Powrót FiiO tym razem od strony słuchawkowej, w której na przestrzeni dosyć krótkiego czasu stawiało stosunkowo ostrożne kroki. Cokolwiek by nie mówić, FH1, będące przedmiotem niniejszej recenzji, definitywnie do małych i bezpiecznych kroczków nie należą. To śmiałe, ale bardzo przemyślane wkroczenie w poważniejszy sprzęt o wciąż bardzo atrakcyjnej wycenie dla nas – użytkowników. Sprawdźmy zatem co można namieszać na rynku dokanałowym za skromne 400 zł.
Dane techniczne
- Typ przetworników: dynamiczne 10 mm + pojedyncza armatura zbalansowana
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 40 kHz
- Czułość: 106 dB
- Impedancja: 26 Ω
- Typ konektorów: MMCX
- Waga: 3,65 g
- Gwarancja: 2 lata
Zawartość zestawu
- słuchawki FiiO FH1
- twarde, wodoszczelne etui zabezpieczające
- 6 par tipsów silikonowych (S, M i L)
- kabel 1,2 m jack 3,5 mm TRRS z pilotem
- kabel 1,2 m jack 2,5 mm TRRS zbalansowany
- instrukcja
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki być może wizualnie nie sprawiają takiego wrażenia, ale są naprawdę fajnie wykonane. Odlewy korpusów wykonano z wytrzymałego plastiku typu gloss z efektem „pyłku”, z ładnie wyszlifowanymi krawędziami łączenia. Jakościowo nie ustępują w niczym znanym mi modelom Westone z dawnych lat (seria W1-W4R). FH1 nie mają na sobie żadnych oznaczeń co do producenta, także zakładając je na uszy z zewnątrz nikt nie zgadnie, że to FiiO, jeśli wcześniej nie widział ich zdjęcia z logiem producenta na pudełku, zaraz obok logo Knowles (dostawca przetwornika BA), z kolaboracją której to firmy model ten ujrzał światło dzienne.
FH1 są konstrukcją hybrydową, wyposażoną w 10 mm przetwornik dynamiczny oraz pojedynczą armaturę zbalansowaną. Bardzo czytelnie zaznaczono kanałowość: na wtykach kabelków jest obrączka w określonym kolorze oraz wytłoczona litera. Na korpusach natomiast naniesiono zarówno malowany farbą marker korespondujący z kolorem na kabelku oraz literę po wewnętrznej stronie. Po ciemku rozpoznamy kanały po samym kształcie korpusów, jako że słuchawki są zaprojektowane od startu jako OTE (Over The Ear).
W zestawie znalazły się dwa kable sygnałowe: jeden pod zwykły jack 3,5 mm 4-polowy i z pilotem 3-przyciskowym oraz drugi go pozbawiony, ale za to pleciony i na jack 2,5 mm, przeznaczony pod gniazda zbalansowane. On pilota z oczywistych względów jest pozbawiony, oferując przy tym najlepszą możliwą jakość sygnału.
To sekretna broń FH1, ponieważ oszczędzamy dzięki temu na dodatkowym okablowaniu i możemy z odpowiednich urządzeń pociągnąć sygnał dla słuchawek mocniejszy i o lepszych właściwościach jakościowych. Tym samym i mówiąc krótko: po balansie słuchawki zagrają nam lepiej, a my, poza koniecznością oczywiście posiadania odpowiedniego sprzętu, nie wydamy na to ani złotówki.
FH1 praktycznie niczego nie brakuje. Słuchawki kupujemy jako zestaw wszechstronny i mogący pracować od startu w bardzo różnych scenariuszach, nawet takich, które zakładają bardziej wilgotne środowisko (wodoszczelne etui). Jedynej rzeczy, jakiej mi osobiście brakuje, są jakiekolwiek pianki. Ale o powodach tej uwagi będzie za moment. W zestawie znalazły się za to dwa komplety tipsów silikonowych, z czego między jednym a drugim różnice sprowadzają się do koloru tulejki, jej nieco większej twardości w przypadku czerwonych, ale też większego otworu wylotowego.
Wygoda i izolacja
Słuchawki z racji konfiguracji tylko OTE są dosyć wygodne i dobrze siedzą w uszach, ale złapanie odpowiedniego uszczelnienia jest w nich bardziej kłopotliwe i czasochłonne niż w konwencjonalnych słuchawkach. Izolację utrzymują dzięki temu średnią do dobrej. Nie powodują dyskomfortu swoją wagą, jako że korpusy i kabel są bardzo lekkie, mimo metalowych tulejek splitterów i pilota.
Jak wspominałem wyżej, pianki w takiej sytuacji byłyby dla mnie najlepsze i tak też jest w rzeczywistości – zastosowanie Comply T500 M polepszyło nie tylko zdolność aplikacyjną, ale i nieco zmiękczyło brzmienie bez uczucia matowości, jakie w ogromnej większości przypadków towarzyszyło ich zastosowaniu. Dlatego też szkoda, że nie są one dołączone do zestawu, ale też bardzo dobrze, że słuchawki świetnie się z nimi sprawdzają i – przynajmniej w moim przypadku – spokojnie dałbym im zielone światło na wypróbowanie po stronie już użytkownika docelowego.
Mam na koniec jeszcze uwagę odnośnie odcinków pamięciowych. Tak naprawdę nie są one do końca pamięciowe, ponieważ cały czas wracały do jednego, przygotowanego przez FiiO wcześniej kształtu. Osobiście mi to nie przeszkadzało, jako że słuchawki same w ten sposób dostosowywały się do kształtu moich małżowin, ale fakt faktem z reguły spodziewamy się sztywnych kawałków drutu, które będziemy mogli na swoją własną modłę kształtować. To tak ad notam.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Głównym sprzętem źródłowym był stacjonarnie dedykowany zestaw Aune S6 + S7, zaś mobilnie – odtwarzacz Shanling M3s, przede wszystkim z racji opcji wyprowadzenia sygnału zbalansowanego.
Pomiary
Przebieg sygnału w stanie surowym (bez kompensacji basu, tylko lewy kanał):
Scenicznie słuchawki prezentują się z kolei tak:
Przypominam, że wszystkie wykresy akustyczne są materiałami o charakterze pomocniczym i nie są w stanie przekazać całości zdolności do reprodukowania muzyki przez daną parę słuchawek, zwłaszcza w przypadku modeli dokanałowych. Jak w każdym modelu tego typu, różnice względem recenzji będą spowodowane nie tylko gustem posiadacza, ale też wynikające z jego anatomii, sposobu aplikacji słuchawek, przylegania oraz doboru tipsów.
Należy pamiętać też, że jeśli dana osoba nie ma możliwości poprawnego zaaplikowania słuchawek ze względu na swoją własną, unikalną anatomię czy brak umiejętności/higieny osobistej, odczuwa notoryczny dyskomfort w kanałach słuchowych, szczypanie, swędzenie, ból, migrenę, a także notuje wzmożone wydzielanie woskowiny, najlepiej niech nie używa konstrukcji dokanałowych w ogóle.
Jakość dźwięku
Bas o dziwo nie jest przemożnie podkreślony, a przynajmniej nie sprawia takiego wrażenia w sytuacji, gdy za punkt kontrolny głośności wybierzemy sobie sopran. Zdziwienie moje wynika z typowych ciągot takich konstrukcji do grania w określony sposób, ale o nim powiem nieco więcej przy średnicy, bowiem to właśnie przy niej obawy lokowałem największe. Tu natomiast okazuje się, że FiiO mają bardzo ładny, równy i wyważony bas robiący świetne wrażenie. Pomiarowo schodzi aż do 7 Hz i dopiero od tego momentu zaczyna tracić impet. Dobrany jest w ilości dokładnie takiej jaką lubię, a więc nie za mocno, nie za słabo. Jest tu tak samo należyte zejście, jak i wypełnienie. Nie ma też stukania jak w dno starej łódki, czyniąc zakres basowy zakresem może nawet nie do końca przystającym słuchawkom za tylko 400 zł, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Naprawdę spodziewałem się mocnego basu i szykowałem się już na testy z Shanlingiem M1, ale jego zastosowanie w takiej sytuacji byłoby dla FH1 tylko szkodliwe.
Lżejsze basowo źródła to temat, którego z FiiO winniśmy raczej unikać. Chyba że ilość basu w tych słuchawkach nadal będzie jakkolwiek dla niektórych osób zbyt duża. W tym względzie bardzo podobne są do NuForce BE6i, mocniejsze basowo niż np. Etymotic MK5 i HF2. Słabiej natomiast wypadają od bardziej średniobasowych Aune E1, które czasami z tego powodu potrafią zwrócić na siebie negatywnie moją uwagę. Trzyma się to więc rozsądnego środka ciężkości i tu na poczet FH1 z mojej strony plus.
Przyznam obawiałem się trochę, że w tym modelu średnica dostanie po głowie tylko z samego faktu, że słuchawki wyposażone są w dwa przetworniki. W typowym scenariuszu pokrywają one tylko skraje pasma, środek zostawiając jako rzecz w dużej mierze wypadkową. Widzieliśmy taki obrót spraw np. w konstrukcjach Brainwavz, takich jak całkiem udanym modelu R1. Na całe szczęście moje obawy już po pierwszych sekundach odsłuchu mogłem sobie darować – wszystko jest tu w jak największym porządku. Aczkolwiek czuć, że producent starał się wystroić średnicę na bardzo optymalny punkt, który realizowany będzie bardziej przez przetwornik dynamiczny. Była to mądra moim zdaniem decyzja, ponieważ dzięki temu można było się skupić na przetworniku BA tak, jak czyniono to np. w konstrukcjach tym razem elektretowo-dynamicznych, a więc przy brzmieniu ogólnie dynamicznym ale wyposażonym w wyspecjalizowany przetwornik sopranowy.
W tym konkretnym wypadku FiiO udziela się trochę wpływ przetwornika BA na średnicę, przez co powstaje wrażenie stosunkowo szybkiego i z reguły neutralnego środka o dobrej czytelności wokali. Te są z kolei konsekwencją pozycjonowania wydarzeń scenicznych bliżej słuchacza i nie pozwalania źródłom pozornym nadmiernie się od niego oddalać. FH1 mogą pochwalić się więc całkiem dobrą kontrolą w tym aspekcie.
Sopran jest jedną z tych rzeczy, które w pierwszej kolejności rzucają się w uszy przy pierwszych odsłuchach FH1. Nie ze względu na nachalność, a obfitość detalu spowodowaną wzmożoną aktywnością na progu 6 kHz. Sytuacja znana przede wszystkim posiadaczom HD800. To też ten sam rodzaj „sparklingu” który znany jest np. z Beyerdynamików T1, ale tu podany bardziej po ludzku i bez próby zamachu na nasze bębenki. O tym z kolei coś pewnie wiedzieć będą posiadacze T90, zwłaszcza w formie niemodyfikowanej.
Nie jest to więc zakres sybilujący, ale też – wzorem chociażby MSR7 – można spróbować go do tego zmusić. Wtedy duża detaliczność i zdolność do wyraźnego pokazania sopranu powoli może zaczynać się mścić, jeśli zastosujemy jednoznacznie jasne źródło i utwory nagrane w tendencyjny ku temu sposób. W każdych innych warunkach jednak nie sądzę, aby użytkownik miał im coś konkretnego do zarzucenia w tym względzie.
Dywagować można natomiast w ramach poprawności barwy, która lekko przechyla się w nich na nosowość, ale przyznam nie rzuciło mi się to w uszy jakoś negatywnie podczas odsłuchów i zawierało się z reguły w górnej granicy tolerancji. Jeśli już zaznaczał się jakiś kontrast, to w bezpośrednim porównaniu z droższymi i bardziej gardłowymi modelami, jak np. iSine 20. Także widać wyraźnie, że takie konfrontacje byłyby tu z technologicznego i cenowego punktu widzenia nadużyciem z mojej strony. Dlatego za punkt przyłożenia obrałem Aune E1 i tu już przesunięcie barwy było mniejsze z racji braku nacisku na wspomniany punkt 6 kHz, ale o nich ogólnie opowiem jeszcze trochę za chwilę.
Scena również okazała się bardzo obiecującym polem do popisu dla FH1. Bez problemów zmieściła się spokojnie w ramach kształtu i właściwości, jakich oczekiwalibyśmy słuchawek po tej i trochę wyższej klasie. Typowo eliptyczna, z wyraźnym rozbudowaniem na szerokość, a więc z osią lewo-prawo nie ma tu żadnych problemów. W zakresie wychylenia przód-tył i rozbudowanej trójwymiarowości, słuchawki zachowują rozsądne optimum, oferując w zamian bliższy i czytelniejszy wokal co do pozycji.
Naturalnym elementem dla konstrukcji wieloprzetwornikowych jest ocena koherentności sposobu grania jednego przetwornika z drugim. FiiO nie uciekają od takich zagadnień i czasami faktycznie można poczuć, że góra jest z trochę innej beczki niż reszta zakresów, ale prawdopodobnie gdyby użytkownik o tym nie wiedział, bardzo nikła byłaby szansa samoistnego domyślenia się. Ogólna spójność tych słuchawek stoi więc na wysokim poziomie i tu również nie mam się do czego w tej cenie przyczepić.
Zaznaczyć chciałbym przy tej okazji cechę, która wynika z zastosowania przetwornika BA, ale nie jest ona z reguły tak oczywista lub słyszalna. Szybkość. FH1 zaskoczyły mnie tym właśnie elementem in plus, że są w stanie zagrać bardzo szybko i z łatwością reagują na to, co dzieje się w utworze. Nadaje im to trochę cech analitycznych, ale ponad wszystkim przekłada się to na jeszcze większe uczucie klarowności prezentacji i poniekąd komponuje z dużą ilością detalu.
Suma summarum nie mamy tu ani słuchawek przypominających deskę do krojenia swoim strojeniem, ani ostentacyjnej V-ki. Jest za to dosyć wyważony fundament + detal. Tak najprościej można byłoby opisać sposób grania FH1. Do tego okraszony dużą porcją rozdzielczości, szybkości i detaliczności. Na tym też polega „sekretny sos” FiiO i jednocześnie powód, czemu ich słuchawki stanowią tak bardzo znakomity kąsek w swojej klasie cenowej.
Przy tej okazji na pewno ciekawym wątkiem będzie dla niektórych użytkowników porównanie z Aune E1. Słuchawki te stoją zadziwiająco blisko siebie, choć brzmienie nieco im się rozchodzi drogami w dwóch kierunkach: E1 w stronę jednak bliższego mi de gustibus większego dociążenia i (tu już mniej preferowanego) trochę mocniejszego basu, zaś FH1 na większą detaliczność i rozciągnięcie sopranu w stronę stylu grania na wzór np. wysoko cenionych przeze mnie ATH-MSR7.
Jednocześnie to właśnie FH1 na tą chwilę uważam za najbliższą alternatywę dla E1, zwłaszcza w kontekście mocnych problemów z dostępnością i kompletnym brakiem możliwości uzyskania informacji w tym zakresie. Obie pary są od siebie odsunięte klasowo, owszem, ale nie aż tak, aby potencjalny użytkownik miał się ciąć z żalu, że z racji niedostępności Aune – która można śmiało założyć że utrzyma się już do końca – pokusił się o FH1. Z zaoszczędzonych 200 zł najlepszy użytek uczyni się kupując tipsy Comply T500, na których FH1 najbardziej mi osobiście przypadły do gustu.
Na koniec jako ciekawostkę wspomnę, że w bezpośrednim porównaniu kosztujące 1000 zł Creative Aurvana Trio po kilkudniowym wygrzaniu były w stanie zrównać się klasowo z FiiO, oferując lepszy bas, ale bardziej nosową górę i nieco mniejszą scenę przy fakcie posiadania dwóch przetworników zbalansowanych na korpus, a nie tylko jeden. Tym samym podkreślając dodatkowo wartość i sensowność tych małych słuchaweczek.
Zastosowanie i synergiczność
Mojo. To pierwsza myśl jaka przeszła mi przez głowę podczas zastanawiania się nad idealnym kompanem dla FH1. „Modżajto”, jak to żartobliwie lubię go nazywać, zrobił na mnie swego czasu bardzo duże wrażenie in plus właśnie jako układ może nie specjalistyczny od takich właśnie słuchawek, bo zarówno Mojo jak i FH1 sporo do faktycznie takiego obrotu spraw brakuje, ale na pewno lubiący się ze wszystkim co wykazuje tendencje ku jasności w jakikolwiek sposób. Tak samo widziałbym tu w użyciu Colorfly C4 PRO i C10, TEACa HA-P90SD, a także RHA DACAMP L1, choć nie wiem przyznam jak w przypadku tego ostatniego wypadłaby sprawa stosunku impedancji do poziomu szumów.
Wymienne okablowanie jednak moglibyśmy wtedy terminować pojedynczym wtykiem mXLR 4-pin i korzystać z balansu oferowanego przez to konkretne urządzenie. Także posiadacze Opusa #3 mogą rozważać nabycie tych słuchawek, jak i ogólnie czegokolwiek, co będzie trzymało się modelu dociążonego brzmienia o dobrej scenie. W takich warunkach słuchawki te czują się najlepiej, ale też nie jest to żelazne pryncypium przy nawiązywaniu z nimi znajomości. Bardzo fajnie brzmią bowiem również z Shanlinga M3s, a także sprzętu stacjonarnego o podobnym lub cieplejszym strojeniu. Tu jednak ponownie – jeśli źródło samo z siebie będzie wydawało szum, FH1 wszystko to nam zwrócą.
W zakresie gatunków nie mam przyznam żadnego faworyta. Słuchawki na moje uszy są dosyć uniwersalne, z czego jeśli już miałbym coś wskazywać, to elektronikę (zwłaszcza ambient) oraz klasykę, w której bardzo ładnie się odnajdują. Nie są im straszne co bardziej zagmatwane partie, mają też dostateczną tolerancję na utwory odznaczające się kompresją.
SE vs BAL
Możliwe, że byłoby jeszcze lepiej, gdybym miał pod ręką kabel OCC 7n na złączach MMCX, który dałby im podejrzewam dodatkowe ciepełko już stricte pod mój gust, ale niestety ten wątek pozostanie kwestią już do sprawdzenia indywidualnie. To natomiast, co spokojnie mogłem sprawdzić, to jakość dźwięku po kablu zbalansowanym z odtwarzacza Shanling M3s.
Zmian nie jest dużo, ale wszystkie zaliczam na mocny plus: bardziej żywy bas oraz lepiej poukładana średnica, a więc plus zarówno do żywiołowości, jak i holografii. Nie są to zmiany może ogromne, przynajmniej w ramach M3s, ale przy dość szybkiej zmianie kabla daje się je odczuć. Pozytywnie bunkrują FH1 w ramach swojej klasy.
Na boku można odnotować również, że o ile recenzja była pisana z perspektywy sygnału single-ended, najbardziej dostępnego dla ogromnej większości użytkowników, tak sygnał zbalansowany sprawdzany był już na sam koniec i od tamtej pory kabel konwencjonalny wylądował na stałe w pudełku. Nie słuchałem już potem FH1 inaczej, niż w konfiguracji zbalansowanej, właśnie dla tych subtelnych, ale wyczuwalnych zmian.
Podsumowanie
FiiO FH1 przekonują do siebie nie tylko ciekawym brzmieniem, ale też wysoką opłacalnością, bardzo fajnym wyposażeniem, porządną jakością wykonania i ogólnie dużym stopniem przemyślenia całego produktu. Mam wrażenie, że producent usiadł wraz z zespołem i postawili sobie za punkt honoru stworzenie go ze wszystkimi możliwymi walorami i atutami. W efekcie praktycznie każdą wadę tych słuchawek można od razu ująć wraz z kontrą, że otrzymujemy coś w zamian. Tak jest np. z korpusami, które choć plastikowe i teoretycznie nieatrakcyjne z wyglądu (subiektywnie oczywiście) wpływają na bardzo niską wagę każdej muszelki i tym samym wygodę. To nie są RHA T20 i raczej nigdy nimi nie będą pod tym względem, a co zwłaszcza w zimie potrafiło dać popalić, gdy aplikowaliśmy je do ucha zimne jak lód. Są w całości przecież wykonane z metalu. FiiO oszczędza nam takich sytuacji. Zaś momentów, gdzie rezygnuje się z czegoś w zamian za coś równie pożytecznego, trochę tu jest.
Niemniej mnie osobiście najbardziej interesuje w takich słuchawkach brzmienie i w tym względzie FiiO FH1 oferują bardzo dużo, aż nieprzyzwoicie dużo nawet jeśli brać pod uwagę nie tylko cenę, ale też jakość, którą ustala pułapem mój najbliższy punkt referencyjny – Aune E1. Słuchawki są trochę inaczej od nich strojone, pracujące w nieco niższej klasie, za to bezproblemowo na dzień dzisiejszy dostępne, zostawiające nam w portfelu nietknięte 200 zł, oferujące znacznie lepsze wyposażenie oraz dodatkowe możliwości, płynące chociażby z wymiennego okablowania oraz dołączonego do słuchawek kabelka zbalansowanego, jeszcze dodatkowo podnoszącego ostateczny poziom wrażeń in plus. To naprawdę opłacalne i bardzo dobrze zaprojektowane oraz wyposażone słuchawki, a za co należy im się zasłużona Rekomendacja.
Słuchawki na dzień pisania recenzji są dostępne m.in. w sklepie Audiomagic w cenie 399 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- solidne wykonanie i jednoczesna lekkość użytych materiałów
- bardzo bogate wyposażenie
- wymienne okablowanie SE/BAL w zestawie
- wysoka wygoda użytkowania
- dobre jakościowo granie na planie zrównoważonego „V” z naciskiem na detaliczny sopran
- liniowość basu prowadzona aż do 7 Hz
- bardzo dobrze realizowana scena na osi lewo-prawo
- duża podatność na equalizację oraz pianki Comply
- dodatkowy zastrzyk jakości zyskiwany na sprzęcie zbalansowanym
- bardzo łatwe w napędzeniu
- wysoka opłacalność
Wady:
- osobiście preferowałbym nieco mniej nosowości w barwie, ale potrafi to trochę zrekompensować miękko grający odtwarzacz
- subiektywnie trochę „pospolity”wygląd
- izolacja mogłaby być minimalnie lepsza
- odcinki pamięciowe tak naprawdę nie są pamięciowe
- zabrakło pianek, z którymi jak na ironię słuchawki te notowały mi świetne efekty
Serdeczne podziękowania dla sklepu Audiomagic za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Witam serdecznie,
W krótkim wstępie chciałbym napisać, że zostałem „doinfekowany audiofanatyzmem” dzięki Pańskim recenzjom, które niesamowicie cenię, zaś ich sposób napisania stanowi niesamowicie wciągającą lekturę. Ogromne propsy za wkład i edukację słuchaczy 🙂
Jednocześnie chciałbym zapytać czy (w budżecie nie przekraczającym 500/600 zł) FH1 będą stanowić dobrą parę dla Shanling’a M2s, czy może będą to RHA MA750 czy może jeszcze inny konkurent? Od słuchawek oczekuję głównie efektu wow, którego doznałem po odsłuchu na słuchawkach armaturowo/dynamicznych znajomego, nie mając wówczas o audiofilii najmniejszego pojęcia.
W tym bardzo cenię sobie neutralność (których to nie usłyszałem od ONKYO IE-FC300), przystępną scenę i detal. Również odpadają słuchawki nietrwałe w związku z nagminnym odsłuchem, także podczas wysiłku fizycznego.
Cały czas zastanawiam się czy wybór nie powinien paść na słuchawki bluetooth dokanałowe lub wokół/na-uszne. To czego najbardziej się obawiam, to utrata jakości dźwięku po użyciu bezprzewodowej transmisji.
Jestem zupełnie zagubiony, a chciałbym połączyć maksymalną jakość i wygodę w parze z M2s. Coś podpowiada mi, że powinny być to nauszne bezprzewodówki, jednak z drugiej strony ciągle pamiętam wspomnienie dźwięku dokanałowych hybryd.
Pozdrawiam serdecznie!
Witam Panie Łukaszu,
Recenzje FH1 oraz M2s są na blogu, więc z racji faktu pisania ich przez jedną osobę można spokojnie znaleźć odpowiedź samodzielnie, tj. w myśl wspominanej na samym początku edukacji 🙂 . Natomiast pytania dot. wyboru sprzętu należałoby zadawać na forum z racji największej wygody i dedykowania m.in. właśnie takim celom: https://forum.audiofanatyk.pl/
Również pozdrawiam.
Hello !
Cieszę się,że doceniłeś Jakubie FH-1. Kupiłem je zachęcony recką Maciuxa i kształtem. A także tym,że FiiO F9 nie do końca mi odpowiadają. F9 Pro – to co innego. Te bardzo polubiłem. Jednak wziąłem FH-1 jako słuchawki „na codzień” do LG V30 itp. F9 Pro używam głównie z AK300.
Mają one (FH-1) dla mnie pewną przewagę nad Aune E1 – kształt. Są (dla mnie) bardziej przyjazne dla ucha. Łatwiejsze w aplikacji. I w utrzymaniu ich w uchu. E1 dołożyłem zausznice ale dalej mam z nimi pewne problemy. Szkoda,że E1 nie mają podobnych jak FH-1 kształtów i wymiennych kabelków.
Aha – jeszcze jedno – Comply T500 ? Ja używam ich z T400. Normalnie wchodzą, bez problemów.
Nie zgadzam się z „pospolitością”. FH-1 są ładne, można wybrać sobie kolory.
https://i.imgur.com/65Ofap4.png
Witam Panie Jakubie,
niejednokrotnie kierowałem się Pana recenzjami przy doborze sprzętu, każda decyzja okazała się trafna! Z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować 🙂
Chciałbym wtrącić swoje 2 grosze odnośnie recenzowanego modelu. Szukałem słuchawek w miasto (ewentualnie też do pracy przy biurku), byłem coraz bliżej wyboru kompaktowego nausznego modelu bluetooth. Z uwagi na dosyć duże uszy i głowę na odsłuchach jedynie zniechęciłem się do takiego rozwiązania i wybór padł na „kolejne doki”, do wyboru których – przyznaję się, w ciemno – zachęciła mnie ta recenzja.
Słucham różnej muzyki ze wskazaniem na najcięższe możliwe odmiany metalu. W tej cenie jest to naprawdę świetny wybór. To moje pierwsze hybrydy, faktycznie chwilę trzeba było się przekonać do średnicy (a może tak na dobrą sprawę była to kwestia wygrzania).
Używam w zestawie z Fiio E07K Andes / Samsung Galaxy S6 i sprawdza się to bardzo przyzwoicie (jak na ten budżet i warunki odsłuchu).
Pozdrawiam!
Witam Panie Jakubie.
Zabił mi Pan teraz ćwieka. Byłem zdecydowany na zakup Aune E1 ale po przeczytaniu powyższej recenzji nie jestem już taki pewien decyzji. Te 200 zł różnicy nie ma dla mnie znaczenia. Więc proszę mi powiedzieć czy gdyby Pan się decydował teraz na zakup, po odsłuchu obu modeli, Pana wybór padł by na …??
I jeszcze FiiO F9 pro brał bym pod uwagę
Witam,
Jeśli uważa Pan, że będzie się Panu podobało to samo co mi – E1.
witam czy ktos testowal te sluchawki z zródłem typu np Fiio X1 ??
Panie Jakubie, co Pan myśli o tej nieprzychylnej recenzji Fiio FH1:
https://www.youtube.com/watch?v=GuLSxfpi4b0
Szczerze mówiąc byłem zdecydowany na kupno, jednak po wysłuchaniu powyższej recenzji zacząłem mieć wątpliwości. Recenzent zwraca uwagę, że problem nie leży w indywidualnym odbiorze brzmienia, ale po prostu w słabej jakości dźwięku.
Witam Panie Szymonie,
Staram się unikać komentowania innych recenzji oraz recenzentów. Uważam, że byłoby to niegrzeczne z mojej strony. Intencją moją jest natomiast wyrażać własne zdanie nt. sprzętu i taką rolę spełnia myślę moja własna recenzja. Zwłaszcza że pierwszy raz widzę osobę, którą podesłał Pan w linkowanym filmie i nie mam zielonego pojęcia jakimi preferencjami się kieruje. Sam osobiście nie oczekuję od słuchawek za 400 zł, że będą grały jak moje iSine 20 za 2450 zł, ale naprawdę nieźle wypadły względem szeroko cenionych i chwalonych Aune E1. Również nie jest to w moim przypadku kwestia indywidualnego odbioru brzmienia, choć jest to czynnik tak naprawdę występujący zawsze, czy się to nam podoba, czy nie.
Witam,
Czy te słuchawki lub słuchawki tego typu są odpowiednie do biegania? Chodzi mi o to, czy pewnie trzymają się w uchu i czy nie mają tendencji do wypadania. Może lepsze były by Mackie MP-120 albo Shure se215?
Witam Panie Piotrze,
To słuchawki typu OTE – jeśli nie ma się za przeproszeniem koślawych uszu, to nic nie powinno wypadać, tym bardziej z piankami 🙂 . Osobiście zawsze staram się do każdej pary wyjściowej mieć jakiekolwiek pianki właśnie na okoliczność mocno spoconych kanałów słuchowych, na ogół Comply. Aczkolwiek zawsze przy słuchawkach dokanałowych będzie ten cień niepewności, bo jednak co człowiek to anatomia.
Dziękuję za odpowiedź, czy są jakieś uniwersalne pianki Comply pasujące do FiiO (przepraszam być może za głupie pytania, jednak nie jestem w tej dziedzinie specjalistą 😉 ). W podobnej cenie są chyba Mackie MP-120 i Shure se215. Czy są między tą trójką duże różnice, które można określić jako przepaść jakościową?
Czy ktoś miał możliwość porównania FH1 z F9 Pro pod kątem jakości dzwięku itp? Zastanawiam sie czy różnica w cenie 200zł (f9PRO droższe) aby otrzymać dodatkowo piankowe końcówki, dodatkowe materiałowe etui w zestawie i dodatkowy przetwornik względem FH1 oraz aluminiowa obudowa. Rozumiem ze pokrowiec plus gąbeczka i aluminiowe case kosztuje (no ja wyceniłbym to szacując na ok 50zł-80zł) więc pytanie czy dodatkowy przetwornik naprawdę poprawia dzwiek ?
Dodatkowo patrzę na wykresik tutaj zawarty i na stronce producenta Fiio Polska jest wykres do 40KHz – i zakres jak widac 20KHz-40KHz jest hmmm nizki (nie wiem czy ludzkie ucho w ogóle wyłapuje ten zakres lub czy w ogole wpływa to na jakość dzwieku)
Dla mnie w sluchawkach liczy się wierne oddanie dzwieku , czystosc i przejzystość i nie wiem czy różnica miedzy FH1 a F9 Pro jest w tej materi bardzo odczuwalna wiec jesli ktoś może mi podpowiedzieć byłbym wdzięczny
Chyba że ktoś ma w cenie do wartości Fiio f9 Pro lepszą propozycję? Ja dopiero zaczynam przygodę z lepszymi sluchawkami jednak nie chce wydawać pieniędzy do 600zl na coś gorszego.
PS: czym będę napedzał… przez krotki czas komórka lub laptop do czasu gdy nie kupie sobie czegoś lepszego… no i właśnie tutaj powstaje pytanie czy polecane sa jakies dedykowane odtwarzacze lub jakies „usprawniacze dzwieku” wychodzacego z komputera/komórki. Jak już będe miał w miare dobre słuchawki to chciałbym uwolnic ich potencjał – a więc można założyć ze docelowo słuchawki będą działały z jakimś dedykowanym dobrym sprzetem odtwarzającym muzykę w drodze.