Marki FiiO chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Swego czasu była to marka absolutnie pionierska jeśli chodzi o mały, poręczny i tani sprzęt audio. Sam również byłem zadowolonym użytkownikiem E10, E07K, E09K… bardzo fajne czasy gdy człowiek mocno doceniał połączenie użytkowania stacjonarnego z przenośnym. Można wręcz rzec, że to właśnie FiiO spowodowało, że tak wiele osób zaczęło interesować się nieco lepszym audio z komputera, telefonu czy tabletu, a także odkryło, że nie musi to być sprzęt drogi lub przesadnie drogi. 400-700 zł i mamy sensowny system audio mieszczący się w kieszeni kurtki. Czasy te dawno minęły, a rynek zalała od tamtej pory fala naśladowców, mniej lub bardziej markowych, mniej lub bardziej autorskich. FiiO jednak pozostało na stanowisku i otworzyło nowe fronty walki o nasze portfele, bo na polu słuchawkowym-dokanałowym. A przedstawicielem obecnego rzutu produktów tegoż producenta są opisywane w niniejszej recenzji FiiO FH9.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką FiiO za pośrednictwem sklepu Audiomagic z Warszawy, który podesłał niniejszy sprzęt do testów.
Dane techniczne
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 40 kHz
- Impedancja: 18 Ohm
- Maksymalna moc wejściowa: 100 mW
- Przetworniki: 1 dynamiczny + 6 zbalansowanych armaturowych Knowles
- Czułość: 108 dB (1 kHz @ 1 mW)
- Waga: 12,8 g na słuchawkę
- Akcesoria
– 2 pary piankowych końcówek dousznych (M)
– 3 pary basowych końcówek dousznych (S/M/L)
– 3 pary końcówek dousznych SpinFit (S/M/L)
– 3 pary wokalnych końcówek dousznych (S/M/L)
– 3 pary zblansowanych końcówek dousznych (S/M/L)
– etui HB5 do przechowywania
– narzędzie do złącz MMCX
– podwójne końcówki douszne (M)
– przewód z czystego monokrystalicznego srebra
– szczoteczka do czyszczenia
– zacisk magnetyczny
– zestaw filtrów audio (Zielony/Czarny/Czerwony)
– zestaw wymiennych wtyków (2.5/3.5/4.4mm) - Cena: 2800-3000 zł (sprawdź najniższą cenę i dostępność)
Wykonanie i wyposażenie
FH9 przychodzą do nas w naprawdę dobrze zapakowanym pakiecie, a do tego z bardzo dobrym wyposażeniem. Dość powiedzieć, że dostajemy tu całą chorągiew tipsów, dodatkowe filtry, a nawet modularny kabel. Nie mówiąc o etui czy czyścikach. Samo rozpisywanie się na temat wyboru tipsów i innych rzeczy składających się na konfigurację FH9 zajęłoby prawdopodobnie osobną recenzję. Mi zaś, jako opisującemu, zależy natomiast na tym, aby nie pompować w recenzję bezsensownie kolejnych słów i czynić z niej kolejnej audiofilskiej opowieści, jakich pełno w przestrzeni recenzenckiej.
Dlatego recenzja FH9 będzie bardziej skonkretyzowana i plasująca się w moim własnym rygorze pisania krócej, zwięźlej oraz dokładniej, ponieważ paradoksalnie to właśnie takie cechy są w dzisiejszych czasach cenione. Natomiast osoby spragnione obcowania z długimi traktatami audiofilsko-filozoficznymi być może będą nasycone felietonami i artykułami na blogu, bo to właśnie im przypisana winna być taka rola.
W każdym razie, nie tylko wyposażenie, ale i same słuchawki prezentują się schludnie. Jakość wykonania jest świetna, nie znalazłem tu żadnych defektów, niedoróbek, skaz czy miejsc, które mogłyby sugerować przedwczesne zużycie.
Oczywiście użytkownicy potrafią odstawić absolutnie karkołomne kung-fu, aby i taką konstrukcję sprowadzić do stanu agonalnego, dumnie twierdząc potem że recenzje kłamią, bo im słuchawki rozsypały się po miesiącu, ale mówiąc całkowicie poważnie, przy standardowym, typowym użytkowaniu nie widzę szans na awarię tych słuchawek, poza wadami ukrytymi, których z zewnątrz gołym okiem nie dostrzeżemy.
Kabel jest konstrukcją 8-żyłową, przy czym jedynie tutaj miałbym uwagę co do pójścia producenta troszkę na łatwiznę z zaplotem. Ale nie jest to wada jako taka, jest to klasyczne 4×2. Ma zresztą tę zaletę, że robi się go znacznie szybciej niż mozolne 8×1. A że takie konstrukcje niektórych producentów z Chin przerastają, widziałem już na przykładzie czy to KZ AST, czy też Fearless S8F. Tam błędy w zaplataniu zdarzały się notorycznie. Tutaj? W żadnym wypadku. Całość jest więc przygotowana tak, aby użytkownik od razu mógł rozpocząć pracę ze sprzętem.
Bije z tych słuchawek przy tym uczucie kompleksowości pakietu, jego skończoności. FiiO nacisnęło na to prawdopodobnie celowo, a co ma też odzwierciedlenie w cenie. Kupujemy słuchawki w formie kompletnie wykończonej, ze wszystkimi akcesoriami, wszelakimi opcjami, w pełnym pakiecie, bez konieczności modowania czy kolejnych zakupów. Są to rzeczy na które nie zwraca się czasami uwagi, a które warto wypunktować.
Ile razy było bowiem tak, że kupiliśmy jakieś słuchawki i okazuje się, że trzeba jeszcze im coś dokupić, dopasować? A to tipsy lepsze lub po prostu inne, a to kabel nie taki i tutaj też można się pobawić. Omijamy więc np. FH9 za te ich 2800-3000 zł, kupujemy sobie jakiś inny model za 2 tysiące, a potem wydajemy ten 1000 i tak na jakieś kable i akcesoria, lądując w punkcie wyjścia.
Wygoda i izolacja są o dziwo bardzo dobre. Aplikacyjność FH9 mogłaby być dla mnie lepsza, ale to wynika z głębokości osadzenia szyjek i jest to moją własną cechą anatomiczną, tj. specyfiką moich kanałów. Izolacja jest jednak na tyle dobra i lepsza niż w KZ ZAX, które teoretycznie też są półotwarte, że zastanawia to trochę nad tym czy aby na pewno FH9 również należą do tego grona, mimo widocznych z boku maskownic. Ale o tym jeszcze za moment powiem coś więcej w ramach tego co udało mi się odkryć.
Pomiary
Wykresy wszystkich trzech konfiguracji filtrów prezentują się następująco:
Do konkluzji z tego wykresu jeszcze przejdziemy w części opisowej. Ale ponieważ wykonywane były na absolutnym końcu, cieszy mnie że pokryły się idealnie z obserwacjami (głównie jedynie modulacja góry).
Dla konfiguracji najbardziej wyważonej, odpowiedź impulsowa:
Dosyć szybka stabilizacja, praktycznie już na progu 1 ms.
Zniekształcenia podnoszą łeb z kolei głównie na średnicy i wyższej średnicy. To również będzie miało swoje odzwierciedlenie w opisie. Albo inaczej: opis znajduje swoje potwierdzenie w pomiarach, choć przyznam że spodziewałem się zobaczyć więcej problemów i na wyższej górze.
Opis dźwięku
Słuchawki przychodzą do nas tak jak np. RHA T10/20 z możliwością wymiany filtrów akustycznych i tym samym dostosowania dźwięku na wyjściu pod swoje własne potrzeby. Dlatego też opis dźwiękowy sobie wydłużymy i podzielimy na 3 sekcje związane z każdą kolejną parą filtrów.
Filtry czarne (BALANCED)
Domyślnie zamontowane filtry w FH9 dają od startu wrażenie dużej równości i liniowości. Tyczy się to aspektów strojenia oraz ogólnie relacji między poszczególnymi zakresami między sobą. FH9 są w tym ustawieniu uniwersalne, przypominające trochę FH1, serwujące wyważony bas o tendencyjnej krótkości uderzenia, optymalnie umiejscowioną średnicę, nieco podkreśloną górę dającą wrażenie szybkości i świeżości, a także ekspansywną scenę na szerokość.
Scena jest tu dla mnie trochę zaskoczeniem, ponieważ myślałem, że będzie po prostu większa. Nie na szerokość, bowiem tutaj FH9 bardzo dobrze ciągną dźwięk w kierunkach lewo-prawo, ale bardziej przód-tył i z uwzględnieniem większej holografii. Pod tym względem porównywać mógłbym je np. z ZAX czy ESX, czyli taniutkimi słuchawkami z Chin mającymi również konstrukcję półotwartą. Pod ręką w momencie testów miałem zwłaszcza ESX, które przy bocznych otworach dyfuzyjnych i 1x 12mm DD są w stanie wygenerować podobną szerokość co FH9, ale też większą głębię sceny. Przy okazji mając mocniejszy bas, ale też konieczność troszkę „pajacowania” z tipsami, aby uchwycić poprawną barwę góry.
FH9 mają w tym względzie łatwiej, bo nie sprawiają wrażenia od pierwszych chwil, że z górą dzieje się coś niedobrego albo że nie gra to tak jak powinno. Posiadacz ESX szczycąc się zaoszczędzeniem mnóstwa pieniędzy, w praktyce zmuszony jest do kombinowania z tipsami, ogarnianiem kwestii blokowania się bocznych otworów dyfuzyjnych, później może też wymiany kabla, podczas gdy w FH9 ma się wrażenie kompletnego projektu nie wymagającego pilnych i konkretnych interwencji, a co najwyżej dojrzenia w uszach i dopasowania ich po zakupie pod swoje potrzeby.
Choć w powyższym opisie doceniłem ich bardzo neutralny i równy charakter, myślę producent mógł spokojnie pokusić się o jakieś podkolorowanie dźwięku na np. mocniejszy bas z lepszym zejściem oraz delikatne obniżenie barwy góry + dodatkowy pazur w scenie. Chociaż jeśli miałoby to skutkować urodzeniem się z tego drugich Aune Jasper, to może i lepiej niech jest jak jest. Dlatego z pomocą przychodzą tutaj chociażby filtry basowe, o których zaraz powiem nieco więcej.
O Jasperach wspominam dlatego, że korpusy FH9 są dokładnie takie same (tj. w dotyku, kolorze, materiale) jak w Jasperach. Z automatu wywołały przynajmniej u mnie takie skojarzenia. Ale w przeciwieństwie Jasperów nie sprawiają wrażenia, że są to słuchawki przeciętne zapakowane w ładne korpusy. Wszystko jest tu lepsze i bardziej przemyślane, choć przychodzi nam za to zapłacić 2x tyle. Czy warto? Moim zdaniem na tle Jasperów tak. Czy ogólnie? Myślę że też mają się czym obronić, bo tak jak pisałem sprawiają wrażenie słuchawek kompletnych, w których producent starał się zadbać o wszystko, każdy element użytkowy czy brzmieniowy po kolei. Nie trzeba tu ani od startu pajacować z tipsami, aby w ogóle móc słuchawki przetestować, ani też nie trzeba wymieniać kabla, zwłaszcza że jest to konstrukcja z końcówką typu multiplug. Nic nie trzeba robić w temacie wygody, moddingu, w sumie nawet na upartego i EQ nie trzeba tykać, bo o ile FH9 mają swoją jakąś tam manierę, nie jest to charakter ofensywny albo mocno karykaturalny.
I samo to jest ogromną zaletą każdych słuchawek neutralnych. Obojętnie jaki mamy gust i preferencje, ich dźwięk jest swoistym punktem wyjściowym i jednocześnie najlepszym ku temu, aby ewentualne zabawy z korekcjami zacząć. Możemy udać się wówczas w różne strony i tym bardziej, jeśli będą to korekcje drobne, uzyskać świetne efekty końcowe. Znacznie gorzej byłoby, gdyby FH9 miały poszatkowane brzmienie i swój wyraźny charakter, jak np. M350. Tam ustawić je pod kątem EQ to był koszmar i dramat. LCD-i3 – to samo, dwa tygodnie wyjęte z życia na porównaniach z LCD-i4 i ustawianiem tych pierwszych tak jak te drugie. Tu już się udało, ale tylko dlatego że była tuż obok nich para lepsza, porównawcza i stanowiąca jaskrawy, niezawodny punkt docelowy. W FH9 takiego komfortu niestety nie mam, jako że jedynymi modelami jakie testowałem z rodziny FiiO były FH1 oraz FA1. Obie pary bardzo ciekawe i bardzo fajne, ale znacznie tańsze i brzmieniowo mające strojenie odmienne od FH9. FH1 były takim „gorszym” bratem Aune E1, z lżejszym basem i bardziej zaśnieżoną górą, ale dałoby się je skwitować jako lekką V-kę z tendencją do jasności. FA1 były ich odwrotnością i tym razem były bardziej ciepłe niż jasne, ale nadal jakby trzymając się tego samego stylu grania, tej samej szkoły. W sumie FA1 wybrałbym ponad Jasperami, ale o tym zapewne rozpiszę się w recenzji tych słuchawek, mimo że chyba nie są już nawet produkowane.
Wracając do FH9, tak jak pisałem życzyłbym sobie w nich dwóch (trzech) rzeczy, ale to nie znaczy, że są to z automatu ich wady. Bas jest tu ilościowo optymalny, toteż nie ma potrzeby aby był mocniejszy i tylko preferencje mogą na to wskazywać. Tak samo jeśli chodzi o sopran, któremu delikatnie odjąłbym tylko ataku ponad progiem 10k, ale tak poza tym to bardzo rzadko zwracałem uwagę na duet sopran i bas. Sopran tylko w utworach które mają mocno rozbudowaną górę i są doskonale przeze mnie znane, zaś bas co najwyżej tylko w porównaniu do mocniej uderzających i trochę jednak bardziej przestrzennych KZtów.
Skoro i o nich tu mowa, w momencie testów posiadałem na warsztacie oprócz ESX także bardzo tanie modele EDX-Ultra oraz ZEX, chwalone przeze mnie i opisywane w osobnej recenzji. Najwięcej porównań poczyniłem z tymi pierwszymi, a to dlatego, że w teorii posiadają identyczną konstrukcję (otwartość).
I tu pewna ciekawostka.
W ESX, które mają boczne otwory dyfuzyjne, dramatycznie słychać wpływ otwartości lub zamkniętości (od małżowiny) tychże otworów na dźwięk. Pamiętam że w ZAX również dało się zauważyć reakcję na zatykanie np. palcami otworów w boczkach korpusów. A w FiiO? Wcale. Kompletnie. Zero.
Jest to bardzo ciekawe, że zakrywałem całe uszy, zatykałem otwory na korpusach, a nie usłyszałem żadnej, absolutnie żadnej zmiany w dźwięku, zupełnie jakby nie były to słuchawki otwarte, a zamknięte z zaślepkami imitującymi otwartość.
Wyjaśnienia są tu więc potencjalnie trzy:
- albo FiiO dało tak genialne przetworniki, że nie następuje modulacja pracy jednostek po zakryciu otworów,
- albo zmiana jest tak subtelna, że nie jestem w stanie jej wykryć,
- albo jest to tylko akcent stylistyczny korpusów i nic więcej, a co może sugerować wprowadzanie użytkowników w błąd.
Osobiście skłaniam się ku drugiej, ale chyba najbardziej tej trzeciej opcji, ale aby potwierdzić swoje przypuszczenia, musiałbym słuchawki po prostu zniszczyć (tj. rozebrać na części pierwsze). Ponieważ nie mogę tego uczynić, jak również po prostu z własnej woli nie chcę psuć tak ładnych słuchawek, pozostawię to jedynie w sferze swoich własnych domysłów.
Może trochę wpływ na to miała sprawa z KZ, choć tu muszę wziąć ich w obronę, że zarówno ZAX jak i ESX to autentyczne konstrukcje półotwarte, które realnie reagują jak pisałem na stan przyblokowania otworów dyfuzyjnych. Także o ile można byłoby mieć wątpliwości co do faktycznej topologii wieloprzetwornikowej w ZAX, o tyle w ESX jest to już autentyczny pojedynczy dynamik bez żadnego dziwnego kung-fu z przetwornikami, pseudozwrotnicami i przeciwfazami, a także autentyczna konstrukcja półotwarta. Niestety ze wszystkimi konsekwencjami umieszczenia otworów z boku. Swoją drogą, ESX są jak do tej pory jedynymi słuchawkami z rodziny KZ które świetnie reagują zarówno na ich fabryczne pianki, jak i S400 do tego stopnia, żebym nie chciał używać ich na fabrycznych silikonach. Ale mniejsza z tym i ten temat pozostanie się na okoliczność ich recenzji.
Filtry czerwone (BASS)
Adresując jeszcze moje uwagi odnośnie basu, w odsłuchach zwłaszcza wieczornych tak mocno do standardowego basu FH9 przywykłem, że nie odczuwałem żadnej potrzeby zmiany. Niemniej czemu nie, skoro producent dostarcza filtry w standardzie, to kardynalnym błędem jak mawiał klasyk byłoby nie przetestować słuchawek w takiej konfiguracji.
I tu faktycznie bas się wzmocnił, ale z tego co widziałem FiiO stosuje tutaj bardzo ciekawy patent związany z w ogóle konstrukcją swoich słuchawek. Otóż nie jest to tak jak w np. RHA pakiet filtrów sterujących dampingiem całościowym, a głównie jednym wylotowym przetwornikiem BA, który jest przez te filtry tłumiony, albo i nie. Wygląda to dokładnie tak samo jak w starych AKG z linii K400 i K500, gdzie Austriacy stosowali dławiki akustyczne w formie trójramiennych nakładanych „kapsuł” z gąbką na środku. Fala akustyczna jest więc nieskrępowana w trzech skrajnych obszarach, za to tłumiona bezpośrednio na środku. Tak samo do tematu podeszło FiiO, toteż nie tyle tłumiony jest dźwięk ogólny albo podbijany bas w sensie stricte, co wygaszana wylotowa armatura (lub nie). Filtry bowiem różnią się tylko tym, że w wersji BASS jest to mocniejszy (gęstszy) dławik na środku, a w wersji TREBLE po prostu go nie ma (brak dampingu).
Dlatego podczas założenia filtru basowego tylko na jeden kanał, zostawiając w drugim filtr domyślny, słuchawki sprawiały wrażenie nie tyle bardziej basowych, co ciemniejszych, a co w naturalny sposób powoduje obniżenie głośności sopranu i podnoszenie przez nas głośności całościowej. Standardowy trik który FiiO wykorzystuje tu idealnie tak, jak funkcjonuje nasz mózg. Po prostu możemy słuchać całości głośniej i dlatego jest „więcej” basu.
W praktyce bardzo fajnie słuchawki zaczęły grać w wymiarze barwy i naturalności. Jedynie pojawił się po drodze efekt lekkiej matowości góry i byłaby to jedyna moja generalna uwaga co do tych słuchawek w takiej konfiguracji. Niemniej jeśli zapomnieć o cenie, nie był to dla mnie ciężar psychiczny.
Filtry zielone (TREBLE)
Tak jak pisałem, te konkretne filtry nie posiadają żadnego tłumienia wylotowej armatury siedzącej w szyjce korpusu. Basu nie przybyło na słuch, a jedynie góra wystrzeliła. W tej konfiguracji grały jako słuchawki równe z tendencją do jasności i najwięcej wspólnego z wymienionych przeze mnie modeli KZ miały tym razem z nimi EDX-Ultra. Scena mocno rozszerzyła się na boki, ale miałem wrażenie, że zmniejszyła się głębia sceny. Nie wykryłem za to sybilantów. Góra jest owszem mocniej zaznaczona (tak samo EDX-U), ale jeśli miałoby to nam przeszkadzać, to raczej przy posiadaniu lub przesiadce z jednoznacznie cieplejszych (lub bardziej basowych) słuchawek.
Bardzo szybko wracałem niemniej do filtrów domyślnych albo basowych.
Podsumowanie
FiiO FH9 są słuchawkami, w których moim zdaniem cena końcowa stanowi pełną składową zarówno ich dźwięku, jak i wykonania oraz wyposażenia. Nie ma tu wrażenia, ze któryś element konsumował budżet przeznaczony na inny, jak również wrażenia, że zapłaciliśmy za nie mniej/więcej niż należało. Dźwiękowo wypadają całkiem dobrze, korpusy wykonane nienagannie, okablowanie również ciekawe, wymienne końcówki, wymienne tipsy których jest cała masa, wygoda też bardzo dobra. Pod tym względem miałem uczucie obcowania z produktem „kompletnym”, „skończonym”, albo przynajmniej solidnie przemyślanym w każdym aspekcie i z tego względu dobrze wycenionym.
Skoro jest zatem tak dobrze, to czy może być jeszcze lepiej? Zawsze może. Z reguły jestem dosyć krytyczny wobec sprzętu, może aż nazbyt, a co czasami wygląda jak pastwienie się lub czepialstwo, niemniej zawsze starałem się wypunktować rzeczy, które chciałbym tak bardziej osobiście w danym produkcie zobaczyć. W przypadku FH9, po wielodniowych, w zasadzie ponad miesięcznych, zabawach filtrami, kablami, tipsami, gatunkami muzycznymi, wyłoniła mi się konkluzja, że jeśli już cokolwiek bym tu próbował zmienić, to zainstalowałbym sobie na stałe filtry basowe i życzył czystszej w takiej konfiguracji góry, aby postawić już tą absolutną kropkę nad i, klasowo zbliżając się do podobnie wycenianych słuchawek, które nie oferują ani takiego wyposażenia, ani takiej jakości wykonania. No i może też fajnie jakby wyklarowała się kwestia otwartości. Ale to wszystko. Jest to naprawdę niewiele uwag jak na produkt za 2800-3000 zł, a co też może być pewnym wskaźnikiem dla kupującego. Myślę, że co najwyżej osoby szukające absolutnie krystalicznej góry albo ogólnie innego strojenia, np. na mocniejszy bas, będą miały wobec FH9 zastrzeżenia.
Podsumowując, FH9 można zaproponować jako bardzo fajne, przemyślane, kompletnie wyposażone i konfigurowalne słuchawki, ale ponad wszystkim bezpieczne dla użytkownika zarówno wymiarze ergonomii, jak i brzmienia. Co prawda nie mówią ostatniego słowa w temacie absolutnej jakości dźwięku, ale dźwięk realizują ogółem bardzo solidnie, toteż mają szansę ładnie trafić w czyiś gust, jak nie jednym to drugim ustawieniem, a także wygodą i ogólną uniwersalnością. Dlatego uważam, że zasługują na wyróżnienie całokształtem jako produkt jak pisałem „skończony”, bezpieczny dla użytkownika na wielu płaszczyznach i akuratnie w tym względzie wyceniony.
Sprzęt w momencie pisania recenzji jest dostępny do kupienia za ok. 2800-3000 zł (sprawdź najniższą cenę i dostępność) jak również bezpośrednio w sklepie Audiomagic.
Zalety:
- wzorowa jakość wykonania
- bardzo porządne materiały użyte do ich budowy
- dobra wygoda
- należyta izolacja od otoczenia
- absolutnie obłędnie bogate wyposażenie
- kabel z modularnymi końcówkami
- wymienne filtry kształtujące sopran
- w efekcie trzy różne sygnatury brzmieniowe
- co do zasady równe, bezpieczne granie z dobrymi parametrami całościowymi dźwięku
- tendencja do analityczności i neutralności
- sprawdzające się świetnie jako słuchawki codziennego użytku
- całkiem dobrze wycenione po całokształcie
Wady:
- nie obraziłbym się za troszkę więcej czystości na górze przy filtrach basowych
- prawdopodobnie nie są to słuchawki otwarte – maskownice to atrapy
Serdeczne podziękowania dla sklepu Audiomagic za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Panie Jakubie,
Mam pytanie czy mógłby Pan porównać owy sprzęt z recencji Fiio FH9 do innych dokanałówek w podobnej klasie cenowej, jakie Pan ostatnimi laty recenzował? Poszczególne pasma, jakość wykonania, konkretne szczegóły to – myślę, że porównując recenzje można doczytać. Dlatego bardziej pytałbym o „klasowość” grania albo osobistą preferencje jednych nad drugimi.
Ze słuchawek w tej klasie cenowej mam na myśli FH9, Meze Rai Penta, Audeze Elucid, Audeze i3 (po doequalizowaniu w stronę i4). Jeszcze dochodzą w tej klasie popularne Andromedy, ale nie jestem pewny na ile sprzęt jest Panu znany.
Pozdrawiam
Andromedy jedynie testowałem na AVS, jeśli można tak się wyrazić. Bardziej powiedziałbym że był to przygodny odsłuch. Natomiast wszystkie wymienione pary zbyt dawno temu testowałem, aby móc je ze sobą należycie porównać i takowe porównania mają obawiam się sens jedynie wówczas, gdy wszystkie modele są od razu pod ręką. Pod względem klasowości z pamięci myślę, że i3@i4 oraz Rai Penta będą dobrymi alternatywami dla FH9. Euclid niespecjalnie, mają najgorsze strojenie ze wszystkich tych par.
Ok, dziękuję.