Recenzja mikrofonu Mozos MKIT-900PRO GAMER

Poprzednio testowany przeze mnie MKIT600, przy wszystkich swoich zaletach, miał też zasadniczą wadę: jakość akcesoriów dołączonych do zestawu. Delikatnie mówiąc szału nie było. Dlatego nie ukrywam że miałem obawy przed spróbowaniem droższych modeli z tej serii, ale na szczęście okazało się, że tym razem niepotrzebnie. Oto recenzja bardziej „konwencjonalnego” modelu 900, tym razem celowanego nie na kamery, telefony i aparaty, a już po staremu na nasze biurka i statywy.

Zestaw na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo bogato.

Jakość wykonania i konstrukcja

Mikrofon oparty jest o płytkę produkcji LCS o numerze LCS-USB-921, przy czym producent postanowił zamaskować informacje o użytym chipie.

Elektronika w środku została zamaskowana, aby nie było wiadomo cóż to za technologia tam drzemie.

Konstrukcyjnie MKIT-900PRO GAMER mam wrażenie, że całymi garściami stara się podpatrzyć to, co Genesis zastosował w swoim mikrofonie Radium600. Może nie w kontekście budowy tego mikrofonu, ale otoczki. Dostajemy tu praktycznie całe wyposażenie, jakie znaleźć można w produkcie Genesisa, choć oczywiście nie jest to kopia 1:1 i są tu pewne różnice.

Podstawka na której umieszczony będzie mikrofon jest cieńsza, ale większa i z wycentrowanym otworem na wyraźnie dłuższy pręt pionowy. Trochę surowo wykończona, ot żeliwo pomalowane na czarno, do tego bez stopek amortyzujących. Do pręta montowana jest nie dulka jak w Radium, ale koszyk antywibracyjny jak w UM900, dostosowany jednak do mikrofonów o mniejszej średnicy.

Na początku myślałem że to jakiś śmieszny selfie-stick.

Na koniec ostatnia różnica – brak kufra do przenoszenia. Wszystko jest w (identycznie jak w Radium) dwupoziomowym pudełku. Brak kufra najpewniej też pozytywnie wpłynął na cenę.

Okazało się, że jest to jednak regulowana pionowa sztyca podstawki.

Sam mikrofon to jednostka jakby łącząca w sobie budowę i wygląd testowanego wcześniej Maono, ale z gabarytami Snaba HF50. Trudno jest powiedzieć względem którego gra bliżej, ale o tym za moment. Ponieważ porównywałem wcześniej mikrofon do swojego Radium600, którego wciąż posiadam i wykorzystuję jako taką lepszą i głośniejszą alternatywę dla UM900, zaznaczyć trzeba maksymalną prostotę MKIT900 i tym samym:

  • brak diody sygnalizującej pracę,
  • brak jakiejkolwiek regulacji poziomu wzmocnienia,
  • brak wyjścia słuchawkowego i ewentualnej regulacji głośności,
  • brak opcji wyciszenia sprzętowego.

Wszystko to ma Radium600. Diodę posiada jedynie Alctron. MKIT nie ma nic. Ale też i Snab HF50 nie miał, a jednak dawał sobie spokojnie radę, także przy tak niskiej cenie tego mikrofonu naprawdę nie będę czepialski i zwracał uwagę na braki tychże elementów. No, może poza diodą, bo to faktycznie czasami pomaga.

Mikrofon założony na koszyku wygląda nawet zgrabnie.

Brak dodatkowych pokręteł i innych guzików ma jedną zaletę, że przy wykorzystaniu koszyka antywibracyjnego, możemy pewnie i śmiało wsunąć mikrofon na dowolną wysokość jaką tylko chcemy, albo zastosować inne metody montażowe (na dole mikrofonu jest gwint). Alctron ma go mocno schowanego i w praktyce nie ma możliwości skorzystania z niego, zaś Radium wchodzi tylko do połowy swojej długości w koszyk antywibracyjny i to kosztem zasłonięcia wyjścia słuchawkowego. Coś za coś więc.

Tak zaś prezentuje się z całym osprzętem zamontowanym jednocześnie.

Złożenie mikrofonu razem do kupy nie przysparza specjalnych trudności i nawet bez instrukcji spokojnie będziemy w stanie się z tym uporać. Korzystanie z niego przy całym dołączonym osprzęcie jest przyjemne i bezproblemowe, zaś dołączone rzeczy typu brandowany popfiltr oraz gąbkowa czapka umożliwiają skuteczną walkę z niechcianymi podmuchami powietrza.

Trochę szpecą całość frędzle na czapie gąbkowej, ale cóż... przynajmniej tanio.

Mikrofon jest w systemie Windows widziany jako LCS i nie potrzebuje tradycyjnie żadnych sterowników. Ustawiony jest jednak od startu na 99% głośności, co powoduje, że możliwości zwiększenia jego czułości nagrywania także nie posiadamy żadnych.

Na koniec może jeszcze małe słowo pochwały za akcesoria – tym razem, choć wciąż widać oszczędności na tym polu (frędzle na czapie gąbkowej czy surowość wykończenia), są należytej jakości w wymiarze potencjalnej trwałości i zamazują negatywne odczucia po tym, co zaprezentował MKIT-600PRO. Tam było i tanio, i wątpliwie. Tu jest znacznie lepiej.

Jedyną wadą realną tego mikrofonu jest zerowa regulacja głośności w górę.

Tym samym jedynymi wadami jakie mogę faktycznie wypunktować będzie brak diody sygnalizującej pracę, bo tu akurat mi to dosyć przeszkadzało (mam odgórny montaż mikrofonów i często nie widzę co jest zamontowane i czy jest aktywne przez zasłaniający wszystko popfiltr), a także zerowe możliwości regulacji głośności do góry, ale również malowanie, które jak w każdym tańszym mikrofonie jest podatne na zarysowania. Tyczy się to zarówno metalowego korpusu, jak i czerwonego pierścienia. Choć mikrofon można rozkręcić i pierścień pomalować samemu. Niby mała rzecz, ale esteci z żyłką kombinatora i majsterkowicza mogą zwrócić na to uwagę.

 

Przygotowanie do testów

Mikrofon był testowany w systemie Windows 10 Home x64 pod gniazdem USB 3.0 w trzech różnych konfiguracjach:

  • na własnym statywie i pełnym osprzęcie dołączonym do zestawu,
  • na statywie radiowym w koszu antywibracyjnym, osobnym kablu USB, własnym popfiltrze,
  • na statywie wokalnym ustawionym pionowo, z koszem antywibracyjnym, osobnym kablu USB, własnym popfiltrze i osłonie antyrefleksyjnej.

Mikrofon ustawiony był w domyślnej głośności w jakiej został zainicjowany w systemie (przypomnę, 99%).

 

Jakość nagrywania

Nie siląc się na żadne zbędne wywody, mikrofon nagrywa całkiem dobrze, zwłaszcza uwzględniając niską cenę i multum dodatków, które w tym wypadku jak mówiłem są o niebo lepszej jakości niż w MKIT-600PRO.

Co do głośności, mikrofon nagrywa akceptowalnie głośno, ale jestem niemal pewien, że część osób będzie na fakt zerowego zakresu regulacji do góry narzekała. To zresztą częsta przywara mikrofonów na USB, że z portu nie da się ich zasilić do tego stopnia, aby nagrany głos był dostatecznie głośny. Owszem, jest lepiej niż w AT100 i Maono, które do tej pory okazały się najcichszymi mikrofonami jakie testowałem kiedykolwiek, ale nawet HF50 oferował delikatne podbicie jako opcję.

Dużą zaletą jest natomiast, że mikrofon nie szumi. Tło jest ciche i na nagraniach porównawczych będzie słychać, że wyraźnie cichsze od UM900 ustawionego na maksymalną głośność. Dla porównania, Alctron:

Genesis:

Każda próbka jest okraszona ciszą na końcu, aby można było (spróbować) ocenić szum w warunkach czysto domowych i roboczych (mieszkanie). Nie ma więc tutaj żadnych sterylnych warunków laboratoryjnych.

Sama jakość dźwięku jest jak na 140 zł i to przy takich dodatkach (w promocji można zaoszczędzić 60 zł) w zupełności spełniająca moje wymagania. Dźwięk zaliczyłbym do tych cieplejszych, ale też nieznacznie. Alctron nagrywa dźwięk jaśniej i zdaje się, że jest bardziej skupiony na środku. Genesis nagrywa naturalniej, ale znów jaśniej niż Alctron, co jednak odbieram w jego przypadku bardzo pozytywnie po odpowiednim ustawieniu oraz przygotowaniu do pracy. Jako jedyny z tej stawki nagrywa go też dwukanałowo. Produkt Mozosa jest zaś najcieplejszy, ale w takim sensie, że najłagodniejszy dla głosu, a nie przytłumiony, jak to często zdarza się w budżetowych konstrukcjach. Tak jak Alctron, nagrywa jednokanałowo.

Prawdopodobnie wynika to z faktu, że kapsuła przetwornika została od środka wyściełana materiałem ochronnym, który powoduje efekt tłumiący. Oczywiście nie w sensie stricte, bo głos nadal jest czysty, ale wszystkie głoski sykliwe są w pewnym stopniu ograniczane. Ponieważ mikrofon jest pozycjonowany dla graczy, taki stan rzeczy może pomagać podczas bardziej intensywnych rozgrywek, choć też nie we wszystkich grach. Przykładowo w Supreme Commander już w Q701 bolała mnie głowa od samego hałasu skumulowanych wystrzałów, więc tam jakakolwiek dodatkowa komunikacja z głosem sykliwym mogłaby doprowadzić mnie do obłędu. Z kolei w Mass Effect Andromeda mogłem grać cały dzień w ponoć bardzo ostrych HD800 i to bez żadnych problemów. Kwestia więc jak nagrano sample pod dany tytuł i jak bardzo jesteśmy jako użytkownicy wrażliwi na określone częstotliwości.

Troszkę przyznam dziwi mnie więc dołożenie dodatkowej czapy gąbkowej do zestawu, która jeszcze delikatnie ociepla dźwięk, ale być może ktoś będzie potrzebował jeszcze bardziej wygładzonego głosu, także nie uznaję tego za klęskę urodzaju. A jeszcze bardziej dziwi mnie niewielka różnica w cenie względem MKIT-600. Trudno jednak konfrontować oba mikrofony ze sobą, ponieważ jeden i drugi mają różne przeznaczenie i dlatego też porównywanie jakości nagrywania, co poniekąd uczyniłem już w recenzji 600-tki, powinno raczej sprowadzać się do porównania charakteru nagrywanego głosu.

Na koniec wspomnę jeszcze o jednym aspekcie, już może bardziej ogólnie w temacie budżetowych mikrofonów. Otóż prawda jest taka, że ogromna większość konstrukcji na rynku to modele godne polecenia i spotkałem się wręcz nawet z poglądem, że kupno którejkolwiek konstrukcji będzie w zasadzie bez znaczenia, bo z każdą można być zadowolonym. I tak i nie, a niniejsza recenzja jest chyba dobrą okazją aby ten problem poruszyć.

Z perspektywy jakości nagrywanego dźwięku jestem gotów się z tą tezą zgodzić. W temacie jakościowym nie przypominam sobie mikrofonu, który nagrywałby jakkolwiek źle. Oczywiście są pewne odchylenia tu czy tam, a także różnice, ale co do zasady większość mikrofonów prezentowała na moje uszy właściwy poziom jakościowy. Z tych może co bardziej negatywnych aspektów, najbardziej zapamiętałem AT100 jako mikrofon grający najciszej i najcieplej, UM900 jako najbardziej zaszumianego na maksymalnej głośności, Radium600 jako ten z największymi przebiciami przy maksymalnej głośności cyfrowej oraz Tronmaxa jako najjaśniej nagrywającego i mającego najgorszą jakościowo obudowę/stopkę, a także MKIT-600PRO jako mikrofon z najgorszymi jakościowo akcesoriami. To by było jednak na tyle. Ciepłota AT100 nie przeszkadzała w żadnym razie. Z UM900 też jakoś spokojnie dawało się korzystać. Radiuma bez problemu można było ustawić tak, aby przebicia wyeliminować i jednocześnie zostawić sobie możliwość swobodnego sterowania głośnością. Nawet MKIT600 nagrywał wciąż moim zdaniem bardzo sensownie, nadrabiając dodatkowo swoje akcesoryjne ułomności ceną. Inne mikrofony? Chociażby Fifine K669B, Snab HF50, czy też recenzowany MKIT900 to tak naprawdę bardzo podobne do siebie konstrukcje od strony jakości nagrywanego dźwięku i zakup dowolnego z nich powinien zakończyć się zadowoleniem.

Jednocześnie nie powiedziałbym, że zakup może być wykonany losowo i jest to obojętne, który mikrofon zostanie zakupiony. Recenzje moje sprowadzają się tu bardziej do sprawdzenia, czy dany mikrofon ma jakieś ułomności, takie właśnie jak szum, przebicia, cichość nagrywania. Coś co będzie nam przeszkadzało. I tak samo można podejść do akcesoriów: który bardziej na bogato, który daje więcej za mniej.

Dlatego też nie powiedziałbym, że cokolwiek nie kupimy, będzie nagrywało tak samo dobrze, ale zgodzić się mogę, że większość z mikrofonów dostępnych na rynku nawet za śmieszne pieniądze, jest w stanie zadowolić sporą grupę użytkowników w 100%. Takie konstrukcje jak Radium600 czy Tronmax dają oczywiście większe możliwości (ten pierwszy) lub są kierowane do innych grup odbiorców i zastosowań (ten drugi), ale też kosztują więcej. Zresztą, swoją relację z AVS 2019 nagrywałem przecież UM900 i jakoś nikt nie zwracał uwagi na szumy. Da się? Da się.

 

Podsumowanie

MKIT900 nie posiada żadnych przywar, ułomności do których można byłoby się przyczepić, poza maksymalną głośnością, która jest na umiarkowanym, standardowym można powiedzieć poziomie. Nagrywa z delikatnym i przyjemnym ociepleniem dźwięku, nie za cicho, nie za głośno, bez marginesu na ewentualne korekty „w razie czego”, ale też bez słyszalnego szumu czy przebić. Zalicza przy tym też mocny plus bardzo atrakcyjną ceną oraz dołączonymi akcesoriami o dobrej estymowanej trwałości (jakościowo najwyżej minus czapa gąbkowa, która miała widoczne „frędzle” gąbkowe). Dlatego można go wpisać w poczet szerokiego już grona mikrofonów, które warte są polecenia dla oszczędnych użytkowników, chcących kupić prosty mikrofon bez fajerwerków „na początek”, ale z dobrym wyposażeniem i możliwością taniego sprawdzenia takich konstrukcji w praktyce.

 

 

Recenzowany mikrofon można nabyć za atrakcyjną cenę tylko ok. 140 zł. (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)

 

Zalety:

  • bardzo bogate wyposażenie
  • prosta konstrukcja bez większości zbędnych elementów
  • solidna metalowa obudowa
  • w pełni metalowy koszyk antywibracyjny w zestawie
  • bezproblemowa praca wprost z pudełka
  • przyjemna jakość nagrywanego dźwięku z adekwatną głośnością
  • bardzo niski poziom zaszumienia własnego
  • duża niewrażliwość na przebicia (w moim przypadku)
  • bardzo atrakcyjna cena

Wady:

  • brak nawet zwykłej diody sygnalizującej stan pracy jednak trochę mi przeszkadzał
  • farba podatna na zadrapania nieco bardziej niż standardowo
  • praktycznie zerowe możliwości regulacji głośności cyfrowej

 

Serdeczne podziękowania dla firmy MOZOS za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

13 komentarzy

  1. Czy używając tego mikrofonu z odległości 50cm – 70 cm głośność będzie wciąż w porządku czy może być z tym problem?

    • Ogólnie to można powiedzieć ze każdy mikrofon czym dalej stoi tym gorzej jest. Nawet pomijając czułość a przy tych mniej czułych 70cm to raczej za dużo jest kwestia naturalnego brzmienia, które powyżej tych 50cm zaczyna dosyć mocno się zacierać. Czym dalej tym więcej sygnału odbitego w proporcji do bezpośredniego i coraz mniej niskich częstotliwości więc tak naprawdę xoraz gorsza jakość.

  2. Kupiłem ten mikrofon. Niestety wygląda na to, że jest uszkodzony. Nagrywa bardzo cicho, a zniekształcenia i szumy są bardziej słyszalne niż sam dźwięk. Chyba, że po zainstalowaniu mikrofonu potrzebna jest zaawansowana zmiana ustawień, tylko jakich?
    Zdecydowanie lepiej nagrywa mikrofon zainstalowany w laptopie, nie mówiąc już o mikrofonie dziesięcioletniej córki za 12 złotych.

    • Albo ma Pan bardzo mocne przebicia na portach USB. Niemniej próbki mojego głosu są w recenzji. Nie są sztucznie obrabiane w żaden sposób, więc łatwo można ocenić jakość sztuki która została mi podesłana do testów.

    • U mnie jest dokładnie tak samo. Mikrofon ze słuchawek do telefonu Sony nagrywa 4 razy głośniej i z mniejszymi szumami. Jestem zmuszony go zwrócić.

    • Używam mikrofonu od pół roku i jestem zachwycony. Nie mam takich problemów jak opisujesz. Sprawdź na innym PC.

  3. Czy ktoś jest w stanie powiedzieć coś na temat kierunkowości mikrofonu? Czy zbiera dźwięki jeśli źródła są usadowione po bokach mikrofonu? Zastanawiam się, czy nadałby się do biura do rozmów na teamsach itp.

  4. Witam, zauważyłem że Mozos MKIT-700PRO V2 w ofertach sprzedawców ma dokładnie taki sam opis techniczny jak recenzowany powyżej Mozos MKIT-900PRO , czy to oznaczałoby że oba zestawy zawierają ten sam mikrofon, tylko z innym kolorem farby i stojakiem?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *