AF DA500 – recenzja DACa na poziomie topowych Audio-GD

Projekt AF DA500 jest tak naprawdę jeszcze starszy, niż HA500. Ten ostatni był rozwijany jako „projekt Bóbr”, ale tym razem – do korelacji z nim – powstał DAC, czyli „projekt Wydra”. Jest to drugi z trzech projektów, jakie postanowiłem sobie w tym miesiącu wykonać. Co prawda nie był on mi na gwałt potrzebny, ale skoro i tak częściami dysponowałem, a znów wystarczyło zaopatrzyć się w obudowę, to czemu nie? Tytuł zaś w żadnym razie nie jest pomyłką i sam byłem totalnie zdumiony wynikami, jakie uzyskałem. Ale o tym w dalszej części recenzji.

Recenzja DACa AF DA500

Co ten fanatyk znowu wymyślił?

AF DA500 to eksperymentalny konwerter cyfrowo-analogowy, przeznaczony do pracy z poprzednio stworzonym wzmacniaczem pomiarowym HA500. Jeśli ktoś myślał, że części miałem tylko na wzmacniacz, to był w grubym błędzie. A że moje pudła głębokie okrutnie…

Recenzja DACa AF DA500

W każdym razie, miałem dawniej na wokandzie dwa projekty DACów – prosty, dedykowany do serwera strumieniowego na ES9028 oraz nieco bardziej zaawansowany. Ten ostatni miał być przeznaczony do integry słuchawkowej i cuda, jakie miały się tam znajdować, przerażały nawet mnie. Selektory mechaniczne wyjść, wbudowany wzmacniacz słuchawkowy, przedwzmacniacz, wyjścia zbalansowane pod sprzęt/monitory… Naprawdę było tego sporo. A wszystko zasilane osobno, tj. niezależnie tor analogowy i cyfrowy.

Recenzja DACa AF DA500

Jak zwykle jednak zabrakło czasu na przetestowanie i wykończenie tego w całości. Potem pojawiło się Motu, przeprowadzka (a w zasadzie ewakuacja) z Elbląga, toteż elementy te solidarnie zasiliły „pudło chaosu”. W sumie to nawet kilka.

Recenzja DACa AF DA500

No ale, że HA500 urodził się jako 1/3 serwera, druga 1/3 wylądowała jako konsolka do emulacji starych gier, to i nie mogłem odmówić sobie ostatniej 1/3 projektu dla AF DA500.

Recenzja DACa AF DA500

A dlaczego „Projekt Wydra”? Bo choć niezależna od Bobra, to żyjąca z nim w symbiozie. Dokładnie tak, jak tutaj. Ponownie więc padło na plastikową obudowę, którą łatwo się obrabia. Znów wszystko przygotowałem ręcznie, rzeźbiłem pilnikami i wiertarką oraz scyzorykiem. I że nie ma wstydu, aby to pokazać, to jest samo w sobie zjawiskowe. Miało po prostu działać.

 

Wnętrze

Z przetestowanych dwóch płytek pod AF DA500 jakie miałem, ta na ES9028 odpadła. Udało mi się z niej wyciągnąć jedynie -80 dB THD+N, a w porywach i z dużym bólem -84 dB. To trochę za mało. Wymagało to też umiejętnego ustawienia poziomów na komputerze hostującym. Byłoby to urządzenie jedynie zresztą pod USB, a to również nieco za mało, jak na sprzęt o szerokim przeznaczeniu testowym.

Druga płytka, a więc opisywany tu już „Projekt Wydra”, bazuje na zauważalnie nowszym ES9038Q2M. Stopień wyjściowy jest realizowany na najlepszym audiofilskim wzmacniaczu operacyjnym, jaki ziemia nosiła: NE5532AP. Kosztuje on zawrotne 2,98 zł (jeśli kupimy od razu 10 sztuk w Mouserze). Ja nawet nie pamiętam ile dałem i czy w ogóle dałem. Po prostu walało się w „pudle zagłady” (drugie pudło obok tego z chaosem).

Znów jednak najdroższe okazały się gniazda. I nie mówię o tym od KaCsa do COAX, a RCA od Furutecha. Jako, iż nie miałem tym razem rodowanych, a jedynie złocone, musiałem przełknąć niższą rangę wynikowej audiofilskości mego urządzenia. Aczkolwiek akcent mimo wszystko jest i z tego należy się cieszyć.

Panel przedni i sterowanie zrobiłem samodzielnie, natomiast kontrolerem USB jest tu oryginalny Amanero Combo384.

Wszystkie komponenty walały się po pudłach, a na niektórych elementach dopiero uczyłem się dawniej lutować. Dlatego całość wygląda jak typowy audiofilski ulep, któremu fakt braku wylotu w powietrze można poczytać jako sukces. A jeśli jeszcze to zagrało i zmierzyło się sensownie, to wprost jako cud inżynierii kreatywnej.

Poza tym? Standardowy w sumie DAC. Próbkowanie po S/PDIF: 24/192. Po USB: 32/384 (+ obsługa DSD). Wszystko, czego trzeba do normalnej, codziennej, sensownej pracy.

 

Sterowanie i obsługa

Banalnie proste, niczym zrobienie zdjęcia wydrze. Po prostu wystarczy podłączyć urządzenie do komputera kablem USB, a sprzęt już zacznie od razu działać. Aczkolwiek równie dobrze może być podłączony za pomocą ładowarki USB. Wówczas należy wybrać inne źródło wejścia.

Do wyboru mamy podstawowy pakiet wejść cyfrowych:

  • USB (dane + zasilanie)
  • COAX
  • OPT

Co dla mnie bardzo wygodne i istotne, sterowanie odbywa się wyłącznie cyfrowo, a wszelakie ustawienia są zapamiętywane. Sprzęt posiada wbudowany przedwzmacniacz, co umożliwia precyzyjne dostrojenie sygnału. Przy 100% uzyskujemy słuchawkowe maksimum, zaś przy 80% – nominalne warunki pracy.

Ponieważ i tak zawsze będę chciał pracować na najczystszym możliwym sygnale (takie jest zresztą założenie tego projektu), sterowanie PRE nie jest potrzebne. Dlatego też na froncie znajduje się tylko przycisk wyboru trybu pracy oraz wyciszenia. AF DA500 ma na pokładzie jedynie wyjścia RCA, ponieważ od pracy jako stopień wyjściowy służyć ma HA500.

Recenzja DACa AF DA500

Urządzenie sygnalizuje stan pracy za pomocą diod frontowych. Wydawać by się mogło, że są tylko 4, ale jest ich tak naprawdę 5. Trzy odpowiadają za tryb pracy (wejście), a jedna wskazuje poprawną pracę z materiałem DSD. Nad gniazdem USB ukryłem zaś piątą diodę, stylizowaną na te z Amigi 500 (kolejny akcent retro). Wskazuje ona prawidłowe zablokowanie (wykrycie i dekodowanie) sygnału. Na szczęście, mimo ręcznego rzeźbienia w obudowie, wyszło super.

Zapewne każdy zwrócił na tym etapie na jedną, zasadniczą rzecz: brak włącznika i zasilacza. Wszystko dlatego, że urządzenie ma…

 

Zintegrowane zasilanie

Tym razem urządzenie zasilane jest bezpośrednio z magistrali USB i jest to element kluczowy. Tak bardzo kluczowy, że postanowiłem wyrzucić go na front urządzenia? Tu akurat powód był prozaiczny – zagospodarowanie przestrzenne. Po prostu obudowa była zbyt wąska, aby zmieścić obok siebie płytkę DACa oraz USB. Mógłbym teoretycznie robić jakieś fikołki i montować płytki jedna nad drugą, ale prawda jest taka, że wzajemnie by się to od siebie nagrzewało.

Stąd też tak nietypowa decyzja, aby w nietypowy sposób to zaaranżować. Ale i samo urządzenie jest przecież nietypowe.

Owszem, istniało kilka innych sposobów na wykończenie zasilania tego urządzenia. Mogłem przykładowo skonfigurować DAC na pracę w trybie symetrycznym na wyższym napięciu. Kusząca opcja i miałem na to części, ale mocniej grzałaby się sekcja zasilania.

Recenzja DACa AF DA500

Mogłem również zastosować wbudowane zasilanie impulsowe, a więc po raz kolejny włącznik i gniazdo IEC. Ale miejsca mało plus pobór prądu znacznie poniżej możliwości takiego zasilacza.

Była także opcja na zewnętrzny zasilacz AC-DC, ale z moich testów na pierwszym prototypie wyszło, że wprowadzałbym tylko niepotrzebne śmieci do toru.

Stanęło więc na zasilaniu wszystkiego od razu bezpośrednio z USB. Bez żadnego włącznika. Najprościej, jak się tylko dało. Znów bowiem wygrała opcja „śmietnik”, czyli ulepienie czegoś z tego, co miałem pod ręką i bez (przesadnego) kombinowania.

 

Serwisowalność i niezawodność

Oczywiście po drodze nie obeszło się bez awarii i to nawet na planie zdjęciowym. Okazało się, że po rozkręceniu i skręceniu AF DA500, sprzęt nie działał. Myślę, ocho… zaczyna się, fajnie żarło ale zdechło, no to już po recenzji.

I tu właśnie wychodzi największa zaleta takich urządzeń pośród morza wad, jakie im towarzyszą. Przednie diody pełnią nie tylko wolę informacyjną, ale też poniekąd diagnostyczną. Jeśli komputer widzi Amanero, DAC działa i reaguje na zmianę wejścia, ale nie mam sygnału jedynie po USB, to znaczy, że padła komunikacja między tymi układami.

Recenzja DACa AF DA500

No i faktycznie, załamaniu uległ przy montażu jeden z przewodów I2S, przez co DAC nie otrzymywał kompletnego sygnału cyfrowego. Po prostu przesadziłem z epickością kabli – ot zboczenie zawodowe. Zatem wymiana. Drugi zapasowy – działał, ale sygnał przerywał. Dopiero trzeci komplet, zrobiony na szybko na kolanie, okazał się w pełni sprawny.

Ale wystarczyło, że urządzeniem potrząsłem, a sygnał zaczął przerywać i finalnie znów został zgubiony. Co się okazało? Pin uszkodzony podczas demontowania poprzednich kabelków. Wychodzi robienie na szybko i nauka. Nie chciało mi się już poprawiać lutów, toteż wykorzystałem pin zapasowy (są dwa rzędy). I co? Teraz działa betonowo.

Jest to w sumie najlepsza wizytówka takich projektów i ogólnie urządzeń. Tym bardziej, gdy wiemy ogólnie jak są zbudowane. Myślę, że gdybym dziś budował te urządzenie mając obecną wprawę, byłoby ono niezniszczalne. Ale szczerze? W takiej formie sprawia mi jeszcze większą frajdę, bo zawsze jest ten element ekscytacji „czy spali się teraz, czy dopiero za godzinę”. Ale na poważnie, serio, Wydra dostarczyła mi ogromnej przyjemności i pozytywnych emocji, nie mniejszych niż Bóbr. Bo że oba zwierzęta pocieszne, to chyba każdy się zgodzi.

 

Jakość dźwięku AF DA500

O wyborze akurat tego układu, tego projektu i konfiguracji takiej, a nie innej, jak pisałem zadecydowały wyniki pomiarowe uzyskiwane na etapie prototypów. Oczywistym jest też, że złożone urządzenie będzie wykazywało się gorszymi rezultatami. Większa bliskość płytek, powoduje, że wzmagają się zakłócenia i zniekształcenia.

A mimo to udało się uzyskać – po przypominających kilka aspektów radach mikołaja612 – wyniki lepsze, niż na prototypowym pająku: -88,1 dB THD+N. Aczkolwiek nie odbywa się to na idealnie warunkach specyfikacji wyjść RCA. Sygnał jest przez to cichszy (typowe dla tych konstrukcji), dlatego też konieczna jest praca z dedykowanym mu wzmacniaczem słuchawkowym. Teoretycznie bardziej kwalifikuje to Wydrę na wykończenie jako integrę słuchawkową, ale jedyne co posiadałem, to moduł wzmacniacza cyfrowego. Wymagałoby to znacznie większej obudowy, bo płytka ma 5×5 cm.

W ramach pełnej specyfikacji sygnału RCA (2,0 V), uzyskałem -79,8 dB THD+N. Też nie jest to jednoznacznie złym wynikiem, a na pewno lepszym, niż przy poprzedniej płytce. Tam całość leciała na łeb do poziomu nawet -55 dB, a więc głęboko w klimaty drogich i niekoniecznie dobrych, niszowych urządzeń audio. Niemniej -88 to wciąż więcej niż prawie -80 i uznałem, że przy ENOB = 15 bit, nie było już sensu kombinować. Co by miało z tego wynikać, zrekompensuje wzmacniacz.

 

AF DA500 distortion
RCA Vrms OUT
THD+N dB
ENOB
 Volume 100%2,545
-75,0
13
 Volume 95%
1,906
-79,8
13
 Volume 90%
1,428
-84,3
14
 Volume 85%1,071
-87,4
15
 Volume 80%0,806
-88,1
15

 

Słowem, zestaw AF DA500 + HA500 to taki „gorszy Toppingowy stack DIY”, ale paradoksalnie bardziej niezawodny. Właśnie dlatego, że prosty. I sam dźwięk też jest prosty. Normalny i czysty, oddający honor słuchawkom i muzyce. Aby to jej słuchać na sprzęcie, a nie sprzętu na niej.

 

Odsłuchy AF DA500

A brzmienie? Dokładnie takie, jakie być powinno i co również pokazują wykresy. Zamontowane na fantomie Audeze LCD-XC, w trzech różnych kombinacjach zanotowały minimalne wahania do -0,5 dB w bardzo wysokich zakresach pasma przenoszenia. Poza tym pasmo było idealnie pokrywające się i warunek poprawności pod kątem testów nadal jest utrzymywany.

Rolą DAC-ów (w tym DA500) nie jest co do zasady ingerencja w dźwięk. Aczkolwiek wiele obiegowych opinii temu przeczy i na forach zaobserwować możemy cały czas rozpalające wyobraźnię dyskusje. Ale nie tylko, bo również i emocje. Do dziś pamiętam użytkownika NuYam, który kiedyś na dawnym Forum AF, odpisałem na opisy dotyczące jakiegoś DACa R2R vs Delta-Sigma, że jego rozumowanie jest cyt. „fundamentalnie błędne”. Choć podałem mnóstwo argumentów rzeczowych, ten tak się na mnie obraził, że poświęcił czas na ręczne usunięcie treści we wszystkich swoich 250 postach. Jest mi bardzo przykro, że wywołałem w nim tak negatywne emocje swoją uwagą u fundamentalnej błędności jego toku rozumowania.

Więcej szczęścia było z projektem ZielDAC dla użytkownika Zielarz, zrobionym w drewnianym pudle za 20 zł. W odsłuch brzmiał jak drogi R2R, bodajże od Holo Audio. Ale ani nie byłem autorem ZielDACa, ani nie uczestniczyłem w tamtejszej dyskusji. Było to sporo przed nawet mierzeniem urządzeń tego typu.

AF DA500 nie jest sprzętem R2R, nie ma w sobie też nic z takich sprzętów (co najwyżej audiofilskie gniazda RCA). Często mówi się, że porządny sprzęt musi dawać porządny dźwięk, a ten będzie możliwy tylko przez porządne gniazda. Tym bardziej wzmagało to moje poczucie pewności i komfortu towarzyszące odsłuchom. Potwierdzone zostały potem wykresami THD samych słuchawek. Być może to sugestia od wyglądu tegoż urządzenia, które prezentuje się jak sprzęt medyczny lub laboratoryjny? Kto wie. Ale gały widzą, że jest profesjonalnie, to i uszy też wtórują. Pewnie dlatego pojawiło się coś takiego, jak „ślepe testy”.

 

Sny o potędze

Zakup tych komponentów sięga czasów (kompletowanie części rozpoczęło się w 2021 roku), w których miałem trochę dość już drogich urządzeń klasy audiofilskiej. Były to owszem, bardzo fajne sprzęty, bo i bardzo pozytywnie wspominam Bursona Conductor V2+ albo Pathosy Aurium + Converto. I tak sobie myślę, czy gdybym miał wtedy wybór między Bobrem i Wydrą, a obydwiema tymi pozycjami, co bym wybrał?

Oczywiście teraz odpowiedź wydaje się łatwa do udzielenia. Niemniej rzeczywiście, gdybym miał wiedzę o tym jak dokładnie każde z tych urządzeń się mierzy, a potem spojrzał na cenę… Wątpliwości były i nadal mam ogromne, czy abym nie skończył na „zwierzątkach”. Wyglądają odpustowo, robione przez totalnego amatora, a jednak prezentuje się to bardzo sensownie (nie jest to moja opinia, bo samemu chwalić przecież najłatwiej). I tak, jak śniły mi się potężne urządzenia, stworzone dla podkreślenia wielkiej potęgi DIY, tak widzę, że pewnych realiów jednak nie da się przeskoczyć.

Burson kosztował dawniej 7400 zł u dystrybutora. Pathosy kosztowały 11 500 zł, także u swojego dystrybutora. To są potężne pieniądze dla większości z nas. A tutaj? Za Bobra liczyłem chyba z 680 zł, a za Wydrę należałoby policzyć z 1000 zł. Mamy więc 1680 zł za zestaw, którego jakość pozwala już na uzyskanie czystości niesłyszalnej. Zajęło mi to tylko 5 lat, aby wreszcie złożyć to do kupy, ale definitywnie kupą sprzęt nie jest.

Co chcę przez to powiedzieć, na pewno na żadnym obecnym etapie nie jest to sprzęt aspirujący do tak wyszukanych, salonowych wręcz tworów ze szczytów cennika audio. Takie aspiracje i plany były, ale zostały urealnione i zweryfikowane przez nie tylko potrzeby, ale i priorytety. Tymi bowiem dawniej nie były cele pomiarowe i filozofia transparentności. Teraz są.

 

Nie ten poziom wrażeń

Dlatego też udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy słuchając AF DA500 z HA500 mam ten sam poziom wrażeń, co na Bursonie i Pathosach, nie jest łatwe. W każdej z tych kombinacji jest bowiem duży (i specyficzny w swej naturze) ładunek emocji.

Przy Bursonie – były to emocje związane z topologią dyskretną, wysoką ceną urządzenia oraz bardzo serdecznym sprzedawcą, który z 7400 zł potrafił zejść na 5800 zł. A przecież nie musiał, mógł zarobić więcej. Były to wspaniałe czasy odkrywania tajników i zakamarków coraz to droższego sprzętu przeznaczonego dla wybrańców.

Przy Pathosach – były to emocje wynikające z rasowości sprzętu, jego wysokiej ceny oraz obecności – zawsze mistyką namaszczonych – lamp. Tworzyło to samo w sobie iście audiofilski klimat, jakoby mnie, niczym świnię, wpuszczono warunkowo na salony. Jeszcze nie do głównych sal, ale przynajmniej na ten korytarz.

Recenzja DACa AF DA500

Natomiast przy AF DA500 i HA500 są to emocje ulokowane w zupełnie innych rejonach. Satysfakcja z poprawnie złożonych urządzeń oraz świadomość ich realnego poziomu jakościowego to całkowicie inne danie. Trochę tak, jakby zamiast obiadu i risotto, przyniesiono mi ramen. Zupełnie inna forma, inne smaki, a jednak człowiek żre jak dzika świnia z rzeczonych salonów wypuszczona pod głodem. Nie ten target, nie ten wygląd, nie te kwoty, a jednak Bóbr z Wydrą tańczą wesoło grając krystalicznie czysto. Tam, gdzie Pathosy i Burson kokietowały, czarowały, wabiły, tutaj wszystko podano jak na talerzu.

Można byłoby pomyśleć, że muzyka traci przez to swój czar, urok, powab. Że winna być w tym jednak ta nutka tajemniczości, aury i mistyki. A jednak świadomość, że to wzorcowy, czysty i równy dźwięk, sama czyni uśmiech na twarzy.

Może więc dobrze się stało, że świni na salony nie wpuszczono. Gdyby nie to, być może nie odkryłaby ona przepysznego dania, jakim jest ramen, jedząc przy tym kulturalnie jak człowiek. Kto wie, może świnia w rzeczywistości wcale nią nie jest?

 

Kosztorys

Wracając do kwestii finansowych, finalnie urządzenie wyniosło mnie na przestrzeni lat poniższe wartości:

  • Układ DAC = ok. 250 zł
  • Układ USB i regulatory = ok. 350 zł
  • Gniazda RCA Furutech = 250 zł
  • Gniazdo KacSa COAX = 50 zł
  • Obudowa = 25 zł
  • Diody, przyciski, płytki i reszta drobnicy = ok. 75 zł

Sumarycznie daje to nam 750 zł bez gniazd RCA i wspomniane 1000 zł z gniazdami Furutecha. Jakby tak podliczyć wysyłkę, to wyjdzie nawet nieco więcej.

Na tamte czasy byłoby to bardzo atrakcyjne przedsięwzięcie, a przynajmniej w teorii. Dziś płytka DAC jest niedostępna, a na układzie USB można byłoby dużo zaoszczędzić. Koszt zmniejszyłby się zatem zauważalnie, jeśli tylko trafić na dobrze mierzący się układ.

Na szczęście nie jest to ani projekt zarobkowy, ani składany „pod osiągi”, jak również nie mający nikomu czegokolwiek udowadniać lub rywalizować. Jest to czysta zabawa klockami Lego w wydaniu dla dorosłych. Uwielbiałem swoje klocki Lego i być może to właśnie dzięki nim rozwinął mi się za dzieciaka umysł kreatywny. Dlatego cieszę się, że mimo wszystko te pieniądze finalnie nie poszły na marne i „coś” z nich powstało. I to jeszcze tak dobrze się mierzące.

Jest więc drożej niż w projekcie Bobra, ale znów nie da się powiedzieć, że Wydra nie ma w sobie akcentu audiofilskiego i pasji prawdziwego fanatyka audio. Po co je zamontowałem? Bo mogłem, bo miałem części, ale przede wszystkim, jako naukę dla samego siebie. A jak rzecze starożytna prawda ludowa: jeśli coś jest głupie, ale działa…

 

Porównania AF DA500 z innymi urządzeniami

Z tego, co niedawno testowałem, bijemy się okrutnie z Fosi K5 Pro (-72 dB).

Bardziej dokładnie, mamy tu poziom również niedawno testowanego Sound Blastera X4 (-89 dB). A więc półeczkę 400 zł spokojnie myślę zdobyłem.

Nie udało się za to dostać do klubu „wielkiego trio”, czyli Toppinga DX3Pro+, iFi Audio Zen DAC 3 albo FiiO K11. Wszystko to są integry słuchawkowe, a nie czyste układy DAC, ale mierzące się od Wydry lepiej. Czy słyszalnie lepiej? Tak, ale tylko na rasowe, audiofilskie ucho. Takie, które wszelakie faktury jest w stanie wykryć lepiej, niż jakakolwiek aparatura pomiarowa.

Z drugiej strony taki Soekris dac1421 Multibit za 1000 EUR nie jest w stanie się obronić przed Wydrą (-85 dB). Tudzież podejrzewam, że sporo byłoby rasowych, audiofilskich urządzeń, które mój „plastikowy ulep” dźwignąłby w pojedynku.

Na przykład Audio-GD DAC19, który był identycznie wyposażony pod względem złącz, identycznie oparty na Amanero, a kosztował 900 EUR i robił -84 dB. Tak samo Audio-GD Master 7 Singularity za 3800 EUR. Znacznie lepiej wyposażony, trzy transformatory, mnóstwo elektroniki, też na Amanero, ale -85 dB THD+N…

Czyli można powiedzieć, że moja mała Wydra pokonuje na uczciwej jakości dźwięku dawne, topowe produkty klasy audiofilskiej od Audio-GD. A nawet DACi multibit od Soekrisa, również gloryfikowane swego czasu na naszych forach, otoczone niemalże kultem mitycznym. Tak więc, mimo wszystko, sukces AF DA500 można odtrąbić.

Swoją drogą, zobaczcie jak „czasy się zmieniły”, jak jeszcze moment temu mawiał klasyk. Parę lat temu trzeba było wydać jak podałem wyżej 3850, 4280 oraz 16 250 zł (w przeliczeniu po kursie z dziś), aby uzyskać podobny – i wciąż gorszy – dźwięk. Stąd tytuł recenzji. Dziś można złożyć sobie albo porównywalnego AF DA500, albo kupić lepsze technicznie, gotowe urządzenie z gwarancją (Topping, iFi, FiiO). Tu i tu uda się to zrobić do 1000 zł. Ot znak czasów.

 

Podsumowanie

Choć Wydra okazała się droższa od Bobra, a jednocześnie nie tak czysta, projekt wciąż był w stanie wyjść obronną ręką. Dane wskazują wyraźnie, że przy -88 dB THD+N mam wciąż zdatną do pracy jakość sygnału. Nie są to puste słowa, a wartość wymierna poza wszelkimi wątpliwościami.

Mimo, iż Motu jest czystszym i głośniejszym urządzeniem w roli DACa, jestem zadowolony, że wreszcie nie będą walały mi się już części po szufladach. A i sumienie nie gryzie, że poszły na to kiedyś pieniądze. W razie czego mamy sprzęt zapasowy, diagnostyczny, pomiarowy i nadający się do niezobowiązujących porównań. W tych uplasował się na poziomie Sound Blastera X4, choć znacznie ciekawsze są urządzenia, które przebił. Mam tu na myśli dawne (choć aktualne rocznikowo względem daty zakupu części), topowe Audio-GD czy układy multibit od Soekrisa.

I to wszystko robione na płytkach, na których dopiero uczyłem się „spawać” luty oraz obserwować wpływ niektórych rzeczy na inne. Wielką rolę odegrał tu znajomy, z którym dyskutowałem obficie wtedy na temat takich urządzeń, ale też i inni, służący dobrą radą. Brak włącznika, USB na przedzie, plastikowa obudowa za grosze, improwizacja tu czy tam – to wszystko nie ma znaczenia. Ważne, że w krótkim czasie z trzech pudeł (grozy, chaosu i zagłady), udało się zejść do jednego. A i tak można byłoby coś z tego jeszcze pewnie wyczarować na upartego. Jest bowiem gotowy również „Projekt Łasiczka”, ale tym razem z zupełnie innej beczki i na zupełnie inne okoliczności.

Jaki morał płynie z tej recenzji? Że zrobienie czegoś dla siebie to wspaniała zabawa i nauka, a żeby osiągnąć bardzo przyzwoite wyniki i czystość, nie potrzeba wiele. Wystarczy najwyraźniej kilka chińskich płytek, dużo polskiej pomysłowości i dostatecznie dużo samozaparcia, aby coś z tego ulepić.

 

Dane techniczne

  • Układ DAC: ESS ES9038Q2M
  • Architektura układu: HyperStream
    THD+N: -88,1 dB
  • Próbkowanie maksymalne dla I2S:
    – PCM: 32bit 384kHz,
    – DSD: do DSD256 włącznie
  • Próbkowanie S/PDIF:
    – PCM: 24bit 192kHz,
    – DSD: do DSD64 włącznie
  • Wejścia:
    – USB
    – koaksjalne
    – optyczne
  • Wyjścia:
    – RCA niezbalansowane

 

Materiały dodatkowe

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • Interfejs studyjny: Motu M4
  • DAC/AMP: Tempotec Sonata BHD Pro, AF HA500
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Słuchawki testowe: AKG K240 Sextett MP StudioMOD, Audeze LCD-XC (zmodyfikowane)
  • Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli prototypowej
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

2 komentarze

    • Bez sensu raczej nie jest, jeśli urządzenia są w zakresie hobby jakiejś osoby to warto próbować od zera coś zrobić , zamiast kupować gotowca, wiadomo że można wyłożyc 2k na a70 pro i kolejne na d70 pro i mieć z głowy przyzwoity tor sygnału , ale warto poznać jak coś jest zbudowane, na czym polega cała trudność projektowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Logo Audiofanatyk M
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na mój blog i pomoc w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.