Audio-Technica jest częstym bywalcem mojego bloga, choć początki tej marki nie były tutaj zbyt kolorowe. Producentowi udało się na szczęście wypuścić sporo bardzo ciekawych produktów, choć nie bez potknięć i sytuacji w których sprzęt odsyłałem bez recenzowania, bo byłoby to tylko marnowaniem czasu i odwlekaniem znacznie ciekawszych recenzji czekających w kolejce, ale tak jak każdy teraz stara się wejść na rynek słuchawek TWS. Najpierw zrobił to ciepłymi i basowymi CKS5TW, teraz próbuje znacznie bardziej wyrównanymi, choć wciąż mającymi swoją manierę, CK3TW. Pytanie czy Dawid pokona Goliata? W sumie już teraz zdradzę, że dla mnie tak, bo mi osobiście i na przekór chyba większości osób, podoba się równiejsze granie, ale może po kolei…
Jakość wykonania i konstrukcja
CK3TW przychodzą do nas bardzo poprawnie zapakowane, ale z wyposażeniem minimalnym, czyli tipsami wyłącznie silikonowymi i kabelkiem USB-C do ładowania (30 cm długości). Oczywiście wszystko Made in China, ale nie widzę problemów w wymiarze jakościowym obudów czy odlewów. Wszystko jest więcej niż w porządku i to nawet pomijając niską cenę tych słuchawek. Gdy weźmiemy jeszcze i ten aspekt pod uwagę, co do jakości nie mam naprawdę żadnych uwag. Producentowi udało się wybronić w sensownym budżecie z zadania zrobienia słuchawek, które nie tylko nie rozpadają się w rękach, a etui nie przypomina plastikowej zabawki, ale dowożą faktyczną jakość i tym samym rokują wysoką trwałość.
W efekcie korpusy są należycie wykonane (z wodoszczelnością odpowiadającą normie IPX2 – a więc w sytuacji padania deszczu pod kątem 15 stopni), etui także jest w porządku, do tego będące powerbankiem. Nawet górne wyściółki na korpusy posiada, wykonane z gumy. Zawsze cieszy dbałość o drobne detale, także te pozornie nieistotne na pierwszy rzut oka. Pojedynczy korpus waży tylko 5 g, a ich kolor (tutaj czarny) dostępny jest też w kolorach białym, czerwonym i niebieskim.
Czas pracy słuchawek to 6 godzin, z czego etui pozwala na jeszcze 4 doładowania za sprawą 600mAh ogniwa 3,7 V / 2,22 Wh, dając 6 + 24 godziny pracy, a więc 30 godzin sumarycznie. W trakcie pracy słuchawki komunikują się z nami bardzo miłym głosem lektora żeńskiego oraz białymi diodami LED. W taki też sposób sygnalizują niski poziom baterii, ale w przeciwieństwie do większości słuchawek bezprzewodowych, komunikaty nie zagłuszają odtwarzanego materiału. Ładowanie, a raczej jego czas, jest skrzętnie ukrywany przez producenta, ale nie wiem czemu, bo wynosi standardowe 2 godziny dla słuchawek i maksymalnie 2,5 godziny dla etui. Antenę (oraz mikrofon) umieszczono w prawej słuchawce i po tej stronie też warto mieć telefon.
Same słuchawki to dosyć małe muszelki, które łatwo umieszcza się w uszach. Izolacja jest całkiem dobra, ale takie a nie inne strojenie będzie wykluczało zastosowania wyjściowe. Producent zastosował w środku nowe przetworniki dynamiczne 5,8 mm, a także standard połączenia Qualcomm TrueWireless Stereo Plus o niskiej latencji (razem ze wsparciem Bluetooth do wersji 5). Nie zauważyłem wsparcia dla aplikacji Audio-Technica Connect.
Bardzo spodobały mi się panele dotykowe, gdzie lewa słuchawka posiada sterowanie głośnością (skok co 6%), a prawa odtwarzaniem. Dzięki funkcji Auto Power ON/OFF, słuchawki są gotowe do pracy natychmiast po wyjęciu z etui i wyłączą się po ponownym ich w nim umieszczeniu. Panele nie są błyskawicznie responsywne, ale można się ich dosyć szybko nauczyć i zacząć doceniać bardzo szybko ich przewagę nad „klikaczami”.
Fantastycznie działa również funkcja automatycznej detekcji wsadzenia do uszu. Opcja ta jest standardowo wyłączona, ale po aktywacji działa tak, że wraz z wyjęciem słuchawek z uszu, muzyka automatycznie się pauzuje. Analogicznie, po ponownym wsadzeniu w uszy – sama zaczyna odtwarzać ponownie.
Mikrofon CK3TW można uznać za przynajmniej dostateczny, ale w takich słuchawkach już poziom jakkolwiek komunikatywny powinniśmy traktować jako bardzo dobry. Tutaj zaś jest bardzo komunikatywnie, co uzyskano dzięki technologii Qualcomm cVc. Moi rozmówcy nie mieli problemów ze zrozumieniem mojej mowy. Choć sama jakość nagrywania oczywiście będzie dobiegała nawet od słuchawek wyposażonych w mikrofon na kablu, który można przybliżyć sobie do ust w razie potrzeby, to w tak małych słuchawkach z tak mocno oddalonym od ust mikrofonem z zadania tego CK3TW wywiązały się naprawdę świetnie. Wygląda więc na to, że technologia cVc nie jest tylko czczym gadaniem i marketingowym bączkiem, a faktycznie czymś, co ma zarówno sens, jak i realne przełożenie na nasze doświadczenia z tym produktem.
Dla ciekawości zrobiłem porównanie z mikrofonami ze słuchawek KOSS GMR 540 ISO oraz QCY T2C. O ile KOSSy lepiej zbierały od CKów, to nadal obie pary były w zupełności wystarczającymi do prowadzenia rozmowy. QCY natomiast wyłożyły się jak długie. Dosłownie. Leżą na ziemi połamane doszczętnie przez GMRy i CK3TW. Jakość dźwięku nagrywanego była tam dramatycznie niska, przekreślając wykorzystanie ich w rozmowach telefonicznych.
O ile grają jako słuchawki naprawdę fajnie w tej cenie, o tyle w tym jednym punkcie ich jakość spada boleśnie nawet poniżej progu 100 zł, bo tyle przychodzi za nie zapłacić. W tym kontekście jeśli miałbym dopłacać do CK3TW, dopłaciłbym bez mrugnięcia okiem. Jakość mikrofonu QCY jest żenująca już w cichym pomieszczeniu, więc nie ma szans aby sprawdziło się to w praktyce.
W temacie parowania słuchawek między sobą oraz ze źródłem, nie miałem żadnych problemów. Szum w tle podczas pracy był na granicy percepcji, zaś lagów i zrywania połączeń nie stwierdziłem.
Z wygodą problemów generalnie też nie miałem. Na początku walczyłem chwilę z ciśnieniem wewnątrz kanałów, które trzeba było przy każdej aplikacji wyrównywać cierpliwie i na spokojnie, a także faktem uwierania mnie krawędzi silikonowego tipsa w jednym uchu, ale już następnego dnia żadne z tych rzeczy nie wystąpiły. W kolejnych – także. Mam tak często z określonymi rodzajami tipsów i jest to moja własna cecha anatomiczna. Słuchawki muszę zatem sobie trochę poużywać, aby silikony uległy zmiękczeniu i przystosowały się do moich kanałów słuchowych. Ostatecznie słuchawki były dla mnie zaskakująco wygodne i mogłem w nich pracować znacznie dłużej niż w dotychczasowych modelach, jakie testowałem. Ciekawostka, że w zestawie mamy nie 3 a 4 rozmiary: S, M, L oraz nietypowe XS dla najmniejszych kanałów słuchowych.
Błędem za to było niedodanie do zestawu żadnych pianek, a dokładniej Comply T500, ale o tym będzie jeszcze sporo w dalszej części tekstu. Miło byłoby, aby słuchawki dokładnie pokazywały stan naładowania. Albo etui, albo one same po przytrzymaniu w jakiś określony sposób jednego z paneli dotykowych. Byrony BT (tak, wiem, to nie TWSy) mają np. tak, że po przytrzymaniu jednego z przycisków głośności raportują stan baterii lektorem, choć też dosyć lakonicznie (3 stany).
Producent podaje, że słuchawki wspierają multiparowanie, ale z jakiegoś powodu nie byłem w stanie wykorzystać tej funkcji przy jednoczesnym połączeniu do dwóch urządzeń w tej samej chwili. Słuchawki łączyły mi się z tym urządzeniem, które było aktywne i z którym ostatnio były połączone. Być może coś robiłem nie tak, ale w każdym razie wprost z pudełka nie dało się tego zrobić od ręki. Cieszy za to bezproblemowa obsługa Asystenta Google (czy może ogólnie asystentów głosowych).
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem, który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Sprzęt dla pewności zawsze zostawiam sobie włączony na 24-48h z tytułu profilaktyki przed krytycznymi odsłuchami (tzw. wygrzewanie), aby uspokoić co bardziej wyczulonych i doszukujących się w tym powodów dla których miała miejsce różnica w odbiorze słuchawek. CK3TW sprawdzane były bezprzewodowo na komputerze PC z modułem UGO CSR 4.0 oraz w komunikacji ze smartfonem Redmi Note 4 MTK. W ramach pozostałego sprzętu testowego:
- Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
- Wzmacniacze: Pathos Aurium
- Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2), AudioQuest DragonFly Cobalt
- Słuchawki testowe: Audeze iSine 20 (ear finy + Groovy Tips), Audictus Explorer 2.0, Beyerdynamic Byron BT (filtry DIY), Etymotic HF2 (szare tri-flange), Edifier TWS6, QCY T2C.
Jakość dźwięku
Ich CKS5TW to bardzo ciepłe i basowe słuchawki, wypadowe można powiedzieć, dla bassheadów, nastawione na mocną kompensację dźwięków z otoczenia. Tak też opisałem je w swojej recenzji. CK3TW spodziewałem się natomiast, że będą po prostu uboższym bratem tegoż modelu i to z tego samego sortu dźwiękowego. Okazało się że nie i to o tyle ciekawie, że słuchawki grają… subiektywnie lepiej.
W ogromnym skrócie, CK3TW to SR50BT z basem z M50xBT i w formie słuchawek True Wireless. Mamy więc brzmienie dosyć mocno wyrównane lokalnie, ale z naciskiem zarówno na mocniejszy bas, będący akcentem z M50x, jak i górę, co nawiązuje do SR50. Proporcje są jednakże dosyć równe i każdy z tych zakresów mocno słyszalny, a jego ilość zależna będzie finalnie od tego, czy słuchawki poprawnie siedzą w kanale. Bo uczucie szczelności jest tu osiągane szybciej niż słuchawka znajdzie się w pełni w kanale słuchowym.
Zacznijmy od pierwszego elementu dźwiękowej układanki. Bas od razu mogę powiedzieć, że okrutnie mi się tu podoba. Jest świetny i mocno nawiązujący do H1707, ale o kapkę od niego słabszy i chyba to właśnie jest tu kluczem do sukcesu (w 1MORE czasami jest go dla mnie aż za dużo). Doskonale dobrany ilościowo, mocny ale opanowany, z zejściem ale bez grzmocenia na ślepo. Popisuje się raz potęgą i rozmachem bez przesadzania, a za chwilę w bardziej wymagających utworach błyszczy kontrolą i przyjemnością pozbawioną nadmiernej emanacji. W CKS5TW basu było o wiele za dużo, ale tutaj jest tak jak lubię – z konkretnym wygarem, ale po ludzku. Absolutnie nie mam się do czego przyczepić i naprawdę dziwię się że Audio-Technika nie zrobiła takiego basu w „piątkach”. Może po prostu kierują „trójki” do innego odbiorcy, ale jeśli tak, to zdaje się, że tym razem trafiły na podatny grunt, bo po samym basie rokując definitywnie wybrałbym CK3.
Średnica w pierwszej chwili wydała mi się potraktowana trochę po macoszemu, a dokładniej gdy usłyszałem skraje pasm. Okazuje się jednak, że jest to zakres czytelny i ładnie eksponowany, bez żadnych ułomności, a po prostu cichszy od sąsiadów. Pozycyjnie jest lekko od nas oddalony, więc wokalista nie śpiewa nam „w twarz”, ale nie na tyle, aby pozbyć się swojej zamierzonej ekspresji. Nie ma tu na całe szczęście żadnego przykrycia kocem, grania zza kotary, pogrubionego głosu niepotrzebnie, a normalny, solidny wokal, tylko ciszej.
Sopran jest wyraźnie słyszalny, podkreślony, nie przekraczający granicy ekscesywności jeśli tylko utwór nie jest nafaszerowany sam z siebie kiepsko zrealizowanymi samplami. CK3TW nie miały żadnych problemów z ogromną większością moich albumów i dopiero na tych z faktycznie źle zrealizowaną górą zwracały problemy, jak np. Unusual Cosmic Process. Ta muzyka akurat została udostępniona za darmo przez autora w związku z pandemią, ale jej mastering był tak fatalny, że praktycznie na niczym prócz K240 MKII nie byłem w stanie z nią wytrzymać. Nawet nie chodzi o to, że są to przykłady utworów mocno rozbudowanych sopranowo, bo tutaj, o ile był to przekaz jednoznacznie jasny, nie powodował problemów z sybilantami, o tyle jeśli utwory są po prostu nagrane źle, sopran będzie absolutnie i bezwzględnie podawany w takiej surowej formie, bez taryfy ulgowej.
Z J-Popem również mogą być problemy, jako że tam także stawia się często na do przesady podkreślony sopran. A wydawać by się mogło, że ATH jest przecież japońska, więc powinno to wszystko się zgrywać. Otóż nie. Bajka natomiast dzieje się przy tych lepszych realizacjach, nagranych „po Bożemu”. CK3TW nie limitują repertuaru, świetnie czują się zarówno w dark ambiencie, elektronice, jak i klasyce czy elektroakustyce. Bardzo fajnie słuchało mi się na nich zarówno Louisiana Mouring Benna Jordana, jak i mroczny Keosz ze swoim AVA – Downfall:
Genialnie poradziły sobie także o dziwo z mieszanką klasyczno-wokalną (IG88 – Utero Two z głosem Evana Konrada):
Sopran CK3TW odbierałem poniekąd tak jak w Aryach, czyli że nie jest nastawiony na jakiś konkretny jeden punkt jak w HD800, ale z mocniejszym rozlaniem tonalnym. Maglowany w utworach mocno rozbudowanych sopranowo przez bardzo długi czas potrafi urodzić w głowie myśli: „no fajnie to gra, ale jakby tak o tą kapkę gładziej było, to by nikt od tego nie umarł”. Nie było może aż takiego zmęczenia wprost, jak w HiFiMANach, ale CK3TW premiowały mi raczej te spokojniejsze utwory na silikonach (na piankach wręcz przeciwnie).
W przeciwieństwie do pełnowymiarowych słuchawek typu Arya jednak, takie słuchawki jak TWS nie wykorzystuje się w maratonach odsłuchowych, ponieważ raz, że nie będzie na to pozwalała trochę bateria (6 godzin maksymalnie + 24 godziny z doładowywaniem z etui, ale po wyciągnięciu słuchawek z uszu), a dwa, że choć najdłużej byłem w stanie wytrzymać w słuchawkach pokroju iSine 20, to i tak jest to z reguły kilka godzin. Dlatego nie kładę nacisku na słuchawki dokanałowe w swojej kolekcji i robię z nimi znacznie częstsze przerwy niż z modelami wokółusznymi, adekwatnie regulując też swoje wymagania w tym zakresie. Żeby nie było, że jestem tutaj pobłażliwy, a przy Aryach nie. I myślę że każda logicznie myśląca osoba również zgodzi się, że raczej koncepcja wykorzystywania TWSów w pełnym wymiarze czasowym nie jest zbyt dobrym pomysłem, także ze względów zdrowotnych. Ten jeden turnus na tyle ile pozwalają akumulatorki przy jednym ładowaniu, byłby u mnie okresem maksymalnym.
Co do samej jakości góry, jest o dziwo bardzo wysoka jak na tak malutkie słuchawki i z należytym rozciągnięciem. Nie zostawia zbyt wiele z Byronów BT, które pokazują na ich tle chropowatość i kompresję. Punktowałem to zawsze w tych słuchawkach jako ich największą wadę, aczkolwiek dopiero w starciu z CK3TW w niemal tym samym co one przedziale cenowym, widać i słychać jak bolesne są to ciosy. Gdyby to był ring bokserski, Beyerdynamiki byłyby już wynoszone na noszach pod kroplówką z kompletnie zmasakrowaną twarzą po ciężkim i brutalnym nokaucie. Na szczęście to tylko słuchawki, więc o takich scenach nie ma mowy, ale chodzi o zobrazowanie jak wiele dzieli je w tym konkretnym punkcie. I to mimo, że obie pary można uznać za jasno strojone.
Scena jest tym elementem, do którego obok sopranu będę również miał pewne uwagi. O ile szerokość, czyli oś lewo-prawo, jest bardzo dobrze zaznaczona, o tyle głębia jest zredukowana. W ten sposób wychodzi nam tu stosunkowo mocno spłaszczona elipsa, ale na szczęście słuchawki uciekają od tego, jak grały SR9 w tym zakresie chociażby, gdzie cały przekaz był mocno portretowy i z efektem projekcji na płaszczyźnie, niż stawiający na uczestnictwo słuchacza w spektaklu. Słuchawki starają się myślę właśnie dlatego pewne swoje uproszczenia na osi przód-tył nadrabiać lepszą szerokością, ale całościowo jest to solidna scena jak na słuchawki z tego konkretnego przedziału cenowego. Zwłaszcza że słyszałem modele droższe i grające w tym aspekcie gorzej. Jedyny profit, że wokal przez to nie ucieka nam zbyt daleko, także sytuacja również i tu nie jest zero-jedynkowa. Jeśli słuchawki mają mniejszą głębię, ale za to wokal jest czytelniejszy, to również jest to prezentacja spokojnie trafiające w mój gust (K1000 i STAXy mnie przez lata w tym względzie zepsuły).
Bardzo, naprawdę bardzo dobrze pod względem sceny, brzmiał mi Taumn od Gemini Tri:
Prawdopodobnie to, co tak mocno wpada mi w ucho, to świetne połączenie głębokiego basu z drobnymi ćwierknięciami i efektami stereofonicznymi, tworząc bombową i przyjemną jednocześnie mieszankę. Wciąż spokojniejszą. To właśnie takie utwory CK3TW premiują (Vesna):
Warto zaznaczyć jeszcze, że słuchawki nad wyraz dobrze radzą sobie z muzyką strumieniowaną (YT). Oczywiście zależy to od tego na jaką trafimy, ale chociażby coś w stylu „2-Step Kills Corona – Melodic Techno 2020 (Electro Feeling Mix)” jest absolutnie akceptowalne i choć daje się usłyszeć kompresję takiej muzyki właśnie w sopranie, to nie jest to zwracane jako wybredność słuchawek, a po prostu właściwość samego miksu (nazwy nie komentuję).
W każdym razie tak jak pisałem jest to tylko przykład, choć pokazujący, że jednak CK3 nie są aż tak przesadnie wybredne na realizacje i choć daje się słyszeć to jaka jakość tkwi w nagraniach, to nie powoduje to od razu odruchów konwulsyjnych, jeśli tylko sama konstrukcja utworu jest rozsądnie poukładana. Jak pisałem CK3 wciąż doceniają wysokiej jakości realizacje, 24-bit lossless itd., a jedynie z celowo nagranym ekscesywnie sopranem zachowują się bardziej bezwzględnie i nie maskują, że coś w utworze jest nie tak. Na utworze Vesna powyżej też daje się usłyszeć, że sample sopranowe są przysunięte mocniej do słuchacza i nie jest to wina CK3TW. Same z siebie nie będą tego próbowały czynić. Swoją drogą wszystkie darmowe albumy Unusual Cosmic Process o których pisałem musiałem niestety po przesłuchaniu usunąć – naprawdę nie dało się tego słuchać. Dlatego muzyka muzyką, ale jej mastering także nie może być zaniedbywany. I nawet najlepsze formaty plików, najwyższe próbkowanie nie pomoże.
CK3TW i pianki Comply T500
W tym miejscu zaczyna się magia, choć nie dzięki producentowi, ponieważ w zestawie żadnych pianek nie znajdziemy. To już moja własna, prywatna inwencja. No może nie do końca, bowiem wyszło to wszystko trochę spontanicznie i tylko dlatego, że testując jednocześnie Edifiery TWS6, które pianki w zestawie miały, chciałem zrobić porównanie jak równy z równym i wyciągnąłem swoje własne, prywatne Comply T500.
No i nagle okazuje się, że ATH-CK3TW są w stanie zagrać bardzo muzykalnie i jednocześnie bez efektu zamulenia lub zmatowienia dźwięku. Bardzo mocno przypominają mi moje K240 MKII na padach welurowych. Co ciekawe, testowane razem z nimi Edifier TWS6 również prezentowały podobny kierunek, ale były bardziej bezkarne na własnych piankach (znacznie mniejsza różnica w dźwięku względem silikonów) oraz K240 przypominały na… padach skórkowych. Bardzo ciekawe doświadczenie.
Ale wracając do CK3TW – słuchawki zyskują na wygodzie, ponieważ wystają trochę mocniej poza ucho i pozwalają na głębszą aplikację, a także znika nam (mi) problem z uwieraniem tipsów po pewnym czasie z racji krótkich płaszczy silikonowych. Tracimy ten pazur i super-detal na górze, bas również robi się nieco mniej sprężysty, ale zyskujemy mocno na muzykalności i wygładzeniu góry, która teraz może być przez nas maltretowana w każdych warunkach, przy każdych nagraniach (no może wciąż prawie każdych), ale najważniejsze: o każdej porze. Mam bowiem od dłuższego czasu tak, że o bardzo późnych godzinach nocnych to nie HD800 ani LCD-XC mi towarzyszą, a ewentualnie K1000, zaś na pewno – właśnie K240 MKII. Choć w ciągu dnia życzyłbym sobie od nich więcej liniowości, coś w stylu K242 HD, to jednak wieczorem i w nocy chyba żadne słuchawki, nawet LCD-2, nie czyniły mi takiego dobra i nie pozwalały na bezkarne wbijanie kolejnych godzin, kolejnych albumów, jeszcze trochę, jeszcze ten jeden utwór, do oporu.
CK3TW zyskują na T500 dokładnie te same właściwości, choć od K240 są wciąż jaśniejsze i to jest w nich świetne, że nie powodują ciągot do czegoś jaśniejszego, a jednocześnie konieczności do zrezygnowania z przyjemności i muzykalności. W K240 MKII muszę to niestety wyważać wkładkami, a co przekłada się potem na wygodę (tj. jej ewentualny brak po pewnym czasie opierania się małżowiny o talerz przetwornika), ale to już historia na trochę inną okazję – albo osobny artykuł o modyfikowaniu tych słuchawek i strojeniu, albo uzupełnienia do recenzji już istniejącej.
W każdym razie nie wiem co mnie podkusiło aby Audio-Techniki sprawdzić na piankach, chyba rutyna już tylko sama. Ale efekty są takie, że byłbym głupcem gdybym tego nie uczynił i słuchawki straciłyby przynajmniej kilka punktów w dół z oceny końcowej, bo to przecież de facto druga sygnatura z tego samego sprzętu. Dwa w jednym. I za co? Za koszt nawet jednej pary pianek, jakieś 20 zł. Nawet nie trzeba całego pakietu kupować. Dlatego zaklinam i apeluję: nie oceniać tych słuchawek bez zabawy tipsami i na pierwszym miejscu tychże zabaw powinny być właśnie T500. T400 prawdopodobnie też wejdą od biedy, więc nawet jeśli nie mamy 500-tek, a uchowały się nam 400-tki lub na odwrót, to sprawdzimy sobie w ten sposób, czy aby ta muzykalna receptura nie będzie bardziej kusząca dla naszych uszu.
Moje zdanie? O ile podobają mi się w stanie fabrycznym, zwłaszcza ich kapitalny bas, o tyle gdy zaczynały mnie swoją energicznością powoli męczyć, robiłem sobie przerwę, zmieniałem silikony na pianki, jechałem dalej. I to nie chwilkę, a kilka godzin. W nocy wręcz obowiązkowo. Świetnie mi się wtedy pisuje recenzje, myśli z całego dnia kłębią się w głowie i wchodzą w palce jak woda. Wtedy właśnie królują K240 MKII, ale królowały na czas recenzji także CK3TW. Oczywiście złotych uszu nie mam i nie będę twierdził, że słuchawki w takiej konfiguracji muszą się spodobać każdemu, zawsze i wszędzie. Podobają się jednak mi i to jest tu najważniejsze.
W sumie najlepiej byłoby dla mnie mieć ciastko i zjeść ciastko, tj. mieć ten szybki i sprężysty bas i tą maksymalną czystość z silikonów oraz po prostu ocieploną trochę górę, może tak w połowie drogi między piankami a silikonami. Albo próbować zmodyfikować pianki odcinając wyloty tak jak na T600? Opcji jest wiele, więc i możliwości za dalszymi pracami nad brzmieniem tych TWSów. Bowiem jedyne czym my – użytkownicy – możemy tu manipulować są: equalizacja, tipsy, filtry akustyczne w tulejkach. Te trzy rzeczy zawsze biorę pod uwagę przy ocenie możliwości słuchawek i ich potencjału. Jak na razie przy CK3TW go dostrzegam i ten właśnie akapit postanowiłem zostawić tu w tym właśnie celu: aby zachęcić do zabaw w takim wymiarze i przypomnienia, że jedna decyzja co do sprawdzenia czegoś nawet z czystej ciekawości może odkryć zupełnie nieznane dotąd właściwości akustyczne i ergonomiczne.
A tak, ergonomia. Pianki Comply (mówimy o sytuacji gdy nie były modyfikowane/ścinane) niestety mają tą wadę, że słuchawki w nie uzbrojone troszkę nie mieszą się w etui. Oczywiście możemy je siłowo próbować zamykać, choć pianki mogą je rozpychać i samoczynnie otwierać. Także pianki piankami, ale trzeba mieć to na uwadze i tym bardziej zachęca to do samodzielnego eksperymentowania z nich kształtem i wielkością.
Dla kogo CK3TW?
Zbierzmy zatem wszystko co wiemy i określmy dla kogo te słuchawki mogą się sprawdzić najlepiej, a komu będą zawadzały.
Generalnie słuchawki myślę można zarekomendować wszystkim, a dopiero potem brać się za określone wyjątki i wykluczenia. Tych akurat nie będzie wiele. Najbardziej zadowoleni będą fani bardziej przenośnych modeli tego producenta, a więc pokroju serii MSR7/7b albo wspomnianych SR50BT i M50xBT. Cieszyć się powinni również miłośnicy grania na planie nieprzesadzonego basem lub sopranem „V”, szukający żywo i świeżo grających TWSów do różnorodnych gatunków muzycznych, głównie elektronicznych, elektroakustycznych, ale też i klasyki poniekąd.
Wydaje mi się również, że – zwłaszcza w tym jakże specyficznym, żeby nie powiedzieć tragicznym, czasie – mogą być to naprawdę świetne słuchawki do #homeoffice oraz ogólnie TWSy uniwersalnego przeznaczenia, do używania zarówno w domu, jak i w trasie, ale z wyłączeniem faktycznych zastosowań miejskich. O ile słuchawki ładnie izolują pasywnie, o tyle na kompensację nie ma tu co liczyć i pod wpływem hałasu z otoczenia wydadzą się nam jeszcze jaśniejsze i męczące.
Do tego bardzo zadowoleni będą z nich fani lub ogólnie posiadacze pianek – na Comply T500 grają naprawdę przyjemnie, z mniej podkreśloną górą, wolniej, ale bardzo kojąco, zwłaszcza w porach nocnych lub przy preferencjach bardziej idących w stronę naturalności i cieplejszego grania, jednocześnie unikając przymglenia i zmatowienia.
Mieszane uczucia będą miały natomiast osoby mające awersję na sopran i jednocześnie nie lubiące pianek. Jeśli nie Comply, to gładko i przyjemnie grające słuchawki o dużym wybaczaniu nie pod tym adresem. Tu sopranu na silikonach jest sporo, choć jeszcze nie jednoznacznie ofensywnie, ale to i tak wyda się tym osobom nadmiernie wyeksponowany. Tym bardziej, jeśli wybiorą się w nich na miasto (także bez pianek). Jeśli do tego miałby się pojawić zarzut „mało bassu” (pisownia oryginalna), to może lepiej faktycznie spróbować szczęścia z 15-godzinnymi CKS5TW.
Tam na silikonach basu jest naprawdę bardzo dużo, a sygnatura jednoznacznie ciepła i dlatego świetna pod bardzo głośne środki transportu masowego, aczkolwiek w tym czasie i przy takim zagrożeniu niespecjalnie polecam korzystanie z jakiegokolwiek tego typu.
Podsumowanie
CK3TW to słuchawki typu TWS, z którymi mógłbym żyć w swoich zastosowaniach jako bardzo sensowną alternatywą dla klasycznych IEMów bezprzewodowych. Świetny, mocny i jednocześnie wyrównany bas, satysfakcjonująca średnica (choć mogłaby być dla mnie de gustibus bliższa), mocno uczytelniona góra, bardzo dobra scena na szerokość i ogólnie porządna jakość dźwięku. Do tego dotykowy interfejs, dobra jakość wykonania słuchawek oraz etui, całkiem spory czas pracy na baterii i dobra izolacja od otoczenia. Nawet cena jest tu nieźle skrojona, a po dokupieniu im pianek w stylu Comply T500, Tx400 albo S400, dostajemy bardzo przyjemne i muzykalne TWSy oraz de facto możliwość swobodnego wyboru między bardziej energiczną i żywiołową sygnaturą fabryczną, czy spokojniejszą i bardziej ciepłą piankową (lub neutralną w S400).
Do jedynych wad tego modelu zaliczyć mogę zredukowaną głębię sceny, fabrycznie dużą czułość na utwory o jednoznacznie źle nagranym sopranie, a także niedopatrzenie w postaci niedołączenia do zestawu pianek. Te słuchawki są pod nimi bardzo dobrze zachowującą się parą, słabiej basowo, ale z gładszą górą, dając w efekcie jakby alternatywne brzmienie ustawione sensem na równi z silikonami. Jeśli pominąć pianki, moje uwagi będą skupiały się tonalnie wokół preferencji subiektywnych: bliższej średnicy i nieco gładszej góry o większym wybaczaniu wobec słabych utworów (w końcu jest to produkt masowy a nie rasowo audiofilski), ale to znów rzeczy, które albo wspomniane pianki załatwiają i wraz z ewentualnymi ich przeróbkami, mogą załatwić w zasadzie w całości, albo nawet nie muszą wystąpić, ponieważ było wiele albumów i utworów, które preferowałem bardziej na silikonach niż piankach. Można dyskutować, czy 6 godzin jest wystarczającą żywotnością baterii, ale jeśli miałoby to być 15 godzin jak w CKS5TW, to niemożliwe, aby nie pozostawiło po sobie konsekwencji w postaci rozpasanych korpusów. Tu zaś mamy zachowany świetny balans między dyskrecją, ergonomią a możliwościami.
Słuchawki sumarycznie robią na mnie więc bardzo pozytywne wrażenie i moim zdaniem, jeśli tylko – w przeciwieństwie do CKS5TW – nie zamierzamy ładować się z nimi w bardzo głośne otoczenie miejskie (niska kompensacja), słuchawki mogę zarekomendować jako bardzo uniwersalne, żywe i energetyczne TWSy do zarówno domowych jak i rozsądnych wypadowych zastosowań. Wraz z uwzględnieniem możliwości płynących z pianek, mogę wpisać je sobie na własną listę potencjalnych zakupów w tym zakresie, jeśli szukałbym zastępstwa dla nieprodukowanych i (coraz bardziej już) wysłużonych Byronów BT.
Słuchawki Audio-Technica ATH-CK3TW można nabyć na dzień pisania recenzji za 399 zł.
Zalety:
- solidna i przemyślana konstrukcja
- wodoszczelność certyfikowana standardem IPX2
- w zestawie etui z funkcją power banku
- spokojnie zadowalająca izolacja pasywna na silikonach i bardzo dobra na piankach
- panele dotykowe zamiast przycisków
- świetna wygoda, ergonomia i uniwersalność
- łączny czas pracy do 30 godzin
- funkcja detekcji założenia słuchawek (automatyczna pauza/odtwarzanie)
- bezproblemowe parowanie słuchawek między sobą
- na piankach niemęczące, przyjemne i muzykalne brzmienie bez zamulenia
- na silikonach brzmienie w stylu SR50BT o bardzo dobrej jakości
- fantastyczny bas
- dobra scena na szerokość
- brak szumów, przebić czy lagów
- zadziwiająco dobra jakość nagrywanego głosu
- wsparcie dla aptX, cVc i Bluetooth 5.0
- wsparcie dla Asystenta Google
- całkiem atrakcyjna cena
Wady:
- potrafią wypunktować słabiej nagrane utwory, zwłaszcza w sopranie
- głębia sceny poświęcona troszkę na rzecz bliższego wokalu, jeśli to na tej pierwszej nam bardziej zależy
- brak dołączenia do zestawu pianek, na których grają również bardzo dobrze
- problemy ze sparowaniem (w moim przypadku przynajmniej) z kilkoma urządzeniami w tym samym momencie jednocześnie
- brak wsparcia dla aplikacji Connect jak w droższych modelach
- jakkolwiek dokładniejsze wskazywanie poziomu naładowania by nie zaszkodziło, zwłaszcza w etui.
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Jak zawsze ciekawy test, z mojej perspektywy sprzęt ma tylko jedną istotną wadę, możliwość wyłączenia i włączenia tylko poprzez etui ładujące, długość działania samych słuchawek jest spora więc przy normalnym użytkowaniu można by je ładować co dwa trzy dni, a tak wkładanie ich to futerału gdy mają jeszcze 80% energii powoduje ich doładowanie do 100% co jak wiadomo skraca znacząco czas życia akumulatorów. Gdy nie zabierzemy ze sobą futerału a słuchawki się wyłączą, już po 20 minutach czuwania, mamy tylko stylowe zatyczki do uszu, nie sposób ich uruchomić. Natomiast co do jakości dźwięku wygody i izolacji tak jak w teście, jest naprawdę bardzo dobrze.
Pozdrowienia 🙂
Z tego co się orientuję po kilku dniach z obcowaniem ze słuchawkami to wyłączają się same automatycznie gdy nie są sparowane z żadnym urządzeniem po jakimś czasie. Co do włączenia to fakt tylko etui.
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć jakie jest najlepsze podejście do ich ładowania? Szukałem jakichś informacji w instrukcji jednak nic ciekawego na ten temat tam nie znalazłem.
Pozdrawiam
Akumulator im częściej ładowany tym lepiej. To o czym mówisz dotyczy akumulatorów starszego typu. Jedynie nie można doprowadzić do kompletnego rozładowania akumulatora, bo w takim przypadku pojemność spadnie.
Mam na oku te słuchawki od kilku dobrych miesięcy.To będą moje kolejne słuchawki .
Czy miał Pan okazję porównać te słuchawki do Creative Outlier Air V2 albo Gold ? Jezeli tak, które wybrałby Pan pod względem wygody użytkowania i jakości dźwięku ? Pozdrawiam, Monika.
Kolejny raz pomogłeś w zakupie. Dziękuję za tak rzeczowy tekst.
I ja również bardzo dziękuję za odzew. To zawsze miło słyszeć, że moje skromne, subiektywne wrażenia pokrywają się z cudzymi.
@Karol Starszego typu, czyli jakie? Ni-MH? Ni-CD? Akurat one lubiły maksymalny stan naładowania.
Współczesne ogniwa czyli li-ion lub polimerowe są tu przeciwieństwem. Bardzo nie lubią skrajnych stanów, czyli także pełnego naładowania. Dużo szybciej tracą wtedy swoją pojemność. Tak więc, uwagi kolegów wyżej są bardzo słuszne.
Wielkie dzięki za recenzję. Przekonała mnie do zakupu i nie żałuję. To jest już trzecia para słuchawek, którą kupiłem dzięki Audiofanatykowi.
Pozdro.
Również bardzo dziękuję Panie Jarosławie i cieszę się że zakup okazał się trafny. Właśnie taka jest idea AF, aby wyłapywać takie ciekawe produkty, nawet jeśli jest to tylko moja skromna, subiektywna opinia i trochę pomiarów.
Mam od wczoraj i nurtuje mnie pytanie jak się one mają do MPOW T5/M5.
W moim odczuciu MPOW grają głośniej, ale czy lepiej? Jestem ciekaw Pana Opinii jeśli miał Pan styczność z MPOW
Nie wiem. Miałem tylko jeden model MPOW na testach i był tak kiepski (wykonanie, sparowanie kanałów) że odesłałem bez recenzji po 1,5 roku niemożności uzyskania kontaktu w tej sprawie. Chyba był to model X4.0.
Dzień dobry, w recenzji mowa o piankach COMPLY 500, których nigdzie nie mogę znaleźć do kupienia. Czy jest jakaś inna możliwość poza zamawianiem z USA?
Pozdrawiam
Witam Panie Macieju,
Mowa jest o piankach Comply T500, ale powinny być one spokojnie do kupienia. Posiadam w razie czego troszkę zasobów własnych w formie pojedynczych par i mogę poratować: https://forum.audiofanatyk.pl/topic/5938-s-pianki-comply-pojedyncze-pary-t100sm-t200-t400-tx400-ts400-s400-t500ml-t167-smartcore/
Na CK3TW pasują także T400 i S400 jakby coś, więc nie jesteśmy ograniczeni do jednego rozmiaru. Wchodzą troszkę ciaśniej, ale wchodzą.
Czy te pianki Comply T500 to jedyny wybór? Po „guglowaniu” przekierowywuje mnie do pianek True Wireless, na Ceneo nie widzę też ofert tego produktu.
Proszę przeczytać mój komentarz tuż poniżej.
Panie Jakubie, zaobserwował pan jakieś dziwne przebicia, zakłócenia czy „ćwierkanie” podczas gdy nie leci żaden utwór? Pojawia się to po około 1 minucie pracy w stand-by. Jest to naturalne czy jest to jakaś wada słuchawek?
Gdy zakupiłem swoją własną parę niedługo po recenzji, po pewnym czasie faktycznie zwróciłem uwagę na takie zachowanie. Zakładałem jednak, że to cecha tylko mojej sztuki, bo z recenzji nie pamiętam aby rzuciło mi się to w uszy. Czyli jeśli obaj mamy takie same obserwacje, to prawdopodobnie ten model „tak ma”. Nie zaobserwowałem żadnej innej sytuacji w której owe „ćwierkanie” dałoby się usłyszeć. Prawdopodobnie jest to coś z trybem deep-standby.
Wśród TWS’ów napewno must-know, czytałem wiele recenzji a nawet osłuchiwałem w TopHiFi. Dają radę w tej cenie
Witam,
Przymierzam się do zakupu słuchawek dokanałowych do 400 zł. Słuchać będę ze Spotify ze smartfona Samsung Galaxy A50. Zastanawiam się pomiędzy Aune E1, a opisanymi tu CK3TW. Nie wiem czy jest sens kupować takie słuchawki(E1) na kablu, gdy posiada się słabsze urządzenie źródłowe. Czy różnica dźwięku (w porównaniu do CK3TW) będzie na tyle duża by opłacało się wyrzec połączenia bezprzewodowego? Wiem, że opinie dotyczące dźwięku są subiektywne, ale niestety nie mam obecnie możliwości sprawdzenia brzmienia obu słuchawek, a póki co na opiniach z tego bloga się nie zawiodłem.
Pozdrawiam
Ma ktoś może porównanie z Jabra Elite Active 75t? Byłbym wdzięczny za opinię. Pozdrawiam 🙂