Audio-Technica AD900X są słuchawkami wieńczącymi podróż przez niższą serię Air Dynamic. Ich obecność daje niesamowitą okazję do porównania sobie wszystkich trzech modeli i znalezienia odpowiedzi na pytania, która para jest lepsza, w czym lepsza, dla kogo lepsza. Omówimy sobie też przy okazji kilka zjawisk/obserwacji akustycznych. Przejdziemy trochę po innych modelach oraz zarysie historycznym w kontekście sensu egzystencji tej serii na współczesnym rynku. A ponad wszystkim dowiemy się, dlaczego Audio-Technice nie opłacało się robić czegokolwiek z tą serią i pozostawić ją w niezmienionej formie od 2013 roku.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Audio-Technica za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt do testów.
Dane techniczne
Informacje zaczerpnięte z karty produktowej jednego ze sklepów audio oraz z pudełka produktu:
- Przetworniki: dynamiczne, otwarte
- Średnica przetwornika 53 mm, z magnesami neodymowymi, CCAW
- Pasmo przenoszenia 5 – 35 000 Hz
- Maksymalna moc wejściowa 1000 mW
- SPL: 100 dB
- Impedancja 38 Ohm
- Waga 265 g bez kabla
- Przewód 3 m, wysoce przewodzący przewód Hi-OFC z elastyczną osłoną TPE zapobiegający plątaniu
- Połączenie pozłacany jack 3,5 mm stereo + przejściówka jack 6,3mm stereo
Cena: ok. 800 zł (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)
Jakość wykonania i wyposażenie
Kompletnie bez zmian. Albo może inaczej: zmiany są, ale bardzo kosmetyczne.
Zaczynając właśnie od nich, AD900X ponownie serwują nam zmianę w temacie przetworników, a która jest tu jedyną fundamentalną. Poznać można to po innym zakończeniu czapy kapsuły od strony maskownicy i znajdującej się tam innej ilości materiału tłumiącego. Generalnie wygląda to tak, jakby AD900X były dodatkową „mutacją” AD700X w kierunku… no właśnie, kierunku czego? Tego się dowiemy za moment.
Reszta zmian to już czysta kosmetyka względem poprzedników lub nawet powrót do tego, co wcześniej można było otrzymać nabywając niższy model.
Maskownice zewnętrzne są tym razem znów czarne i pochodzące z AD500X. Emblematy są takie same jak w AD700X, ale tym razem malowane na złoto, zamiast na srebrno.
Oznaczenia na plastikach również stały się złote (wcześniej były srebrne), a w środku pod maskownicami znaleźć można te same srebrne elementy ozdobne na mocowaniach przetworników, co w AD700X.
Same plastiki również nie uległy zmianie i są takie same we wszystkich trzech modelach. Na początku wydawało mi się, że mają delikatnie złotawy odcień i są jaśniejsze w AD900X, ale jest to tylko złudzenie optyczne.
Zmieniło się również pudełko, które dostało inny wystrój i zamykany front, ale sam sposób pakowania (wsuwanie na plastikowy odlew i zabezpieczenie za pomocą poliuretanowych skrzydełek) już nie.
Cały czas mamy słuchawki o tych samych rozmiarach, bardzo wygodne, na padach materiałowych, z systemem 3D-wings oraz kablem jednostronnym. Sama jakość wykonania również nie uległa zmianie i w efekcie, nabywając AD900X płacimy tak naprawdę tylko za przetworniki. Reszta elementów to sprawy groszowe, więc wszystko, co się tu dzieje, jest wyłącznie kwestią progresu jakości dźwięku i montowanych jednostek.
Powielanie elementów konstrukcji kontra rys historyczny
Jeśli komuś wydaje się to dziwne, może wręcz jako oznaka lenistwa (no bo po raz trzeci dostać niemal „to samo”?), to pozwolę sobie przytoczyć nieco rysu historycznego, który może wyjaśnić to i owo. Proszę przy okazji wybaczyć, jeśli do tematu podszedłem zbyt powierzchownie lub coś się nie zgadza, ale ATH nigdy nie było moim konikiem i dopiero od niedawna zacząłem się nimi interesować właśnie przez pryzmat szoku, jakiego dostarczyły mi (pozytywnie) AD500X.
Po prostu seria ta zaczęła mnie fascynować i to tym bardziej, że… albo może o tym też za moment.
Słuchawki te zadebiutowały na rynku w 2013 roku. Zatem w tym będą obchodziły 11 lat obecności na rynku. Nie jest to może rekord, bo produkty takich marek jak AKG (np. K240 MKII) czy Sennheiser (HD600, HD650) są na rynku jeszcze dłużej. Ale tylko na papierze, ponieważ żaden z wymienionych modeli nie jest obecny w swojej oryginalnej formie.
AKG przerzucało produkcję do Chin, modyfikując przy okazji delikatnie kapsuły przetworników albo drobne elementy słuchawek związane z odlewami. Bardzo trudno jest ustalić kiedy dokładnie słuchawki pojawiły się na rynku (mowa o MKII), ale były na nim już w 2006 roku. W tych okolicach szukałbym więc wejścia do sprzedaży. Natomiast przerzucenie produkcji do Chin było procesem, który rozpocząć się mógł najwcześniej w 2009 roku.
Daje nam to produkt, który w wersji Made in China egzystuje już 15 lat. Nie dam sobie jednak ręki uciąć, że przez ten czas nie było żadnych zmian. Chociażby pady się zmieniały, a co też miało przełożenie na dźwięk. Tak więc jest to tylko obecność na papierze, jak pisałem.
Sennheiser natomiast miał przynajmniej kilka rewizji driverów oraz parę lat temu poczynił odświeżenie obudowy. HD600 weszły na rynek w 1997 roku, a HD650 w 2003 roku. Są to więc – znów: na papierze – konstrukcje jeszcze starsze, wręcz pamiętające czasy faraonów. Sęk w tym, że model ten przeprojektowano w 2019 roku, tudzież na przełomie 2019 i 2020 roku. Zakładając datę numer jeden, mamy raptem 5 lat.
Można się oczywiście kłócić, czy to dużo, czy mało, czy na pewno należy tak to liczyć. Wspominam o tym dlatego, że przez 11 lat, cała seria Audio-Techniki nie zmieniła się, a przynajmniej wg mojej najlepszej wiedzy. Cały czas mamy tu te same przetworniki, ten sam wygląd, te same pady, te same wtyki. Chyba nawet pudełka nie uległy zmianie.
Natomiast tak jak chociażby HD650 były słuchawkami, które ukazały się po HD600, a same HD600 jako produkcyjna wersja HD580 Anniversary, seria ADx00X wskoczyła na rynek jednocześnie. Osobnym miotem były tu AD1000 czy AD2000. Jest tu więc 5 modeli w blokach 3+2.
ADx00X poza tym zastępowały trochę więcej słuchawek niż obecnie obejmuje seria AD. Dawniej mieliśmy np. AD300, AD500, AD700 i AD900, a potem AD1000 (nie jestem pewien czy obok wersji RPM była też regularna) i AD2000.
Słuchawki te, jeśli zebrać do kupy razem, różniły się wyglądem czasami tak bardzo, że nigdy byśmy nie powiedzieli, iż pochodzą z jednej rodziny. Być może ATH też to zauważyła, dlatego postanowiono odświeżyć całą linię AD i wprowadzić warianty ujednolicone, uproszczone ilościowo i przeznaczone dla masowego odbiorcy tak bardzo, że nawet zaczęto stosować te same części i komponenty.
Optymalizacja produkcji spowodowała więc, że jakość wykonania generalnie stoi w miejscu. Jeśli do rąk weźmiemy AD500X za 450 zł, to ich materiały i spasowanie będą dokładnie takie same, jak w AD900X. Tak samo biorąc do ręki AD1000X mamy de facto AD2000X ale z innymi driverami na pokładzie. Korzyścią jest natomiast potencjalne obniżenie ceny wytwarzanych modeli słuchawek oraz upowszechnienie się części zamiennych.
Nie ma znaczenia, czy do naprawy AD900X użylibyśmy części z AD500X, ponieważ generalnie będzie to wszystko identyczne. Oczywiście niektórych części nie sposób podmienić, ale znam przypadki, w których kupowano AD500X i wymieniano przetworniki na te z modelu AD2000X. Tak zmodyfikowane słuchawki ponoć niczym dźwiękowo nie różniły się od „oryginału”, a wychodziły sumarycznie taniej. Naturalnie taniej dla kogoś, kto miał czas, chęci i możliwości, aby na spokojnie i bezpiecznie taką modyfikację zrealizować.
Daje to też ciekawy pogląd na to, od którego momentu producent zaczyna skalować cenę w oparciu o tzw. współczynnik audiofilski, a gdzie jeszcze mamy styczność z normalną produkcją dla zwykłego zjadacza chleba, czyli tzw. normika. Aczkolwiek na tym polu jako konsumenci możemy tylko zgadywać.
Sens, ważność i przyszłość serii AD
Seria AD nigdy nie wyglądała na taką, która u Audio-Techniki byłaby ich oczkiem w głowie. Praktycznie od zawsze pojawiały się głosy, że AD są traktowane po macoszemu i producent niespecjalnie jest zainteresowany rozwijaniem tej gałęzi swojej oferty. Przesłanką do tego jest brak choćby linii „Z”, która w innych seriach zastępowała modele z serii „X” i to z niezłym powodzeniem (np. W1000X vs W1000Z).
Ale i zrozumienie tego nie jest specjalnie trudne. Rynek jest tak bowiem nasycony, że ATH po prostu nie widzi sensu w rozpychaniu się łokciami walcząc o przysłowiową pietruszkę. Trochę jakby też podpowiedzi płyną ze strony takich modeli jak ADX5000.
To słuchawki będące szczytową formą linii otwartej, ale nie mają nazwy bezpośrednio wywodzącej się z serii AD, a jedynie nawiązującą. Czemu nie nazwano ich AD5000X? Może planowano inne modele z tej serii w zależności od tego jak słuchawki by się przyjęły na rynku? A może nie chciano nawiązywać do poprzedników z racji kompletnie innej klasy dźwięku, strojenia, materiałów? Może to miał być od początku do końca jednorazowy strzał? Pytań jest więcej niż odpowiedzi, ale fakt faktem, odległość między AD2000X a ADX5000 w kwestii ceny jest ogromną przepaścią. 3200 zł kontra 11000 zł to jednak sporo i ktokolwiek szukałby czegoś pomiędzy, u ATH nie znajdzie z modeli otwartych nic dla siebie. Nawet gdyby znalazł, wpadłby w całą masę Audezów, Hajfimenów, HD800esów…
Dlatego uważam, że ATH po prostu się nie chciało. Po co pchać się na siłę w chaszcze i wycierać się okrutnie, skoro ci się to nie opłaca? Lepiej jest po prostu je obejść i iść nieco inną drogą do celu. Pamiętam zresztą, że wiele osób określało z dawien dawna ATH jako firmę specjalizującą się w słuchawkach zamkniętych bardziej, aniżeli otwartych. To może sugerować, czemu częściej spotkać można u nich w ofercie modele zamknięte.
Czy to znaczy, że seria AD istnieje na siłę i ogólnie nie ma co do niej przyszłości? Trudno powiedzieć. Nie sądzę za to, aby miało to mieć dla nas jakiekolwiek znaczenie. Jeśli słuchawki są oferowane w niezmienionej formie przez tyle lat, to być może nie było nigdy potrzeby aby coś w nich zmieniać. I jeden refresh oferty wystarczy.
Co więcej, nas jako użytkowników powinno interesować przede wszystkim to, co dostajemy tu i teraz, za ile pieniędzy, z jaką wygodą i jakim dźwiękiem. Myślenie „a może wyjdą jeszcze lepsze słuchawki” jest łudzeniem się, że rynek audio podlega bezwzględnemu rozwojowi i zawsze nowsze = lepsze.
Nie zawsze tak jest.
Dlatego nie ma potrzeby oglądać się na to, czy w AD wyjdzie wariant „Z” czy nie. Inaczej może się okazać, że latami ich nie kupimy, choć chcieliśmy, a potem skazani będziemy na niewiele tańsze modele używane, których stan może być, no właśnie, różny.
Piszę o tym dlatego, że sam złapałem się na takim myśleniu i liczyłem na to, że modele AD dostaną „zetkę”. Doświadczenie z W1000 stało za tym przekonaniem. Lata jednak mijały i okazało się, że seria AD nadal była mi nieznaną i poza AD2000X nie miałem okazji posłuchać niczego innego. I co dalej się okazało, chociażby AD500X były bardzo wygodnymi i dobrze wycenionymi słuchawkami, które spokojnie można było na przestrzeni lat polecać.
Przy AD900X starałem się więc oceniać tak jak w innych przypadkach to, co dostałem na testy „tu i teraz” i tak samo w przypadku ich opłacalności. Choć może bardzo dobrze się stało, że przyszły one na warsztat dopiero teraz, bowiem kiedyś rywalizowałyby ze słuchawkami, które nie są już produkowane (lub produkowane w takiej dokładnie formie). W efekcie dziś mogą pełnić rolę realnej alternatywy, a nie ówczesnego konkurenta do walki o pietruszkę, zaś zasługą tego jest właśnie ich niezmienność. Audio-Technice opłacało się nie robić nic, a o czym myślę zaraz się przekonamy przy okazji opisów dźwiękowych.
Jakość dźwięku
Osobiście bardzo mocno trzymałem kciuki za tym, aby AD900X stały się czymś pośrednim między modelami AD500X i AD700X. Tak się jednak nie stało, a przynajmniej nie do końca. Uśredniony odczyt pasma przenoszenia AD900X:
Zamiast cieplejszej i bardziej basowej wersji 700-tek, dostajemy tak naprawdę ich wypucowaną wariację z pomiarowo jeszcze słabszym basem. Wydawać by się mogło, że jest to zawód i po raz kolejny nie do końca ten kierunek, który można byłoby uznać za jakkolwiek właściwy.
W rzeczywistości jednak AD900X są progresem na tle AD700X w trzech kategoriach:
- czystości,
- strojeniu góry,
- głębi scenicznej.
Nie są to zmiany duże, ale wystarczające, aby móc zasadnie wydać te słuchawki z nową numeracją jako kolejną pozycję na liście modeli. A biorąc pod uwagę ich właściwości: z bardzo korzystnym stosunkiem ceny do możliwości.
Natomiast jeśli doliczyć do tego moim zdaniem większe możliwości płynące z (potencjalnych) modyfikacji i (podatności na) EQ, uzyskujemy czwartą, bardzo ważną i kuszącą kategorię.
Obiektywniej rzecz ujmując, AD900X są słuchawkami z gatunku lekkich i jasnych, oferujących okrutnie przestrzenne i zwiewne granie, które nie jest wyzute chociażby z wagi dźwięku, ale definitywnie skłaniające się w stronę jaśniejszej prezentacji, proporcjonalnie odbierając znaczenie linii basowej na rzecz linii sopranu. Trochę taka antyteza AD500X.
Bas jest po szybszej, dokładniejszej, krótszej stronie. 900-tki są modelem lżejszym basowo, toteż ciężkie gatunki mogą na nich nie brzmieć tak potężnie, jak byśmy tego oczekiwali. Lekki niedosyt pozostaje.
Średnica bez zmian fantastyczna i bardzo zbliżona do tej z AD700X. Wszystkie wokale są tu dobrze prezentowane, zwłaszcza męskie. Nigdy nie poczułem tu niedosytu.
Góra jasna, o kapkę bardziej stonowana, nie za jasna w finalnym rozliczeniu, ale gdyby odrobinkę ją tam „ten tego”, to byłoby w punkt. Delikatne korekcje barwy są tym, co słuchawki te przyjmą z wdzięcznością o każdej porze dnia i nocy (o tym dokładniej za moment).
Scena? Mistrzostwo w tej cenie i poza nią. Jest nadal szeroko, ale wróciło nieco więcej głębi, co przy zachowaniu należytej holografii pozostawia subiektywne wrażenia sceniczne na wysokim poziomie. Do tego stopnia, że pojawiły się skojarzenia ze starymi STAXami SR-202 i nie jest to w żadnym wypadku prowokacja. O ile wrażenia sceniczne są wysoce niewymierne i percepcja oraz lokalizacja to mieszanka fizyki, anatomii i neurobiologii, moje uszy bardzo uradowały się z tego, co tu dostałem.
Nie da się tu też nie poruszyć dodatkowych zagadnień z tym związanych.
Wrażenia tonalne a głośność
Dużym zaskoczeniem było dla mnie zaobserwowanie, że AD900X w pierwszej chwili wydawały mi się delikatnie bardziej basowe od 700-tek lub przynajmniej tak samo basowe, ale w rzeczywistości na pomiarach były od nich słabsze basowo. Porównanie zakresów częstotliwości pasma przenoszenia między AD700X a AD900X:
Wrażenie to wzięło się ze wzajemnego stosunku natężenia częstotliwości i równania się głośnością do najgłośniejszego fragmentu pasma podczas odtwarzania muzyki. Korzystając z okazji, wyjaśnię dokładniej to zjawisko, jako że jest ono uniwersalne i przekłada się na praktycznie każde odsłuchy dowolnej innej pary w dowolnych porównaniach A-B.
Jeśli przyjrzeć się zestawieniu wszystkich trzech modeli ze sobą, zauważymy, że najbardziej basową parą są nie tylko AD500X, ale i AD700X, choć ich bas jest słyszalnie słabszy. W rzeczywistości jest to fortel ze strony 500-tek, bowiem jeśli skupić się na sopranie i obrać go za punkt odniesienia podczas strojenia głośności, całość będzie dla nas wyglądała mniej więcej tak:
Sopran mamy tak samo głośny, nieco jaśniej będzie w 900-tkach, ale już bas i średnica są mocno wypchnięte do góry. Czyli będzie bardziej basowo i z pełniejszą średnicą. I tak też się to kształtuje w odsłuchach. Jedyne czym się tu bawimy, to całościowy poziom natężenia dźwięku: przesuwamy całe spektrum w górę lub w dół. Tak też – świadomie lub nie – wpływamy na naszą percepcję dźwięku w porównaniach A-B.
Przy AD900X i AD500X ma to znaczenie, ponieważ nie są to słuchawki o identycznych parametrach, chociażby impedancji. Problem będzie tyczył się tak samo każdej innej pary słuchawek, dajmy na to ostatnio testowanych Austrian Audio Hi-X60. Różnice częściowo będą wynikały z innego strojenia, ale przy porównaniach również z niedopasowania głośności między słuchawkami. I nie sposób często tego zrobić dokładnie na słuch, który również ma swoją czułość jeśli chodzi o głośność.
Nie sposób zresztą oddzielić od siebie wszystkich trzech par. Porównania same piętrzą się w głowie, dosłownie niczym klątwa. Snuje się to po głowie, kołacze w myślach, że w tych bas był taki, a w tych góra była taka, a w tamtych scena jest inna.
Dlatego jeśli zebrać wszystkie trzy modele do siebie razem, uzyskamy coś takiego:
Wydaje się, że wykresy tak prezentowane będą nieczytelne, ale łatwo zauważyć pewne nieścisłości między tym, co słyszałem/opisywałem, a tym, co zmierzyłem.
W recenzji AD700X napisałem, że słuchawki te mają mniej basu niż AD500X. A przecież na wykresie ich linia basowa jest do siebie bardzo zbliżona. Skąd więc takie wrażenie lekkobasowości? Ano z tego co omówiliśmy wcześniej: różnicy natężeń (głośniejszy sopran). Czemu AD900X są tak samo basowe jak AD700X w odsłuchach, ale nie są takowymi w pomiarach? Z tego samego powodu.
Natomiast w ogólnym rozrachunku, ilość basu w AD900X jest istotnie mniejsza niż w AD500X i dopiero w takim porównaniu można poczuć ile impetu więcej mogłyby mieć 900-tki. Uważam, że ilość basu jest ich największą przywarą z perspektywy słuchawek aż proszących się o bycie uniwersalnym killerem do 1000 zł.
Sam sopran również widać iż w AD700X ma inną konstrukcję, a która w 900-tkach jest… niemal identyczna jak w AD500X. Skąd więc w AD900X wrażenie jasności ponad 500-tkami? Ano z tego co omówiliśmy wcześniej: różnicy natężeń (cichszy bas).
On także w ogólnym rozrachunku może zwrócić naszą uwagę swoją barwą. Ta jest częściowo naturalna, częściowo podniesiona, przez co słuchawki w mocno rozbudowanych sopranowo utworach dostarczają czasami miks różnych wrażeń. Starają się być jednocześnie czytelne i żywe, ale naturalne i stonowane. Ta specyficzna forma choroby dwubiegunowej na papierze może brzmi złowrogo, ale w rzeczywistości brzmi to o dziwo całkiem fajnie i często jest w stanie zaskoczyć słuchacza na plus.
Największym problemem jest jednoznacznie zinterpretowanie takiego stanu rzeczy. Obawiam się, że nie da rady uczynić tego w sposób obiektywny. Osąd musi być więc wyważony, toteż o ile z punktu widzenia ogólnej tonalności wolałbym sopran nieco bardziej stonowany w swoich górnych partiach i w zeszycie mógłbym zapisać to jako minus, to nie będzie to coś karygodnego i godnego wszelakiego potępienia.
Potwierdza to zresztą Pragha, której EQ ustawiony na delikatny spust przy 4 kHz i 8 kHz (-2,0 dB, -3,0 dB) czyni z nimi taką magię w sopranie, że człowiek boi się aby nie spłonąć za czary. Pokazuje to też jak niewiele AD900X brakuje do statusu bycia słuchawkami idealnymi. I jednocześnie jak wielki potencjał w nich drzemie.
Te słuchawki aż się proszą o mody i to takie, które na dobrą sprawę nawet nie będą ingerować w ich konstrukcję. Ale niestety nie możemy ich wykonać, ponieważ sprzęt ma za zadanie obronić się sam wprost z pudełka. EQ może nam powiedzieć jedynie, czy taka zabawa będzie miała sens i do jakiego etapu. Albo pady, albo damping i te słuchawki będą, pozwalając sobie na kolokwializm, gniotły kukle.
Pomiar kontra psychoakustyka na przykładzie sopranu
Osobnym zagadnieniem jakie warto poruszyć, a które łączy się z tematyką pomiarów, jest dość spore zróżnicowanie lokalne sopranu, o którego equalizacji pisałem wyżej. Co chwilę mamy tu górkę i dołek, górkę i znów dołek. Problem jest następujący (obok poradzenia sobie z tym modami rzecz jasna): jak to odczytywać i czy w ogóle jesteśmy w stanie to usłyszeć (oraz w jakiej skali to się słyszy)?
Odpowiadając na to pytanie: tak, możemy usłyszeć, ale nie zawsze. Zależy czy pojedynczy dźwięk znajdujący się w utworze zakumuluje się dokładnie w dołku i będzie na tyle punktowym, aby się w nim zmieścić. Ale w ogromnej większości przypadków nie słyszymy tego szczególnie mocno z prostego powodu: stosunek interwałów w tym rejonie akustycznym nie jest duży i pasma będą się nam zlewały (czułość ludzkiego ucha).
Pomiary prezentowane w recenzji są zawsze merytorycznym i wymiernym uzupełnieniem opisu dźwiękowego w formie tekstowej. Problem w tym, że do stworzenia tego drugiego posłużyć można się jedynie swoimi własnymi uszami, które odbierają dźwięk inaczej. Zakładając, że byłyby to uszy o właściwościach identycznych co sprzęt pomiarowy, uzyskalibyśmy ten sam wykres co na początku tego akapitu.
Prawdziwa różnica leży w sposobie rejestrowania dźwięku przez nasz mózg. Symulując takowy, uzyskalibyśmy coś jak poniżej:
Jest to wykres psychoakustyczny, znacznie bardziej uproszczony względem standardowego wykresu pomiarowego. Łatwiej w nim ukryć błędy uzyskane w próbach pomiarowych lub problemy samych przetworników, dlatego z reguły go nie stosuję. Niemniej świetnie pokazuje on jak nasz ośrodek słuchu zachowywać się będzie w przypadku zarejestrowania fluktuacji natężenia fali dźwiękowej na stosunkowo małym obszarze. Po prostu sobie to wszystko wygładzi, niczym po zastosowaniu auto-EQ. Właśnie dlatego w żadnej parze z serii AD nie słychać tego problemu. Bo wszystko przechodzi po drodze przez ogromną sieć neuronową tworzącą żywy DSP. Samo w sobie jest to cudem.
Ale moment, czy to oznacza, że pomiary są bezcelowe w tym wypadku? Nie, wprost przeciwnie. To właśnie dzięki nim możemy poznać ostateczną tajemnicę serii AD w wydaniu tych trzech modeli, a także odgadnąć dlaczego odbieramy je słuchowo tak, a nie inaczej. Jest to swoisty papierek lakmusowy, demaskujący jak bardzo mylne mogą być same odsłuchy robione „z marszu” na np. różnej głośności lub w różnie głośnym otoczeniu (meety, pokazy itd.).
Konkluzja będzie więc prosta: słuchawki grają generalnie tak jak na pomiarach (zakładając ich poprawne wykonanie), a wszelkie odstępstwa jakie słyszymy wynikać będą albo z cech anatomicznych, albo zachowawczych naszego ośrodka słuchu.
Dlatego najbardziej liczy się dla mnie osobiście nie to, jak w testach A-B odebrałem bas AD900X, a to, dlaczego i ile faktycznie go posiadają pomiarowo. Dopiero potem będę w stanie świadomie sobie to ustawić tak jak chcę i lubię. I ten konkretny model Audio-Techniki jest absolutnie fantastycznym przykładem, na którym można nad tymi zagadnieniami rozprawiać godzinami, toteż wracamy do meritum.
AD900X a pozostałe dwa modele
Ponieważ przed momentem wyjaśniłem jak zachowuje się nasz słuch, czy też może ogólnie jak kształtują się nawyki odsłuchowe przy porównaniach słuchawek ze sobą, możemy świadomie wskoczyć w tematykę czysto subiektywnych odczuć i wniosków ogólnych. Korzystając z mojego słuchu jako punktu weryfikującego w tym miejscu, dostajemy taką charakterystykę ogólną:
- AD500X – ciepłe i basowe
- AD700X – lekkie i jasne (bardziej)
- AD900X – lekkie i jasne (mniej)
Najłatwiej byłoby stwierdzić, że AD900X oferują dźwięk bardzo podobny do AD700X, ale nie identyczny. Dostajemy tu przede wszystkim dodatkowy plus do czystości (o niej za moment), która jest sumarycznie lepsza niż u poprzedników. Następnie mamy przyjemniejszą, bardziej naturalnie strojoną górę, która mimo iż wciąż jasna, łatwiej wpada w ucho i pozwala się nam do niej przyzwyczaić. Wreszcie, mamy troszkę większą głębię sceniczną, która jest faktycznym (wraz ze strojeniem sopranu) zwrotem w stronę 500-tek.
Tak więc niby nie jest to model pośredni, ale jednak robiący te pół kroku w tył i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
AD900X zachowały w sobie te niesamowite wrażenie czystości, świeżości i zwiewności z 700-tek, a także świetną scenę na szerokość. Zostało się także strojenie sopranu na wysoki detal i połysk. Z AD500X zapożyczono natomiast mocniejszy dół i lepszą głębię sceny, choć w rzeczywistości także konstrukcję samego sopranu.
Jeden z czytelników stwierdził, bodajże na FB, że AD700X są świetne do gier właśnie przez ich nieofensywny bas i po namyśle w pełni zgadzam się z tą opinią. Faktycznie, słuchawki są bardzo precyzyjne i w grach świetnie się sprawdzają. Znów też warto zwrócić uwagę na pomiar, w którym tego basu jest w zasadzie tyle samo, co w AD500X, a jednak czytelnik też stwierdził w nich lekkobasowość, która mu odpowiada.
Swoją drogą kreuje nam to bardzo ciekawą sytuację, w której jeśli AD500X miałyby być świetne do muzyki, a AD700X rewelacyjne do gier, tak AD900X próbują łączyć obie te rzeczy w jedno, ale z dominacją wciąż charakteru bliższego 700-tkom. A może się to wszystko nam tylko wydaje, bo słuchawki przecież różnie założone będą nam różnie grały i jednak pomiary będą obarczone dużym błędem? Sprawdźmy.
Koherencja pomiarowa
W standardowej metodologii wykonuje się kilka-naście prób pomiarowych i wybiera albo najbardziej reprezentatywny pomiar, albo uśredniony. W przypadku AD900X oba te podejścia myślę będą prawidłowe:
Słuchawki największe odchylenia notują jedynie na sopranie i to w zakresie natężenia szczytów. Nie zmienia się ani ich położenie, ani nawet reszta zakresów. AD900X zawsze miały tyle samo basu, tyle samo średnicy, a jedynie barwa góry zmieniała się wraz z przesunięciem bardziej do przodu albo tyłu. Minimalizuje to więc w dużym stopniu błędy pomiarowe przez większość użytecznego spektrum pomiarowego.
Sparowanie kanałów
Słuchawki mimo bycia wyżej na szczeblach drabiny modeli AD, cały czas powielają ten sam schemat jakościowy i tendencje wynikające z konstrukcji o kablu jednostronnym.
Tym razem jednak dominacja o dziwo ma miejsce bardziej na prawą stronę, ale rzadko daje się to usłyszeć w praktyce. Najszybciej usłyszymy przesunięty bas albo wokal, a co miło mi zaraportować, że w tym konkretnym egzemplarzu nie występuje (różnice marginalne).
Responsywność
Jeśli chodzi o impuls:
Nie jest to mistrzostwo i słuchawki mają trochę kłopotów z uspokojeniem membran. Być może to kwestia obudowy, a być może zastosowanych magnesów, choć nie da się też wykluczyć zmian w obszarze samej kapsuły.
Czystość
Temat czystości dźwięku w AD900X prezentuje się następująco:
Lewy kanał:
- 0,312% @100 Hz
- 0,177% @1 kHz
- 0,213% @1,66 kHz
- 0,445% @4 kHz
- 0,262% @5,82 kHz
Prawy kanał:
- 0,136% @100 Hz
- 0,155% @1 kHz
- 0,220% @1,66 kHz
- 0,410% @4 kHz
- 0,374% @5,82 kHz
Są to zarówno standardowe, jak i najbardziej wyraziste punkty pomiarowe dla AD900X, z czego nas interesuje przede wszystkim zakres 1 kHz. Słuchawki osiągają w nim od -56,2 do -55,0 dB THD+N, co jest dla tej półki cenowej i słuchawek otwartych wynikiem naprawdę budzącym szacunek.
Najgorzej słuchawki radzą sobie w rejonie 4 kHz, osiągając od -47,0 do -47,7 dB, a co i tak jest cały czas całkiem dobrym wynikiem. W żadnym miejscu spektrum użytecznego nie przekraczamy tu 0,5% THD.
Jeszcze raz rzut okiem na linię modeli AD
Gdyby pokusić się o uszeregowanie znanych mi słuchawek otwartych tego producenta od najbardziej muzykalnego modelu do najbardziej jasnego, zwiewnego i detalicznego, w wymiarze czysto odsłuchowym byłoby to coś takiego:
AD2000X < R70X < AD500X < AD900X > AD700X > ADX5000
Moim zdaniem zarówno AD500X jak i AD900X mają najwięcej przymiotników usprawiedliwiających uznanie je za najbardziej uniwersalne i przyjemne w odbiorze w różnych gatunkach muzycznych oraz sytuacjach użytkowych. AD2000X i R70X będą najbardziej ciepłe i muzykalne (w przypadku R70X, także basowe). AD700X będą kapitalne do gier. Natomiast ADX5000 najbardziej audiofilskie z tego grona.
Brakuje tu niestety modelu AD1000X, ale z tego co jest mi wiadome, jest to mniej wyważony tonalnie wariant AD2000X, nadający się głównie do żeńskich wokali. Ogólnie też modele AD1000X i AD2000X wydają się pochodzić z trochę innego miotu niż AD500/700/900. Oczywiście R70 i ADXy są już w ogóle poza skalą.
Inną rzeczą jest stwierdzenie, która para jest tą „najlepszą”. W ogóle takie stwierdzenia są strasznie arbitralne i często chybione, gdyż to subiektywna ocena ustala na sam koniec lepszość, albo gorszość pod czyiś gust i oczekiwania.
Gracze prawdopodobnie wybiorą 700-tki. Fani lampowego grania prawdopodobnie R70-tki. Ci bardziej wyważeni, zwłaszcza finansowo, stwierdzą, że AD500X są dla nich najlepsze, bo oferują najwięcej i względnie najrówniej za najmniej pieniędzy. Audiofile z mocniej wypchanym portfelem docenią za to rasowość i oszlifowanie ADX-ów, zaś Ci z sentymentem za starszej daty graniem zwrócą uwagę na AD2000X, które nawet po modyfikacjach będą konkretnie ciepłe.
Aczkolwiek AD2000X wbrew pozorom nie wydają się dzisiaj oczywistym wyborem. Obok wspomnianego sentymentu do grania starszej daty, jest to jednocześnie ich największa wada. Tak samo będzie się to tyczyło modelu AD1000X oraz być może ich poprzedników bez X, choć tutaj głosy w sieci nie są zgodne i część osób wskazuje przodków obu modeli jako lepiej grające słuchawki. No cóż, tego pewnie się nie dowiemy.
Znów jednak, osoba szukająca naprawdę ciepłych AD-ków będzie z takich słuchawek zadowolona, zwłaszcza szukając modeli stricte pod żeńskie wokale. Ja zaś szukam słuchawek maksymalnie uniwersalnych i wyważonych pod wieloma względami, więc oczywistym jest, że połowa z wymienionych w tym akapicie modeli nie znalazłaby się w kręgu mojego zainteresowania. Czemu więc posiadam R70X? Właśnie po to, dla porównań i 100% pewności co do punktów odniesienia.
Dla kogo AD900X?
Komu zatem przypadają AD900X? Zaryzykuję stwierdzenie, że wszystkim tym, którzy z chęcią rzuciliby się na 700-tki, ale oglądaliby się jeszcze dość często za siebie w stronę 500-tek ze względu na sopran. Choć AD900X nie są idealnym mariażem między 500 a 700, mają w sobie obiektywnie sporo rzeczy, które można uznać za rozwojowe względem obu.
Na pewno jednak wpadną w ucho osobom szukającym swobodnego, przestrzennego i czystego grania, będącego absolutną kwintesencją znaczenia słów „słuchawki otwarte”. Z jednej strony może niepotrzebnie utrwala to pewien stereotyp, ale z drugiej faktycznie ATH popisało się przy tym modelu. Mogło w sumie uczynić to jeszcze bardziej, chociażby wzmacniając bas, ale nie wiem czy nie wrócilibyśmy wtedy do punktu wyjścia, a więc do AD500X.
Być może więc po prostu uznali, że nie ma sensu dalej się bawić w takie rzeczy i przeszli do zabawy modelami AD1000 i AD2000. No, chyba że oba te modele są starsze od 500-700-900. Cokolwiek jednak by nie było stanem faktycznym, najcenniejsze dla nas – użytkowników – jest znalezienie odpowiedzi na pytanie jak grają wszystkie trzy pary. Zwłaszcza jeśli zostaną skonfrontowane ze sobą pomiarowo oraz nausznie.
Dynamiczne Lambdy dla każdego?
Kapitalnie AD900X sprawdzały mi się w przestrzennej muzyce, klimatycznym ambiencie, czymkolwiek przestrzennym i operującym na budowaniu wrażenia eterycznego dźwięku o bardzo dobrych parametrach. Jest jedna para, która robiła dawniej na mnie takie wrażenie i 900-tki momentalnie przywołały takie właśnie skojarzenia: grania w stylu starej szkoły STAXa.
W sumie nawiązać można tu też do pudełka, które 900-tki mają zmienione względem poprzedników. Będą to wiedzieli posiadacze właśnie STAXa z dawnych lat, ale podobny styl opakowań w sensie wizualnym towarzyszył temuż producentowi. Być może to przypadek, a być może jest coś na rzeczy.
Naprawdę zaryzykuję tym stwierdzeniem, ale jeśli ktoś chciałby poczuć się jak właściciel takich modeli, najtaniej zrobi to kupując AD900X. Nie K701 czy K702, które dawniej owszem były uznawane najpierw za substytut STAXów, potem HD800, a finalnie jak jest, każdy widzi. Wciąż mają grono wiernych fanów, jeszcze większe jest grono ich po prostu użytkowników, ale nie są to HD800, nie są to STAXy, nie są to ADX5000 ani HE1000.
Oczywiście słowo substytut jest tu stosowane w znaczeniu częściowo pejoratywnym, ponieważ zawsze pozostanie on substytutem i nie będzie w stanie osiągnąć takiego poziomu jakościowego z relatywnie małych przetworników dynamicznych, jak z dużych, planarnych jednostek elektrostatycznych, generujących falę dźwiękową na znacznie większym obszarze przy zachowaniu nadal kompaktowej komory akustycznej (w porównaniu do np. głośników).
Uwaga ta trzyma się również 900-tek, ale naprawdę tak blisko i za takie pieniądze żadne dynamiki się jeszcze mi w tejże roli nie objawiły. Co więcej, jako konstrukcja dynamiczna, słuchawki te nie mają wielu wad, jakie przypisałbym chociażby swoim starym SR-202, w tym krytycznych z punktu widzenia użytkowego.
Elektroakustyka, muzyka klasyczna, operowa… wszystko co było dozwolone u STAXa i sprawdzało się tam, będzie sprawdzało się także tutaj. Owszem, było tam (dawniej) jeszcze czyściej, z lepszym impulsem, epicką holografią i monumentalnym efektem „WOW”, ale podejrzewam, że gdyby nie tamte doświadczenia i pamięć za – bądź co bądź nieprodukowanymi już przecież od lat – słuchawkami, na których się wychowywałem można rzec, takie same efekty i wrażenia miałbym właśnie na AD900X. Różnica jest po prostu w skali.
Za to znacznie większa odporność za zabrudzenia, większa trwałość (paradoksalnie) i dostępność części, wywołuje u mnie duże wątpliwości, czy mając wybór między np. SRS-3100 (z takich bardziej współczesnych modeli), a AD900X, nie wybrałbym właśnie tych drugich.
Dlaczego więc nie zdecydowałem się lata temu na AD900X, tylko na SRS-3010? To proste. Bo nie istniały jeszcze na rynku. Z tego udało mi się wyczytać, seria AD500-700-900 weszła na rynek w 2013 roku, a więc trzy lata po tym jak kupiłem swoje pierwsze STAXy i pamiętam, że rozważałem wówczas SR325i oraz K701 z Heed Canampem.
Finalnie pociągnąłem za spust z technologią elektrostatyczną i absolutnie nie żałowałem tej decyzji. A mimo to po czterech latach zaliczyłem przesiadkę na Audeze, potem na różne inne modele, aż zrozumiałem pewną prawdę, jeśli chodzi o audio. Mianowicie, o ile różne technologie mają swoje uwarunkowania techniczne, zalety i wady, możliwości i ograniczenia, o tyle tak naprawdę każda technologia, mająca określony pułap jakościowy, jest w stanie dostarczyć kapitalny dźwięk i wcale nie gorszy, niż rzekomo coś bardziej zaawansowanego.
Dlatego stawianie AD900X jako substytutu niższych słuchawek elektrostatycznych jest tu nie herezją, a czymś naturalnym i oczywistym przy takich pomiarach, jakie udało im się uzyskać. Słuchawki sobie na to najzwyczajniej w świecie zasłużyły, wywalczyły prawo do tego własnym sumptem. Zapewniam, że w STAXach z serii Lambda nie dałbym rady pracować cały dzień ze względu na wygodę. Do tego brzęczenie od włosków przyklejających się do błon zabezpieczających statory z ogromnym ryzykiem ich uszkodzenia w przypadku chęci nieinwazyjnego wyczyszczenia, tzw. „STAX fart” czy słyszalne buczenie od pętli masy. Mnóstwo jest rzeczy, które wyłażą użytkowo po czasie.
Tymczasem AD900X? Albo cokolwiek z tej serii? Żadnego brzęczenia, buczenia, pierdzenia, konieczności stosowania dedykowanych urządzeń i zważania na delikatne taśmy. Na upartego można je naprawić nawet samemu. I zapłaci się za nie ułamek ceny, jaką przyszłoby zapłacić przy technologii elektrostatycznej.
Tak więc AD900X są myślę dla ludzi praktycznych, liczących się z tym, że słuchawki są przedmiotem codziennego użytku i chcą z nich korzystać codziennie. Nie chuchać i dmuchać oraz zostawiać pod kloszem na noc będąc pełnymi obaw, że jakiś włosek będzie brzęczał i piszczał opierając się na membranie. Jednocześnie dla tych, którzy chcą jakkolwiek poczuć „ten” dźwięk i zrobić to za bardzo przyzwoite pieniądze.
Nie oznacza to oczywiście, że produkty STAXa nie mają sensu, nie są opłacalne itd. Nic z tych rzeczy. Każdy kupuje to, na co ma ochotę i co mu wpada w ucho. Natomiast chyba wszyscy zgodzą się, że słuchawki elektrostatyczne to potężna nisza i sprzęt kierowany bardziej do tych użytkowników, którzy doskonale wiedzą, w co się pakują. Ci, którzy nie wiedzą, niech nie eksperymentują portfelem, tylko skupią się na dobrych, sprawdzonych słuchawkach i sensownych rekomendacjach.
AD900X jako alternatywa dla AKG?
Bardziej za to zainteresowani być może będą użytkownicy zastanawiający się między AD900X a K702 lub nawet K712 PRO. Bo tu już rywalizować będziemy w okolicach ich ceny i obrębie tej samej technologii przetworników. Tu już miałbym duże wątpliwości czy dokładać do K712 PRO, bazując na mojej wiedzy co do grania K7XX, teoretycznie bliźniaka.
Natomiast K702 to czysty nokaut. Na tle AD900X obawiam się, że będzie mocne skrzywienie na twarzy jeśli chodzi o sopran, którego jest znacznie więcej i w formie wyglądającej bardziej jak budowanie sylwetki Góry Przeznaczenia za pomocą wykresu pasma przenoszenia, aniżeli coś, co dałoby się sensownie słuchać.
Może AD900X nie są tak równe na sopranie, mając swoje „sople” raz po razie, ale w muzyce musiał to być bardzo konkretny, punktowy dźwięk wpadający między mnie, aby dało się usłyszeć jakikolwiek ubytek. Z basem też będzie to dość wyrównana walka. Scenicznie AD900X znów wygrają poprawnością, a w temacie modyfikacji prostotą ich wykonania lub nawet zaaplikowaniem programowego EQ, który oscyluje głównie w obrębie korekcji barwy góry, jeśli zachodzi taka potrzeba.
Jeśli nad AD900X spędzimy w tym kontekście kilkanaście razy mniej czasu, a uzyskamy nawet wprost z pudełka efekty wielokrotnie bliższe słuchawkowej poprawności oraz sprawdzania się dobrze na wielu różnych płaszczyznach, to wybór staje się moim zdaniem oczywisty.
Prawdziwym rywalem dla AD900X jest moim zdaniem protoplasta późniejszych serii 6 i 7, a więc model K500. Swego czasu zakochałem się dosłownie w modelu EP, jak również miałem styczność z wariantem LP. Tu wydaje mi się jest sporo analogii do tego, jak grają AD900X, ale w żadnym z tych modeli nie pamiętałem takiej sceny oraz czystości.
Powoduje to, że o ile przy K712 czy K7XX można jeszcze dyskutować nad tematem lepszego basu chociażby, to osoby szukające dźwięku takiego, jaki serwowały K500 EP/LP, nie mogą przestrzelić tematu z 900-tkami. Tym bardziej, że nie będzie tu ryzyka dostania „składaka” czy sprzętu ogólnie kwalifikującego się na gruntowną i kosztowną regenerację.
Podsumowanie
Spotkanie z AD900X z grubsza konkluduje podróż przez serię Air Dynamic w portfolio Audio-Techniki. Zostały się bowiem jeszcze AD1000X, ale jak pisałem wydają się one być kierowanymi pod zupełnie innego odbiorcę i przede wszystkim by prezentować odmienny zupełnie styl grania.
Biorąc to pod uwagę, być może jednak nie będzie błędem traktowanie AD900X jako faktycznego modelu szczytowego z określonego zbioru rozwiązań, albo może bardziej podzbioru. Pod wieloma względami są to słuchawki perfekcyjne, ale cały czas mają też swoje cechy szczególne, które należy brać mimo wszystko pod uwagę.
W wydaniu 900-tnym dostajemy znów te same, wygodne słuchawki otwarte, łatwe w napędzeniu, ze świetną sceną, ładnie akcentujące wokale, ale też nie szczędzące nam detalu. Choć jest to model teoretycznie najmniej basowy z całej trójki, w odsłuchach – po uwzględnieniu właściwości naszego ośrodka słuchu – odbierane były przeze mnie jako drugie w kolejności.
Największymi atutami 900-tek są przede wszystkim wspomniana wygoda, scena, ale także czystość, której nie powstydziłyby się słuchawki za znacznie większe kwoty. AD900X są de facto najczystszym modelem z całej trójki.
Do tego są piekielnie opłacalne, tak jak AD500X. Słuchawki można kupić bez problemu do 1000 zł jako nowe, a obecnie (tj. na dzień pisania recenzji) nawet i za 800 zł. Jest to więcej niż spokojnie akceptowalna cena, znajdująca się wręcz po tej budżetowej stronie. Śmiem twierdzić, że są to jedne z najbardziej opłacalnych słuchawek o realnej jakości hi-fi, jakie można znaleźć w tej chwili na rynku w ofercie utytułowanych producentów.
Natomiast z subiektywnych wad tak naprawdę powtarza się cały czas to samo: bas. Fajny, szybki, dokładny, ale ilościowo chciałoby się go więcej, przynajmniej tyle ile w AD500X. Teoretycznie możemy jeszcze brać pod uwagę cały czas cechy wynikające z konstrukcji z kablem jednostronnym. Drobne korekcje sopranu także nie odbiłyby się na brzmieniu 900-tek negatywnie, a wręcz przeciwnie, bo proste testy z EQ pokazały, że da się lepiej jeszcze wystroić barwę sopranu AD-ków tak, abym nawet i ja, dyżurna słuchawkowa maruda kraju, siedział z bananem na twarzy.
To też pisząc, mi osobiście 900-tki bardzo, ale to bardzo przypadły do gustu i tak, jak żonglowałem często i gęsto w recenzji 700-tek nimi samymi oraz 500-tkami, tak tutaj rzadziej mi się to zdarzało i po prostu piłowałem kolejne albumy z 900-tkami na głowie. Chyba jedynymi, którzy mogą nadal narzekać, będą szukający dokładnie AD500X, ale po prostu czystszych. Ta sztuka się Audio-Technice akurat nie udała, ale powstały tutaj twór nadal daje radę i nie wygląda przy tym jak krzyżówka świni z jaszczurką.
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że praktycznie każdy z ostatnio testowanych modeli AD ma jakieś swoje mocne strony i często jeden model nie wyklucza drugiego. I choć nie można mieć w serii AD wszystkiego, w pakiecie gwarantowanym zawsze będą przynajmniej wygoda, średnica, wrażenia sceniczne a także duża opłacalność. A to już cechy słuchawek godnych polecenia spokojnych odsłuchów w salonie.
Dlatego uwzględniając ogólny współczynnik ceny do jakości dźwięku, w świetle małej ilości wad i zwykłej przyjemności jaką te słuchawki dały mi podczas testów, z przyjemnością – przy ocenie całościowej 9.0/10 – mogę nagrodzić AD900X znaczkiem rekomendacji. Tym samym po raz trzeci uznając model z tej niższej serii AD za udany, albo dokładniej: na moje uszy najbardziej udany.
9.0/10
Słuchawki na dzień pisania recenzji są dostępne w salonach Top Hifi oraz innych sklepach w Polsce w cenie ok. 800 zł. (sprawdź aktualne ceny i dostępność)
Zalety:
- cały czas ta sama bardzo wygodna i lekka konstrukcja
- wykorzystywanie części zamiennych z innych modeli z serii AD i tym samym łatwiejsze naprawy
- wentylacja komór bardzo przydatna w porze letniej
- kompletny brak pałąka za sprawą skrzydełek 3D
- bardzo łatwe w napędzeniu
- łączą w sobie wiele cech brzmieniowych modeli AD500X i AD700X
- świetna scena z ekspansją na szerokość i głębokość
- bardzo duża czystość w najważniejszych fragmentach pasma przenoszenia
- stosunkowo łatwe w equalizacji i modyfikowaniu, a z czego wynika ich duży potencjał dźwiękowy
- wysoka opłacalność AD900X nawet na tle droższych modeli od utytułowanej konkurencji
Wady:
- więcej zejścia i trochę mocniejszego basu tym razem naprawdę by nie zaszkodziło
- dość ryzykowne pozbycie się regulacji nachylenia muszli w osi poziomej
- niewymienne okablowanie i brak jakiegokolwiek wyposażenia dodatkowego
- pady z tendencją do zbierania wszelkiej maści kurzu i włosków
- brak zabezpieczenia przeciwkurzowego od strony zewnętrznej
- część osób może odebrać opieranie się wciąż o te same podzespoły jako oszczędność albo pójście na łatwiznę