Recenzja monitorów studyjnych Mackie CR3-X

Mackie to firma kompletnie mi nieznana i będąca jedną z tegorocznych premier na łamach bloga. Ale taki stan rzeczy bardzo mi się podoba i jest przeze mnie pożądany, tj. fakt całkowitego braku znajomości marki. W ten sposób mogę podejść do sprzętu tak jak lubię, z perspektywy czystej kartki i dając możliwość wykazania się przedmiotowi testu na tyle, na ile sam będzie w stanie się zaprezentować. A prezentuje się w przypadku CR3-X ciekawie, zwłaszcza iż są to najmniejsze mikro-monitory studyjne w ofercie w ramach tejże linii produktów.

Recenzja monitorów studyjnych Mackie CR3-X

Jakość wykonania i konstrukcja

Ogólnie jest zaskakująco dobrze jeśli chodzi o ogólne wykonanie.

 

Wyposażenie

W zestawie mamy podstawowe kable przyłączeniowe i nie potrzeba nam robić żadnych zakupów, aby głośniki uruchomić. Brakuje jedynie kabla zbalansowanego do interfejsu. Niestety nie mamy tu żadnych układów wbudowanych, ale to nie ten rodzaj sprzętu, aby takich rzeczy od niego wymagać.

W zestawie brakuje tylko kabla zbalansowanego do interfejsu.

 

Wykonanie i spasowanie

Elementy są należytej jakości, wszystko jest dobrze spasowane, sprawia wrażenie dobrej i zwartej konstrukcji. Nic negatywnego w testowanej sztuce nie rzuciło mi się w oczy. Każda z kolumienek waży tylko 3,5 kg.

Jakość wykonania Mackie CR3-X jest bardzo dobra.

 

Przetworniki

Mackie mają na pokładzie 3” przetworniki szerokopasmowe (stąd nazwa modelu) oraz 0,75” przetworniki wysokotonowe. Sekcja aktywna obecna jest tylko w jednej kolumience i jest w stanie dostarczyć 50W mocy. Pasmo przenoszenia ustalono na 80 Hz – 20 kHz.

Fronty udają szczotkowane aluminium, ale to plastik.

 

Zabezpieczenia fizyczne

Głośniki nie mają żadnych osłon przeciwkurzowych i jedyne zabezpieczenie to tak naprawdę wgłębienie samych przetworników w obudowę kolumienek. Nie chroni to jednak przed wciśnięciem membran do środka palcami, aczkolwiek przy tak małych głośniczkach nie powinno być to ryzyko przesadnie duże.

Głośniki zajmują bardzo mało miejsca.

 

Szumy własne i głośność

Tutaj jedno z drugim się łączy, gdyż producent zdecydował się na bardzo agresywnie ustawiony gain, powodujący bardzo wysoką głośność już od początku skali regulacji, jak i słyszalny szum własny, doskwierający głównie w bardzo cichych pomieszczeniach odsłuchowych oraz przy zatrzymanej muzyce. W odsłuchu jako takim to nie przeszkadza. Wciąż jednak życzyłbym sobie przynajmniej możliwości regulowania wzmocnienia w jakikolwiek sposób, zworkami, przełącznikami, pokrętłami, czymkolwiek. Sterowanie głośnością odbywa się za pomocą pokrętła na przodzie kolumienki aktywnej, będącego jednocześnie w(y)łącznikiem.

Potencjometr to jednocześnie włącznik.

Niestety z racji wysokiego wzmocnienia, głośniki przy wyłączaniu wydają z siebie głośny trzask, który może przestraszyć użytkownika, zaś przy tak agresywnym stopniu wzmocnienia, dosyć szybko można osiągnąć poziom przesterowania na dużej głośności, do której jak na ironię głośniki same zachęcają.

 

Gniazda i przyłącza

Jest całkiem dobrze. Do dyspozycji dostajemy aż 3 wejścia: parę gniazd nie/zbalansowanych (6,3 mm TRS), parę RCA (niezbalansowane), AUX 3,5 mm stereo (niezbalansowane). Jest też przełącznik polaryzacyjny ustalający którą satelitką jest głośnik aktywny (lewy/prawy), a także przyłącze sprężynkowe dla kabelka sygnałowego do drugiej kolumienki. Niestety kabel zamocowany jest na stałe i do tego w typowej długości jak w większości głośników tego typu na rynku.

Z tyłu całkiem na bogato.

Jest też główny wyłącznik sieciowy w razie czego. Z przodu mamy też gniazdo słuchawkowe. Głośniki nie posiadają żadnego wbudowanego w siebie przetwornika C/A ani modułu bezprzewodowego. Obsługa jest wyłącznie ręczna (brak pilota).

Szkoda że kabel zasilający nie jest wymienny.

 

Sparowanie kanałów

Głośniki grają równo i bez żadnych problemów. Jedynym jaki udało mi się wykryć to przesunięcie na lewą satelitkę-córkę na ekstremalnie początkowym zakresie skali regulacji, do 5%. To bardzo mało i praktycznie do pominięcia, ale wykrywalne w Mackie przez wspomniany wysoki gain, powodujący wysoką głośność już od początku skali.

 

Temperatury

Nie wykryłem niczego niepokojącego, tym bardziej że głośniki nie posiadają radiatora do chłodzenia sekcji aktywnej. Tył był jedynie letni podczas pracy, ale należy podkreślić, czy może przypomnieć po raz tysięczny, że nie jestem typem imprezowicza głośnikowego i preferuję intymny odsłuch muzyki, w którym nie uczestniczy mimowolnie pół osiedla.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem, który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.

Sprzęt dla pewności zawsze zostawiam sobie włączony na 24-48h z tytułu profilaktyki przed krytycznymi odsłuchami (tzw. wygrzewanie), aby uspokoić co bardziej wyczulonych na tym punkcie użytkowników, doszukujących się w tym niekiedy powodów, czemu oni sami lub ktoś inny odbiera sprzęt audio inaczej niż opisuje to recenzja. Przecież punkty odniesienia, subiektywne preferencje, gust, rodzaj słuchanej muzyki i indywidualne wyczulenie słuchu na określone częstotliwości są nieistotne. Oczywiście wszyscy słyszą to samo i lubią to samo, a jeśli nie, to mają słyszeć i lubić, bo inaczej na pewno są sponsorowani.

W ramach pozostałego sprzętu testowego warte odnotowania będą:

  • Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
  • Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2), AudioQuest DragonFly Cobalt
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Pathos Aurium
  • Wzmacniacze stereo: Lucarto Audio IA100PP
  • Kolumny testowe: KEF Q80, Microlab Solo26
  • Słuchawki testowe: AKG K1000, Audeze LCD-i3 (EQ)
  • Kondycjonowanie: Lucarto Audio KS300, własne okablowanie zasilające z ekranowaniem
  • Adaptacja akustyczna: podstawki IsoAcoustic Aperta, samodzielnie wykonane panele akustyczne

 

Jakość dźwięku

Mackie okazały się głośnikami ciekawymi i tendencyjnymi co do tego w jaką stronę (i do kogo) są kierowane. To głośniki faktycznie mające studyjny zadzior, emanujące bardzo szczerą i dokładną sekcją średnio-wysokotonową i do tego naprawdę niezłą sceną i to nawet bez przymiotnika „jak na tak malutkie głośniczki”, którego mógłbym używać tutaj praktycznie co rusz. Z tonalnością CR-3X miałem największy problem jedynie w tym zakresie, w którym nawet sam producent chyba ma świadomość, że niespecjalnie może cokolwiek zrobić. Mowa o niskich tonach. Ale może po kolei…

 

Bas

Jest podany bardzo technicznie, rytmicznie, ale bez wypełnienia. Bardzo krótkie porty BR są strojone tu dosyć wysoko, przez co otrzymujemy kolejność: wysoki bas > niski bas > środkowy bas. Rytmika jest więc mocna, zejście nawet nawet, ale wydźwięk oszczędny. To i tak cud że udało się wydobyć aż tyle z CR3X, ale nie bez powodu producent oferuje w ramach tej linii osobne subwoofery z wbudowanymi pilotami i BT. To idealny kompan dla CR3X. Dodatkowo więc będziemy musieli walczyć nie tylko z rozstawem głośników, ale i wykorzystywać akustykę pomieszczenia do wyciągnięcia sobie pogłosu basu rezonansem i falami odbitymi. Jest to wykonalne, ale definitywnie podnosi „próg świadomości” stawiany użytkownikowi. Często będziemy mieli wrażenie przy większości rozstawów, że bas jest mocną i twardą, ale trochę pustawą skorupą i choć da się spokojnie przy nim słuchać muzyki, to w temacie wierności dźwięku będziemy mieli pewne ubytki informacji z tego tytułu. W tym kontekście podawane przez producenta pasmo przenoszenia zaczynające się od 80 Hz jest można powiedzieć dosyć adekwatne, a w najgorszym przypadku przynajmniej optymistyczne. W praktyce liczyłbym gdzieś od ok. 100 Hz, przynajmniej przy odsłuchach na głośnościach które osobiście preferuję.

Po monitorkach studyjnych spodziewamy się z reguły dużej wierności i rzetelności w temacie przekazu dźwiękowego i tutaj głośniki dowożą naprawdę świetne właściwości.

 

Średnica

Podana rzetelnie i konkretnie. Bardzo czytelna, konkretna, pokazana z należytym doświetleniem i przybliżeniem, w sposób profesjonalny i otwarty. Najbliższe skojarzenia mam z LCD-XC z posiadanych przez siebie słuchawek, gdzie właśnie takie przymiotniki towarzyszą mi podczas korzystania z tejże pary słuchawek. Oczywiście są osoby które takiej prezentacji nie lubią i które forsują na te i im podobne słuchawki zupełnie inny układ tonalny o innych priorytetach oraz swój zawód, czy może niekiedy wręcz frustrację, że słuchawki nie grają tak jak otwarte Audeze albo może w ogóle nie grają „inaczej”. Po przeciwnej stronie barykady dlatego stawiałbym coś w stylu K240 MKII, które też wywodzą się z rodziny studyjnej, ale ich średnica jest zaprezentowana na najnowszych padach w znacznie spokojniejszy, częściowo pogłosowy i muzykalny wręcz sposób. Też konkretnie, ale niemęcząco. W głośnikach najlepszą analogię miałbym tu w Solo 26. Tam również jest to tak przyjemnie muzykalne, odsunięte, jest lekki efekt pomieszczenia, ale nie do przesady. I ludzie bardzo lubują się w takim przekazie.

Mackie robią coś zupełnie innego. Odkrywają i portretują, a nie kokietują i nasycają. Średnica nie jest w CR3X przez to odchudzona, ale jest szczera, odarta w dużej mierze z muzykalnych przebrzmień. Wciąż zachowuje swoją masywność i podstawowe wartości nasycenia dźwięków, ale w sposób znacznie bardziej uwypuklający mikrodetale oraz niuanse, aniżeli całościowy przekaz muzyczny. Dokładnie tak jak powinno być to w klasie głośników neutralnych-kontrolnych. Można oczywiście iść jeszcze dalej w tym nurcie, ale wtedy wpadniemy w rozwiązania z już bardzo konkretnie przybliżoną średnicą, specjalizujące się stricte w wokalu albo po prostu analityczne. Wydaje mi się, że producentowi kompletnie nie o to chodziło i w bardzo odpowiednim momencie zawrócił z tej drogi, nie cisnął na umór w detal i neutralność, a pozostał przy takim dosyć wygodnym, że tak to ujmę, punkcie od którego każdy będzie mógł sobie w taką czy inną stronę dźwięk pokolorować mniej lub bardziej na swoją modłę.

 

Góra

Oczywiście także i tutaj udziela się „Mackowaty” charakter średnicy i w efekcie sopran nie jest ofensywny, ale bardzo otwarty. Głośniki ponownie wyhamowują przed uderzeniem w bandę, dając pokaz bardzo kompetentnej góry z zadziorem, detalem i atakiem, ale uciekając przed sybilantami i przejaskrawieniami niczym jak przy haśle „podłoga to lawa”. Głośniki zwracają błędy tylko wówczas, gdy utwór jest doszczętnie popsuty i nagrany na kolanie za pomocą gwoździa ryjącego w płycie chodnikowej. Bardzo płynnie łączy się ze średnicą, ale cała ekspozycja góry wynika tu tak naprawdę z faktu techniczności basu i braku aż tak dobrego wybrzmiewania bez specjalnego głośnika niskotonowego.

 

Scena

Dobra kondycja góry musiała odbić się też i na sceniczności. A odbiła w taki sposób, że nawet bez emanowania efektem pomieszczenia i zredukowaną przez to osią przód-tył, głośniki mocno zarysowują eliptyczną, szeroką scenę. Wychylenie na boki oraz śledzenie źródeł pozornych to ich rzetelne punkty w programie i jeśli tylko mamy dobre źródło mogące zaserwować im warunki do pokazania się od strony dokładności, odwdzięczą się.

 

Sumarycznie

Podsumowując całokształt brzmieniowy, pomijając bas, jestem mocno pod wrażeniem jak z tak malutkich kolumienek wyciągnięto taki dźwięk. Mackie sprawiają wrażenie, jakby producent siedział dniami i nocami myśląc, jak za pomocą gliny, śliny i patyków zrobić wieżowiec. Mam świadomość, że to bardzo obrazowy opis, ale naprawdę tak się czułem podczas odsłuchów. Głośniki dawały świetnie radę we wszystkim prócz basie, rysującym się jako trudny w opanowaniu. Gdyby Mackie oferowały bas taki jak w Solo 26 albo w ogóle 29, to w tej cenie nie byłoby chyba czego zbierać. Nawet w ramach głośników które doceniałem wcześniej, takie np. R1280DB sprawiają znacznie większe problemy z rozstawie (i tym samym spore kontrowersje), zaś tutaj mamy głośniki malutkie, a świetnie czujące się zarówno w bliskim polu, jak i klasycznym odsłuchu na trójkącie równoramiennym. Sumarycznie więc jest na plus z uwagami logicznie wynikającymi wprost z gabarytów tych głośników.

 

Dla kogo Mackie CR3X?

Osobom leniwym i wygodnickim na pewno zabraknie tu pilota zdalnego sterowania. Nie ma też żadnego układu cyfrowego na pokładzie, ale to jakoby wynika wprost z zastosowań tych monitorków. Podpowiadają to też gniazda zbalansowane. Nie sądzę też, aby doceniły je osoby szukające głębokiego basu albo muzykalności. Takim użytkownikom pisane są bardziej Solo 26 albo jeszcze lepiej Solo 29. Warto rzucić okiem na recenzje obu modeli jakie poczyniłem wcześniej, bo choć Mackie kuszą wysoką głośnością, to jednak w salonowo-rozrywkowych zastosowaniach Solo 29 są po prostu lepsze.

Mackie mogą natomiast mocno spodobać się tym użytkownikom, którym kondycja średnicy i góry oraz sceny jest najbardziej na sercu i które potrafią poradzić sobie zarówno z ustawieniem kolumienek pod kątem wyciągnięcia basu akustyką (lub korekcjami programowo) albo mają zakusy na dokupienie dodatkowego głośnika basowego, nawet niekoniecznie od producenta. Niemniej takie zestawienie potrafi zdziałać cuda i znam je już z wielu aplikacji z KEFami LS50.

Dodatkowo premiowani będą użytkownicy mający przedwzmacniacze, bowiem to tam uda się dopasować zakres głośności najlepiej (konfiguracja ciszej na źródle a potem żądany poziom w głośnikach). Już w ogóle „na propsie” będą zaś właściciele interfejsów i systemów zbalansowanych pracujący w bliskim polu akustycznym. To właśnie tutaj szukałbym dla CR3X największego pola do popisu.

Generalnie unikam doradzania bezpośrednio co kupić, ale ponieważ głośniki znajdują się w zasięgu możliwości finansowych tzw,. „laików”, postaram się zawszeć krótki opis alternatywnych kierunków brzmieniowych, aby wszystko było jak najprostsze i najkrócej napisane.

  • Jeśli szukacie głośników o bardzo rzetelnie podanej średnicy i górze, bardzo dobrej scenie, do bliskiego lub średniego pola odsłuchowego, jesteście gotowi w razie czego walczyć z wyciąganiem basu lub chcielibyście sobie potem rozbudować je o subwoofer, to Mackie mogą znaleźć się wysoko na liście zakupowej. Jest to też myślę bardzo fajna alternatywa dla Presonusów z serii Eris.
  • Jeśli interesuje Was muzykalność i wydźwięk basu, preferencyjnie bez dodatkowych zakupów i do średniego oraz dalszego pola, Solo 26 i 29 powinny się nadać. Znów odsyłam do ich recenzji.
  • Natomiast dla fanów grania na planie „V” pozostają niezmiennie Edifiery, w tej cenie najpewniej R1700BT. Ich opis zawarty jest w Polecanych, ale powinien dostatecznie konkretnie opisywać ich właściwości.

Który z tych kierunków jest dobry, najlepszy, właściwy, kto z czego będzie najbardziej zadowolony, kto usłyszy i poczuje różnicę, co się najbardziej opłaca – tu już niestety nie mam kompetencji aby decydować za kogoś. Każdy z tych kierunków brzmieniowych ma swoje wady i zalety, mocne i słabe strony, zwolenników i przeciwników, ale przede wszystkim zastosowania w codziennym użytkowaniu. Pod telewizorowe wojaże na konsoli i w filmach Solo 29 wydają się najciekawsze. Do komputera pod gry często chwali się Edifiery. Solo 26 są idealne do relaksu o każdej porze dnia i nocy. A Mackie? To już zespół głośnikowy dla osób szukających bardzo konkretnych właściwości dźwiękowych i aplikacji, którzy szukają wierności (minus bas) i rzetelnego podania dźwięku bez przeszkadzającego kolorytu. Nie jest on jednak niczym złym i nie chodzi o to, aby iść za wszelką cenę w wierność/neutralność/liniowość. Tylko w przyjemność. A ta ma różne oblicza. Po prostu.

 

Wskazówki dla użytkowników

Przede wszystkim zachęcam do cierpliwej zabawy w ustawienia i szukania sobie najlepszej akustyki. Wiele porad w tym zakresie niestety nie dam, zwłaszcza że umiejscowienie głośników może być przeróżne, ale warto sprawdzić przynajmniej:

  • odsłuch na bliskie pole akustyczne z głośnikami skierowanymi na wprost użytkownika (pełny kąt skrętu, tzw. toe-in)
  • odsłuch na trójkącie równoramiennym z głośnikami wyprostowanymi (zerowy kąt skrętu)

Te dwa ustawienia, oczywiście w moim pomieszczeniu, sprawdzały się nad wyraz dobrze, więc od nich też bym próbował zaczynać szukać sobie własnych ustawień preferowanych.

 

Podsumowanie

Z głośnikami takimi jak Mackie mam trochę dylemat co do ewentualnego polecenia ich szerszemu gronu. Jeśli brać pod uwagę cenę, to mam świadomość ile co może kosztować, a ile powinno, aby osiągnąć z danym sprzętem konkretny efekt, jak również jakie przełożenie na ostateczny efekt końcowy będzie miała taka czy inna decyzja. Mackie są właśnie takim produktem, w którym płaci się określoną kwotę i dostaje wiele, ale nie wszystko. I właśnie to ostatnie jest tym, co budzi wątpliwości, nawet w świetle tego, że rekomendacja dla jakiegoś sprzętu jest wciąż jedynie uznaniowa i subiektywna, bo choć sprzęt mi osobiście może się nie do końca podobać, to jednak komuś innemu może przypaść do gustu bardzo, jeśli tylko szuka dokładnie takich a nie innych cech, odmiennych niż u mnie.

Ogólnie głośniki bardzo fajne i warte zainteresowania.

Z jednej strony pozostawiają po sobie świetne wrażenie, wyrabiając niczym wzorowy stachanowiec 300% normy z tak malutkiej kubatury. Bardzo rzetelnie podane średnica i sopran, bardzo dobra scena, faktyczne właściwości monitorujące i kontrolne. Do tego bardzo solidnie wykonane. Z drugiej strony konsekwencja malutkich rozmiarów krystalizująca się w formie ograniczeń na basie, a także niepotrzebnie wyskalowany w górę gain dający słyszalny szum własny i wymagający ostrożnego obchodzenia się z pokrętłem głośności czy krótki kabel zasilający przymocowany na stałe. Mam jednak wrażenie, że ilość zalet przebija wady, zaś przy odpowiednim klimacie, tj. pomieszczeniu, sprzęcie, dosztukowanym osobnym subwooferze, CR3X zmieniają się w całkiem niegłupi, półprofesjonalny system 2.1.

Jednym słowem głośne, bardzo dojrzale brzmiące mikromonitory do bliskiego i średniego pola, z szansą na przezwyciężenie swoich ograniczeń poprzez dalsze inwestycje i tym samym z koniecznością świadomego ich zakupu przez użytkowników. Tylko właśnie: świadomego. Obawiam się, że ich nabywcy będą traktowali je jako głośniki kompleksowe i w pełni alternatywne dla domowych, typowych zastosowań opartych o standardowe 2.o i 2.1, nawet bez osobnego subwoofera do nich dokupowanego. Stąd przed zakupieniem definitywnie radzę rzucić okiem jeszcze raz na recenzję i przeczytać znajdujące się tam uwagi krytyczne. Mi osobiście Mackie przypadły do gustu, choć życzyłbym sobie zredukowanego stopnia wzmocnienia i musiał uwzględniać jeszcze koszt subwoofera.

Głośniki Mackie CR3-X (nie mylić ze starszymi CR3) są możliwe do zakupienia na dzień pisania recenzji w cenie ok. 500 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • bardzo dobre wykonanie i solidna budowa
  • małe gabaryty
  • niemal kompletne okablowanie dodatkowe
  • w pełni wypinany kabel łącznikowy
  • wejścia zbalansowane
  • wyjście słuchawkowe
  • konfigurowalna pozycyjność satelity-matki
  • rzetelnie podane średnica i sopran
  • brzmienie dojrzalsze od niejednych głośników komputerowych
  • możliwość słuchania głośników na bardzo dużej głośności
  • solidnie kreowana scena dźwiękowa
  • zauważalna dokładność w dźwięku
  • możliwość połączenia z dedykowanym subwooferem

Wady:

  • konturowy bas wynikający z bardzo skromnej kubatury
  • dosyć kapryśne w zakresie rozstawu (konieczność wyciągania basu akustyką)
  • szum własny wynikający z bardzo mocnego stopnia wzmocnienia i szybkie osiągnięcie przesterowania
  • słyszalny trzask przy wyłączaniu
  • kabel zasilający przymocowany na stałe

 

Serdeczne podziękowania dla firmy MOZOS za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

5 komentarzy

  1. Proszę przetestuj Mackie CR8-X BT. Będą testy też monitorów studyjnych z 8 calowymi wooferami? Ogólnie to brakuje tego w sieci, każdy tylko bierze się za małe kolumienki. Fajnie byłoby zobaczyć testy porównawcze w tej samej cenie np microlab solo 29 vs edifier 2600 lub R2750DB.
    Zawsze w kwestii audio stawiam na Twoje testy i jeszcze się nie zawiodłem. Dzięki za Twoją prace ?

    • Bardzo dziękuję, ale niestety była to na tą chwilę jednorazowa recenzja. Głośniki oczywiście będą cały czas testowane, ale jakie modele i czy na pewno z 8″ wooferami – tu już czas pokaże 🙂
      Małe kolumienki są bardzo popularne, bo są małe i tanie. Przy większych konstrukcjach celuje się już w bardziej świadomego użytkownika, a tam różnie bywa.

    • Już przy 5 calowych LSR MK2 czy Mackie, ale także troche drożej przy ADAM Audio okazałoby se że zakup tych wszystkich Edifierów i Microlabów mija się z celem na tle tego co oferuje rynek monitorów „studyjnych” (w cudzysłowie, bo te budżetowce nie są aż tak rozbiórcze i dokładne jak ich droższe, naprawdę profesjonalne odpowedniki. Wbrew pozorom wielu się to spodoba, bo ta szczegółowość i tak jest bez porównania większa niż w jakichkolwiek Edifierach czy Microlabach jednocześnie mamy w tym troche zabawy).

      Ogólnie to nie wiem czy pisanie w wadach tyle o słabym basie w tych Mackie nie jest lekkim pomyleniem pojęć, to raczej specyfika małego przetwornika i małej kubatury, a nie stricte wada czy jakiś błąd konstruktorski.

      Pozdrawiam

  2. hej nie jestem audiofilem, po prostu lubię muzykę 🙂 zakupiłem sobie suba Mackie CR8S-XBT + MACKIE CR4-XB gdzie całe życie leciałem tylko na niskobudżetowych słuchawkach i to jest ogień. z tym subem rozmiar większe mackie robią robotę jak dla mnie, jestem ciakaw jak twoim”uchem” specjalisty jaki był by werdykt dla mackie. Dzięki za recnzję. pozdro

  3. czesc ja mam monitory drozsze krk g4 do tego mackie 8 bass 🙂 niesamowicie sie tego slucha, porownalem do adamow i naprawde dzis to tylko kwestia wielkosci membran

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *