Mozos TAM8 – recenzja mikrofonu USB/XLR dla streamerów

Wielokrotnie już o tym pisałem, ale obecnie bardzo rzadko zdarza się, aby za kilkaset złotych dostać sprzęt do nagrywania, który będzie słaby. Większość mikrofonów ma już od pewnego czasu w sobie bardzo dobre kapsuły, które może poza rynkiem profesjonalnym, sprawdzają się wyśmienicie w codziennych zastosowaniach. A że jesteśmy również w dobie mediów strumieniowych, coraz częściej spotkać można propozycje kierowane właśnie tam. Jedną z nich jest mikrofon strumieniowy Mozos TAM8.

Recenzja jest owocem płatnej współpracy z firmą i marką Mozos, która podesłała mi niniejszy sprzęt do testów.

Opakowanie mikrofonu Mozos TAM8

Dane techniczne

Specyfikacja pochodzi wprost ze strony produktu na sklepie producenta (pisownia oryginalna):

  • Rodzaj: dynamiczny.
  • Charakterystyka: kardioidalna.
  • Złącze USB-C i XLR
  • Zakres częstotliwości: 50 Hz-16 kHz.
  • Stosunek sygnału do szumu: >80dB.
  • Czułość: -50±3db.
  • Maksymalny SPL: 120db.
  • Zasilanie: 5 ± 0,25 V
  • Waga netto: 623 gram.
  • Waga brutto: 781 gram.

 

Statyw:

  • Długość pozioma – 706 mm
  • Prześwit na dolnym ramieniu biurka: 72 mm.
  • Prześwit na górnym ramieniu biurka: 157 mm.
  • Zacisk do biurka: maks 60 mm.
  • Maksymalne obciążenie: 1,5 kg.
  • Waga brutto: 1,3 kg.
  • Waga netto: 1.2 kg.
  • Kompatybilność: 3/8″, 5/8″, 1/4″.

 

Jakość wykonania i wyposażenie TAM8

Mozos TAM8 przychodzi do nas w dużym czarnym pudle, ponieważ nie jest to tylko sam mikrofon, ale kompleksowy zestaw od A do Z.

W środku znajdziemy mikrofon z już nałożonym maskowaniem gąbkowym i zamontowanym uchwytem, podstawę do pracy w pozycji stojącej oraz dwuczęściowe ramię w stylu radiowym wraz z mocowaniem. Zależnie więc czy chcemy mieć mikrofon przed sobą w pozycji stojącej na biurku, czy też wiszący nad nami, w obu przypadkach producent dostarcza nam gotowe rozwiązanie wprost z pudełka. Nie trzeba kupować żadnych dodatkowych akcesoriów. Ba, nawet kable i narzędzia są zbędne, bowiem w pudle znajdziemy małego imbusa oraz kabel USB. Mikrofon po podłączeniu wykrywany jest automatycznie i oferuje sporo trybów pracy:

Tryby mikrofonu Mozos TAM8 pod systemem Arch Linux.

W zasadzie jedyne, czego zabrakło do szczęścia, to kabel XLR, ale nie jestem wybredny lub czepialski w tej cenie aż tak, aby zwrócić na to uwagę.

Zawartość opakowania mikrofonu Mozos TAM8.

Zaprojektowany bowiem przy współpracy z Fifine mikrofon Mozosa kosztuje raptem tylko 400 zł. Producent reklamuje go jako jeden z najlepiej wyposażonych mikrofonów w tej cenie na rynku i śmiem się z tym stwierdzeniem zgodzić.

Zawartość pakietu Mozos TAM8 wyłożona na stół.

Ale to nie wszystko. Sam mikrofon posiada możliwość podłączenia pod siebie słuchawek oraz konfigurowalne podświetlenie RGB. Moda na tęczowe światełka nie przeminęła, ale fajnie że nawet w takim sprzęcie można się było o nie pokusić i to bez negatywnego wpływu na cenę. Do wyboru mamy kilka trybów podświetlenia (zmieniane przyciskiem dotykowym, kolory solid + płynny rainbow wave + płynny color shift), a zmiana odbywa się sprzętowo, bez konieczności instalowania dodatkowego oprogramowania.

Mozos TAM8 w najprostszej konfiguracji.

Na Archu działało to absolutnie bezproblemowo, a ustawienia podświetlenia były zapamiętywane również po odpięciu mikrofonu i podłączeniu go np. następnego dnia. Nic się nie resetuje i tym samym nie irytuje. Osoby, które nie są fanami RGB, mogą po przytrzymaniu „przycisku” wyłączyć podświetlenie całkowicie. Ponarzekam na tryb biały, który akurat kompletnie nie jest biały, tylko jasnozielony. Z białym kolorem rzadko które urządzenie RGB radzi sobie dobrze w zakresie prawidłowego odwzorowania.

Zbliżenie na obudowę mikrofonu Mozos TAM8.

Ale i to też nie wszystko, bowiem wzorem poprzedniego modelu Fifine, także i tutaj uraczono nas dwoma dodatkowymi pokrętłami. Jedno odpowiada za wzmocnienie mikrofonu, drugie za głośność słuchawek. Wskaźniki niestety nie są podświetlane, toteż wszystko jest widoczne jedynie w dzień, nie w nocy. A i to jest miejscami utrudnione, ponieważ wskazania są czarne.

Zbliżenie na obudowę mikrofonu Mozos TAM8.

Z przodu (z tyłu?) umieszczono dodatkową diodę i ikonę mikrofonu. Jest to również przycisk dotykowy, który steruje wyciszeniem mikrofonu. Nie jest to intuicyjne położenie i dopiero instrukcja rozwiewa w tym względzie wątpliwości.

Zbliżenie na kapsułę mikrofonu Mozos TAM8.

Przyznam, że jestem pod dużym wrażeniem ile dobra upchnięto w tej cenie i zastanawiam się, czy aby nie jest to tak, jak w tym powiedzeniu: nie ma róży bez kolców. Okazuje się, że niestety tak, bowiem gdyby wszystko było perfekcyjne, to wszystkie psy by mi we wsi pozdychały. Mówiąc konkretnie, w podesłanym egzemplarzu delikatnie zdeformowany był uchwyt mikrofonu, przez co z jednej strony ocierał on delikatnie o obudowę mikrofonu. Jest to detal, widać go na jednym ze zdjęć, ale nie jest to specjalny dramat. Wystarczy całość rozkręcić i dogiąć go tak, aby ocierania nie było.

Na plus można zanotować także kompletnie spolszczoną instrukcję, choć niektóre przetłumaczone wyrazy są komiczne i wynikają ze średnio dobrze uczynionego pierwotnego przekładu na angielski.

Zdjęcie Mozos TAM8 od frontu.

Na koniec jeszcze kilka ciekawostek związanych z samą budową. Maskownica metalowa jest przykręcona do korpusu mikrofonu za pomocą czterech śrubek, toteż możliwe jest dostanie się do kapsuły tą właśnie drogą. Na samej górze, „dach” tejże maskownicy zawiera dodatkowy filtr akustyczny. Natomiast aby dostać się w ogóle do mikrofonu, prawdopodobnie konieczne jest uczynienie tego od spodu. Jak się bowiem okazuje, spód to nic innego jak plastikowa naklejka, która ma na sobie wszystkie niezbędne oznaczenia i jednocześnie pełni funkcję maskującą dla śrub, przynajmniej jeśli chodzi o XLR. Zauważyłem to na sam koniec gdy obrabiałem zdjęcia do recenzji, że jest ona naklejona o ułamek milimetra z przesunięciem w jedną stronę.

Zdjęcie Mozos TAM8 z boku.

Paradoksalnie ułatwia to jej odklejenie i dostanie się do środka, ale obawiam się, że pozostawiłbym w ten sposób trwałe ślady na mikrofonie. Dlatego odpuściłem sobie sekcję, zgodnie z dawno już przyjętymi przeze mnie standardami, że sprzęt tak jak przychodzi na recenzję, tak z niej wyjeżdża w stanie identycznym lub nawet lepszym niż pierwotny. Tyczy się to zarówno osób prywatnych, jak i recenzji komercyjnych. Myślę, że nikt z nas nie chciałby, aby ktoś niszczył nasz sprzęt tylko po to, aby zrobić jedno-dwa zdjęcia więcej.

 

Platforma testowa

Mikrofon podłączony był do komputera PC pod kontrolą systemu Arch Linux 6.6.47 LTS wraz z towarzyszącym mu sprzętem:

  • Interfejs studyjny: Motu M4
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
  • Słuchawki testowe:
    – AKG K240 DF*
    – Audio-Technica ATH-AD900X**
    – Austrian Audio Hi-X60**
    – Creative Aurvana Special Edition
  • Głośnik pomocniczy: Edifier MS50A
  • Okablowanie analogowe: AF Balancer3, AF Connector2
  • Okablowanie słuchawkowe: AF ACX Ultra
  • Kondycjonowanie: sieć elektryczna zaprojektowana specjalnie do pracy z audio

Oprogramowanie do odtwarzania/nagrywania użyte w trakcie recenzji:

  • Ardour (DAW)
  • Pragha (odtwarzacz)

*odbudowane, zmodyfikowane i zrekablowane
**zoptymalizowane akustycznie

 

Jakość rejestrowanego dźwięku

Jest zgodnie z przewidywaniami dobra i rejestrowany głos jest należycie uchwycony, tak barwowo, jak i wagowo. Nie ma tu żadnych sybilantów, a sam mikrofon również radzi sobie – z dołączonym rzecz jasna filtrem gąbkowym – z problemem „pop-ów”.

Co ciekawe, mikrofon jest przystosowany nie tyle do pracy w klasycznym ustawieniu frontalnym, ale bardziej jakby model typu „shotgun”. Ustawienie TAM8 w taki sposób, aby „czapą” był skierowany idealnie wprost na mówcę, daje wyraźniejszy głos i mocniejszą jego rejestrację:

Co prawda w takim ustawieniu nie mamy zbytniego dostępu do pokręteł, bo ich po prostu nie widzimy, ale raz ustawiony nie musi być już nigdy więcej ustawiany.

Jak daje się usłyszeć na krótkich samplach testowych, taki trochę bardziej cieplejszy i cięższy głos wcale nie brzmi źle.

Mikrofon jest reklamowany jako skierowany również do amatorów, a ci z kolei mają jeden zasadniczy problem: nie tolerują swojego głosu, który zawsze brzmi w nagraniach inaczej, niż sami słyszą. Znam to po sobie i myślę, że Mozos TAM8 oraz inne mikrofony o podobnym brzmieniu mogą ową niechęć przezwyciężyć. Część osób do tego stopnia ma opory przed zastosowaniem swojego własnego głosu, że gotowa jest pokusić się o voiceover AI, aniżeli po prostu powiedzieć wprost to, co myślą, swoimi własnymi słowami.

Powyższy fragment odczytałem za pomocą TAM8, tym razem nagrywającym po XLR wprost z interfejsu (nie wymaga wówczas zasilania). Zrobiłem to celowo, aby samemu również trenować przezwyciężenie plątania się języka, właściwą intonację i oswajać z własnym głosem, który notorycznie odbieram młodziej, niż wskazywałby na to rzeczywisty wiek. Świetnie sprawdzał mi się w tym niedawno testowany Apogee Hype Mic, ale to praktycznie 4x taka cena. No i nie ma RGB (choć jest wskaźnik poziomu wejściowego). Swoją drogą szkoda, że Mozos TAM8 nie ma trybu, który sygnalizowałby kolorem podświetlenia jaki stopień wejściowy mikrofon rejestruje, ale przy cenie 400 zł byłoby to już naprawdę przegięcie, aby tego oczekiwać.

 

Podsumowanie

Uwielbiam sprzęt, który po podłączeniu po prostu działa, nie wymaga sterowników, nie narzuca na użytkownika konieczności stosowania jakichś szamańskich obrzędów tylko dlatego, że wykorzystywany jest na „nie takim” systemie operacyjnym jak trzeba. TAM8 nie potrzebuje nawet komputera na dobrą sprawę, aby działać. Radzi sobie doskonale również z interfejsu, dając użytkownikowi pełen wachlarz opcji przyłączeniowych.

A ustawienie na biurku lub poza nim? Bajka. Wszystkie rzeczy mamy już od razu na gotowo w zestawie, tak więc żadnych dodatkowych wydatków i akcesoriów nie trzeba. Mikrofon zamontujemy na dowolnym statywie, jak chcemy, gdzie chcemy, kiedy chcemy.

Drobne niedociągnięcia kompletnie nie przeszkadzają w użytkowaniu i prędko się o nich zapomina, a jeśli przypomnimy sobie do tego o bardzo niskiej cenie mikrofonu Mozosa, która wynosi raptem 400 zł, to już w ogóle można się z tychże niedociągnięć śmiać jako z błahostek wymienianych co najwyżej dla pełnej rzetelności recenzji. Akurat Mozos jest jednym z tych producentów, którzy nie mają tego za złe i bardzo cenią sobie szczere podejście do ich produktów. Poza tym nie jest to pierwszy ich produkt, który prezentuje się atrakcyjnie dla końcowego użytkownika. Mi osobiście nowy mikrofon Mozosa bardzo się spodobał i jest to kolejny produkt/projekt, w którym zastosowano połączenie sensownej jakości wykonania z dobrą kapsułą i atrakcyjną ceną. Z przyjemnością mogę więc polecić Mozos TAM8 jako „jutubcowy mikrofon” dla osób chcących wydać jak najmniej, a jednocześnie przykuć uwagę widza swoim setupem.

 

9.0/10

 

Recenzowany mikrofon można kupić m.in. bezpośrednio w sklepie Mozos za ok. 400 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)

 

Zalety Mozos TAM8:

  • elastyczne i stosunkowo dobrze wykonane urządzenie
  • bardzo bogate wyposażenie
  • konfigurowalne RGB
  • regulowany gain
  • praca bez jakichkolwiek sterowników
  • możliwość monitorowania po zastosowaniu słuchawek na jack 3,5 mm
  • praca również w trybie kompletnie analogowym z interfejsem studyjnym po XLR
  • przyjemny i lekko podbarwiony dźwięk nadający większej zgodności z tym, co sami słyszymy podczas mówienia
  • bardzo dobry dla amatorów i osób mających problem z przełamaniem się przed kamerą/mikrofonem
  • instrukcja po polsku
  • atrakcyjna cena

Wady Mozos TAM8:

  • drobne niedociągnięcia na polu QC
  • troszkę nieintuicyjny przycisk mute

 

Serdeczne podziękowania dla firmy MOZOS za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *