Recenzja Sennheiser MX550

Firmy Sennheiser, którą nazywać będę skrótowo w niniejszej recenzji per „Senn”, nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, a jeśli jakimś cudem trzeba, to najwyższy czas wyjść z dźwiękowego lasu i zobaczyć co się na świecie dzieje. Niemiecki Sennheiser to jeden z najbardziej cenionych producentów słuchawek na świecie, a odbiorcami ich produktów są chociażby stacje radiowe i TV, dźwiękowe ekipy filmowe, największe sceny muzyczne ale także całe rzesze odbiorców prywatnych: od audiofilów po szarych zjadaczy dźwiękowego chleba.

Siłą Senna jest fakt, że firma potrafi dostosować się do różnych potrzeb, zarówno tych topowych, ale też mainstreamowych jak i najniższych, gdzie liczy się cokolwiek co jako tako działa i nie rozsypuje się po tygodniu. Jeśli w całym tym „graniu” można doszukać się jeszcze znamion dźwięku konkurencyjnego na tyle, aby produkt wybijał się, nawet nieznacznie, na tle produktów innych firm, będzie można mówić o nim często i pozytywnie, choć wciąż podlegać będzie on pod kompromisy między ceną a możliwościami. Przedstawicielam i takiego kompromisu są właśnie Sennheisery MX550 – douszne słuchawki za 120zł.

Produkt tej kategorii cenowej powinien charakteryzować się kilkoma cechami:
– być na tyle dobrze wykonanym, aby nie rozsypać się jak już pisałem po tygodniu
– posiadać na tyle dobry dźwięk, aby nie odrzucić od siebie użytkownika jego jakością, ale też aby cena produktu zbytnio nie wyskoczyła do góry
– mieć jakiś „ficzer”, który będzie go wyróżniał na tle konkurencji na polu ergonomii

Sam użytkownik również musi mieć spełnione pewne wymagania, przede wszystkim nie oczekiwać  mimo wszystko zbyt wiele od takich słuchawek, aby się nie rozczarować. To cały czas „tylko” 120zł i dla jednych może jest to „aż” 120, dla mnie i wielu innych osób jest to mimo wszystko nadal „tylko” 120. Subiektywna percepcja skali.

Wracając więc do charakterystyki samego produktu i trzech cech jakie powinien spełniać, mamy jakość wykonania, jakość dźwięku oraz dodatkowe funkcje lub akcesoria. Sprawdźmy zatem jak wypadły MX550, a aby porównanie było bardziej akuratne, pozwolę sobie rzucić do tego całego użytkowego kotła znane już z poprzedniej – i dosyć starej – recenzji AKG K315 za 80zł. Mamy więc dosyć zbliżone do siebie o dziwo produkty, dwie różne szkoły grania i pojedynek dwóch naszych dawnych zaborców: Niemca z Austriakiem.

 

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Senn wypuścił całkiem dobrze wykonany produkt, nie ma tutaj wrażenia „taniochy”, nie ma problemów z materiałami, ostro zakończonych krawędzi czy też niedopasowanych do siebie elementów. U AKG sprawa wygląda nieco gorzej, a największe wątpliwości organoleptyczne budzi kabel i sposób jego łączenia ze słuchawkami. Senn rozwiązał sprawę lepiej i ich słuchawki przez to powinny cechować się większą żywotnością, ale tutaj z kolei sporo gorsze są oznaczenia kanałów – brakuje naprawdę sprawdzającego się w życiu wypustka na lewym kanale stosowanego przez AKG. Czy to oznacza że produkt całkowicie nie ma wad? Nie, a o czym można będzie dowiedzieć się poniżej.

Dodatki i akcesoria
Tak samo jak AKG, MX-y są wyposażone w bardzo przydatny potencjometr, pozwalający na sterowanie dźwiękiem na kablu podczas odsłuchu. Jest to bardzo poręczne rozwiązanie, które znów jest nieco lepiej zrobione niż konkurencja. Przede wszystkim pilocik jest mniejszy a regulacja utrudniona przez większy opór, ale pozwala to na lepszą jednocześnie kontrolę i dozowanie głośności. Nie ma także ryzyka że przypadkowo coś się przesunie i słuchawki gruchną pełną parą po uszach w najmniej oczekiwanym momencie. Zastrzeżenia u Senna można mieć jednak do jakości pilota, który po naciśnięciu suwaka potrafił powodować, że jeden z kanałów grał ciszej. Trzeba było nim poruszyć aby problem zniknął.

Z innych dodatków wygrywa AKG. Austriacy dają bowiem zapinany na zamek pokrowiec na słuchawki, bardzo poręczny i praktyczny. Niemcy dają plastikowy zwijacz kabla, w którym można przechowywać słuchawki. Jest on jednak wykonany średnio i sprawia problemy – o wiele szybciej i pewniej (a już na pewno oszczędzając kabel) pchełki schowa się u AKG aniżeli u Senna. Oczywiście znajdą się mimo wszystko fani takiego rozwiązania, ja jednak ośmielę się je w dużej mierze zanegować, nie podoba mi się i zajmuje zbyt dużo czasu.

 

Brzmienie

Sens słuchawek to w zasadzie ich dźwięk. W tej cenie w zakresie pchełek oczekuje się, że będzie on na tyle barwny i pełny, a jednocześnie przestrzenny, aby móc wykorzystać cechy otwartego słuchania na wolnym powietrzu, przezwyciężając w różnym stopniu dźwięki z otoczenia.

Dźwięk jest oddalony od słuchacza i jeśli ktoś jest przyzwyczajony do sprzętu grającego „w głowie” lub na półmetku nieco ponad osią uszu, będzie musiał się z tym oswoić. Mi niekoniecznie się to spodobało i nie chodzi tu o moje preferencje, choć to również był pewien powód negatywnego wrażenia na tym polu.

Bas jest podkreślony w najniższych jego zakresach, przez co powoduje się wrażenie, że dół stuka a midbasu brakuje. Teoretycznie nie jest to wada, bo podbicie niskich tonów jest na ogół zbawienne w środkach masowego transportu, ponieważ najczęściej nie słychać właśnie tego zakresu tonalnego, ale ubytki w środkowym basie to coś, czego nie mogę uznać za cokolwiek innego niż po prostu mocną wadę. K315 są tu na znacznie lepszej pozycji mimo, że z drugiej strony mają problem z najniższymi zakresami i w przeciwieństwie do MX550 trzeba przy nich posiedzieć nad rozwiązaniem tego problemu (na szczęście rozwiązanie jest i to bardzo proste, więcej przeczytać można na ten temat w ich recenzji TUTAJ).

Środek ma się zauważalnie lepiej i to właśnie wyższym środkiem grają przeważnie MX550. Jest to o tyle ciekawe, że za środkowo grające słuchawki do tej pory w zakresie pchełek uważa się na ogół modele AKG (i nie tylko), ale ciekawostka ta pozwala na jeszcze lepsze zestawienie ze sobą MX-ów z K315.  Środek kontra środek i w każdym przypadku ma on pewien swój urok.

Góra jest eksponowana i dobrze słyszalna, ale dzięki temu MX550 nie są w stanie ukryć zapiaszczenia, które się tam kryje. Częściowe zamulenie i niedostateczna jakość góry to największa, oprócz ubytków w midbasie, wada tych słuchawek moim zdaniem. K315 znów wychodzą na prowadzenie, bo u nich takich problemów z górą nie ma.

Przestrzeń i stereofonia są poprawne, wręcz optymalne i nie mogę się do nich absolutnie przyczepić, a gdybym napisał że mnie osobiście „nie powalają”, zaczynałbym wchodzić w pewną skrajność i chyba zbyt wysokie względem nich oczekiwania, choć pod względem przestrzenności K315 znów są nieco do przodu. Po prostu u Sennheisera jest OK i te elementy są jak najbardziej zbalansowane pod kątem całości dźwięku oferowanego przez MX550.

 

Podsumowanie

Sennheisery to dobrze wykonane i wyposażone słuchawki o dosyć poprawnym dźwięku, jednak moim zdaniem K315, mimo nieco gorszej jakości (ale i niższej ceny) dźwiękowo są bardziej atrakcyjnym wyborem, wybijającym się z tłumu kilkoma aspektami, na które sporo osób na pewno zwróci uwagę. Swego czasu czytałem recenzję MX550 na łamach audio.com.pl i muszę stwierdzić że autor mocno je faworyzuje, a co pokazał mój własny odsłuch i porównanie z dosyć bliskimi im K315 – góra wcale nie jest taka super w MX-ach, przestrzeń jest OK ale nic co by wychodziło poza pewne standardy, zaś słuchawki nie „ dobrze leżą na głowie” tylko co najwyżej w uszach. Jest to też dowód jak łatwo można zwieść czytającego własnym subiektywizmem i zbyt wysokim przekonaniem do produktu, być może wynikającym z ceny, skądinąd jak dla mnie zbyt wysokiej za to co się otrzymuje w zamian. Gdyby grały nieco lepiej, sytuacja byłaby zupełnie inna.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *