Bowers & Wilkins Pi7 S2 to pierwsze moje zetknięcie z dokanałówkami tego producenta. Zresztą, firmy Bowers & Wilkins nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ten legendarny producent znany jest przede wszystkim z kolumn głośnikowych, ale od pewnego czasu w ich ofercie znajdują się również słuchawki. Wspominam je naprawdę dobrze, ale dopiero teraz mam okazję pochylić się nad czymkolwiek od nich dokanałowym i jak na pierwsze spotkanie wypadło naprawdę nieźle, zwłaszcza technicznie, ale o tym więcej powiem w treści recenzji.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Bowers & Wilkins za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Wykonanie i konstrukcja Pi7 S2
Słuchawki są bardzo dobrze przemyślane pod kątem typowo użytkowym. Do dyspozycji oddano nam tu na przykład automatyczne pauzowanie muzyki przy wyciągnięciu słuchawek z uszu, co jest niesamowicie przydatną funkcją z gatunku QoL (Quality of Life).
Drugą ciekawą rzeczą jest fakt, że nie musimy wcale łączyć się ze słuchawkami. Możemy połączyć się z etui, które mając własne ogniwo i funkcję typowego power banku dla słuchawek, u Bowersa pełni też rolę repeatera sygnału. Wreszcie któryś z producentów wpadł na ten pomysł i tym samym kolejny plus do koszyczka B&W możemy wrzucić.
Ale czekajcie, jest coś więcej…
W zestawie dostajemy dwa kabelki. Jeden do ładowania, ale drugi to już USB-C do jack 3,5 mm, a więc teoretycznie każde urządzenie wyposażone tylko w gniazdo jack, ale nie mające własnego nadajnika BT i obsługi tego typu urządzeń, może nadal z naszymi Pi7 S2 współpracować. Do tej pory musieliśmy kupować osobne urządzenia i kombinować jak konie pod górę, a tu proszę, producent pomyślał i bardzo podoba mi się takie podejście do tematu. A przypomnijmy, że to przecież tylko TWSy.
Aktywna redukcja szumów, która jest do tego całkiem skuteczna, to kolejny plus, tak samo jak panele dotykowe.
Nie doszukałem się żadnych problemów związanych z ANC, ale też nie usłyszałem problemów z artefaktami czy kompresją w normalnych odsłuchach. A więc coś, czego np. w znacznie tańszych Audictus Dopamine PRO – zachwalanych nawet z tego tytułu w innych portalach – doświadczyłem bardzo, ale to bardzo boleśnie i wyraźnie. W materiale syntetycznym „coś” da się usłyszeć dopiero przy progu 10 kHz a potem ok. 14 kHz, a więc można uznać, że Bowersy są TWSami wolnymi od problemów kompresji i przesadzonej equalizacji sprzętowej via DSP.
Fani czarnego tła będą bardzo zadowoleni, bowiem w Pi7 S2 nie udało mi się usłyszeć żadnego nadmiernego szumu własnego podczas odtwarzania muzyki, a co przekłada się na dodatkowy plus w postaci czystości dźwięku.
Czas pracy jest można powiedzieć dość „standardowy”, bo wynoszący do 5 godzin (+16 godzin via etui), a więc tyle ile notowałem w przypadku ZE8000 mających podobne możliwości. Przy takiej jakości dźwięku uważam to za technicznie najsłabszy punkt Pi7 S2, ale z drugiej strony ilość funkcji jakoby to usprawiedliwia. Na plus zaliczyć można natomiast tryb pracy (do 24 bit / 48 kHz). Słuchawki pracują via Bluetooth z wykorzystaniem kodeków Qualcomm aptX i aptX Adaptive, więc jeśli komuś zależy aby jego słuchawkowe nabytki pracowały na takich właśnie kodekach, Pi7 S2 dowożą je na pokładzie.
Jakość dźwięku Pi7 S2
Pi7 S2 mocno przypominają mi P9 Signature, ale generalnie jest to ta szkoła grania, która od lat towarzyszy temu producentowi i tu zaskoczenia nie było.
Podchodząc do tych słuchawek nie wiedziałem kompletnie czego się spodziewać i to aż do tego stopnia, że myślałem otrzymać słuchawki nauszne. Moja ignorancja jest jednak tu cnotą, bo człowiek nie ma czasu sobie rzeczy odpowiednio w głowie poukładać i się nastawić na konkretny odbiór. Niemniej wciąż zakładałem, że skoro to TWSy, to pewnie będzie coś w okolicach V-ki i nie zawiodłem się na swojej intuicji.
Zaskoczenie było dopiero w tym, że to nie jest typowa V-ka na jednoznacznie podkreśloną górę i koniec. Słuchawki pod tym względem prezentują się jak Noble Falcon, ale czyściej na dole, bez artefaktów. Ogólnie natomiast jest to w telegraficznym skrócie mocno basowa V-ka z detaliczną ale nadal jeszcze naturalną górą, a więc w tym stylu, który osobiście uważam za najlepszy dla takiego strojenia.
Bas jest zauważalnie mocny i gwarantujący kinowe doznania. Osoby wyczulone na mocny dół mogą być trochę męczone przez jego ilość, zwłaszcza na wyższych głośnościach, ale te, które lubią basowy wygar lub planują korzystać z Pi7 S2 w środkach transportu masowego, będą wysoce usatysfakcjonowane.
Sam osobiście lubię bas, abyśmy mieli jasność, ale nie do przesady. Wszystko musi mieć w tym sosie swoje miejsce i swoje granice, dlatego Pi7 S2 słuchałem na ogół na niskich pułapach głośności, aby nie wywołać u siebie późniejszych bólów migrenowych. Czyli dokładnie taka sama sytuacja, co przy Noblach.
Średnica jest w tym miejscu w którym być powinna i jeśli już wydaje się wycofana, to głównie za sprawą basu. Dynamika jest jednak zadziwiająco wysoka, toteż nie doświadczyłem efektu zlewania się i dźwiękowej papki. Separacja również jest niczego sobie, dlatego co do tematu elementarnej jakości myślę, że nikt nie będzie miał w tym modelu pretensji.
Góra jest podkreślona, detaliczna, zwracająca dużą ilość informacji w sposób szybki i świeży, ale nie udało mi się jednocześnie zmusić jej do szklistości. Osoby szukające ciepłej i miękkiej góry niekoniecznie będą zaspokojone tym co dostaną w Pi7 S2, ale nadal będzie to dla nich „słuchalne”, bez sybilantów i przeraźliwego syczenia. Natomiast fani detalu i smaczków bez szklistości będą prawdopodobnie w siódmym niebie. Na pewno zachowuje się lepiej niż np. u Audio-Techniki, gdzie takie tendencje były znacznie częściej spotykane, a co paradoksalnie wynika z mniej równego przebiegu sopranu, mającego całkiem spory dół w punkcie 8 kHz, a raczej dwa wybicia w 3,5 kHz oraz na progu 10 kHz.
Scena to mocny punkt programu Bowersów, przede wszystkim na szerokość. W ten sposób słuchawki są w stanie zaprezentować się obszernie i kompetentnie scenicznie, ale nie robić tego kosztem powiększania pustki na środku sceny.
Czystość chciałbym wyartykułować jeszcze raz w tych słuchawkach. Spoczynkowo nie wydają z siebie szumów własnych, ale sekretem takiego stanu rzeczy jest zredukowany zakres głośności, który sugeruje, że słuchawki nie mają wysoko ustawionego gaina i stąd producent takim zabiegiem był w stanie przesunąć spektrum szumu tła do progu słyszalności.
Uważam to za bardzo dobry ruch, bo raz iż w ten sposób słuchawki nie drenują niepotrzebnie ogniw, a dwa, że wraz z czystością w ten sposób uzyskiwaną idzie w parze dbanie o słuch w przypadku osób mających wrodzony problem z umiejętnością świadomego ustawiania głośności na rozsądnych poziomach. A to z kolei mam wrażenie wynika tu z faktu istnienia systemu ANC, który nawet na logikę pozwala na cichsze słuchanie z racji braku konieczności tak mocnego przezwyciężania hałasu z otoczenia w trybie pasywnym. A co i tak nie przeszkadza Bowersom osiągnąć 115 dB SPL w pomiarze testowym, będąc wartością skrajnie szkodliwą dla słuchu.
Responsywność jak na TWSy też nie jest zła:
Natomiast w temacie zniekształceń…
W punkcie kontrolnym słuchawki te notują zniekształcenia na poziomie 0,26%, co daje ok. -52 dB THD+N. W większości pozostałych zakresów użytecznych dostaniemy 0,1%, co przełoży się na komfortowe jak na słuchawki -60 dB. Aby mieć to ujęte w ramach jakieś namacalnej perspektywy, ujmijmy to tak: Pi7 S2 grają same z siebie czyściej niż niektóre droższe urządzenia marki Audio-GD. Najgorzej słuchawki radzą sobie z subbasem i notują wybicie zniekształceń w okolicach 6 kHz, ale oscyluje to w granicach 1% THD, czyli tyle ile mają audiofilskie wzmacniacze lampowe po 50 tys. zł. Jak więc mówiłem: perspektywa.
Czy warto kupić Bowersy Pi7 S2?
Choć słuchawki są zbyt basowe jak na moje preferencje i mógłbym się nad nimi za to pastwić (i byłoby to w pełni uczciwe i zasłużone), korzystało mi się z nich zdumiewająco dobrze i przede wszystkim praktycznie, a jeśli brać pod uwagę ogólne strojenie reszty zakresów pasma, wykonanie, wyposażenie, wygodę, izolację, to Pi7 S2 przy wielu polach na mojej liście zakreślają „x”. Ktoś pomyślał nad tym projektem, zachowując jednocześnie wierność dziedzictwu tej marki i jej tradycyjnej szkole grania, tak jakby chciał utworzyć kompletną ofertę dopasowaną dla zadowolonych użytkowników ich własnych kolumn. Nie ma w tym nic złego i wręcz przeciwnie – jeśli ktoś miał styczność np. z serią Diamond i myśli sobie „fajnie gdybym miał jeszcze podobnie grające słuchawki na podróż”, to nie musi daleko szukać.
Podsumowanie
Jakość wykonania jest wyśmienita i jedynym minusem jest w gruncie rzeczy etui, odstające jakością od samych słuchawek. A że w TWSach jest to dość ważny element, stąd 8/10.
Jakość dźwięku jest również na wysokim poziomie. Zero szumów i bardzo czysty sygnał. Tutaj narzekać będę na strojenie, ponieważ osobiście nie gustuję w aż tak podkreślonym basie. Za nieco mniej góry też bym się nie pogniewał, ale na pierwszym miejscu zawsze będę w Pi7 S2 punktował bas. 7/10
Ergonomia użytkowa jest naprawdę super, choć w temacie czasu pracy mogłoby być jeszcze ciut lepiej. Dodatkowo na dedykowane tipsy można tu jeszcze tak naprawdę ponarzekać. 8/10
Tym samym za zaskakującą czystość dźwięku oraz walory praktyczne znacznie upraszczające korzystanie z takiego typu słuchawek, słuchawki kwalifikują się na wyróżnienie z tłumu i z cały czas jeszcze bardzo wysoką oceną końcową wynoszącą…
7.5/10
Słuchawki są dostępne m.in. w salonach Top Hifi w cenie 1499 zł.
Zalety:
- bardzo dobre wykonanie słuchawek
- aktywna redukcja szumów
- etui działające jak repeater
- możliwość pracy pół-bezprzewodowej
- satysfakcjonująca wygoda i izolacja od otoczenia
- brak słyszalnych szumów i artefaktów
- panele dotykowe
- obsługa asystenta głosowego
- funkcja automatycznego pauzowania muzyki i wznawiania po wyjęciu słuchawek
- brzmieniowo basowe „V” o całkiem dobrym strojeniu barwowym
- bardzo dobra scena na szerokość
- całkiem sensowny współczynnik ceny do możliwości
Wady:
- plastikowe etui nie robi tak dobrego wrażenia materiałowego jak same słuchawki
- zbyt mocny jak dla mnie bas
- dedykowane tipsy ze zintegrowanymi filtrami mogą ograniczać możliwości doboru alternatyw
- czas pracy na baterii mógłby być nieco dłuższy
Dziękuję Panie Jakubie za wyczerpującą recenzję. Mam pytanie jak słuchawki twoim zdaniem będą sprawowały się podczas biegania? Czy pot może uszkodzić słuchawki?