Recenzja słuchawek Audictus Adrenaline 2.0

Nie bez powodu powstało powiedzenie, że lepsze jest wrogiem dobrego. W przypadku jednak Adrenaline były przy poprzedniej ich recenzji definitywnie obszary, nad którymi warto było popracować, a nawet trzeba było to uczynić. Słuchawki bowiem mimo sporego potencjału i muzykalnego brzmienia miały to i owo do korekty. Na szczęście prośby chyba zostały wysłuchane, bo oto bowiem na stole wylądowały Adrenaline 2.0, poprawiona wersja poprzednika. Sprawdzam więc co się zmieniło, czy tylko fizycznie, czy może też coś brzmieniowo także się poprawiło lub pogorszyło.

W zestawie praktycznie wszystko to co mieliśmy do tej pory w wersji 1.0.

Dane techniczne

  • Typ przetworników: dynamiczne, 9 mm
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • Dynamika: 98 dB +/- 5 dB
  • Impedancja: 16 Ω
  • Czułość mikrofonu: -45 dB
  • Standard Bluetooth: 4.1 + EDR
  • Zasięg działania: do 10 m
  • Czas pracy: do 5 h
  • Czas ładowania: do 2 h
  • Czas czuwania: ok. 250 h

 

Opakowanie i wyposażenie

Słuchawki przychodzą dokładnie w tym samym konstrukcyjnie opakowaniu i z identycznym wyposażeniem, obejmującym:

  • twarde etui
  • tipsy silikonowe w rozmiarach S i L (M są już zamontowane)
  • króciutki kabelek ładowania micro-USB
  • jedną parę tipsów piankowych w rozmiarze M
  • instrukcję obsługi

Na tym wszystko się kończy, ale pakiet ten jest w pełni wyczerpujący oczekiwania w tej cenie.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

W zasadzie słuchawki fizycznie zmieniły się na pierwszy rzut oka tylko w zakresie pilota. Może też i pudełka, jeśli ktoś ma do porównania starsze. Wszystko jest tu więc w jak najlepszym porządku, jeśli chodzi o wykonanie. Dopiero po bardziej dokładnych oględzinach zauważymy, że zmian jest więcej.

Same słuchawki również są bardzo znajome.

 

Pilot

Jak pisałem pierwszym elementem od razu rzucającym się w oczy jest mniejszy i zgrabniejszy pilot sterujący. Choć uważam to za zmianę korzystną, bo starsza wersja miała go trochę bulwiastego, to jednak przyciski w kształcie funkcji były kapitalne pod względem użytkowym na starszej wersji. W nowej niestety musimy się już nauczyć przycisków w kolejności, w jakiej się znajdują, jeśli chcemy korzystać z niego bezwzrokowo.

Na pierwszy rzut oka rozpoznać je można tylko po pilocie.

 

Sterownik i brak lektora

To, czego przy tej okazji nie widać, a czuć już przy użytkowaniu, to zmiany w samym sterowniku. Otrzymał on sygnalizację tonową, taką jak w modelu Winner. Zrezygnowano z krzyczącego na nas żeńskiego lektora (uff). Sam sterownik zyskał momentalnie na responsywności. Nie ma już opóźnienia (lagów), nie ma też wznawiania/pauzowania odtwarzania podczas wyłączania słuchawek, dołożono także obsługę aptX i asystenta głosowego współpracującego z Siri i Google Now.

Korpusy pozostały w prawie niezmienionym kształcie.

 

Inne sitka i przetworniki

Zmieniono także poliestrowe sitka zabezpieczające słuchawki z czarnych na białe. Przyglądając się im nie jestem jednak w stanie na 100% tego określić, ale chyba w nowszej rewizji są bardziej przepuszczające powietrze. Tym samym mogą odpowiadać za część zmian brzmieniowych, o których powiem szerzej za moment, a których istnienie zdradzam już teraz. Patrząc jednak po danych technicznych przetworników, zmiany musiały zajść również bezpośrednio tam. Są minimalnie większe, o mniejszej impedancji, ale też mniejszej skuteczności.

Prawie, ponieważ wymieniono sitka z czarnych na białe.

 

Magnetyczne korpusy

Kolejną bardzo przyjemną rzeczą jest dodanie magnetycznych korpusów. Aczkolwiek paradoksalnie wprowadza to teoretycznie większe zużywanie się tego elementu, jeśli pozwalać będziemy na to, aby magnesy się wzajemnie przyciągnęły samoistnie. Zrobią to z charakterystycznym stuknięciem, co może wizualnie uszkodzić mozolnie wyprofilowane owalne frezy. Jest to jednak rzecz, która występuje zawsze przy takich konstrukcjach. NuForce, Snab – wszystko to ma identyczne cechy użytkowe. Niemniej użytkowanie takich słuchawek właśnie z faktu magnetyczności jest bardzo praktyczne.

A także dodano magnetyczne korpusy.

 

Szumy i przebicia

Słuchawki nie zdradzają żadnych objawów przebić ani innych artefaktów, choć w zakresie szumu przebijają się do naszych uszu trochę mocniej, niż poprzednik. Podejrzewam, że wynika to z wyrównanego brzmienia o bardziej doniosłym sopranie, o którym powiem za moment więcej, lub może trochę inaczej i już od strony czysto konstrukcyjnej – z mniejszego tłumienia akustycznego niż miało to miejsce w wersji 1.0. Tu znów wracam trochę myślami do sitek, ale też ponownie wychodzę z oględzin z konsternacją. Jeśli bowiem nie one są za zmiany odpowiedzialne, to albo sam sterownik, albo manipulacja portami bass-reflex w kapsułach przetworników. Są to jednak moje bardzo mocne spekulacje i po prostu strzelanie prawdopodobnymi powodami zaobserwowanego stanu rzeczy i tylko sam producent może tą zagadkę wyjaśnić. Tudzież rozebranie i porównanie obu wersji słuchawek „od kuchni”, ale oczywiście nie mam zamiaru tego czynić, zwłaszcza w takiego typu sprzęcie.

Poprzednia para nawet mi się podobała, ale nowa podoba mi się brzmieniowo jeszcze bardziej.

Warto na koniec wspomnieć, że Adrenaline 2.0 zostały wyposażone w system redukcji szumów cVc 6.0 firmy Qualcomm. Nie można go aktywować, pracuje w tle pasywnie i nie dotyczy on dźwięku odtwarzanego, dlatego nikt nie zauważy różnicy na plus w izolacji od otoczenia względem poprzednika. System ten obejmuje tylko i wyłącznie pracę mikrofonu i ma za zadanie zwiększenie czytelności naszego głosu w trakcie rozmów telefonicznych. Miło.

 

Pomiary i przygotowanie do odsłuchów

Standardowo całe modus operandi, a więc procedury i szczegóły dot. sprzętu testowego, znaleźć można w tym osobnym artykule.

Do tej pory zapewne rzucił się w oczy kontrast między recenzjami modeli dokanałowych, a pełnowymiarowych w kontekście pomiarowym, gdzie praktycznie zawsze były one obecne w tych drugich. W tych pierwszych różnie bywało, ale na szczęście po recenzji Lime Ears sytuacja ta uległa zmianie i od teraz mój blog posiada także rozbudowany system do pomiarów dokanałowych.

Dzięki niemu praktycznie od razu było można zdeterminować różnice między nową i starą rewizją Adrenaline:

Scenicznie natomiast jest już bez większych zmian:

 

Jakość dźwięku

Komentując wykresy można praktycznie na pierwszy rzut oka już stwierdzić, że Adrenaline 2.0 nie są rewolucją, a ewolucją. Wciąż mamy tu te same, bardzo przyjemne i ciepłe brzmienie, choć nie obeszło się bez zmian. Moim zdaniem jednoznacznie pozytywnych. Ale po kolei.

Bas w Adrenaline 2.0 wreszcie został uspokojony, a przynajmniej na tyle, że nie musiałem już wykonywać prób z innymi tipsami i lawirować na szczelności, aby uzyskać akceptowalny dla siebie bas. Bo o ile mogłem przesiedzieć w Adrenaline 1.0 trochę czasu, jako osoba wrażliwa na niskie tony (bardzo szybko powodują u mnie migrenę) zawsze wiedziałem, że są tam dla mnie limity. Dlatego lubiłem dobierać im spokojniejszy repertuar. W 2.0 nie muszę już tego robić, choć słuchawki cały czas potrafią mi przywalić. Na całe szczęście – w kontrolowany sposób. No i ponad wszystkim, czynią to już na fabrycznych tipsach, więc żadne dodatkowe zakupy nie są potrzebne. Tym samym bas wciąż mamy mocny, ale opanowany, mający uderzenie i wydźwięk, a także trochę bardziej luźniejszą rytmikę. Jak mówiłem – jednoznaczny pozytyw.

Średnica to cały czas to samo pulchne i nasycone granie o dużej dozie naturalizmu. Bliski, pełny wokal o zmiękczonej fakturze i ciepławym charakterze, ale zachowanej dużej otwartości i świeżości. To bardzo ważna rzecz w takim strojeniu, ponieważ bardzo łatwo jest wokalistę „przegrzać”, a przy okazji zadławić. W Adrenaline 2.0 nie ma na to miejsca, nie przypominam sobie też żeby było coś takiego przy 1.0, także obie pary dokanałówek wypadają w tym miejscu bardzo dobrze moim zdaniem.

Sam śpiew renderowany jest bliżej nas, namacalnie, nie ucieka, ale też nie przykleja się ani sam względem siebie, ani do nas jako słuchaczy-odbiorców. Muszę powiedzieć, że naprawdę bardzo ładnie grają i słowo naturalizm oraz realizm są tu jak najbardziej świadomie przeze mnie używane. Zwłaszcza że jeszcze chwilę wcześniej pracowałem z Audeze LCD-4z, a więc słuchawkami za potężny pieniądz i dla prawdziwego konesera muzykalności oraz poprawności barwnej. Oczywiście gdzie takim malutkim słuchaweczkom za 200 zł do takich tuz, ale nie o to tutaj chodzi. Bardziej o to, że nawet mając takie cuda na głowie, założenie na noc Adrenaline 2.0 i pisanie ich recenzji nie zaczyna się od myśli „dlaczego ja” oraz gorączkowego szukania odłożonych wcześniej Czwórek. Bo choć oczywiście mam cały czas te ciągoty do ich założenia i będę zapewne przez cały czas ich pobytu u mnie je miał, to jednak co chcę powiedzieć: Adrenaline kompletnie mnie nie odrzucają. Wręcz przeciwnie, ich zmiękczone, wyważone granie powoduje, że bardzo szybko akceptujemy zupełnie inną konstrukcję i zeskalowany w dół dźwięk.

I to jest właśnie powód, dla którego Audictusy tak lubię w ramach słuchawek budżetowych – bo są strojone po ludzku i pozwalają na bardzo płynną przesiadkę ze sprzętu droższego, który aktualnie u mnie już powoli zaczyna dominować. Zamykanie się na takie produkty byłoby czystą głupotą i dowodem ignorancji, bowiem świat audio nie składa się tylko z hi-endu, ale zawiera w sobie wiele koncepcji, wiele szkół grania, czy wreszcie – wiele różnych przedziałów cenowych, w których można nabyć sprzęt grający. Dla jednego będzie szczytem wydać te 200 zł, dla innego zaś taka kwota będzie zniewagą. Przez lata jednak nauczyłem się doceniać każdy sprzęt, jeśli tylko jest w stanie zagrać ciekawie i mnie do siebie przekonać. Adrenaline przekonują właśnie ową naturalnością i wynikającą z niej przystępnością brzmieniową.

Czuć to także w zakresie sopranu, który zyskał wreszcie powietrza i światła. Poprzednio doceniałem ich kameralność, ale też jak pamiętam punktowałem jednocześnie to, że nie jest to do końca wstrzelenie się w moje preferencje. Obecnie jednak jest niemal idealnie i o ile jeszcze troszkę by się światła przydało, to jest to już nie wymóg bezwzględny, a co najwyżej kwestia de gustibus w czystej postaci. Aktualne strojenie sopranu wyważa się bowiem bardzo dobrze między neutralnością, a muzykalnością, serwując coś na kształt „wyrównanej muzykalności”, że tak powiem. W sopranie było przyznam mniej rzeczy do roboty względem poprzedniej rewizji, ale niemniej bardzo się cieszę, że także i ten zakres uległ poprawie. Słuchawki są przez to bardziej uniwersalne, otwarte i świeże. Tak jak lubię.

Scenicznie w sumie zaszło chyba najmniej zmian. Scena wciąż jest bardzo podobna do wersji 1.0, ale pojawiło się trochę więcej powietrza jako ogół plus jest trochę szerzej. Nadal jest to granie eliptyczne z naciskiem na bliższy wokal, ale w tym akurat nic złego nie ma. Wręcz przeciwnie (MX4 czy K270 S też grają w ten sam sposób).

Poprawiono wiele niedoróbek, także wreszcie można je jakkolwiek nagrodzić.

Najważniejszym wnioskiem, jeśli wszystko zbierzemy sobie razem i podsumujemy, będzie to, że producent chyba rzeczywiście słucha swoich klientów. Nawet ja mam wrażenie jakbym był wśród tych wysłuchanych. Z moją koncepcją dźwięku i preferencjami niekoniecznie oczekuję tego po jakimkolwiek produkcie czy producencie, ponieważ są one troszkę odmienne od gustów innych osób i w efekcie znajdują swoje pokrycie albo w produktach już dawno nieprodukowanych, albo drogich i prezentujących bardzo konkretną szkołę dźwiękową. Niemniej przez doświadczenie wywodzące się ze słuchawek mimo wszystko analitycznych i elektrostatycznych, sumarycznie miałem okazję poznać wiele różnych recept na dźwięk i rozumiem doskonale, że każdy z producentów ma jakąś swoją wizję, której stara się być wierny i taką też wizją podążać. Audictus nie jest tu wyjątkiem i dobrze, że pozostają konsekwentni w swojej szkole dźwiękowej, ale też naprawdę miło jest widzieć sytuacje takie jak te, gdzie produkt dostajemy nie tylko poprawiony użytkowo, ale przy okazji brzmieniowo. Jakby ktoś stwierdził, że skoro już rozbrajają jeden produkt na czynniki pierwsze, to warto zrobić coś więcej, niż obejmuje checklista w ramach zbioru pozycji „pilne”. Sięgnięto także po te niżej położone punkty z grupy „opcjonalne”, a tam musiał być właśnie taki punkt, jak rezultat tychże prac – nieco mniej basu, nieco więcej góry.

Clou wciąż pozostaje co prawda niezmienione, nadal są to słuchawki muzykalne, charakterem ciepłe, ale po raz pierwszy nie musiałem się z nimi specjalnie dogadywać tipsami, tylko od razu założyłem i wystartowałem z odsłuchami. Clou może być więc spójne, ale to jednak inne słuchawki, odmienione, lepsze. Adrenaline były bardzo ciekawymi dokami, ale teraz stały się jeszcze ciekawsze i nawet jeśli przychodzi za nie zapłacić więcej, w obliczu lepszego dźwięku nie mam żadnych co do tego faktu uwag. Uznaję ich za usprawiedliwionych. Gdyby nic nie zrobiono, a tylko poprawiono obsługę, wtedy bym narzekał, bo wyglądałoby to tak, jakbym ja, jako konsument, musiał płacić za czyjeś niedoróbki. Audictus chyba także miał tego świadomość, że wyglądałoby to delikatnie mówiąc nieprofesjonalnie, dlatego postanowiono zredefiniować brzmienie Adrenaline i wybrano przy tym najmądrzejszą i najbardziej słuszną drogę z możliwych.

 

Podsumowanie

Recenzja Adrenaline 2.0 może nie jest specjalnie długa, ale spowodowane jest to faktem po prostu niechęci do powtarzania się względem tego, co dosyć szczegółowo wcześniej przy okazji recenzji wersji 1.0 opisałem. Niemniej starałem się, aby treść była jak najbardziej treściwa i konkretna. Zwłaszcza, że 2.0 nie jest tylko kosmetyczną aktualizacją zwykłych Adrenaline. Producent poszedł o krok dalej i nie ograniczył się jedynie do modyfikacji/korekt funkcjonalnych, ale wprowadził też i te brzmieniowe. Choć subtelne, podobają mi się i trafiają w moje preferencje. Mogłoby być tego oczywiście zawsze troszkę więcej, ale nawet takie względnie ostrożne zmiany, jak dodatkowa porcja jasności czy spokojniejszy bas, są w Adrenaline 2.0 wysoce moim zdaniem korzystne i zaważają na wcale nie takim małym efekcie końcowym. Gdybym miał wybierać, od razu brałbym spośród obu rewizji tą nowszą i czym prędzej się ewakuował, zanim zorientują się że coś im zginęło.

Ostatecznie uważam je za bardzo solidną pozycję do 200 zł.

Sumarycznie mamy więc tu słuchawki oferowane wciąż w dobrej cenie, w praktycznie tej samej obudowie i o identycznym wyposażeniu, z mniejszym pilotem, magnetycznymi korpusami oraz nieco jaśniejszym brzmieniem, dającym im dodatkowego oddechu. Poprawiono zachowanie się sterownika, lagowanie, głośność sygnałów sterowania oraz kilka drobnych błędów. Dodano także obsługę aptX. Można powiedzieć, że wreszcie doczekaliśmy się porządnego wydania i tak niezgorszego mimo wszystko produktu.

Czy są rzeczy, które „popsuto” w wersji 2.0? Moim zdaniem poza pilotem nie ma takowych, a tylko dlatego to stwierdzam, że nowe przyciski powodowały u mnie jakoś więcej problemów podczas rozpoznawania dotykiem co próbuję bezwzrokowo wcisnąć, aniżeli miało to miejsce w starszej wersji. Poza tym osobom, którym bardzo podobało się przyjemne i muzykalne brzmienie wersji 1.0 niekoniecznie może się spodobać fakt, że „coś” w ogóle zrobiono w brzmieniu, ale naprawdę zmiany są tu na moje ucho jednoznacznie korzystne i nie sądzę, aby ktokolwiek na nie narzekał. Zwłaszcza gdy porównywane są przeze mnie obie pary bezpośrednio wobec siebie. Tym samym pozostaje mi jedno – gorąco zachęcić do przetestowania ich sobie w takiej nowej, odmienionej formule. A jeśli już posiadamy wersję 1.0 – koniecznie ze sobą je porównać. Można się będzie miło myślę zaskoczyć.

 

 

Słuchawki Audictus Adrenaline 2.0 na dzień pisania recenzji są dostępne do nabycia w cenie od ok. 200 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • solidna konstrukcja rokująca dobrą wytrzymałość
  • należycie wyposażone w dodatkowe akcesoria i tipsy
  • magnetyczne korpusy
  • 5 godzin pracy na baterii
  • wodoszczelność w ramach normy IPX4
  • system redukcji szumów mikrofonu cVc 6.0
  • wsparcie dla aptX
  • cały czas bardzo fajne brzmienie, ale tym razem w stylu „Winnerów via BT” o większej otwartości niż poprzednik
  • dobra scena jak na słuchawki dokanałowe i znów plasując się w bardzo podobny deseń co inne słuchawki Audictusa
  • duża opłacalność
  • poprawione niedociągnięcia poprzedniej wersji dokładnie według próśb użytkowników

Wady:

  • mogą wciąż wymagać cierpliwego dogadania się w kwestiach ergonomicznych i aplikacyjnych
  • nowy pilot mniej intuicyjny w obsłudze bezwzrokowej niż poprzednik

 

Serdeczne podziękowania dla firmy Audictus, za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

36 komentarzy

  1. Mam, używam i bardzo je lubię, ale…
    Uważam, że pilot to tragedia. Ani nie jest poręczny, ani przyjazny w obsłudze.
    Bardzo kiepska separacja między klawiszami, niemalże niewyczuwalny klik, zbyt kwadratowy przekrój, co w połączeniu ze słabo zaznaczonymi klawiszami mocno utrudnia obsługę. To podobno słuchawki sportowe, w czasie biegania obsługa jest fatalna – nie mowiąc juz o obsludze w jakichkolwiek rękawiczkach. Mam porównanie ze słuchawkami Jabra – obsługa rewelacyjna.
    No i płaski kabel… W czasie jazdy na rowerze czy nawet biegnąc, kabel świszcze.
    Pianki mogłyby być lepszej jakości i odrobinę większe.
    Za to dźwiękowo – potężne ❤
    Są trochę jak żona – irytują drobiazgami 😉

    • super są te słuchawki. Serio się sprawdzają, myśłalam że to kolejny trik reklamowy , ze nie wypadają z uszu ale to fakt…idealne na rolki, czy do biegania. super jakość dżwięku, polecam

  2. Nie mam doświadczenie ze słuchawkami dokanałowymi, poza jakimś modelem JBL i Xiaomi.
    Czy „klasę” dźwięku tych Adrenaline można jakoś porównać do Bluedio Turbine Monitor? Te drugie mam, używam, dzięki mega przyzwoity, a tej cenie rewelacyjny.

  3. Przeczytałem recenzję, kupiłem i nie żałuję 🙂
    Słuchawki są na prawdę nie złe, używam ich przede wszystkim do biegania i jazdy na rowerze więc priorytetem było dobrze trzymanie zasięgu – to w wielu poprzednich modelach które miałem szwankowało

    • Miło słyszeć że słuchawki się sprawdziły po zakupie. Z zasięgiem sam również nie miałem problemów, choć jak pamiętam były sporadyczne przypadki że komuś coś przerywało. Ale w tym przypadku czynników jest zawsze więcej niż tylko same słuchawki (pisałem swego czasu na ten temat osobny artykuł z poradami).

  4. Dzwiękowo – rewelacja, jak na swój rozmiar, zwłaszcza z porządnymi piankami. Ergonomiczna tragedia. Gorszego shitu dawno nie spotkałem. Włącznik raz reaguje, a raz nie. Rozgłaszanie podobnie. Przyciski małe, klik słabo wyczuwalny. Całość, pomimo sprawiania delikatnego wrażenia, dość trwała. Wytrzymują na jednym ładowaniu – 4h, rzadko 5h. Po roku miłem dość ich kaprysów i poszły do kosza. Dla mnie ta firma już nie istnieje.

    • Podczas testów wyłącznik nie sprawiał mi problemów, pozostałe przyciski również. Producent podaje też wprost czas działania ok. 4 godzin i tu również nie było problemów, że rezultaty nie pokrywały się z deklaracjami producenta. Gabaryty – owszem, nie każdemu pasują w uszy i gdy odsyłałem sprzęt informowałem o tym fakcie producenta.

  5. Mam te słuchawki i na prawdę zadowolona jestem. Dobra jakość wykonania, dobrze muzykę słychac no i co ważne nie wypdaja z uszu. Godne polecenia i cenowo tez ok jak za taką jakośc

  6. Niestety kupiłem te słuchawki po przeczytaniu tej recenzji . Grają dobrze jak na taką cenę (149zl) ale strasznie rwią połączenie, cały czas losowo przerywają, sprawdzane na kilku smartphone oraz na TV, testy zarówno w domu jak i na zewnątrz (zaklucenia z otoczenia mało prawdopodobne ) przykład.. jadę autem z tel na uchwycie na kratce went. Środkowej a słuchawki rwią jak głupie. Dodatkowo ciężko się je wkłada i często wypadają z uszu przy małych ruchach głową , o bieganiu nie wspominam nawet. Pilot jest strasznie blisko jednej ze słuchawek.. co utrudnia wygodną obsługę .. chyba będę je reklamować bo ich bezprzewodowosc to fikcja

    • Mam to samo. Kupiłem 2 sztuki po przeczytaniu recenzji – dla siebie i dla żony. Niestety obie sztuki rwą tak samo z różnymi telefonami. Nie da się słuchać muzyki.

    • Więc możliwe, że producent wprowadził w międzyczasie jakieś zmiany w produkcie, które są obecnie problematyczne. Częsty problem przy Made in China, na który nie mam żadnego wpływu. Sprzęt tak jak przychodzi na recenzję, tak jest opisywany i 2 lata temu problemów z rwaniem sygnału nie miałem żadnych. Gdybym miał problem z rwaniem sygnału, na pewno dałbym o tym w treści recenzji znać.

    • Może wifi zakłóca działanie bluetooth? 2,4 GHz to popularne pasmo dlatego ja domowa sieć postawiłem na 5G. U mnie podczas połączenia słuchawek z telefonem dramatycznie spadała szybkość internetu w telefonie.

    • Do Pana Wojciecha
      W tym wypadku to może być też wina telefonu. Niektóre modele (szczególnie marek chińskich, typu Poco, Realmi czy Xiaomi) mają taką wadę. Dobrze było by to zweryfikować sprawdzając z innymi urządzeniami.

  7. Bardzo dobre słuchawki, musze przyznac , idealne dla biegaczy, ale i na rolki używam sprawdzają się super. Polecam te Audictus Adrenaline

    • T500, ale powinny wejść również T400 i Tx400. Na Allegro oferuję w tej chwili pojedyncze pary ze swoich prywatnych zapasów.

  8. Witam. Może może ktoś polecic sluchawki grające podobnie? Niestety nie ma ich już w sprzedazy a bardzo eleganckl sie na nich sluchalo

    • Witaj, czy udało Ci się namierzyć podobnie brzmiące słuchawki? Moje Adrenaliny wyzionęły ducha w jednym kanale i szukam czegoś podobnie grającego.
      Może Pan Jakub by umiał doradzić? 🙂

    • W zakresie TWSów będzie ciężko, ale kojarzę KZ AST jako grające w podobny sposób. Po dokupieniu modułów TWS można traktować je jako droższy, acz lepszy, substytut.

    • W sumie nie muszą być TWS, mogą być na kablu jak Adrenaline 🙂

    • Panie Jakubie, bardzo dziękuję za podpowiedzi, spojrzę na linki.
      Nie ukrywam, że bardzo sobie cenię Pana recenzje i w sumie te 5 lat temu recenzja Adrenalinek zachęciła mnie do ich zakupu 🙂
      Pozdrawiam

    • Proszę uprzejmie i bardzo dziękuję za ciepłe słowa.
      Zapewne nie będzie to miało znaczenia w kontekście szukania podobnego dźwięku w rozwiązaniach TWS jak Adrenaline 2.0, ale sam osobiście zdecydowałbym się na coś nie-dokanałowego, jak np. Koss Porta Pro Wireless 2. Jako coś podobnie grającego, tylko że zdrowszego i bez izolacji. Natomiast w TWSach najlepiej brzmieniowo wypadają mi obecnie KZ ZSX z modułami AE01. Wpisują się w strojenie względem krzywej Harmana. Jest ono odmienne od strojenia Adrenaline 2.0, ale bliższe umownej referencji. Do tego kosztujące grosze. Słuchawki + kabelek BT to koszt 250-300 zł.

    • Tak szczerze to szukam w zasadzie słuchawek „do spania/zasypiania” (z tego względu nie chcę też wydawać majątku).
      Słucham białego szumu i Adrenaliny umozliwiały mi w zasadzie jednym ruchem sciągnąć słuchawki z głowy i rzucić na podłogę 😉

      Koss Porta Pro (stare poczciwe) posiadam, ale pałąk wyklucza je raczej z używania podczas leżenia/zasypiania.
      Na codzień używam PSB M4U8, ale zdecydowanie za wielkie do łóżka 😉

      No i takie to człowiek ma rozterki.

    • No to rzeczywiście problem. Chyba jednak SKSy zatem będą miały szansę się sprawdzić.

  9. Byłam bardzo zadowolona z tych słuchawek, używałam ich regularnie przez 2 lata. Niestety muszę już poszukać nowych ponieważ ich wydajność jeżeli chodzi o baterię strasznie spadła. Na początku w pełni naładowana bateria potrafiła wystarczyć mi spokojnie na 5 godzin, teraz jedynie na godzinę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *