Recenzja mikrofonu wielokapsułowego Thronmax MDRILL ONE USB

Mikrofony na USB stają się tematem naprawdę popularnym w ostatnich latach, ale wraz ze wzrostem ich popularności, rosną też zastosowania, w których użytkownicy chętnie by je widzieli u siebie w domu. Nie każdy gra na gitarze i śpiewa partie solowe. Sporo osób gra w gry komputerowe, nagrywa od razu swoje rozgrywki, komentuje odtwarzane powtórki oraz inne materiały filmowe. Coraz częściej prowadzi także rozmowy z innymi osobami na swoim kanale na żywo czy w nagrywanych na spokojnie materiałach. A i do tego jeszcze byłoby miło, gdyby dało się taki mikrofon podłączyć jeszcze do konsoli czy Maca. Oczywiście do każdego celu można mieć tu osobny mikrofon, ale co jeśli chcemy mieć jeden mikrofon do wielu zastosowań? Wydać pieniądze raz a dobrze na jedno, uniwersalne urządzenie? Thronmax ze swoim MDRILL ONE zdaje się, że znalazł na to odpowiedź.

W zestawie dosyć łyso - dostajemy tylko to co na obrazku.

Dane techniczne

  • charakterystyka kierunkowa: konfigurowalna w zależności od potrzeb
  • rodzaj mikrofonu: pojemnościowy
  • ilość kapsuł mikrofonowych: 3
  • maksymalny tryb pracy USB: 24 bit / 96 kHz, 2 kanały
  • interfejs: USB-C z bardzo niską latencją

 

Zawartość opakowania

  • mikrofon MDRILL ONE
  • stojak (już zamontowany)
  • kabel USB-C (3 m)
  • instrukcja

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Mikrofon przybywa do nas w formie już złożonej, bo składającej się raptem tylko z jednostki właściwej oraz podstawy. Wyposażenie jest bardzo oszczędne, choć nie przeszkadzające w użytkowaniu mikrofonu od razu wprost z pudełka.

Sam mikrofon przypomina trochę astro-droidy z Gwiezdnych Wojen.

Jakość użytych materiałów jest dobra, miejscami bardzo dobra. Głowica mikrofonu to aluminiowy, ożebrowany korpus, wykorzystujący autorską technologię Vertigain. Reszta wykonana jest z plastiku, włącznie z podstawą. To też powoduje trochę rozbieżność w odczuciach jeśli chodzi o jednorodność wykończenia i przyznam, że nawet kosztem wagi, spodziewałbym się całości wykonanej z metalu.

Choć oczywiście jest to naturalnie czepialstwo z mojej strony.

Na przednim panelu znalazły się wskaźniki i przełącznik trybu pracy, przycisk wyciszenia mikrofonu, wyświetlacz poziomu natężenia wzmocnienia oraz głośności wyjścia słuchawkowego. Te zaś ukryto pod spodem, wraz z gniazdem USB-C, przełącznikiem oddolnego podświetlenia RGB (7 kolorów) i gwintem dla montażu na konwencjonalnym statywie.

Nietypowe umiejscowienie gniazda jack - na dole.

Dużą zaletą mikrofonu jest to, że możemy go podłączyć nie tylko pod PC, ale także do konsoli oraz komputera typu Mac bez żadnych dodatkowych sterowników. Zwłaszcza wtedy staje się to kluczowe, gdy korzystamy z kilku takich urządzeń w jednym domu. Z tyłu swoje miejsce znalazły pokrętła regulacji poziomu wzmocnienia oraz głośności wyjścia słuchawkowego.

Litery G i V symbolizują Gain i Volume.

Samych trybów mamy do dyspozycji 4: klasyczną kardioidę, stereofoniczny, bipolarny, dookólny. Wszystkie operują na konkretnych pryncypiach wykorzystania trzech kapsuł mieszczących się w obudowie Thronmaxa, ukształtowanej na planie gwiaździstego „radiatora” akustycznego.

 

 

Na stronie Indiegogo, gdzie zbierano fundusze na poczet powstawania tego projektu, wskazywano na istnienie jeszcze jednego trybu – wyciszającego otoczenie, jednakże nie mogłem nigdzie doszukać się ani na samym mikrofonie odpowiedniej funkcji lub metody na jego aktywację, ani w instrukcji niczego podobnego nie znalazłem. Możliwe więc, że tryb ten został porzucony i skupiono się wyłącznie na 4 pozostałych, wymienionych wyżej.

To jednak, co powinno nas tam najbardziej zainteresować, to zdjęcia środka. Zapożyczając:

 

Oczywiście mikrofonu w takiej sytuacji nie ma sensu rozbierać, ale warto zwrócić uwagę, że nie jest to wcale taka prosta konstrukcja. Łącznie składa się z trzech modułów PCB. Poprawkę należałoby brać jedynie na układ redukujący szumy i jego istnienie. Ponownie: nie byłem niestety w stanie się jej doszukać i aktywować.

Przedni panel to mieszanka plastiku matowego i wypolerowanej pleksy.

Biorąc pod uwagę multum możliwości, naprawdę trudno jest się oprzeć wrażeniu, że producent spędził sporo czasu nad tym projektem. To, co najbardziej uderzało mnie podczas korzystania z niego, to wszechstronność. Wystarczy się zastanowić nad tym co oferuje: podłączenie pod PC, konsolę (PlayStation 4) i Maca (Mac oraz MacBook), regulowany poziom wzmocnienia, dodatkowe wyjście słuchawkowe, możliwość konfigurowanego trybu pracy w zależności od tego gdzie przyjdzie nam z niego korzystać – jednym słowem mokry sen każdego początkującego YouTubera, gracza, podcastera, lektora, słowem kogokolwiek nam nie przyjdzie pełnić w zakresie roli.

Sprzęt - rodem z nowoczesnych biurek - posiada oświetlenie LED RGB.

Do tego mikrofon po wyłączeniu i późniejszym włączeniu zapamiętuje wszystkie opcje jakie ustawialiśmy – podświetlenie oraz wybrany tryb pracy.

Przeklikać możemy się jednak tylko przez 7 kolorów. Nie ma opcji zdefiniowania własnego odcienia.

Tak naprawdę jedyną realną wadą mikrofonu, jaką udało mi się stwierdzić, był mechanizm przytwierdzenia do stopki. Zastosowano dwie śruby, które podczas obracania mikrofonem samoczynnie się luzowały. W ten sposób zmiana położenia mikrofonu względem użytkownika wyglądała tak, że za każdym razem należało je dokręcić, aby mikrofon nie był zbyt luźny. Możliwe, że to kwestia tego konkretnego egzemplarza, ale nie było to jakoś specjalnie dokuczliwe, jeśli mikrofon raz a dobrze umiejscowiliśmy i nakierowaliśmy na siebie. W nocy przeszkadzać mogą jeszcze trochę zbyt mocne diody wskaźników, zwłaszcza że nie widać wtedy nadruków znajdujących się tuż nad nimi. Na tym jednak kończy się lista przywar.

 

Przygotowanie do pracy

Sprzęt korzystał z bezpośredniego podłączenia do komputera PC za pomocą fabrycznego, dołączonego do zestawu okablowania.

Montaż wykorzystywał fabryczny stojak, ale próbki kontrolnie wykonywane były też m.in. na statywie Athletic wyposażonym w ekran ochronny redukujący fale odbite od tylnej strony mikrofonu i tym samym neutralizujący echo płynące z pomieszczenia. Ponieważ jednak mógł on wpływać na rejestrację dźwięku zwłaszcza w trybie stereo, postanowiłem skupić się na klasycznym, w pełni domyślnym umiejscawianiu i mocowaniu.

Mikrofon porównywałem do dwóch innych modeli: Alctron UM900 i Genesis Radium 600. Odległość wynosiła 20 cm w każdym przypadku.

 

Jakość dźwięku

W testach praktycznych przede wszystkim na samym początku warto wspomnieć, że nie musimy za wszelką cenę opisywać wszystkich trybów osobno, ponieważ sposób ich działania w dużej mierze opiera się o konfigurację w odpowiedni sposób kapsuł. Nie jest to coś, co wpływa na charakterystykę (tonalność) dźwięku samą w sobie, a raczej sposób jego rejestrowania co do kierunku. Podczas mówienia do mikrofonu od przodu, w większości trybów mamy w zasadzie cały czas tą samą charakterystykę naszego głosu, z małymi tylko odchyleniami.

Kapsuły przetworników znalazły się wewnątrz specjalnie ożebrowanej komory.

Co do zasady, dźwięk Thronmaxa różni się od tego, który rejestrowany jest przez Novoxa NC-1, Alctrona UM900, Snaba HF-50 i ogólnie wiele innych modeli, które bazują na tej samej linii produkcyjnej (wszystkie wymienione wychodzą z tej samej fabryki). W wymienionych modelach mikrofonów dźwięk jest rejestrowany w sposób zmiękczony, bardziej gardłowy, ale czytelny. Thronmax MDRILL ONE nagrywa trochę inaczej – stawia na większą czytelność, trochę po drodze akcentując głoski sykliwe. Koresponduje z tym wykres opublikowany przez samego producenta:

Należy się pochwała dla producenta w tym miejscu, że opublikował faktycznie realne materiały, które znajdują potem odzwierciedlenie w testach. Dlatego też warto zaopatrzyć się w dodatkowy osprzęt, jak czapy gąbkowe i popfiltry, choć tych ostatnich niestety nie zamontujemy, póki MDRILL ONE nie zostanie zamontowany na normalnym statywie mikrofonowym. Niemniej sprawia wrażenie, że od początku miano na myśli zastosowanie go do pracy z instrumentami oraz ogólnie wieloma głosami nagrywanymi jednocześnie. Uzupełnia się to z wcześniej nakreślonym obrazem konfigurowalnych trybów pracy.

Cała komora jest metalowa. Jedynie górne sitko jest z plastiku.

Skoro już o nich mowa, pierwszym trybem jest klasyczna kardioida. W takiej samej nagrywają praktycznie wszystkie popularne mikrofony USB i jest to jednocześnie tryb domyślny dla MDRILL ONE. Pokrywanie mikrofonu generowane w tymże trybie sprawdza się bardzo dobrze w większości zastosowań, wliczając w to nagrywanie głosu, dubbing, komentarze nakładane na materiał z innymi kwestiami mówionymi, strumieniowanie, podcasty i pełnienie roli mikrofonu instrumentalnego.

Drugim trybem jest stereofoniczny i jest to wyjątek względem tego, co powiedziałem wcześniej. Tylko tutaj – a co wynika z faktu mówienia wprost do mikrofonu – jego sposób odbioru znacząco różni się od pozostałych, bardziej „konwencjonalnych” że tak powiem trybów.

Regulacja na niebiesko wskazuje głośność wyjścia słuchawkowego.

Trudno się temu dziwić, w końcu nagrywa dźwięk z pełnym rozróżnieniem lewej i prawej strony. Kapitalnie sprawdza się to przy nagrywaniu wokali, jak i instrumentów, ale też daje naprawdę ciekawe efekty podczas rozmawiania z przyjacielem, gdy chcemy rozróżnić słuchaczom wyraźnie po której stronie siedzi prowadzący, a po której gość.

Przy tej okazji muszę podkreślić jedną rzecz, która może kusić niektóre osoby. Nie, nie da się zastosować Thronmaxa w roli mikrofonu pomiarowego. Nie da się położyć na nim słuchawek, nie da się ich założyć, nie ma możliwości zasymulowania kształtu ludzkiego ucha. Po prostu nie jest to sprzęt do tego celu przeznaczony.

Czerwona dioda mikrofonu oznacza jego wytłumienie.

Trzecim trybem jest dwukierunkowość, a więc nagrywanie zarówno z przodu, jak i z tyłu. Świetnie sprawdza się to podczas rozmów i wywiadów, gdy rozmówcy są skierowani ku sobie. Mogą korzystać wtedy z jednego, w pełni współdzielonego mikrofonu.

Ostatnim trybem jest funkcja omni, a więc nagrywanie wszystkimi kapsułami ze wszystkich stron. Taka konfiguracja sprawdzi się tylko przy większych skupiskach ludzi, np. siedzących przy wspólnym stole.

Swoją drogą na zdjęciach powyżej pokazałem niebieską regulację, która tyczy się wyjścia słuchawkowego. Jest bardzo fajnej jakości, choć tak jak w Radium 600 z na stałe włączonym monitorowaniem. Mikrofon nie miał żadnych problemów z napędzeniem moich ciężko zmodernizowanych M220 Black.

 

Szumy i przebicia

W zakresie szumów i przebić, mikrofon zachowuje się bardzo przyzwoicie. Zarówno szum własny jak i przebicia – przynajmniej z mojego PC – były naprawdę minimalne i niesłyszalne. Nie było więc żadnej konieczności cudowania i kombinowania z relatywizacją poziomu wzmocnienia wedle wzmocnienia cyfrowego, jak miało to miejsce w przypadku Radium 600. Ten jest zaś na pewno znacznie bardziej konwencjonalny w zakresie swojej budowy.

Zielony kolor regulacji to wzmocnienie samego mikrofonu. Działa analogowo, ale wskaźnik pokazuje 9 zakresów po 2 kreski.

Czytelność była tu i tam priorytetem, aby można było pracować na wyższych poziomach wzmocnienia i jednocześnie nie tracić na jakości oraz rozpoznawalności głosu. Miał być dokładny i świeży. I to też się udało.

Nie stwierdziłem żadnych problemów z przełożeniem się poziomu regulacji analogowej na zaszumienie, także można było spokojnie pracować nawet i na maksymalnym, jednocześnie trzymając się cały czas +9.0 dB regulacji cyfrowej.

Poziom zaszumienia nie wzrasta aż tak mocno nawet przy maksymalnym poziomie wzmocnienia cyfrowego, ale da się już wtedy usłyszeć przebicia idące po złączu USB. Wydaje mi się jednak, że spokojnie możemy oprzeć się tylko i wyłącznie na regulatorach wbudowanych w sam mikrofon.

 

Posumowanie

MDRILL ONE okazał się być naprawdę ciekawym mikrofonem, wprowadzając bardzo dużo świeżości do niższych cenowo pułapów dla sprzętu tego typu. Nie było bowiem jeszcze chyba tak, aby za raptem 400 zł otrzymać tak wysoce konfigurowalny, nowoczesny mikrofon, stojący jakoby w opozycji do konwencjonalnych jednostek, takich jak Radium 600. Projekt Thronmaxa tryska nowoczesnością oraz wszechstronnością i choć mikrofony wielokapsułowe do nagrań binauralnych nie są jakimiś nowościami na rynku, to jednak nie spotkałem jeszcze jednostki o tak wysokiej elastyczności, dostępności i ogólnie ciekawym projekcie wizualno-ergonomicznym.

Ogólnie uważam MDRILLa za bardzo fajny i innowacyjny mikrofon.

Tak naprawdę jedynymi wadami MDRILL ONE są odczucia materiałowe związane z dolną częścią korpusu i stopką. Gdyby były metalowe, tak jak komora akustyczna dla kapsuł, byłoby naprawdę fantastycznie. A tak są to jedyne elementy jakkolwiek odróżniające się i świadczące o tym, że mikrofon, mimo awangardowego podejścia, nie należy stricte do klasy premium. Odczucia odczuciami, ale stąd płynie konsekwencja w postaci luzujących się śrub stojaka, przez zmiana pozycji mikrofonu wymusza ich każdorazowe dokręcenie. Można też zwrócić uwagę na dosyć mocno świecące diody oraz ew. tendencję do akcentowania głosek sykliwych, choć to ostatnie nie jest czymś, z czym nie dałoby rady sobie poradzić.

Poza tym jednak naprawdę ciężko się do czegokolwiek tu przyczepić. MDRILL ONE to kolejny, bardzo ciekawy mikrofon dla osób, które cenią sobie przede wszystkim elastyczne podejście do nagrywania, lubią eksperymentować, czy po prostu chcą jak najtańszym kosztem nabyć mikrofon binauralny, aby skutecznie ubarwić swoje nagrania. W tym wszystkim propozycja Thronmax’a jest więcej niż wskazana za wpisaniem sobie na listę zakupową, albo przynajmniej do poważniejszego zainteresowania się.

 

 

Recenzowany mikrofon można nabyć już za ok. 400 zł. (sprawdź dostępność mikrofonu w sklepie toys4boys)

 

Zalety:

  • bardzo fajnie zaprojektowany i nieźle wykonany
  • solidna metalowa kopuła kapsuł
  • możliwość pracy zarówno z PC, jak i MACiem i konsolą
  • możliwość pracy w jednym z czterech trybów rejestracji dźwięku zmienianych w locie
  • w pełni regulowany gain cyfrowy i analogowy
  • w pełni regulowane wyjście słuchawkowe do monitoringu
  • wbudowane podświetlenie RGB LED
  • zapamiętywanie ustawień po odpięciu
  • duża elastyczność bez względu na okoliczności nagrywanego dźwięku
  • nagrywanie stereofoniczne
  • obsługa próbkowania 24/96
  • wyjątkowo niski poziom zaszumienia własnego
  • duża niewrażliwość na przebicia
  • bardzo atrakcyjna cena uwzględniając rozpiętość zastosowań

Wady:

  • nagrywany dźwięk lubi się czasami wyostrzyć niepotrzebnie
  • samoczynnie odkręcające się śruby stojaka
  • dół mikrofonu wykonany z plastiku i powodujący pewne rozbieżności organoleptyczne
  • trochę więcej wyposażenia dodatkowego (np. w czapy gąbkowe) by nie zaszkodziło

 

Serdeczne podziękowania dla toys4boys za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

6 komentarzy

  1. witam
    w opisie dane techniczne jest błąd chodzi o maksymalny tryb pracy 24 bit / 96 kHz, 2 kanały ……. takie parametry ma wersja PRo
    a ten pracuje na maks. 24 bit/48 kHz ….
    pozdrawiam

  2. Mam takie pytanko do Pan Jakuba gdym w tym mikrofonie zastosował kabel USB lepszej jakości np: Qed Connect USB A to C to miałby mniej szumów? Bo te wszystkie mikrofony po USB szumią właśnie przez te kable słabej jakości

    • Mikrofony testuję również na kablu ViaBlue KR-2 Silver. Pozytywnie wpływa to jedynie na przebicia w niektórych przypadkach. Szumy są na stałym poziomie i wynika to z wysokiego stopnia podbicia ustawionego elektroniką mikrofonu.

    • Nie wiem co jest grane ale wystarczy ze ten mikrofon jest podpięty pod USB nie musi być włączony (jest na mute) i szumi z takimi trzaskami nie regularnymi już na połowie głośności słychać ten szum. Dlatego podejrzewam słabej jakości kabel w tym modelu chyba ze to coś z mikrofonem kupie lepszy kabel i sprawdzę innego wyjścia nie mam. Nie lubię jak mi coś szumi, brumi, trzeszczy w audio itd.

    • Może to być uszkodzony egzemplarz, fatalna kontrola jakości która pogorszyła się od czasu gdy recenzowałem ten mikrofon, albo też jest to mocny wpływ urządzenia źródłowego (komputera/laptopa) lub buczenie od pętli masy wynikające z braku poprawnego uziemienia. Można próbować z laptopem na baterii, ale generalnie przyczyn może być multum. Generalnie najlepiej jest produkt zwrócić, zwłaszcza że nie jestem serwisantem takiej elektroniki i nie jestem w stanie problemu rozwiązać zdalnie. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *