A jednak stało się i spotkanie z Audio-Technica ATH-A1000Z doszło do skutku. Wymodlone, wybłagane, gdyż okrutnie mnie ten model intrygował. A1000Z są bowiem najniższym modelem z wyższej serii A. Ta zaś w ramach modeli 1000 i 2000 współdzieli ten sam pałąk i elementy nośne. Dopiero w AP2000Ti, będących modelem wyjątkowym pośród nich (coś jak ADX-y względem serii AD), jest kompletnie inny. Ale no właśnie – czy A1000Z to „inność”, czy „rozwojowość” względem opisywanych wcześniej A550/990Z? Odpowiedzi na to pytanie poszukam w niniejszej recenzji, a z której to możliwości realizacji niezmiernie się cieszę.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Audio-Technica za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie Audio-Technica ATH-A1000Z
Powiedzieć, że jestem pod wrażeniem prezencji, to za mało. A1000Z to zmieniona konstrukcja względem duetu A550/A990Z, a w zasadzie powrót do korzeni i starszych form tego producenta. W efekcie czego mamy świetne wykończenie i spasowanie, bardzo dobre materiały, przepiękną stronę wizualną (no i Made in Japan), ale też pewne kompromisy. Głównie są one obecne w braku regulacji w jednej osi (wracają demony serii AD). Wyposażenia również się nie doczekaliśmy i pakiet ten posiada dokładnie to samo, co np. A990Z, czyli… nic. Płacimy tylko za słuchawki i dźwięk. A co też ma swoje plusy.
Przede wszystkim w oczy rzucają się przepiękne, karminowe, metalowe puszki. Naprawdę zwraca to na siebie uwagę i powoduje, że trudno jest pomylić ATH-A1000Z z inną parą słuchawek. Poprzedni model, czyli A1000X, miały kolor złoto-miedziany, a co też prezentowało się super. Z kolei oryginalne A1000 eksponowały odcienie srebrno-szampańskie. Ogólnie cała seria 1000 przyznam okrutnie mi się podoba wizualnie i choć A990Z ze swoją gustowną zielenią również wpadają w oko, wyglądają zauważalnie bardziej… hmmm, praktycznie? Konwencjonalnie?
Na szczęście są to tylko subiektywne odczucia wizualne. Są ludzie, którym będą podobały się słuchawki tylko i wyłącznie w drewnie, innym wyłącznie czarne. Na szczęście względy wizualne nie są brane pod uwagę przy ocenie końcowej. Skupiając się więc bardziej na konkretach…
Konstrukcja nośna – dość znana
Jest to rama wzięta z poprzednio recenzowanych przeze mnie W1000X, W5000 oraz A2000X, z drobnymi przeróbkami bloczków lewy/prawy. Dlatego też nie będę się w recenzji po raz n-ty pochylał nad rozbudowanymi opisami ich konstrukcji, aby jej niepotrzebnie nie rozwlekać.
Audio-Technica, jak pisałem wielokrotnie, ma tendencję do wykorzystywania często tych samych elementów i bardzo podobnych konstrukcji. Wychodzi najpewniej z założenia, że jeśli coś im „działa” i robiło to przez lata, nie ma sensu specjalnie zmieniać tego na siłę.
Z drugiej strony podkreślałem to też już wielokrotnie, że używanie tych samych części potrafi okazać się zbawieniem w przypadku awarii. Zwłaszcza po latach. Wyobraźmy sobie, że pęka nam plastik albo jakiś element po latach. Nie można już takich części nigdzie dostać. Kupujemy więc najtańszego „dawcę” i „reanimujemy” sobie swoją parę.
Ma to też i swoje wady, bo rodzi pytania „za co płacę w droższym modelu” oraz powoduje, że dziedziczność walorów użytkowych (tych pozytywnych, jak i negatywnych).
Wygoda i izolacja – to zależy
Od anatomii użytkownika rzecz jasna. Na moje uszy wygoda jest bardzo dobra. I to mimo, że tym razem w konstrukcji w sowitej części uczestniczą metale (stop magnezu). Ma się jednak przez to wrażenie, że jest to konstrukcja cięższa, choć rzekomo słuchawki ważą tylko 265 g i są teoretycznie lżejsze od A550Z. Z pamięci nie powiedziałbym. Bardziej można będzie odczuć to na żuchwie, albo ogólnie dolnej części padów. Jako, że nie mamy możliwości regulowania kąta nachylenia, cała siła skupi się właśnie tam.
Producent stawia w ten sposób na odpowiednio uklepujące się pady. Potrzeba na to jednak każdorazowo trochę czasu, a przynajmniej jeśli mówić o słuchawkach w formie nowej. Wiele osób jednak mocno narzekało na brak regulacji i ogólną tendencję do spadania z głowy w serii AD. Dodatkowa masa w A1000Z nie wiem, czy aby nie wzmoże jeszcze takich doświadczeń.
Izolacja od otoczenia jest na tym samym poziomie, co A990Z. Słuchawki dobrze radzą sobie z tłumieniem typowych szumów tła i drobnych hałasów, które mogą odwracać uwagę od muzyki. Nie będą to jednak bezwzględne izolatory.
Kabel – tym razem symetrycznie
Słuchawki, wzorem wielu swoich protoplastów – dorobiły się tym razem kabla symetrycznego, idącego do obu muszli jednocześnie. Z perspektywy ergonomii jest to minus, bowiem łatwiej jest zaczepić ręką o tak poprowadzony kabel. Z drugiej strony transmisja sygnału do obu przetworników jest jednorodna, co sprzyja lepszym wynikom w teście sparowania kanałów. Mi osobiście nie przeszkadzał on w żaden sposób. Względem jednak tego z A990Z, utracił on swój oplot materiałowy. To również część osób może odebrać za plus, bowiem znacznie łatwiej jest takie kable czyścić.
Jakość dźwięku Audio-Technica ATH-A1000Z
Audio-Technica ATH-A1000Z należą do grona tych trudniejszych słuchawek i nie mówię tu jedynie o względach użytkowych. Kłania się tu zarówno temat dopasowania do głowy, jak i doświadczenia oraz wiedzy o tym jak grają poprzednicy. Na szczęście mam ten niebywały luksus sposobności wcześniejszego poobcowania zarówno z A550Z, jak i A990Z.
Zaskakująco może dla części osób, a przynajmniej dla mnie, ale A1000Z wcale nie są rozwinięciem A990Z. Rzekłbym, że to coś zupełnie odmiennego, ale jednocześnie podobnego. Jeśli dołożymy do tego analogie do A550Z, to okazują się progresem tych ostatnich. Aczkolwiek potrafi się to zmieniać w czasie i raz miałem odczucia bliższe 990-tkom, innym razem 550-tkom. No ale po kolei…
Bas
Nie będę owijał w bawełnę i powiem od razu: bardzo dobra linia basowa. Względem A550Z bas jest mniej twardy, pełniejszy i z lepszym zejściem. Słuchawki wydają się bardziej równe i kompetentne basowo, choć pomiarowo trudno jest to uchwycić z racji braku osi obrotu.
W takich warunkach bas jest jednym z tych elementów, które niemal od razu lecą za przeproszeniem w kibel. Pojawia się nierównomierny i niedokładny docisk muszli do głowy, a co pogarsza również izolację. W Audio-Technica ATH-A1000Z tak naprawdę wystarczy poczekać, aby słuchawki nam na głowie „usiadły”. Oczywiście zakładając, że nie będziemy mieli problemów z mechanizmem 3D-Wings.
Generalnie za bas Audio-Technica ATH-A1000Z mogę tylko chwalić.
Tony średnie
Renderowane są bardzo ciekawie. W pierwszym wrażeniu miałem jednoznaczne skojarzenia z A550Z. Słuchawki zagrały mi bowiem z dystansu, ze specyficznym echem, mocniejszym niż w A990Z. Im dalej w las jednak, tym – prawdopodobnie pod naporem własnej siły i dopasowania padów – przechylało mi się to w stronę A990Z.
Tam efekt ten był zredukowany, genialnie uchwycony proporcjonalnie. Tutaj zaś postępuje progresywnie. Zresztą, do dziś A990Z okrutnie mi się podobają właśnie przez taki efekt generowania średnicy. Mam wrażenie, że Audio-Technica ATH-A1000Z próbowały uczynić podobny ukłon w tym kierunku.
Nie da się jednak wyzbyć skojarzeń z najtańszym bratem. Dlatego może być to ciekawa uwaga dla osób posiadających już A550Z, że modelem „lepszym” mogą okazać się właśnie A1000Z. Ja sam zaś jestem obecnie w potrzasku, bo średnicowo bardziej do mnie przemawiają 990-tki. Zatem to im należałoby tutaj szukać następców. Ale nie na siłę, bo nie ma takiej potrzeby.
Tony wysokie
Audio-Technica ATH-A1000Z malują dźwięk w jasnych barwach, jaśniejszych od ATH-A990Z i A550Z. Tam mieliśmy jednak cieplejszy, bardziej naturalny przekaz, który wydawał się lepiej wyważony tonalnie pod różne gatunki. A1000Z zrywają z tym i przechodzą do sopranowej ofensywy, grając dokładniej, jaśniej, szybciej.
Korzystnie wpływa to na całościowy przekaz z punktu widzenia ilości informacji (i scenicznie – o tym za moment). Minusem jednak jest to, że na doskonale znanych nam utworach, A1000Z mogą przechodzić w lekką metaliczność.
Obserwacja ta zaciera się trochę przy mocniejszym dociśnięciu słuchawek do głowy i większej ilości czasu, jaki te na niej spędzą. Jest to więc stricte związane z ułożeniem się słuchawek, padów i ogólnym dopasowaniem do głowy. Jedna z konsekwencji powrotu do ograniczonego zakresu regulacji w tylko jednej osi.
Wrażenia sceniczne
Audio-Technica ATH-A1000Z w tym miejscu to klasyczny „trade-off”, czyli handel wymienny. Jeszcze przed momentem opisywałem ich podkreślony sopran, który czasami lubi wydawać się nieco metaliczny. Pytanie czy słuchawki są w stanie dać nam coś w zamian? Oj tak.
Scenicznie mamy tutaj imprezę u szamana. Słuchawki bardzo lubią popisywać się zwłaszcza szerokością sceniczną. W muzyce elektronicznej, zwłaszcza ambientowej, potrafiłem mieć dosłownie ciary na plecach od niektórych efektów.
Wszystko przez to, że Audio-Technica ATH-A1000Z mają tendencję do prezentowania sceny w formacie trójpunktowym: efekty sceniczne są po bokach i delikatnie za nami, a środek generowany jest z lekkim pogłosem przed nami. Nie jest to renderowanie jakkolwiek zgodne z klasycznym, ale daje kapitalne wrażenia i potrafi przyspawać do fotela na bardzo długo.
Łącząc to z natywnymi skłonnościami do odkrywania detali, ma się uczucie pełnej kontroli nad wydarzeniami na scenie, a jednocześnie pozostaje się w zawieszeniu. Taki moment niepewności i zaskoczenia.
Jedyną wadą jest zredukowana holografia, a przynajmniej względem np. zmodyfikowanych AD900X (choć częściowo i fabrycznych A990Z również, aby porównanie to było uczciwe).
Umiejscowienie na głowie
Trzeba o tym wyraźnie napisać, ponieważ tak, jak w AD500X czy nawet i rzeczonych A990Z, anatomia będzie decydowała o wielu rzeczach. Mam tu na myśli kształt małżowiny, jej kąt nachylenia (odstające uszy lub uszy po sobie) oraz odległość od przetwornika. Mając świadomość tych czynników, bawiąc się umiejscowieniem na głowie, może się bardzo mocno zaskoczyć.
Można to oczywiście traktować jako negatyw, ponieważ słuchawki mogą zostać zinterpretowane jako grające gorzej, niż je na to stać. Tak nie powinno być i Audio-Technica ATH-A1000Z winny dawać nam wprost z pudełka 100% jakości. Zgodzę się, że tak wskazuje logika.
Jednocześnie jest to bardzo częsta konsekwencja przetworników umieszczonych pod kątem. Nie jest to więc sytuacja wyjątkowa i ograniczona tylko do Audio-Technica ATH-A1000Z albo w ogóle marki AT. Z Aune AR5000 jest dokładnie tak samo. Z Beyerdynamicami T1 Gen 3 jest również tak samo, nawet jeszcze gorzej. Sennheisery HD800 S, również dobry przykład, mocno są wrażliwe na dystans ucha od przetwornika.
Tak więc warto mieć to na uwadze i po prostu dać sobie z nimi trochę czasu, aby nie żałować potem, że się je poznało pobieżnie (ulubiony zarzut audiofilów i handlowców w przypadku krytycznych recenzji).
Czystość i balans kanałów
Z racji braku osi obrotu, słuchawki musiałem mierzyć dokładnie tak samo, jak AD500/700/900X, a więc „na raty” po jednym przetworniku. Stąd THD będzie leciało wysoko na basie, jak również na pomiarach jego ilość nie będzie powalająca.
Niemniej słuchawki mają świetny balans kanałów dzięki symetrycznemu okablowaniu. A także świetną czystość (-58 dB w punkcie pomiarowym). Nie mają również anomalii, które wykryłem w testowanym wcześniej egzemplarzu ATH-A990Z. Oba kanały wyglądają naprawdę schludnie i bardzo mocno powtarzalnie. Rzeczywiście więc A1000Z jakościowo mają spore odzwierciedlenie w swojej cenie.
Całokształt
Na koniec dnia słuchawki pozostawiają po sobie przeważnie pozytywne wrażenie. Świetny bas, detaliczny sopran, bardzo dobre właściwości sceniczne. Jedynym elementem pozostawiającym po sobie często znak zapytania będzie tendencja do metaliczności na górze i nadmiernego pogłosu na środku. A więc to samo, na co zwracałem uwagę w A550Z.
To jest też zresztą ciekawe, że choć nie przechodzą testu barwowego, nadal są w stanie błysnąć w określonych warunkach. Co więcej, tak jak AD900X, można je modyfikować i sięgać po bardzo ciekawe efekty końcowe.
Finalnie jednak należy oceniać to otrzymujemy wprost z pudełka i jeśli ktoś liczył na następcę A990Z, może poczuć zawód. Bardziej myślę byłoby to rozwinięcie A550Z i tu rzeczywiście warto się nad Audio-Technica ATH-A1000Z pochylić.
Ukryty potencjał?
No właśnie. Być może interpretuję je tu kompletnie źle i powinienem spojrzeć na nie przez inną optykę. Wydaje mi się bowiem, że wiele rzeczy dałoby się tu pięknie ugrać przy takim strojeniu. Z drugiej strony mam wrażenie, że byłoby to przeciw intencjom producenta. Patrząc zwłaszcza po pomiarach względem A550Z, widać wyraźnie, że A1000Z mają tak grać, jak grają. Nie jest to dzieło przypadku albo objaw niekompetencji. Wręcz przeciwnie.
Na papierze A1000Z wyglądają jak bardzo mocno rozwinięte A550Z. I paradoksalnie w obu parach dźwiękowo zwracam uwagę na te same elementy. W A1000Z jest ich mniej, ale nadal są. Dopiero w A990Z zostają zredukowane do bardzo wpadających mi w uszy poziomów. Gdybym miał jednak w posiadaniu A1000Z, z pewnością pobawiłbym się w mniejsze bądź większe modyfikacje. W przypadku gdyby doskwierał nam nadmiar jasności, to myślę, że definitywnie warto spróbować dampingu. Mowa tu głównie o wkładkach akustycznych (Amiron, T1 Gen 3). Zwłaszcza z tymi ostatnimi warto się bawić.
W moim przypadku zapewne padłoby na pady i może dodatkowe tłumienie muszli. Wydaje mi się, że to właśnie tutaj można A1000Z dostarczyć – trochę może rewolucyjnie względem ich fabrycznego strojenia – dodatkowe pokłady ciekawych efektów końcowych. Tym bardziej szkoda, że w recenzji – tak jak przy AP2000Ti – obejdę się smakiem. No ale cóż. Musiałbym wydać ze środków blogowych 1700 zł na słuchawki, z którymi nie miałbym pewności, czy cokolwiek rzeczywiście uda się zrobić na 100% w kierunku, który preferuję. Może się bowiem okazać, że będziemy musieli z tych środków zakupić jakiś nowy, premierowy model, o który wielu czytelników pyta, a którego na 100% nie będzie szansy wypożyczyć. Ba, nawet nie wiadomo, czy i zakup doszedłby do skutku (były przypadki anulowania zamówienia w obawie przed recenzją na AF).
Ale też mam oczywiście świadomość, że trzymając niniejszy egzemplarz ATH-A1000Z u siebie w nieskończoność, blokuję prawdopodobnie komuś innemu testy tego modelu.
Podsumowanie
Karminowe Audio-Technica ATH-A1000Z zrobiły na mnie całkiem pozytywne wrażenie, ale podejrzewam, że największe zrobią na zadowolonych użytkownikach ATH-A550Z, którym brakuje tego ostatecznego detalu i wykończenia na górze. Nadają się moim zdaniem stricte do muzyki elektronicznej jako domowa para odsłuchowa. Nie widzę ich zastosowania w studiu nagraniowym, ale w ciepłym fotelu już jak najbardziej. Osobiście trochę jestem zawiedziony, że producent nie pociągnął tym modelem stylu grania A990Z, ale nie słuchałem absolutnie wszystkich wariantów zamkniętych Audio-Techniki. Istnieje szansa, że ten dźwięk gdzieś jednak jest kontynuowany, dopieszczany. Może w jakimś wariancie już nieprodukowanym? A może w wielokrotnie droższych AWAS/AWKT? Kto wie.
Szkoda, że producent nie dał tu pełnego zakresu regulacji w obu osiach. W ten sposób bowiem mocno uzależnił efekty końcowe w ATH-A1000Z od anatomii użytkownika, ułożenia na głowie, czasu na niej spędzonego. Ma to swoje konsekwencje w zarówno kochaniu ich dźwięku, jak i jego nienawidzeniu, jeśli tylko trafi się tu splot niefortunnych cech anatomicznych. Jest to w efekcie para, która najbardziej póki co w ramach serii A może być uznana za ofiarę kaprysów słuchacza.
A550/990Z nie miały takich problemów właśnie dlatego, że producent zastosował tańszą, ale regulowaną we wszystkich osiach obudowę. Tu tego zabrakło. Tj. regulacji, nie taniej obudowy. Na szczęście na moją głowę słuchawki pasowały o dziwo świetnie, toteż nie miałem z nimi żadnych problemów w toku recenzji. Co do ustaleń w toku jej trwania…
Jakość wykonania
Naprawdę nie mam do czego się przyczepić i jedynie nad wyposażeniem można marudzić, że wciąż jest bez zmian (czyt. brak). Pytanie jednak czy zmiany w tym stanie rzeczy muszą zachodzić? Najbardziej interesują nas w takich modelach raczej i tak same słuchawki, tylko i wyłącznie. Dlatego raczej skupiłbym się tylko na nich i dał im 10/10.
Jakość dźwięku
Słuchawki wyskrobały tu 7/10. Na duży plus można odnotować zachwycenie mnie basem, czystością oraz właściwościami scenicznymi. W muzyce elektronicznej to są bestie okrutne.
W innych gatunkach bywa różnie. Myślę, że wiele osób będzie miał o nich często lepsze/gorsze zdanie i ocenę właśnie dlatego. Wiele zależy nie tylko od anatomii, ale też i tego, czego poszukujemy w dźwięku.
Mi do pełni zadowolenia zabrakło troszkę holografii, ale też nie obraziłbym się za mniejszą tendencję do metaliczności w sopranie oraz echa na środku. Gdy słuchawki „siądą” na głowie, grają znacznie lepiej niż założone i słuchane od pierwszych sekund.
Ergonomia i praktyczność
Choć słuchawki są dla mnie bardzo wygodne, większość osób może mieć z nimi jeszcze większe problemy niż z A550/990Z. Bardzo łatwo jest je też napędzić. Inna sprawa, że ich zastosowania są ograniczone, a korzystanie z nich to głównie zabawa z własną anatomią i umysłem (adaptacja akustyczna).
Dawno nie miałem słuchawek, które założone 20 razy na głowę w ciągu dnia dawały mi 20 różnych opinii. Raz miałem wrażenie, że zbyt krytycznie do nich podchodzę, a innym razem, że nazbyt spolegliwie. Po prostu zbyt dużo tu zmiennych, potencjalnych punktów odniesienia i elementów zaskoczenia, aby Audio-Technica ATH-A1000Z mogły sprawdzić się jako w 100% przewidywalne narzędzie pracy. Chyba że na niestandardowych padach, ale to tak jak mówiłem, jedynie opcja i możliwość.
Dlatego po rozważeniu wszystkich za i przeciw oraz wielu konsultacjach z posiadaczami różnych modeli Audio-Technica, wykręciły w tej kategorii notę 6/10.
Sumarycznie
Po cichu liczyłem na kolejny hicior pokroju A990Z i następcę tegoż modelu. W rzeczywistości otrzymałem przepięknie wykonane i ze wszech miar dopracowane dźwiękowo A550Z. Słuchawki, które może nie dowożą wszystkiego idealnie, ale są w stanie dowieźć wiele, a co odzwierciedla ocena końcowa na pułapie 7,5/10. Zależy tylko, czy akurat będzie to danie doprawione pod nasz język.
Wyczuwam w słuchawkach duży potencjał, ale niestety nie mam na razie jak go potwierdzić. Dopiero bowiem rozglądam się za padami do tej serii, głównie AD900X. Musiałbym być też ich właścicielem, aby móc sobie na spokojnie z nimi pracować własnym tempem. Mam bowiem zasady, aby preferencyjnie nie rozkręcać sprzętu przysłanego na testy. A tego wymagałyby np. testy tłumienia muszli.
Na pewno warto A1000Z odsłuchać przed zakupem, a jeśli już kupować, to cierpliwie sprawdzać je na wszystkim i miętosić na głowie. Pierwsze wrażenie może być bowiem z nimi mylne, a potem okaże się, że będzie zauważalnie lepiej. I nie będzie to magia wygrzewania.
Wciąż myślę jednak, że zabawa padami dałaby tu sporo ciekawych obserwacji. Ale to już karta, którą każdy będzie musiał odkryć sobie z nimi samodzielnie. Nie jestem bowiem w stanie przewidzieć, co kto wyłowi z nich dla siebie dobrego i czy będzie miał dość cierpliwości na dobry połów, a co jest motywem przewodnim ich graficznej (pingwinkowej) oceny na pierwszym zdjęciu.
7.5/10
Na dzień pisania recenzji, Audio-Technica ATH-A1000Z dostępne są w cenie ok. 1650 zł w salonach Top HiFi, za ok. 1700 zł na polskim Amazonie oraz w innych naszych krajowych sklepach. (sprawdź aktualne ceny i dostępność)
Dane techniczne
- Przetworniki: dynamiczne 53 mm, zamknięte
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 43 kHz
- Skuteczność: 101 dB / 1mW
- Impedancja: 44 Ohm
- Maksymalna moc wejściowa: 2000 mW
- Waga: 265 g
- W zestawie: kabel 3 m zintegrowany na stałe, przejściówka gwintowana na 6,3 mm
- Dystrybutor na Polskę: Audio Klan
Materiały dodatkowe
- Pomiar pasma przenoszenia (uśredniony)
- Czystość dźwięku zmierzona (THD+N)
- Balans kanałów (zmierzony sekwencyjnie)
- Wykres CSD
- Impuls dla lewego kanału
- Impuls dla prawego kanału
- Porównanie pasma przenoszenia do ATH-A990Z
- Porównanie pasma przenoszenia do ATH-A550Z
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Słuchawki testowe: Audeze LCD-XC (zmodyfikowane), Audio-Technica ATH-AD900X (zmodyfikowane) / ATH-A990Z / ATH-S300BT, Sennheiser HD 580 Precision (zmodyfikowane) / HD 599 SE
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów