Recenzja ThinkSound MS01

Od zawsze świat dźwięku analitycznego z muzykalnym postrzegałem jako na swój sposób dwa przeciwne sobie w wielu miejscach światy. Z jednej strony precyzyjne „wejście” w słuchany utwór, poznanie jego niuansów, wad, błędów. Z drugiej sprawienie, że słuchana muzyka nie kaleczy swoją niedoskonałością, staje się wygładzona i podana w sposób zwracający uwagę, smaczny i głęboki. Można się spierać, kto po której stronie staje i jak powinien wyglądać słuchawkowy kres poszukiwań, tzw. dźwięk idealny, czy może w ogóle takowe cudo w ogóle istnieje. Zamiast brać jednak udziału w tej wojnie, ThinkSound stara się być producentem nie A i nie B, tylko A + B, zadowolić wszystkich, ale nie w ramach jednego swojego produktu, tylko kilku wyspecjalizowanych. Coś bowiem, co jest dobre we wszystkim, rzadko bywa bardzo dobre w czymś jednym, dlatego o ile poprzednio recenzowaliśmy model „muzyczny”, tak tym razem przyszła pora na wariant studyjny – ThinkSound MS01. Jak to mówią – każdemu według potrzeb.

Tak samo jak w poprzedniej recenzji – zanim przejdę do jakiegokolwiek dalszego opisu chciałbym wyjaśnić kwestię zastosowanej przeze mnie pisowni oraz nazewnictwa. W zasadzie powinno pisać się nazwę tego producenta z małej litery, tj. thinksound, analogicznie też oznaczenie modelu – ms01. Ze względu jednak na większą czytelność tekstu i jasne wyróżnienie nazw własnych w trakcie czytania, zdecydowałem się pisać jego nazwę z wielkich liter dla każdego członu, a także bez spacji. Był to zabieg czysto stylistyczny wynikający tylko i wyłącznie z chęci klarownego sformułowania treści niniejszej recenzji.

Uwaga! Recenzja dotyczy modelu MS01, który różni się od późniejszego modelu MS02 i gra od niego według wielu relacji zdecydowanie lepiej. Słuchawki są w tym momencie już nie do kupienia (stan na 15.05.2018) i uzyskanie takiego dźwięku jaki był opisany w niniejszej recenzji nie jest już możliwe, a przynajmniej w ramach aktualnej dokanałowej oferty ThinkSound. Moim zdaniem producent strzelił sobie takim czymś w stopę, ale taka już jest ta branża i nic na to nie poradzimy.

 

Dane techniczne

Dane techniczne wariantu studyjnego prezentują się następująco:
– pasmo przenoszenia: 18 – 20 000 Hz
– dynamika: 96 dB @ 1 kHz
– impedancja: 16 Ohm
– przetwornik: dynamiczny 8 mm
– złącze: mini jack 3,5 mm
– kabel: wzmacniany kewlarem 1.2 m

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Jeśli ktoś liczył na zupełnie nowy produkt, srodze się na tym modelu ThinkSoundów zawiedzie – żadnych nowości w stosunku do TS02 poza stelażami zausznymi ułatwiającymi prowadzenie kabla i zapobiegającymi jego spadaniu z małżowin podczas aktywnego ruchu – tak najkrócej można opisać konstrukcję i wyposażenie pod kątem tańszego brata. Także w pudełku znajdziemy tak samo jak poprzednio i całkiem standardowo: dodatkowe końcówki o niestety przeciętnej jakości (głównie mała grubość płaszczy tipsów, na szczęście można dokupić sobie do nich zamienniki lub pianki Comply T400), klips do kabla oraz pokrowiec zrobiony z ekologicznego worka na zboże. Jest to więc znów kontynuacja koncepcji „słuchawek dla ekologa”, czym producent nawet nie musi się specjalnie chwalić – robi to za niego już samo pudełko wykonane z jak najbardziej ekologicznych materiałów.

Projekt korpusów, poza innym nieco wykończeniem kanałów dolotowych, jest idealnie tym samym projektem, co TS02. Mamy zatem w rękach ultra-lekkie i bardzo wygodne słuchawki do połowy wykończone drewnem i przypominające tym patentem sporą część modeli GRADO. Z tego względu można powiedzieć, że kupuje się u tego producenta w obu przypadkach wysoką ergonomię użytkowania ze względu na fakt dużej smukłości oraz ściętych ścianek korpusów, a także niestety wszystkie wady związane z tymże projektem, np. kiepskie oznaczenie kanałów L-R czy cieniutkie kabelki wychodzące ze słuchawek i biegnące w kierunku łącznika. Wymaga to większej uwagi od użytkownika, żeby mimo zapewnień o wzmocnieniu przewodu kewlarem nic mu się nie stało. AKG K315 również miały wzmocniony przewód, ale otulina potrafiła bardzo szybko „schodzić” i mimo, że mowa tu o modelu ponad 6-krotnie tańszym i zupełnie innego typu, to problem między nimi teoretycznie istnieje taki sam. Tutaj dopiero naprawdę porządne testy długodystansowe byłyby w stanie odpowiedzieć na tą kwestię, choć jeśli ktoś nie ma problemów natury niekontrolowanych odruchów i szanuje swoje słuchawki, generalnie nie powinno być z ThinkSoundami żadnego problemu.

 

ThinkSound MS01ThinkSound MS01ThinkSound MS01ThinkSound MS01ThinkSound MS01ThinkSound MS01ThinkSound MS01ThinkSound MS01

 

Tak samo, jak przy TS02, zadaję sobie cały czas to samo pytanie i naprawdę chciałbym znać odpowiedź: dlaczego zdecydowano się na tak wręcz tandetne sitka w takich słuchawkach? Dla osób niezaznajomionych z problemem i poprzednią recenzją opiszę w dużym skrócie: sitka przy zakładaniu od ciśnienia powietrza znajdującego się wewnątrz kanału słuchowego wyginają się i wracają na swoje miejsce. Jest to bardzo nieprzyjemne uczucie zwłaszcza dla osób, które muszą jedną bądź obie słuchawki umieścić w kanale głębiej, żeby mieć idealny poziom tak izolacji od otoczenia, jak i tym samym brzmienia. Powoduje to w najlżejszym wypadku dyskomfort, w najgorszym odkształcające się sitko może spowodować piszczenie i tymczasową częściową utratę balansu na jedno ucho. Rozwiązanie jest proste – zrobić tak, jak miało to miejsce w AKG K370 i K390 NC, czyli sitka całkowicie wklęsłe. Przenigdy się nie zdarzyło, aby wyżej opisany problem tych modeli dotyczył, także obawiam się, że w MS01 trzeba będzie pobawić się w identyczną, choć bardzo trywialną i prawdopodobnie skuteczną modyfikację. Szkoda, że w słuchawkach za 500zł są takie mankamenty, ponieważ modelowi za 100zł mniej można było już prędzej tego typu rzeczy wybaczyć. Naturalnie w recenzowanym egzemplarzu takiej modyfikacji absolutnie nie mogłem wprowadzić z oczywistych względów, ale przyznam się, że w przypadku pary ewentualnie zakupionej na własny użytek bardzo szybko bym się na taką czynność zdecydował.

 

Brzmienie

Wariant studyjny to dokładnie taki sposób grania, jaki powinien być w tych słuchawkach od samego początku i ponownie ThinkSound nie okłamuje nas napisem na pudełku – to naprawdę wysoce akuratne słuchawki o bardzo dobrym i wyrównanym całym paśmie, także wszystkie „problemy” zanotowane w zakresie konstrukcyjnym znikają bezpowrotnie, zostaje sama muzyka, sam dźwięk.

Dół nie jest już przesadzony tak, jak miało to miejsce w przypadku TS02. Wrócił dokładnie do takiego stanu, w jakim powinien być. Wciąż potrafi zejść nisko, jeśli istnieje taka potrzeba, ale robi to w sposób o wiele bardziej przewidywalny i kontrolowany. Bas może być delikatny, potrafi być też mocny, wszystko w MS01 zależy od utworu i te słuchawki Wam to pokażą. Nie będą bawiły się w malowanie, w paćkanie farbą na prawo i lewo, jeśli obraz był od początku czarno-biały to nie stanie się w nich magicznie inaczej. Za to właśnie ludzie z kiepską audioteką nie lubią takich słuchawek – bo pokazują im nie tylko słabość utworów, ale też ich samych, że dopuścili do siebie kompresję i błędy na taką odległość, że po odkryciu prawdy pozostaje tylko niesmak, czasami wręcz zaskoczenie. Z drugiej strony MS01 pozwalają może nie odkryć dobrze znane utwory na nowo, co po prostu upewnić się, że znamy w nich naprawdę wszystko.

Średnica zgubiła swój charakterystyczny ciepły posmak, stając się bardziej klarowną dla słuchacza i nieco bardziej detaliczną, z łatwiejszym odczytem. Jednocześnie zwiększyła się jej podatność na charakter źródła, aby nie tworzyć tym samym na nie zbyt dużego narzutu własnego. Oczywiście w tym wypadku słuchawkom o profilu studyjnym nie wypada bawić się w koloryzowanie, ale akurat tego mi w MS01 trochę brakuje, choć muszę zaznaczyć wyraźnie, że jest to tylko i wyłącznie w tym miejscu mój konkretny gust nie mający większego związku z oceną końcową. Jeśli patrzeć na nie przez pryzmat zastosowań, do których zostały stworzone, to jak najbardziej wszystko jest tu w porządku – do monitorowania nadają się bardzo dobrze, ale tak samo jak w przypadku TS01 to nie jest i nie będzie to, co mogą zaoferować np. zbalansowane armatury – to jeszcze nie ten wymiar detaliczności „prosto w twarz”, dzięki czemu do zastosowań odsłuchowych małe ThinkSoundy jak najbardziej nadal się nadają i co wiele osób w nich z pewnością doceni.

Góra zatraciła swój delikatny cień, stając się porządnym i świetnie wyważonym w stosunku do pozostałych zakresów pasmem. Aplikowana jest dokładnie w takiej ilości, w jakiej być powinna, choć wciąż wyczuwalne jest pewne jej oddalenie od słuchacza w celu zachowania bezpieczeństwa i upewnienia się, że nie pojawi się tam nawet najmniejszy sybilant. Żadnych problemów z rozdzielczością, żadnych kwestii jakościowych, zero przesadyzmu, brak wycofania, zamiast tego precyzyjna pozycja w szeregu, akuratność i spora detaliczność. Warunki zatem idealne do dobrego monitorowania i analizy.

Stereofonia zachowała się na identycznym, wysokim poziomie, jak w tańszym i bardziej muzykalnym modelu. Słuchawki grają bardzo poprawnie w tym względzie, z dobrą gradacją planów scenicznych, potrafiąc wyjść poza ramy tego, do czego przyzwyczaiły nas spotykane często sceny w tego typu konstrukcjach. Mamy zatem dobrą kontrolę oraz więcej miejsca we wszystkich kierunkach, niż w konkurencyjnych produktach, a z czym naprawdę bardzo często jest większy bądź mniejszy problem, gdyż producenci sądzą, że puszczenie wszystkiego w jednej osi z wychyleniem tylko lewo-prawo rozwiązuje wszystkie problemy, a ludzie są głusi i więcej im do szczęścia potrzebne nie będzie. TS02 dają tutaj bardzo kompletne i całkowicie zadowalające efekty, także każdy, kto szuka słuchawek dokanałowych o „niedokanałowej” przestrzenności będzie z nich prawdopodobnie bardziej niż zadowolony.

Z tymi słuchawkami spędziłem więcej czasu, niż z TS02 nie bez powodu, ale też nie rozpisywałem się zbyt mocno, gdyż sporo rzeczy jest wspólnych dla obu par – można je uznać generalnie za droższe, ale „poprawione” brzmieniowo TS02 z dodatkowym wyposażeniem, z tym że bardziej prawdziwym byłoby stwierdzenie, że TS02 i MS01 są tą samą konstrukcją z po prostu różnymi zastosowaniami i docelowymi odbiorcami. MS01 są mniej angażujące od swoich muzykalnych, tańszych braci, ale jednocześnie prezentują od nich jeszcze bardziej wyważony i akuratny dźwięk, który mimo braku efektu muzycznego „wow” w dłuższym odsłuchu wywołuje wrażenia naprawdę pozytywne. Ich największą zaletą jest wysoki realizm oraz całościowy balans, dzięki czemu nadają się nie tylko do studia, ale też dla każdego, kto ceni sobie muzyczne doznania ze sporą dozą analizy i kontroli nagrania pod kątem potencjalnych smaczków lub uchybień, włącznie ze mną. MS01 w płynny sposób potrafią do siebie przyzwyczaić już od pierwszych chwil, dzięki czemu nie będą sprzętem inwazyjnym w kontekście już posiadanego, no chyba że nie prezentował on do tej pory tak dobrej jakości dźwięku, jak testowane ThinkSoundy.

 

Zastosowanie

MS01 sprawdzą się wszędzie tam, gdzie potrzebna jest mobilna wierność brzmienia w mikroskopijnym wydaniu i za rozsądne pieniądze. Najlepiej czują się na takim źródle, które podoba się ich posiadaczowi. Jeśli ktoś preferuje gęste granie, to na takim MS01 mu je pokażą bez wkładu własnego. Ale gdy komuś odpowiadają źródełka neutralne, liniowe, analityczne, tutaj również MS01 znajdą drogę do uszu i świadomości swojego nabywcy, oferując bardzo duże odbicie tego, pod co zostały podłączone. Toteż mimo małych wymagań napędowych naprawdę rozsądną decyzją okaże się podpięcie ich po prostu pod coś, co zapewni samo z siebie dobrą jakość dźwięku, albo chociaż zadowalającą.

 

Podsumowanie

Paradoksalnie to nie brzmienie ściąga te słuchawki w dół na ocenie końcowej, a kwestie potencjalnej wytrzymałości konstrukcji, którą odziedziczyły po tańszym bracie. Gdyby MS01 nie były robione „na jedno kopyto”, a zaprezentowałyby kilka cech użytkowych więcej, lub po prostu zostały oparte na zupełnie innym projekcie, to kto wie, czy nie byłoby nawet pierwszego w historii kompletu gwiazdek. Mimo to jednak definitywnie warto wpisać sobie małe ThinkSoundy na listę zakupów, albo przynajmniej sprzętu do wnikliwego przesłuchania. Mają ogromną szansę stać się dobrym kompanem głównie dla osób wymagających od swoich słuchawek kompetentnego, akuratnego i równego grania we wszystkich swoich aspektach, jednocześnie nie chcąc udawać się w kierunku rozwiązań armaturowych i trzymając się wciąż konwencjonalnych przetworników. MS01 to być może właśnie to, czego szukają – wierny i wyważony dźwięk wysokiej jakości w mikroskopijnym wręcz wydaniu, które nie oznacza jednocześnie mikroskopijnej sceny. W swojej cenie ten konkretny produkt ma szansę zdobyć serca fanów precyzji, przestrzeni i detalu na jak najbardziej zdatnym do skonsumowania poziomie. Cienkie kabelki da się przeżyć, a z sitkami można sobie poradzić.

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *