Przygoda z NuForce zakończyła się na AF dawno temu i powodem tego była prawdopodobnie zmiana dystrybutora, może też zmiana właścicielstwa marki, która przeszła pod skrzydła uznanego na świecie producenta projektorów: firmy Optoma. Od tamtej pory nie miałem okazji ani razu pochylić się nad nowymi produktami z ich oferty, oscylując jedynie wokół swoich własnych dwóch segmentów (DAC-80 + HAP-100) kupionych sporo czasu temu oraz jednej pary słuchawek (NE700M), która została mi się na zapleczu. Jest mi więc bardzo miło móc wrócić do tego tematu w formie kolejnej recenzji, tym razem ich bezprzewodowych słuchawek BE6i oraz przy okazji porównanie z bardzo podobnie wycenianymi i grającymi w stylu rzeczonych 700-tek BE Sport3.
Dane techniczne
- Przetworniki: 10 mm, dynamiczne
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
- Impedancja: 20 Ohm
- Czułość: 95 dB (+/- 3dB przy 1 kHz)
- Komunikacja: Bluetooth 4.1 + EDR
- Obsługiwane kodeki: HSP 1.2, HFP 1.6, A2DP 1.2, AVRCP 1.4 , APT-X, AAC
- Bateria: akumulator litowo-jonowy 3,7 V / 80 mAh
- Czas pracy na baterii: do 8 godzin
- Zakres działania: do 30 m
- Waga: 19 g
- Wersje kolorystyczne: szara, złota
Zawartość zestawu
W zestawie znajdziemy prócz słuchawek niezłe wyposażenie dodatkowe:
- 5 par tipsów w ramach dwóch serii silikonowych (XS, S, M, L)
- 2 pary piankowych tipsów Comply T500 (M, L)
- 1 para skrzydełek dousznych
- kabel do ładowania (micro USB)
- twarde etui w stylu Westone
- ściągacz do przewodu
- podstawowa instrukcja obsługi i ulotka dot. bezpieczeństwa
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w estetycznym pudełku i dobrym wyposażeniem. Wykonane są nawet nieźle, choć clou tych obserwacji sprowadza się głównie do korpusów. Użyto aluminium, obecnego także i w innych modelach tego producenta na przestrzeni czasu. Czapy z logiem NU są magnetyczne, co pozwala na trzymanie obu słuchawek stricte przy sobie.
Odgiętki wykonano z dwóch typów plastiku: twardszego przy nasadzie oraz miększego przy ujściu kabla. Kontrastują trochę wizualnie z dobrymi odczuciami płynącymi z korpusów, ale na szczęście całość nie sprawia wrażenia jakby miała się za chwilę rozpaść. Wprost przeciwnie – odgiętki są pancerne i bardzo sztywne, po prostu ich kształt jest nieergonomiczny, a sam wygląd być może też nieco dyskusyjny z tego względu.
Pilot o takiej konstrukcji jak w BE6i spotykałem co prawda w znacznie tańszych słuchawkach, ale tym razem mamy do czynienia z jego lepszym jakościowo wydaniem. Nic mi nie trzeszczy i ponownie nie sprawia wrażenia, jakby miało zaraz zostać zmiażdżone w naszych palcach podczas włączania i dalszej obsługi. Dodatkowo ma on certyfikację wodoszczelności IPX5, co może być istotne, gdy będąc na wyjściu załapiemy się na kapryśną pogodę.
Ładowanie słuchawek odbywa się po uchyleniu bocznej zaślepki gumowej, choć warto zastosować od razu dłuższy kabel micro USB niż ten, który dołączony jest do zestawu – ma bowiem raptem tylko 20 cm. Producent podaje maksymalny czas pracy ok. 8 godzin, przy czym w praktyce udawało mi się zmieścić z tej wartości, czasami nieco krócej (7 lub okolice).
Słuchawki standardowo posługują się pakietem sygnałów tonowych zamiast głosowych, informujących nas o stanie pracy słuchawek i parowaniu. Akurat paradoksalnie podczas słuchania muzyki subtelne „beep” jest uważam znacznie mniej inwazyjne dla słuchacza, niż gdyby lektor miał powiedzieć mi o niskim poziomie baterii wyciszając muzykę podczas tej czynności. Możliwe jest natomiast włączenie lektora za pomocą jednoczesnego wciśnięcia kombinacji klawiszy środkowego oraz „+” przez 2 sekundy. Wtedy też do dyspozycji oddana zostanie nam opcja sprawdzenia stanu baterii poprzez jednoczesne wciśnięcie wszystkich trzech przycisków na pilocie. Powrót do sygnałów tonowych robimy identycznie jak przy aktywacji lektora, z tym że tym razem przytrzymać należy klawisz „-”. Bardzo fajna sprawa, która jeszcze dodatkowo wpływa na zdolność dopasowania się do słuchawek użytkownika. Co innego, że nie doszukałem się tego w instrukcjach dołączonych do zestawu, a podpatrzyłem z filmu promocyjnego producenta.
Kabel można pochwalić z kolei za swoją grubość. Jest pod tym względem lepiej niż przy modelach Sport3 i Byron BT, choć też może mieć to swoje konsekwencje przy użytkowaniu ich jako OTE. Niemniej grube kable w granicach rozsądku to zawsze dobra wróżba co do jakości czy wytrzymałości, choć też nie zawsze tak jest.
Jak więc widać z wykonaniem naprawdę nie jest źle jako tako i tu wydaje mi się, że NuForce odrobił lekcje od czasu serii NE.
Wygoda i aplikacyjność
Z wygodą tych słuchawek mamy natomiast (przynajmniej na początku) test naszej cierpliwości i zrozumienia. Konieczność okazywania obu wymienionych cech z naszej strony jest o tyle ważna, im dogłębniej obserwowany będzie sposób jak wszystkie rzeczy łączą się jedne z drugimi w efekt domina.
Przede wszystkim BE6i są bezapelacyjnie dużymi słuchawkami – jak na dokanałówki ich gabaryty to spokojnie klasa Brainwavz BLU-200, jeśli nie wyżej. Korpusy są większe i masywniejsze (prawie 20 g) od wielu konwencjonalnych słuchawek, jak również od o połowę niemal tańszych Byronów BT. Choć też z drugiej strony chyba nic nie jest w stanie równać się z Brainwavz R3, które to były prawdziwym manifestem wagi i nieporęczności. Prawdopodobnie bierze się to z faktu obecności powiększonych ogniw, przekładających się na deklarowany przez producenta czas pracy wynoszący wspomniane 8 godzin (najczęściej standardem są skromne 4 godziny), więc możemy się tu kompromisowo zgodzić na taki stan rzeczy.
Z niewiadomego powodu jednak producent zdecydował się na jak pisałem „zbyt solidne” potraktowanie odgiętek wychodzących ze słuchawek kabli. Duże i kanciaste rzutują na wygodę, jeśli kolidują z wnętrzem naszych małżowin. W moim przypadku tak właśnie było, ale tylko na prawym uchu, jako że z reguły kanały słuchowe oraz uszy nie są u ludzi co do zasady symetryczne.
Ponieważ wcześniej opisywane korpusy są o takich a nie innych gabarytach, słuchawki aplikować powinniśmy w teorii nieco głębiej, ale na drodze mogą stanąć nam… wymienione przed chwilą odgiętki. Rozwiązaniem powinno być zatem przejście w tryb OTE, a więc puszczenie kabla za uszami i z odgiętkami skierowanymi ku górze. Tu zaś na przeszkodzie może stanąć kabel typu flat-wire, który choć in plus na solidność, jest grubszy (prawdopodobnie dodatkowe ścieżki od zasilania idące do obu ogniw w korpusach) niż ponownie w przytaczanych tu już Byronach. A z racji większej przez to sztywności, lubi wyskakiwać poza małżowiny. Jeśli do tego doliczymy skierowanie mikrofonu w nasz kark, a nie w kierunku ust, a co jest zawsze obecne w tego typu słuchawkach gdy zakładamy je jako OTE, okazuje się, że rozwiązanie to jest bardziej przydatne w sytuacjach stacjonarnych, aniżeli outdoorowych. To też może skłonić użytkownika paradoksalnie do powrotu do punktu wyjścia, a więc klasycznego noszenia z kablem skierowanym w dół. Także tak jak mówiłem – efekt domina.
Dlatego też powinniśmy skupić się na tipsach. W pewnym zakresie to również na nich spoczywa trochę ciężaru za opisane wyżej właściwości ergonomiczne. Te dołączone do zestawu to – prócz zwykłych końcówek silikonowych, które spokojnie możemy pominąć – przede wszystkim takie, jakie znajdziemy również u Brainwavz, praktycznie w niezmienionej formie. Są bardzo solidne i żywotne, ale ich tulejka jest dopasowana idealnie na głębokość do trzpienia nasadowego słuchawek. Zastosowanie tipsów o dłuższej tulejce potrafi skutecznie obniżyć opisane przeze mnie „ryzyko kolizyjne”, jednocześnie poprawić izolację i tym samym zwiększyć moc zakresu basowego.
Najlepsze efekty w tym względzie udało mi się uzyskać na dwóch alternatywnych zestawach tipsów:
RHA – z wyglądu identyczne co te dołączane do NU, jednakże mają jedną zasadniczą różnicę: dłuższe tulejki. Oferując te same właściwości akustyczne, są w stanie minimalnie zwiększyć dystans korpusów od małżowin (przynajmniej o 1 mm, który już coś daje). Bardzo sensowna alternatywa, którą polecam właśnie z racji faktu, że poprawia tylko i wyłącznie komfort i nie zmienia nic więcej (risk-free upgrade).
Aune – tipsy stożkowe z małym otworem pochodzące z wyposażenia prototypowych E1 zaoferowały większą wygodę w ramach samego użytkowania i aplikacji, jak również nieco większą izolację i tym samym więcej basu. Troszkę odbyło się to kosztem sceny. O ile nie wiadomo czy sprzęt w ogóle pojawi się na rynku i tym bardziej jego akcesoria, są to raczej dosyć typowe końcówki silikonowe, więc dosztukowanie podobnych nie powinno być aż tak wielkim wyzwaniem.
Dosyć sensowne brzmieniowo były także Brainwavz Bi-Flange, ale tipsy te troszeczkę mnie uwierają na prawym kanale, jak również lubią zostawać w nich podczas szybkiego wyjmowania (duży otwór na tulejkę). Nie wiem również czy i gdzie można dostać je jako akcesorium.
Proszę mieć w tym miejscu na względzie fakt, że uwarunkowania anatomiczne to zawsze mniejsza bądź większa loteria i nie sposób jest przewidzieć, czy dana para będzie na pewno nie/wygodna. BE6i plasują się mniej więcej pośrodku tego ryzyka i w moim przypadku akurat da się z nimi popracować tak, aby wygodnymi się stały, ale wymagało to ode mnie podejścia do nich na spokojnie.
Ostatecznie mogę stwierdzić, że choć NU od startu nie pokochały się bezwarunkowo z moimi kanałami tak, jak np. Byrony BT, które po prostu wyciąga się, wkłada i jedzie z tematem, na całe szczęście kolejne problemy udawało się rozwiązać w miarę sukcesywnie i słuchawki nie tylko należycie przetestować, ale potem używać już bez żadnych specjalnych ekscesów i z przyjemnością. W moim przypadku receptą na to okazało się dokładne przeanalizowanie istoty problemu i zastosowanie tipsów RHA. Na takowych już do samego końca słuchawki bez przeszkód mogłem sobie przetestować. Aplikacyjność wzrosła bardzo mocno (słuchawki zaaplikować można w 2-3 sekundy), wpływ tipsów na dźwięk okazał się żaden, a z racji większego dystansu problemy z odgiętkami również zniknęły.
Izolacja od otoczenia
Anatomia rzutuje na izolację, niemal zawsze w prostej linii. W moim przypadku poziom izolowania BE6i jest na tym, jaki prezentują dobre słuchawki zamknięte. Obserwacja ta oparta jest o szybkie porównanie np. z K270 Playback, które osobiście uważam za dobrze to czyniące słuchawki, aczkolwiek w ramach modeli zamkniętych. Jednocześnie są najbardziej izolującym modelem w ramach mojej kolekcji, w której dominują wszelkiej maści warianty otwarte lub półotwarte (preferencje).
Sęk w tym, że od słuchawek dokanałowych z reguły wymagamy więcej, toteż poziom ten staje się dla nich punktem wyjściowym, domyślnym. BE6i pod względem izolacji nie ustępują chyba tylko SHE3700 lub np. różnym słuchawkom wyposażonym konkretnie w pianki Comply z serii S. Pozostałe modele jakich użyłem w teście posiadały ją na wyższym poziomie. Tylko pod tym jednym kątem patrząc, między kosztującymi praktycznie tyle samo BE Sport3 a BE6i różnica w izolacji jest wysoka i na jednoznaczną korzyść Sport’ów.
Paradoksalnie ma to jednak swoją nieoczekiwaną zaletę: mniejsze ciśnienie. I chodzi mi nie tylko o te akustyczne wewnątrz kanału słuchowego, które służy naszej zdrowotności gdy jest najniższe, ale też o te wywierane na samą membranę. Nacisk aplikacyjny to zjawisko nie tylko trapiące słuchawki dokanałowe, ale też i niektóre modele pełnowymiarowe (Audeze), objawiające się niemożnością gwałtownego wyrównania ciśnienia, jakie powstaje przy nakładaniu bądź umieszczaniu słuchawek w kanale słuchowym. Duża część nacisku kieruje się wtedy w membranę, powodując jej ekstremalne wychylenie, często poza specyfikację przetwornika, a nawet fizyczne odkształcenia i uszkodzenie zawieszenia. To np. dlatego niektóre modele mają dziurki na tulejkach – właśnie po to, aby część powietrza mogła tamtędy ujść. Na tego typu awarie bardzo często umierały dokanałowe modele AKG i to też jest powodem, dla którego żadne z ich słuchawek do dziś się w moim posiadaniu nie zachowały, a ja sam nie planuję stawać się już ich właścicielem ponownie (nawet flagowych K3003).
Jest jeszcze jedna rzecz wynikająca z mniejszej izolacji, a którą traktuję jako bardzo mocny atut: minimalny efekt mikrofonowy występujący podczas aktywności fizycznych z BE6i. NuForce okazały się jednymi z nielicznych słuchawek dokanałowych BT (poza BTS50), które zapamiętałem przez brak głuchego odbicia kroków podczas spaceru czy biegu. Co prawda można liczyć tu także iSine 20, ale to trochę „inna” że tak powiem konstrukcja.
Przygotowanie do odsłuchów
Słuchawki standardowo poddawane są 48h wygrzewaniu, choć tutaj miałem wrażenie, że bardzo szybko doszły do siebie. Więcej rzeczy wynikało bardziej z nauczenia się ich zakładania i doboru tipsów.
W ramach modeli bezprzewodowych BE6i konfrontowane były podczas recenzji z:
- Beyerdynamic Byron BT
- NuForce BE Sport3
A także z modelami przewodowymi:
- Aune E1
- NuForce NE700M
- RHA T20
Kontrola jasności i barwy była wykonywana na integrze Burson Conductor V2+ oraz dwóch pomocniczych parach słuchawek pełnowymiarowych:
Źródłami bezprzewodowymi podczas testu były natomiast:
- Asus BT400
- LG G4c
- Shanling M1
- Shanling M2s
Jakość dźwięku
Słuchawki od startu zaskakują bardzo ciekawym strojeniem, które ma w sobie wiele przymiotników z K270, ale chyba przede wszystkim ze znanych i cenionych Audio-Technik ATH-MSR7. Oczywiście nie znaczy to że brzmienie jest identyczne tak tonalnie, jak i klasowo. Jest jednak wyczuwalny między nimi wspólny kierunek: szybkie i dokładne granie z dobrą sceną, nieprzesadzonym basem oraz lekką tendencją do jasności.
Bas
Tak jak wyżej: nieprzesadzony, całkiem równy i potrafiący zejść stosunkowo nisko, aczkolwiek nie aż tak nisko i z tak wielkim pomrukiem, jak większość słuchawek dokanałowych. Zaliczają się do tego grona również Sport3 oraz NE700 z oferty tego samego producenta. Stylem przypomina mi bardzo mocno mieszankę MSR7, ale z ilością podpatrzoną w K270. Surowy wykres wskazuje na mniejszą ilość niż jest go w rzeczywistości, ale uwzględnić należy tu zależność od samego sposobu aplikacji i pasowania do indywidualnego kanału słuchowego, które trudno jest zasymulować w warunkach – że tak powiem – laboratoryjnych.
Dowodem na to niech będzie chociażby fakt, że uchodzące za pozbawione basu Etymotici mają go również słyszalnie mniej od BE6i, choć na wykresach lubią wychodzić bardzo podobnie. Dzięki temu NuForce są w stanie z reguły trzymać się zdrowego dystansu między nadmiarem a ubytkiem basu, oferując w zamian szybkość i precyzję. Zupełnie tak, jakby były właśnie w tym celu projektowane. Parafrazując więc z Hamleta: w tym szaleństwie naprawdę jest metoda.
Średnica
Zawieszona w optymalnym punkcie między maksymalną intymnością a pojemnością w ramach głębi. Nie dość, że niczego większego jej nie brakuje z perspektywy obiektywnej, to jeszcze lubi wykazywać tendencję do lekkiego przybliżania wokalizy i notorycznie zwracać śpiewających wektorem wprost ku nam. Pomaga to w budowaniu wrażenia eufonii i intymności, że słuchawki grają specjalnie dla nas, a nie grają bo muszą. Choć E1 pełniej i jeszcze bliżej folgowały sobie z wokalizą, BE6i trzymały się wciąż w rozsądnych ramach dźwiękowych na tym etapie.
Góra
Tu bardzo wyraźnie czuć styl MSR7, a więc bardzo świeżo, dosyć równo i z tendencjami do pewnych nacisków, np. w rejonie 5-5,5 kHz. Nie widać tego aż tak mocno na wykresie, ale właśnie tam lokuje się największa wyrazistość i energia. Ze wszystkich słuchawek dokanałowych, jakie posiadałem w momencie testowania, BE6i wydawały się modelem rozsądnie jasnym i nie przejawiającym tendencji do bycia przejaskrawionym.
Sopran był przyjemniejszy od tego, który płynął z Byronów BT, do tego przy wtórującej tu bardzo dobrze uchwyconej barwie oraz należytej jakości. Gdyby nie te dwa elementy, byłby to poziom rzeczonych Byronów, które przy niemalże dwukrotnie niższej cenie prezentują słyszalne ubytki w ramach obu tych kwestii. M.in. to właśnie z faktu jaśniejszej i bardziej napowietrzonej góry płyną pozytywne wrażenia sceniczne. Również Etymotici HF2 były bardziej surowe od BE6i, gdzie często funkcjonują u mnie w testach jako swego rodzaju „bezpiecznik sopranowy”, którego poziomu nie należy przekraczać.
Scena
Jest bardzo kompetentnie rysowana. Trochę eliptycznie z racji wspominanego wcześniej optymalnego punktu średnicowego, ale z bardzo dobrą szerokością oraz rozplanowaniem źródeł pozornych w przestrzeni. Czuć powietrze, nie ma wrażenia skomasowanego dźwięku, także jest to bardzo mocny punkt programu i duży atut, obok którego nie można przejść obojętnie.
Oczywiście nie oczekiwać należy efektów takich, jakimi szczyciły się iSine 20, ale przyznam że jak na zamknięte dokanałówki ich poziom sceniczny okazał się bardzo miłą niespodzianką i czymś więcej niż zupełnie adekwatnym do tej konkretnej półki cenowej, zwłaszcza że mówimy o sprzęt wireless, a nie na konwencjonalnym kablu.
Ogólne wrażenia
Słuchawki od startu zaskoczyły mnie tym, że nie otrzymałem kolejnego przebasowanego brzmienia, z którego praktycznie zawsze słynęły dokanałowe NU i które jest tak mocno lansowane przez wielu producentów, jakby świata poza basem nie było. Rozumiem że chęć kompensowania hałasu z otoczenia w trybie pasywnym jest rzeczą, na którą należy zwracać uwagę, ale zapomina się w tym wszystkim o ludziach takich, jak ja – którzy chcą sobie po prostu posłuchać muzyki.
I tu okazuje się, że słuchawkom bliżej do lżejszych doków o większej analizie, aniżeli typowym basotłukom z kilogramem melasy na sobie. Gdybym miał szukać porównania do modeli pełnowymiarowych, bardzo przypominają mi K270 Playback, ale z sopranem bardziej w stylu np. DT880. Nie tyle przy tym na ilość, co na sposób strojenia: dużą równość i nacisk równomierny na wrażenie świeżości, szybkości jak i jasności. Może właściwszym będzie w ogóle porzucić oba te przykłady i wskazać coś innego: ATH-MSR7. Świetne moim zdaniem słuchawki zamknięte o dużej przenośności, które do dziś polecam fanom tego typu konstrukcji. BE6i również i je mi na myśl przywodzą, jako że strojenie jest bardzo analogiczne. Tam również był dodatkowy zastrzyk świeżości i sceny połączony ze stosunkowo neutralną średnicą oraz szybkim basem o wysoce rozsądnym natężeniu.
Oczywiście można mieć automatycznie wątpliwości natury podatności na sybilanty, ale na całe szczęście brakuje im do poziomu K812 czy niesławnej nadwyżki 6 kHz w HD800. Nie jest to też do końca Etymotic. W wielu utworach słuchawki wprawiają natomiast w zdumienie mieszanką responsywności z jednoczesną odpowiedzialnością, aby dolać i nie przelać. Błyszczą też ponadprzeciętną scenicznością, objawiającą się w dobrym wychyleniu na boki oraz bardzo prawidłowym ułożeniem źródeł pozornych na scenie. A ponieważ nie zapominają o wokalizie, pracują sumarycznie na uczucie wysokiej eufonii tylko i wyłącznie płynącej z tych atutów.
Dla kogo BE6i?
Sam osobiście łapałem się najczęściej na tym, że słuchawek tych używałem jako dokanałowego substytutu pełnowymiarowych modeli zamkniętych w sytuacji, gdy nie chciałem ani ogólnie plątać się z kablem, ani sięgać po K270 Playback (w cyklu dłuższych odsłuchów moje uszy nie lubią się z wnętrzem ich muszli), ani też wyciągać wygodniejszych od nich, ale też pamiętających czasy dźwiękowych faraonów K340.
Przede wszystkim wskazywałbym je osobom, które mają problemy akceptacją ciśnienia wewnątrzkanałowego lub są wrażliwe na opisywany wcześniej efekt mikrofonowy. BE6i mogą okazać się dla nich najzdrowsze i powodujące najmniejsze ryzyko wystąpienia migreny lub infekcji kanałów słuchowych. To anatomicznie, a dźwiękowo: zakochanych w brzmieniu w stylu MSR7 i szukających czegoś w tym właśnie kierunku, ale bardziej dyskretnie, bezprzewodowo, z wciąż naciskiem na świetną czytelność i scenę.
W zakresie zastosowań moim zdaniem najlepiej sprawdzają się w dobrych jakościowo realizacjach mających wysoką dynamikę, minimalny loudness oraz brak sztucznie podbitej góry. Świetnie sprawdzają się w elektroakustyce, akustyce, klasyce, jazzie, ambiencie czy folku. W pozostałych gatunkach natomiast (rock alternatywny, groove metal) jeśli wedle powyższych obostrzeń wystąpi np. fatalnie zrealizowany sopran, słuchawki po prostu nie będą korygowały takiego stanu rzeczy. To samo tyczy się mocniejszej elektroniki.
BE6i nie będą pasowały natomiast użytkownikom szukającym jak najbardziej dyskretnych słuchawek, mocnego basu, czy też wysokiej izolacji od otoczenia. NuForce nie nadają się też na sprzęt zdatny do użytkowania w środkach masowego transportu właśnie z tego ostatniego powodu. Tak samo nie użyłbym ich w samochodzie i preferował na ich tle praktyczniejsze oraz mniejsze Byrony BT i to tylko z dwóch tych powodów, bo to właśnie one zyskują wtedy na znaczeniu. Adresując wszystkie te uwagi, być może warto w takiej sytuacji zainteresować się znajdującymi tuż obok w cenniku BE Sport3. A właśnie, skoro o nich mowa…
Porównanie BE6i vs BE Sport3
Ta trochę bratobójcza walka wynika z faktu, że słuchawki dzieli w zakresie ceny rynkowej niewiele, żeby miejscami nie powiedzieć – nic. Różnica jest na poziomie średnio 50 złotych, także potencjalny użytkownik może zastanawiać się nad wyborem między jednym a drugim. Moim zdaniem nie musi – obie pary to totalne przeciwieństwa. Naprawdę totalne.
Wykonanie
Sport3 są lżejsze i bardziej ergonomiczne. Kabel typu flat-wire na wzór Byronów BT, bardzo dobry wodoszczelny pilot, komunikaty oznajmiane lektorem, lepiej wyprofilowane odgiętki oraz tulejki wyprowadzone poza obrys korpusu. Organoleptyczne wrażenia mam więc lepsze przy Sportach. BE6i mają natomiast w pełni metalowe korpusy, grubszy kabel, dłuższy czas pracy na baterii, ale za to gorsze odgiętki i niższej jakości pilot oraz komunikaty tonowe. BE6i sprawiają po prostu wrażenie słuchawek bardziej stacjonarnych, jeśli mogę się tak wyrazić o przenośnych dokanałówkach.
Wygoda, aplikacyjność
Pod względem wygody jako takiej, bardziej skłaniam się mimo wszystko w stronę BE6i. Bo i choć Sport3 są lepiej wyprofilowane pod uszy, to jednak na dłuższą metę mniejsze ciśnienie wewnątrzkanałowe 6i premiuje dłuższe, spokojne odsłuchy bez uczucia dyskomfortu, pieczenia, uwierania itd. Ma to znaczenie zwłaszcza w porze letniej. Niemniej Sport3 zachowują się jak normalne dobre dokanałówki i pod tym względem sprawdzają się wszędzie tam, gdzie BE6i nie mogą. Jakikolwiek hałas może nam z BE6i psuć rozrywkę, natomiast przy Sport3 nie ma w ogóle takiej możliwości.
Izolacja
Sport3 wygrywają o spory margines. Znacznie lepsza izolacja od otoczenia, bardzo dobre tłumienie większości częstotliwości, możliwość głębokiej aplikacji. Pod tym względem deklasują sporo innych słuchawek na rynku. BE6i natomiast przepuszczają trochę dźwięku, bardziej jak pisałem plasując się na pułapie dobrych pełnowymiarowych słuchawek zamkniętych, a nie typowych dokanałówek.
Brzmienie
Zupełna odwrotność jak pisałem. BE6i kładą duży nacisk na scenę i równość, ale też z tendencją do jasności, lekkości. Sport3 natomiast zaskakują ogromnymi analogiami NE700M. Masywny bas, wyraźnie mocniejszy od szóstek, a także tonalność ogólnie spadkowa, strojona na ciepłobasowy krój z wciąż dobrą sceną. To dokładnie powtórka z przygody z 700-tkami i nawet nie zdziwiłbym się, gdyby w Sportach był ten sam lub podobny im przetwornik. Rozpisując cechy brzmieniowe na poszczególne aspekty:
Bas – w BE6i wyraźnie lżejszy, szybszy, dokładniejszy, serwujący uderzenia w sposób (zaryzykuję to stwierdzenie) „audiofilski” aniżeli „młodzieżowy”. Sport3 to z kolei powrót do NE700 i czerpanie z tej serii garściami. Bas mocny, pełny, wiejący grozą i potęgą łączącą się z ponadprzeciętnym zejściem, ale bez efektów rezonansowych.
Średnica – w BE6i bardziej zwiewna, transparentna, zaś w Sport3 nasycona, muzykalna i dociążona. „Ze smakiem” bym powiedział.
Góra – w obu modelach o bardzo sobie zbliżonej i wysokiej jakości, a różniąca się tylko natężeniem. BE6i są jaśniejsze, bardziej surowe, ale dające przez to wrażenie większej świeżości i swobody. Sport3 są natomiast ciemniejsze, przyjemniejsze, wygładzone i potulne.
Scena – w BE6i dominuje wrażenie wolności i otwartości, łączące się częściowo z przeciętną izolacją. Sport3 są bardziej zamknięte, ale tam sceniczne właściwości w dużej mierze kserują się z serii NE700 i tak samo również są podatne na equalizację.
Jeśli więc ktoś szukałby alternatywy lub odpowiednika dla nieprodukowanych już NE700, chyba właśnie się udało. Założenie po Sport3 (czy też po NE700) BE6i skutkuje automatycznym zastrzykiem jasności, szybkości, dokładności i lekkości. Płynne przechodzenie między jedną a drugą parą z racji dużego kontrastu może więc nie być do końca możliwe i będzie konieczny krótki okres adaptacyjny, aby słuch przyzwyczaił się do nowej sygnatury.
Podsumowanie
BE6i to pakiet samych niespodzianek. Spodziewałem się dostać bardzo basowe brzmienie w stylu NE700, a tymczasem taka rola przypadła modelowi BE Sport3. W BE6i natomiast NuForce zafundował mi bardzo ciekawą tonalność.
Wykonanie i wyposażenie są na wysokim poziomie, zwłaszcza to ostatnie. Jakość samych korpusów, tipsy, gruby kabel sygnałowy, sitka. Jedynie odgiętki i pilot wydają się prostsze niż powinny.
Brzmieniowo jest naprawdę bardzo dobrze. Słuchawki dokanałowe i do tego bezprzewodowe, które próbują zagrać jak ATH-MSR7 to faktycznie coś, co zwraca na siebie uwagę, gdy priorytetem staje się elementarna jakość dźwięku i równość prezentacji oraz walory sceniczne. Życzyć można sobie trochę więcej basu.
Możliwości są spore, głównie przez aż 8 godzin pracy na baterii. Ergonomia natomiast to zbiór aspektów warunkowych, których nie sposób jest mi przewidzieć względem użytkownika końcowego (chociażby anatomia), ale dla mnie osobiście i zwłaszcza po wymianie tipsów na bardziej dystansujące ostatecznie miały mało przywar. Największą i w zasadzie stałą uwagą będzie jedynie przeciętna izolacja. Zaletą zaś, prócz czasu pracy, chociażby niskie ciśnienie wewnątrz kanałów słuchowych jako ponownie skutek uboczny takiej a nie innej izolacji.
Opłacalność oceniam wysoko. Trudno jak pisałem o tak grające słuchawki i to jeszcze w formule wireless, w której jest o takie konstrukcje w ogóle bardzo ciężko. BE6i natomiast są świetnym bezkablowym substytutem zwykłych słuchawek zamkniętych i w tej roli sprawdzały mi się naprawdę wybornie, choć nie będzie to łatwy kompan w głośniejszym środowisku.
Ostatecznie Optoma NuForce BE6i bardzo mi się spodobały i to nie tylko brzmieniem, ale na swój sposób zdolnością do przekucia własnych wad w zalety, które niespodziewanie wypłynęły przy domowych, długich odsłuchach. Mimo więc średniego sprawdzania się na mieście, ze względu na całkiem spory potencjał ogólny warto wpisać je sobie na listę sprzętu do odsłuchu w ramach tych faktycznie ciekawszych i łatwo dostępnych na naszym rynku pozycji bezprzewodowych, które nie wymiotują basem na prawo i lewo, a oferują szybsze i dokładniejsze brzmienie znane z innych, cenionych w wielu kręgach modeli słuchawek.
Na dzień pisania recenzji słuchawki są zdatne do nabycia w cenie średnio ok. 500-550 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- całkiem solidna konstrukcja rokująca dobrą wytrzymałość
- sowicie wyposażone w dodatkowe akcesoria i tipsy
- aż 8 godzin pracy
- wsparcie dla aptX
- wodoszczelny pilot
- możliwość wyboru między sygnałami tonowymi a lektorem
- zadziwiająco równe, dokładne i szybkie brzmienie w stylu ATH-MSR7
- naprawdę dobra scena z dużym uczuciem napowietrzenia
- wysoka ogólna jakość oraz klasowość dźwięku jak na tą cenę
Wady:
- wymagają cierpliwego dogadania się w kwestiach ergonomicznych i aplikacyjnych (zalecam zabawę z tipsami)
- „tanio” wyglądające odgiętki i pilot
- izolacja od otoczenia na poziomie co najwyżej domowych, pełnowymiarowych słuchawek zamkniętych
- bas mógłby być z trochę lepszym zejściem
- „niejawne” dodatkowe funkcje wbudowane w słuchawki
- krótki kabel micro USB
Serdeczne podziękowania dla firmy Optoma, właściciela marki NuForce, za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Witam serdecznie.
Od kiedy poznałem pański blog zawsze przy zakupie słuchawek lub innego sprzętu kieruję się zamieszczonymi tu recenzjami. I powiem szczerze jeszcze nigdy zakupionym sprzętem się nie zawiodłem (m. in. NuForce NE-700X czy rewelacyjne AKG K550). Wspomniane słuchawki NuForce NE-700X miałem nawet dwukrotnie i ich brzmienie niesamowicie mi odpowiadało. Również wygoda w użytkowaniu była jak najbardziej ok. Miały one jednak jedną wadę, o której i Pan wspominał – niska trwałość (kabel, sitko-filtry) i przy mojej bezlitosnej eksploatacji żadna para nie wytrwała nawet roku. Mimo wszystko pewnie skusiłbym się na nie po raz trzeci, ale niestety nie ma ich już w sprzedaży.
Opisywane w powyższym artykule słuchawki prezentują się ciekawie, ale zdecydowanie bardziej interesują mnie przewodowe. W związku z tym mam do Pana pytanie – czy jest jakaś szansa na zrecenzowanie przez pana w najbliższym czasie obecnie dostępnych modeli słuchawek NuForce: NE 750M, NE 800M?
Zainteresowały mnie jeszcze słuchawki firmy RHA, ale obawiam się trochę wpływu stożkowatego kształtu korpusów na ich trzymanie się kanałach słuchowych w różnych sytuacjach.
Pozdrawiam.
Witam również Panie Arturze,
Miło słyszeć. Jeśli podobało się Panu brzmienie 700-tek, z bezprzewodowych modeli ich poniekąd kontynuację znajdzie Pan w BE Sport3. Z przewodowych 750/800 nie jestem pewien czy mogą do końca służyć za ich kontynuację, ale co do testów – na tą chwilę przyznam nie mam takich planów, a moce przerobowe mam zarezerwowane przynajmniej na miesiąc wprzód z racji sporej ilości głośników i kilku dodatkowych tematów recenzyjnych. Przestrzegę jednak, że trochę doszło do mnie informacji o ich nie mniejszej awaryjności co przy serii 700X/M. Może się więc okazać, że Sporty będą ciekawszym mimo wszystko rozwiązaniem z perspektywy żywotności.
Z RHA testowałem wszystkie dostępne modele. Jeśli szuka Pan podobnego brzmienia co 700-tki i też z mocnym basem, najbliżej będzie w posiadanych przeze mnie T20, ale to już większy koszt. Na pewno jednak nie będą to recenzowane BE6i, tu mogę zaręczyć. Natomiast dla mnie osobiście referencją są w tych przedziałach cenowych Aune E1 (600 zł), które lada moment mają wejść do sprzedaży. Być może właśnie ten kierunek warto będzie obrać.
Pozdrawiam.
No właśnie, ta awaryjność słuchawek NuForce to jest kłopot. Miałem nadzieję, że w nowszych modelach coś się poprawiło pod tym względem.
Dziękuję za podpowiedzi. Myślę, że ze szczególną uwagą przyjrzę się polecanym słuchawkom Aune E1.
Pozdrawiam.
Witam,
Jako że słuchawki te są w mniej więcej takiej samej cenie (cena za którą mogę kupić BE6i to 60£, czyli niecałe 300zł) i chciałbym zapytać jak wypada dźwięk i opłacalność tych słuchawek przy Byronach BT.
Pozdrawiam.
Witam,
Brzmieniowo są to trochę inne bajki. Byrony mają więcej basu, bardziej grają na planie V, trochę mniejsza scena i bardziej nosowa góra. Osobiście bardziej preferuję wyższe klasowo NU, ale podkreślam – osobiście. Ergonomicznie Byrony stoją wyżej, jako że są mniejsze, lepiej izolują i nie mają tak grubego kabla.
a jak z jakoscia kiedy uzywa sie AAC lub AptX ?
czy jest to duuuza roznica ?
takie teoretyczne pytanie wtedy, jaki jest sens kupowanie drogich bezprzewodowych sluchawek, jesli nie maja AAC/AptX ? sa przeciez one wtedy z natury znacznie gorsze (od np. 2 krotnie tanszych ale z lepsza transmisja)
Nie powiedziałbym żeby różnica była duuuża. Samo zastosowanie kodeka aptX nie jest gwarantem super jakości, ponieważ wszystko zawsze rozbijać się będzie jeszcze o jakość/klasę samych przetworników i elektroniki. Przykładowo takim RHA MA650/750 Wireless nic nie pomoże, ponieważ zawodzą oba te elementy.
Faktycznie dźwięk jest super, dzięki za recenzję. Chciałem coś z normalnym basem i sceną i mam. Do szału mnie potrafią doprowadzić niektóre basowe potwory albo słuchawki grające wąsko jakby dźwięk siedział w głowie. Tutaj tego na szczęście nie ma, jest super.