Gdy AudioQuest wypuścił swoje słuchawki na światło dzienne, część osób ewidentnie się w nich zakochała, ale też pojawiła się spora grupa przeciwników, nie dających tym pierwszym dojść do głosu. Narosły z czasem więc kontrowersje i zgrzyty, polaryzujące scenę użytkowników na dwa skrajne bieguny o wzajemnym odpychaniu. W efekcie powstał duży szum informacyjny, żeby nie powiedzieć bałagan, który każdego postronnego użytkownika słuchawek najpierw zaciekawiał, aby potem odrzucić. Chociażby z faktu, że obraz tego jak rzeczywiście grają słuchawki Nighthawk, uległ potężnej deformacji, a raczej subiektywizacji. Dlatego też chciałbym nawet nie tyle opisać sposób grania tych słuchawek z własnej perspektywy, co postarać się zdiagnozować wszelkie potencjalne źródła owych skrajności i ostatecznie zrozumieć istotę problemu.
Dane techniczne
- przetworniki: 50 mm, dynamiczne, półotwarte, membrana papierowa, zawieszenie gumowe
- moc magnesów: 1,2 T
- impedancja: 25 Ohm
- czułość: 100 dB / mW
- moc maksymalna: 1,5 W
- wtyk: 3,5 mm (2x 2,5 mm mono do słuchawek)
- długość kabla: 2,5 m
W zestawie prócz słuchawek otrzymujemy:
- 2x kabel sygnałowy (stacjonarny / mobilny)
- kuferek skóropodobny
- dokumentację
- ściereczkę z mikrofibry
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w ładnie wizualnie oprawionej torbie skórzanej, bardzo dobrze zabezpieczającej słuchawki wraz z okablowaniem. Te występuje w dwóch wersjach: elastycznego kabelka-sznurówki o przeznaczeniu mobilnym i praktycznym, a także większego gabarytowo i sztywnego kabla stacjonarnego. Przymiotniki których użyłem mogą służyć od razu za przywary (i powód dzięki któremu po namyśle jednak odjąłem jeden punkt od ergonomii).
Same słuchawki prezentują się całkiem okazale, choć daleki jestem od czytanych w pewnych miejscach twierdzeń, że przy produkcji została wykorzystana „najnowsza dostępna technologia”. Pomijając sitka drukowane na drukarce 3D czy kompozyt użyty do produkcji kopuł, wystarczy rzucić okiem np. na – delikatnie mówiąc – bardzo prosty montaż opaski ściągającej, czy też zawieszenie każdej z muszli.
Jednakże w myśl powiedzenia „jeśli coś jest głupie, ale działa, to to nie jest głupie”, słuchawki manifestują bardzo wysoką kulturę w zakresie zachowania się na głowie. Są bardzo wygodne, umiarkowanie lekkie, ale pojemne na ucho, do tego wolne kompletnie od jakichkolwiek odgłosów płynących ze wspomnianego zawieszenia. Każda jest bowiem stabilizowana przez cztery gumowe ramiona, przytwierdzone do metalowego półokręgu w kształcie litery C. Dodatkowo wszystkie są demontowalne, co korzystnie wpływa na możliwości serwisowe.
Nausznice bardzo przypominają mi te z HM5, aczkolwiek dostosowane są kształtem do muszli i grubością różnicując przód od tyłu. Same w sobie nie są asymetryczne jeśli chodzi o profil, ale ze względu na większy ubytek materiału z przodu, ten łatwiej się poddaje i pewną asymetryczność realizuje już po założeniu słuchawek na głowę. Całość jest mięciutka i jak pisałem bardzo wygodna, także nie powinniśmy mieć myślę żadnych problemów natury komfortu z Nighthawkami.
Pałąkiem łączącym jedną słuchawkę z drugą jest pojedynczy odcinek drutu w materiałowym oplocie. Generalnie więcej nie trzeba, a dzięki zastosowaniu takich a nie innych komponentów, możliwe jest dodatkowe zmniejszenie siły docisku słuchawek do głowy, jeśli okazałaby się ona zbyt duża.
Oba kable zakończone są wtykiem na mały jack, ale producent zaopatruje nas także w adapter na jack duży, umożliwiając korzystanie ze słuchawek także i pod ciężkim sprzętem stacjonarnym z prawdziwego zdarzenia. Sztywność kabla stacjonarnego bierze się również z faktu, że to srebrzanka cienki Solid-Core z czystej miedzi. Wtyki w obu przypadkach są umieszczone pod lekkim kątem ku przodowi, podobnie jak np. w Audeze, choć tam kąt wynosił 45’ a same wtyki były realizowane na bazie mXLR. U AudioQuesta konektory są w standardzie 2,5 mm microjack i ze względu na głęboko umieszczone gniazda, ewentualna konfekcja może być problematyczna.
Przetworniki z membranami papierowymi zastosowane w tych słuchawkach mogą wydać się znajome. Mi również się wydają. Słowa kluczowe to Fostex, Denon AH-D2000, 5000, 7000. Nie potwierdzę tego na 100%, ale moim zdaniem cały urok słuchawek NH ma swoją podstawę właśnie tutaj. Wszystkie wymienione modele Denonów były w formacie zamkniętym, więc bardzo możliwe, że AudioQuest zaserwował po prostu inne podejście do tematu i aplikację w odmiennym środowisku akustycznym. Podkreślę jednakże z całą mocą: to tylko i wyłącznie moja teoria patrząc po tym, jak producent chwali się swoim przetwornikiem. Prawdopodobnie jedyną modyfikacją z jego strony była nieco inna kapsuła przetwornika, bardziej adekwatna do pracy w formacie otwartym.
Przygotowanie do odsłuchów
Ponieważ przyjechały jako sprzęt używany, nie jestem w stanie powiedzieć niczego o ich wygrzewaniu lub czasie, jaki jest na ten proces w nich potrzebny. Producent zaleca jednakże minimum 150 godzin pracy, zaś sami posiadacze również potwierdzają, że tak czy inaczej obowiązkowo muszą do siebie dojść.
Słuchawki były przeze mnie porównywane głównie z najcieplejszymi i najbardziej pogłosowymi parami jakie posiadam:
- AKG K240 Monitor
- AKG K280 Parabolic
- AKG K290 Surround (w trybie stereo)
- AKG K400 LP na nausznicach skórkowych
- AKG K500 EP (jako czysty punkt zerowy)
W roli źródeł i wzmacniaczy wystąpiły zaś tym razem:
- AIM SC808 (3x Burson SS V5i)
- Asus Essence STX (2x Burson SS V5 + SIL 994Enh)
- NuForce DAC-80 (+ NuForce HAP-100)
Jakość dźwięku
AudioQuesty to słuchawki klasy premium, w ogólnym zarysie ciepłe, ciemne i pogłosowe, ale z dobrą sceną i dodatkowymi plusami do detaliczności za sprawą szczytowania w zakresie 7-8 kHz. Umiarkowanie szybkie, stawiające bardziej na nasycenie i dociążenie dźwięku, z ładnym zejściem basu i ogólną dobrą jakością dźwięku. Czasami sprawiają też wrażenie, że ich potencjał akustyczny przekracza stan fabryczny ustalony przez producenta, a co potwierdzają próby praktyczne.
Bas
Jest całkiem przyjemny, pulchny, zarówno ze słyszalnym zejściem, zagęszczeniem, jak i pewnym utwardzeniem. Ilościowo szczodrze serwowany, choć ma to swoje dobre strony, gdy rzecz sprowadza się do podkreślenia subtelności wynikających m.in. właśnie z zejścia. Nawet jeśli ilościowo okaże się, że jest go nieco za dużo, można się będzie do niego bardzo szybko przyzwyczaić i równie szybko wrażenie nadmiarowości nam zniknie. Definitywnie jednak jest go mniej niż np. w Meze 99 Classics, więc myślę nie będzie tu żadnych problemów.
Bas unika przy tym technicznego spojrzenia na linię basową, także po naszej stronie winne być zapewnienie rygoru i kontroli. Moc i wydźwięk znajdzie sobie już sam, tak samo jak owe zejście, które subiektywnie wskazywałbym wraz z należytym rozciągnięciem basu na największe jego atuty. Być może wynika to także z niskiej oporności samych słuchawek. Przy 25 Ohmach sprzęt z większą opornością wyjściową ma tendencję do gubienia wysterowania basu w sposób dosyć słyszalny. Lubię w takiej roli osadzać często SC808, której wyjście słuchawkowe ma opór większy niż testowana para. Efekt tłumienia powinien więc być tu bardzo słyszalny. I niestety jest.
Co warte odnotowania, bardzo ładnie wypada z odtwarzaczami przenośnymi takimi jak Colorfly C200. Również synergicznie, bowiem ogólnie tonalność zachowuje się tu bardzo przednio, lekko doświetlając i równie lekko odbasowiając się. Zmiany nie są duże, ale większe na poczet sopranu, dlatego notowane przeze mnie na plus.
Średnica
W pierwszej chwili wręcz skrywa się przed słuchaczem w półmroku. Praktycznie już przed progiem 600 Hz odnotowuje systematyczny spadek, aby osiągnąć jego punkt szczytowy w newralgicznym punkcie 1 kHz. To skomplikowany zakres, który lubi zmieniać się w zależności od tego jakim źródłem dysponujemy.
Na ogół jednak prezentuje się z pozycji ciepłej, ciemnej i zagęszczonej, lubiącej nadawać dźwiękom dużej masywności. Tak samo jak bas, jest to podzakres o umiarkowanej szybkości i wszelkie moje starania podczas późniejszych testów oscylowały wokół tego, aby wyciągnąć ją na światło dzienne i uczytelnić. Ma jednak w sobie bardzo unikatową tendencję do gardłowości i jednoczesnego nadawania wokalom pogłosu i przydźwięku.
Ma się wrażenie, że muzyka rozlega się w piwnicy klubu o dużej rozpiętości i mnogości filarów nośnych, w podziemiach mogących pomieścić rzeszę osób wraz z niemałą kapelą i jej sprzętem. Tworzy w ten sposób clou bardzo kameralnego klimatu, zarówno z lekkim zaduchem, jak i bardzo ciepłym światłem i półmrokiem. Dlatego moim zdaniem słuchawki ładnie sprawdzają się w takiej właśnie muzyce, rodzącej te konkretne skojarzenia i sugestie co do miejsca, w którym była nagrywana. Niech tylko jeszcze realizacja będzie na tyle dobra, a idziemy w coś na kształt klimatu z LCD-X.
Ale choć Nighthawki ewidentnie lecą w tym kierunku, przez „iksy” praktycznie nie są dopuszczane do głosu, a co najwyżej traktowane jako bardzo tani substytut. Audeze mają od nich większą szybkość, lepsze fakturowanie, lepiej skonstruowany bas, a po otwarciu – ogólnie lepsze chyba wszystko poza wygodą i znacznie wyższą ceną. Słuchawki posiadałem na tyle długo, że zaryły mi się głęboko w pamięć i bardzo ułatwiły formułowanie wszelakich osądów. Zrobiły też na mnie duże wrażenie, aczkolwiek były to jedyne Audeze, których raczej nie chciałbym mieć ze względu na najmniejsze możliwości (identyczne przetworniki jak XC, które też przecież można sobie otworzyć w razie problemów).
Na kameralność NH wpływa również jeszcze jeden czynnik – koherentność przejścia z basu na średnicę. Nie mówię tu o tonalności, bowiem jak pisałem słuchawki dosyć szybko dostają spadku, ale o charakterze, który jest bardzo płynny, dosłownie i w przenośny. Powinno dać się to całkiem sprawnie usłyszeć chociażby w Hypnos II:
To też właśnie ona powoduje, że wiele par założonych zaraz po NH wydaje się jałowych, surowych i bez życia.
Góra
Też ciekawie skonstruowana. Mimo, że jest przez większość przebiegu ukryta, posiada w sobie pewną niespodziankę: wybicie w rejonie 7 i 7,7 kHz. To strategiczny punkt, który otwiera Nighthawkom wiele drzwi i ratuje je przed utonięciem we własnej gęstości. Praktycznie jedyny bastion walki o światło, atak i zaskoczenie słuchacza, także rozsądnie i czytelnie serwowanym mimo wszystko detalem, biorącym swój początek właśnie tutaj.
Jej dookólne względem wspomnianego punktu skrycie skutkuje tym, że pozycyjnie instrumenty regularnie operujące na sopranie (cymbałki, dzwoneczki, talerze, trójkąty itp. brzękadła) dystansują się. Znajdują się jakoby za orkiestrą, gdzieś tam z tyłu, wręcz za karę stojąc przy kurtynie. Wystarczy założyć słuchawki o bardziej konkretnej naturze sopranowej, aby po procesie przyzwyczajania się do Nighthawków zostać dosłownie porażonym bezpośredniością, której w nich okazało się brakowało. Może wręcz przez chwilę wydawać się, że góry jest wyraźnie za dużo. Tymczasem to AudioQuesty są zbyt skryte.
Jaśniejszy tor to potwierdza – góra zaczyna się otwierać, wracać w stronę nosowości, ale akurat czyni to z granicy przesadyzmu w drugą stronę: zbytniej gardłowości, pogłosowości, pogłębiania tonu ponad miarę. Jeśli dorzucimy do tego korekcję zakresów 1-2,4 kHz, to okaże się że Nighthawki potrafią zagrać bardzo dobrą jakościowo średnicą, która skryta była tylko i wyłącznie dla samego strojenia, a nie ukrywania przed nami swoich niedociągnięć. To częsta praktyka zwłaszcza w tańszych słuchawkach i naprawdę miło jest usłyszeć, że NH stronią nam od takich numerów, realnie aspirując tym faktem do części audiofilskich salonów.
Scena
Zaskakująco, jest to mocna strona AudioQuestów. Wynika ona po raz kolejny z faktu, że są to słuchawki otwarte przy projekcie przetworników, który ewidentnie w zamyśle konstruktora miał być eksploatowany w formule zamkniętej. AQ stwierdził najwyraźniej, że nikt nie będzie mu mówił jak ma żyć, dlatego stworzono komorę, która swoją siłę sceniczną będzie lokowała właśnie w pogłosie.
Scena dzięki temu luzuje dźwięki między sobą, daje im potencjał do ekspansji pogłosu, jednocześnie pozycjonując słuchacza w bliższych rzędach, blisko estrady. Uzyskuje się w ten sposób dobre rozbudowanie na boki i do tyłu. Również gradacja w głąb jest dobra, ale realizowana na krótszej osi. Dźwięk znajdujący się z przodu wędruje po bliższym słuchaczowi przebiegu, niż gdy lokalizacja wypada na bok lub z tyłu. Jednocześnie nie jest to okrąg lub elipsa, a zakres częściowo rozbudowywany dodatkowo na odcinkach międzyosiowych. W ten sposób źródła pozorne później zstępują na osi główne, dodatkowo potęgując wrażenie dużej sceny.
Całokształt
Słuchawki zanim trafiły do mnie na warsztat, zdążyły zwrócić uwagę swoją kontrowersyjnością. Bierze się ona bezpośrednio tonalności, która bardzo skrajnie raz to podoba się okrutnie swoim nabywcom, a innych jednoznacznie odrzuca. Tonalność ta to połączenie basu i ciepła z pogłosową, dużą sceną, okraszone dużym skryciem wielu punktów kluczowych dla poczucia świeżości oraz redukcją szybkości. Czynnikami mogącymi sytuację jednoznacznie rozsądzić w ramach końcowej oceny tak grających słuchawek stają się wtedy uszy słuchacza, ale nie tylko w ramach jego preferencji, a dodatkowo jeszcze toru.
Choć słuchawki okazują się być całkiem responsywne na tor, przekaz jest w fundamencie cały czas jednostajny, koherentny, równy i po pewnym czasie może nawet okazać się monotonny. Plus w tym taki, że sporadycznie odzywa się nam peak przy 7 kHz, doświetlający sopran w tym miejscu i wprowadzający efekt zaskoczenia do stosunkowo jednostajnego przebiegu.
NH mają niezaprzeczalny atut (dla niektórych interpretowany jako wada) w postaci gry spokojnej, bez wyrywności, nastawionej na bezpieczeństwo i relaksację, ale też lubią część informacji wyprostować, ukryć. Na niektórych realizacjach jest to wykonane z mniejszą, na innych większą starannością, ale nigdy nie będziemy spodziewali się nagłego ataku ze strony sekcji sopranowej. Wiele osób szuka takich słuchawek, mając serdecznie dość rżnięcia bębenków basiskiem lub górą wysadzoną kompletnie z siodła.
Jeśli miałbym wskazać słuchawki najbardziej podobne do Nighthawków, wymieniłbym z automatu swoje K280 Parabolic, a w ramach współczesnego, bardziej konwencjonalnego sprzętu, najpewniej Audeze LCD-X. Obie konstrukcje współdzielą z NH konkretną wspólną cechę: pogłosowość. K280 rysują ją znacznie bardziej technicznie, z częściowym doświetleniem, podczas gdy w również typowo ciepły, audezowski sposób występuje ona w X-ach. Oczywiście obie pary są zupełnie różnie i nie można traktować ich jako równorzędnych alternatyw. W ramach ciepłoty można byłoby wymienić również K290 Surround w trybie stereo, a także o dziwo równiejsze od NH K240 Monitor, ale to już tylko w ramach ciekawostek.
Co byśmy jednak nie powiedzieli, Nighthawk to słuchawki dosyć unikalne w ramach gatunku muzykalnych. Grające masywnie i z przysiadem na średnicy wynikającym z braku jej nadmiernej ekspozycji, ale też z należytą ilością detali i zachowaniem dużej koherencji. Grające niby ociężale, trochę zza mgły, ale z pogłosem nadającym scenicznej ekspansji i jednocześnie unikając wrażenia przytłaczającej kocykowatości. A ponad wszystkim mające bardzo duży potencjał na pozytywne zmiany – czy to poprzez strojenie torem, czy wykonywane wedle własnego uznania modyfikacje. Ale możliwe też, że po ich zakupie uznamy wszelakie ingerencje za zbędne.
Dlatego też nie jestem ani specjalnym entuzjastą, ani przeciwnikiem tej konstrukcji. Brakuje im powietrza, światła i szybkości, ale doceniam duży potencjał akustyczny i dobrą realizację zamierzeń producenta. Tymi były chęci stworzenia słuchawek muzykalnych i przeznaczonych na wygodny, bezpieczny odsłuch wielogodzinny, jednocześnie z na tyle rozbudowanym pogłosem, aby uniknąć przesadnego wrażenia hermetyczności i parności. Częściowo się udało i to należy pochwalić, bez względu na to czy słuchawki leżą w naszej domenie, czy też nie.
Kontrowersje
Akapit ten pozwoliłem zostawić sobie na koniec, jako że mamy już chyba wystarczającą ilość informacji potrzebnych do zdiagnozowania problemu – skąd przy Nighthawkach tyle emocji, tak tych złych, jak i dobrych?
Nie da się ukryć, że niejednokrotnie uczestniczenie w dyskusji nt. tych słuchawek przypomina wbieganie w środek ulicznej walki pseudokibiców w tęczowym stroju z transparentem popierającym legalizację związków partnerskich. Miało to miejsce kilkakrotnie w przeszłości, np. ze sławnymi TH-X00 i wraca co jakiś czas z coraz to nowszymi modelami, mniej lub bardziej oscylującymi wokół domeny muzykalnej, choć na dobrą sprawę nie zawsze jest to wyznacznik problematyczności. Po prostu traf chciał że pada właśnie na takie egzemplarze, z opiniami wahającymi się między euforią a obrzydzeniem.
Tak silna polaryzacja wynika moim zdaniem nie tylko z ceny i jej relacji do jakości dźwięku, ale przede wszystkim z bardzo specyficznego strojenia i tym samym skrajnie różnego odbierania sprzętu przez słuchaczy. Jednocześnie z doszczętnej niemocy akceptacji opinii trzeciej, odmiennej od własnej. Ponieważ miejscami są to zachowania wręcz agresywne, sugerowałbym nie rozmawiać z takimi osobami – nie są warte naszego czasu i nerwów. Zwłaszcza, że to przecież tylko słuchawki i naszej społeczności daleko do tych czyniących z nas słuchawkowych szalikowców. Jeśli sprzęt ten bardzo nam się podoba, po prostu korzystajmy z niego z przyjemnością, akceptując głosy krytyczne, ale też unikając sytuacji, by czyjaś opinia miała zmienić to co sami słyszymy, tudzież nasza miała nawracać wszystkich dookoła na to, w co sami wierzymy. Jeśli z kolei mieliśmy je na głowie i sposób ich grana nam się nie spodobał – w porządku, ale nie próbujmy na siłę wytłukiwać takiej optyki na innych, zwłaszcza tych, którzy lubią takie granie.
Uszanujmy więc to, że ktoś ma inne zdanie i jest w stanie zaspokoić swoje własne potrzeby ich graniem. Bo o to tak naprawdę w tym wszystkim chodzić powinno – żeby znaleźć coś dla siebie i pod siebie, a o czym chyba czasami się po prostu zapomina. Dlatego też powyższa recenzja również powinna być brana pod uwagę z pewną dozą tolerancji na przesunięcie punktu odniesienia w kierunku subiektywnym. Jak zawsze nie wynika on z preferencji, bo te staram się zostawić każdorazowo w pudełku z którego wyciągnąłem słuchawki na testy, a bardziej z elementarnej płaszczyzny tworzenia dźwięku, czystej akustyki, skali pogłosu, rezonansu, nacisku na określone aspekty, reakcji na zmiany środowiskowe. Choć mam ogromną pewność co do tego co słyszę i jak odbieram recenzowany przez siebie sprzęt, nie chciałbym, aby rzecz sprowadzała się do tego kto ma rację, a kto nie. Jeśli więc z recenzji wyjdzie inny obraz tych słuchawek niż odnotowywany, niekoniecznie musi mieć on swoje podstawy w czymś innym, niż subiektywnym odbiorze, który należy po prostu przyjąć do wiadomości. Albo nauczyć się tej umiejętności.
Synergiczność
Najpewniej stwierdzenie o zbędności jakichkolwiek ingerencji padnie właśnie z odpowiednio jasnego toru, który przyspieszy nam te słuchawki należycie i wprowadzi akuratną oddolną musztrę (wraz z naturalnie dodatkowymi plusami do jasności). Układy pokroju SMSL VMV V2 lub Matrix Quattro II, a także wzmacniacze na wzór HPA-3B będą idealnymi kompanami dla tych słuchawek.
Rekomendowałbym zwłaszcza wymienioną integrę, ponieważ swego czasu bardzo mocno zapamiętałem ją ze względu na precyzyjne i dokładne trzymanie linii basowej, ale też ogólny taki charakter całościowy oraz bardzo niski opór wyjściowy. Przy parowaniu słuchawek z innymi urządzeniami warto także zwracać uwagę na ewentualną silną średnicę, która pomoże AudioQuestom wyjść bardziej do przodu ku słuchaczowi.
Podsumowanie
AudioQuest Nighthawk to słuchawki bez wątpienia bardzo ciekawe i o wysokiej jakości dźwięku jako ogółu, łączące w sobie wiele (czasami skrajnych) cech akustycznych. Niestety podlegają one bardzo dynamicznej interpretacji po stronie użytkownika, toteż rozrzut opinii jest w ich przypadku ogromny. Dla jednych dana cecha może wydać się sporą wadą, dla innych właśnie istotą ich urokliwości. Dlatego też moja opinia nie zajmuje wobec nich zero-jedynkowego stanowiska i trzyma się dokładnie pośrodku stanu rzeczy: doceniając duży potencjał i naprawdę porządną jakość uzyskiwanego dźwięku, jednocześnie bacząc na zbyt ocieploną tonalność wymagającą główkowania, aby osobom takim jak ja – preferującym sprzęt o troszkę bardziej studyjnych cechach – obcowanie z Nighthawkami sprawiało przyjemność z marszu, a nie po każdorazowym początkowym procesie adaptacji słuchu. Jak również bacząc na przesadnie gardłowy charakter, który również odchodzi od ogólnej akustycznej poprawności.
Niemniej AudioQuestów definitywnie warto posłuchać, zwłaszcza z precyzyjnie grającego toru o niskiej impedancji wyjściowej. To słuchawki próbujące naśladować kierunek LCD-X, łączące w sobie przynajmniej kilka innych koncepcji i modeli, bardzo przyjazne dla użytkownika, relaksujące, ciepłe, intymne, niemęczące, spokojne, wyciągające maksimum muzykalności połączonej z pogłosową sceną. Bez kompresji, siarczystości i hiperdetaliczności, bez nagłych ataków i negatywnego zaskakiwania słuchacza swoim zachowaniem. A ponad wszystkim o bardzo dużej wygodzie oraz sporych możliwościach akustycznych ponad tym, co serwuje producent. Zabawa dampingiem, nausznicami, okablowaniem – to wszystko może sumarycznie zaważyć na tym, że Nighthawki zostaną z nami jako sprytna przepustka na audiofilskie salony bez wydawania kroci.
AudioQuest Nighthawk można zakupić na dzień pisania recenzji w cenie 1 999 – 2 499 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- nawet fajnie wykonane i z użyciem bardzo ciekawych materiałów
- dobrej jakości wyposażenie
- odpinane kable dające dodatkowe możliwości
- wygoda nawet podczas długich odsłuchów
- bardzo skuteczne zawieszenie obu muszli
- rzadko spotykany ciemno-ciepły, relaksujący dźwięk z wyraźnym pogłosem i dobrą jakością ogólną
- niezatracanie umiejętności przekazania odpowiedniej ilości detali
- całkiem obszernie rysowana scena przez wspomnianą pogłosowość
- duża podatność na strojenie torem, modyfikacjami oraz equalizację
- łatwe w napędzeniu, a przy tym rozsądnie refleksyjne na jakość i charakter toru
Wady:
- kabel mobilny cieniutki niczym linka do ubrań
- kabel stacjonarny zbyt sztywny
- utrudniona konfekcja okablowania ze względu na głęboko umieszczane wtyki w muszlach
- dźwięk aż nazbyt pogłosowy i gardłowy (ale z potencjałem na korekty)
- potrafią po pewnym czasie zrobić się trochę monotonne
- prócz światła przydałoby się definitywnie więcej szybkości
Serdeczne podziękowania dla pana Grzegorza Jaworka za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.
Powinien Pan częściej zamieszczać utwory wykorzystywane w testach – już nie jeden trafił na moją listę ulubionych. 😉
Pozdrawiam!
Dziękuję za uwagę. Staram się, aczkolwiek najczęściej utworów wykorzystywanych w utworach jest cała masa i niekoniecznie można je łatwo osadzić we wpisie. Najczęściej okraszają one najbardziej rzucające się w uszy cechy danych słuchawek, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Miło słyszeć że dobór repertuaru trafia w gust, zwłaszcza że słucham muzyki bardzo czasami niestandardowej i eksperymentalnej, ale eksploatującej za to praktycznie maksimum możliwości sonicznych słuchawek.
Witam,
Przegrzebałem pobieżnie internet w poszukiwania zakresu pasma przenoszenia NightHawków, ale nigdzie ale to nigdzie nic nie ma..? Czy da się to jakoś 'zbadać’?
Pozdrawiam serdecznie,
Michał
Witam Panie Michale,
Zakres przenoszenia bada się na etapie produkcji, na sprzęcie pomiarowym. Zbadać się da, ale niestety nie po stronie użytkownika końcowego.
Również pozdrawiam
Witam,
Co Pan myśli o połączeniu Burson CV2+ i Audioquest Nighthawk bądź Nightowl?
Szukam jakiegoś zamiennika dla Audeze LCD-2. Chodzi mi o dość naturalne strojenie dźwięku, z łagodną górą pasma, nadającą się do długich odsłuchów.
Pozdrawiam,
Krzysiek
Witam Panie Krzysztofie,
Myślę że obu tym parom pisane są jaśniejsze urządzenia. Obie są też wyraźnie ciemniejsze od LCD-2. Niedługo spodziewam się puścić recenzję Owli, także zobaczy Pan sam jak wygląda ich pasmo przenoszenia w pomiarach. Paradoksalnie z Owlami najlepiej pod względem synergicznym grał ich fabryczny DragonFly Red.
Również pozdrawiam.
Witam, pamięta Pan jak grały słuchawki z AIM SC808 (3x Burson SS V5i) ? Jak Pan myśli czy V6 classic będą pasować ??