Recenzja Audictus Adrenaline (1.0)

Poprzednim razem miałem przyjemność recenzować całkiem interesujące kompakty tego producenta, będące jednocześnie modelem flagowym. Wspominałem przy tamtej okazji, że Audictus skupia się przede wszystkim na sprzęcie mobilnym i dla sportowców w ramach dwóch linii produktów, jakie są w jego ofercie. Komplementarnie zatem względem tej pierwszej, pochylimy się nad kolejnym modelem flagowym, jakim są bezprzewodowe słuchawki dokanałowe Adrenaline, kosztujące ponownie jedynie skromne 200 zł.

Estetyczne i solidne pakowanie z należytym wyposażeniem od razu przekonują do siebie.

Dane techniczne

  • Typ przetworników: dynamiczne, 8,7 mm
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • Dynamika: 105 dB +/- 5 dB
  • Impedancja: 32 Ω
  • Czułość mikrofonu: -45 dB
  • Standard Bluetooth: 4.1
  • Zasięg działania: do 10 m
  • Czas pracy: do 5 h
  • Czas ładowania: do 2 h
  • Czas czuwania: ok. 250 h

 

Zawartość zestawu

  • słuchawki Audictus Adrenaline
  • twarde etui do przenoszenia
  • kabel ładowania USB
  • tipsy silikonowe (S i L, M już zamontowane)
  • skrzydełka silikonowe (już zamontowane)
  • dodatkowa para tipsów piankowych

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Pierwsza styczność z pudełkiem wymaga trochę cierpliwości – całość jest tak ze sobą spasowana, że główna część wsuwa się w kartonową obwolutę i aby wyjąć wszystko bez specjalnych problemów, będziemy musieli otworzyć spód i pomóc sobie poprzez wypchnięcie.

W cenie wspomnianych 200 zł teoretycznie trudno jest oczekiwać, że producent będzie skakał wokół nas i stawał na głowie. A jednak, dostajemy tu całkiem sensowny pakiet dokanałowy i na pierwszy rzut oka wszystko wygląda bardzo dobrze – w zestawie znajdziemy twarde etui i komplet tipsów w różnych rozmiarach + pianki. Do tego standardowo kabel ładowania. Niezbędne i jednocześnie całkowicie wystarczające. Demontowalne skrzydełka gumowe są niestety tylko w ilości sztuk 1 i zostały już od razu zamontowane na słuchawkach, ale są na tyle miękkie, że nie powinny nam przeszkadzać nawet w sytuacji, gdyby jakimś cudem okazały się za duże.

Audictusy mają własne numery seryjne umieszczone na naklejkach na kablu. Możemy je odkleić, ale zachowajmy na czas obowiązywania gwarancji.

Konstrukcja słuchawek jest bardzo solidna, jako że to sprzęt dedykowany sportowcom i osobom o większej aktywności fizycznej. Szczycą się również odpornością na warunki atmosferyczne oraz wodoszczelnością spełniającą normę IPX4. Wszystko za sprawą korpusów aluminiowych o dość sporych rozmiarach, gabarytowo przypominających mi coś w stylu BLU-200. Do korpusów przytwierdzony jest na stałe kabelek typu flat-wire, ale producent na całe szczęście nie zdecydował się na zastosowanie grubego kabla jak w NuForce BE6i, tylko cieńszy, identyczny jak w Byronach BT. Tak jest znacznie lepiej i unikamy w ten sposób zarówno większej jego wagi, jak i zjawiska wykręcania się kabla i znajdującego na nim pilota, działającego wg zapewnień producenta zarówno z Androidem, jak i systemami iOS.

Aluminiowe korpusy - solidne i wytrzymałe, choć mające swoje gabaryty.

W porównaniu do np. identycznie wycenianych słuchawek pokroju BLU-100 od Brainwavz, ale też ich ekwiwalentów np. od Jabry, które standardowo wytrzymują ok. 4 godzin pracy na baterii, czas pracy Adrenaline w ramach ich 90 mAh ogniwa deklarowany jest na ok. 5 godzin, więc nieco powyżej linii bazowej. Dla nas, jako użytkowników, praktycznie każdy zysk czasowy jest ważny, zwłaszcza że w słuchawkach bezprzewodowych żywotność ogniwa na osi czasu również ulega degradacji i zapasy w tym względzie decydują o ostatecznym terminie przydatności, zanim konieczna będzie albo wymiana tegoż ogniwa, albo całych słuchawek. Poziom naładowania baterii na bieżąco wskazuje nam ikona na telefonie.

Korpusy są duże, niestety muszą bowiem pomieścić jeszcze baterię.

Sam pilot jest dosyć spory, ale z bardzo intuicyjnymi przyciskami w kształcie odpowiadających mu funkcji. Wraz z oznaczeniami kanałów na odgiętkach przy korpusach można uznać całość za bardzo intuicyjną i nie podlegającą żadnym problemom z orientacją nawet po ciemku – wystarczy że upewnimy się, że pilot jest po prawej stronie. Słuchawki oferują średnią-do-dobrej izolację od otoczenia bez utraty jakości dźwięku, także zostawiają nam pewien margines penetracyjny podczas aplikacji. Co prawda będzie to uwaga bardziej związana z moją anatomią, aplikacja słuchawek może w niektórych sytuacjach nie być do końca komfortowa podczas bardzo długich odsłuchów z racji dużego gabarytu korpusów. Powiększane są jednak sztucznie przez silikonowe skrzydełka, także ich ściągnięcie rozwiązuje w większości sytuacji problemy tej natury, jeśli będą one miały u nas miejsce. Brakowało mi również magnetycznych czap korpusów, które stają się powoli coraz popularniejsze.

Na początku po uruchomieniu słuchawek wita nas bardzo głośny lektor, który przy każdym włączeniu zawsze ma taką samą głośność, toteż warto słuchawki włączyć i dopiero wtedy zaaplikować w kanały słuchowe. Przy wyłączeniu także. Bezpośrednio od producenta dowiedziałem się, że ma to być w kolejnej partii zmienione na przyjemniejszą komunikację tonową. Rozwiązałoby to przy okazji dodatkową kwestię, bowiem mimo że słuchawki po uruchomieniu mówią „Pairing”, faktyczne parowanie z nowym urządzeniem rozpocznie się dopiero, gdy przytrzymamy środkowy przycisk dłużej i zacznie nam mrugać „policyjna” dioda na pilocie. Policyjna z tego względu, że na przemian na czerwono i niebiesko. Będzie to też jedyny sygnał informujący nas o faktycznym parowaniu – słowo „Pairing” już nie padnie. Jedynie „Pairing Successful”, jeśli proces zakończy się powodzeniem.

Nawet jeśli chcemy przyciszyć muzykę za pomocą przycisków na pilocie, nie możemy wciskać ich zbyt szybko, bo pilot nie będzie w pewnym momencie na nasze czynności reagował. Trzeba robić to wolniej, w tempie ok. dwóch kliknięć na sekundę lub w okolicach tych wartości. Oznacza to, że w sytuacji „paniki” wywołanej nadmierną głośnością, przy raptownym naciskaniu nic nie będzie się działo. Tu również otrzymałem informację, że zostanie to poprawione lub zmienione w taki sposób, aby użytkownik nie miał żadnych wątpliwości co do sposobu funkcjonowania.

Przetwornik słuchawek widziany z góry przez otwór wylotowy.

Dodatkowo podczas wyłączania zdarzało się, że zestaw uruchamiał wcześniej zapauzowaną muzykę wraz ze swoim wyłączeniem. Nie robił tego gdy muzyka była stopowana. Zjawisko zaobserwowałem zarówno na BT400, jak i na odtwarzaczach: M1, M2s oraz N3. Zakładam że planowana zmiana sterownika na inny pozwoli na wyeliminowanie tego problemu. A także skorygowanie responsywności, bowiem na w/w nadajniku dla PC udało mi się zaobserwować opóźnienie komunikacyjne. Oznacza to mniejsze bądź większe oderwanie się dźwięku np. od ruchu ust na ścieżkach filmowych. Również podczas odtwarzania muzyki dało się zaobserwować słabą responsywność. Opóźnienie występowało tylko na BT400, ale już np. na Shanlingu M1 nie było po nim śladu. Jest to więc podejrzewam związane stricte z nim, a nie ze słuchawkami.

Generalnie więc chyba tylko brak synchronizacji można byłoby uznać w moim konkretnym egzemplarzu za jakkolwiek kłopotliwy, ale że występował on tylko u mnie na PC i jest najprawdopodobniej związany z konkretnym użytym przeze mnie nadajnikiem, nie przeszkadzał w żadnym stopniu w odsłuchach jako takich. Tu także mam nadzieję, że w rewizji przewidzianej na 2018 rok zostanie to skorygowane.

Nadzieja moja nie bierze się jednak znikąd.  Na koniec bowiem chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mianowicie odebrałem za bardzo pozytywny fakt, że producent, po poinformowaniu go o zaobserwowanych przeze mnie mankamentach, nie tylko nie zrezygnował z ich recenzji, ale też potwierdził świadomość większości problemów i trwanie prac nad ich poprawieniem, aby możliwe było wypuszczenie nowszej wersji opisywanego modelu za 2-3 miesiące. Należą się więc dla niego słowa uznania, że faktycznie zależy mu na tym, aby jego produkty były dobrze odbierane przez nas wszystkich jako ich potencjalnych użytkowników.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Klasycznie już słuchawki poddawane są przeze mnie 48-godzinnemu wygrzewaniu. Niespecjalnie zauważyłem, aby cokolwiek się w zakresie brzmieniowym zmieniło. Więcej rzeczy wynikać będzie bardziej z nauczenia się ich zakładania i doboru tipsów.

W ramach modeli bezprzewodowych słuchawki konfrontowane były podczas recenzji z:

A także z modelami konwencjonalnymi:

Źródłami bezprzewodowymi podczas testu były natomiast:

 

Jakość dźwięku

Słuchawki, jakby niemalże na przekór temu co udaje mi się pomierzyć (i co zależy zresztą od sposobu i głębokości umieszczenia słuchawek w kanale), starają się zaprezentować bardzo podobnie do testowanych już przeze mnie Achieverów, jednak robią to na swoją własną, dokanałową manierę, w której zmiany w większości wynikają z samej zmiany formatu z kompaktowego na dokanałowy.

Bas prezentuje się tym razem okazale i tu definitywnie zasługa powyższej obserwacji. Całość jest podniesiona symetrycznie o solidny poziom-dwa, prezentując zarówno słyszalne i obecne zejście, średni bas, jak i najbardziej podkreślony wyższy. Owe podkreślenie przy głębokiej aplikacji może powodować wrażenie lekkiej ofensywności i twardości, aczkolwiek jestem osobą wyczuloną na skrajne składowe linii basowej i o ile pierwsze witam z otwartymi ramionami, tak drugie mogłoby być ciut mniejsze. Gdy wyższy bas nie odzywa się i nagranie zostało stworzone bardziej pod pozostałych towarzyszy niskotonowych, wtedy jest naprawdę bardzo dobrze i równo. Sumarycznie linia basowa najbardziej zaznacza się ze wszystkich innych fragmentów pasma, a podnieść można ją jeszcze wyżej przy aplikacji głębszej. Do tego stopnia, aby zaobserwowana na wykresie górka w 3-4 kHz nam zniknęła.

Średnica jest tuż za nim i w całkiem optymalnym położeniu zarówno względem sąsiadów, jak i pozycji względem słuchacza. Czasami musi rywalizować ze wspominaną twardością, która lubi lekko przygłuszać styk basu ze średnimi tonami, ale wokale są należycie słyszalne i sprawiające wrażenie, że w porównaniu do Achieverów naddatek wyższej średnicy odjęto i dosypano do niższej. W ten sposób całość znów pracuje na wrażenie równości oraz koherencji.

Sopran mam wrażenie, że został z Achieverów także zapożyczony. Jednocześnie wyższe oktawy są o kapkę bardziej słyszalne, toteż zachowując ponownie wrażenie lekkiego przechyłu na ciepłotę, prezentują się tak, jak Achievery na standardowym kablu i z najjaśniejszego toru podczas ich testów. Z tym że tutaj problematyka kabla nas w ogóle nie dotyczy, jak również kwestia sparowania z torem. O ile w normalnych warunkach byłoby to przeze mnie zinterpretowane jako odebranie nam możliwości dopasowania synergii między elementami toru audio, ale jako że opisujemy tu sprzęt wyłącznie bezprzewodowy i efekty tą jedyną drogą osiągane nie są wcale złe, uważam to za dobrą monetę.

Scena ponownie powtarza się z tą słyszaną przeze mnie w Achieverach. Oczywiście jak na dokanałówki. To klasyczny układ eliptyczny, który prezentuje się szerzej niż głębiej i dosyć typowo jak na słuchawki dokanałowe. Przebija tym samym poziom BLU-100, prawie dościga Byrony BT, ale wiadomo, że z bardziej scenicznymi modelami jak kablowe E1 walki nie będzie można już tak łatwo nawiązać. Aczkolwiek nikt tego od nich przecież nie oczekuje.

Ogólnie wrażenia mam przyznam bardzo dobre i jedyną rzeczą jaka faktycznie mogłaby mi osobiście przeszkadzać, to tendencja do utwardzania się wyższego basu. Reszta zaś spokojnie mieści się w akceptowalnych przeze mnie ramach, ponownie krocząc wytyczoną wcześniej przez Achievery ścieżką.

Dokanałowe Adrenaline bardzo przypominają mi bowiem swoim strojeniem to, co uzyskiwałem przy najwyższych kompaktach Audictusa. Nie widać może tego bezpośrednio po wykresach, ale na moje uszy słychać wyraźnie, że producent idzie dokładnie tymi samymi śladami i próbuje wykreować koherentną linię brzmieniową między swoimi produktami. W ten sposób unifikuje ofertę, przynajmniej w ramach najdroższych pozycji z cennika. Wiele razy było zresztą tak, że na forach pojawiało się zapytanie „mam słuchawki X, ale chciałbym podobnie grające dokanałowe”. W ramach tego samego producenta nie zawsze jest to możliwe, ale akurat tutaj sztuka ta się w miarę udała.

Dlaczego w miarę? Bo zachodzą między Achieverami a Adrenalinami fundamentalne różnice wynikające z konstrukcji i aplikacji. Kompakty grają od nich słabszym na zejściu basem oraz w mniejszych już proporcjach z większym ubytkiem w rejonie 300-400 Hz oraz najwyższej oktawy. Adrenaline są przez to nadal pochylone ku ciepłocie w bezpośrednim odsłuchu, ale równiejsze. Okupują to jedynie twardszym basem, który bardziej daje się we znaki niż w Achieverach. Oczywiście nie musi, bowiem dochodzą tu odczucia i preferencje słuchacza, niemniej w moim przypadku ma miejsce pewna nadwrażliwość na wyższy (i przesadny niższy) bas. Z drugiej strony znacznie łatwiej akceptuje mi się bas średni, którego jak widziałem część osób potrafi nie lubić i narzeka na monotonność grających nim słuchawek.

Poza tym jednak korzystanie dokanałowych Audictusów jest doznaniem przyjemnym i bezpiecznym. Wszystko jest tu należycie czytelne i w większości przypadków od siebie niezależne. Jedynym miejscem, gdzie można (trochę na siłę) stwierdzić nachodzenie na siebie pewnych podzakresów, jest przełom wyższego basu ze średnicą. Ale poza tym? Wszystko w normie. Cieszy mnie, że klasa tych słuchawek dorównuje moim Beyerdynamikom Byron BT. Słuchawki te były tu głównym punktem odniesienia, zaś ich koszt, podobnie jak Etymoticów MK5, wynosi +75% ceny Adrenaline. Cieszy mnie również fakt, że w przeciwieństwie do ciepłych i basowych BLU-100, słuchawki Audictusa są bardziej od nich uniwersalne brzmieniowo i można je polecić szerszemu gronu w tej samej cenie i przy nieco lepszych parametrach.

 

Podsumowanie

Osobiście najwyższy model dokanałowych Audictusów cenię sobie wysoko za dźwięk oraz jakość wykonania przy tylko 200 zł, jakie przychodzi za nie zapłacić, ale nie da się ukryć, że po uwzględnieniu także i innych aspektów, sprzęt ten pozostawił po sobie miejscami mieszane wrażenie. Wszystkiemu winne jest zachowanie się sterownika słuchawek i małe, ale mimo wszystko głupiutkie błędy, które sumarycznie łączą się w jedną śnieżkę prosto w twarz, potrafiącą zepsuć do tej pory dobrą zabawę. Na tym właśnie polega pech Adrenaline, że polecić można je spokojnie za jakość dźwięku, całkiem naturalne strojenie, solidne korpusy, bardzo poręczny pilot oraz nie wchodzący w paradę kabel, ale jednocześnie trzeba przy tym zaznaczyć, że słuchawki na tym etapie mają się jeszcze trochę zmienić i część wad, jakie zanotowałem, prawdopodobnie kompletnie zniknie.

Mimo pewnych zgrzytów ze sterownikiem słuchawki są bardzo ciekawe. A po korektach mogą być jeszcze ciekawsze.

Czy recenzja w takiej sytuacji ma sens? Moim zdaniem tak, bowiem clou przekazu i największe zalety sprzętu się tu raczej nie zmienią. Najwyżej ocenimy go teraz i z zastrzeżeniem, że ocena będzie podlegała ewentualnej rekalkulacji za kilka miesięcy przy nowej rewizji słuchawek, jeśli takową oczywiście na dodatkowe testy otrzymam. Z perspektywy użytkownika pozostanie albo zakup już teraz, jeśli uzna, że rzeczy przeze mnie wymienione to błahostki, albo po prostu poczekanie na Audictusa, aby dokonał wszystkich niezbędnych poprawek, które pozwolą na skuteczne podniesienie walorów użytkowych tak, żeby korelowały z wysokimi na tą chwilę notami za dźwięk i wykonanie.

Słuchawki Audictus Adrenaline na dzień pisania recenzji są dostępne do nabycia w cenie od ok. 200 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • solidna konstrukcja rokująca dobrą wytrzymałość
  • należycie wyposażone w dodatkowe akcesoria i tipsy
  • 5 godzin pracy na baterii
  • wodoszczelność w ramach normy IPX4
  • bardzo fajne brzmienie w stylu Achieverów ale z mocniejszym basem
  • dobra scena jak na słuchawki dokanałowe i znów plasując się w bardzo podobny deseń co Achievery
  • mimo wszystko duża opłacalność
  • słuchający uwag producent, co też nieczęsto się dziś zdarza

Wady:

  • wymagają cierpliwego dogadania się w kwestiach ergonomicznych i aplikacyjnych (zalecam wypróbowanie ich bez skrzydełek)
  • szkoda że nie mają korpusów magnetycznych
  • sterownik w wersji 2017 wymaga funkcjonalnie dopracowania (wersja 2018 ma mieć już nowy sterownik)
  • na niektórych nadajnikach możliwe opóźnienie responsywności (w przypadku wersji 2017, wersja 2018 ma nie mieć już żadnych problemów)

 

Serdeczne podziękowania dla firmy Audictus, za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

14 komentarzy

  1. Zamierza Pan przetestować kabel bluetooth od Shure, który można podpiąć do ich dousznych słuchawek z odłączanym kablem? RMCE-BT1

    • Nie. Z Shure na tą chwilę niestety nie współpracuję. Nie widziałem tej marki również u żadnego ze współpracujących ze mną sklepów.

  2. Dzień dobry Panie Jakubie. Zakupiłem te słuchawki jako, że jestem amatorem biegania. Spróbuję porównać je do DT150, które również posiadam. Wiem, że to porównanie będzie bez sensu, bo to całkiem inne konstrukcje i klasy urządzeń, przeznaczone do innych środowisk odsłuchowych ale może da to jakiś obraz komuś, kto się zastanawia czy warto je kupić.

    DT150 podłączone są do SC808 z 3xBurson V5iD na pokładzie.
    Audictus Adrenaline sparowany jest przez bluetooth z iPhonem 7.

    – AA są trochę bardziej cieplejsze niż DT150,
    – mają ciut mniejszą scenę zarówno na szerokość jak i głębokość,
    – mają zdecydowanie bardziej uwydatniony niski bas,
    – ogólna jakość dźwięku i ilość zarejestrowanych szczegółów w górnym paśmie co najmniej o dwie, trzy klasy niżej,
    – izolacja od otoczenia stoi na podobnym poziomie w obu konstrukcjach.

    Czy kupiłbym je jeszcze raz? Myślę, że tak. Proszę nie zrozumieć mnie źle – to świetne słuchawki bezprzewodowe do biegania. Nie wypadają z ucha. Jakość użytych materiałów stoi na wysokim poziomie. Stosunek ceny do jakości jest bardzo dobry. Za około 200 zł otrzymujemy solidne dokanałówki o ciepłej barwie i dobrej jakości dźwięku. Nie mają jednak szans z bardziej wyrafinowanymi konstrukcjami po kablu, ale do zadań do jakich zostały zaprojektowane (sport) sprawdzają się wyśmienicie.

    • Witam,
      Nie wiem. To pytanie bardziej do dystrybutora/producenta niż do mnie. Po teście wersji opisywanej w tej recenzji nie miałem styczności z tymi słuchawkami.

    • Z tego co dowiedziałem się, w trakcie kontaktu z Audictus na Facebooku, to planowane pojawienie się Adrenaline 2.0, to wrzesień/październik 2018.

  3. Hej – świetna recenzja – dzięki. Jedna uwaga natury „ogólnej” – te słuchawki są przeznaczone do słuchania przy uprawianiu sportu (tak chyba ogólnie można to ująć). Oczywiście można w nich też słuchać muzyki siedząc w fotelu, ale jednak … i tu rodzi się pytanie: Czy dałbyś radę następnym razem, albo sam poćwiczyć z czymś takim na uszach, albo dać żonie jak idzie na aerobik, koledze, córce, bratu …. akurat chciałbym coś takiego kupić i to – wygoda przy używaniu w trakcie uprawiania sportu – jest dla mnie równie ważna, jak inne cechy, które tu tak szczegółowo omówiłeś. Pozdrawiam!

  4. Przyznam się szczerze, że kupiłem te słuchawki na podstawie tej recenzji. Wcześniej bez powodzenia testowałem Huawei AM61.
    Może i słuchawki mają dobrą jakość dźwięku, ale wykonanie i to jak leżą na uszach to już inna bajka.
    Możliwe, że to kwestia budowy mojej małżowiny usznej, niemniej były one dla mnie skrajnie niewygodne.
    Warto też się zastanowić przy zakupie takich wystających dość znacznie z ucha słuchawek, czy zamierzamy z nich korzystać podczas uprawiania sportu albo w zimie pod czapką.
    Bo jeżeli tak, to wszystkie tego typu modele automatycznie odpadają, bo bieganie np z opaską na uszach, albo noszenie czapki powoduje mocny docisk tych słuchawek do kanału ucha.
    Dużą też wadą wg mnie jest sposób wyprowadzenia kabla ze słuchawki – jest niewielki zakres w którym ten kabel nie uwiera ucha.
    Podsumowując – jakość dźwięku bardzo dobra, ale ergonomia we wskazanych zakresach dyskwalifikuje wg mnie tą słuchawkę.

    • To jest niestety właśnie Panie Bartku urok dokanałówek i powód, dla którego sam nie wszystkie jestem w stanie przetestować. A także czemu w codziennym użytkowaniu preferuję modele pełnowymiarowe. Wyjątkiem są tylko E1 na specjalnych tipsach oraz iSine, ale to już dwie zupełnie osobne historie.

    • Ach te małżowiny… moja też jest nietypowa 🙂 ile ja się naszukałem czegoś co nie wypadnie mi z ucha, chociażby podczas siedzenia.
      Wtedy właśnie odkryłem słuchawki ze skrzydełkami. No i tu ciekawostka, właśnie Huawei AM61 to najwygodniejsze słuchawki dokanałowe jakie miałem okazję używać. Teraz mam Jabry Elite Active 65T, ale wracam … no właśnie zastanawiam się ponownie nad Huawei, ewentualnie Adrenaline 2.0. Przy czym zależy mi na w miarę dobrym mikrofonie do rozmów, a czytałem że w Adrenaline 1.0 słabo z tym było.
      Dzięki za recenzję!

    • Panie Bartoszu,
      Mam ten sam problem – może moje uszy są jakieś „niestandardowe” ale pomimo szczerych chęci te słuchawki w uszach mi się trzymać nie chcą.
      Ja również kupiłem je z myślą o sporcie jednak schowanie ich pod czapką jest ultra trudne. Co do samej jakości wykonania, mam mieszane uczucia. Trochę żałuję, że je kupiłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *