słuchania muzyki.

Często spotykałem się z intencjami, żeby słuchawki prezentowały utwory dokładnie tak, jak u realizatora w studiu albo zgodnie z intencją wykonawcy. To trochę pobożne życzenia, a przynajmniej w ramach tego drugiego (nikt z nas nie siedzi w głowie wykonawcy, nie sposób zgadnąć co się tam roiło podczas produkcji). Natomiast jeśli już, to najszybciej można byłoby mówić o tym pierwszym i tu paradoksalnie bliższe ze wszystkich wymienionych par będą właśnie A990Z. Zresztą wystarczy popatrzeć na czym pracuje się w studiach. Modele można tam spotkać doprawdy różne, różniste. Ale jeśli już miałbym postawić coś obok np. DT770 PRO, jako rzetelne narzędzie pracy, prawdopodobnie byłyby to właśnie A990Z.

Dlaczego w takim razie nie Hi-X60 albo XC? Z prostego powodu: bo to słuchawki, które grają jak świetne – ale wciąż – słuchawki. Ni mniej, ale i ni więcej. Są kapitalne do kontroli nagrania jako takiego, weryfikacji każdego dźwięku, szerzej pojmowanej analizy. Ale gdy pojawia się jedno konkretne zadanie pod tytułem „zasymulowanie odsłuchu na głośnikach”, to lepsze moim zdaniem będą ATH-A990Z. Dlatego napisałem – już parokrotnie – że to słuchawki specyficzne i w takich właśnie scenariuszach ta ich specyfika będzie niezastąpiona. Audio-Technika o tym wie, dlatego robi to co robi i A990Z grają tak jak grają.

ATH-A990Z słuchałem jeszcze długo po napisaniu głównej treści recenzji. Naprawdę bardzo długo. Żonglowałem między nimi, a AD900X, rozpływając się jednymi lub rozkoszując drugimi. Poza porównaniami, które dokonywały się w trakcie jej pisania, 990-tki przez większą część czasu nie schodziły z mojej głowy i w zasadzie jest to dla mnie najlepszy wskaźnik tego, czy dany model dobrze mi „siadł”.

Co rusz odkrywałem w nich jakieś zaskakujące mnie efekty, ciekawe nuty, mocne zejścia, sugestywne przejścia. Czasami przechodziły mnie autentyczne ciarki po plecach, a czasami prostowałem się na krześle w zadumie, słuchając ukrytych dźwięków skąpanych w muzyce, które podane zostały w zupełnie inny dla mnie sposób, nieoczekiwany w słuchawkach do monitoringu. Człowiek przestaje wtedy analizować, czy dźwięk jest mniej lub bardziej poprawny, a charakter mniej lub bardziej odpowiadający tejże umownej poprawności. Zostaje sam na sam z muzyką, która staje się jego światem, na tą krótką chwilę. Zostajemy się tylko my i fala dźwiękowa podana w bardzo sugestywny sposób. I to jest chyba najlepsze określenie tego, jakim charakterem grają A990Z. Sugestywnym.

 

Napędzenie Audio-Technica ATH-A990Z

Słuchawki nie potrzebują elektrowni. Bez żadnego problemu poradzą sobie nawet na słabych źródłach i wprost z dziurki interfejsu studyjnego. Są przy tym głośniejsze od AD900X w bezpośrednim porównaniu, mimo wyższej impedancji i tej samej czułości. Wynika to z konstrukcji zamkniętej, która pracuje tu właśnie na taki efekt. Tak więc między bajki można włożyć twierdzenia, że jedna czy druga para potrzebują Bóg wie jakiego źródła. Wystarczy, że będzie ono czyste i z niską impedancją wyjściową. A990Z sobie poradzą. Ba, one nawet chcą, aby kręcono je wysoko na głośności. Można w nich to robić bezkarnie, bo tak wynika z ich akustyki (oczywiście nadal trzymając się granic rozsądku).

 

Podsumowanie

Cóż można rzecz… jest coś takiego w tych słuchawkach, co przyciąga do siebie niczym magnes. HI-X60 cenię za profesjonalizm po modyfikacjach. LCD-XC również. Natomiast A990Z za efektowną symulację czegoś, czym co prawda może nie są, ale bez zatracania tego, czym rzeczywiście są.

Przemieliłem z nimi chyba całą swoją audiotekę, a przynajmniej wszystkie znaczące albumy, w których byłem dawno temu. Na niewielu słuchawkach udało mi się uzyskać taki angaż i zaintrygowanie dźwiękiem jak na A990Z. Myślę, że wynika to z połączenia ze sobą zarówno świadomości ogromnej opłacalności tego modelu, jak i sposobu prezentacji muzyki.

Oto bowiem najpierw słuchawki te odbiera się trochę dziwnie. Potem uczy się je zakładać i daje się im dopasować do głowy. Potem następuje szok i niedowierzanie jak to świetnie zaczęło grać. A potem przychodzi spokojne porównanie z lepszymi od siebie i świadome umiejscowienie ich w przestrzeni rynkowej oraz zastosowaniach.

Największym problemem z Audio-Technica ATH-A990Z jest u mnie tym razem sfera techniczna. Coś ewidentnie dzieje się z lewym przetwornikiem i prawdopodobnie stawiałbym tu na jakiś defekt membrany. Słuchawki grają jednak bardzo równo, nie mają specjalnych rezonansów, zachowują się w całym paśmie bardzo kulturalnie i jedynie lewy przetwornik wykazuje się problemami na polu THD przy dużych natężeniach. Nie umiem tego wyjaśnić bez dokładnego rozebrania słuchawek na części pierwsze. Ale ponad wszystkim hołduję zasadzie „nie grzeb bo zepsujesz”, więc co najwyżej mogę uwzględnić to w ocenie końcowej.

Na szczęście jest to jedyna poważniejsza wada, którą udało mi się zaobserwować. No, może obok mikrofonowania okablowania. Wszystko inne w ATH-A990Z jest dobre, bardzo dobre lub wprost wybitne. Obok AP2000Ti, uważam je za jedne z najciekawszych (a przynajmniej spośród znanych mi) modeli zamkniętych ATH i naprawdę nie dziwię się, czemu jest to jeden z bestsellerów tego producenta. Tanie, dobre, wygodne, uniwersalne, świetnie brzmiące i efektowne. Dokładnie takie, jakie sam preferuję.

Gdyby nie problem z nierównomiernym THD, słuchawki mogłyby liczyć na bardzo wysoką notę, może nawet wyższą, niż AD900X. Choć nawet wówczas kwalifikowałyby się na rekomendację. Analizując wszystkie dane jakie zebrałem w trakcie recenzji, wszystko wskazuje na to, że nie jest to defekt konstrukcyjny, problem z montażem, ani coś, co wykazuje się cechami powtarzalności (vide Hifiman), tylko zwykły normalny pech i cecha lewego przetwornika (może jakieś zgrubienie na membranie?). Co więcej, lewy przetwornik jest miejscami zauważalnie czystszy (!) niż przetwornik prawy, a przy moich normalnych głośnościach odsłuchowych opisywany peak na THD ani razu nie zwrócił mojej uwagi.

Dodatkowo patrząc na to, jak równo zachowuje się przetwornik prawy, prawdopodobnie to właśnie on jest wyznacznikiem rzeczywistego poziomu. Sumarycznie lewy i prawy wzajemnie się wyrównują oraz czynią to w ramach samych siebie. Dlatego moim zdaniem kwestia THD jest tu warunkowo do przeżycia i jej wpływ na ocenę końcową jest zredukowany. Ocena końcowa stabilizuje się tym samym na poziomie 9.0/10 (9.3/10 jeśli bez problemu anomalnego THD).

ATH-A990Z polecić można tym wszystkim, którzy szukają słuchawek grających efektownie i z (lekkim, po ułożeniu się padów) efektem pomieszczenia, przywodzącym na myśl obcowanie nie ze słuchawkami, a bardziej głośnikami. Dają niesamowitą ilość frajdy, potrafią przyspawać do fotela na długie godziny i gdyby nie to, że dbam teraz o zdrowie i staram się chodzić o normalnych godzinach spać, zarwałbym z chęcią w nich noc. Ta sugestywność, monumentalność muzyki, angaż… doprawdy przy tej cenie grzechem jest ich nie posłuchać i przede wszystkim dać sobie spokojnie czas na ułożenie ich na głowie. Kto wie, czy nie będą to za moment kolejne słuchawki tego producenta, które staną się jednocześnie jednym z punktów odniesienia na blogu. ATH-A990Z uznaję bowiem za jedne z najlepszych zamkniętych słuchawek ATH, z jakimi do tej pory obcowałem i wyżej cenię sobie chyba tylko możliwości AP2000Ti po zmianie padów.

9.0/10

 

Słuchawki na dzień pisania recenzji są dostępne w salonach Top Hifi oraz innych sklepach w Polsce w cenie ok. 800 zł. (sprawdź aktualne ceny i dostępność)

 

Zalety:

  • cały czas ta sama bardzo wygodna i nadal jeszcze lekka konstrukcja, co w innych modelach ATH
  • wykorzystywanie części zamiennych z innych modeli z serii A/W i tym samym łatwiejsze naprawy
  • pełna regulacja kąta nachylenia muszli
  • kompletny brak pałąka za sprawą skrzydełek 3D
  • bardzo łatwe w napędzeniu
  • łączą w sobie wiele interesujących cech brzmieniowych, nawiązując również do modeli AD500X i AD900X
  • świetna scena z ekspansją na szerokość oraz tendencją do efektownego grania
  • fantastyczny efekt pomieszczenia
  • świetny bas i angaż użytkownika
  • bardzo duża czystość w najważniejszych fragmentach pasma przenoszenia
  • stosunkowo łatwe w equalizacji i modyfikowaniu, a z czego wynika ich duży potencjał dźwiękowy
  • bardzo wysoka opłacalność

Wady:

  • bardzo dziwna anomalia na THD lewego przetwornika (prawdopodobnie cecha konkretnego egzemplarza)
  • niewymienne okablowanie i brak jakiegokolwiek wyposażenia dodatkowego
  • zastosowanie oplotu przełożyło się na zwiększony efekt mikrofonowy

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

4 komentarze

  1. Świetny artykuł. Byłem zachwycony, że wszedłem na to miejsce . Wielu autorom wydaje się, że mają rzetelną wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i regularnie odwiedzał, by zobaczyć nowe rzeczy.

  2. Dzień dobry.
    Będąc… zaraz jak to było? Fanbojem zdaje się. Tak jestem fanbojem AT, a Pan Jakubie AKG. No i zaszufladkowane. A więc (pozdrawiam polonistkę) darzę AT estymą, a ich serię Art Monitor w szczególności. Jakby mnie ktoś zapytał czemu tak dobrze mi się ich słucha, to bym odpowiedział, że w swoich cenach ich ponadprzeciętne zdolności techniczne udało się doprawić brzmieniową melodyjnością, kolorytem. No i są odpowiednio dociążone. Nie ma mowy o brzmieniowej anoreksji jak w AWAS, AWKT, W5000 chociażby. Tu jest organicznie i energetycznie.
    Za osiem stów te żabki (jak z racji koloru pieszczotliwie nazywa je moja druga połowa) absolutnie bez konkurencji. Ale gwiazdą serii Art Monitor są dla mnie szkarłatki (to też mojej żony) czyli ATH-A1000Z. To w tych niedrogich przecież słuchawkach zawarł się cały artyzm AT jeśli chodzi o zdolności do budowy zamkniętych nauszników. Są jeszcze lepiej dociążone, ale jednocześnie bardziej szczegółowe klarowniejsze, bardziej żywe, dźwięczne. No i cały czas ta przewijająca się melodyjność. Scena jak w W-1000Z, ale lepiej zorganizowana. Znakomita jak na słuchawki ogólnie, a jak na zamknięte zjawiskowa. Ekscytujące słuchawki za te niewielkie jak na dzisiejsze standardy pieniądze.
    I tu moja deklaracja. Dopóki nie będzie na blogu A-1000Z wymiksowuję się. Tylko jak to zrobić? No bo przecież trzeba wchodzić by śledzić sprawę. Coś wymyślę. Już wiem. Poproszę żonę i będę otrzymywał powiadomienia.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *