Z produktem Audio-GD nigdy jeszcze nie miałem na tyle długiej styczności, aby móc uczynić z tego recenzję. Jest to więc premierowe spotkanie na łamach AF z czymś, co swoimi gabarytami jak na razie przyćmiewa dosłownie wszystko inne. Duże, ciężkie, grzejące się okropnie, ale posiadające moc w zasadzie nieograniczoną, zwłaszcza przy niskooporowych słuchawkach słynących z wysokiej trudności w napędzeniu. Oto kosztujący ponad 9000 zł Audio-GD HE-9, będący wzmacniaczem specjalistycznym i na swój sposób też trochę wyczynowym, a za jego wypożyczenie wraz z HE-6/LFF po raz kolejny bardzo serdecznie dziękuję p. Michałowi.

Wzmacniacz prezentuje się masywnie. I faktycznie taki jest, bezapelacyjnie.

Dane techniczne

  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz (+/- 0 dB), 10 Hz – 100 kHz (+0 dB, -0.7 dB), 1 Hz – 320 kHz (+0 dB, -3 dB)
  • THD: <0.0008%
  • Impedancja wyjściowa na wyjściach słuchawkowych: 1 Ohm
  • Impedancja wyjściowa na przedwzmacniaczu: 10 Ohm
  • Poziom wyjściowy przedwzmacniacza: 10 V dla RCA, 20 V dla XLR
  • Stopień wzmocnienia (gain): +14 dB (LOW), +20 dB (HIGH)
  • Przesłuch międzykanałowy: < -130 dB
  • Odstęp sygnał-szum: > 130 dB (dla XLR)
  • Wyważenie kanałów: < 0.01 dB
  • Wymiary: 430 × 450 × 125 mm
  • Pobór mocy: 95 W
  • Waga: 19 kg

 

Wyjścia słuchawkowe

  • XLR (BAL)
    – Moc dla 40 Ohm: 9000 mW
    – Moc dla 100 Ohm: 3800 mW
    – Moc dla 300 Ohm: 1250 mW
    – Moc dla 600 Ohm: 630 mW
  • 6.3 mm (SE)
    – Moc dla 40 Ohm: 2500 mW
    – Moc dla 100 Ohm: 1050 mW
    – Moc dla 300 Ohm: 350 mW
    – Moc dla 600 Ohm: 175 mW

 

Zawartość opakowania

  • kabel zasilający
  • pilot zdalnego sterowania (aczkolwiek nie znalazł się w paczce)

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Sprzęt przychodzi do nas w dużym, dwuczęściowym pudle ze szczelnym wypełnieniem. Wyciągnięcie go z niego może nastręczać sporych trudności, jako że jest on ogromny i ciężki. Dość powiedzieć, że waży 19 kg i mierzy prawie po pół metra na krawędź, skutecznie zmuszając posiadacza do zakupu odpowiednio dużego mebla o należytym udźwigu, jeśli takowego jeszcze nie posiada. Obudowę tą zresztą wykorzystano również w modelu Master-9 (poniekąd też i Master-11), a przynajmniej wizualnie. Na wysokość HE-9 jest wyraźnie wyższy. Audio-GD chciało zapewne, aby była to konstrukcja jak najbardziej wytrzymała i jednocześnie dobrze ekranowana. Stąd grubość ścianek i ogólne gabaryty wykraczające poza normy sprzętu domowego, do jakiego jesteśmy z reguły przyzwyczajeni. Dużą niestety wadą jest mocne palcowanie się jej powierzchni. W zestawie nie uświadczymy też praktycznie żadnych akcesoriów dodatkowych wartych pokazania, kompletnie, tylko kabel zasilający (i pilot).

Tak masywnego sprzętu dawno nie miałem na warsztacie.

Sprzęt pracuje w klasie A w topologii dyskretnej, dlatego bardzo mocno się nagrzewa, nawet w obecności cyrkulacji powietrza w pomieszczeniu notuje blisko 50°C, osiągając ją w ok. kwadrans. Co ciekawe, Audio-GD radzi unikać sytuacji, w których sprzęt pracuje dłużej niż 10 godzin bez przerwy. Zaleca się wyłączenie urządzenia na przynajmniej 2 godziny. Jak również utrzymywanie odpowiedniej ilości miejsca dookoła urządzenia i pilnowanie, aby temperatura pomieszczenia nie przekraczała 30 stopni. Są to wskazówki, aby urządzenie mogło przepracować dłużej niż 100 000 godzin.

Grube, masywne profile aluminiowe sumarycznie składają się wraz z elektroniką na 19 kg żywej wagi.

Przyznam pierwszy raz spotykam się z tak zaprojektowanym urządzeniem mającym tego typu porady ze strony producenta. Moje zdziwienie miesza się jednak z negatywnymi doświadczeniami i skojarzeniami z niektórymi radami dot. wzmacniaczy DIFY (skręcanie potencjometru na minimum, odpinanie słuchawek przy włączaniu/wyłączaniu urządzenia itd.), stworzonymi po to, by unikać spalenia sprzętu i często też tego, co mu towarzyszyło w danej chwili. Ale nawet mimo dochowywania tychże rad, ryzyko istniało i niestety cenę przychodziło za to zapłacić bardzo bolesną.

Zdjęcie producenta ujawnia sekcyjne rozmieszczenie elementów w topologii dyskretnej.

Aż trzy transformatory i klasa A robią swoje: ponad 50' C i 95W poboru prądu.

Oczywiście Audio-GD bardzo daleko do takiego sprzętu, biorę również zdrową poprawkę na to, że ma on trochę nietypową topologię i aż trzy transformatory na pokładzie (z racji zaplombowanej pokrywy nie mogę oczywiście pokazać wnętrza inaczej, jak na zdjęciach producenta), niemniej wciąż moim zdaniem producent powinien zaprojektować swój sprzęt z naciskiem na jak najlepsze chłodzenie, aby mógł sobie poradzić w każdych warunkach i to bez konieczności czytania instrukcji (większość osób kompletnie takowych nie czyta).

Tył prezentuje się imponująco.

Ostrzeżenia i rady związane z wyłączaniem sprzętu po przepracowaniu określonego czasu w określonej temperaturze oznaczają dla mnie tyle, że urządzenie to nie jest do końca przemyślane pod względem termalnym i zaprojektowane do „pracy ciągłej”, którą równie dobrze mogę nazwać pełnym cyklem dziennym. Ew. użyto układów, które swoją wytrzymałość termalną mają na dosyć niskim poziomie, ale w zamian oferują np. bardzo dobry dźwięk.

Rozmieszczenie gniazd pozostawia jednak trochę do życzenia.

Teoretycznie jeśli nie korzystamy ze sprzętu przez długi czas podczas odsłuchów, nie powinno być to coś, czym powinniśmy się przejmować. Problem w tym, że chociażby ja sam jestem użytkownikiem urządzającym sobie prawdziwe maratony odsłuchowe po 15-16 godzin (aczkolwiek z przerwami). Czy to pracując, czy słuchając rekreacyjnie, jest to zawsze długi czas pracy, więc umownie nazywam go „pracą ciągłą”, ponieważ podczas przerw często nie wyłączam systemu, po prostu robię coś innego i zaraz wracam do dalszego słuchania. Gdybym miał Audio-GD, musiałbym uprawiać z nim odsłuch przerywany, przynajmniej według producenta, a co byłoby dla mnie dyskomfortem, jednocześnie, jak znam siebie, cały czas martwiłbym się o żywotność sprzętu.

Nawet taka bzdurka jak etykiety potrafią mieć różnie pisane oznaczenia na obudowie.

W takiej sytuacji powinno się stosować fabrycznie np. chłodzenie aktywne lub półpasywne. Obiło mi się ono o oczy przy jakimś wzmacniaczu lampowym jeśli dobrze pamiętam i naprawdę nie dziwię się takim rozwiązaniom, zwłaszcza jeśli sprzęt ma być niezawodny i działać długo także w lecie. Użytkownik Audio-GD natomiast może sobie radzić najwyżej poprzez kombinowane podstawki chłodzące pod laptopa, a co samo w sobie przy tak wysokiej kwocie brzmi trochę niedorzecznie, choć różnego rodzaju aktywne chłodzenie zewnętrzne jest czasami stosowane przez użytkowników tych produktów, więc widocznie nie musi to przeszkadzać.

O ile urządzenie posiada naprawdę bogaty komplet wejść i wyjść (sprzęt może działać także jako PRE), te umieszczone z tyłu są zbyt nieintuicyjnie poukładane. Zamiast parami, rozdziela się je w dużej odległości pojedynczo, wymagając tym samym kabli pojedynczych lub o daleko położonych splitterach. Wymusza to z jednej strony kompletna separacja kanałów i dzieląca ich odległość, ale nie jest to nic, czego nie dałoby się rozwiązać bez pogwałcenia konstrukcji i płynącej z niej profitów. Do tego oznaczenia są nadrukowane w dwóch różnych czcionkach: szeryfowej nad większością gniazd, ale nad kilkoma w nieszeryfowej. Może to jednak wynikać z faktu, że sprzęt jest oferowany jako towar na zamówienie i dużym stopniu konfigurowalny co do potrzebnych nam wejść oraz wyposażenia. Przodowi na szczęście nie mam nic do zarzucenia, ponieważ mamy tu wszystko to, co jest nam niezbędne i oparte o solidnie gniazda Neutrika.

Przedni panel to najpotrzebniejsze nam wyjścia słuchawkowe. Gniazda od Neutrika - solidny standard.

Stosunkowo prosty wyświetlacz przy pierwszym kontakcie wydaje się trochę nieintuicyjny, ale dosyć szybko można się w nim zorientować. Dwa pierwsze symbole to wskaźnik poziomu wzmocnienia (2 ustawienia), następnie cyfra odpowiadająca za wejście sygnału (jedno z pięciu), następnie głośność w skali od 00 do 99, zapamiętywane. Całe sterowanie odbywa się za pomocą przedniego panelu lub pilota (nie było go jednakże w zestawie, po prostu nie został mi podesłany, ale też nie wpłynąłby na funkcjonalność, jako że obsługuje tylko podstawowe funkcje wzmacniacza).

Wyświetlacz wraz z przyciskami sterującymi okupuje całą lewą stronę.

Skok między trybami Low Gain i High Gain nie jest duży, bo wynoszący +6 dB dla XLR. Przy takim zapasie mocy jest w zupełności wystarczający. Podczas regulowania głośności sprzęt wydaje mechaniczny dźwięk kliknięcia, ale objawia się on niestety głośnymi pyknięciami na wyjściu słuchawkowym przy wydajniejszych słuchawkach. Tak samo każdorazowe przełączenie poziomu wzmocnienia czy nawet trybu pracy – wszystko słychać w słuchawkach. Problem natomiast nie występuje prawie wcale przy modelach mających znacznie większą impedancję i apetyt na prąd, a co tylko potwierdza określone przeznaczenie tego układu.

Kolejna rzecz, że sprzęt powodował nieprawidłową pracę Conductora, gdy był podłączony pod wyjście DAC OUT, a mianowicie zgaszenie jednego z kanałów i pracę w trybie mono drugiego. Pod wyjściem PRE OUT nie było już problemu. Trudno powiedzieć skąd wzięło się takie zachowanie.

Aczkolwiek pokazuje nam stosunkowo mało informacji na pierwszy rzut oka.

Dodatkowo na LCD-2, a potem na XC i epizodycznie w K340, w lewym przetworniku dawało się słyszeć po chwili działania urządzenia artefakty w formie dziwnych szelestów, zarówno podczas odtwarzania muzyki, jak i podczas ciszy. Powrót na Conductora = cisza kompletna. Podejrzewam, że Audio-GD reagował na jakieś przebicia od USB, których na Conductorze i innych urządzeniach do niego podpiętych nie było słychać. Przejście na komunikację optyczną rozwiązało problem, także bardzo możliwe, że moje przypuszczenia były prawidłowe i Audio-GD był na tyle wrażliwy, aby przejąć zakłócenia idące po USB, z którymi Conductor sam jakoś dawał sobie radę.

Poza tym jednak to wszystko. Co prawda więcej tu mojego marudzenia niż pochwał np. za zabezpieczenia stabilizacyjne związane z zasilaniem, komplet solidnych gniazd Neutrika z mechanizmem blokującym czy wygodne wyprowadzenie włącznika z przodu urządzenia, ale tak niestety ukształtowało mi się przez lata podejście do sprzętu, że lubię opisywać go przede wszystkim z pozycji klienta wybrednego. W końcu wydać na ten wzmacniacz przyszłoby jego przyszłemu posiadaczowi niemałą kwotę.

A tak, jeszcze jedna rzecz, którą mogę w HE-9 pochwalić. Nie wyczułem żadnego natywnego syczenia w tle, szumienia, brumienia czy innych nieprzyjemnych rzeczy drzemiących w ciszy podczas nieodtwarzania muzyki. Wszystko było tu w jak najlepszym porządku.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.

Rolę punktu odniesienia pełniły słuchawki takie jak:

W zakresie źródeł dźwięku i ogólnie sprzętu jakkolwiek porównawczego, wystąpiły następujące urządzenia:

  • Aune S6 (integra słuchawkowa SE/BAL)
  • Aune S7 (wzmacniacz BAL)
  • Burson Conductor V2+ (integra słuchawkowa – tylko single-ended)
  • Pathos Aurium (wzmacniacz hybrydowy BAL – tylko wejścia)
  • Yamaha M-35 (końcówka mocy stereo przystosowana do pracy z K1000)

Z racji bycia urządzeniem używanym, nie podlegał on kontroli w zakresie zmian brzmienia pod kątem wygrzewania.

 

Jakość dźwięku

Zacznę trochę nietypowo, bo od pewnej rzeczy, którą trzeba na samym początku moim zdaniem bezwzględnie podkreślić. Przede wszystkim istotę Audio-GD HE-9 definiuje dzika, nieokiełznana wręcz moc, jaka kipi z tego urządzenia. Moc tak wielka, że legendarne K1000 czy również osławione przez swoją niewydajność HE-6 łykają jakby to były sardynki. Na początku jest to szczere zdziwienie, pozytywne, ale w krótkim czasie zmienia się w przerażenie. Wielkie to jak diabli, trzy transformatory, komplet wyjść, pełna topologia zbalansowana, a moc taka, jak gdybyśmy wyjęli sprzęt kolumnowy i próbowali tam podłączać nasze słuchawki. Z tą różnicą, że tutaj mamy nie sprzęt stereo, a coś faktycznie dedykowanego tylko pod tego typu urządzenia odsłuchowe.

Co do tonalności, Audio-GD bardziej bawi się w naciski na skraje pasma, ale z jednoczesnym przybliżeniem środka sprawia wrażenie sprzętu bardzo żywego, próbującego robić przysłowiowe „wszystko” i to nawet z dobrym rezultatem. W efekcie jest to stosunkowo równy, solidny i czytelny sprzęt.

Bas jest zatem na plusie, czerpiący od wspomnianej energii i mocy, dobrze kontrolowany, jakoby nieograniczony w potencjale. Można byłoby sądzić po tym opisie, że jest w stanie zrobić sieczkę z przetworników, ale najwyżej w sytuacji, gdy przesadzimy mocno z głośnością. Ilościowo jest go dokładnie tyle, aby każde słuchawki na nim zyskały, jednocześnie w żadnym wypadku nie poczujemy niedosytu.

Średnica wypada nam w sposób stosunkowo neutralny, prezentujący się bliżej, ale jeszcze nie bezwzględnie pierwszoplanowo. Gra to naprawdę fajnie ze słuchawkami, którym średnica lubi uciekać, jak HD800 czy K340, zwłaszcza przy tych drugich lubi zaskoczyć klarownością i opanowaniem, których tak bardzo brakuje tym słuchawkom, również jednym z trudniejszych do napędzenia przecież. Swoją drogą, wraz z HE-9 przeżyły swój powrót w poczet sprzętu przydającego się w testach, ale też pomogła w tym wymiana nauszników na nowe skórki AKG. Słuchawki zyskały na tym nie mniej niż na welurach, ale – co ciekawe – nie były aż tak basowe. I to nie jest wpływ Audio-GD, a nauszników samych z siebie, wbrew obiegowym opiniom, że welur oznacza zawsze mniej basu niż skórki.

K340 nie miały żadnego problemu aby osiągnąć bardzo dobre rezultaty jakościowe i synergiczne.

Góra ma również przy K340 zbawienny na nie wpływ. Ale głównie dlatego, że w wielu konfiguracjach nausznikowych słuchawki te mają akustykę, która premiuje umiejętnie realizowane rozjaśnienie. Na wielu innych słuchawkach okazuje się jednak, że sopran HE-9 nie jest rozjaśniony w rozumieniu stricte, a po prostu gra na równy i przejrzysty charakter, dodatkowo wzmacniający się przy zastosowaniu w trybie zbalansowanym DACa o podobnych właściwościach. Elektretowe przetworniki drzemiące w K340 również na to reagują, ale do samego końca trudno jest w tych słuchawkach jednoznacznie to sklasyfikować, a przynajmniej nie bez pomocy innych modeli. To właśnie one, zwłaszcza wyższej klasy, są w stanie pokazać, że wraz z jej charakterem kroczą spore pokłady jakościowe. Nawet z wielokrotnie tańszym DACiem, ale wyposażonym w wyjścia zbalansowane, Audio-GD jest w stanie błysnąć i zrobić to nie gorzej niż ze znacznie droższymi układami po wyjściu RCA.

Scena natomiast jest bardzo dobra, ale stosunkowo typowa dla wielu urządzeń co do swojej konstrukcji. Z racji bowiem przybliżonej trochę średnicy przyjmuje kształt eliptyczny, z dobrze rozbudowanymi planami bocznymi i wychyleniem, dobrym fokusem na środku sceny, ale jednocześnie pewną redukcją poczucia głębokości i trochę też holografii. W efekcie układ ten znacznie lepiej sprawdza się w trzymaniu modeli co bardziej scenicznych w szachu, aniżeli otwieraniu w bezkres tych o większym skomasowaniu przestrzennym. Choć przyznaję, że K340 całkiem ładnie się otworzyły, a i HE-6 LFF nie miały żadnych problemów.

Jeśli zsumujemy wszystko razem, mamy tu mieszankę dającą solidną i dokładną podstawę basową o fantastycznej kontroli, przybliżoną i dosyć „konwencjonalnie” ustawioną średnicę, również dokładną, równą górę o sporej ekspozycyjności charakteru, ale nie przejaskrawioną, a także eliptyczną scenę nastawioną na szerokość. Całość okraszona jest bardzo dobrą jakością ogólną i wysoką dynamiką. A także mocą, o której wspominałem i pewnie wspomnę jeszcze parę razy.

To zresztą daje się odczuć podczas odsłuchów, czuć w basie ogromny ładunek, jakby zawieszony w powietrzu i gotowy wybuchnąć, niczym grom z jasnego nieba. Jak gdyby powietrze było naelektryzowane, wręcz niebezpieczne. Takie wrażenie mam ze sprzętem naprawdę mocnym i konkretnym, toteż Audio-GD w pełni wpisuje się w tą tradycję. Dynamika i werwa, energia, to rzeczy ujawniające się wraz z równym scenicznie przekazem. Tonalnie najczęściej wypada to tak jak opisałem, a więc bas wynikający z dużej mocy, bliższa średnica i równa, czytelna góra, która ani nam słuchawek w razie czego nie podbije, ani nie wygładzi. Ma to swoje oczywiście dobre i złe strony, ale jest co do interpretacji zależne od nas samych, naszych intencji i potrzeb.

Gdyby maksymalnie uprościć sprzęt źródłowy z ramach jego klasyfikacji, powiedziałbym, że istnieją dwie nadrzędne grupy takich urządzeń:

  • Uniwersalne – pasujące do wielu różnych tonalności i słuchawek.
  • Korekcyjne – wprowadzające bardzo dokładną koloryzację dźwięku, aby tonować i wyrównywać określone słuchawki lub określony typ brzmienia.

W ramach nich natomiast można – również w dużym uproszczeniu – stworzyć układ bardzo równy i neutralny, trzymający się określonej linii tonalnej i scenicznej bez względu na wszystko, albo też mimo wszystko bawić się w czarowanie i powab. Teraz kwestia w jakich proporcjach, bowiem można to uczynić w ramach zarówno bardzo precyzyjnie naznaczonych granic umiarkowania, utrzymując cały czas wysoką organiczność i naturalność przekazu, aby właśnie tym zgrywać się z większością modeli, albo puścić się w pełnym galopie i zgrywać tylko z daną szkołą grania, a nawet pojedynczymi modelami.

HE-9 w tym wszystkim zachowuje się jak układ po części czerpiący z obu powyższych, ale gdybym miał go przyporządkować z grubsza do którejkolwiek, byłby dla mnie uniwersalnym i równym. Co najwyżej na tym fundamencie bawiącym się w elementy korekcyjne. Sprowadza to mnie bowiem do rozważania do jakich słuchawek Audio-GD będzie pasowało.

Poza oczywistym wskazaniem na HE-6 w wersji LFF, teoretycznie można postawić znaczek też przy K1000 i zwykłych HE-6. Aczkolwiek z zastrzeżeniami. Choć pięknie wypada napędowo, podbudowany środek K1000 nie jest aż tak mocno potrzebny. Równy sopran z kolei nie będzie potrzebny obu parom, choć na pewno swoją jakością nie odrzuci, a może nawet trafi dokładnie w punkt.

K1000 także nie stanowiły dla HE-9 problemu. Zwłaszcza na basie.

Świetnie pasuje poza tym do zmodyfikowanych LCD-2 i wszystkich słuchawek o podobnej tonalności, zwłaszcza LCD-4, będących względem nich ulepszeniem w prostej linii, jeśli Dwójki posiadają pady od Dekoni (to właśnie owa modyfikacja, choć samo użycie tego słowa jest tu troszkę nadużyciem z mojej strony). Oczywiście tutaj moc A-GD nie jest kompletnie potrzebna, ale nie znaczy to, że nie wpływa na uzyskiwany w słuchawkach dźwięk. Cały czas czuć w nim energię, to naprawdę niesamowite wrażenie, za każdym razem gdy się z nim spotykam.

Jak sięgam pamięcią, Audio-GD jest w tym momencie najdroższym wzmacniaczem jaki miałem okazję testować. Testowałem owszem i droższe urządzenia, czasami bardzo bliskie jego cenie, ale nigdy nie był to tylko i wyłącznie wzmacniacz. Dlatego też teoretycznie jakiekolwiek porównania do innych urządzeń nie powinny się tu znaleźć, bo i nie ma do czego przecież go porównywać. Tymczasem jest to bardzo mylne przekonanie. Posiadając również i inne urządzenia, za mniej bo mniej, ale inne, okazało się, że Audio-GD nie stawia jednak wszystkiego pod ścianą jak do rozstrzelania.

Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na to, na jakie aspekty producent położył w nim nacisk. Z mojego dotychczasowego opisu wyłania się w dużym uproszczeniu kształt HE-9 następujący: moc + dynamika + bas + neutralna reszta. To, co go najmocniej definiuje, to jego moc. I to głównie za nią płacimy, za możliwość podłączenia dosłownie wszystkiego, bez względu na wymagania prądowo-napięciowe, a nawet i w dużej mierze tonalność. Jakość dźwięku jest bardzo wysoka i w pełni komponuje się z tym stanem rzeczy, ale sprzęt ten nie stawia jednak kropki nad i w każdym bezwzględnie miejscu. Co więcej, narzut własny na dźwięk jest cały czas obecny w formie warstwy abstrakcji narzucanej na dźwięk, od góry, niczym pościel.

Ale co do wspomnianych kropek na i, weźmy sobie na przykład przytaczanego już wcześniej Pathosa Aurium. Wzmacniacz hybrydowy za 5500 zł z tylko jednym wyjściem słuchawkowym, do tego Single-Ended. No i zasilaczem zewnętrznym. Można powiedzieć, że skazany na pożarcie. Teoretycznie tak, ale jak się okazuje w praktyce – bynajmniej. Audio-GD oferuje od niego znacznie większą moc i większe możliwości co do podłączania słuchawek, owszem. Jest też większa dynamika, co również trzeba odnotować. Ale Pathos także całkiem sprawnie napędza K1000, jednocześnie oferując im większą głębię sceny oraz bardziej muzykalny klimat. Z wszystkiego tego AKG skrzętnie korzystają, nawet bardziej niż z atutów Audio-GD. I to nie jedyne słuchawki mające tego typu przechyły w preferencjach.

Definitywnie nie jest to sprzęt dla LCD-XC, ponieważ ich wymagania są znacznie niższe, niż moc oferowana przez HE-9.

Dajmy na to Audeze LCD-XC. Efekty z tym modelem nie są złe, ale jednak mimo wszystko rekomendowałbym inne rozwiązania. Przede wszystkim możliwości napędowe oferowane przez Audio-GD znacznie przewyższają ich zapotrzebowanie. Po drugie, z XC nie potrzebują ani nacisku na skraje pasma, ani też bliższej średnicy. HE-9 gra tu praktycznie tak samo, jak strojone są XC, oba urządzenia posiadają te same właściwości i ich cechy nakładają się na siebie. Nie jest to ujma dla Audio-GD, a po prostu normalna kolej rzeczy, jako że sprzęt ten był – a czego jestem niemal pewien – projektowany pod zupełnie inne słuchawki i co najważniejsze: otwarte, nie zamknięte. Gdybyśmy wzięli tu sobie zamiast XC np. TH900, byłoby to samo, a więc niepotrzebne naciski na skraje, które w Fostexach są jeszcze bardziej uwypuklone. Jedynie średnica okazałaby się na plus. Dlatego też od HE-9 z LCD-XC preferowałem sygnał wprost z Conductora, albo z Pathosa Aurium. W obu przypadkach efekty synergiczne były lepsze, dźwięk bardziej miękki, przyjazny, a sam sprzęt jako inwestycja też poczyniony trafniej. LCD-2 na fabrycznych nausznicach także mimo wszystko przechylają się w ich stronę. Ale już na przykład HE-6 w wersji LFF pięknie się z Audio-GD dogadują.

O ile więc HE-9 jest naprawdę wysokiej klasy urządzeniem, nie jest jednocześnie absolutem i część rzeczy można byłoby zrealizować lepiej, albo po prostu inaczej. Projektanci wybrali jednak podobny kierunek, co Moon ze swoim 230HAD, a więc pójście w stronę neutralności (choć tutaj prędzej byśmy mówili o jakkolwiek „względnej” tejże neutralności) i brzmienia nie zaskakującego może strojeniem, ale czystą jakością, na wysokim poziomie. No i oczywiście potencjałem na wysterowanie.

Tak naprawdę więc do Audio-GD w zakresie brzmienia naprawdę ciężko jest się przyczepić. Można jedynie wyrazić tęsknotę, że w cenie ponad 9000 zł nie osiągamy np. poziomów głębi scenicznej mogącej mieć miejsce już przy o połowę tańszych urządzeniach. Tak, jakby Audio-GD bało się jak ognia zrobić cokolwiek z pogłosem czy sceną na osi przód-tył ponad ustalonymi, bezpiecznymi i uniwersalnymi granicami. I być może właśnie z powodu tychże przymiotników.

 

Podsumowanie

Audio-GD HE-9 to sprzęt można powiedzieć wyjątkowy, ale też mimo swojej dużej uniwersalności brzmieniowej, postrzegam go jako wzmacniacz specjalistyczny. Wszystko rozbija się o jego moc wyjściową, która nie tylko robi wrażenie – obok gabarytów – ale ma konkretne zastosowania przy najtrudniejszych słuchawkach na rynku. Samo z siebie czyni to HE-9 jednostką w moim odczuciu wyspecjalizowaną.

W zakresie zalet, wspomniana moc i ogólnie jakość dźwięku są definitywnie na pierwszym miejscu. Sprzęt gra solidnie, równo, z werwą, wciąga i elektryzuje swoim przekazem. Bo może, bo lubi, bo chce. Uniwersalnie strojony, dający za każdym razem zarówno swoją własną jakość w tor, jak i charakter. Tą jakość definiuje duża szybkość i dynamika, przez co wzmacniacz faktycznie staje na wysokości co do swojej ceny. Do tego pancerna obudowa, sporo wejść i wyjść, możliwość pracy jako PRE, regulowany dwustopniowo gain, zapamiętywanie niezależnie głośności na każde wejście.

W zakresie wad, w ramach brzmienia jedynym elementem jakiego mi brakowało w HE-9 było wrażenie postawienia kropki nad i w scenie, ale też może trochę klimatu, tudzież transparencji względem źródła. Sprzęt zawsze tworzy własną warstwę abstrakcji na muzyce, uczytelnia i dodaje neutralności do przekazu, a co nie zawsze musi być elementem przez nas pożądanym. Najbardziej jednak z tego wszystkiego uwagę moją zwracała scena, która choć ma wszystkie przymiotniki poprawności, to w zakresie głębi czy holografii – np. w starciu z o połowę tańszymi Conductorem V2 (bez plusa) czy Pathosem Aurium – mogłaby być bardziej wciągająca.

W przypadku technikaliów i warstwy użytkowej, sprzęt ten jest przede wszystkim ciężki i ogromny, znacznie większy gabarytowo niż wskazywałby rozsądek. Utrudnia to transport, obsługę, wymaga bardzo dużo miejsca i solidnego mebla, na którym mógłby zostać postawiony. Do tego jego ogromna moc wymaga pewnej ostrożności, rozmieszczenie gniazd z tyłu jest mało intuicyjne, a sprzęt bardzo mocno się nagrzewa i wymaga wyłączania celem schłodzenia co jakiś czas zgodnie z zaleceniami producenta. Owszem, nadrabia to walorami mocowymi i wyjściami, ale jednak jego użytkowanie nie jest do końca procesem płynnym i niewymagającym nauki.

Sumarycznie więc tak jak mówiłem, HE-9 traktować należy jako specjalistyczny element toru, nabywany w ramach określonych scenariuszy i potrzeb. Dla większości osób będzie to układ zbyt duży, niepraktyczny i mocno nad wyraz. Dla niektórych jednak będzie to przysłowiowy wół roboczy, dający potężną moc i dobrej jakości bazę napędowo-sterującą. W efekcie najbardziej wymagające słuchawki to dla niego żaden przeciwnik, czyniąc go swoistym wzorem poprawnego napędzenia HE-6 czy K1000. I jestem pewien, że wielu innych par, dla których taka moc będzie pożądana.

Sprzęt na dzień pisania recenzji można nabyć w cenie 9116 zł.

 

Zalety:

  • bardzo solidna obudowa
  • włącznik umieszczony wygodnie z przodu urządzenia
  • zbalansowana topologia dyskretna pracująca w klasie A
  • komplet wejść i wyjść
  • bardzo duża moc wyjściowa
  • regulowany dwustopniowo gain
  • ogromny potencjał jakościowy na basie
  • równe i czyste brzmienie pozostałych zakresów
  • dobra scena na szerokość i z niezłym fokusem
  • bardzo dobra dynamika
  • możliwość napędzenia i wysterowania praktycznie dowolnych słuchawek
  • cyfrowa kontrola głośności

Wady:

  • preferowałbym w zasadzie tylko trochę więcej głębi i holografii w scenie
  • gabaryty wykraczające poza zdrowy rozsądek
  • wysoka temperatura pracy
  • wrażliwość na właściwości zasilania i przebicia płynące od innych urządzeń towarzyszących
  • konieczność studzenia urządzenia przez min. 2 godziny po maksymalnie 10 godzinach odsłuchu
  • trochę nieintuicyjne rozmieszczenie gniazd z tyłu urządzenia
  • wyświetlacz wymaga oswojenia się ze swoją charakterystyką podawania informacji
  • prócz pilota, praktycznie brak jakichkolwiek akcesoriów w zestawie
  • duży pobór prądu
  • wysoka cena i duża specjalizacja urządzenia

 

Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla p. Michała za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

8 komentarzy

    • Tylko ze płacisz tanio za to urządzenie (w porównaniu do jakości dźwięku) a jeżeli chcesz zainstalować system chłodzenia na poziomie za 2/ 3 K to lepiej kupić wzmóc za 15k który będzie tak dobrze grał jak Gd i dodatkowo będzie ładniejszy. Tak jak mówił Miłosz to dużo, ciężko, gorąco (z tym solidnie to mam wątpliwości jeżeli ktoś bardzo intensywnie i długo używa urządzenia, nie polecił bym go do studia np).

  1. Sam posiadam już kolejny sprzęt ze stajni Audio-gd, obecnie jest to dac R2R 1 oraz wzmacniacz nfb-1 amp.. Świetne urządzenia, które może swoją urodą nie oczarowują, jak i walorami czysto użytkowymi (np ustawianie filtrów w DAC poprzez zworki wewnątrz obudowy) ale nadrabiają to dźwiękiem.
    Dodatkowo podoba się mi ich podejście do kwestii zasilania i ogólnie konstrukcji urządzeń. Trochę taka stara szkoła… dużo, ciężko, gorąco solidnie 🙂
    Od siebie polecam połączenie ACSS, gdy posiada się kompatybilne sprzęty wtedy ten rodzaj połączenia wygrywa z RCA/XLR.
    Kiedyś na pewno przesiądę się na połączenie master-9 oraz r2r 7

  2. Sprzęty Audio Gd są niezłe ale trzeba uważać na blaknące obudowy , szczególnie fronty ,nie są odporne na UV, unikać światła słonecznego od okna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *